Chciałam zaznaczyć, że One Direction
w moim opowiadani nie ma wiele wspólnego z tym, w jaki sposób
chłopcy postrzegani są przez fanów.
______________________________________________
Niedziela 29.12.12
Szczecin, kuchnia w
mieszkaniu Kai
Popołudnie
Siedziałam z Martą w mojej kuchni. Od dłuższego czasu żadna z nas się nie odzywała. Para unosząca się znad
kolorowych kubków przyjemnie muskała nasze twarze, wypełniając
nozdrza ciepłym zapachem owoców leśnych, wśród których
zdecydowanie przeważała aronia. Dzielnie czekałyśmy, żeby herbata nieco ostygnęła i stała się zdatna do picia. Marta kręciła łyżką malutkie kółeczka w herbacie i wpatrywała się w nią z takim skupieniem, że na
poważnie zaczęłam się zastanawiać, co aż tak hipnotyzującego
ma w sobie parująca zawartość naczynia, lecz nijak nie dałam rady
tego odgadnąć. Może to przez ten cykliczny ruch, w który
wprawiała łyżeczkę? A może przez obezwładniający zapach
aronii? Nie wiedziałam, a z wyrazu jej twarzy od razu wyczytałam,
że nie ma najmniejszego zamiaru zdradzić mi tej słodkiej
tajemnicy.
Chciałam się do niej
odezwać, ale tego nie zrobiłam. Patrzenie w tamtej chwili wydawało
mi się o wiele łatwiejsze, chociaż wiedziałam, że nie ważne, co
powiem, ona mnie wysłucha i nie będzie zła. Mimo że nie znałam jej nawet całego miesiąca,
wszystkie zachowania oraz rytuały Marty nie były ani trochę obce
mojemu umysłowi. W błyskawicznym tempie zdołałam zapamiętać i
poznać jej charakter, który momentami przerażająco mocno
przypominał mój. W sumie to chyba dlatego do razu załapałyśmy
tak dobry kontakt. Mówią, że potrzeba czasu, by dobrze poznać
człowieka, że czasami to może trwać całe miesiące, a nawet
lata, albo, że nigdy nie damy rady poznać drugiego człowieka do
końca – może to i prawda. Może tak jest. Może z normalnymi
ludźmi tak, to właśnie wygląda, ale z Martą od początku było
inaczej. I jest inaczej. Ona po prostu jest mną. Nie – nie
wyglądamy tak samo, nie zachowujemy się tak samo, ani nie mamy
takich samych upodobań (przynajmniej w większości przypadków),
ale jeżeli chodzi o pojmowanie świata, myślenie i podejście do
życia – jesteśmy niemal identyczne. Dlatego też tak łatwo
mogłam jej zaufać. Możecie nazwać mnie naiwną. Możecie
powiedzieć, że jestem zbyt łatwowierna i za mało ostrożna.
Możecie zamiast Kaja, mówić mi Głupia – nie przeszkadza mi to.
Doskonale wiem, że nie powinnam aż tak bardzo wierzyć w niektórych
ludzi, tym bardziej, że mój pamiętnik nadal był w czyichś,
niezidentyfikowanych rękach, ale Marcie po prostu nie dało się nie
ufać. Powtórzę jeszcze raz: ona jest mną! W przerażający,
zadziwiający i prawdziwie uszczęśliwiający sposób jest mną.
Nagle brunetka wypuściła
z ręki łyżeczkę, która od razu osunęła się dźwięcznie
uderzając o krawędź kolorowego kubka, po czym z niewiarygodnie
szerokim uśmiechem na ustach zaczęła pocierać obiema dłońmi
swoje uda.
– Kaja! – krzyknęła
entuzjastycznie. – Nie opowiedziałaś mi jeszcze, co się stało
po tym pocałunku z Lou!
Momentalnie zrzedła mi
mina. Fakt, jeszcze jej o tym nie mówiłam. Z jednej strony naprawdę
chciałam to zrobić, jednak z drugiej coś mnie przed tym
powstrzymywało. Coś bardzo silnego. Strach? Nie. To zdecydowanie
nie strach. Wstyd? Nie. Wstyd też nie. Nie miałam, czego się
wstydzić. Rozczarowanie? Hmm... tak. Możliwe, że tak. Jak miałam
jej powiedzieć, że wigilia o tak magicznym wstępnie, miała aż
tak nienasycające zakończenie? Przecież to zniszczy całą bajkową
otoczkę tej historii...
– Jak by nie było,
możesz mi powiedzieć. Wiesz, że nikomu nie wygadam... –
odezwała się zawiedzionym, a zarazem rozżalonym tonem, wyrywając
mnie przez to ze stalowych objęć potwora Myśli. W jej tonie
wyczułam urazę. Była urażona. Urażona tym, że w jej oczach nie
potrafiłam jej do końca zaufać, że nie ufałam nawet na tyle, by
o tym opowiedzieć, ale prawda była taka, iż po prostu nie chciałam
przyznać się do tego, jak niezadowalająco wyglądała dalsza część
tej opowieści.
– Wiem. – Postałam
jej blady uśmiech i umaczając usta w herbacie, która oparzyła
lekko moją górną wargę, zebrałam wszystkie myśli do kupy.
Odstawiłam kubek z powrotem na blat kuchennej wyspy, po czym
odchrząknęłam dość głośno. – Uciekłam z domu dziadków w
wigilię. Wsiadłam do samolotu i wylądowałam w Londynie. Zdobyłam
nowy adres Louisa. Pojechałam tam. W oknie zobaczyłam śmiejącą
się Eleanor. Zostawiłam prezenty dla Tomlinsona pod jego drzwiami i
zaczęłam zawracać. Po chwili usłyszałam za sobą jego wołanie...
– ucichałam na chwilkę, żeby zaczerpnąć powietrza, gdyż
mówiłam w niesamowicie szybkim tempie, przez co najprościej w
świecie moje płuca przestały współpracować z resztą ciała.
Marta postanowiła wykorzystać przerwę w moim słowotoku.
- Nie żeby coś, ale się powtarzasz – zauważyła unosząc do góry prawą brew.
- Nie żeby coś, ale się powtarzasz – zauważyła unosząc do góry prawą brew.
- Nie powtarzam –
zaprzeczyłam od razu. – Po prostu robię wprowadzanie –
oświadczyłam, a następnie wróciłam do mojej relacji: – Jak już
wcześniej mówiłam – postałam Marcie wymowne spojrzenie –
podczas pocałunku z Louisem, usłyszałam oklaski i tak jak już
wspominałam – znowu spojrzałam na nią dosadnie – to była jego
rodzina. Później Louis zapytał, czy jestem gotowa ich poznać i
wtedy bajka się skończyła... – zamilknęłam wlepiając swój
wzrok w herbatę. Była ciemna. Nie mieszałam jej, więc wydawała
się zastygła. Jak taki brązowawy kamień. Tylko który normalny
kamień paruje? Wydaje mi się, że żaden... więc moja herbata była
jak... jak magiczny kamień. Magiczny, brązowawy, parujący kamień.
W tamtym momencie odkryłam wreszcie, co hipnotyzującego kryje się
w tym na pozór zupełnie zwykłym płynie. Niezwykle uspokajająca
prostota. – Weszliśmy do środka. Czułam się trochę
niepewnie, kiedy pani Tomlinson kazała mi usiąść na kanapie,
czyli w centralnym punkcie całego salonu, a cała reszta
zgromadzonych na wigilii osób rozsiadła się wokół gapiąc się
na mnie. Dobra nie ma się co oszukiwać... – Westchnęłam głośno.
– Byłam cała roztrzęsiona, przerażona, zażenowana,
zawstydzona, a do tego czułam się winna, że zepsułam wigilię nie
tylko swojej rodzinie, ale także ponad dwudziestu osobom w domu
Louisa. Co najgorsze po wejściu on bez słowa gdzieś zniknął. Jak
się później okazało, poszedł się przebrać... Tak czy siak
przez jakieś dwadzieścia minut byłam skazana na towarzystwo jego
gości. Wyobrażasz to sobie? Ja. Sama. Przemarznięta. W resztkach
rozmazanego tuszu. A dokoła gapiący się na mnie tłum. Masakra
jakaś... – Wciągnęłam powietrze napełniając płuca tak
bardzo, jak to tylko było możliwe, po czym wypuściłam je świstem
z ust.
– Nie wzdychaj, bo nie
urośniesz... Przecież na pewno nie było takiej porażki.
Zaśmiałam się króciutko
marszcząc oczy i pochylając przy tym głowę.
– Małe jest piękne –
wyszczerzyłam się.
– Małe jest wredne –
odpowiedziała z przekąsem Marta.
– Przypominam, że ty
jesteś ode mnie mniejsza.
– A czy kiedykolwiek
zaprzeczyłam, że jestem wredniejsza? Poza tym nie zmieniaj tematu.
Miałaś mi opowiadać o wigilii.
– Przecież to ty... –
skrzywiłam się wybałuszając oczy, jednak Marta nie pozwoliła mi
nawet dokończyć. Wystawiła palec wskazujący i z miną a'la
profesor na sympozjum weszła mi w słowo:
– Znowu zmieniasz temat.
– Ehhh... wariatka –
uśmiechnęłam się do niej, po czym wróciłam do mojej opowieści.
– Kiedy Louis zjawił się w końcu w salonie, zrobiło się trochę
luźniej. W sumie nie było aż tak źle. Tylko momentami czułam
się, jak na przesłuchaniu, bo mama Louisa zasypywała mnie
miliardem pytań o wszystko. Dosłownie o wszystko. Przez ten cały
czas on siedział w drugim krańcu pokoju i jedynym naszym kontaktem
były kilkusekundowe spojrzenia, bardzo zawstydzone, rumieniące się,
ale za to przyjemne spojrzenia. Cholernie przyjemne spojrzenia. Potem
całe zgromadzenie, a w tym ja i Louis, przeniosło się do jadalni.
I tu znowu pojawił się problem. Wszyscy usiedli, a jedyne wolne
miejsce było o pięć krzeseł dalej od Lou. Kiedy się zorientował,
jak wygląda sytuacja, momentalnie zrzedła mu mina. Wszyscy już
zdążyli usiąść, ja też, a on stał jak kołek i myślał, jakby
tu poprosić pięć osób o zmianę miejsc, żebyśmy mogli być koło
siebie. Popatrzyłam na niego i lekko pokiwałam głową na znak,
żeby sobie odpuścił, po czym się uśmiechnęłam, a on posłał
mi cholernie smutne, przepraszające spojrzenie. Wiesz jakie to
beznadziejne uczucie? Byłam tak blisko niego, a jednocześnie tak
strasznie daleko. Na ustach nadal czułam jego wargi, więc co chwila
dotykałam swoich i wstyd się przyznać, ale później podnosiłam
palce pod nozdrza wwąchując się w zapach skóry Louisa, który
nadal utrzymywał się na moich ustach. Tak, zachowywałam się jak
popieprzona. Po tej nieszczęsnej kolacji myślałam już tylko o
tym, żeby chociaż zamienić z nim pięć słów. Nic więcej.
Jednak potem jego mama zarządziła śpiewanie kolęd, a kto inny
mógł być głównym solistą, jak nie jej syn piosenkarz? – Marta
słuchała mnie uważnie. Bardzo uważnie. Nie przerywała i
praktycznie w ogóle się nie poruszała. Przez to było mi dużo
łatwiej. Chciałam opowiedzieć tą historię do końca i mieć już
to z głowy. Naprawdę nie miałam ochoty więcej wracać do tego
uczucia. To było trochę jak świadomość, że na wyciągnięcie
ręki znajduje się najlepsze na świecie ciastko, a ja za żadne
skarby świata nie mogę go dosięgnąć. Mimo że jest tak blisko.
