- To nie ze strachu –
burknął pod nosem.
Na początku nie
rozumiałam, o czym on mówi, ale wtedy zorientowałam się, że
ściskam go tak mocno, że zaraz połamię mu żebra. Dosłownie w
mgnieniu oka odskoczyłam od niego i przesunęłam się na drugi
koniec samolotu.
- Wracaj tu! - krzyknął do mnie z uśmiechem.
- Wracaj tu! - krzyknął do mnie z uśmiechem.
Spojrzałam na niego ze
zdziwieniem w oczach i lekko rozchylonymi ustami. W myśląc pytając:
że co?
- Nie rób takiej miny
tylko wracaj tu. Już! Chcesz, żebym umarł ze strachu?
- Mhm...Jeśli tu chodzi o
twoje życie to chyba muszę się zgodzić – powolutku przysunęłam
się w stronę Stylesa, a gdy tylko znalazłam się przy nim,
przytulił mnie z całej siły – No ale dusić to mnie nie musisz.
- Przepraszam – poluźnił
uścisk, jednak nadal ledwo co mogłam się ruszać – nie
wspominałem o tym wcześniej, ale mam lęk wysokości.
- I
zaciągnąłeś mnie tu?! Czy ty jesteś niepoważny?! A tak w ogóle
to przestańcie mnie wreszcie wszyscy przepraszać! Mam tego dość!
- Dobra, nie mów tyle, bo
ścisnę cię mocniej.
- Jak to zrobisz to cię
ugryzę – powiedziałam starając się, by mój głos zabrzmiał
groźnie. Nie znosiłam, gdy ktoś mnie uciszał, a tym bardziej
grożąc przy tym. W tym momencie Harry był bliski stania się
kandydatem do mojej czarnej listy. Ciekawe czy był tego świadomy...
- Ściemniasz! Nie
ugryziesz!
- Ugryzę!
- Blefujesz.
Nie zrobisz tego – w jego głosie wyczułam nutkę zadowolenia.
Tylko z czego? Lubi być gryzionym przez obce dziewczyny? Jakiś
fetysz czy coś?
- Ależ zrobię.
- No
to się przekonamy – powiedział i ścisnął mnie tak mocno, że
sekundy dzieliły moje żebra od pęknięcia i przebicia płuc. Nie
zastanawiając się z całej siły ugryzłam go w tył szyi, bo przez
to jak mnie trzymał tylko tam miałam dostęp – Ała! - jęknął
i momentalnie puścił mnie chwytając się za szyję.
- Ciesz
się, że nie jestem wredna, bo wtedy dodałabym: obyś dostał od
tego raka – spojrzałam na jego zbolałą minę, która po chwili
zmieniła się diametralnie. Na twarzy Harrego pojawił się uśmiech
i zaczął mówić patrząc mi prosto w oczy:
- Właściwie to było
fajne. Powtórka, ale tym razem w usta?
- Chciałbyś – za
wszelką cenę pragnęłam odwrócić głowę od tych jego zielonych
tęczówek, ale za cholerę nie mogłam. Nie
byłam w stanie zmienić pozycji choć o milimetr.
- No – mówiąc to
przysunął mnie bliżej do siebie i zaczął bawić się moimi
ciemnobrązowymi kosmykami opadającymi na policzki.
- Jeśli ze
mną flirtujesz to masz przestać – wydusiłam po chwili, choć
sama nie wierzyłam w co mówię. Przecież Harry Styles, w którym
podkochuje się jedna czwarta nastolatek w tym kraju, przecież
on...przecież ja...
- Dobra, ale tylko jak
powtórzymy gryzienie. Oczywiście po mojemu – wyszczerzył się
najbardziej jak tylko był w stanie i zaczął 'spacerować' palcami
po oparciu (w moją stronę rzecz jasna...).
- Gdyby nie to, że masz
lęk wysokości, już dawno wysłałabym cię na przymusową lekcje
latania.
- Lubię cie –
skrzyżował dłonie i spojrzał na mnie badawczym wzrokiem – masz
fajne włosy.
