środa, 11 kwietnia 2012

Rozdział 2


      Gdy w końcu przestałam użerać się z menadżerem 1D, poszłam się rozpakować. Matko...Pokój, który dostałam jest chyba z pięć razy większy od mojego i co najważniejsze nie ma w nim tej stukniętej 13-latki. Duże białe łóżko, które jest w stanie pomieścić chyba z pięć osób, stanowiło centralny element całego pomieszczenia. Nad nim wisiał jakiś dziwny obraz w geometryczne kształty. Ściany o miętowym kolorze idealnie pasowały do podłogi wyłożonej jasnym drewnem. Na całej przeciwległej ścianie znajdowały się turkusowe meble z białymi frontami. Zdziwił mnie fakt, że w pokoju były trzy pary drzwi. Jedne są oczywiście wejściowe. Mogę się domyślać, że drugie prowadzą do łazienki, ale trzecie? Jak się okazało prowadziły do nieba, tzn do gigantycznej garderoby. Szkoda tylko, że nie mam wystarczająco dużej ilości ubrań, żeby ją wypełnić. Skoczyłam na łóżko (Musiałam przecież sprawdzić, czy jest wygodne ;D Jest i to bardzo!). Na jednej z półek stało oprawione w białą ramkę zdjęcie One Direction. No nie! Niedługo uznam, że ich wizerunek mnie prześladuje. Zresztą po co tu to zdjęcie? Przecież jestem w ich domu. Mogę patrzeć na ich buźki kiedy tylko zechcę...
      Szybkim ruchem prawej ręki pozbyłam się zdjęcia z widoku i wyszłam z mojego tymczasowego lokum, żeby zapoznać się z pozostałą częścią domu. Gdy tylko zamknęłam drzwi z pokoju naprzeciwko wyłoniła się Emmily.
      - O, tu jesteś! Właśnie miałam cię szukać – zwróciła się do mnie z podejrzanym (jak dla mnie) uśmieszkiem – Proszę – wręczyła mi ciemnoniebieski segregator – Pomyślałam, że chciałabyś zapoznać się z umiejętnościami konkurencji.
      - Dzięki – zaskoczyła mnie. I to bardzo. Chwilę stała przyglądając mi się dokładnie. Zapewne liczyła na to, że pokażę jej coś swojego. Krótko mówiąc: przeliczyła się. 
      Podziękowałam raz jeszcze i wróciłam do pokoju. Usiadłam na łóżku i zaczęłam czytać twórczość Emmily. „Już po mnie” - pomyślałam po zapoznaniu się z pierwszymi pięcioma stronami jej książki, która nosiła tytuł „Wygrane marzenia”. Może i wydaje się pustą Barbie, ale niechętnie muszę przyznać, że ma ogromny talent. Potrafiła napisać zdanie na ćwierć strony (rozbudowane zdania to moja pięta achillesowa), a do tego używała słów, o których istnieniu nie miałam nawet pojęcia. Chyba powinnam spakować się i wrócić do Polski. Przecież nie mam z nią szans...
      Moje rozmyślania przerwało rytmiczne pukanie do drzwi. Ślamazarnie zwlekłam się z łóżka i chwyciłam na klamkę. Otworzyłam i zobaczyłam Harrego. Stał przede mą z tym swoim przeuroczym uśmieszkiem (który wcześniej strasznie mnie drażnił, ale teraz...sama już nie wiem).
      - Obiecaliśmy Emmily zabrać ją do klubu, chcesz jechać z nami?
      - Nie, dzięki – odpowiedziałam mu i wtedy zrobiłam coś czego do dzisiaj żałuję. Mój wcześniej rozbiegany wzrok skupiłam na jego zielonych tęczówkach. Już miałam powiedzieć, że zmieniłam zdanie, gdy z jego twarzy znikł uśmiech i powiedział:
      - Jak wolisz.
      Zamknęłam na nim drzwi i poszłam do łazienki. Zawsze chodziłam tam, kiedy byłam na siebie zła. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze i już miałam zacząć mój typowy dla takich sytuacji rytuał polegający na opiepszaniu się, gdy usłyszałam czyjeś niewyraźne głosy. Rozejrzałam się dokładnie. Ani w łazience, ani w pokoju nikogo nie było. Wtedy zrozumiałam,że dźwięk musi dochodzić z kratki wentylacyjnej.
      - No Harry, nie często któraś ci odmawia. To musi być dla ciebie szok – zaśmiał się jeden z rozmówców (głos należał chyba do Liama).
      - Zamknij się już. Po prostu to chore, że ona tu przyjechała. No bo po co, skoro nawet nie ma zamiaru spędzać z nami czasu? Jak ma nas opisać, skoro nic o nas nie wie? A na wielką fankę One Direction to ona mi nie wygląda.
      - Tu masz rację, ale może się jeszcze rozkręci.
      - Piepszona księżniczka się znalazła. Myśli, że jakby z nami poszła to zrobiłaby nam jakąś łaskę czy coś?
      Mimo że dźwięk nie był w najlepszej jakości, to słyszałam wszystko dokładnie. Najpierw się wkurzyłam, ale szybko zrozumiałam, że Harry ma rację. Po co tu przyjechałam? Niepotrzebnie zajmuje miejsce, które było pragnieniem tak wielu osób.
      - Widzę Harry, że ta księżniczka wpadła ci w oko.
      - Ona? No proszę cię. Przecież ją widziałeś.
      Wybiegłam z łazienki nie tylko nazwana egoistką, ale i brzydką. Zajebiście! Z hukiem wpadłam do garderoby. Pospiesznie wrzucałam swoje rzeczy do walizki. Po chwili jednak zakręciło mi się w głowie i musiałam usiąść. Zajebiście po dwu kroć! Moja choroba znowu daje o sobie znać, jeśli to w ogóle można tak nazwać. Spojrzałam na ogromną taflę lustra przyczepioną do ciemnej ściany garderoby. Wyglądałam żałośnie. Co ja najlepszego wyprawiam? Już zapomniałam o tym, co sobie postanowiłam? Nie mogę się teraz poddać. Nie mogę. Nie teraz. Nie pierwszego dnia. Chwyciłam w rękę mojego laptopa i zaczęłam pisać: „Już pierwszego dnia dostałam od Harrego okropnie bolesnego mentalnego kopa...”. Przez ponad godzinę wyrzucałam z siebie wszystkie panujące nade mną emocje. Gdy skończyłam poczułam ogromną ulgę. To było mi potrzebne. Wzięłam gorącą kąpiel (normalnie zakochałam się w tej wannie z masażem!), po której wróciła moja motywacja. 

