czwartek, 1 listopada 2012

Rozdział 35

UWAGA! Ten rozdział jest jakieś dwa razy dłuższy, niż normalnie. 
______________________________________________________________________

      Leżałam na prawym boku i uważnie wpatrywałam się w zielone tęczówki wpatrzone prosto we mnie. Nasze spojrzenie było jak taka magiczna nić, która pomimo że niewidzialna i tak była silniejsza niż cokolwiek innego. Jego opadające na twarz brązowe loczki otulone śnieżnobiałą pościelą przesiąkniętą jego zapachem stały się moim osobistym obrazem szczęścia. Nie potrzebowaliśmy słów. I bez nich uśmiech sam cisnął nam się na usta. Nasz świat skurczył się do rozmiarów własnych oczu, jednocześnie stwarzając go najprzyjemniejszym miejscem, jakie w ogóle może istnieć. Byłam tam. W tym łóżku. Jego łóżku. Byłam tam z nim i nie mogłam uwierzyć, że ostatnia noc naprawdę miała miejsce. I mimo że ciągle czułam jego ciepły oddech na swojej szyi i napawałam się resztkami tego wspaniałego ciepła, które podarował mi ostatniej nocy, to i tak jakaś cząstka mnie bała się, że zaraz może okazać się, że to wszystko było tylko i wyłącznie snem, wytworem mojej wyobraźni, że ktoś może mi to odebrać, ukraść moje wspomnienia, a ja naprawdę za nic nie chciałam ich oddać.
      - Słyszysz to? - Spytał nadal nie odrywając swoich oczu od moich.
      - Nie, nic nie słyszę - odparłam z nieco skołowaną miną.
      - A to? - Chwycił moją rękę i przyłożył do swojej klatki piersiowej dokładnie tam, gdzie znajduje się jego serce. - Zamknij oczy i posłuchaj. To moje serce, które właśnie śpiewa.
      - Co śpiewa? - zachichotałam wykonując jego polecenie.
      - Jak bardzo cię kocha - szepnął, po czym szybko przemieścił się tak, że znajdował się dokładnie nade mną. Kosmyki jego włosów delikatnie muskały moją twarz, a magia nadal nie opuszczała zielonych tęczówek. I nagle ni stąd ni zowąd zaczęłam płakać. Łzy rytmiczne spływające po moich policzkach wprawiły Harrego w zakłopotanie.
      - Co się dzieje?
      - Nic. Wszystko dobrze Harry - wydusiłam z siebie nie przestając łkać. - Nie przejmuj się. To ze szczęścia. Po prostu nikt wcześniej nie dał mi go tyle, co ty - uśmiechnęłam się i razem z ostatnią łzą, jaka spłynęła po moim policzku sprytnie wysmyknęłam się spod Harrego, który od razu zaczął mnie gonić i śmiać się przy tym przeraźliwie głośno. Oczywiście zaraz mu zawtórowałam. Pobiegłam włączyć radio. Leciała jakaś kompletnie nieznana mi piosenka (LINK).
      - Mogę panią prosić? - Spytał Harry robiąc przesłodki ukłon.

       - Oczywiście - wyszczerzyłam się.
      Take my hand - Wyciągnął rękę w moją stronę. Złapałam ją nie przestając się śmiać.
      I'll teach you to dance
      I'll spin you around - Zakręcił mną.
      Won't let you fall down - I złapał, kiedy straciłam równowagę.
      Would you let me lead?
      You could step on my feet - Zgodnie z tekstem zaczęłam deptać jego gołe stopy, a ten zamiast się wściec, tylko się uśmiechnął. W sumie to nie przestawał się uśmiechać ani na sekundę.
      Give it a try
      It'll be alright
      The room's hush, hush
      And now's our moment
      Take it in, feel it all and hold it
      Eyes on you, eyes on me - Prawą ręką popchnął mój podbródek do góry tak, żeby nasze oczy znowu znajdowały się na idealnie prostej linii.
      We're doing this right - Zaczął mnie całować. Mój ukochany znowu mnie całował. A ja znowu miałam wrażenie, że przez to daje mi skrzydła, które unoszą mnie w powietrzu, jak malutkiego motylka. M a g i a. No normalnie magia w najczystszej postaci!



       Koło jedenastej musieliśmy się rozstać, gdyż Harry zszedł na dół pomóc mamie przy Katie, a ja w tym czasie postanowiłam wziąć prysznic i doprowadzić się do „stanu używalności”. Po ułożeniu moich niesfornych kosmyków, zrobiłam delikatny makijaż, wyjrzałam za okno i widząc termometr wskazujący zaledwie dziewiętnaście stopni, aż się skrzywiłam.
      Ciężka pokrywa tworzona przez chmury zdawała się wisieć tuż nad dachami budynków i odcinając nam jakikolwiek dostęp światła słonecznego sprawiała, że cały świat skąpany był w odcieniach szarości. Witamy z powrotem w Anglii...
      Wyjmując z torby swoje ubrana (LINK) zastanawiałam się, czy aby nie będzie mi w tym za zimno. Niestety przed wyjazdem ze Stanów nie przewidziałam takowej sytuacji (mówię tu o takiej gigantycznej różnicy w pogodzie) i nie zdążyłam zrobić prania, więc tak jakby nie miałam nic innego do wyboru. „Najwyżej jak zmarznę, to pożyczę coś od Harrego” - pomyślałam.
       Już w pełni zwarta i gotowa zeszłam na dół kierując się wprost do kuchni. Byłam potwornie głodna, ale nie chcąc za bardzo rządzić się w nieswoim domu, zrobiłam sobie tylko kanapkę i popiłam ją zimną herbatą. Dziwiłam się, że nigdzie nie natknęłam się na Panią Styles i Harrego, więc po przełknięciu ostatniego kęsa od razu poszłam ich poszukać.
      - A gdzie twoja mama i Katie? - Spytałam widząc chłopaka siedzącego na kanapie w salonie, choć raczej powinnam powiedzieć wpół-siedzącego, wpół-leżącego na kanapie w salonie.

       - Poszły na spacer - odpowiedział od razu posyłając mi przy tym szeroki uśmiech.
      - Co oglądasz? - Rozsiadłam się wygodnie po jego lewej stronie.
      - Hmm...nie znam tytułu, ale akcja rozgrywa się gdzieś w dżungli, a głównymi bohaterami są te owłosione stworzenia, które strasznie dużo czasu spędzają na drzewach. Dziwne, nie? - Nie wiem, czy chłopak próbował mnie rozśmieszyć, czy może naprawdę myślał, że mówi coś mądrego, ale słysząc jego iście naukowy ton i widząc niezwykle poważną minę, o mało nie umarłam ze śmiechu.
      - No wiesz Harry - zaczęłam, gdy tylko zdołałam się trochę uspokoić - oglądasz Animal Planet, więc chyba raczej nie masz się co dziwić, że główni bohaterowie są owłosieni i biegają po drzewach.
      Kolejne minuty mijały nam na bezsensownej wymianie zdań na temat tego, który z szympansów ma najlepszą twarz na prezydenta, a który najzgrabniejszy tyłek i razem doszliśmy do wniosku, że osobniki płci męskiej mają o wiele lepsze pupy, niż te płci żeńskiej. Tak – jesteśmy stuknięci.
      - Ładnie dziś wyglądasz, wiesz? - Wyrwał niespodziewanie Harry.
      - Ty też jesteś niczego sobie mój przystojniaczku - wyszczerzyłam się i ucałowałam go w policzek. 


       Jakiś czas później...
      Od pięciu minut uporczywie wpatrywałam się w rozmawiającego przez telefon Stylesa, który chodził po kuchni w tą i z powrotem tylko przytakując lub odpowiadając półsłówkami. Za cholerę nie mogłam wyczytać z jego miny - która nawiasem mówiąc bardzo mnie przerażała - co jest tematem tej całej rozmowy. Ciągłe tak, nie, aha, ale jak to nieźle podnosiło mi ciśnienie.
      - Tak...Tak rozumiem. Będziemy w Londynie najszybciej, jak tylko się da. Do zobaczenia. - Ton Harrego już chyba dawno nie był aż tak poważny i przerażony zarazem. Twarz miał bladą, jak najbielsza ściana w całym tym domu, a po ostatnim spojrzeniu jakie mi posłał wyczułam, że kroi się coś potwornego.
      - Co się stało? - Spytałam, gdy tylko odłożył telefon na kuchenny blat. Przez chwilę był jakiś taki nieobecny, więc podeszłam do niego i lekko przytuliłam, a oddalając się znowu spytałam: - Harry, co się stało?
      - Nick przyjechał dzisiaj do Londynu i zażądał badań DNA, bo upiera się, że jest ojcem Katie.
      - O mój Boże... - szepnęłam tylko i nagle poczułam się jakoś dziwne.
      Nawet nie zauważyłam, kiedy urwał mi się film i osunęłam się na kuchenną podłogę. Ocknęłam się już po kilku sekundach, jednak moje galopujące serce zamiast zwalniać, z każdą chwila przyspieszało. Przez moment naprawdę miałam nadzieję, że się przesłyszałam, albo że Harry kłamał, ale nieee. Moje marzenia były tylko marzeniami. To się działo naprawdę. To było prawdziwe, a ja dalej mu nie powiedziałam, że wiem i że... O mój Boże... I co teraz? Powiedzieć mu? Nie jest już na to za późno? Przecież się wścieknie i...No to może dalej udawać, że nic nie wiem? Tak. Tak chyba będzie lepiej. Chociaż...No ale jak mu powiem to...Jezus, Maria i co ja mam teraz zrobić?


       I jeszcze trochę później...
      - No ale jak to on ojcem? - Zapytała poddenerwowana mama Harrego, która chodziła po całym salonie nie mogąc znaleźć sobie miejsca.
      - Nie wiem mamo. Zresztą nic nie jest jeszcze potwierdzone. Pojedziemy tam i wszystko wyjaśnimy - siedzący na kanapie obok mnie chłopak za wszelką cenę starał się uspokoić swoją rodzicielkę, jednak nie wychodziło mu to zbyt dobrze.
      Ja natomiast nadal próbowałam dojść do siebie po tamtym omdleniu. Niestety nie szło mi to zbyt dobrze. Obraz przed moimi oczami w dalszym ciągu nie był zbytnio wyraźny i do końca stabilny, ale to było nic w porównaniu z tym, co działo się w mojej głowie. Krótko mówiąc: CHAOS. Totalny chaos.

