„Dzisiaj jest piątek,
czyli trzeci dzień, który spędziłam z zespołem. Wstając z łóżka
nie sądziłam, że zapamiętam tą datę, jako jedno z największych
zaskoczeń w moim życiu. Nadal nie mogę pojąć, jakim cudem ja i
Harry mogliśmy...a zresztą...nie jestem pewna czy chcę do tego
wracać. W końcu cały dzisiejszy dzień wydaję się być jednym z
moich dziwacznych snów, który pryśnie niczym mydlana bańka, gdy
tylko otworzę oczy. Jedyne co zmusza mnie do brania na poważnie
tych wydarzeń to fakt, że cały czas moje oczy były i nadal są
otwarte.” - takimi słowami podsumowałam dzisiejszy dzień w dużym czarnym zeszycie, który służył mi za pamiętnik. Mimo
że jest już strasznie późno, a ja padam na twarz, nie jestem w
stanie zmrużyć oka. Za dużo myśli zaśmieca mój mózg. Nie mam
najmniejszego pojęcia, które z nich powinnam wziąć głęboko do
serca, a o których zapomnieć najszybciej jak to tylko możliwe.
Muszę jeszcze raz przeanalizować cały dzisiejszy dzień:
Uwielbiam piątki, a
szczególnie po godzinie piętnastej (jak pewnie większość z was).
Nic więc dziwnego, że obudziłam się jako posiadaczka niesamowicie
dobrego humoru. Fakt, że dzisiaj mogłam spać jak długo chciałam,
tylko go potęgował. Poza tym byłam dumna z moich wczorajszych
osiągnięć. Najpierw pokrzyżowałam plany Emmily (dwukrotnie!),
później postawiłam się menażerowi... Nigdy w życiu nie zrobiłam
czegoś równie...asertywnego. Nigdy nikomu się nie postawiłam, nie
zagroziłam, nie zaszantażowałam, a przede wszystkim nigdy
wcześniej nie udało mi się zapanować nas własnymi emocjami.
Zaczęłam wierzyć, że przyjazd tu jest naprawdę dobrym
posunięciem. Niestety wiedziałam, że tutejsze tempo życia może
zmienić mój tok myślenia w przeciągu kilku minut.
Nie ukrywam, że ciekawiło
mnie jak chłopcy spędzają wolny czas. Szybko wskoczyłam pod
prysznic i zrobiłam delikatny makijaż. Ku mojemu zaskoczeniu włosy
wyglądały ładnie (;o). Zazwyczaj budzę się z niesamowicie wielką
'szopą' na głowie, z którą muszę walczyć (a rzadkością jest,
żebym to ja wygrywała nasze starcie). Wyjrzałam za okno. Pogoda
była piękna (szok numer dwa). Niebieskie niebo i moje ulubione
śnieżno białe cumulusy (które wyglądają, niczym bita
śmietana!).
Po chwili spędzonej na
zachwycaniu się przepięknym widokiem za oknem popędziłam do
garderoby. Założyłam asymetryczną spódnicę w kolorze pudrowego
różu, białą koszulkę i miętowy sweter, który dosłownie zlewał
się ze ścianami w pokoju, a nogi wsunęłam w beżowe baletki.
Spojrzałam w lustro (szok numer trzy). Wyglądałam jakoś dziwnie
dziewczęco. Rzadko zdarza mi się tak wyglądać. Mimo że pastelowe
kolory idealnie pasują do mojej dość jasnej karnacji to nie noszę ich zbyt często, ale chyba zacznę.
Wyszłam z pokoju i
usłyszałam, jak ktoś płacze. Odgłosy dochodziły z pokoju
Emmily. Podeszłam do drzwi. Zrobiło mi się jej żal (w końcu nikt nie płacze bez powodu). Byłam gotowa zapukać i wejść
do środka. Spytać co się stało. Jednak coś mi w tym
przeszkodziło, a mianowicie ból w prawym barku. Ktoś we mnie
rzucił. Tylko kto? I czym? Bo poczułam coś twardego.
- Niall! - krzyknęłam,
gdy ujrzałam winowajcę.
- Udało się! - był
jakoś dziwnie radosny.
- Jeśli chodziło ci o
nabicie mi siniaka, to rzeczywiście – spojrzałam na blondasa
morderczym wzrokiem – udało się.