Tak cholernie blisko. – Przez kilka chwil przysłuchiwałam się
śpiewom rodziny Tomlinson i reszty zgromadzonych, a potem cichaczem
wymknęłam się do łazienki za potrzebą. – W tym momencie Marta
prychnęła chichotem, a ja zaraz po niej. – No i jak już
załatwiłam, co musiałam i zorientowałam się, że moja twarz nie
wygląda aż tak źle, jak myślałam, wróciłam z powrotem do
kolędników. Matko... ile oni śpiewali. Pół nocy. No mówię ci
to trwało z pół nocy. Kiedy nareszcie skończyli śpiewać, ktoś
włączył durną, świąteczną komedię, której tytułu i fabuły
nawet nie pamiętam. Towarzystwo znowu przeniosło się do salonu.
Usiadłam na kanapie i nareszcie znalazłam się koło Louisa. Co
prawda, żeby zająć miejsce przy mnie, musiał jak szalony przebiec
cały pokój, ale koniec końców się udało. Objął mnie prawym
ramieniem, przy czym lekko musnął mój policzek. Nic więcej.
Czaisz? Nic... Film trwał w zaparte i najwidoczniej wszystkich
wciągnął, to znaczy wszystkich oprócz mnie i Lou, przez co
przejęty oglądaniem spęd nie pozwolił nam nawet na wymianę kilku
zdań szeptem. Było późno, ja byłam zmęczona, a do tego oni mnie
jeszcze wkurzali. Uwierz mi, że gdyby nie obecność Louisa i to, że
zależało mi na jego zdaniu, na milion procent urządziłabym im tam
awanturę stulecia. Byłam totalnie sfrustrowana. On chyba zobaczył,
że się denerwuję, więc lewą dłoń ostrożnie przeniósł ze
swojego uda na moje i delikatnie zaczął jeździć palcem po wnętrzu
mojej prawej dłoni, którą opierałam o swoje nogi. Gdy tylko
zaczął mnie tak dotykać, tak przeraźliwie subtelnie i czuje, cała
zadrżałam. Cholera! Niby nic, ale jednak! Muskał mnie palcem po
wnętrzu dłoni, nic więcej, a ja umierałam tam z podniecenia! Na
bank byłam czerwona jak burak, a do tego moje wargi zaczęły żyć
własnym życiem i dygotały na zmianę w górę i w dół. Louis
doskonale widział moją reakcję. Widoczne mu się podobała, bo
objął mnie mocniej prawym ramieniem, a do tego odgarniając z
ramienia włosy, umieścił opuszki palców na moim prawym obojczyku.
Wtedy na milion procent umarłam, tak więc teraz rozmawiasz z
zombie. Ewidentnie jestem zombie. Po kilkunastominutowej śmierci
poczułam się tak senna, że nawet nie wiem, kiedy odpłynęłam.
Wiem jednie, że budząc się rano, znajdowałam się w pokoju
Louisa. Moje ubranie było nietknięte a łóżko, w którym spałam
przeraźliwie wygodne. Wstając zorientowałam się, że Louis spał
przykryty kocem na krześle przy łóżku. Później dowiedziałam
się, ze zaniósł mnie na górę zaraz po tym jak zasnęłam, ale
sam nie odważył się położyć koło mnie. Nie wiedział, czy
cytuję: „życzę sobie tego”, a nie chciał mnie budzić, więc
spał na krześle. Strasznie mi zaimponował swoim zachowaniem...
Harry pewnie od razu wcisnąłby się koło mnie i jeszcze zagarnął
dla siebie całą kołdrę... a on... a Louis wolał przespać noc na
krześle, niż zrobić coś, czego mogłabym sobie nie życzyć –
powiedziałam z rozmarzeniem w głosie, a w moich tęczówkach
zapłonęły iskierki. – Niestety kilka sekund po pobudce do pokoju
wparowała mama Lou i od tamtej pory już nie mieliśmy okazji pobyć
sami... nawet na lotnisku, gdyż zabrała się z nami jedna z jego
ciotek, która nie odstępowała nas na krok, tak więc nie mieliśmy
żadnej szansy na pożegnalny pocałunek, czy coś. Potem wsiadłam
do samolotu, wróciłam do domu dziadków, dostałam opiernicz od
mamy, a dzisiaj dotarłam do Szczecina. Koniec historii.
– Jesteś zakochana. –
stwierdziła Marta, dumnie się prostując.
Na serio? To jej jedyna
reakcja? Tylko tyle? Nic więcej?
Nie odpowiedziałam jej.
Nie byłam do końca pewna, co mam odpowiedzieć, a w momencie
niewiedzy milczenie jest najlepszym rozwiązaniem.
Kilka godzin później...
– Ty cholerna
szczęściaro! – wydarła się Marta kładąc mi na kolanach
laptopa z otwartym Twitterem.
Przeleciałam wzrokiem po
monitorze komputera, a potem rzuciłam brunetce siedzącej po mojej
prawej pytające spojrzenie, gdyż nie miałam bladego pojęcia, o co
jej do diabła chodzi.
– Patrz ślepaku! –
postukała palcem w tweet dodany przez Zayna, w którym umieścił
jakieś stare zdjęcie ze mną.
"with my favourite writer :) love u @jestemkaja xx"
[tł: z moją ulubioną
pisarką :) kocham cię @jestemkaja xx]
po czym powtórzyła
jeszcze raz z niewiarygodnie szerokim uśmiechem na ustach: –
Cholerna szczęściara. – Za to właśnie ją uwielbiałam. Umiała
cieszyć się moim szczęściem. Nie tak, jak większość tego
durnego, zazdrosnego świata...
Ponownie zdając sobie
sprawę z tego, jak cudowne jest moje życie – mimo wszystko –
zalogowałam się na swój profil o wdzięcznej nazwie „jestemKaja”
i już chciałam coś mu odpisać, kiedy zauważyłam, że dokładnie
w tym momencie z mojego konta został już wysłany tweet.
@zaynmalik thank u my fauvorite singer! see you soon xx"
[tł: @zaynmalik dzięki
mój ulubiony piosenkarzu! do zobaczenia wkrótce xx]
Marta spojrzała na mnie z
miną typu wtf?! i w sumie przez chwilę ja również taką
miałam. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie, co tu tak właściwie
jest grane...
– Mangament –
wyjaśniłam Marcie niemal niesłyszalnie, na co ta jedynie się
skrzywiła.
Tak. Mangament...
Co prawda to był pierwszy
raz, kiedy bez mojej wiedzy się pode mnie podszyli, ale podpisując
kontrakt wiedziałam, że tak będzie, więc nie miałam prawa
protestować. Przechwycili wszystkie moje hasła. Sprawdzali
połączenia telefoniczne. No i nie można zapomnieć o tym, że
mieszkał ze mną sam menadżer (który aktualnie przebywał na
przerwie świątecznej po drugiej stronie globu). W pewnych sprawach
straciłam prywatność. Wiedziałam. Od początku wiedziałam, że
tak będzie. Pewnie dla niezorientowanego w świecie show-biznesu
człowieka, coś takiego jest niedopuszczalne, ale dla mnie było
czymś normalnym. Już mieszkając z chłopcami poznałam większość
mrocznych stron sławy, a ograniczona prywatność i manipulacja
również się do nich zaliczały. Zdjęcie z Zaynem było oczywiście
częścią planu odwracającego uwagę, a raczej powinnam powiedzieć:
drwiącego z tego, co wyciekało z mojego pamiętnika.
Wtedy jeszcze tego nie
wiedziałam, ale to w tamtym momencie zaczęłam tracić kontrolę
nad swoim życiem, przez co osobiście przyczyniłam się do
późniejszej tragedii...
31.12.2013
Nowy Jork; hotel
„Happiness”
Osiemnasta zero trzy.
Weszłyśmy z Martą
(która dała się ubłagać, żeby polecieć ze mną) do jednego z
pokoi hotelu „Happiness” i rozglądając się dookoła, po
niezwykle stylowym wnętrzu, w którym przeważały odcienie bieli,
beżu i kawy z mlekiem, zaczęłyśmy śmiać się w głos.
Właściwie, to od kiedy tylko wsiadłyśmy do samolotu, rechotałyśmy
jak po spożyciu gigantycznej ilości pewnych niedozwolonych
substancji i same nie wiedziałyśmy dlaczego. Chyba po prostu przez
tą chwilę byłyśmy szczęśliwe. Odstawiłyśmy na bok wszystkie
smutki i problemy, w pełni ciesząc się nadchodzącą nocą. W
końcu nie co roku nadarza się okazja spędzenia sylwestra w Nowym
Jorku.
Nastrojowe oświetlenie dodawało niezwykłego uroku całemu pomieszczeniu, a wygodnie wyglądające łóżka, aż prosiły się o to by się na nie rzucić.
Skakałyśmy, każda po
swoim posłaniu, próbując nawzajem prześcignąć się w tym, która
wyżej podniesie nogi, albo pierwsza dotknie ręką sufitu.
Zachowywałyśmy się jak typowe, cieszące się chwilą dzieciaczki.
I to właśnie było mi wtedy potrzebne...
Nagle do moich uszu
dobiegła niezwykle głośna seria stuknięć w białe drzwi pokoju.
Bez zbędnego zwlekania zeskoczyłam z łóżka pędząc w ich
stronę. Z niewiarygodnie szerokim uśmiechem chwyciłam za klamkę i
kiedy tylko go zobaczyłam, zaczęłam podskakiwać piszcząc:
– Aaaaaaaa! Jesteś! Jesteś! Strasznie tęskniłam! – Po czym zaczęłam go ściskać. Mocno. Strasznie mocno. Nie byłam w stanie opanować swojej ekscytacji. Zdecydowanie za bardzo mi go brakowało. – Silvian!!! – pisnęłam jeszcze raz wciągając roześmianego chłopaka do środka.
– Aaaaaaaa! Jesteś! Jesteś! Strasznie tęskniłam! – Po czym zaczęłam go ściskać. Mocno. Strasznie mocno. Nie byłam w stanie opanować swojej ekscytacji. Zdecydowanie za bardzo mi go brakowało. – Silvian!!! – pisnęłam jeszcze raz wciągając roześmianego chłopaka do środka.
– Fajnie cię znowu
widzieć – poczochrał moje włosy.
– Tylko tyle? –
odskoczyłam od niego z udawanym oburzeniem.
– Haha, nie! Chodź no
tu! – roześmiał się widząc moją minę, a następnie przytulił
podnosząc do góry i kręcąc moim ciałem na wszystkie możliwe
strony. – Cześć Marta! Świetnie, że jesteś – przywitał się
z brunetką zaraz po tym, jak łaskawie oddał moim stopom
bezpośrednie połączenie z podłogą.
– Hej – uśmiechnęła
się do niego przyjacielsko.
Ten dzień z każdą
kolejną chwilą był coraz lepszy. Miałam tylko ogromną nadzieję,
że konfrontacja z Harrym pójdzie mi równie gładko, jak cała
reszta planu na ten wieczór.
Tego samego dnia;
Kilka minut po
dwudziestej;
Pierwotne miejsce
imprezy
Już z kilometra można
było usłyszeć głośną muzykę i poczuć niewidzialną falę,
jaką wytwarzały dudniące basy. Co, jak co, ale na porządnym
nagłośnieniu na tej imprezie nikt nie postanowił zaoszczędzić.
Wstyd się przyznać, ale
troszkę się denerwowałam. Dobra... przestaję ściemniać. Bałam
się, jak cholera. Matko! Chyba wpadłam w jakieś dziwaczne
uzależnienie objawiające się nadmiernym używaniem słowa cholera!
Cholera, no! Cholera, znowu! Cho... ehhh. Czas z tym przystopować.
Przechodząc do tego, jak
miał wyglądać ten wieczór... Harry zaprosił nas na imprezę do
willi jakiegoś swojego kumpla, który podobno urządzał balangę
stulecia. Mieliśmy się tam spotkać koło dwudziestej, a przed
dwudziestą trzecią pojechać w samo centrum największej ulicznej
imprezy sylwestrowej Nowego Jorku, czyli na Time Square. Nikt z nas
nie miał nic przeciwko.