Powiedzieć, czy może jednak milczeć? Jeśli powiedzieć to jak? Kiedy? Jeśli milczeć to jak długo? Mam ukrywać to przed nim już do końca życia? Tylko czy w ogóle będę mogła normalnie żyć, mając to na sumieniu? 

      Miliony, miliardy skrajnych myśli, scenariuszy i gdybań nadal nie opuszczały mojej głowy. Prawdę mówiąc: zgubiłam się. Pośrodku rozmyślania nad tym, co się stanie jeśli postąpię tak, a co, jeśli wybiorę jednak inne rozwiązanie, zatraciłam własne ja. Zawieruszyłam się gdzieś pośrodku tego wszystkiego. Zakopałam się. Zatonęłam pod natłokiem pytań i nie miałam bladego pojęcia, która droga doprowadzi mnie znowu na powierzchnię. Najprościej w świecie zginęłam.


       I jeszcze troszkę, troszkę później...
      - Spakowałaś wszystko? - Dopytał Harry tuż przed wsadzeniem moich walizek do samochodu.
      Nie odpowiedziałam mu, jedynie pokiwałam twierdząco głową biorąc małą z rąk pani Styles i wsadziłam ją w fotelik. Dotykając dłońmi jej cieplutkiego ciałka, czując ten przecudowny dziecięcy zapach i widząc te niewinnie zaróżowione policzki, chciało mi się płakać. No ale przecież to nie ja dałam ją Harremu. To nie ja wpisałam go w tą przeklęta rubrykę „ojciec” w akcie urodzenia, ani nie ja kazałam sobie trzymać tą przeklętą wiedzy w tajemnicy! To wszystko jej wina! To wszystko przez Laurę! To jest jej bagno, w które wciągnęła mnie bez pytania! To ona mi kazała wszystko urywać i...i...i Kaja pogrążasz się. Nie do końca świadomie wdepnęłaś w kałużę kłamstw, która okazała się być ruchomymi piaskami i zaczęła wciągać cię pod ziemię, ale to nie znaczy, że musisz zatonąć! Przecież zawsze może przyjść ci ktoś na ratunek! No a jeśli nie przyjdzie, to masz krótko mówiąc przejebane.
      - No to w drogę kochanie - usłyszałam tuż nad swoim uchem.
      Oczywiście od razu przeżyłam jeden z tych swoich mini ataków serca, które miewam tuż po tym, jak ktoś nieświadomie wyrwał mnie z krainy rozmyślań, ale nie miałam mu tego za złe. Wręcz przeciwnie. Cieszyłam się, że mimo wszystkich złych rzeczy, które działy się dookoła, w jego głosie zawsze słyszałam miłość. Kochał mnie, moje wady i wszystkie małe rzeczy, które tak strasznie mnie w sobie wkurzały oraz te, które były dla mnie zupełnie nieistotnie. W sumie ja robiłam to samo. Nie ważne, jakby mnie wkurzył i tak był idealny. Jest idealny. Zawsze będzie idealny. Mój idealny Harry, który od tak wielu dni nieprzerwanie darzył mnie swoją idealną miłością i który jest idealny do tego, żeby go kochać.
      - Kaja, wsiadaj! Przecież bez ciebie nie pojadę - moje ciało, nad którym aktualnie nie miałam zbyt dużej kontroli, bezwładnie poddało się potrząsaniu, w które wprawił je Harry.
      Kilka sekund zajęło mi przywrócenie całkowitej władzy nad kończynami, a gdy tylko mi się to udało i byłam w pełni gotowa na zajęcie miejsca w aucie, tak jak przed chwilą kazał mi mój kochany chłopak, coś mi to uniemożliwiło. A ściślej ktoś. Tym kimś była oczywiście jego kochana mamusia.
      - Kaja, pozwól na chwilę - powiedziała z uśmiechem. Harry słysząc to tylko ciężko westchnął i jęknął:
      - Mamo, naprawdę nie mamy już czasu...
      - Spokojnie, to tylko minutka - uspokoiła go, po czym objęła mnie prawym ramieniem i odciągnęła kawałek od samochodu.
      Muszę przyznać, że byłam troszkę przerażona, gdyż kompletnie nie miałam pojęcia, o co może jej chodzić, ale kiedy już odeszłyśmy na bezpieczną jej zdaniem odległość, wszelkie moje obawy zostały rozwiane.
      - Widzisz Kaju... - zaczęła i po krótkiej przerwie, podczas której widocznie nad czymś rozmyślała, dodała: - Od samego początku wiedziałam, że się mnie boisz, ale zapewniam, że nie masz czego. Naprawdę cię polubiłam - uśmiechnęła się przyjaźnie, na co od razu odpowiedziałam jej tym samym - a z tego co mi wiadomo, Harry bardzo cie kocha, więc mam nadzieję, że jeszcze nie raz nas odwiedzisz i następnym razem nie będziesz już się mnie bała.
      - Obiecuję i jeszcze raz dziękuję za wczorajszą obronę przed Felicity.
      - Ależ nie ma za co! To była dla mnie sama przyjemność - zaśmiała się. - No a teraz zmykaj już do auta, bo Harry zaraz się wścieknie.
      - I tak dziękuję, do zobaczenia.
      - Do zobaczenia Kaju. - Ku mojemu zdziwieniu, kobieta wyściskała mnie na pożegnania i muszę przyznać, że było to bardzo miłe uczucie, bo kiedy strach przed nią zniknął na dobre, mogłam dokładniej zobaczyć, że pani Styles to naprawdę fajna osoba.

      Wsiadając do auta przepełniały mnie dziwaczne uczucia. Miałam wrażenie, że opuszczając to miejsce wszystko ulega zmianie. Wiedziałam, że teraz - kiedy Nick zażądał praw opieki nad Katie - dużo się zmieni, ale nie te zmiany miałam na myśli. Chodziło mi o to cholernie dziwaczne uczucie, które pojawiło się w chwili wyjazdu z miejsca, w którym mimo wszystko dorobiłam się moich najwspanialszych wspomnień. Chyba nigdy nie sądziłam, że przeżyję swój pierwszy raz z kimś, kogo tak bardzo kocham i że to wszystko będzie takie wspaniałe, takie piękne, takie magiczne.
      Droga do Londynu z początku przebiegała bardzo spokojnie. Harry cicho podśpiewywał piosenki lecące w radio i tym samym wypełniał całe wnętrze swoim przyjemnym dla ucha głosem. Niestety gdzieś pomiędzy tą jego charakterystyczną chrypką dało się usłyszeć również stres i nawet lekkie przerażenie. To było smutne. Jego wpatrzone w jezdnię zielone tęczówki były smutne. Rozpaczliwie wołały o pomoc, która nie mogła znikąd nadejść. Jego miłość do Katie z dnia na dzień była mocniejsza i myślę, że chłopak przywykł już do tej wizji przyszłości, w której jest przykładnym tatą. I niby teraz to wszystko miało się skończyć? Ktoś miał mu ją odebrać? Ktoś, kto nie zna jej i nie kocha tak jak Harry? Przecież jeśli Nick naprawdę zabierze małą, to pęknie mu serce. Nie mogę na to pozwolić. Tylko co zrobić? Jak go chronić? Jak ją chronić? Jak...?
      Szarość za oknem potęgowała całą przytłaczającą nas atmosferę. Niebo nie było tak niebieskie, jak powinno być. Chmury tak białe i nawet trawa nie była tak zielona.


      Szarość. Ta przeklęta wszędobylska szarość dobijała nas, jak tylko mogła. Robiła to na wszelkie możliwe sposoby. Nie ma zmiłuj się. O co to, to nie. To ona przejęła rządy, a my jako jej poddani nie mamy tu żadnych praw.

      Londyn; godzina siedemnasta zero sześć
      - Kaja, Harry! - Usłyszeliśmy, gdy tylko zdążyliśmy zaparkować. Emmily zdawała się być jakaś dziwnie podniecona naszą obecnością i za cholerę nie wiedziałam dlaczego. Jej entuzjazm był oczywiście czymś całkowicie sztucznym.
      - Mi też miło cie widzieć Em - posłałam jej jeden z tych moich wymuszonych uśmiechów, po czym dziewczyna rzuciła mi się na szyję i zaczęła ściskać tak mocno, że aż nie byłam w stanie złapać tchu! - Du..dusisz - zakomunikowałam z ledwością.
      - Cicho bądź i współpracuj - szepnęła mi na ucho nadal nie przestając ściskać. Z początku nie wiedziałam, o czym ona w ogóle mówi, ale dosłownie sekundę później dodała: - Jest źle Kaja. Bardzo źle, ale nie mów na razie Harremu. Nie chcemy go martwić.
      - Źle? Ale czemu? Co się dzieje? - Spytałam ją najciszej, jak tylko potrafiłam.
      - Pogadamy w domu - odparła jedyne, po czym puściła mnie i ruszyła przywitać się z Harrym (to o dziwło poszło jej o wiele szybciej).

