Jeszcze jakiś czas stałam
na parkingu przyglądając się drzwiom, w których niedawno zniknął
menażer i wlokący się za nim Harry. Chciałam pobyć sama. Złapać
oddech, bo od wczoraj wszystko dzieje się w tak przeraźliwym
tempie, że mój umysł nie jest w stanie tego wszystkiego ogarnąć.
Zgłosiłam się do konkursu. Wygrałam. Jestem tu. Walczę z Emmily
o wydanie książki. Wczoraj przeżyłam jedną z najgorszych chwil w
moim życiu, a dzisiaj? Sama już nie wiem co mam o tym myśleć. On
nie chciał, tzn teraz tak mówi. Tylko czy jest szczery? Nie wiem.
Mam nadzieję, że ta nasza rozmowa wszystko wyjaśni. O ile w ogóle
do niej dojdzie...O ile w ogóle będzie o tym pamiętał...
Schyliłam się i
spojrzałam na swoje odbicie w lusterku busa. Poczułam, że jestem
gotowa, że mogę w końcu naprawdę zacząć to, po co tu
przyjechałam. Złapałam za klamkę. Przekraczając próg poczułam,
jakbym wkroczyła do innego świata. Około dwudziestu osób
przygotowywało plan zdjęciowy, kilka kolejnych obskakiwało
chłopaków ze wszystkich stron. A więc tak wygląda ich
codzienność? Pozazdrościć. Też bym chciała, żeby ktoś układał
za mnie fryzurę, wybierał mi ubranie i podawał picie, gdy tylko
poczuje się spragniona. Chciałabym stanąć przed obiektywem,
zmieniać pozy i dostawać za to kasę. Jednak gdy popatrzyłam na to
dłużej zrozumiałam, że to nie tylko wdzięczenie się przed
aparatem. To coś o wiele więcej. To ich praca. Ciężka praca.
Praca przede wszystkim nad sobą, a każda dziewczyna, która
postanawia przejść na dietę i każdy chłopak, który obiecuje
sobie, że od dzisiaj zaczyna ćwiczyć na siłowni, zrozumie czym
jest praca nad sobą. Jak trudno jest zmusić siebie do czegokolwiek,
zmienić swoje nawyki.
Wiedziałam dokładnie
jakimi słowami powinnam rozpocząć pierwszy rozdział. Usiadłam na
krześle w rogu studia i zaczęłam pisać („Czy którakolwiek z
was widząc ich na ekranie telewizora, słysząc w radiu czy
wzdychając do ich plakatów wiszących na ścianie pomyślała, że
to są tylko zwykli ludzie, tacy jak każdy z nas? Oni też
popełniają błędy. Też śpią, jedzą i chodzą siku. Różni ich
jedynie fakt, że nie siedzieli z dupą przed telewizorem i nie
obżerali się chipsami narzekając, że są o wiele lepsi od tej
całej hołoty pokazywanej na ekranie, tylko zawalczyli o swoje
marzenia i wygrali...”). Zapełniałam słowami kolejne strony, nie
zastanawiając się nad tym co piszę. Czy jest to choć odrobinę
poprawne. Czy ma sens. Nim się obejrzałam zegar wskazywał 9:30.
Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam, że Emmily zajmuje się tym
co ja. Siedzi w przeciwnym koncie i pisze. Zauważyła mnie.
Uśmiechnęłam się do niej. Miałam niesamowicie dobry humor (jak
zawsze, gdy widzę, że są na tym świecie ludzie, którzy kochają
robić to co ja. Nie ważnie kto by to był). Zauważyłam jak
blondynka zamyka laptopa i podchodzi do mnie. Wyglądała na bardzo
radosną.
- Masz tremę? - spytała
zajmując miejsce koło mnie.
- Tremę? - spojrzałam na
nią pytająco i wtedy przypomniałam sobie – wywiad... - burknęłam
pod nosem.
- Nie martw się. Ja przed
swoim pierwszym wywiadem też byłam przerażona – nie wiedziałam,
jak mogłam o tym zapomnieć. Razem z Emmily mamy wziąć udział w
wywiadzie dla radia. W końcu każda nastolatka chce się dowiedzieć,
jak to jest być tą szczęściarą. Tą, która wygrała. Tą, która
zajęła ich upragnione miejsce. Co mam powiedzieć? Wczoraj Harry
się do mnie dobierał, ale jak się okazało był na tyle pijany, że
nic nie pamięta. Mogłabym skłamać i wychwalać to, jak wspaniale
jest być wśród chłopaków. Jest tylko jeden problem. Ja nie umiem
kłamać! Od razu zaczynam się jąkać i brzmię niczym dwuletnie dziecko.