Stając naprzeciw
najgłośniejszego domu w okolicy poczułam nieprzyjemne ukłucie w
okolicach podbrzusza, które spowodowane było widokiem pewnego
bruneta o burzy loków i przenikliwych, szmaragdowych tęczówkach,
ubranego w ciemne dżinsy, beżową kurtkę spod której wystawała
jednolita, czarna koszulka idealnie opinająca jego ciało oraz
niebiesko białą czapkę ze śmiesznym pomponem. Chyba wiecie już
kim on był, prawda? Ogólnie wyglądał uroczo. Trzymał ręce w
kieszeniach i niepewnie stąpał po chodniku przed schodami domu na
przemian: raz do przodu, raz do tyłu. Patrzyłam na niego i nawet
się uśmiechnęłam, kiedy w końcu mnie dostrzegł, ale nie czułam
w środku radości. Nie widziałam w nim już tego Harrego, którego
widywałam kiedyś. To dziwne. Od naszego rozstania minęło zaledwie
kilka miesięcy, a ja miałam wrażenie, że upłynęły już całe
lata. Skinęłam głową do Sila i Marty, przesyłając im w ten
sposób bezdźwięczny znak: wszystko jest dobrze,
a po kilku kolejnych sekundach staliśmy już przy Harrym. Przywitał
mnie cztero-sekundowym uściskiem. Po tym, jak przedstawiłam mu
Silviana i Martę, chłopak wprowadził nas do środka.
Na
wejściu przywitały mnie rytmiczne bity „Feel So Close” Calvina
Harrisa [LINK], przez które bezwiednie przysunęłam się w stronę
Harrego. Szłam z nim ramię w ramię. Dosłownie ramię w ramię, bo
to właśnie nimi się o siebie ocieraliśmy. Obróciłam się w
lewo. W jego stronę. Uśmiechnięty profil bruneta i mnie zmusił do
uśmiechu. Nie pomyślcie sobie, że moja reakcja była wymuszona,
czy coś. Nie była. Gdzieś w głębi serca cieszyłam się z tego,
że znowu jest dane mi go widzieć. Po prostu to już nie było to...
Harry
pokazał nam, gdzie możemy zostawić nasze okrycia, a kiedy pozbył
się swojego, gdzieś zniknął. Sil rozpłynął się równie
szybko, przez co ja i Marta byłyśmy lekko skołowane.
– A
tych gdzie wywiało? – spytała ze zdziwieniem ściągając z głowy
neonową czapkę z napisem „Bang”.
Wzruszyłam
ramionami.
– Olać
ich. Jest sylwester! Idziemy się bawić! – krzyknęłam radośnie
ciągnąc Martę w samo centrum imprezy.
Szalałyśmy
w rytm „Feel So Close”, które DJ ku uciesze imprezowiczów
postanowił puszczać na okrągło, śmiejąc się przy tym z byle
powodu.
Ręce
w górze. Nogi co chwila odrywały się od drewnianej podłogi.
Buty
wystukiwały bity piosenki. Radosna twarz Marty idealnie zrównała z
moją.
Ktoś dźgnął mnie w plecy. To Harry. Jego dłoń złapała
moją.
Okręcił mnie. Zatrzymałam się w jego ramionach.
Moje
niebieskie oczy wyłapały jego zielone. Śmialiśmy się. Razem.
I
feel so close to you right now...
Czterdzieści sekund
obezwładniającego bitu.
Piosenka się skończyła.
Kiedy
zeszliśmy z parkietu od razu zjawiła się ona.
– Szukałam
cię Harry – odezwała się przesłodzonym tonem łapiąc chłopaka
pod rękę. Potem skoncentrowała swój wzrok na nas. – O...
znam cię – Taylor bezczelnie wskazała na mnie palcem, którym w
dodatku pokiwała. Pogardliwym wzrokiem zmierzyła bordowy gorset ze
srebrnymi wstawkami i czarną spódnicę, którą miałam na
sobie [LINK], po czym cicho prychnęła. –
Kaja, tak? – Uśmiechnęła
się niby przyjaźnie, ale ja dobrze wiedziałam, że pod tą układną
maską kryje się jakaś zgnilizna... Wydawała się być chyba nawet
trochę zazdrosna. Mocniej przysunęła się do Harrego i skinęła
do mnie głową dając znak, że teraz moja kolej, aby się odezwać.
Niechętnie, ale zrobiłam to:
– Tak – odwzajemniłam
fałszywy uśmiech. – Miło
cię poznać. Twoja ostatnia płyta jest fantastyczna. – Chociaż w
drugim zdaniu udało mi się nie skłamać.
– Dzięki... a kim jest
panienka Neon? – spytała
lustrując wzrokiem Martę.
– Słucham?!
– Och, wybacz. Mój błąd
– poprawiła się Swift. –
Bardzo... ciekawa sukienka [LINK]. Tylko jak się nie mylę, to to
połączenie kolorystyczne już dawno wyszło z mody.
– Właściwie to gorset
i spódnica, ale jak widać po twoich krzywo-pomalowanych ustach,
wprawnego oka to ty nie masz. Ale nie martw się, chociaż odwracają
wzrok od tych męskich dżinsów na twoim tyłku – brunetka
odgryzła się teatralnie-współczującym tonem, pocieszająco
klepiąc Taylor w ramię. –
Marta – dziewczyna wyciągnęła do niej rękę, jednak blondynka
nie zdążyła jej nawet uścisnąć, gdyż w ekspresowym tempie
zaczęła kierować się w stronę łazienki zasłaniając swoje
czerwone wargi prawą dłonią.
Posłałam szesnastolatce
wściekłe, ale zarazem roześmiane spojrzenie, na co ta szepnęła
mi do ucha:
– No co? Przecież
mówiłam, że nie dam sobie w kasze dmuchać.
– Wybacz Marcie –
zwróciłam się do Harrego –
ona jeszcze nie za dobrze posługuje się angielskim, przez co
czasami... – Nie
dokończyłam. Widząc, jak Styles pokłada się ze śmiechu, nie
wytrzymałam i zaczęłam robić dokładnie to samo, co on. Marta z
tryumfalnym wyrazem twarzy również szybko do nas dołączyła. Ta
dziewczyna powinna być moim osobistym słownym-ochroniarzem!
Zdecydowanie!
Potem Harry powiedział
coś Marcie na ucho i bez słowa wytłumaczenia zamknął mój
nadgarstek w silnym uścisku ciągnąc w kierunku schodów. Kątem
oka spojrzałam na brunetkę, która w tamtym momencie znajdowała
się już spory kawałek za mną, jednak dziewczyna tylko się
uśmiechnęła i wzruszyła ramionami. Przed wejściem do pokoju,
jaki Harry obrał sobie za cel naszej mini-wycieczki, zobaczyłam też
Taylor wychodzącą z jakiegoś pomieszczenia. Co śmieszniejsze już
bez czerwonej pomadki, którą wcześniej miała na ustach. Znowu
wybuchłam gromkim śmiechem.
Styles wydawał się być
bardzo pewny siebie. Praktycznie wepchnął mnie do pokoju
zatrzaskując za nami drzwi. Uśmiechnął się, a dwa urocze
dołeczki zagościły w jego policzkach. Zaczął się do mnie
zbliżać, przez co ja instynktownie cofałam się, aż w końcu
dotknęłam plecami ściany. Przestraszyłam się tego, co poczułam.
Dalej mnie pociągał. Mimo to już nie czułam do niego tej odmiany
miłości, która normalnie kazałaby mi teraz rzucić się na niego
i wpić w jego intensywnie zaróżowione wargi. Widząc, że się nie
zatrzymuje dalej brnąc w moim kierunku, zamarłam. Posłałam mu
oburzone spojrzenie, którego on najwidoczniej nie zrozumiał.
Przylgnął swoim torsem do mojej klatki piersiowej i odgarniając
puszczone swobodnie loki, zaczął namiętnie całować prawy bok
mojej szyi stopniowo kierując się ku pomalowanym na bordowo wargom.
Odepchnęłam go lekko od siebie, to znaczy spróbowałam odepchnąć,
ale chyba nawet nie poczuł ciosu wymierzonego w swój brzuch.
– Nie, Harry! Przestań!
– w końcu odważyłam się
krzyknąć.
Momentalnie ode mnie
odskoczył.
– Co się stało?
Zignorowałam jego
pytanie. Od razu postanowiłam przejść do sedna.
– Nie po to tu przyjechałam. Wręcz przeciwnie...
– Nie po to tu przyjechałam. Wręcz przeciwnie...
– To znaczy? –
Harry był kompletnie skołowany, a ja rozdrażniona jego podejściem.
– Przemyślałam sobie
wszystko i doszłam do wniosku, że powinniśmy wrócić do bycia
przyjaciółmi ograniczając naszą relacje do czysto
przyjacielskiego zachowania.
– Kaja... ja wiem, że
ostatnio byłaś na mnie wkurzona za Taylor i w ogóle, ale też
wszystko sobie przemyślałem i zrozumiałem, że... –
nagle urwał swoją wypowiedź. Spojrzał mi prosto w oczy. Widocznie
czegoś w nich szukał. Ja też postanowiłam poszukać w jego
tęczówkach tego, co kiedyś stanowiło samo centrum mojego
wszechświata. Szukałam w zielonych oczach miłości, której jednak
nadal w nich nie było. Więc się nie pomyliłam... Poczułam ulgę.
Oboje zrozumieliśmy, że to koniec. Jego oczy były na to najlepszym
dowodem.
– Możliwe, że masz
rację – odezwał się z zaskoczenia.
Uśmiechnęłam się
blado. Głośne dudnienie na dole w tym pokoju gdzieś znikało. Nie
słyszałam nic oprócz naszych oddechów. Ale wiecie, co? Wcale nie
czułam się źle. Nie byłam smutna. Wiedziałam, że żeby zacząć
coś nowego, muszę na dobre skończyć z przytłaczającą,
obezwładniającą przeszłością, a to właśnie Harry był
przeszłością i to właśnie on blokował mi drogę do przyszłości,
która nosiła imię Louisa.
– To nie jest tak, że
ja już nic do ciebie nie czuję i przestałeś się dla mnie liczyć
Harry. Nie. Tak się nigdy nie stanie, bo zawsze będziesz dla mnie
kimś ważnym. Kiedy będziemy gdzieś razem, zawsze będę
wypatrywać cię w tłumie i szukać twoich magicznych oczu. Zawszę
ci pomogę... – Kąciki
jego ust jakby porozumiewawczo uniosły się ku górze. Kolejny dowód
na to, że to odpowiedni moment na odgrodzenie od siebie przeszłości.
Mimo że chyba oboje wiedzieliśmy już, co jest grane, poczułam, że
należy mu się jakieś wyjaśnienie. Zasługiwał na nie, nawet
jeśli w tamtej chwili było już zbędne. –
Po prostu nie będę cię kochać tak samo, jak wtedy, gdy byliśmy
razem. Dałeś mi potwornie dużo szczęścia Harry, ale oboje wiemy,
że teraz jest inaczej. Czasami chciałabym wrócić do tamtego dnia,
w którym pierwszy raz przekroczyłam próg waszej limuzyny i przeżyć
naszą historię jeszcze raz, jednak niczego bym w niej nie zmieniła.
Nie wymazałabym żadnego błędu, ani żadnej łzy... Pamiętam, jak
kiedyś budziłam się z myślą, że jesteś mi pisany, że los
chciał, żebyśmy byli razem już do końca, ale najwidoczniej
jesteśmy dowodem na to, że nie każda wielka miłość trwa
wiecznie... Zabawne. Poznaliśmy się jakieś siedem miesięcy temu,
a tyle zdążyliśmy razem przejść... Od kiedy was poznałam
wszystko działo się i nadal dzieje się tak cholernie szybko, tak
intensywnie...