      Kiedy już odzyskałam pozorną wolność, rozejrzałam się dookoła, żeby sprawdzić, kto jeszcze stęsknił się za naszą dwójką. Od razu zwróciłam uwagę na Liama, który razem z Niallem pomagał Harremu przy bagażach, natomiast Zayn i Emmily zajęli się małą. Kawałek dalej przy drzwiach stał Louis. Wydawał się być jakiś taki nieobecny. Plecami opierał się o ten wielgachny kawał drewna za sobą, a ręce miał skrzyżowane na klatce piersiowej. Jego lekko przymrużone oczy wycelowane były prosto we mnie. Śledziły mnie, kiedy się przemieszczałam i uśmiechały, kiedy patrzyłam na niego. Jego usta pozostawały niewzruszone, jednak mimo to nie dało się nie zobaczyć tych śmiejących się tęczówek. Byłam trochę skołowana i skrępowana. Teraz, kiedy wiedziałam już, że coś do mnie czuje, nie mogłam zachowywać się przy nim w pełni swobodnie. To znaczy inaczej: mogłam to robić i czasami nawet mi się to zdarzało (mówię tu o naszej wczorajszej rozmowie), ale w głębi duszy wiedziałam, że nie powinnam. Za względu nie tylko na samą mnie, czy Harrego, ale przede wszystkim na Louisa. Nie mogłam robić niczego, co dałoby mu złudną nadzieję na coś, co przecież nie ma prawa bytu. Bo nie ma, co nie? Tylko dlaczego pomimo tego, że wiedziałam o tym wszystkim, jedyne na co miałam w tej chwili ochotę, to zabranie go na jakiś potwornie długi spacer i zwierzenie się z tych wszystkich męczących mnie problemów? Patrząc na jego pozornie obojętną minę, która miała stanowić osłonę dla śledzących mnie oczu, przepełniało mnie nieodparte wrażenie, że on umie mi pomóc, że wie co doradzić i jak rozwiązać moje problemy.
      Nieświadomie zaczęłam kierować się w jego stronę i kiedy byłam jakiś metr od niego, coś zaczęło wibrować w mojej kieszeni. Był to oczywiście telefon, który przyprawił mnie o kolejny już dzisiaj mini atak serca. Wyciągnęłam go z szortów tak pospiesznie, że w rozpędzie wyrzuciłam go z ręki tuż przed trampki Lou. Od razu schyliłam się, żeby go podnieść. Niestety szarmancki Tomlinson wpadł na ten sam pomysł i gdy tylko przykucnęliśmy i pochyliliśmy się po roztrzaskane urządzenie, zderzyliśmy się głowami. Oboje nawet nie jęknęliśmy. Podnosząc wzrok do góry okazało się, że jesteśmy tak blisko siebie, że czubki naszych nosów się stykały. Momentalnie odsunęłam głowę do tyłu i wtedy też pierwszy raz spojrzałam mu w oczy tak, że nie widziałam już nic innego oprócz nich. 
      Z pewnością nie były aż tak idealnie, jak oczy Harrego, ale miały w sobie coś hipnotyzującego. Posiadanie czyichś oczu na własność, choć przez ułamek sekundy, od zawsze wprawiało mnie w zakłopotanie, które tym razem, ku mojemu zdziwieniu, wcale nie było jednym z tych złych rodzajów zakłopotania. Wręcz przeciwnie, to było pozytywne i przez chwilę przez myśl przemknęło mi nawet, że jest pozytywniejsze niż zwykle, jednak szybko zdołałam wybić to sobie z głowy.
      - Kaja! Chodź po swoją walizkę! - Wydarł się Harry. To wystarczyło, żebym od razu postawiła się do pionu i podbiegła do auta zostawiając tym samym Louisa i jego hipnotyzujące oczy same ze sobą.
      Biorąc w rękę swój bagaż zorientowałam się, że nie zabrałam z ziemi resztek swojego telefonu, lecz gdy tylko ponownie obróciłam się w stronę Louisa, jego już tam nie było. Tak samo jak mojego roztrzaskanego urządzenia...
      Po wejściu do domu od razu pokierowałam się do „mojego” miętowego pokoju, za którym bardzo się stęskniłam. Z przykrością muszę stwierdzić, że nie dane było mi się nim nacieszyć, gdyż chwile po tym, jak zaniosłam do niego bagaże, przyjechał menadżer chłopaków i zwołał obowiązkowe zebranie w salonie.
      Nie będę Was zanudzała przebiegiem naszej konwersacji, bo to nie ma żadnego sensu. Ważne, żebyście wiedzieli, że wszystko stanęło na tym, że Harry miał się spotkać z Nickiem w jakiejś tam kawiarni, bo ten uznał, że nie ma ochoty przyjeżdżać do ich domu. Nie pytajcie czemu, bo dla mnie to też chore. Tak czy siak spotkanie ustalono na osiemnastą. Harry uparł się, że mam jechać z nim, bo inaczej nie da rady. Początkowo tego nie chciałam, ale później doszłam do wniosku, że jeśli Nick jakimś cudem dowiedział się o tym, że ja wiem, to chyba lepiej żebym przy tym była.
      Koniec końców siedziałam z Harrym przy stoliku w wyznaczonym przez Jonasa lokalu i czekałam na chłopaka, który spóźniał się już dobre dziesięć minut. Bałam się tak bardzo, jak przed i w trakcie operacji Beaty. Miałam bardzo, ale to bardzo złe przeczucia, jednak przez cały czas powtarzałam Harremu, że będzie dobrze i że wszystko się ułoży. Oczywiście sama w ogóle w to nie wierzyłam. Co prawda miałam nadzieję, ale nie wierzyłam...
      - Kaja, a jak on... 
      - Harry, uspokój się i popatrz na mnie - położyłam mu ręce na ramionach i spojrzałam prosto w oczy. - Prawda jest taka, że teraz może stać się dosłownie wszystko, ale pamiętaj, że nie ważne jak będzie źle, to ja zawsze będę przy tobie. Jeśli będziesz potrzebował pomocy, to pomogę. Jeśli będziesz chciał płakać, to sama podstawie ci ramie do zmoczenia, a jeśli będziesz wściekał się na cały świat, to powściekam się z tobą. Kocham cię i proszę, nie zapominaj o tym.

      - Nigdy nie zapomnę - uśmiechnął się, po czym pocałował mnie niezwykle delikatnie. 
      - Ekhm... - ktoś chrząknął za naszymi plecami. - Nie jesteście tu sami. - To był Nick.
      - Było się nie spóźniać - warknął Harry.
      - Korki - odpowiedział szybko Jonas, po czym podał Stylesowi rękę. Następnie podszedł do mnie i wyciągając ją w moją stronę dodał: - Miło, że też jesteś Kaju. 
      - Cześć - wymusiłam uśmiech i ściskając jego dłoń wskazałam wzrokiem na miejsce na przeciwko nas. - Usiądź.
      - Pozwólcie, ze od razu wyjaśnię, po co to całe spotkanie – zaczął, gdy tylko zajął wyznaczone przeze mnie krzesło. - Chodzi o Katie.
      - To już wiemy - odezwał się Harry. - I to, że chcesz testów DNA też. Tylko powiedz mi Nick, po co ci to wszystko?
      - Jak to po co? - Zdziwił się chłopak. - Przecież to moja córka i skoro nią jest to powinna być ze mną. Zresztą po co ci dziecko Harry? Jesteś młody, ciągle pracujesz, masz dziewczynę... - mówiąc to wskazał wzrokiem na mnie.
      - To, że jestem młody i zajęty nie musi od razu znaczyć, że nie mam czasu dla Katie. Kocham ją. Ona już się do mnie przywiązała i dla jej własnego dobra powinieneś odpuścić. Laura sama poprosiła mnie o to, żebym się nią zajął i gdyby chciała, żebyś zrobił to ty, to nie moje nazwisko podałaby na akcie urodzenia. - Widać było, że Harry jest zdenerwowany, jednak nadal udawało mu się zachować opanowanie, przez co byłam z niego bardzo dumna. Poza tym imponowało mi to, że był gotowy walczyć o małą. Walczył o nią mimo że nie jest jego prawdziwą córką i to było piękne.
      - Laury w to nie mieszaj, bo ta dziewczyna nigdy nie umiałam trzeźwo myśleć, a...
      - Ale na słowa to sobie trochę uważaj, co? - Harry tak się wkurzył, że aż walnął ręką w stół zwracając tym samym na siebie uwagę dwóch mężczyzn i starszej kobiety siedzących przy stolikach pod oknem.
      Nicka ani trochę to nie ruszyło. 
      - On tak na serio?
      Nie odpowiedziałam. Wiedziałam, ze nie warto wdawać się w kłótnie. Harry chyba też to zrozumiał, bo tylko wziął kilka głębszych oddechów i odpuścił.
      - Gadanie gadaniem, ale ustalmy coś, ok? - Zaczął Nick po chwili ciszy.
      - Co? - Spytałam widząc, ze Harry już ledwo się trzyma.
      - Oddacie mi Katie, a ja zniknę z waszego życia zanim się obejrzycie - chłopak mówił jakoś niepokojąco spokojnie.
      - Człowieku, o czym ty do cholery gadasz?! Nie oddam ci mojej córki! - Styles nie wytrzymał. Wstał z krzesła i uderzył obiema rękoma w stół jakieś milion razy mocniej niż poprzednio.
      - Przykro mi, ale to jest moja córka - odpowiedział mu taktownie Nick.
      - Masz na to jakiś dowód?!

WŁĄCZ - [LINK]
      - Harry usiądź proszę, ludzie patrzą - pociągnęłam chłopaka za rękaw. Ten niechętnie, ale mnie posłuchał.
      - Jeśli zrobię testy to będę miał. Chociaż szczerze uważam, że są one zupełnie niepotrzebne, bo nawet Kaja może ci potwierdzić, że to ja jestem ojcem. - Zamurowało mnie. W tamtym momencie wzrok obu spoczął na mnie. Spojrzałam na Harrego i odebrało mi mowę.
      - Kaja... - ponaglił mnie.
      - Ale ja nic...ja nic...

      - Obiecałaś! - Usłyszałam za sobą. To był głos Laury. Byłam pewna. To była ona! Raptownie odwróciłam się do tyłu, jednak nikogo tam nie było.
      - Przecież powiedziałaś mi to w Nowym Jorku - odezwał się Nick.
      - Ale co?
      - To, że jestem ojcem, pamiętasz?
      - Chwila, chwila... - przerwał Harry. - Spotkałaś się z nim w Nowym Jorku? Przecież mówiłaś, że byłaś z Niallem.
      - To było przed tym, jak spotkałam się z Niallem. Na Nicka natknęłam się przez przypadek, jak kupowałam bęben - tłumaczyłam.
      - To akurat prawda - wtrącił Nick.
      - Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? - Harry był coraz bardziej zdenerwowany.
      - No bo nie wiedziałam, że to istotne i...