- Gdybym była jedną z
tych dziewczyn na dole, zapewne popuściłabym teraz w majtki. W
końcu jestem taaaaaką szczęściara, bo Harry Styles powiedział,
że mnie lubi a do tego skomplementował moje włosy...teraz mogę
spokojnie czekać na śmierć – rzuciłam kręcąc głową i
podnosząc brwi – przykro mi Harry – poklepałam go po ramieniu –
u mnie nie masz szans.
- Mam. Tylko ty jeszcze o
tym nie wiesz – dziwiło mnie jakim cudem on jest dla mnie taki
miły. Przecież ja i moje sarkastyczne wypowiedzi nie byłyśmy
przyjemnymi towarzyszkami. A może on nie bierze na poważnie tego co
do niego mówię, bo uważa, że jestem jak reszta dziewczyn i bujam
się w nim bez pamięci starając to ukryć? Jaka szkoda, że nie zna
mnie lepiej.
Naszą 'konwersację'
przerwał głos Louisa dobiegający z megafonu:
- Harry, Hazza,
kochanie! Nie bój się zaraz ruszę ci na ratunek.
- Tylko się pospiesz, bo
Kaja ma mnie już dość! - odkrzyknął mu.
- Nie przesadzaj. Na
pewno nie jest tak źle! Jeszcze tylko kilka minut, więc
rozkoszujcie się tym pięknym widokiem z góry. Harry, przecież
wiem, że to uwielbiasz!
Fakt faktem, że widok był przepiękny. Nasz mały niebiesko-biały samolocik na chwilę stał się centrum całego wszechświata. Górował nad otaczającymi go kolorowymi atrakcjami w parku rozrywki, a wspaniała pogoda była wisienką na torcie o smaku 'piękno'.
- Chwila! - wychylam się i krzyknęłam
do Lou – To on nie ma lęku wysokości?! - zauważyłam, jak Styles
zaczyna odwalać jakieś kalambury, czy coś w tym stylu. Chłopak
zaśmiał się do megafonu, a po chwili dodał:
- Hazza?! Coś ty!
On mógłby skakać na bungee bez przerwy!
Spojrzałam na Harrego
morderczym wzrokiem, a ten złapał się za głowę. Zacisnął usta
i przełknął ślinę. Chyba wyczuwał, że za chwilę dosięgnie go
śmierć, którą zadam mu własnoręcznie.
- Lepiej się pomódl,
bo zaraz zafunduje ci darmowy skok na bungee, tylko bez liny! -
rzuciłam się na niego i zaczęłam go dusić przyciskając z całych
sił do krawędzi. Wtedy samolot znów przesunął się w dół.
Wczepiłam się w Harrego z całej siły i krzyknęłam. On objął
mnie (tym razem delikatnie) lewą ręką, a prawą zaczął gładzić
po włosach.
- Policzymy się później
– wydusiłam cicho. Miałam wrażenie, że wszystkie wnętrzności
powędrowały w górę i ściskały się w klatce piersiowej.
Zaraz
po tym zdarzeniu pojawiła się straż i telewizja...Musieli przecież
uwiecznić akcję ratunkową Stylesa i bliżej nieznanej im
brunetki...Gdy tylko znaleźliśmy się na ziemi obskoczyli nas
reporterzy. Przez chwilę stałam jak zahipnotyzowana, przyglądając
się mikrofonom trzymanym tuż przy moich ustach. Na szczęście Edd
wyprowadził mnie stamtąd i zabrał do samochodu. Za to Harry z
łatwością odpowiadała na wszystkie zadawane mu pytania.
