Gdy w końcu
przestałam użerać się z menadżerem 1D, poszłam się rozpakować.
Matko...Pokój, który dostałam jest chyba z pięć razy większy od
mojego i co najważniejsze nie ma w nim tej stukniętej 13-latki.
Duże białe łóżko, które jest w stanie pomieścić chyba z pięć
osób, stanowiło centralny element całego pomieszczenia. Nad nim
wisiał jakiś dziwny obraz w geometryczne kształty. Ściany o
miętowym kolorze idealnie pasowały do podłogi wyłożonej jasnym
drewnem. Na całej przeciwległej ścianie znajdowały się turkusowe
meble z białymi frontami. Zdziwił mnie fakt, że w pokoju były
trzy pary drzwi. Jedne są oczywiście wejściowe. Mogę się
domyślać, że drugie prowadzą do łazienki, ale trzecie? Jak się
okazało prowadziły do nieba, tzn do gigantycznej garderoby. Szkoda
tylko, że nie mam wystarczająco dużej ilości ubrań, żeby ją
wypełnić. Skoczyłam na łóżko (Musiałam przecież sprawdzić,
czy jest wygodne ;D Jest i to bardzo!). Na jednej z półek stało
oprawione w białą ramkę zdjęcie One Direction. No nie! Niedługo
uznam, że ich wizerunek mnie prześladuje. Zresztą po co tu to
zdjęcie? Przecież jestem w ich domu. Mogę patrzeć na ich buźki
kiedy tylko zechcę...
Szybkim ruchem
prawej ręki pozbyłam się zdjęcia z widoku i wyszłam z mojego
tymczasowego lokum, żeby zapoznać się z pozostałą częścią
domu. Gdy tylko zamknęłam drzwi z pokoju naprzeciwko wyłoniła się
Emmily.
- O, tu jesteś!
Właśnie miałam cię szukać – zwróciła się do mnie z
podejrzanym (jak dla mnie) uśmieszkiem – Proszę – wręczyła mi
ciemnoniebieski segregator – Pomyślałam, że chciałabyś
zapoznać się z umiejętnościami konkurencji.
- Dzięki –
zaskoczyła mnie. I to bardzo. Chwilę stała przyglądając mi się
dokładnie. Zapewne liczyła na to, że pokażę jej coś swojego.
Krótko mówiąc: przeliczyła się.
Podziękowałam raz
jeszcze i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam
czytać twórczość Emmily. „Już po mnie” - pomyślałam po
zapoznaniu się z pierwszymi pięcioma stronami jej książki, która
nosiła tytuł „Wygrane marzenia”. Może i wydaje się pustą
Barbie, ale niechętnie muszę przyznać, że ma ogromny talent.
Potrafiła napisać zdanie na ćwierć strony (rozbudowane zdania to
moja pięta achillesowa), a do tego używała słów, o których
istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Chyba powinnam spakować się i
wrócić do Polski. Przecież nie mam z nią szans...
Moje rozmyślania
przerwało rytmiczne pukanie do drzwi. Ślamazarnie zwlekłam się z
łóżka i chwyciłam na klamkę. Otworzyłam i zobaczyłam Harrego.
Stał przede mą z tym swoim przeuroczym uśmieszkiem (który
wcześniej strasznie mnie drażnił, ale teraz...sama już nie wiem).
- Obiecaliśmy
Emmily zabrać ją do klubu, chcesz jechać z nami?
- Nie, dzięki –
odpowiedziałam mu i wtedy zrobiłam coś czego do dzisiaj żałuję.
Mój wcześniej rozbiegany wzrok skupiłam na jego zielonych
tęczówkach. Już miałam powiedzieć, że zmieniłam zdanie, gdy z
jego twarzy znikł uśmiech i powiedział:
- Jak wolisz.
Zamknęłam na nim
drzwi i poszłam do łazienki. Zawsze chodziłam tam, kiedy byłam na
siebie zła. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i już miałam
zacząć mój typowy dla takich sytuacji rytuał polegający na
opiepszaniu się, gdy usłyszałam czyjeś niewyraźne głosy.
Rozejrzałam się dokładnie. Ani w łazience, ani w pokoju nikogo
nie było. Wtedy zrozumiałam,że dźwięk musi dochodzić z kratki
wentylacyjnej.