- Spójrz na nich –
Emmily wskazała na piątkę stojącą w świetle reflektorów –
oni na pewno zapomnieli już co to trema.
Odpowiedziałam jej tylko
szybkim uśmiechem i oznajmiłam, że muszę iść do toalety.
Trafiłam we właściwe miejsce dopiero po czwartej próbie.
Wcześniej zahaczyłam o garderobę, jakiś magazyn i biuro.
- Cholera! - krzyknęłam
do siebie, gdy tylko upewniłam się, że w łazience nie ma nikogo
więcej.
Po jakiś dwudziestu
minutach wróciłam do studia. Nie zwróciłam nawet uwagi na
przedziwne akrobacje, które właśnie wyczyniało One Direction.
Usiadłam tam gdzie wcześniej i otworzyłam laptopa. Chciałam
zacząć pisać dalej, żeby zapomnieć o wywiadzie, ale wszystkie
strony zniknęły. Przejrzałam dokładnie każdy z możliwych folderów. Nie ma!
Spojrzałam na Emmily, która przyglądała się mojej wściekłej
minie. Ta uśmiechnęła się i pomachała do mnie. Tym razem w jej
oczach dostrzegłam coś dziwnego. Naprawdę ucieszył ją fakt, że
jestem zła. Jakby dokładnie wiedziała co się stało. Chwila. Ona
to wie!
- Zabiję ją! - syknęłam
przez zęby. Wstałam i ruszyłam w jej kierunku, a wtedy ktoś
krzyknął:
- Mamy to! Dziękuję za
współpracę! - to był fotograf.
Nagle wszyscy zaczęli
przemieszczać się po całym studiu przysłaniając mi siedzącą w
koncie Emmily. Kiedy pomieszczenie opustoszało blondynka zniknęła.
- Gdzie ona jest?! Gdzie
Emmily?! - wybiegłam krzycząc najgłośniej jak mogłam. Wszyscy
patrzyli na mnie, jakbym była jakąś wariatką, ale w tym momencie
było mi wszystko jedno. Niech tylko dostanę ją w swoje ręce! Ta
żmija nie wyjdzie z tego cało!
- Kaja? Co się dzieje? -
Niall zatrzymał mnie. Wtedy zrozumiałam, czemu tak na mnie patrzyli.
Przecież drę się po polsku...
- Niall, wiesz gdzie jest
Emmily? – spytałam, lecz już w języku, w którym mnie zrozumiał.
- Chyba wsiadła już do
busa.
- Chodź ze mną, bo nie
wiem czy inaczej ona zdoła przeżyć spotkanie ze mną – zwróciłam
się do blondasa, który pobiegł za mną.
- Powiesz mi chociaż o co
chodzi?
- Zaraz się dowiesz! -
krzyknęłam gwałtownie otwierając drzwi busa.
- Zabiję cie! Słyszysz?!
Zabiję! Jak mogłaś?! Całe 20 stron?!
- Nie mam pojęcia o czym
ty mówisz – spojrzała na mnie i zrobiła niewinną minkę. A to
podstępna żmija! Teraz będzie usiłowała zrobić ze mnie
wariatkę. Powie, że pewnie sama to usunęłam i zwalam na nią
winę, albo coś w tym stylu, a ja nie będę w stanie się wybronić,
bo kto mi niby uwierzy? Jedynie Niall, choć i tego nie byłam do
końca pewna.
- Doskonale wiesz o czym
mówię – zaczęłam już całkowicie spokojnym tonem – nie
jestem zła. W sumie cieszę się, że to zrobiłaś, bo teraz mam
okazję napisać coś lepszego – uśmiechnęłam się do niej i
usiadłam na miejscu koło kierowcy.
Opuściłam lusterko i wtedy
zobaczyłam zdziwioną minę Emmily. Ten widok był bezcenny. Widać
pokrzyżowałam jej plany. Byłam z siebie dumna. Chyba pierwszy raz
udało mi się wygrać z emocjami i nie zrobiłam czegoś kompletnie
nieprzemyślanego.
Siedziba radia była dość
blisko (jak na przeogromny Londyn oczywiście), więc po około
dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Trzęsłam się na samą
myśl o tym, że za chwilkę będę musiała udzielić wywiadu, a nie
mam pojęcia co powiedzieć. Obejrzałam się za siebie. Nikogo nie było. Ci idący z przodu pewnie nie zauważą, jak po cichu wymknę
się z budynku i powiem, że zabłądziłam modląc się przy tym,
żeby ktokolwiek mi w to uwierzył. Zatrzymałam się. Jedyne co czułam
to szalone bicie serca, które z każdą chwilą przyspieszało.
Zakręciło mi się w głowie. Podparłam się ściany i spuściłam
wzrok na dziwne szare coś pokrywające całą podłogę.