      - Dobra dość - przewał Nick. - Nie przyszedłem tu, żeby słuchać kłótni kochanków. Od tego są telenowele. Lepiej skupmy się na małej. Kaja może potwierdzić, ze jestem ojcem i to chyba wystarczy, żebyś mi ją oddał.
      - Ale ja nigdy...
      - Nie tłumacz się - Nick zagłuszył mnie swoim nieco podniesionym tonem. - Od razu wiedziałem, że wtedy się wkopałaś i chciałaś z tego wybrnąć, ale nie jestem aż taki głupi, żeby się na to złapać. I pewnie gdybyś wtedy tego nie powiedziała, to dzisiaj by mnie tu nie było...
      - Kaja do cholery jasnej o czym on gada?!
      - Ja nie wiem...ja...ja... - Kompletnie się pogubiłam. Przyparli mnie do muru. Otoczyli ze wszystkich stron. Nie było żadnej drogi ucieczki.
      - Dziewczyno, przecież ty nie umiesz kłamać - stwierdził o ton ciszej Harry. - Jeśli wiesz, że on jest ojcem to powiedz - rozkazał, jednak jego głos nie był ani trochę przyjemny. Przepełniała go złość, rozdrażnienie, frustracja, a nawet rozczarowanie.
      Podniosłam wzrok i spojrzałam mu prosto w oczy. Wiedziałam, że muszę mu powiedzieć. Muszę się przyznać do wszystkiego. Miał racje mówiąc, że nie umiem kłamać. Nie dam rady dłużej tego ciągnąć, ja...
      - Obiecałaś! - Znowu! Znowu usłyszałam zapłakaną Laurę!
      - Kaja... - nalegał Harry.
      - Obiecałaś! - Była tam! Tuż za Harrym! W tej samej białej sukience co ostatnio i...i nie ma jej.
      - No powiedz wreszcie! - Wydarł się Styles.

      - Obiecałaś! - Płakała. Nie mogłam się zdecydować, gdzie mam patrzeć. Jeździłam wzrokiem na przemian z niej na Harrego, z Harrego na nią i naprawdę nie wiedziałam, co robić.
      - Kaja kurwa! Patrz się na mnie, jak do ciebie mówię! - Znowu krzyknął.
      Byłam kompletnie zdezorientowana. Nie wiedziałam, co wybrać. Kogo wybrać. Ale przecież wybór powinien być prosty. Jest prosty. Tylko jednego z nich kochałam i tylko on zasługuje na moją lojalność.
      - Wybacz Laura - szepnęłam, po czym spojrzałam na Harrego i nim zdołałam cokolwiek powiedzieć, strużki łez zaczęły lać się z moich oczu. - To prawda. On jest ojcem - wydusiłam w końcu. - Przepraszam, tak bardzo przepraszam Harry, ale nie mogłam ci powiedzieć. Ona mnie o to prosiła. Chciała, żebym trzymała to w tajemnicy. Obiecałam jej i...
      - Kiedy ci to powiedziała? - Spytał wyczekująco.
      - Trzynastego lipca - odparłam niemalże bezdźwięcznie. Nie zważałam na łzy, którymi już praktycznie się dusiłam, ani na otaczających nas ludzi. Chciałam, żeby mi uwierzył. Żeby wybaczył.
      - Dlaczego znowu kłamiesz? Przecież Laura zmarła dziewiątego.
      - Wiem i nie kłamie. Wiedziałam, że tak będzie! Wiedziałam, że jeśli ci powiem, to mi nie uwierzysz! Ale to wszystko prawda Harry! Widziałam ją, jej ducha! Ona błagała, żebym ci nie mówiła!
      - Czy ty się w ogóle słyszysz dziewczyno?! Jakie duchy?! Jakie błagania?! Lepiej powiedz od razu skąd się dowiedziałaś i nie ściemniaj już. - Podczas żadnej wcześniejszej kłótni nie mówił do mnie tak, jak teraz. Nie patrzył na mnie tak, jak teraz. Nigdy wcześniej nie był na mnie aż tak zły. Nigdy wcześniej nie był mną aż tak rozczarowany.
      - Dobrze - wychlipałam i ocierając łzy z policzków dodałam: - Przeczytałam to w jej dzienniku, który był w rzeczach z policji, ale ci go nie oddałam, bo nie chciałam, żebyś się dowiedział. - Tak, skłamałam. Ale co mi pozostało? Co innego mogłam zrobić? On chciał usłyszeć coś, co zabrzmi prawdziwie. Nie odpuściłby, dopóki by tego nie usłyszał.
      - I ty mówiłaś, że mnie kochasz, ta? - Rzucił chłodno, po czym wstał i wyszedł z kawiarni.
      Nie pobiegłam za nim. Nie byłam w stanie. Nie mogłam ruszyć się z miejsca. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać jeszcze głośniej, niż przed chwilą. Przeraźliwie głośny pisk opon zwiastujący odjeżdżającego stąd Harrego był jak nóż wbity prosto w moje serce. Czułam, że go tracę. Traciłam...
      Przez to wszystko w ogóle zapomniałam o Nicku, który nadal siedział na krześle po przeciwnej stronie stołu i milczał.
      - Jeśli możesz, to zostaw mnie teraz samą - odezwałam się w końcu.
      - Słuchaj Kaja, ja nie chciałem, żeby tak wyszło i... - zaczął się tłumaczyć. Tylko co mi teraz po jego zasranych tłumaczeniach? No co?

      - Daruj sobie - przerwała mu, po czym sama wyszłam z kawiarni i usiadłam na ławce nieopodal jej drzwi, gdyż kompletnie nie miałam pojęcia, gdzie mam się teraz podziać. Nick chyba zrozumiał w końcu aluzję i bez słowa udał się w przeciwnym do mnie kierunku skręcając w jakąś boczną alejkę, dzięki czemu chociaż straciłam go z oczu. 
      Byłam bez telefonu, bez pieniędzy na taksówkę i nawet nie pamiętałam dobrze adresu domu chłopaków. Nie miałam niczego. Nie umiałam wrócić. Byłam kompletnie zagubiona. Zraniona. Zraniona własną głupotą. Nie wiedziałam nawet, czy ja i Harry zerwaliśmy. Wiedziałam, że odjechał. Odjechał bo go skrzywdziłam, zawiodłam, rozczarowałam. I wszystko to było tylko i wyłącznie moją winą. Jak mogłam? Jak mogłam mu to zrobić? Jak mogłam zrobić to komuś, kogo tak bardzo kocham?
      Czas mijał, a ja nadal siedziałam na tej samej ławce. Policzki pokryte skorupą zaschniętych łez szczypały z zimna. Palce u rak zrobiły się zupełnie białe. Już chyba nawet nie miałam nich czucia. Wyziębione ciało dygotało, a chłodny wiatr ani na chwilę nie ustawał. Zupełnie straciłam kontakt z otaczającym mnie światem. Byłam tyko ja i moje wyrzuty sumienia. Kiedy już zrobiło się na tyle ciemno, że ulice oświetlane były tylko przez stojące przy krawężnikach lampy, powróciła moja świadomość. Tylko co z tego, że wiedziałam, co się ze mną dzieje, skoro nadal nie mogłam nic zrobić? Co z tego, że...
       biiiiip, bip, biiip
      Donośny dźwięk klaksonu rozbrzmiał w promieniu jakichś dwudziestu metrów. Niechętnie podniosłam wzrok i wtedy doznałam szoku. Czarny, sportowy wóz, ten sam, który przywiózł mnie w to miejsce, stał właśnie po drugiej ulicy. A w nim on. Harry. Jeszcze mój lub już nie mój Harry.
      - Wsiadaj! - Krzyknął przez otwartą szybę.
      Pospiesznie wykonałam jego polecenie przy okazji o mało nie wpadając pod nadjeżdżając z drugiej strony samochód i gdy tylko zajęłam miejsce obok chłopaka kompletnie zgłupiałam.
      - Uważaj trochę. Chyba nie chcesz się zabić? - Spojrzał na mnie, po czym zdjął z siebie bluzę i podał mi ją - Masz. Ubierz, bo zamarzasz.
      Znowu mu nie odpowiedziałam. Nie umiałam. Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Milczałam przez calutką drogę do domu. On też. Nawet nie włączył radia. Chyba robił to specjalnie. Wiedział, jak bardzo ta cisza mnie zabija. To prawda - zabijała, ale przy okazji dawała nadzieję. Wrócił po mnie. Wrócił. Przecież nie musiał. Mógł to olać, albo po prostu wysłać po mnie kogoś innego. Ale nie. Przyjechał osobiście. Tylko co to znaczy?

      - Idź od razu do mojego pokoju - rozkazał, kiedy tylko zgasił silnik. - Musimy pogadać. - Jego ton nie zwiastował niczego dobrego, a mimo to nadal miałam nadzieję, że wszystko może się jeszcze jakoś ułożyć.
      - Harry, ja przepraszam... - zaczęłam cicho, jednak on od razu mi przerwał:
      - Pogadamy na górze.
      - Matko Boska, co ci się stało?! - Wydarła się przerażona Emmily, gdy tylko przekroczyłam próg domu chłopaków.
      - To nie jest najlepszy moment Em... - szepnęłam, po czym ruszyłam schodami na górę.
      Przez całą drogę czułam na sobie zdziwione spojrzenia pozostałych osób znajdujących się na dole wraz z blondynką, ale na szczęście nikt z nich nie zadał mi już żadnego więcej pytania. Cieszyłam się, że zrozumieli i uszanowali to, że nie chcę teraz o niczym opowiadać. Wiedzieli, że jest źle. Tyle tylko, że nie mieli bladego pojęcia dlaczego.
      Przekręcając skrzypiącą klamkę do drzwi pokoju Harrego serce waliło mi jakieś miliard razy na minutę. Przed przekroczeniem progu wzięłam dwa, albo trzy głębokie wdechy i modliłam się, żeby pozwolił mi się przeprosić i wybaczył.
      - Usiądź. Dam ci jakiś koc - powiedział Harry wchodząc do pokoju niecałą minutę po mnie.
      - Nie trze.. - zaczęłam protestować, jednak chłopak nawet nie dał mi okazji skończyć.
      - Przykryj się - podał mi ciemno-bordowy koc.
      - Dzięki - uśmiechnęłam się nieznacznie, po czym zaczęłam uważnie śledzić każdy jego ruch. On natomiast w ogóle na mnie nie patrzył. Najpierw podszedł do komody stojącej na drugim końcu pokoju tuż przy drzwiach i odłożył na nią telefon, który chyba wyłączył, potem podszedł powoli do łózka, na którym siedziałam i zajął miejsce spory kawałek ode mnie. Lekko zgarbiony, z szeroko rozstawionymi nogami i łokciami, które na nich opierał i z dłońmi zaciśniętymi razem, nadal na mnie nie patrzył. Wolał podłogę. I nie ma co się dziwić. Ona nigdy go nie zraniła.
      - I always thought - zaczął przyciszonym tonem - that you're perfect to me and you will love me for life as I will always love you, but I was wrong...
      - No, you weren't! - Zaprotestowałam od razu. - Ja cię kocham! Naprawdę! I zawszę będę kochać!
      - Więc wytłumacz, dlaczego mi nie powiedziałaś. Wytłumacz, bo zastanawiałem się nad tym kilka dobrych godzin i nadal nie wiem.