- No Harry, nie
często któraś ci odmawia. To musi być dla ciebie szok – zaśmiał
się jeden z rozmówców (głos należał chyba do Liama).
- Zamknij się już.
Po prostu to chore, że ona tu przyjechała. No bo po co, skoro nawet
nie ma zamiaru spędzać z nami czasu? Jak ma nas opisać, skoro nic
o nas nie wie? A na wielką fankę One Direction to ona mi nie
wygląda.
- Tu masz rację,
ale może się jeszcze rozkręci.
- Piepszona
księżniczka się znalazła. Myśli, że jakby z nami poszła to
zrobiłaby nam jakąś łaskę czy coś?
Mimo że dźwięk
nie był w najlepszej jakości, to słyszałam wszystko dokładnie.
Najpierw się wkurzyłam, ale szybko zrozumiałam, że Harry ma
rację. Po co tu przyjechałam? Niepotrzebnie zajmuje miejsce, które
było pragnieniem tak wielu osób.
- Widzę Harry, że
ta księżniczka wpadła ci w oko.
- Ona? No proszę
cię. Przecież ją widziałeś.
Wybiegłam z
łazienki nie tylko nazwana egoistką, ale i brzydką. Zajebiście! Z
hukiem wpadłam do garderoby. Pospiesznie wrzucałam swoje rzeczy do
walizki. Po chwili jednak zakręciło mi się w głowie i musiałam
usiąść. Zajebiście po dwu kroć! Moja choroba znowu daje o sobie
znać, jeśli to w ogóle można tak nazwać. Spojrzałam na ogromną
taflę lustra przyczepioną do ciemnej ściany garderoby. Wyglądałam
żałośnie. Co ja najlepszego wyprawiam? Już zapomniałam o tym, co
sobie postanowiłam? Nie mogę się teraz poddać. Nie mogę. Nie
teraz. Nie pierwszego dnia. Chwyciłam w rękę mojego laptopa i
zaczęłam pisać: „Już pierwszego dnia dostałam od Harrego
okropnie bolesnego mentalnego kopa...”. Przez ponad godzinę
wyrzucałam z siebie wszystkie panujące nade mną emocje. Gdy
skończyłam poczułam ogromną ulgę. To było mi potrzebne. Wzięłam
gorącą kąpiel (normalnie zakochałam się w tej wannie z
masażem!), po której wróciła moja motywacja.
Obudziłam się. Na
zegarze było kilka minut po dwunastej. Z racji tego, że był środek
nocy musiałam stać się niesamowicie głodna (jak zwykle...).
Zeszłam do kuchni. Dom był opustoszały. Nie wiedziałam, czy
Emmily i drużyna wrócili już z tej swojej wyprawy do klubu, więc
starałam się być cicho. Otworzyłam lodówkę i przeżyłam szok.
Jedzenie, aż się wysypywało. Nie mogłam na nic się zdecydować.
Nic dziwnego nie miałam pojęcia, jak smakują te ich angielskie
produkty. Postanowiłam upiec moje ulubione owsiane ciasteczka. Po
dwudziestu minutach pierwsza partia była już gotowa. Zjadłam kilka
pięknie pachnących ciastek i nie wiedziałam co mam dalej zrobić.
Jak zwykle zrobiłam za dużo masy. Nie wywalę jej przecież, byłam
więc skazana na siedzenie w kuchni, dopóki nie upiekę wszystkich
ciastek. Minuty mijały, a ja stawałam się coraz bardziej senna.
Nie byłam w stanie zapanować nad opadającymi powiekami. Już
prawie zasnęłam, gdy głośny dźwięk silnika ocucił mnie
momentalnie. Spojrzałam na zegar, później na piekarnik. Ostatnia
partia była gotowa. Wyjęłam blachę i zaczęłam przekładać
wypieki na talerz, gdy do domu wpadła grupka rozkrzyczanej
młodzieży. Widać było, że są mocno wstawieni. Liam padł na
kanapę chwilę po przekroczeniu progu, Zayn z jakąś dziewczyną
ruszyli schodami na górę, a Emmily skakała po salonie śpiewając
jakąś bliżej nieznaną mi piosenkę (głos też miała
ładny...Cholerny ideał!). Ci którzy zostali a dole przyłączyli
się do niej (oczywiście oprócz śpiącego Liama).