- Przepraszam, nie
chciałem. Nie wiedziałem, że telefon jest taki twardy – zrobił
smutną minę i zaczął delikatnie masować mój bark, gdy tylko
podszedł bliżej.
Spojrzałam na podłogę,
na niej leżał czarny telefon, a raczej części od telefonu.
- Czemu wszyscy mnie tu przepraszają? - spytałam sama siebie pod nosem - Rozumiem, że trudno
jest ocenić jego twardość, bo w dotyku przypomina plastelinę –
odpowiedziałam sarkastycznie, ale z uśmiechem. Nie byłam zła,
raczej rozbawiona jego przerażeniem w oczach.
- No ale plastelina też
jest twarda po wyjęciu z opakowania! - bronił się, co jeszcze
bardziej mnie rozśmieszyło. Zaczęłam chichotać.
- Oh Niall – poklepałam
go po ramieniu – teraz musisz mi jakoś wynagrodzić tego siniaka –
nie mam pojęcia czemu to powiedziałam. Może gdybym nie powiedziała
to...
- Tak! Jedziemy do
wesołego miasteczka! - niemal podskoczył z radości i zaczął
otwierać drzwi do wszystkich pokoi krzycząc – za pięć minut na
dół! Jedziemy do wesołego miasteczka!
Nie sądziłam, że ktokolwiek zgodzi się na jego pomysł. Jednak całe One Direction
po chwili stawiło się na dole. Nawet Emmily się pojawiła. Wyglądała niesamowicie. Przepiękne proste blond włosy
opadały na jej ramiona. Beżowa koronkowa sukienka z czarnym
kołnierzykiem i czarne szpilki idealnie do niej pasowały. Wyraz
twarzy dziewczyny zaintrygował mnie. Była radosna. Cała
promieniała. Nie było ani śladu po jej płaczu. Łał. Niezła z
niej aktorka.
Po ponad godzinie jazdy
znaleźliśmy się na miejscu. Nie ma co. Polskie parki rozrywki nie
mają szans z angielskimi. Wszystko było takie duże i co
najważniejsze wszystkiego było taaaaaaaaaaak dużo. Z racji tego,
że było piątkowe przedpołudnie kolejki były niewielkie, a
czasami nawet zerowe. Nie było zbyt wielu piszczących nastolatek
uganiających się za chłopakami, tak więc ochroniarze mieli spokój
i mogli pobawić się z nami (dodam, że są bardzo zabawni!).
Dziwiło mnie, że Niall zawsze zajmował miejsce koło mnie, choć
nie protestowałam, gdyż blondas to bardzo miły i zabawny człowiek,
a do tego jest mega radosny i otoczony bardzo pozytywną aurą,
krótko mówiąc: nie można się przy nim źle bawić.
Około czternastej
poszliśmy na obiad do maka (Big Mac'ów to zjadłam chyba z cztery
albo pięć). Cała nasza grupa z niedoważaniem przyglądała się
temu jak wsuwam. Kurde! No co jest w tym dziwnego?! Jak jestem głodna
to jem! Zapewne chodziło im o to, że jak to ja – tak chudziutka
dziewczynka – mogę tyle w siebie wpakować. Od razu widać, że
nie znają mnie zbyt dobrze, bo nie wiedzą, że gdy jestem w maku
lub KFC mój żołądek potrafi rozciągnąć się do gigantycznych
rozmiarów (tak wiem, że to jedzenie jest niezdrowe itp. itd., no
ale przecież nie jem tego codziennie. Zresztą nie umiem odmówić,
gdy te wszystkie kanapki, frytki i szejki wołają do mnie: chcę do
twojego brzuszka!). Niall oczywiście siedział koło mnie, za to
Emmily zrekompensowała sobie brak miejsca przy stole kolanami
Harrego (jak można zjeść tylko jedną sałatkę będąc w
McDonald's?!) i delikatnie gładziła go po włosach.
- Skoro już wszyscy
zjedli to może powtórka z rollercoaster'a? - zaproponował Lou,
widząc, że na stole zostały tylko puste pudełka.
- Jeśli chcesz mieć to
co zjadłem na sobie to z miłą chęcią – odpowiedział mu Harry.
- Niall – Louis spojrzał
na niego błagalnym wzrokiem – no dawaj stary. Nie wymiękaj.
- Dobra, ale na twoją
odpowiedzialność!
- Yeah – obaj wybiegli z
lokalu, a za nimi pogrzał Liam i jeden z ochroniarzy. Zayn wyciągnął
Emmily na diabelskie koło, a ja, Harry i drugi ochroniarz nadal
siedzieliśmy przy stole.