- Dobrze się czujesz? -
poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramię.
- Ta-tak – wyprostowałam
się i spojrzałam na Harrego. Nie miałam już szans na ucieczkę,
gdyż Styles podprowadził mnie pod same drzwi. Szłam, co prawda
chwiejnym krokiem, starając się nie pokazywać, że źle się
czuję. Nie chciałam, żeby ktokolwiek dowiedział się co mi jest,
choć jeśli czytali moje opowiadanie to mogą się domyślać.
- Czemu chciałaś zwiać?
- spytał otwierając przede mną drzwi (znowu...).
- Ja? No coś ty. Nie
chciałam...
- Nie umiesz kłamać –
szepnął mi do ucha – nie masz się czego bać.
„Raz kozie śmierć” -
pomyślałam. Nie ukrywam, że jego uśmiech i opanowanie dodały mi
odrobinę odwagi, lecz i tak to było za mało. Dalej byłam
przerażona.
Pierwsze dziesięć minut
wszystkie pytania kierowane były do One Direction. Wkurzało mnie
to, bo wolałam już mieć mój 'wywiad' z głowy. Nie zauważyłam, że
zaczęłam nerwowo bujać się na krześle. Emmily jednak postanowiła
wykorzystać moje przerażenie.
- Są z nami dwie
przepiękne dziewczyny. Zwyciężczynie konkursu na książkę o One
Direction. Emmily Jefferson prosto z UK i Kaja Makowska rodowita
polka – powiedział opanowany i rozluźniony prowadzący program
ciemnoskóry mężczyzna (nic dziwnego. To przecież jego praca) –
Dziewczęta zdradźcie nam swój patent na wygraną – spiker
spojrzał na mnie wymownym wzrokiem, a zaraz po nim cała reszta.
- A więc...- zaczęłam
bardzo niepewnie. Nie miałam czasu na wymyślenie czegoś
sensownego, więc postawiłam na czysty spontan – tu nie ma żadnego
patentu. Sama nie wiem, jakim cudem wygrałam. Miałam po prostu dużo
szczęścia. Nie sądziłam, że moje króciutkie opowiadanie w ogóle
się spodoba...
- Mogę jej przerwać? -
Niall zwrócił się do prowadzącego.
- Możesz – rzuciłam
szybko.
- Skoro dama pozwala –
uśmiechnął się mężczyzna.
- Wygrałaś, bo twoje opowiadanie było prawdziwe, szczere – zarumieniłam się. To ewidentnie nie spodobało się Emmily, która przerwała blondasowi.
- Wygrałaś, bo twoje opowiadanie było prawdziwe, szczere – zarumieniłam się. To ewidentnie nie spodobało się Emmily, która przerwała blondasowi.
- Ja, w przeciwieństwie
do mojej drogiej koleżanki z polski, nie wygrałam przez jakąś
ckliwą historyjkę, która miała wzbudzić współczucie. Nie to,
żeby mi się ona nie podobała. Jest cudowna Kaju, jednak opowieść
o dziewczynie z tętniakiem w głowie, która walczy o każdy dzień
jest trochę naciągana – zatkało mnie. Jak ona mogła to teraz
wyciągnąć? Na żywo w radiu? - Moim zdaniem, żeby
wygrywać trzeba od najmłodszych lat ciężko pracować, poszerzać
doświadczenie, wiedzę i co najważniejsze zaskakiwać czytelników,
którzy nie chcą smutnych zakończeń, jak na przykład śmierci
głównego bohatera – w tym momencie spojrzała na mnie – oni
wolą widzieć, że jeśli się postarają dojdą do celu.
Przez chwilę nikt nie
wiedział co powiedzieć. Patrzyli na zmianę na mnie i na Emmily.
Czułam jak łzy napływają mi do oczu. Zamknęłam je i
wzięłam głęboki wdech, a potem powoli wypuściłam powietrze. Nie pozwolę jej mnie zniszczyć. Nie tak.
Nie tu. Nie teraz.
- Masz absolutną rację
Emmily – zaczęłam ku zdziwieniu wszystkich (znowu byłam z siebie
dumna. Tym razem nawet bardziej. Niech wie, że nie tak łatwo się
mnie stąd pozbędzie) – wezmę twoje rady do serca i następnym
razem nikogo nie uśmiercę – zdjęłam słuchawki i wyszłam. Nikt
mnie nie zatrzymywał. Słuchacze nie mieli pojęcia, że zamiast
siedzieć przy mikrofonie, była na korytarzu i kłóciłam się z
menadżerem 1D.
- ...W tej chwili wracaj
do środka! Podpisałaś kontrakt, więc teraz wykonuj to co jest w
nim napisane! - darł się nie dopuszczając mnie do słowa.