– U mnie – wtrącił
się niepewnie Harry, któremu milczenie widocznie za bardzo
przeszkadzało – w moim życiu to normalne. Zresztą w twoim już
też. Tylko czasami ta intensywność sama pcha nas prosto nad
przepaść. – Przyznam się,
że nie do końca wiedziałam, o co mu w tym wszystkim chodziło, ale
powiedział to tak strasznie uczuciowo... nie miałam serca teraz
psuć mu tej chwili swoim: ale o co ci tak właściwie biega?
– Tak... masz rację – spróbowałam się uśmiechnąć, ale nie wiem, czy mi wyszło. – Mimo że ciągły pośpiech bywa czasami potwornie meczący, to nie zamieniłabym go na nic innego. Mam wrażenie, że teraz jestem w stanie przeżyć więcej, że tydzień dla mnie jest jak miesiąc dla kogoś innego. To trochę jakby wydłużano mi życie, jakbym po części stawała się nieśmiertelna i pomyśleć, że to wszystko dzięki wam... Tobie i chłopakom. To wy daliście mi to, kim jestem dzisiaj.
– Nie – uśmiechnął się w taki sposób, przez jaki miliony dziewczyn nie mogą spać po nocach. Uśmiechał się tak do mnie. Inne pewnie mógłby za to zabić. A ja? Ja chyba już dawno przestałam myśleć o nim w kategoriach „gwiazdy”. Od dawna był dla mnie tylko Harrym. Niezwykle przystojnym Harrym, którego kiedyś kochałam i z którym właśnie raz na zawsze zrywałam. Tylko tym razem nie byłam już taka smutna. – To, kim jesteś jest tylko twoją zasługą Kaju. Twoją i twojego talentu.
– Kto by pomyślał, że nasza żarliwa miłość i możność bycia razem naprawdę kiedyś odejdą... W końcu zrozumiałam, że tak miało być. Teraz jestem tego pewna. A wiesz skąd mam tą pewność?
– Skąd?
– Z twoich oczu Harry. Bo wiesz... kiedy mnie przytulasz, to wtedy widzę, że to już nie są te same oczy, którymi patrzyłeś na mnie kiedyś.
– Tak... masz rację – spróbowałam się uśmiechnąć, ale nie wiem, czy mi wyszło. – Mimo że ciągły pośpiech bywa czasami potwornie meczący, to nie zamieniłabym go na nic innego. Mam wrażenie, że teraz jestem w stanie przeżyć więcej, że tydzień dla mnie jest jak miesiąc dla kogoś innego. To trochę jakby wydłużano mi życie, jakbym po części stawała się nieśmiertelna i pomyśleć, że to wszystko dzięki wam... Tobie i chłopakom. To wy daliście mi to, kim jestem dzisiaj.
– Nie – uśmiechnął się w taki sposób, przez jaki miliony dziewczyn nie mogą spać po nocach. Uśmiechał się tak do mnie. Inne pewnie mógłby za to zabić. A ja? Ja chyba już dawno przestałam myśleć o nim w kategoriach „gwiazdy”. Od dawna był dla mnie tylko Harrym. Niezwykle przystojnym Harrym, którego kiedyś kochałam i z którym właśnie raz na zawsze zrywałam. Tylko tym razem nie byłam już taka smutna. – To, kim jesteś jest tylko twoją zasługą Kaju. Twoją i twojego talentu.
– Kto by pomyślał, że nasza żarliwa miłość i możność bycia razem naprawdę kiedyś odejdą... W końcu zrozumiałam, że tak miało być. Teraz jestem tego pewna. A wiesz skąd mam tą pewność?
– Skąd?
– Z twoich oczu Harry. Bo wiesz... kiedy mnie przytulasz, to wtedy widzę, że to już nie są te same oczy, którymi patrzyłeś na mnie kiedyś.
– Tak. Zdecydowanie to
już nie te same oczy – wyszeptał, po czym obrócił się do mnie
plecami i chyba chciał wyjść, bo po zaledwie kilku sekundach
znalazł się niebezpiecznie blisko drzwi. –
Odpowiesz mi tylko na jedno pytanie?
Zaskoczył mnie. Znowu obrócił się w moją stronę, a w jego oczach zobaczyłam... gniew? Skinęłam lekko głową na znak, że tak.
Zaskoczył mnie. Znowu obrócił się w moją stronę, a w jego oczach zobaczyłam... gniew? Skinęłam lekko głową na znak, że tak.
– To przez Louisa?
Zaskoczył mnie jeszcze
bardziej. Podeszłam do niego bliżej i z pewną złością w głosie
wycedziłam:
– Nie. Żaden chłopak nie ma z tym nic wspólnego. To tylko i wyłącznie moja decyzja.
– Ale nie zaprzeczasz, że łączy cię coś z Lou?
– Nie mam zamiaru o tym mówić Harry...
– Czyli coś cię łączy - szepnął bardziej do siebie, niż do mnie. – Powiesz mi chociaż, jak długo jesteście ze sobą?
– Nie jesteśmy ze sobą! – wzburzyłam się.
– Jak chcesz – skinął przepraszająco głową, podnosząc do góry otwarte dłonie.
– Poza tym nigdy nie związałabym się z nim, dopóki nie zakończyłabym wszystkiego z tobą.
– Miło z twojej strony – uśmiechnął się, a jego twarz przybrała nawet przyjacielskiego wyrazu. – Ale jak kiedyś będziecie razem, to będę wam życzył szczęścia. – O dziwo wyglądało na to, że mówi szczerze.
– Serio? – wolałam dopytać.
– Serio, serio. Jesteśmy przyjaciółmi i chce twojego szczęścia – przytulił mnie lekko, ostrożnie, po przyjacielsku.
– Dzięki. A jak to jest z tobą i Tay? Prawdziwe, czy ustawka?
– Możliwe, że prawdziwe.
– W takim razem wam też życzę szczęścia – powiedziałam i w gruncie rzeczy nie kłamałam. Co prawda nie przepadałam za nią, ale chciałam jego szczęścia. A skoro ona mogła mu je dać...
– Nie. Żaden chłopak nie ma z tym nic wspólnego. To tylko i wyłącznie moja decyzja.
– Ale nie zaprzeczasz, że łączy cię coś z Lou?
– Nie mam zamiaru o tym mówić Harry...
– Czyli coś cię łączy - szepnął bardziej do siebie, niż do mnie. – Powiesz mi chociaż, jak długo jesteście ze sobą?
– Nie jesteśmy ze sobą! – wzburzyłam się.
– Jak chcesz – skinął przepraszająco głową, podnosząc do góry otwarte dłonie.
– Poza tym nigdy nie związałabym się z nim, dopóki nie zakończyłabym wszystkiego z tobą.
– Miło z twojej strony – uśmiechnął się, a jego twarz przybrała nawet przyjacielskiego wyrazu. – Ale jak kiedyś będziecie razem, to będę wam życzył szczęścia. – O dziwo wyglądało na to, że mówi szczerze.
– Serio? – wolałam dopytać.
– Serio, serio. Jesteśmy przyjaciółmi i chce twojego szczęścia – przytulił mnie lekko, ostrożnie, po przyjacielsku.
– Dzięki. A jak to jest z tobą i Tay? Prawdziwe, czy ustawka?
– Możliwe, że prawdziwe.
– W takim razem wam też życzę szczęścia – powiedziałam i w gruncie rzeczy nie kłamałam. Co prawda nie przepadałam za nią, ale chciałam jego szczęścia. A skoro ona mogła mu je dać...
Jakiś czas później;
Główny parkiet
– A teraz na specjalne
zamówienie mojego przyjaciela, coś wolniejszego –
powiedział DJ do mikrofonu. –
Tony w coverze „I can't make you love me”. [LINK]
Chwile później mężczyzna
w okularach usiadł przy pianinie w rogu pokoju i zaczął śpiewać.
– Mogę panią prosić?
–
zapytał grzecznie Sil, wyciągając rękę w moją stronę. Chwyciłam ją, a wtedy on zaprowadził mnie na sam środek parkietu.
Powoli kołysaliśmy się
w rytm piosenki nie odzywając się ani słowem. Przymknęłam oczy
zastanawiając się nad tym, czy dobrze zrobiłam prosząc Harrego
tylko o przyjaźń. Wiedziałam, naprawdę wiedziałam, że
postąpiłam słusznie, ale jeszcze raz pragnęłam utwierdzić samą
siebie w tej decyzji.
Otworzyłam oczy i przez
lukę w otaczającym mnie tłumie zobaczyłam, że kawałek dalej na
parkiecie tańczą Harry i Taylor.
[…]
I can't make you love me If you don't – Nie sprawię byś mnie kochała, jeśli nie kochasz
You can't make your heart feel something it won't – A ty nie zmusisz swojego serca, żeby biło dla mnie, jeśli nie bije
[…]
I'll
close my eyes and then I won't see – Zamknę oczy, by nie
wiedzieć
The love you do not feel, when you're holding me – Że w twoim spojrzeniu nie ma miłości, gdy mnie przytulasz
Morning will come, and I'll do what's right – A kiedy nastanie świt, zrobię co trzeba
Just give me til then, to give up this fight – Daj mi trochę czasu, żebym przestał próbować
And I will give up this fight – A przestanę
[…]
The love you do not feel, when you're holding me – Że w twoim spojrzeniu nie ma miłości, gdy mnie przytulasz
Morning will come, and I'll do what's right – A kiedy nastanie świt, zrobię co trzeba
Just give me til then, to give up this fight – Daj mi trochę czasu, żebym przestał próbować
And I will give up this fight – A przestanę
[…]
Patrzył na mnie, a ja na
niego. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Odwzajemnił to. Wiedziałam,
że się rozumiemy, że nie znikniemy ze swojego życia już nigdy.
Mimo że coś się pomiędzy nami skończyło, my nadal jesteśmy dla
siebie ważni. I to było piękne. Nareszcie pogodziłam się z tym,
z czym powinnam pogodzić się po naszym zerwaniu. Uśmiechałam się
do niegdyś najważniejszego człowieka w moim życiu i czułam się
szczęśliwa, spokojna. Za to w jego oczach znowu zobaczyłam tą
dziwną emocję, która wcześniej wydała mi się być gniewem.
Jednak teraz określiłabym ją bardziej jako rozczarowanie...
Time Square
Dwie minuty przed
północą
Harry i Taylor zginęli
gdzieś w tłumie. Marta dzwoniła do mamy, a Sil rozmawiał z jakimś
chłopakiem centralnie oblukując tyłek drugiego, stojącego
nieopodal. Uśmiechnęłam się i wcisnęłam zieloną słuchawkę,
akceptując tym samym połączenie od Louisa.
– Poczekaj chwilkę – powiedziałam podniesionym tonem do telefonu, po czym weszłam do tak zwanego pomieszczenia dla VIP'ów, do którego mieliśmy dostęp dzięki Stylesowi.
Całe Time Square szalało w oczekiwaniu na nadejście nowego roku, a ja zamknęłam się w łazience, gdyż najlepiej tłumiła dźwięki ulicznej zabawy, dzięki czemu mogłam swobodnie porozmawiać z Louisem.
– Już jestem – przystawiłam urządzenie z powrotem do prawego ucha uśmiechając się przez samą świadomość tego, że o mnie pomyślał. – Czemu dzwonisz wariacie? Przecież zaraz odliczanie!
– Dzwonie wariatko, bo chce wejść w ten rok z tobą! – odkrzyknął radośnie i zarazem niezwykle dosadnie.
– Jesteś niemożliwy.
– I vice versa. Jak tam zabawa? Jak Harry? – Przy drugim pytaniu wyraźnie spoważniał. Czyżby naprawdę był jeszcze o niego zazdrosny?
– Zabawa dobrze, a z Harrym już pogadałam i wszystko w porządku. Powiedział, że jeśli się kiedyś zwiążemy, to będzie nam życzył szczęścia.
– O! – zdziwił się, po czym w słuchawce usłyszałam jego melodyjny śmiech. – No tego to się po nim nie spodziewałem, powiem szczerze, ale to dobry znak.
– Znak na co?