- Więc – Styles usiadł
koło mnie i z tym swoim szerokim uśmieszkiem zapytał – co
robimy?
- Yyyy – nic nie
przychodziło mi do głowy – ty wybierz.
- Doskonale! Poczekaj na
zewnątrz, a ja ustalę coś z Eddem – spojrzał na ochroniarza
podejrzanym wzrokiem. Posłusznie wyszłam i chwilę czekałam na
nich spacerując w tą i z powrotem wzdłuż niskiego płotku.
- Idziemy na samoloty –
oznajmił Harry, gdy tylko dołączyli do mnie.
- Okej – zgodziłam się,
bo niby czemu miałabym odmówić? Zanim doszliśmy na miejsce Harry
nie mówił zbyt wiele, zresztą ja również. Sama nie wiedziałam
co mogłabym powiedzieć. Ludzi było dużo więcej, niż z rana. Gdy
tylko stanęliśmy w kolejce Styles został obskoczony kilkunastoma
dziewczynami. Za to ja stałam i co jakiś czas przesuwałam się do
przodu przysłuchując się piszczącym małolatom, które o mało nie posikały się z radości na widok Harrego. Co jak co, ale powodzenie to on ma.
Nareszcie. Nasza kolej. Wsiadłam do bało-niebieskiego samolociku (w
którym były tylko dwa miejsca...), a za mną Styles. Ochroniarz Edd
tuż przed startem podszedł do mężczyzny obsługującego kolejkę
i zaczął z nim rozmawiać. Później samolocik powędrował w górę,
więc nie widziałam dokładnie, ale wydawało mi się, że Edd dał
coś facetowi.
- Nareszcie możemy
porozmawiać – Harry obrócił się w moją stronę.
- Tak – opowiedziałam
robiąc to samo. Przecież kultura osobista wymaga tego, żeby
rozmawiać twarzą w twarz.
- Posłuchaj, ja bardzo
ale to bardzo przepraszam. Wtedy nie wiedziałem co robię. Za dużo
wypiłem. Pamiętam tamten wieczór, jak przez mgłę. Nie mam
pojęcia jak do tego doszło. Wiem tylko, że jak wyszli z kuchni z
tymi ciastkami, tak w ogóle to były bardzo dobre, ale do rzeczy.
Jak wyszli to gadałem chwilę z Emmily, a potem pamiętam jak
wszyscy na mnie krzyczeli. Może gdyby Niall mnie tak nie spił...
dobra. Nieważne. Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że mi
wybaczysz – zrobił minę niczym proszący o wodę szczeniaczek.
Nie byłam w stanie powiedzieć nie.
- Wybaczam – nagle
poczułam, jak samolocik staje. Jakieś dwanaście metrów nad
ziemią...Nie żebym miała lęk wysokości, ale perspektywa wiszenia
nad ziemią w malutkim samolociku, który nie wydaje się być
stabilny, jest dość przerażająca.
- Co jest? - zwróciłam
się do Harrego z nutką strachu w głosie – Czemu stoimy?
- No bo wiesz... - zmarszczył czoło i zaczął jeździć wskazującym palcem po swoim lewym poliku.
- No bo wiesz... - zmarszczył czoło i zaczął jeździć wskazującym palcem po swoim lewym poliku.
- Co wiem? - pytająco
uniosłam obie brwi.
- To tak jakby jest moja
wina.
- Jak to twoja wina?
- No bo tak trochę
przekupiłem Edda, żeby on przekupił tego gościa od karuzeli i jak
widać on dał się przekupić no i stoimy – uśmiechnął się.
- No i po co stoimy? -
uniosłam brwi jeszcze wyżej i prawą ręką wykonałam gest, który
nazywam: rozwińtojakośbonieogarniam.
- Nie sądzisz, że to
doskonała okazja, żeby porozmawiać i poznać się trochę?
- Yyyyy...Harry...Proszę
cię, rozejrzyj się dookoła. Pięć metrów przed nami siedzą dwie
dziewczyny, które wykrzykują twoje imię jak oszalałe – chłopak
spojrzał na nie i z dziwną miną pomachał w ich stronę – pięć
metrów za nami siedzą dwie, które wykrzykują twoje imię jak
oszalałe i do tego jedna z nich robi nam zdjęcia lub nas nagrywa –
powtórzył gest sprzed chwili i zakłopotanym wzrokiem rozejrzał
się dookoła. Reszta biało-niebieskich samolocików wyglądała
praktycznie tak samo.