      - Zrobiłam to dla twojego dobra Harry. Wiem, że teraz to brzmi absurdalnie, ale wtedy to miało dla mnie sens. Nie chciałam, żebyś się dowiedział, bo wiedziałam, że ta informacja cię zaboli. Naprawdę cię przepraszam. Nigdy, ale to przenigdy nie chciałam cię zranić - zrzuciłam z siebie koc i przykucnęłam tuż przed nim. Jednak jego wzrok nadal wbity był w podłogę. - Harry, błagam. Spójrz na mnie. Wiem, że teraz będzie trudno, ale uda nam się to odbudować. Jeszcze nie wszystko stracone.
      - Żartujesz sobie, tak? Myślisz, że jeszcze kiedykolwiek będę w stanie ci zaufać? Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, do czego doprowadziłaś i nawet jestem skłonny uwierzyć, że zrobiłaś to dla mojego dobra i naprawdę wszystko ci wybaczam, ale ja już nie widzę przyszłości dla naszego związku - mówił poważnie. On mówił cholernie poważnie!
      - Co? Ale Harry... przecież... przecież my się kochamy i... - próbowałam, naprawdę próbowałam, ale nie dałam rady powiedzieć nic sensownego. Łzy same cisnęły mi się do oczu. Jednak mój płacz w ogóle go nie obchodził. Nadal pozostawał niewzruszony.
      - Już postanowiłem. To koniec - oznajmił, po czym wstał i mijając mnie odszedł kilka kroków dalej. - Jednak nie powinniśmy się rozstawiać w takiej atmosferze, więc chcę ci tylko powiedzieć, że...
      - Nie trzeba Harry! - Wstałam i podbiegłam do niego. - Doskonale wiem, co powiesz! Teraz najlepiej będzie, jak o sobie zapomnimy i będziemy żyć dalej własnym życiem, nie wchodząc sobie w drogę, tak?! Tyle tylko, że ja tak nie umiem. Ja nie chce zapomnieć. - Coraz trudniej było mi cokolwiek powiedzieć, a co dopiero krzyczeć. Przycichłam. Mówiłam tak niewyraźnie, że sama siebie nie rozumiałam. Dławiłam się własnymi łzami, które nieustannie napływały mi do oczu. - Nie będę w stanie zapomnieć, bo mimo wszystko czas spędzony z tobą to najpiękniejsze, co mnie do tej pory spotkało. - Zamilkłam. Wzięłam kilka głębokich oddechów i znowu spojrzałam mu w oczy. On...on płakał. Podniosłam rękę, żeby zetrzeć łzy z jego polików, jednak od razu zrobił krok w tył. Nie pozwolił mi się dotknąć. Nie pozwolił... On...on mi nie pozwolił. Z wielkim trudem spięłam się i dodałam półszeptem: - Tak więc wiedz, że nie zapomnę, ponieważ najzwyczajniej w świecie tego nie chcę.
      - Nie karzę ci o mnie zapominać, bo zapominanie nie ma żadnego sensu. Po prostu powiedz, czego teraz ode mnie oczekujesz. - Mówił tak ostro, tak chłodno, ale widząc jego oczy wiedziałam, że w głębi duszy jest załamany. Za wszelką cenę starał się być opanowany, nie okazywać żadnych uczuć i nie patrzeć na mnie, a gdy tylko się zapomniał, od razu spuszczał wzrok.
      - To znaczy? - Zdziwiłam się.
      - Co chcesz, żebym zrobił? Jak mam się z tobą rozstać, żeby było dobrze?
      - W tej kwestii niczego od ciebie nie oczekuję i nie chcę, bo rozstanie z tobą nigdy nie będzie dla mnie czymś dobrym Harry! Czy ty naprawdę jesteś pewien swojej decyzji? Naprawdę już nic nie możemy zrobić?
      - Skoro niczego nie chcesz to... - Zignorował moje pytania. Moje pytania połączone z potokiem łez. Po prostu je zignorował. Fakt. Tak było prościej. I właśnie tą postawą potwierdził swoją decyzję.
      - Chociaż nie. Jest coś czego chcę - przerwałam mu.
      - Co takiego? - Spytał lekko skołowany.
      - Chcę przestać cię kochać, słyszysz? Chcę przestać. Bo przez to cholerne uczucie nawet nie umiem wyobrazić sobie życia bez ciebie! - Wydarłam się. Nie panowałam nad sobą. Nie panowałam nad tym, co mówię. Jak mogę panować wiedząc, że właśnie tracę najważniejszą osobę w swoim życiu?
      - Harry, Kaja...Co tu tak głośno? - Usłyszeliśmy zdziwiony głos Liama.
      - Puka się - warknął stojący obok mnie już chyba nie mój chłopak.
      - Liam, to nie jest najlepszy moment - napomknęłam cicho.

      - Um... - Payne był kompletnie zdezorientowany. - Mogę się chociaż zapytać, o co się kłócicie?
      - My się nie kłócimy Li - odpowiedziałam mu po chwili. - My zrywamy. - Spojrzałam na Chłopaka w drzwiach. Jego mina wyrażała więcej, niż jakiekolwiek słowa. Zresztą Harrego również. Wszyscy czuliśmy powagę sytuacji. Wzięłam kilka głębokich oddechów i starłam z policzków do połowy zaschnięte już łzy.
      - Harry, Kaja - odezwał się po chwili Liam - wy nie możecie zerwać. Przecież się kochacie i...
      - Możesz zostawić nas samych? - Przerwał mu poddenerwowany Styles.
      - Kaja? - Liam posłał mi wymowne spojrzenie, jak gdyby chciał, żebym wzięła jego stronę i dała zezwolenie na to, co chciał nam powiedzieć. Ale nie mogłam. Harry zadecydował.
      - On ma rację - dodałam ścierając z policzków nową partię łez.
      Chłopak tylko pokręcił głową i bez słowa opuścił pokój Harrego. Trzask zamykanych drzwi spotęgował narastające we mnie poczucie bezradności. Byłam tak cholernie bezradna, jak jeszcze nigdy. Doskonale wiedziałam, że nie jestem w stanie powiedzieć, ani zrobić niczego, co uratowało by mój związek. Zraniłam go. Złamałam mu serce. Straciłam jego zaufanie. Skrzywdziłam kogoś, kogo kocham ponad wszystko. Zrobiłam to. Zrobiłam przez własną głupotę i teraz muszę ponieść tego konsekwencje. Oboje musimy.
      Po wyjściu Liama zapanowała niezręczna cisza, którą to ja postanowiłam przerwać:
      - To już wszystko, co chciałeś powiedzieć? - Spytałam nie mogąc nawet na niego spojrzeć. To bolało. Za bardzo bolało.
      - Um...tak - odpowiedział niemalże bezdźwięcznie.
      - W takim razie już sobie pójdę i nie martw się, więcej nie będę wchodziła ci w drogę. - Gdy tylko skończyłam mówić, od razu ruszyłam w kierunku drzwi i już miałam złapać za klamkę, kiedy poczułam jego ciepłą dłoń na moim prawym przedramieniu.
      - Stój - zatrzymał mnie. - To nie może się tak skończyć. Przez chwilę myślałem, że tak będzie lepiej, ale myliłem się.
      - Co masz na myśli? - Spytałam stając z nim twarzą w twarz.
      - Skoro już się rozstajemy, to zróbmy to porządnie. Musisz wiedzieć, że nigdy nie znikniesz z mojego życia, a ja mam nadzieję, że nigdy nie zniknę z twojego. To, że nie będziemy razem nie musi od razu znaczyć, że teraz staniemy się dla siebie obcy. Musisz wiedzieć, że zawsze będziesz miała we mnie wsparcie i gdy będziesz potrzebowała pomocy to... - Nie dałam mu dokończyć. Nie mogłam. Słysząc jego słowa znowu poczułam, jak bardzo go kocham. Nie umiałam się powstrzymać. Przytuliłam go, a wtedy on zamilkł i w odpowiedzi objął mnie swoimi rękoma kładąc podbródek na moim lewym barku. Oboje milczeliśmy. Byliśmy tylko my, idealnie zgrane bicia naszych serc, nasze ciche oddechy i bijące od nas ciepło, którym obdarowywaliśmy się nawzajem. To była taka cudowna chwila. To, że mogłam jeszcze raz poczuć jego bliskość, to, że jeszcze raz przytulił mnie z taką miłością, to, że jeszcze raz zapewnił, że będzie mnie kochał...to wszystko...to wszystko sprawiało, że w moich oczach stał się jeszcze doskonalszy.
      - Wraz ze świtem wszystko się zmieni, prawda? - Zaczęłam dość nieśmiało, jednak wraz z każdym kolejnym wypowiadanym słowem coraz mniej myślałam nad tym, czy w ogóle powinnam mówić je na głos. - Już nie będę mogła cię przytulać, ani całować, ani mówić całemu światu, że cie kocham. Nie będę mogła nazywać cię moim chłopakiem, a ty już nigdy nie nazwiesz mnie swoją dziewczyną.
      - Tak, to prawda - odpowiedział cicho wprost do mojego lewego ucha był smutny. Wyraźnie smutny.