Zgasiłam światło
i stanęłam tak, żeby mnie nie zauważyli. No ile można...Już
prawie pierwsza. Niech idą wreszcie spać! Przez to całe
zamieszanie w salonie nie byłam w stanie usłyszeć, że ktoś
postanowił udać się do kuchni. Niall wszedł i automatycznie
zapalił światło. Na mój widok, aż podskoczył i wrzasnął,
jakby zobaczył ducha.
- Niall, wszystko w
porządku? - odezwał się ktoś z salonu.
- Tak, tak. Wszystko
ok – odpowiedział im – Ale ty nie rób tego nigdy więcej –
powiedział do mnie tak śmiertelnie poważnym tonem, że aż sama
byłam a siebie wściekła – o mało nie przyprawiłaś mnie o
zawał serca!
- Przepraszam,
ja...nie chciałam, ja...- nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a
co jeśli serio przez moją głupotę wylądowałby w szpitalu?
- Spokojnie nic się
nie stało – mówiąc to złapał mnie za ramiona – lepiej
powiedz co tu robisz po ciemku?
- Wiesz, tak jakoś
wyszło. Piekłam ciastka, a że lubię po ciemku to...- starałam
się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale nie wychodziło mi
to zbyt dobrze. Nialla to jednak mało obchodziło. Skupił się na
innym fakcie.
- Ciacha! - krzyknął
uradowany, po czym dorwał się do talerza – Szybko chodźcie tu! -
momentalnie prawie cała grupa zwaliła się do kuchni.
- Ty zrobiłaś? -
spytał uśmiechnięty Louis, już chciałam odpowiedzieć, ale Niall
mnie ubiegł.
- Tak ona. Masz
więcej?
Nie odpowiedziałam,
tylko ręką wskazałam na drugi talerz stojący na szafce obok.
Chwilkę patrzyłam jak pałaszowali (nawet ciastka cieszą się
większym zainteresowaniem, niż ja -.-) i postanowiłam niezauważona
wymknąć się i pobiec do pokoju, jednak gdy tylko zaczęłam
kierować się do drzwi tłum z kuchni postanowił wrócić do salonu
(zabierając ze sobą talerz z moimi wypiekami), tym samym blokując
mi wyjście. Gdy tylko przejście się odetkało, znów natrafiłam
na przeszkodę. Do kuchni wszedł ledwo trzymający się na nogach
Harry.
- Ciacha! - wydarł
się podobnie jak wcześniej Niall i dorwał się do talerza, który
został na stole. Kiedy ten był zajęty wcinaniem, ja postanowiłam
kontynuować mój plan ewakuacji.
- Pycha – spojrzał
a mnie podnosząc jedno z ciastek – tak przy okazji: fajna piżamka
– cholera! Piżama. Przecież stoję tu w obszernej białej
koszulce z nadrukiem mojej szkoły i spodenkach w paski, które ledwo
co zasłaniają mi tyłek! W dodatku zero makijażu i roztrzepane
włosy (które nawiasem mówiąc są już prawie do pasa!).
- Dzięki –
rzuciłam szybko i skierowałam się do wyjścia.
- Nie wychodź –
pijany Harry Styles złapał mnie za rękę, pewnie każda fanka
zabiłaby za takie doświadczenie, ja jednak poczułam się
skrępowana. Usiadłam na krześle obok niego.
- Mogę cię o coś
spytać? - zaczął.
- Spoko.
- Dlaczego mnie nie
lubisz? Jestem, aż tak zły? - zrobił jakąś dziwną minę, pewnie
chciał udać smutnego, ale procenty w jego organizmie sprawiały, że
w ogóle nad nim nie panował.
- Nie. Jesteś
pijany i taka rozmowa teraz nie ma najmniejszego sensu. Zresztą
nigdy nie powiedziałam, że cię nie lubię.
- Wiedziałem! -
krzyknął podnosząc prawą rękę, jakby chciał ogłosić jakąś
niesamowicie ważną nowinę – Od początku wiedziałem, że na
mnie lecisz! - jego prawa ręka wylądowała na moim kolanie.
Momentalnie poderwałam się z krzesła i krzyknęłam:
- Zwariowałeś?!
Nie dotykaj mnie! - Styles jednak był na tyle pijany, że nie
panował nas sobą.