Przez
całą drogę powrotną ja i Harry nie zamieniliśmy ze sobą ani
słowa. Od czasu do czasu tylko zerkałam w jego kierunku, za to on siedział pogrążony w myślach i wyglądał, jakby na chwilę wyłączył świat, który go otaczał. W domu byliśmy
około siedemnastej. Od razu powędrowałam do swojego pokoju i
napisałam na kartce: „Nie pukać. Nie wchodzić. Śpię.” i
przykleiłam ją na drzwi. Przekręciłam klucz i usiadłam na łóżku
z laptopem. Musiałam opisać całą tą sytuację (oczywiście nie w
celach publikacji, tylko dla siebie, żeby oczyścić się z tych
dziwacznych wspomnień). Przez całe dwie i pół godziny nikt nie
złamał mojego polecenia wywieszonego na drzwiach. Skończyłam
pisać, więc zaczęłam się nudzić. Weszłam na Facebooka, by
sprawdzić co słychać u moich znajomych, gdy tylko zrobiłam się
dostępna wyświetliła się wiadomość od mojej siostry:
Kaja!!!!!!!!!!!!!(wszystkie wykrzykniki razy milion) Harry do mnie
dzwonił!!!!!!(tutaj razy dwa miliony). Spojrzałam ze zdziwieniem na
treść wiadomości. Widziałam, że siostra nie skończyła jeszcze
pisać, ale czytanie przerwało mi głośne stukanie, a raczej
kopanie do drzwi. Poderwałam się z łóżka z myślą: zabije tego,
kto jest za nimi. Chwyciłam za klamkę, a przed moimi oczami
zobaczyłam ogromne djembe (taki afrykański bęben), o którym
zawsze marzyłam, tzn miałam w domu trzy, ale mniejsze. Zza mojego
nowego ulubionego drewnianego giganta wychyliła się głowa Harrego:
- Na zgodę? - uśmiechnął
się.
- Jednak słusznie miałam
wrażenie, że jesteś stuknięty – odpowiedziałam otwierając
szerzej drzwi. Chłopak wszedł do środka i postawił bęben na
podłodze.
- To cholerstwo jest
stanowczo za ciężkie – stwierdził rzucając się na łóżko.
- Nie obrażaj Larrego! -
rzuciłam w niego jedną z poduszek leżących na łóżku i usiadłam
koło niego – dzięki – uśmiechnęłam się – ale naprawdę
nie trzeba było.
- Po pierwsze: trzeba
było, bo pewnie inaczej w nocy udusiłabyś mnie poduszką –
rzuciłam mu kolejne już tego dnia mordercze spojrzenie, a on usiadł
i złapał mnie za ramiona – żartuje oczywiście – uśmiechnął
się.
- Dużo lepiej, a po
drugie?
- Po drugie: nie chciałem,
żebyś była na mnie zła no i jest jeszcze po trzecie –
spojrzałam na niego pytającym wzrokiem – chcę zobaczyć jak się
na tym gra. Mam nadzieję, że ci się podoba.
- Bardzo! - chwyciłam
instrument i położyłam go na ziemi, a potem usiadłam na nim
(inaczej trudno byłoby mi zagrać na tym wielkoludzie!).
- Ekhm – chrząknął
Harry i zaczął stukać palcem o usta.
Podeszłam do niego i
ucałowałam w policzek.
- Dziękuję – powtórzyłam mu do
ucha.
- No dalej! Na co czekasz?
Zagraj coś – wyszczerzył się.
- Ależ nie ma sprawy –
wróciłam na bęben i uderzyłam w sam środek membrany. Był na
tyle głośny, że aż szyby w oknach zaczęły drgać – słyszysz
jaki ma bas?! Jego odpowiedzią był uśmiech. Spojrzałam na
Harrego, potem na bęben, później znowu na Harrego i znowu na
bęben. Zaczęłam wygrywać kombinacje znanych mi rytmów, a on
siedział jak zaczarowany (zresztą, jak praktycznie każdy widzący tą magię!).