      Znowu zamilkliśmy. Starałam się wycisnąć z tej chwili tak dużo, jak to tylko było możliwe. Chciałam zapamiętać ją na zawsze. Wiedziałam, że już wszystko stracone. Z szacunku do niego i decyzji jaką podjął postanowiłam się poddać. Nie ważne ile bym zrobiła, on i tak nie zmieni zdania. Byłam pewna, że w głębi duszy cierpi i przeżywa to rozstanie tak samo boleśnie, jak ja. Wiedziałam, co teraz powinnam zrobić. Jak pomóc mu zagoić szybciej wszystkie rany. Wiedziałam. I mimo że dla mnie będzie to potwornie bolesne, to nie widziałam innego wyjścia. Muszę jak najszybciej zniknąć z jego życia.
      - Dziękuję Harry - szepnęłam, po czym ucałowałam go w policzek i uwolniłam z uścisku.
      - Za co? - Zdziwił się.
      - Za to, że jesteś taki cudowny i za wszystko co dla mnie zrobiłeś - uśmiechnęłam się nieznacznie, po czym ruszyłam w stronę drzwi.
      - Zostań - pociągnął mnie za rękę próbując zatrzymać. - Do świtu zostało jeszcze trochę czasu.
      Zatrzymałam się i spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem na ustach.
      - Nie Harry - pokiwałam nieznacznie głową i wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku. - Oboje wiemy, że lepiej będzie jeśli już sobie pójdę. Jeśli zostanę to i ja i ty będziemy cierpieć. Ty przez patrzenie na mnie, będziesz przypominał sobie o tym, co ci zrobiłam, a ja patrząc na ciebie, nie będę w stanie pogodzić się z tym, że to już koniec. Pamiętaj tylko, że naprawdę mi przykro i wiem, że to wszystko moja wina i tak bardzo cię przepraszam, ale skoro to wszystko ma się skończyć, to musimy na to pozwolić. Przeciąganie tej chwili nie ma najmniejszego sensu. Poza tym zobaczymy się rano - poczochrałam jego i tak rozmierzwioną już czuprynę, po czym ruszyłam w stronę miętowego pokoju.

      - W taki razie prześpij się trochę. Jutro czeka nas ciężki dzień - odezwał się, gdy tylko chwyciłam za klamkę.
      - Na razie to czeka mnie ciężka noc - uśmiechnęłam się blado i dodałam cichutko: - dobranoc Harry.
      - Dobranoc Kaju - usłyszałam za sobą.
      - Harry - odwróciłam się w jego stronę z myślą: spróbuję jeszcze choć ten jeden raz - jesteś pewien, że nie mogę już nic zrobić, żebyś zmienił zdanie?
      - Nie. To już naprawdę koniec. Nigdy nie przestanę cię kochać, ale nie umiem wyobrazić sobie związku, w którym brakuje zaufania. Przykro mi.
      - Nie. To mi jest przykro. Dziękuję za szczerość Harry. Słodkich snów, o ile to jeszcze w ogóle możliwe - powiedziałam, po czym wyszłam z jego pokoju.

Stało się.

Zerwaliśmy.

Naprawdę zerwaliśmy.

      Nie miałam bladego pojęcia, jak sobie z tym wszystkim poradzę. Jak on sobie z tym poradzi. Przez głowę przelatywało mi się milion myśli na sekundę. Mimo to nie uroniłam już ani jednej łezki. To było dziwne. W sumie to ten cały gnający wokół mnie czas, wydawał się być jakiś taki nienormalny. Czułam się, jakbym grała w filmie. Jakby to wszystko, co się zdarzyło, nie było prawdziwe, ale przy tym miałam tą cholerną pewność, że niestety jest realne.
      Byłam nieobecna. Nie czułam. To było trochę tak, jakby lekarz podał mi gigantyczną dawkę morfiny, która miała na celu uśmierzenie mojego bólu i właśnie zaczęła działać. Tyle tylko, że w końcu przestanie. Przestanie, a ból nie zniknie.
      Wyjęłam swojego laptopa z nierozpakowanej jeszcze torby i usiadłam z nim na samiutkim środku świeżej, turkusowej pościeli. „Czas obwieścić światu, że to koniec” - pomyślałam.
      - Im szybciej, tym lepiej - mówiłam sama do siebie. - No już Kaja. Weź się w garść. To tylko kilka kliknięć. Szybko pójdzie...

Kaja Makowska zmienił(a) status z „w związku” na „wolny(a)”.

      - I już. Po sprawie. Nie było aż tak źle, prawda? - Kontynuowałam swój monolog. Jednak szczerze mówiąc w ogóle nie wierzyłam w to, co sama usiłowałam sobie wmówić. Straciłam go. Straciłam mojego Harrego. A to wszystko przez własną głupotę... - Jesteś żałosna. Nie umiesz nawet płakać po stracie najważniejszej osoby w swoim życiu...
      Jeszcze kilka razy spojrzałam na ekran i uświadamiając sobie, co będzie działo się w komentarzach, które zapewne pojawią się, gdy tylko ludzie zaczną się budzić, zrzedła mi mina. Wiedziałam, że choć po części muszę im to wszystko wytłumaczyć. I chyba lepiej będzie jeżeli zrobię to sama, niżeli inni zaczną gdybać.
      Spojrzałam na godzinę w prawym dolnym rogu ekranu – 00:12, czyli oficjalnie dzień, w którym Harry ze mną zerwał właśnie dobiegł końca...

Kaja Makowska
Proszę o uwagę.
Oficjalnie informuję, że wczoraj tj. 26.08.2012 r. o godzinie bodajże dwudziestej trzeciej ileś tam Harry ze mną zerwał. Cała wina rozpadu tego związku spoczywa na mnie, jednak rozstaliśmy się w przyjacielskiej atmosferze. A teraz proszę bardzo hejterzy - poużywajcie sobie.
Dziękuję za uwagę i życzę wszystkiego dobrego,
Kaja.

      „A co mi tam - pomyślałam. - Od razu jebnę po angielsku, żeby nie musieli się męczyć z tłumaczeniem.”

Attention please.
I'm announcing that [...]

      Później jeszcze tylko szybka zmiana na Twitterze...

...i już naprawdę z głowy.

      Ale ja...ale ja nie chcę...



76 komentarzy:

  1. to jest tak cholernie smutne... a już miałam nadzieję, że wszystko będzie między nimi okej :(

    przez to, że ten rozdział był taki długi narobiłaś mi ochoty na więcej :-)
    czytając go nie chciałam żeby się skończył... albo żeby chociaż skończył się happy endem...
    mam nadzieję, że wykorzystasz te wolne dni i pojawi się tu następny rozdział? ( taaaak, to moje marzenie! :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To było naprawdę piękne. Nie jestem osobą, która płacze czytając coś ale ty mnie do tego doprowadziłaś... po prostu ryczałam. Naprawdę masz talent. I co teraz będzie pojawi się teraz Louis? Czekam z niecierpliwościom. :)

      Usuń
    2. Zgadzam się grusia101 nie lubię płakać, płaczę jak muszę ... Czaasem nawet ,rzekłabym nie potrafię, a ty ... ty tak zwyczajnie ... zmusiłaś mnie do tego. To niewiarygodne ! Ale tak, własśnie, tak - zgdadza się, rycze jak bóbr i tylko wysmarkuje kolejne chusteczki ! Jak to się nazywało ? aaaaaa - KATHARSIS. Tak więc dziękuję - poprostu dziękuję ...

      Usuń
  2. Nieee, czemu im to robisz ? ;((
    Popłakałam się ....
    Proszeee, pisz szybko bo nie mogę się już doczekać co będzie dalej <333 !

    OdpowiedzUsuń
  3. Nieee ! Popłakałam się :-\ Oby do siebie wrócili, mimo wszystko. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń! Lena

    OdpowiedzUsuń
  4. Smutny , ale pojawił się Lou <3 . Świetnie piszesz . Nie mogę się powstrzymać , aby w nocy nie zaglądać tu i zobaczyć czy nie dodałaś nowego rozdziału .

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział smutny, aż się popłakałam :) Jestem ciekawa co będzie z Harrym i Kają, więc pisz, bo chyba umrę z niecierpliwości :*

    OdpowiedzUsuń
  6. ejj, to nie tak miało być!
    nie mogę przeżyć tego zerwania ;<
    ten rozdział wzbudził we mnie potężne emocje.
    płakałam jak głupia.
    kocham to jak piszesz, to, ze potrafisz wzbudzić emocje...
    kocham tą historię <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszę to i ryczę jak głupia, nie pamiętam kiedy ostatnio tak ryczałam, strasznie wzruszył mnie ten rozdział i naprawdę nie wiem co mam napisać, jesteś cudowna, to opowiadanie jest cudowne,każde zdanie które piszesz ma w sobie tyle emocji i co najważniejsze jest prawdziwe. Czekan na kolejny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniały rozdział - siedzę i ryczę...
    Nie mogę się doczekać następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  9. Szczerze? Popłakałam się. ;c niech oni wrócą do siebie. PRoszę. ;(

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja pierdole.. pewnie czytasz to już któryś raz ale.. rycze jak idiotka XD
    O mój Boże.. Hazza.. OH MY GOD!
    warto było czekać na cos takiego.. i wgl TO + LITTLE THINGS = MORZE ŁEZ..
    na serio wspaniały rozdział!! <33
    Teraz ją Lou pocieszy! ALBO NIALL! nie.. Lou.. i co z jej telefonem?! O.o
    i ten moment z LOUIS'm ALE CUDOO *.*
    O JEJKUU!!! I JESZCZE MAMA HARREGO MIAŁA NADZIEJE ŻE KIEDYŚ JAK PRZYJEDZIE TO NIE BEDZIE SIE JEJ JUZ BAŁA.. A ONI NASTEPNEGO DNIA ZERWALI >.< oh my god..
    dalej chce mi sie płakać! KOCHAM CIĘ!! <333333333333333
    czekam na następny!! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, aja też jak to czytałam to Little Things tak cichutko leciało z głośników do nastroju ..