– No, że musimy się związać.
– Chciałbyś – zażartowałam.
– Chciałbym – odpowiedział najpoważniej, jak tylko zdołał, na co ja momentalnie poczerwieniałam. Nie za bardzo wiedziałam, co powinnam mu na to odpowiedzieć, ale na szczęście Louis mnie ubiegł. – Dziesięć – zaczął odliczać.
– To już? – zdziwiłam się.
– Tak – znowu usłyszałam jego śmiech. – Sześć.
– Pięć – liczyłam razem z nim.
– Cztery.
– Trzy.
– Dwa.
– Jeden
– Szczęśliwego nowego roku Kaju – powiedział niezwykle czule.
– Szczęśliwego nowego roku Lou... Szkoda, że nie ma cię tu teraz ze mną.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo pragnę cię teraz przytulić.
– I pocałować? – zaczęłam się z nim droczyć.
– A może jeszcze frytki do tego? – podłapał moje poczucie humoru.
– Tak, dwie porcje poproszę – zaśmiałam się dźwięcznie.
– Spoko. Przywiozę, jak tylko się zobaczymy.
– Oby szybko.
– Najszybciej jak się tylko da Kaju.
– Poczekaj chwilkę – powiedziałam podniesionym tonem do telefonu, po czym weszłam do tak zwanego pomieszczenia dla VIP'ów, do którego mieliśmy dostęp dzięki Stylesowi.
Całe Time Square szalało w oczekiwaniu na nadejście nowego roku, a ja zamknęłam się w łazience, gdyż najlepiej tłumiła dźwięki ulicznej zabawy, dzięki czemu mogłam swobodnie porozmawiać z Louisem.
– Już jestem – przystawiłam urządzenie z powrotem do prawego ucha uśmiechając się przez samą świadomość tego, że o mnie pomyślał. – Czemu dzwonisz wariacie? Przecież zaraz odliczanie!
– Dzwonie wariatko, bo chce wejść w ten rok z tobą! – odkrzyknął radośnie i zarazem niezwykle dosadnie.
– Jesteś niemożliwy.
– I vice versa. Jak tam zabawa? Jak Harry? – Przy drugim pytaniu wyraźnie spoważniał. Czyżby naprawdę był jeszcze o niego zazdrosny?
– Zabawa dobrze, a z Harrym już pogadałam i wszystko w porządku. Powiedział, że jeśli się kiedyś zwiążemy, to będzie nam życzył szczęścia.
– O! – zdziwił się, po czym w słuchawce usłyszałam jego melodyjny śmiech. – No tego to się po nim nie spodziewałem, powiem szczerze, ale to dobry znak.
– Znak na co?
– No, że musimy się związać.
– Chciałbyś – zażartowałam.
– Chciałbym – odpowiedział najpoważniej, jak tylko zdołał, na co ja momentalnie poczerwieniałam. Nie za bardzo wiedziałam, co powinnam mu na to odpowiedzieć, ale na szczęście Louis mnie ubiegł. – Dziesięć – zaczął odliczać.
– To już? – zdziwiłam się.
– Tak – znowu usłyszałam jego śmiech. – Sześć.
– Pięć – liczyłam razem z nim.
– Cztery.
– Trzy.
– Dwa.
– Jeden
– Szczęśliwego nowego roku Kaju – powiedział niezwykle czule.
– Szczęśliwego nowego roku Lou... Szkoda, że nie ma cię tu teraz ze mną.
– Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo pragnę cię teraz przytulić.
– I pocałować? – zaczęłam się z nim droczyć.
– A może jeszcze frytki do tego? – podłapał moje poczucie humoru.
– Tak, dwie porcje poproszę – zaśmiałam się dźwięcznie.
– Spoko. Przywiozę, jak tylko się zobaczymy.
– Oby szybko.
– Najszybciej jak się tylko da Kaju.
Następnego dnia z prasy
dowiedziałam się, że w momencie, kiedy ja rozmawiałam w łazience
z Louisem, Harry i Taylor odbyli swój pierwszy publiczny pocałunek,
który oczywiście uwiecznił tłum otaczających ich osób i wiecie
co? Cieszyło mnie to. Harry z Tay. Ja z Louisem. Wszystko w
porządku, prawda?
Miałam wrażenie, że w
końcu wszystko zaczęło się jakoś układać. To była moja chwila
na szczęście i miałam ogromną nadzieję, że tym razem już nic
nie spróbuje mi go zniszczyć.
_________________________________________________
Zapraszam do przeczytania: LINK i obejrzenia LINK (:
Zapraszam do przeczytania: LINK i obejrzenia LINK (:
A tak przy okazji... ktoś pamięta jeszcze to? :)
czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńekstra,ekstra :) czekam na kolejny, mam andzieje, ze bedzie szybko http://ifindyourlips.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa pamietam hehe. Strasznie sie ciesze ze dodalas rozdzial. Swietny
OdpowiedzUsuńKocham! Od początku czytam to opowiadanie, więc jasne że pamiętam :D na starym laptopie mam takie wyświetlane w zakładkach =D Czekam z niecierpliwością na następny.. :) No jasne ,że Louis nos skarpetki.. :D
OdpowiedzUsuńŚwietny ! :D
OdpowiedzUsuńTylko szkoda, że tak mało Lou ;c
Ja pamiętam :D
Świetny!! Czekam na następny i już nie mogę się doczekać następnego. Zaprasza do mnie na konkurs na najlepszego bloga. xx Julia :-)
OdpowiedzUsuńhttp://liv-and-one-direction.blogspot.com
UsuńŚwietny rodział. Podoba mi się strasznie. Dobrze, że Harry i Kaja wszystko sobie wyjaśnili. Lou ma z nią być, proszę. A co do nagłówka, to tak, pamiętam :* Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział ;*
OdpowiedzUsuńpamiętam, pamiętam i to odliczanie kiedy bd rozdział c;
Pamiętam to tło, oczywiście :D
OdpowiedzUsuńFajnie, że Kaja i Harry wszystko już sobie wyjaśnili, jednak nadal potajemnie liczę, że będzie jeszcze ze Styles'em :D
Jesteś fantastyczną pisarką! Gratuluję talentu ♥
Uffff hehh, paczam teraz "brak komentarzy" odświeżam "8" hehh, a myślałam że będę pierwsza. Marzenia marzeniami.
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny,cieszę się że Kaja wyjaśniła sobie wszystko z Harrym i rozstali się w zgodzie. Ale coś mi się wydaje że Harry jeszcze namiesza w jej życiu, bo jeszcze nie pogodził się z jej stratą i nie czuje do niej wyłącznie przyjaźni. Ale to oczywiście moje domysły, a wszystko zależy od Ciebie. Codziennie tu wpadam wyczekując nowego rozdziału i absolutnie nie mam zamiaru tego zaprzestać. Nie mogę się doczekać co będzie dalej, jak masa innych czytelników, więc życzę weny, zdrowia i czasu na pisanie...
Harriet
To opowiadanie jest...NIESAMOWITE !
OdpowiedzUsuńKocham Cię xoxo
Oczywiście że pamiętam. I wiem też, że Lou nosi skarpetki :D
Kochaam Cię !
I mam pytanie, czy Kaja jeszcze będzie z kimś, czy to Lou będzie zajmował jej serce ? Jej dobrym przyjacielem jest Niall...więc może coś z nim ? Może będą ze sobą kiedyś ? A może będą tylko przyjaciółmi ?
Czekam na next'a !
xoxo
Boże *-* Boże *-* Boże *-*
OdpowiedzUsuńAaaaaa.. : 3 Cudny , niesamowity rozdział < 3
Kocham : 33
Czeeekam z wielką niecierpliwością na następny rozdział ^.^
*____________*
Matko *.* Chciałabym mieć taki sam dar pisania jak ty masz *.* Świeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeetne! *.* / Olaa :*
OdpowiedzUsuńZapraszam x3- http://moja-przygoda-z-onedirection.blogspot.com/ nie takie dobre jak Twoje ale mam nadzieję, że chociaż zerkniesz :)
Rozdzial niesamowity ! Kocham twojego bloga ; d Mam nadzieję ze Lou będzie z Kaja choć mam nadzieję ze z Harrym też nie wszystko skończone i jeszcze kiedyś,kiedyś ze sb będą . Byli fajna para ; )
OdpowiedzUsuńJak zwykle świetny rozdział. Oczywiście, ze pamiętam ten nagłówek. Zaczęłam czytać tego bloga jak miał ok 20 rozdziałów i muszę przyznać, że to najlepszy blog jaki czytam. Cieszę się że Harry i Kaja sobie wszystko wyjaśnili :)
OdpowiedzUsuńOgólnie to odkąd przeczytałam wcześniejszy rozdział kilka razy na dzień śpiewam "Take my hand, I'll teach you to dance. I'll spin you around, won't let you fall down..."
Zapraszam na mojego bloga: http://i-hate-you-but-still-love-you.blogspot.com/
hehe pamiętam :)
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, Kaju :) Bardzo mi się podoba :) No.. Bardzo dobrze, że Kaja i Hazza wszystko sobie wyjaśnili ;p Naprawdę masz wielki talent do pisania :)
Opowiadaniu Kai,proszę WYJDŹ ZA MNIE :D
OdpowiedzUsuńKolejny świetny rozdział. Szkoda, że już nic nie ma pomiędzy Kają a Harrym, przyznam liczyłam, że do siebie wrócą i ciężko mi było przyzwyczaić się do Kai i Louisa, ale życie biegnie dalej i zmiany czasem wychodzą na dobre. Życze weny i kolejnych rozdziałów, takich jak ten. Przy okazji zapraszam do mnie: maddiefriendsonedirection.blogspot.com ;)
OdpowiedzUsuńWiesz, co? Nienawidzę cię za to, że przez te kilkanaście minut wierzę w miłość, której jak dla mnie nie ma i nigdy nie będzie. Nienawidzę cię też za to, że przez ciebie chce mi się płakać, a tak bardzo staram się tego nie robić. Jednak kocham cię za to, że piszesz tego bloga. Dzięki twojej miłości do pisania czynisz to opowiadanie wyjątkowym. Ono jest twoje. Pomimo, że masz problemy ( nie będę pisała jakie ) piszesz dla nas w pocie czoła. Nie mogę wyobrazić sobie końca tej historii. Cały czas zadaję sobie pytanie: " Czy ta opowieść zakończy się szczęśliwie? " I wiesz, co? Wolałabym nie. No, bo skoro bloga jest tak realistyczny i życiowy nie powinien zakończyć się happy Endem. One są niemożliwe ( no przynajmniej dla mnie).
OdpowiedzUsuńPomimo, że bolały mnie oczy ( i nadal bolą) czytałam tekst. Czasem jedno zdanie kilka razy by zapamiętać jak najwięcej.
Podziwiam Kaję i ciebie za to, że pomimo problemów zdrowotnych umiecie cieszyć się życiem. Ja niestety nie, pomimo, że jestem zdrowa. Jest mi obojętne czy umrę dziś czy jutro, ale chciałabym mieć pewność, że moja śmierć pomorze w jakimś stopniu wszystkim krzywdzonym zwierzętom. Ludzie są dla mnie nikim. Nikim, kto zasługiwałby na moje uwielbienie i pomoc.
No, ale rozpisałam się tu tak, a miałam jeszcze napisać, jakie błędy wyłapałam.;) A więc zaczynajmy...
1. - No że musimy się związać. | Nie powinno być tak: - No, że musimy się związać. ( jbc to lecę nie po kolei z tymi błędami )
2. - Kajaaaaaa - jęknęła szesnastolatka a jej rozżalony ton uświadomił mi, że już pora skończyć zabawę. Zapomniałaś przecinka przed ''a''.
3. Mimo że nie znałam jej nawet całego miesiąca, wszystkie zachowania oraz rytuały Marty nie były ani trochę obce mojemu umysłowi. Zapomniałaś przecinka, przed ‘‘że''.