- Załatwię to. Daj mi
trzy minuty – powiedział po chwili namysłu i chwycił za telefon.
Do słuchawki mówił coś o opuszczaniu samolotów i zmianie planów. Wyglądał
na niezadowolonego z tej perspektywy i nawet chciałam powiedzieć
mu, żeby to wszystko odwołał, bo zrobiło mi się głupio. W końcu
zorganizował to tylko po to, żebyśmy mogli pogadać. Samoloty powoli ruszyły
w dół, jednak po jakiś dwóch metrach nasz znowu stanął. Coś
było nie tak, bo kiedy reszta coraz bardziej obniżała swoje pozycje, my nadal staliśmy w miejscu. Gdy już wszyscy wysiedli mężczyzna,
którego przekupił Edd zaczął mówić do nas przez megafon:
- Mamy małą usterkę,
ale nie ma się co martwić. Straż pożarna została już
poinformowana i niedługo przyjedzie, żeby zdjąć was na ziemię.
Spojrzałam na Harrego
przerażonym wzrokiem, a on zaczął się śmiać.
- No to mamy przymusową odsiadkę – powiedział.
- No to mamy przymusową odsiadkę – powiedział.
- Miejmy nadzieję, że ze
mną wytrzymasz – uśmiechnęłam się, jednak gdy spojrzałam na
te dziesięć metrów dzielących nas od ziemi znowu zaczęłam się
bać.
- Wydaje mi się, że tak.
Kilka minut siedzieliśmy
milcząc, tylko od czasu do czasu wymienialiśmy się spojrzeniami.
Potem jednak Harry skupił na mnie swój wzrok i po chwili
nieznośnego, że tak to ujmę: gapienia się, spytał:
- Kręcisz z Niallem?
- Zazdrosny?
- Raczej zainteresowany
życiem przyjaciela, więc?
- Nie. Kręcisz z Emmily?
- spytałam z lekkim uśmieszkiem.
- Zazdrosna?
- Papuga? - pytająco
uniosłam jedną brew. Harry zacisnął usta, zadarł brodę i
pokiwał głową na znak, że nie - Wyglądasz jak mój dwuletni
kuzyn zaraz po tym, jak pytam go czy ma dziewczynę, tyle tylko, że
on dodaje jeszcze: przecież dziewczyny są głupie – Harry
uśmiechnął się i nie opuszczając głowy powiedział:
- Wielkie dzięki
wiesz...musiałaś mi przypomnieć, że jeszcze nie zdołałem pozbyć
się tego dziecięcego tłuszczyku? – skrzyżował ręce, żeby
pokazać mi jak bardzo jest obrażony.
- Przepraszam, że
uraziłam twoje uczucia.
- Wybaczam – uśmiechnął
się i usiadł w normalnej pozycji – mogę cię o coś zapytać?
- Pytaj.
- No bo przeczytałem
wczoraj twoje opowiadanie no i chciałem spytać, no wiesz, czy to
prawda? - widać było, że bardzo chciał poznać odpowiedź, ale
przy tym obawiał się, że wkroczył na niemiły dla mnie temat.
- Dokładniej z czym?
- No z całą ta historią.
- A więc część to
prawda, a część to zwykła fikcja literacka – uśmiechnęłam
się, choć nie miałam na to ochoty. Nie chciałam niezręcznej
ciszy po tym, jak powiem: to nie twoja sprawa. Jednak przyznaję, że
szczerze nienawidzę tego tematu.
- A która część to
prawda?
- Widzisz Harry –
złapałam jego rękę i przyłożyłam do tyłu swojej głowy –
tutaj jest coś, co strasznie komplikuje mi życie. Poznajcie się: Harry to jest tętniak Bob, tętniaku Bob to jest Harry – nie miałam
pojęcia dlaczego mu to powiedziałam, w końcu prawie go nie znam,
tzn poznałam trochę z tej pijanej strony, ale przecież nadal
jesteśmy dla siebie obcymi osobami.
- Witaj. Nie miło mi cię poznać - powiedział do tyłu mojej głowy, a potem spojrzał mi w oczy - Tak mi przykro, ja...
dlaczego nie powiedziałaś o tym wcześniej? Wtedy nikt nie
pozwoliłby Emmily na to, co zrobiła wczoraj.