      Usuń
  11. Pierdolę, nie tak miało być no!
    Harry, idioto! Dlaczego jej nie uwierzyłeś!?
    Proszę, proszę, niech ona mu wyjaśni tę całą historię z duchem, niech on jej uwierzy do cholery! Zrób tak, żeby jeszcze byli razem, błagam!

    zapraszam do mnie:
    uwannasaygoodnight.blogspot.com

    PS. Sprawdź pocztę :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Musisz mi to robić . ... ?
    Wiesz ze ja teraz po prostu wyjee ?
    To.. To.. To jest takie cholernie smutne . ; (

    Why . ?

    To, co teraz tu będzie, to ja nie wiem ...
    Ale co zrobisz i 6ak będzie świetnie.
    Tylko szybko dodaj nowy, chociaż bardzo krótki rozdział ... ; *

    OdpowiedzUsuń
  13. Boże płakałam, płakałam jak bóbr. Dlaczego ?! Ja sie pytam dlaczego oni zerwali ?! A co do Harrego to on sam nie wie czego chce. Ta Laura mogłaby się ukazać Hazzie. A wtedy by zrozumiał. Jestem ciekawa co będzie dalej z małą Kate. Fajnie by było gdyby Kaja spotkała się z Nickiem i przemówiła mu do rozsądku żeby nie zabierał Harremu córki. Jestem też ciekawa czy Laura się jeszcze ukaże Kai.
    Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością. ; )
    Dodawaj jak najszybciej.

    Pozdrawiam Mila.

    OdpowiedzUsuń
  14. Kaja, kocham Cię. Sprawiasz, że płaczę ze szczęścia i ze smutku przez jedno opowiadanie. Czuję się jak głupi dzieciak, a powinnam czuć się jak prawdziwa licealistka, taka z krwi i kości. Po każdym przeczytanym rozdziale dziękuje Bogu za to, że ktoś podał Ci mój blog i, że wybrałaś go do swojej listy, bo inaczej nigdy bym nie znalazła Twojego, a wtedy... o matko. Czytałam notkę słuchając przy tym Little Things. Nic dodać, nic ująć, naprawdę. Harry... ja po prostu nie wytrzymuję... wyobrażam sobie jego raspy głos, gdy szepcze, gdy krzyczy, gdy spokojnie mówi, nie, nie mogę. Jestem rozklejona, umieram przed komputerem, nie chcesz wiedzieć jak wyglądam, chyba nikt nie chce. Boże, Kaja. Dziekuje za tą notkę, naprawdę dziękuje.
    Mam pytanie: sama robisz te sklejki Kai z Harrym? Jeżeli tak, to mogłabyś się do mnie odezwać na GG: 8435226? A jeżeli nie to mogłabyś podać mi namiary na osobę, która się tym zajmuje? Błagam. Błagam, to znaczy dla mnie więcej niż życie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Przez cb siedzę i ryczę ! Jeszcze puściłam tą melodię co podałaś i to http://www.rainymood.com/ i nie mogę przestać płakać ! Cała się rozmazałam ..
    Rozdział jest cudoowny !! Ale ma nadzieję że wszystko się dobrze skończy .. ; *
    Dawaj szybko kolejny bo nie wytrzymam !
    Jeszcze taki długi, no po prostu TY JESTEŚ MEGA . KOFFAM CIĘ !
    Bo to właśnie dzięki takim osobą jak ty my Directioners możemy sb wyobrazić jak to by było być dziewczyną jednego z chłopaków z 1D < 3
    No nic , jeszcze raz piszę że rozdział jak i całe opowiadanie jest SUPERHIPERMEGAODJAZDOWOEXTRAFAJOWOSWETAŚNIEZAJEBISTE ! <3

    P.S Jeśli miałabyś ochotę tu jest link do mojego bloga http://vashappeningludzie.blogspot.com/ to jest takiego rodzaju pamiętnik , ale mam zamiar dodać jakiegoś imagina , nie wiem czy z 1D ale zapraszam : D xoxo

    OdpowiedzUsuń
  16. no takiego obrotu sprawy to ja się nie spodziewałam:( będą jeszcze razem?? Kiedy next??

    OdpowiedzUsuń
  17. Boże dziewczyno nie dosć że masz naprawdę talent to jeszcze przyprawiłaś mnie o łzy.
    PS masz Twittera ?? jak tak to podasz ? xx

    OdpowiedzUsuń
  18. zmień po prawej z together na alone:P

    OdpowiedzUsuń
  19. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. masz naprawdę DURZY talent Kaju!:) hahahah:P

      Usuń
    2. Kaju zamiast odpowiadać na pytania prześlij jej jakiś słownik ortograficzny w formie elektronicznej czy coś.

      Usuń
  20. Rozdział zajebisty, skoda że się rozstali, " byli " świetną parą i mam jakąś małą nadzieję, że jeszcze będą razem. Masz wielki talent, świetny blog. Chętnie go czytam.

    OdpowiedzUsuń
  21. Masz naprawdę talent Kaju! Płakałam. Proszę niech Harry i Kaja będą razem:) Pozdrawiam i czekam na next'a:*

    OdpowiedzUsuń

  22. Ej , rozwalilas mnie , serio !!! Kurde no nie moge !
    Harry + Kaja <3 <3 <3

    OdpowiedzUsuń
  23. Czemu mi to robisz ? Czemu raz ciesze sie jak dziecko, a raz płacze jak histeryczka ? Wiem, ze to glupie, ale teraz czuje taka dziwna pustke... myslalam, ze wszystko sie miedzy nimi ulozy... Ale nie moge narzekac na twoj talent, bo masz ogromny.Twoje pomysły na pisanie tej ksiązki, twoje wypowiedzi, opisy, bohaterowie wszystko jest idealne.Chciałabym teraz wiedziec co dzieje sie w twojej glowie, jakie masz pomysly, ale chyba musze cierpliwie czekac na nastepne rozdzialy, ktorych(mam na to wielka nadzieje) przybedzie jeszcze sporo. Jeszcze raz podziekuje bo dziekowalam duzo razy. DZIEKUJE ZA TO ZE PISZESZ TEGO BLOGA, DZIEKUJE ZA STWORZONA PRZEZ CIEBIE HISTORIE KTORA TAK BARDZO WIELBIE. Gabby . xx

    OdpowiedzUsuń
  24. Wiesz co? Przez ciebie rycze! A ja dawno nie płakałam! Boże co ty ze mną robisz? Jak tak dalej pójdzie to będe musiała iść do jakiegoś psychiatry bo taka dawka emocji nie jest na moje nerwy. Powiem w sktócie. Czekam na nexta i prosze żebyś wpadła do mnie
    ps. troszkę przedobrayłaś z tym rozstaniem
    Alex

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozdział łezkowaty :D:D Nieee ! Zdradzisz mi tajemnice zdjęcia z Harrym bo jestem blondi i nie ogarniam :p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tzn? jeśli chodzi o to, czy to przeróbka to tak :)

      Usuń
    2. Nie rozpoznałbym że to przeróbka xD

      Usuń
  26. nie? jak to? ale... ale było tak idealnie, wszystko zaczęło się tak dobrze układać! jak to przeczytałam to dosłownie miałam ochotę zabić Nicka! musiał akurat wystrzelić z tym, że wie to od Kai!? nie no! a do tego Laura też jest tu winna! przez nią oni zerwali! ale dlaczego!? Harry powinien jej uwierzyć! oni muszą być razem, nie wyobrażam sobie innego wyjścia. proszę tylko, żeby pomimo tego Kaja nie zaczęła odwzajemniać uczuć do Louisa, bo się już w ogóle załamię! Kaja i Harry w tym opowiadaniu są dla siebie stworzeni i inaczej nie może być! ale proszę, oni nie mogą tego tak zakończyć, bo się normalnie załamię! dziewczyno jak cudownie musisz pisać, żeby doprowadzić mnie raz do śmiechu, a potem zaraz tak jak i w tym wypadku do płaczu! jesteś cudowna i masz ogromny talent! czekam na kolejny, jeszcze tylko 2 dni 21 godzin 50 minut i 8 sekund! :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Jejciuu cudowny. Aż się poryczałam ;c czemu zerwali? wolę, żeby była z Hazzą niż z Lou, więc mam nadzieję, że wrócą do siebie. błagam, daj następny rozdział jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak większość miałam łzy w oczach. Tak mi się smutno zrobiło. Nie lubię Laury, za to, że wciągnęła Kaję w tę historię ;/. Ale może teraz niech Kaja będzie z Lou. W sumie to sama nie wiem. Czekam z niecierpliwością na następny. Wierna fanka :D

    OdpowiedzUsuń
  29. Normalnie popłakałam się. Niech oni do siebie wrócą proszę. Wszystko była tak ładnie ! Ja tu ryczę .. :'( ..

    OdpowiedzUsuń
  30. Ej no! Dlaczego ja płaczę co?!
    Piękne to było a zarazem tak cholernie smutne! ;((

    Pozdrawiam Rons<3

    OdpowiedzUsuń
  31. Boże, jaki ty masz talent. przez ciebie płaczę, ale oni muszą być razem proszę cię powiedz że oni będą razem, PROSZĘ

    OdpowiedzUsuń
  32. Masz ogromny talent. Tylko ja się pytam dlaczego rozdział już się skończył ja mogłabym go czytać na okrągło. W pewnych momentach aż mi łezka poleciała.
    Zapraszam do siebie:
    superman-girl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  33. Choleraaa :< Nie mogli się rozstać! :<
    Teraz Kaja powinna do niego wrócić, albo być z Niallem :D

    OdpowiedzUsuń
  34. Rycze. Żal że się rozstali. Rozdział boski ;* :3

    OdpowiedzUsuń
  35. Jezus, ale przy tym rozdziale płakałam. Masakra.
    Mam nadzieję, że Kaja i Harry będą jeszcze ze sobą. A Atak ogólnie rozdział jak zawsze boski.
    Mam takie pytanie ile co najmniej będzie twoje opowiadanie liczyło rozdziałów?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby jak najwięcej! 200, 300? Miejmy nadzieje :D

      Usuń
  36. Rozdział świetny, a za razem smutny :( Masz wielki talent, potrafisz wyrazić tyle uczuć za pomocą pisania.
    Szkoda, że Harry i Kają się rozstali :( Wydaje mi się, że nie będą razem, choć bym tego bardzo chciała, ale Ty już chyba masz jakiś plan co dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  37. Kocham twoje opowiadania ♥
    Szczerze kibicuje Kai i Louisowi :)
    Chamsko zareklamuje mojego początkującego bloga :
    onedirection-MyLoveStory.blogspot.com
    D:

    OdpowiedzUsuń
  38. najlepszy blog jaki czytałam ever !
    rozdział jak zwykle świetny <333.
    jak wydasz książkę to zakupię ją jako pierwsza ;>.
    masz talent!
    czekam zniecierpliwiona

    OdpowiedzUsuń
  39. Rozdział jest cudowny, pięknie piszesz! To smutne, że zerwali aż mi się jakoś smutno zrobiło ;( Twój blog jest najlepszy ;)

    http://one-direction-opowiadanie-i-inne.blog.pl/

    http://one-1d-magic-hogwart.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  40. Popłakałam się. Naprawdę świetnie piszesz. Pozdrawiam i nie mogę się doczekać następnego ;**

    OdpowiedzUsuń
  41. Wracałam do domu autobusem i przeczytałam rozdział.Rozpłakałam się na przystanku.CUDO, ale straszne zerwanie.KOCHAM!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  42. Popłakałam się jak to czytałam. Dziewczyno twój blog jest najlepszym jakim kiedykolwiek czytałam, a naprawdę jest tego bardzo, bardzo dużo. Żal mi jej, ponieważ musiała skłamać, żeby nie pomyślał, że jest jakąś wariatką, a z tego kłamstwa wyszło tyle, że z nią zerwał. Kocha ją, ale już nie widzi przyszłości dla ich związku. Non stop to przeżywam, ale co zrobić. Uż nie mogę się doczekać kolejnego świetnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń
  43. Ja nie mogę . Czytałam to z takim zapałem że aż kuzyn się ze mnie śmieje . A na koniec aż się poryczałam . Boże jakie napięcie . Tak się pięknie zaczeło , ale skończyło się na klęsce . Zresztą jak zawsze . Napięcie <...> , aż słów mi odebrało . Nie mogę się doczekać następnego . Proszę dodaj jak najszybciej ;*** .

    OdpowiedzUsuń
  44. Ale się poryczałam! To się tak skończyć nie może! Oni są dla sb stworzeni!! BŁAGAM, niech oni się pogodzą i będą razem na wieki wieków. AMEN. :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Jest prawie tak samo dobry jak moja wieża z chusteczek dla Ciebie <3
    I wiem , że czytający to pomyślą , że jestem psychiczna , ale Kaja wie o co chodzi :D
    Wieeelbie i czekam na następny rozdział :D
    No i nie tylko na rozdział :D
    A co taaam , szyfruję jak agent 007 <3
    I walnę jeszcze reklamę na sam koniec :D
    ZAPRASZAM DO SIEBIE :
    http://opowiadanie-o-onedirection-lovstory.blogspot.com/
    :*****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wieża z chusteczek jest lepsza - niepodważalny fakt :D Szyfruj dalej :D Szyfrowanie jest fajne ^^
      Dobra reklama to podstawa :D

      Usuń
  46. Super naprawdę nie mogę się doczekać następnego zapraszam także do siebie kocham-zabawe.blogspot.com ;) Pozdrawiam i całuję ;**

    OdpowiedzUsuń
  47. Właśnie odkryłam twojego bloga <3
    Nadrobiłam wszystkie rozdziały jest świetny .!
    + Dopiero zaczynam 2 bloga mogę liczyć odwiedzenie i na komentarz ?
    http://hey-girl-its-now-or-never.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  48. matko.. wczoraj jakoś wieczorem znalazłam twoje opowiadanie i zaczęłam, czytam.. czytam.. i tak do jakiejś 3:15.. dziś dokończyłam, nadrobłam do 01:18. KOCHAM TO OPOWIADANIE!
    masz nieziemski talent. lubię jak opisujesz momenty 'zbliżeń', bo wtedy wyobrażam to sobie.. płakałam podczas czytania tego rozdziału.<3
    jak dla mnie to za dużo czasu! 1 dzień został do 36 rozdziału!nie wytrzymam.. :<

    OdpowiedzUsuń
  49. GENIAAAALNEEE !!! RYCZĘ JAK BÓBR ; O

    OdpowiedzUsuń
  50. Co za dzień! Miałam nadzieję, że skoro oglądając teledysk płakałam ze szczęścia, ten dzień okaże się udany. Potem okazało się, że są nowe rozdziały na moich ulubionych blogach i już byłam cała happy. Ale wy się jakoś umówiłyście dziewczyny, bo na wszystkich tych blogach wprawdzie pojawiły się rozdziały, ale każdy kolejny był smutniejszy od poprzedniego. Teraz siedzę zaryczana, cała bluza mokra od łez, nos zatkany i już widzę ten ból głowy...
    Rozdział genialny. Zresztą nie raz ci już pisałam, że cudownie piszesz. Tylko, że teraz nie jestem w stanie nic z siebie wykrzesać. Załamałam się. Już było tak dobrze... I nawet mama Harry'ego... Nie mogę :(
    To się nie może tak skończyć między nimi. Kocham Louisa, ale nie chcę go! No może tylko jako przyjaciela, bo pewnie teraz by jej się przydał przyjaciel... Siedzę i staram się coś dojrzeć przez zaparowane okulary... Wszystkiego się spodziewałam, ale nie tego. Nie tak. To po prostu nie może tak być. Przecież oni są dla siebie stworzeni... Wszyscy to widzą. Może Harry też zobaczyłby ducha i by uwierzył... Właśnie, niech Laura naprawi, co zepsuła. Boże, co ja gadam! Kończę, bo i tak bredzę. Kocham cię. Kocham to opowiadanie. Ale to nie może się tak skończyć!
    Pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział.

    @KateStylees
    http://1d-my-little-mystery-girl.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  51. czytam ten blog od trzech dni, zakochalam sie w nim. Smiałam sie kilka godzin z niektórych sytuacji ,plakalam teraz i wczoraj tez, hahah. masakra. czekam na kolejny roździał, a Ty jesteś boska. Przepraszam za blędy mam popsutą klawiaturę.

    wejdz i rozgłoś jeśli masz czas, bardzo Cie prosze http://dreamergirlxoxo.blogspot.com/ dziękuję.
    Jestem ciekawa dalszej historii Kai xoxo

    OdpowiedzUsuń
  52. Hahahahahahahahaha, Kaja i Harry zerwali? Next joke, please! To niemożliwe! Oni... ale... przecież... to była miłość... Cholera jasna, Kaja, napraw to!! To się nie może tak skończyć. Popłakałam się jak głupia. Kurde, szkoda mi Harry'ego. Biedactwo. I jest Louis z tą jego dziecięcą miłością.
    Dobra, nie wiem jak ty to zrobisz, ale oni mają do siebie wrócić! Muszą i koniec!
    Całuję x

    OdpowiedzUsuń
  53. Kochana rzadko kiedy płaczę czytając książki tego typu, a Ty doprowadziłaś mnie do takiego stanu pisząc ten rozdział że siedzę i wyję jak głuuupia... Czekam na następne jak najszybciej.

    OdpowiedzUsuń
  54. Weź, bo się popłakałam... oni napraqde zerwali ? Nie wierze .... no tak nie moze byc ! Gosh... ; (( Yhh... to takie smutne... nie dochodzi to do mnie ... ta idealna Kaja i Harry jest teraz Kają ....... i ... .... Harry'm ? Łeee... ; ( Okej.. zdaje sobie sprawe z tego, iż pisanie rozdzialow nie przychodzi od tak, a ty te rozdzialy piszesz dluugie... ale prosze sie baardzo... zebys dodala jak najszybciej potrafisz ? Blagam, blagam ! Umm.... kocham Cie i dziekuje ..... za te emocje .. i za to, ... ze piszesz to opowiadanie xx . Nie moge sie po prostu doczekac kolejnego rozdzialu... no a teraz zegnam, bo jest godzina..... 00.33 ?! Wow... okej, to ja ide spac xD dobranoc, pozdrawiam ~ Vicks R. <3

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie moge przestac plakac ... Oni beda razem jeszcze ? Błagaam !!

    OdpowiedzUsuń
  56. dziewczyno, po raz pierwszy płakałam wgl. czytając blogi, twój styl pisania , nie ja nie potrafię pisać i mówić, po tym co przeczytam , tak na koniec, jesteś cudowna.

    OdpowiedzUsuń
  57. O BOŻE O BOŻE O BOŻE!!! Płaczę razem z Kają ;c CZEKAM NA NN :')

    OdpowiedzUsuń
  58. OMG...POPŁAKAŁAM SIĘ I NIE MOGŁAM PRZESTAĆ !!!!!! Genialne ;D

    OdpowiedzUsuń
  59. Kaja, czy ty musisz tak świetnie pisać ?! <3 Nie mogłam przestać płakać, litery mi się rozmazywały, ale nie przestawałam czytać. To było takie smutne, berzdo smutne, ale piękne. Kocham to jak piszesz i wgl. jesteś zajebista<3

    OdpowiedzUsuń
  60. Dziewczyno... Jak Ty to robisz, że każdy kto to czyta płacze? Natknęłam się przypadkowo na Twojego bloga. Gdy przeczytałam jeden rozdział, UZALEŻNIŁAM się, normalnie się uzależniłam. Nie mogę opanować łez.
    Kaja, dziękuje. Proszę, nie opuszczaj nas wszystkich. Dokończ chociaż te opowiadanie.
    ~. Agata .

    OdpowiedzUsuń
  61. cudownie napisany kolejny rozdział z resztą jak zawsze <3 aż się popłakałam :D ale kocham cię ponieważ świetnie piszesz i już zabieram się za kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  62. Doprowadziłaś twardoskórą Justynę do łez.
    Czemu zniszczyłaś ich związek?
    Dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  63. Boooże to było piękne. Płakałam, normalnie płakałam ;(

    OdpowiedzUsuń
  64. Kurwa.. przez ciebie płaczę... to wszystko. Ale wiedz, że dotarłaś do mojego zlodowaciałego serca i ogrzałaś je tym opowiadaniem. Dziękuję ci :) Biorę się za drugą część.. :3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)