4. Mimo że coś się pomiędzy nami skończyło, my nadal jesteśmy dla siebie ważni. Też brak przecinka, przed ''że''.
I to by było chyba tyle. Widziałam gdzieś wcześniej literówkę, ale teraz za nic nie mogę jej znaleźć. Oczywiście pewnie pominęłam jeszcze jakieś braki przecinków, bo strasznie mnie oczy bolą i łzawią, ale kilka wypisałam. ;)
Oczywiście, że pamiętam jeszcze ten szablon. Matko, kiedy to było... Wydaje mi się, że wieki temu o.O Miałam napisać coś jeszcze, ale zapomniałam. ;)
Pozdrawiam Mila z the--end-of-love.blogspot.com/
Jejciu, nie wiem jak to robisz, że gdy czytam Twojego bloga zapiera mi dech i nie potrafię później napisać nic sensownego w komentarzu ;) Nie masz pojęcia ile razy piszę coś i kasuję, ponieważ nic nie trzyma się kupy xD
OdpowiedzUsuńW dodatku sama nie wiem już o myśleć. Jest to chyba pierwszy raz, gdy ktoś tak bardzo miota moimi uczuciami :D No, ale dlatego chyba, jest to jeden z moich ulubionych blogów ;>
Coraz bardziej przekonuję się do Lou :) Nie jest łatwo, bo Harry według mnie jest dla Mai stworzony, a Ty jeszcze nie ułatwiasz mi zadania. Tak, mówię tutaj o tym rozczarowaniu w jego oczach... Nie potrafię przestać o tym myśleć, bo skoro, on nic już do niej głębszego nie czuje, to skąd to rozczarowanie?!
Ughh... Tak bardzo Cię kocham, a za razem nienawidzę za to co robisz z moim umysłem! <3
Pozdrawiam, ściskam i całuję! ;3
Rozdział boski <3
OdpowiedzUsuńPamiętam <3
Gdy jeszcze był ten nagłówek zaczęłam czytać to opowiadanie <3
No ale cóż akcja się rozwinęła i nadal rozwija więc blog razem z akcją <3
Pozdrawiam <3
Jestem szczęśliwa! I to straaasznie!
OdpowiedzUsuńA to tylko dlatego, że Kaja raz na zawsze skończyła z Harrym. Wręcz czuje pewnego rodzaju ulgę. Tak, tak! Ulgę! Bo nareszcie uwolniła się od tego toksycznego związku! I będzie mogła być z Louisem... *.*
A się rozmarzyłam <3
Nie mam pojęcia co zrobi Kaja, ale cieszę się, że jest szczęśliwa. :D
Niestety, nie pamiętam tego nagłówka... Nawet go nie widziałam...:c Przykro mi , ale do grona wielbicieli tego Opowiadania dołączyłam, jak już pisałaś drugą część... Ale w sumie lepiej późno niż wcale, prawda?
Za to pochwalą się swoim jakże bystrym spostrzeżeniem! Mianowicie:
Dzisiaj (10.02.2013) mija 10 miesięcy od kiedy piszesz to Opowiadanie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
JUUUUUHUUUUUUUU!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Ale się cieszę :D
Podsumowując:
SPĘDZIŁAŚ Z NAMI:
•10 MIESIĘCY
•48 TYGODNI
•337 DNI
•8.088 GODZIN
•485.280 MINUT
•29.116.800 SEKUND
DZIĘKUJE!!! ♥
Po prostu dziękuje! Za to, że jesteś, za to jaka jesteś, za to, że dzielisz się z nami swoim talentem!
Na prawdę potwornie się cieszę, że JESTEŚ i, że PISZESZ! ;)
" "Jesteśmy One Direction i potrzebujemy Twojej pomocy"-nie dało się ukryć, że tytuł filmiku zaintrygował mnie, ale przecież do tego właśnie służył bezpośredni zwrot do adresata"
Pamiętasz?
Ja pamiętam!
I nigdy nie zapomnę... ;)
Wiesz i powiem Ci jeszcze, że Twoje Opowiadanie zmieniło moje poglądy. Tak, moje poglądy. Bo, po prostu kiedys nie zdawałam sobie sprawy, że tak młoda osoba jak Ty , może tak świetnie pisać! W ogóle dzięki Twojemu blogowi zaczęłam pisać. Zaczęłam się starać realizować swoje marzenia.
DZIĘKUJE CI!
Z okazji "rocznicy" ( haha xD ) życzę Ci dużo, dużo pomysłów, zapału i chęci do pracy ;) I oczywiście, żeby wszystkie Twoje marzenia się spełniły ;D I, żebyś nie przestawała robić to co kochasz *u*
Ok, już Ci głowy nie zawracam.
Jak zawsze pozdrawiam!
-Nalesnik Mmm...
PS:Ja wiedziałam, że Louise tak na prawdę nosi skarpetki! ;D
PS2: Sorki, za błędy i w ogóle za chaotyczność tego komentarza ;)
Ja niestety nie pamiętam tych czasów, bo twego bloga odkryłam jakieś 4 miesiące temu. Ale nie żałuję, spędziłam całą noc na czytaniu. Potem nie mogłam wstać to szkoły, ale to szczegół. :D Jesteś wyjątkowa, jak całe to opowiadanie, takie estetyczne, dobrze zrobione. Uwielbiam cię, a przy rozdziale tym, płakałam jak nienormalna ;) Kocham ciebie i tego bloga i boję się, że kiedyś się skończy :(
OdpowiedzUsuńPS: Btw, czy planujesz co będzie w epilogu? ;D
Boże... Najlepszy blog, NAJLEPSZY!♥
OdpowiedzUsuńTa piosenka...rozwaliła mnie totalnie :c
Harry i Kaja muszą być razem! MUSZĄ!
Rozdział świetny(jak zawsze z resztą)♥♥
No masz 100% racje!!! No oni po prostu muszą być, razem nie widzę sobie Kai z Louisem, choć go bardzo lubię. Ale Kaja bardziej pasuje do Hazzy. Proszę niech oni będą razem :)
Usuńnajlepszy rozdział w historii tego bloga! <3
OdpowiedzUsuńpewnie, że pamiętam ten stary nagłówek! jakbym mogła zapomnieć? nie umiałabym!
KOCHAM CIĘ, ale Ty już o tym wiesz. <3 dziękuję... kolejny raz Ci dziękuję! <3
No nareszcie sie doczekałam ;) rozdział cudowny! Cieszę sie, ze Kaja zamknęła juz rozdział życia z Harrym i otworzyła rozdział z Louisem. Czekam na następny <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
another-world-tomlinsonowa.blogspot.com
Boze kochany! Kocham kocham kochammmmmm tegooooo bloooogaaa!
OdpowiedzUsuńWeny :)
Rozdział jest nieziemski jak zawsze i ty o tym dobrze wiesz, więc niepotrzebnie to pisze. Myślę, że Harry i Kaja to koniec. Nie ma już Hai, czas na Laję! ;) Wydaje mi się, że Louis da jej to czego potrzebuje i będzie dla niej wparciem, chłopakiem i przyjacieoem w jednym. Tak się strasznie ucieszyłam z tego rozdziału, bo baaardzo dawno nie dodawałaś i rozumiem, że musiałaś mieć powody. ;3 Uwierz mi, że nigdy nie znajde lepszego bloga z opowiadaniami o One Direction. Piszesz niesamowicie i według mnie powinnaś napisać książkę SAMA. I nigdzie nie znajde bloga gdzie są dłuższe rozdziały od twoich! ;) Całkowicie wszystkich pobijasz jeśli chodzibo długość! I za to Cię kocham! Pisz dalej, a żyyczę Ci wytrwałości dużo weny! Buziaczki xoxo
OdpowiedzUsuńKocham, Kocham i jeszcze raz Kocham ! Niesamowity rozdział! Czekam na następny onedirectionblogoli.blogspot.com
OdpowiedzUsuńKoooooocham twój blog!!! :D
OdpowiedzUsuńWczoraj miałam bardzo ciężki dzień, ale wieczorem wchodzę na twojego bloga i Ka-bum nowy rozdział. Momentalnie zapomniałam o wszystkich problemach i odpłynęłam czytając go.Osobiście kiedyś nie lubiłam 1D,ponieważ oni bardzo mocno zmienili moją przyjaciółkę. Można powiedzieć że byłam hmm...o nich zazdrosna,bo ona już przestała gadać ze mną o wszystkim tylko wciąż zbaczała na tematy o chłopakach.Dzięki twojemu blogowi w pewnym sensie straciłam ten cały uraz do one direction, to znaczy nie mogę powiedzieć że direcionerką,co to to nie.Ale już ich lubię i przez co moja przyjaźni z Magdą(tak ma na imię moja przyjaciółka)się tak jakby odnowiła. :D
genialny!!!! ♥
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział :D
Dziewczyno! Masz ogromny talent który mimowolnie powala na kolana!Umiesz pisać i widać to gołym okiem, wykorzystuj to jak najlepiej, bo wychodzi Ci to świetnie! Chyba nie tylko ja tak sądzę widząc ilość komentarzy i obserwujących Cię osób! Jesteś niesamowita w tym co robisz.. twój styl pisania, opis danych akcji oraz pomysł na cały blog. Wierzę w to, że kiedyś wydasz własną książkę, a z tego wszystkiego wnioskuje, że wydała byś ją bez problemu patrząc na wszystko co do tej pory stworzyłaś! Mogę z ręką na sercu przyznać, że to jest jedno z dwóch opowiadań które jest na pierwszym miejscu!
OdpowiedzUsuńPs; Sama piszę opowiadanie, aktualnie znajduje się tam 18 rozdziałów, była bym Ci wdzięczna gdybyś przeczytała chociaż prolog i oceniła :)
http://pysska.blogspot.com/
Cudownym rozdział, jak i caę opowiadanie, prze zcały wczorajszy dzień je czytałąm, później przez pół nocy nie spałąm... jakoś za bardzo się wciągnęłam! Kurczę, no trudna sytuacja... Kaja taka szczęśliwa z Lou, ale Harry... no nie będę obeiktywna, bo za słodki jest, ale rozumiem, ze tak będzie dla wsszystkich postaci lepiej, ale no... ;333 ♥
OdpowiedzUsuńSuper, zapraszam do mnie.;D
OdpowiedzUsuńhttp://foreverbewithyou-opowiadanieo1d.blogspot.com/
Szczerze mówiąc, czytając ten rozdział to się popłakałam, naprawdę, nie spodziewałam się. :) kocham twojego bloga, masz ogromny talent :) nie mogę się doczekać następnego rozdziału :).
OdpowiedzUsuńLou+Kaja <3<3<3<3<3<3<3<3<3
To był nagłówek? Pierwszy raz na oczy widzę ale jestem to od niedawna.
OdpowiedzUsuńPiszesz genialnie. Mam nadzieję, że Kaja będzie w końcu z Lou.
Ja tu piszę i piszę ale najważniejszego nie napisałam.
Dostałaś nominacje do Liebster Awards więcej szczegółów tu: http://rudamieszkaz1d.blogspot.com/
Ja pamiętam ten nagłówek!:) Fajnie, że Kaja z Harrym sobie wszystko wyjaśnili, ale coś mi się wydaje, że jemu nie do końca wszystko się podoba, chyba jeszcze coś namiesza. Jestem niezmiernie ciekawa co tam z Lou:) Życzę dalszej weny, pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńja nie pamiętam tego nagłówka,ale to dlatego,że jestem od niedawna. :D ale kocham twoje opowiadanie,masz talent do pisania,fajnie że oni sobie wszystko wyjaśnili.
OdpowiedzUsuńczekam na nowy,pisz szybko.
ZAPRASZAM DO MNIE: http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com
Hej , mam nadzieje ze nie bedziesz zla za moj kom .