Przez następną godzinę
'jarałam się' moim nowym cackiem. Zachwycał mnie każdy dźwięk,
który zdołałam z niego wydobyć. Nawet nie zauważyłam, kiedy wszyscy przywędrowali do mojego pokoju przysłuchując się temu jak gram. Razem z Niallem i jego gitarą zrobiliśmy niezły duet! Nie mogę ukrywać, że Harry
bardzo zapulsował w moich oczach. Przez tą wspólna godzinę
zdołałam go nawet trochę polubić i nie wyglądało na to, żeby
moje towarzystwo było dla niego katorgą. Naprawdę miło
spędziliśmy te sześćdziesiąt minut. Potem Harry wyrzucił wszystkich z mojego pokoju i usiadł na łóżku. Nie wiedziałam po co, ale nie protestowałam. Właściwie to chciałam zostać z nim sam na sam.
- Uuuuu – usłyszałam
Harrego za moimi plecami – widzę, że o mnie pisałaś!
- Zostaw mojego laptopa! -
krzyknęłam i rzuciłam się na Stylesa, by wyrwać mu moją
własność. Chwile mocowaliśmy się na turkusowej pościeli, aż w
końcu udało mi się odzyskać to co moje.
- No weź, powiedz co tam
było napisane. Zrozumiałem tylko moje imię – wtedy zorientowałam
się, że cała ta nasza 'walka' była nie potrzebna, bo on i tak nie
rozumiał tego co napisałam, gdyż całość była po polsku.
- Nie ma szans –
uśmiechnęłam się i odłożyłam laptopa na szafkę koło łóżka.
- W takim razie wyciągnę
to z ciebie siłą – Styles rzucił się na mnie i zaczął
łaskotać. Brzuch bolał mnie ze śmiechu tak bardzo, jak jeszcze
nigdy – więc, co tam było?
- Nic o tobie.
- Nie kłam!
Widziałem swoje imię! Sama się o to prosiłaś! - znowu zaczął
łaskotać i przygniótł mnie do ziemi (bo wcześniej zwalił mnie z
łóżka!).
- No dobra powiem!
- Słucham – ucieszył
się.
- Tam było cytuję: Harry nie jest taki zły, jak myślałam
na początku.
- Powiedzmy, że ci wierzę
– schylił się do mnie. Nasze twarze dzieliło od siebie co
najwyżej pięć centymetrów. Spojrzałam mu w oczy. On zrobił to
samo (tylko rzecz jasna w moje). Powili, milimetr po milimetrze
zaczął obniżać się jeszcze bardziej. Jego prawa ręka wylądowała
na moim lewym policzku. Zamknęłam oczy. Byłam gotowa, lecz zamiast
dotyku ust Harrego usłyszałam głośny krzyk:
- Hazza, Kaja na
dół! Już!
Poderwaliśmy się z podłogi i zbiegliśmy na dół.
Na ogromnym płaskim ekranie wiszącym na ścianie w salonie
pokazywali naszą 'akcje ratunkową'. Spojrzałam na Harrego. Na jego
policzkach pojawił się rumieniec, ale wtedy zobaczyłam coś, co
stało się moim koszmarem na jawie:
„- Harry, zdradź nam kim
jest ta tajemnicza brunetka – usłyszałam głos jednego z
prezenterów.
- To nikt taki. Wygrała konkurs i tymczasowo
mieszka z nami – odpowiedział.
- Czyżby kroił się jakiś
romans? - spytał inny głos.
- Nie. Kompletnie nic nas
nie łączy, no oczywiście oprócz kontraktu...”
Wywiad ciągnął
się jeszcze chwilę, ale ja pobiegłam na górę. Z oczu poleciały
mi łzy. Tylko czemu? Przez co? Przez jakiegoś pajaca, który raz
mnie podrywa, a za chwilę słyszę jak mówi, że kompletnie nic nas nie łączy?
Zamknęłam się w pokoju.
Próbowałam się pozbierać. Nie miałam zamiaru wpuścić nikogo, a
tym bardziej Stylesa. Chciałam być sama. Czy oni naprawdę nie
potrafili tego zrozumieć?! Kilka godzin spędziłam wpatrując się
w ciemność za oknem i myśląc. W końcu usiadłam, chwyciłam duży czarny zeszyt i zaczęłam
pisać: „Dzisiaj jest piątek, czyli trzeci dzień...”