- Człowieku, zamknij się
wreszcie! - nie wytrzymałam. Byłam pewna, że zaraz usłyszę:
pakuj się i wracaj do Polski – w kontrakcie była również mowa o
tym, że zapewniacie mi opiekę zdrowotną - ciągnęłam nieco
ciszej – a ze względu na mój stan zdrowia, o którym został pan
wcześniej poinformowany, muszę wrócić do swojego pokoju i
odpocząć. Chyba nie chce pan, żeby w każdej jutrzejszej gazecie
pisano o tym, że wylądowałam w szpitalu, bo przez pana upartą
naturę mój stan się pogorszył?
- Zaraz zamówię ci
taksówkę. Poczekaj na dole - odpowiedział po chwili.
- Dziękuję bardzo! -
powiedziałam podniesionym głosem i ruszyłam w kierunku drzwi.
Kiedy zespół ,wraz z
moim nowym wrogiem numer jeden – Emmily, zajęty był podpisywaniem
płyt rozkrzyczanym fankom, ja leżałam oglądając sufit mojego
tymczasowego pokoju, a głowa bolała coraz bardziej. Czułam,
jakby walec jeździł po moim mózgu spłaszczając go na naleśnik.
Nie zauważyłam kiedy zasnęłam.
Obudziłam się, gdy zegar
pokazywał 19:11. Wzięłam dość długą kąpiel. Wyszłam. Nie
zdążyłam nawet owinąć się ręcznikiem, kiedy usłyszałam jak
Harry mnie woła. Wlazł do mojego pokoju bez pukania?!
- Chwilę! - odkrzyknęłam.
Szybko zawinęłam włosy w ręcznik i założyłam szlafrok.
- Tak ci ładniej –
powiedział kiedy weszłam do pokoju. Siedział na moim łóżku, z
tym swoim szerokim uśmieszkiem przyklejonym do twarzy.
Spojrzałam na niego
pytająco unosząc brew, a on rozumiejąc o co mi chodzi dodał:
- No tak bez makijażu –
cholera! Znów spotykam go w takim stanie – więc... Możemy
porozmawiać? - jednak nie zapominał...Tylko, że musiał wybrać
sobie jeden z najmniej odpowiednich momentów.
- Jutro dobrze?
- No dobrze – zrobił
smutną minę, która tym razem mu się udała – możesz chociaż
powiedzieć co się stało w radiu? Bo żaden z nas nie może tego
ogarnąć.
- Harry, błagam. Jutro.
_______________________________________________________________________
Postaram się, żeby następny rozdział był radośniejszy :)
Hej,to znowu ja! Jak dla mnie rozdziały mogą być dołujące,bo mało jest takich opowiadań! Błagam dodaj szybciej,bo umieram z ciekawości! Btw masz twittera albo fejsa?
OdpowiedzUsuńniestety następny rozdział najszybciej we wtorek lub środę ;/
UsuńKaju piszesz jak byś z nieba spadła.Harry to twój wybór a ja mam zaciesz bo go wybrałaś.Kocham cię i twój blog też<3.
UsuńHaj,
OdpowiedzUsuńpo pierwsze cieszę się, że to Harry jest twoim wyborem. Choć długo broniłam się przed przyznaniem nawet przed sobą, że ten 'bożyszcze nastolatek' mógłby mnie zauroczyć to właśnie jego moje oczy szukają. Przede wszystkim jednak polubiłam sposób w jaki przedstawiasz bohaterów. Nie drażnią. Mam tylko taką propozycje byś nie ograniczała się do dzielenia postaci na złe i dobre. Wszyscy jesteśmy 'szarzy'(mam nadzieję, że wiesz co chce przekazać). <>
Poza tym całkiem przyzwoicie :)
Moje pytanie na koniec - ile bohaterka ma lat? Skoro wyjeżdża w maju to zapewne ukończyła szkołę i jest pełnoletnia, czyż tak? :)
dokładnie wiem o co Ci chodzi z tymi szarościami ;p i staram się do tego dążyć, ale uznałam, że na początku muszę pokazać kontrast pomiędzy postaciami. poza tym każdy z nas się zmienia, więc kto wie jak zmienią się postacie ;p
Usuńbohaterka jest w 1 kl szkoły średniej, ma 17 lat. ten wyjazd jest pierwszy, będzie trwał tylko kilka dni i właśnie w taki sposób obie dziewczyny będą się spotykać z zespołem (podsumowując: kilkudniowe wyjazdy co jakiś czas) :)
Na co jest chora bohaterka, bo nie ogarniam.?
OdpowiedzUsuńma tętniaka
Usuńwszystko jest bardzo dobrze, ale zdaje się, że dziewczyny siedziały w różnych kątach, nie kontach tamtego pomieszczenia :D
OdpowiedzUsuń