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cie za to jak pieknie piszesz , jak swietnie wszystko do siebie pasuje , i to nie zmieni sie nigdy . Jednak czytając to opowiadanie na samym początku wszystko było takie niespodziewane , fajnie było czytać coś co często zaskakuje , jednak z przykrością muszę stwierdzić , ze Twoje opowiadanie stało sie przewidywalne ;c . Mam nadzieje ze jeszcze cos zaskoczy : ).
Ps : mam nadzieje ze teraz nie będziecie mnie hejtować , pisze tylko to co myślę ...
Zaje***ne jak zawsze. Czekam na kolejny rozdział :*
OdpowiedzUsuńOMG!!! Chyba nie istnieją takie słowa, które mogłyby opisać ten przecudowny rozdział. Coś mi się zdaję, że Harry mimo tego co powiedział i tak nadal czuję coś do Kai. Szkoda, że nie mogła razem z Lou spędzić Sylwka. Nadal zastanawia mnie kto mógł ukraść ten pamiętnik. Mam nadzieję, że niedługo się dowiemy :) Ciekawa jestem co wyniknie z tego związku Hazzy i Tay. Nowy nagłówek jest po prostu boski. Świetnie wygląda, a ten tekst, no brak mi słów. Czytałam go już chyba z 10 razy. Jeju dziewczyno skąd ci się biorą te wszystkie pomysły? To musi być jakiś dar od Boga (ta ja i te moje filozoficzne przemyślenia :D) Masz OGROMNY talent (tak wiem pewnie już z milion osób ci to mówiło, ale to co piszesz jest tak niesamowite, że będę to powtarzać bez końca). Jeśli ktoś kiedykolwiek cię obraził, albo powiedział, że to co napisałaś jest bez sensu, to nie załamuj się, pamiętaj, że na świecie jest taka Klaudia (ja), która jest twoją ogromną fanką (których masz pewnie z parę tysięcy, albo milionów :D)Pamiętaj, ze kocham cię i twoje opowiadanie. Mam nadzieję, że nigdy nie przestaniesz pisać, bo to by była wielka tragedia. Ponawiam swoją prośbę o to, że jak napiszesz książkę, to masz dać mi znać :)))Kupiłabym ją nawet za milion złoty (szkoda, tylko, że ty nie mam ;/ ale myślę, że jednak trochę opuścisz cenę co? :)
OdpowiedzUsuńZapraszam cię do mnie. Byłby to dla mnie ogromny zaszczyt gdybyś przeczytała choć jeden rozdział z mojego opowiadania i wyraziła na jego temat swoją opinię :)
your-last-first-kiss-1dstory.blogspot.com
x1dforevernumber1x.blogspot.com
Dziewczyno mogę Cię zatłuc ?!
OdpowiedzUsuńDlaczego ja teraz ryczę no?! Dlaczego?!
Tak mi szkoda Harrego. Proszę niech on nie będzie z Tay..tylko nie z nią. Z kimkolwiek byle nie z nią...Szczerze jej nienawidzę. Może to głupie, że mówie tak o tym szczerze(nie wiem czy to nawet przeczytasz,no ale jednak napisze) Jest ona moim zdaniem dziwna. No kurde! Jak można wykorzystywać facetów do pisania piosenek..chore no chore...
Nie lubiłam jej nigdy, i raczej nie polubie. Więc weeeeź proszę, nie przyprawiaj mnie już o płacz przy tym opowiadaniu i zrób dla mnie przysługę, by Hazza z nią NIE był. Bo chyba normalnie się rozbeczę na dobre jak się dowiem, że oni w twoim opowiadaniu są razem.
Cholera, cholera...głupi sentyment do Stylesa...
Uwielbiam Tomlinsona (i wszystkich chłopców), ale tak bardzo bym chciała by Kaja była z Haroldem. Ten związek był może nawet toksyczny, ale wspaniały. Kurde to takie głupie trawiłam już na 4 opowiadanie, gdzie główna bohaterka jest z Harrym, później robią z niego idiotyczną cipe i dziwkarza oraz niedorośniętego gówniarza, a główna bohaterka jest z Louisem. No idiotyczne. Farta to mam zajebistego. Kocham Twoje opowiadanie, ale tak mi cholera przykro, że oczy Kai nie są wypełnione miłością do Harolda. Boże przy każdym Twoim nowym poście gdzie będzie wątek Kouis (Kaja + Louis) będę płakać...tak, tak jestem nienormalna...
Pozdrawiam Rons. ;*
Podpisuję się pod twoim komentarzem :) Też bardzo bym chciała, żeby Kaja była z Harrym. I tak jak ty nie cierpię Taylor.
UsuńZiomencjuszu ;*
OdpowiedzUsuńNo fajnie nie ma co :D Tak serio , to uwielbiam tą NIEPRZEWIDYWALNOŚĆ w twoim blogu i moment definitywnego zakończenia "romansu" Haji mnie powalił :D
Oczywiście romantyczna rozmowa Mart z cicha wielbicielką (Mama) jest przesłodka :D
Neony rządzą !!!
BOSZKO ;**
Oczywiści, że pamiętam! ;D
OdpowiedzUsuńTak szczerze... Nie chcę się wtrącać do twojego pisania. To co teraz napiszę to tylko moja opinia i równie dobrze możesz to olać xD
W każdym bądź razie wolałam Kaję z Harrym.. Nie wiem czy to dlatego, że tyle przeszli, czy dlatego, że człowiek w jakiś sposób się do nich przywiązał bo wszystko kręciło się wokół nich. Po prostu zrobiło się trochę smutno jak przeczytałam, że Kaja będzie z Lou.
Ale powitarzam to tylko taka moja opinia ;)
ROZDZIAŁ ŚWIETNY TAK OGÓLNIE XD
YAAAY !!!!
OdpowiedzUsuńNareszcie dodałas nowy rozdizła juz nie mogłam się doczekać , tylko czatowałam czekają kiedy będzie nowy <3 Świetny jak zaaawsze i długi , tez jak zawsze xd.
A co do powyższej osoby to każdy ma prawo do własnego zdania więc TY rób tak ja to ty uważasz za słuszne . Myślę że dobrze własnie że Kaja będzie z Lou bo TYLE przeszła przez harrego jak i również z nim bo była w nim zakochana więc z Louisem też może wiele przeżyć prawda ? No własnie :p
A właśnie masz racje co do notatki u góry Louis też człowiek w skarpetkach chodzić lubi xd
PS. ciesze się że szybko dodałaś ten rozdział i czekam juz na klejny <3 XoXo @sawula97
Jestes wspaniala!
OdpowiedzUsuńWiesz o tym, prawda?
Masz niesamowity talent, ktorego mam nadzieje, ze nie zmarnujesz.
I wiesz co? To najlepsze opowiadanie jakie czytalam i chociaz czasem nie mam czasu na skomentowanie to zapamietaj to sobie ;) JESTES NAJLEPSZA!
Chociaz od samego poczatku uwazalam, ze milosc Kai i Harrego jest wspaniala to kibicuje jej i Lou ;)
Mam nadzieje, ze im sie uda!
Zycze ci dalszych sukcesow ;*
Kaja.
Przepraszam za wszystkie bledy, ale pisalam z telefonu ;)
UsuńCudowny rozdział! Bardzo się cieszę, że Harry i Kaja wszystko sobie wyjaśnili, ale mam wrażenie, że nadal ją darzy silnym uczuciem. A Lou i Kaja są tacy słodcy, jak rozmawiali przez telefon (awww!) Oby ten rok dla Kai był szczęśliwy, na pewno nas zaskoczysz. Bardzo fajnie, że wprowadziłaś Martę, polubiłam jej postać. A akcja z Taylor hahaha:) Świetnie, cudownie, przepięknie, fenomenalnie, mogłabym tak wymieniać.. Wiem, że zdajesz sobie z tego sprawę, że jesteś genialną pisarką! Chcę kiedyś przeczytać twoją książkę :)Pamiętam ten nagłówek, jakiś czas temu zaczęłam czytać tego bloga ale zgubiłam link, na szczęście go znalazłam i mogę podziwiać twoje dzieła. Bo twoje rozdziały są pojedynczymi dziełami które dla nas tworzysz. Jestem bardzo wdzięczna za to, że dla nas piszesz. Pozdrawiam serdecznie :*
OdpowiedzUsuńSuper, super, super!!! Świetny rozdział! A co do tego nagłówka to nie pamiętam, bo dopiero od niedawna czytam to opowiadanie. Nadrobiłam je w 3 dni:) Kocham cię! Jesteś wspaniała, a twój styl pisania...genialny!
OdpowiedzUsuńNominuję cię do The Versatile Blogger.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie po więcej informacji.
http://i-and-my-life-with-one-direction.blogspot.com
Ja pamiętam, bo gdy odkryłam twojego bloga, to właśnie tak wyglądał i uwielbiałam tą kolorystykę :) Teraz też mi się podoba... Zresztą masz niebywałą smykałkę do pięknych wizualizacji :)
OdpowiedzUsuńCzasami nie wiem co pisać w komentarzach pod nowymi rozdziałami, bo one zawsze są doskonałe, dopracowane w każdym elemencie... Mogłabym pisać, co mi się spodobało, ale co, kiedy odpowiedź brzmi: wszystko?
Przyznam się, że przez jakiś ułamek sekundy bałam się... Gdy Harry zaciągnął ją do tego pokoju... Trzymałam kciuki, by nie zrobili nic głupiego. I udało się, a ta rozmowa była im potrzebna. Zdecydowanie powinna zakończyć rok bez żadnych niedopowiedzeń i z sercem otwartym na nową miłość... Ale przyznam, że Nowy Rok przywitany w toalecie brzmi niesamowicie oryginalnie ;)
Chwilami żałuję, że nie znam cię osobiście, ale rzadko spotykamy pisarzy, których podziwiamy...
Mam nadzieję, że u ciebie wszystko w porządku i obmyślasz już kolejne cudowne rozdziały :) Czekam na nie z niecierpliwością.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego :)
@KateStylees
http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/
Cudo <3
OdpowiedzUsuńNie wiem czy ty też, ale nie mogę się doczekać #1D3Dmovie Oglądnęłam oba zwiastuny i nie mogę usiedzieć na miejscu z wrażenia! Film o One Direction, w końcu! Pewnie jak będzie premiera w Polsce to zabraknie miejsc, ale teraz moje życie nabrało sensu :P Poza tym rozdział jest megaa. Nie mogę się doczekać następnego. < 33
OdpowiedzUsuńUm... to jest świetne... dziewczyno, jesteś niesamowitą pisarką! Masz parę błędów ortograficznych i gramatycznych, ale to drobiazg.
OdpowiedzUsuńSkomentowałabyś mojego bloga?...
www.1D-my-vision.blogspot.com
Będę wdzięczna ;)
Alice
Genialne!!!!!
OdpowiedzUsuńChcę więcej! *,*
zapraszam , liczę na każdy komentarz! ;3
http://myimagination-onedirection.blogspot.com/
wspaniały
OdpowiedzUsuńczekam nn ;*
Hej :) Chciałam poinformować, że nominowałam cię do nagrody The Versatile Blogger! ;* Szczegóły u mn w zakładce The Versatile Blogger heh... xd
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy rozdział do mn na http://niallandpatricia1d.blogspot.com/ <3
Super jak zawsze :) Powiem Ci szczerze, że nadal w sobie skrywam cichą nadzieję, że Harry i Kaja będą razem. PROSZĘ!!!
OdpowiedzUsuńświetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńjak ty genialnie piszesz boze zazdroszcze talentu :)
fajnie ze sie ułożyło tak Louis i Kaja mam nadzieję, ze coś z tego będzie :*
Co do Tay i Harrego się zobaczy dalej :) Myślę, ze Harry nie stracił uczucia do Kaji ale się zobaczy
Czekam na kolejny
Pozdrawiam Xx
Świetny. :3
OdpowiedzUsuńŚwietne ! Mimo, że Harry zachowuje się, jak świnia, to miałam iskierkę nadziei, iż jednak będą jeszcze razem . W końcu ,,stara miłość nie rdzewieje'' ,czyż nie ? :) Mam jednak nadzieję, że Kaja będzie szczęśliwa z Lou ;)
OdpowiedzUsuńA ! I mam nadzieję, że Harry nie będzie z Tay,a przynajmniej się w niej nie zakocha i nie będą razem do końca opowiadania, bo to hmm... chyba byłoby dziwne, ale to tylko moje głupie przemyślenia ;)
UsuńPrzepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale szczerze to nie miałam przedtem czasu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny! Kaja z Louis'em są słodką parą<3 Tzn. oficjalnie nią nie są, ale i tak są xd Harry zachowuje się jak świnia... Najpierw dobiera się do Kai a potem całuje się z Taylorką. I błagam Cię, oni nie mogą być razem ._. nie zniosę tego, że mój mąż musi być w tym opowiadaniu z tą Swift ;____;
No ale boskie<3 Bardzo mi się podoba <3
I dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję, za to, że umieściłaś link do mojego zwiastuna <3 Dziękuję bardzo<3
Czekam na następny <3
W wolnym czasie zapraszam do mnie can-we-stop-this-for-a-minute.blogspot.com
Ja pamiętam... Wow.. Ile to już czasu minęło jak czytam twojego bloga ?
OdpowiedzUsuńSama nie wiem, ale na pewno z rozdziału na rozdział jest lepszy c:
Ogółem specjalnie nie przepadam za takimi długimi przemyśleniami, ale mimo wszystko i tak super. :P
I wyjaśnili sobie wszystko z Harrym ? Czyżby ?
Bo mi się coś widzi że jednak nie. ^^
Ale szkoda że Lou nie było . ;]
Oraz zapraszam do siebie - http://and-let-me-1d-kiss-you.blogspot.com/
Nie będę się rozpisywać, bo i tak nie dorównam tym wszystkim wspaniałym komentarzom. Chcę tylko napisać, że ten rozdział jest niesamowity. :) Życzę romantycznych walentynek , chociaż już się kończą :( Pozdrawiam i pamiętaj , że jesteś wzorem dla innych, między innymi mnie <3 :)
OdpowiedzUsuńCieszę mordę bo mój komentarz jest 69 ;) Sorka, że dopiero komentuje ale chyba z trzydzieści razy go czytałam :p Nie no kochana jak już ci pisałam kocham twojego bloga !! ;)
OdpowiedzUsuńA co mi tam walnę reklamę :p
www.miodzia24.pinger.pl ;) Jak ktoś chcę to niech wbiję ;)
O 609 haha Harry czuwa:D Jeśli chodzi o rozdział to świetny. Cieszę się, że Kaja i Harry wreszcie sobie wszystko wyjaśnili. Tylko trochę zdziwiło mnie zachowanie Harr'ego - najpierw przystawia się do Kai i zaciąga ją do pokoju a później mówi jej, że on i Tay to tak na poważnie. Dziwne... Kocham cię i czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam xx
OdpowiedzUsuńPrzepraszam pomyliło mi się tam na początku miało być 69:)
UsuńO kurwa, ja cie zaraz zajebie. I LOVE IT. To jest takie zajebiste, że szok! Dziewczyno masz talent! Czytam to od 3 dni, przeczytałam każdy rozdział. Mimo wszystko, i tak popieram HARRY AND KAJA, nie chcę narzucać swojego zdania, ale oni muszą być razem.
OdpowiedzUsuńOSIĄGNIĘCIA DZIĘKI OPOWIADANIU:
1. WIEM CO TO 1D (CAŁA NAZWA)
2.WIEM KTO TO HARRY
Niestety dalej nie pamiętam który chłopak jak się nazywa, pucz Harrego oczywiście. Nie wiem czemu, ale odkąd zaczęłam czytać to CUDO, mam lepsze oceny, rozumiesz, zaniedbuję szkołę, a mimo to mam same 5, TO NIE JEST JAKIŚ ŻART CZY COŚ. Jak to czytam czuje jakby ta cała historia była prawdziwa, jakby to działo się to teraz w tej chwili, tylko gdzie indziej. Wczoraj czytałam twoje opowiadanie do północy, a musiałam się nauczyć wiersza NA PAMIĘĆ, wiesz co dostałam 5+, a powtórzyłam zaledwie pare razy. DZIEWCZYNO MASZ PISAĆ TO OPOWIADANIE, PONIEWAŻ:
PO PIERWSZE JAK WCZEŚNIEJ WSPOMNIAŁAM MAM LEPSZE OCENY
PO DRUGIE MASZ TALENT I MOŻE TO WŁAŚNIE TU, WŁAŚNIE NA TEJ STROCE TRAFI CI SIĘ SZANSA, OGROMNA SZANSA
WIEDZ ŻE MASZ PRZEOGROMNY TALENT. Dla mnie jest zaszczytem czytanie twojego opowiadania.
Pozdrawiam, a i PROSZĘ o dedyka, w moje urodziny, dosłownie błagam, no właśnie błagam cię o te kilka słów dla mnie, jak coś moje urodziny są 22 lutego.
DZIĘKUJĘ ZA PRZECZYTANIE
Najlepszy blog jaki czytałam Xx
OdpowiedzUsuńCzekam nn :)
Nominuję Cię do The Versatile Blogger :)
OdpowiedzUsuń(Więcej informacji -----> http://2op-onedirection.blogspot.com/p/the-versatile-blogger.html )
Pozdrawiam
Harriet xx
PODOBA MI SIĘ;) lubie jak piszesz. fajnie by bylo , gdybys jeszcze raz zrobila konkurs z wiedzy. ;) www.onedirectionnesogirls.blogspot.com mam nadzieje, ze sie spodoba, co prawda dopiero zaczynam, ale cos juz jest ;)
OdpowiedzUsuńBlog jest swietny. Bardzo przyjemnie sie go czyta.
OdpowiedzUsuńChcialam Cie tez zaprosic do mnie, dodalam dzisiaj 27 rozdzial. http://anotherworldcarrot.blogspot.com/2013/02/27-rozdzia.html?m=1
Licze na komentarz. ;*
Nieźle...naprawdę nieźle. Spodobało mi się. Wprawdzie nie przepadam za pisaniem w pierwszej osobie...ale jest ok. Oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńŻyczę weny
Anne Rise of the Guardians http://rise-of-the-guardians.blogspot.com/
Boże to jest cudowne !
OdpowiedzUsuńChciałabym się zapytać czy byś mogła spojrzeć na moje wypociny i je skomentować? Jest to dla mnie ważne, bo nie wiem czy jest sens pisania dalej czegoś takiego.
http://niechcetego.blogspot.com/
Jaki zajebisty blog <33
OdpowiedzUsuńOmg *.* Kocham!
www.xyouareperfecttome.blogspot.com ;)
ja nie moge... z każdym następnym rozdziałem chce sie zdecydowanie więcej ^^
OdpowiedzUsuńKaja i Lou..hmm widać, że Lou ją kocha i jeżeli ma być dzięki temu szcześliwa to czemu nie, ale Harry'emu dalej na niej zależy i szczerze to chyba fajnie by było jakby wrócili do siebie.. głupie akcje z tym pamiętnikiem wychodzą ale z niecierpliwością czekam na następny ^6
+ Zostałaś nominowana do Liebster Awards na http://i-will-never-let-you-go.blogspot.com/ ; )
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSiema ;> Nie spieszyło mi sie z przeczytaniem rozdziału z jednego powodu...brak weny.Ehmm,to dziwne, wiem xd Ale co poradzę na to że ja na wszystko muszę mieć wenę ? W tamtym tyg nie wychodziłam z łóżka do 18, bo po prostu nie miałam weny lol. Lecz dziś,słuchając Wonderwall w głowie zaświtało mi 'Kaja!'. Pospiesznie włączyłam ten ubóstwiany przezemnie blog i widzę 2 nowe rodziały...yeeaaah xdd Kurcze, nie lubię jak w jednym rozdziale jest dużo wątków, na które chce zwrócić uwagę, bo po prostu zapominam.Uwaga,zaczynam ;> Przyjaźń z Martą, sama Marta, zachowanie Marty...świetny pomysł ! Bardzo ją polubiłam, stąpa twardo po ziemi, a do tego jest urocza hah. Przyjaźń jest dla mnie ważna, więc ciesze się że Kaja ma kogoś takiego, na kogo można liczyć, z kim może dzielić radość i smutek.I wcale nie uważam, ze obdarzenie Marty zaufaniem, w tak krótkim czasie jest idiotyczne xd Watpie czy w środku wypowiedzi wypada pisać P.S, ale cóż. P.S dziś nie będe sie rozpisywać,2 w nocy nie służy myśleniu,wręcz przeciwnie :) Kolejna sprawa to wigilia..cóż, niezbyt spodobało mi się podejście Kai do tej sprawy. To mnie wręcz zirytowało ;p jestem Kaja Makowska,przyleciałam do Londynu, więc wszyscy mają zniknąc, bo chce spedzić czas z Louisem-tak to odebrałam. Chociaż...żeby nie dać zakochanym chwili spokoju ? Lol, porąbana ta rodzinka, nie ma co.Ojejciu, przechodzimy do ważnej sprawy. Management(tylko w tekście napisałaś mangament czy coś takiego.Nie jestem pewna, która forma jest poprawna).Boże, jak się cieszę, że podjełaś taki watek. Pierwsze opowiadanie w którym się na to natknęłam. Wszystkie Directionerki i nie tylko, powinne sobie zdawać sprawę jak wielki wpływ na naszych idoli mają. To dla mnie niezwykle irytujące,japierdole. Kocham wolność i nie potrafię sobie wyobrazic, żeby ktoś mógł mną sterować...No to teraz sprawa z Harrym, tak ? Ohh, w tym momencie poczułam się jak byś pisała z dedykacja dla mnie haha. Czuje sie zaspokojona w 99%. Podoba mi się to utwierdzanie się Kai,że z Harrym to już zamknięty rozdział, a co bardziej przyjaźn,brak żalu i zrozumienie.Własnie to miało być balsamem na moje rozdarte serce, które w poprzednim rozdziale po części naprawił pocałunek Kai i Louisa : > Nie będę się zbytnio rozpisywać...po prostu urzekłaś mnie tym cudownym Sylwestrem, który CHOLERNIE mi się podobał ! ;)) Oj bo bym zapomniała.Pewnie zastanawiasz się o co chodzi z tym 1%.Emm...no bo ten Harry...i te jego spojrzenie..no bo może on nie chce stracić Kai ? Wieem, powiedział, ze im życzy szczęścia, ale Kaja coś tam wspominała o jakimś dziwnym wyrazie oczu, czy coś xDD Pozostawiam kwestie do rozstrzygnięcia. Baardzo spodobała mi sie nutka Calvina Harrisa-słuchałam pierwszy raz.Na koniec dodam, iż spodobało mi się pewne określenie "stalowe objęcia potwora Myśli" doprawdy epickie. Ok, to już koniec. Podsumowują- dla mnie to nie jest zwykły rozdział, obawiałam sie go...ale na końcu moge powiedzieć Uff, nie zawiodłaś mnie ! Większość rozdziału przeczytałam z uśmiechem na twarzy :) Brawa i uściski lecą do cb prosto z mojego serca ! P.S jest 02.45 hahaha P.S 2 Zalogowałam sie z google, więc jestem Weronika Horan, a nie jak dotychczas WerQ Horan ;P
OdpowiedzUsuńbardzo fajne opowiadanie :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie, również piszę o 1D ! może ci się spodoba?
http://the-story-about-one-direction.blogspot.com/
Po 4x04 odcinku TVD wiem, że Feel So Close to najlepsza piosenka na szalone imprezy <3. Co do rozdziału i bloga. ZAJEBISTY. Dziewczyno przez ciebie zarywam noce :) Dopiero zaczynam pisać, więc bardzo bym się ucieszyła, gdybyś wpadła na http://if-i-make-all-this-pain-go.blogspot.com/ Z góry dziękuje :P
OdpowiedzUsuń