DAM DAM DAM DAM! xd
OdpowiedzUsuńbardzo lubię Twój styl(es)pisania. Jest świetny. No i fabuła też.
Czekam na nastepnyy < 3
styl(es)pisania :D
Usuńnieźle to ujęłaś ;p
Ej to jest super! Naprawde. Błagam pisz dalej :*
OdpowiedzUsuń~Darka....;p
Dziękuje :) Jak tylko wróci mi wena postaram się nabazgrać coś nowego :)
UsuńZarąbisteee!!! Czekam z niecierpliwością na następny :*
OdpowiedzUsuńAnka :*
Czeeeeeeeeeeeeemmmmmmmmmmmmmuuuuuuuuuuuuuuu?! Dlaczego skończyłaś w takim momencie Kaju?! Pisz dalej, bo nie mogę się doczekać dalszego ciągu. ;0
OdpowiedzUsuńjak tylko będę miała wenę to z pewnością napiszę dalszy ciąg :)
UsuńTam miało być ;), a nie ;0. Sorki. :)
Usuńależ nie ma za co :p
UsuńHej! Przepraszam,że tak późno komentuję,ale nie miałam dostępu do komputera. Rozdział jest świetny,aczkolwiek czekam,aż pozostali chłopcy dowiedzą się o chorobie głównej bohaterki i przede wszystkim,aż dowie się o niej Emily!
OdpowiedzUsuńJuż teraz nie jedyna fanka,ale dalej pierwsza!
Powodzenia,czekam na kolejny rozdział!
o chorobie dowiedzą się dopiero za jakiś czas, ale za to jeśli dobrze pójdzie w następnym rozdziale pojawi się nowa postać, która nieźle namieszała w przeszłości Harrego..
Usuńdziękuje za miłe słowa :)
zawsze będziesz miała u mnie wyjątkowe miejsce, jako ta pierwsza :D
NIech ci już wróci wena ;c xD :*. Super!!!
OdpowiedzUsuńO Boże. Hazza to już sam nie wie czego chce. Ale czy ty musiałaś przerwać ten pocałunek? Ja już się tak na niego napaliłam, a tu dupa, haahah xd
OdpowiedzUsuńo boże ! kocham , kocham , kocham ! To pierwsze opowiadanie , które nie dość że ma oryginalną fabułe to jeszcze jest zabawne ! jestem dopiero przy 5 ale jeszcze dzis mam zamiar przeczytac wszytskie i czekac na następne ! nigdy nie przestawaj , albo o ile ci sie uda w przyszłości wydaj jakąś książke ! powaga ! Gabby ;)
OdpowiedzUsuńzajebisty <3
OdpowiedzUsuńzajebisty.... ♥
OdpowiedzUsuńojej, noo to mnie dobiłaś... ten fragment o pajacu, który raz podrywa, a raz mówi, że oprócz kontraktu nic między nimi nie ma jest taki... wyjątkowy. i bardzo mi bliski. raz ,,kocham cię'' a raz ,,nie znam jej''. to naprawdę boli. a teraz, kiedy Kaję spotyka to samo, boli jeszcze bardziej, bo wracają wszystkie emocje, które wtedy mi towarzyszyły. nie do końca w postaci wspomnień, raczej jako namiastka tamtych uczuć. to samo, ale mniej intensywne. wiem, że to będzie wracać jeszcze długo w taki sposób. za każdym razem coraz słabiej, ale jeszcze trochę czasu minie, zanim to wszystko faktycznie będę tylko wspominać, może nawet z uśmiechem. kurcze, przepraszam, rozpisałam się. ale musiałam. kiedy piszę, a towarzyszą mi emocje, przestaję pisać co myślę, a zaczynam pisać co czuję. a wtedy się nie kontroluję. eh, nie panuję nad słowami kierowanymi uczuciami, zupełnie jak nad samymi uczuciami. doobra, koniec, wystarczy ;p już mi lepiej ;d
OdpowiedzUsuń