- Nie powiedziałam z bardzo prostej przyczyny. Nie chciałam, żeby komuś było mnie żal, jak tobie teraz. Nie znoszę, gdy ktoś się nade mną użala. Dlatego też muszę cię poprosić, żebyś nikomu nic nie mówił. Już wolę, żeby się domyślali, niż mieli pewność.
- Nie powiedziałam z bardzo prostej przyczyny. Nie chciałam, żeby komuś było mnie żal, jak tobie teraz. Nie znoszę, gdy ktoś się nade mną użala. Dlatego też muszę cię poprosić, żebyś nikomu nic nie mówił. Już wolę, żeby się domyślali, niż mieli pewność.
- Nie ma sprawy –
odpowiedział cicho.
W tej samej chwili samolot obniżył się o
jakieś pół metra, wydając przy tym straszliwy pisk i znów się
zatrzymał. Podskoczyłam przerażona, zresztą Harry również.
Popatrzeliśmy na siebie. Oboje byliśmy przerażeni. Jakąś minutę
później znowu poszliśmy na dół, ale tym razem już o ponad metr.
Nie wiedziałam w którym momencie wtuliłam się w Stylesa, który
objął mnie swoimi ramionami i powiedział:
- Nie bój się, zaraz nas
stąd zdejmą.
- Kto się boi ten się
boi – wskazałam wzrokiem na jego drżącą dłoń – poza tym
serce nieźle ci wali.
- To nie ze strachu –
burknął pod nosem.
Na początku nie
rozumiałam o czym on mówi, ale wtedy zorientowałam się, że
ściskam go tak mocno, że zaraz połamię mu żebra.
CIĄG DALSZY NASTĄPI...
___________________________________________________________________
Musiałam podzielić rozdział, gdyż jest strasznie długi. Następna część niebawem :)
MATKO, BOSKA DZIEWCZYNO JAK JA CIĘ KOCHAM. TWOJE OPOWIADANIE JEST TAK CUDOWNE, ZE SZOK.
OdpowiedzUsuńa teraz nie capsclockiem. xd
szczerze się dziwię, ze masz tak mało komentarzy i wyświetleń, ale nie martw się. Twoje opowiadanie jeszcze będzie 'sławne' : )
Gdyby głębiej się zastanowic, to opowiadania o wiele gorsze mają więcej czytających, co wydaję mi się nienormalne.
No cóż, życzę Ci WIELE WIELE WIELE komentarzy i w ogóle. Wiedz, ze ja czytam Twoje opowiadanie z wielką chęcią. : )
http://blow-kiss.blogspot.com/ - zapraszam serdecznie do mnie
dla mnie wielkim szokiem jest sam fakt, że ktokolwiek to komentuje, a do tego tak miło :) nawet nie sądziłam, że ktoś będzie to czytał :)
UsuńJaaaa!!!! Po prostu odjebie ja czytam blog twój i ray i z tych emocji sikam w majtki.Ja was kocham,kocham słyszycie. Kiedy miałam 10 lat chciałam założyć bloga ale uznałam że po co bo nikt mnie nie docenia w pisaniu opowiadań.Mam trzy zeszyty zapełnione opowiadaniami i wstydzę się pokazać to światu.Czy wy miałyście taki problem z tym wszystkim??? Czy jesteście po prostu zajebiste???
UsuńWiecie że was kocham
Pati
Ja też się bałam umieszczając tu pierwszy rozdział, ale z każdym kolejnym tego strachu jest coraz mniej :) Poza tym internet to wspaniała rzecz, która pozawala na anonimowość, z której bardzo chętnie korzystam :) Także nie bój się i spróbuj :)
UsuńI LOVE YOU AND YOU<3
OdpowiedzUsuńŚwietnee.<33
OdpowiedzUsuńmega zajebisty <3
OdpowiedzUsuńnie no niesamowity;P
OdpowiedzUsuńDziś znalazłam blog i do teraz przeczytałam w ciągu ... Eeee 20 min. Wiem , że nie będzie Happy End'u , bo pewnie na końcu umrze ( tak sądzę ) , czego nie znoszę , bo zawsze ryczę , ale i tak czytam i czytać będę xD
OdpowiedzUsuńNie martw się, nikt nie umrze :)
UsuńAWWWW... <33
OdpowiedzUsuńnaprawdę świetnie piszesz. :)