- No dalej, wiem że
tego chcesz. Każda tego chce – podszedł do mnie i przycisnął do
ściany tak mocno, że nie mogłam się wyrwać.
- Zostaw mnie!
Słyszysz?! Puszczaj! - krzyczałam coraz głośniej. To było
strasznie. On nie słuchał. Zaczął robić to czego się obawiałam.
Jeszcze chwila i mnie zgwałci – Pomocy! Pomóżcie mi!
- Zostaw ją! - do
kuchni wpadł Niall, a za nim reszta. On i Louis odciągnęli
Harrego, a ja szybko pobiegłam na górę. Byłam roztrzęsiona,
przerażona, z oczy leciały mi łzy. Gdy byłam na schodach
słyszałam jak chłopcy darli się na Harrego.
- Harry! Co ty jej
zrobiłeś!
- Zwariowałeś?!
- Zwariowałeś?!
Pospiesznie wlazłam
pod kołdrę i starałam się opanować łzy. Wtedy usłyszałam
ciche pukanie, usiadłam.
- Zostawcie mnie! - wydarłam się,
ale drzwi i tak się otworzyły. To był Niall.
- Kaja, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie i powoli zbliżał się do mnie.
- Myślisz, że ten fakt mi jakoś pomoże? - spojrzałam na niego. Dalej nie zdołałam zatamować łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego ramię, a on lekko gładził mnie po włosach. Po kilku minutach udało mi się nieco uspokoić. Odsunęłam się nieznacznie i spojrzałam na niego.
- Chcę wracać do domu.
- Kaja, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie i powoli zbliżał się do mnie.
- Myślisz, że ten fakt mi jakoś pomoże? - spojrzałam na niego. Dalej nie zdołałam zatamować łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego ramię, a on lekko gładził mnie po włosach. Po kilku minutach udało mi się nieco uspokoić. Odsunęłam się nieznacznie i spojrzałam na niego.
- Chcę wracać do domu.
super ;) nie spodziewałam sie tego po harrym ;O ;p ale glupio zrobił ze źle o niej mówił -,- ;D
OdpowiedzUsuńw jednym z nastych rozdziałów wrócę do tej historii, żeby pokazać dlaczego Harry postąpił tak, a nie inaczej ;p
Usuńnie moge sie doczekac ;*
OdpowiedzUsuńcieszę się :)
UsuńTo jest prawdziwa historia????Nie spodziewała bym sie tego po Hazzy...OMG!!!Jak ci zazdroszcze,że ich poznałaś chciałabym też ich poznać przynajmniej przez 5 minut pogadac z Niallem..zawaliscie piszesz!! :)
UsuńTy jesteś taka głupia czy tylko udajesz?
UsuńAle mi się to wkręciło, a Emmily strasznie mnie denerwuje. Hazza też trochę przegiął w ogóle z tym samym gadaniem tak. Świetnie piszesz, dzisiaj muszę przeczytać wszystkie rozdziały :D
OdpowiedzUsuń+ eeee.. brak mi słów na ten komentarz anonima u góry, haha.
zajebisty ale harry moim zdaniem przegią odrobine ale i tak czekam na nn :P
OdpowiedzUsuńmój boże. przecież to jest zajebiste! najbardziej spodobał mi się moment gdy upiekła ciacha i do kuchni wszedł Horan :D
OdpowiedzUsuńtak mi też spodobał się ten moment.. Niallek jest taki kochany.. zajebiście piszesz dziewczyno.. wpadniesz do nas?? http://szalonepisarki-imaginy.blogspot.com nibdy ci nie dorównamy, ale.. chciaż zerknij..
Usuń~Nila..
O mój boże.
OdpowiedzUsuńWłaśnie zamarłam z wrażenia.
Ten rozdział (tak samo jak inne) jest idealny.
,,piepszona księżniczka''? serio? przez pół minuty szukałam w okolicach tego błędu czegoś, co wskazywałoby na to, że jest celowy. no ale chyba muszę się pogodzić z tym, że nawet tobie zdarzają się takie banalne niedopatrzenia. to dopiero druga rzecz, która zwróciła moją uwagę. u niektórych na jeden rozdział przypada średnio 15 ;D ogólnie bardzo mi się podoba twój blog. zarówno oprawa graficzna, jak i treść, oraz cała organizacja. jest tu tak... hmm, przytulnie C:
OdpowiedzUsuń