      Obudziłam się. Na zegarze było kilka minut po dwunastej. Z racji tego, że był środek nocy musiałam stać się niesamowicie głodna (jak zwykle...). Zeszłam do kuchni. Dom był opustoszały. Nie wiedziałam, czy Emmily i drużyna wrócili już z tej swojej wyprawy do klubu, więc starałam się być cicho. Otworzyłam lodówkę i przeżyłam szok. Jedzenie, aż się wysypywało. Nie mogłam na nic się zdecydować. Nic dziwnego nie miałam pojęcia, jak smakują te ich angielskie produkty. Postanowiłam upiec moje ulubione owsiane ciasteczka. Po dwudziestu minutach pierwsza partia była już gotowa. Zjadłam kilka pięknie pachnących ciastek i nie wiedziałam co mam dalej zrobić. Jak zwykle zrobiłam za dużo masy. Nie wywalę jej przecież, byłam więc skazana na siedzenie w kuchni, dopóki nie upiekę wszystkich ciastek. Minuty mijały, a ja stawałam się coraz bardziej senna. Nie byłam w stanie zapanować nad opadającymi powiekami. Już prawie zasnęłam, gdy głośny dźwięk silnika ocucił mnie momentalnie. Spojrzałam na zegar, później na piekarnik. Ostatnia partia była gotowa. Wyjęłam blachę i zaczęłam przekładać wypieki na talerz, gdy do domu wpadła grupka rozkrzyczanej młodzieży. Widać było, że są mocno wstawieni. Liam padł na kanapę chwilę po przekroczeniu progu, Zayn z jakąś dziewczyną ruszyli schodami na górę, a Emmily skakała po salonie śpiewając jakąś bliżej nieznaną mi piosenkę (głos też miała ładny...Cholerny ideał!). Ci którzy zostali a dole przyłączyli się do niej (oczywiście oprócz śpiącego Liama). 
      Zgasiłam światło i stanęłam tak, żeby mnie nie zauważyli. No ile można...Już prawie pierwsza. Niech idą wreszcie spać! Przez to całe zamieszanie w salonie nie byłam w stanie usłyszeć, że ktoś postanowił udać się do kuchni. Niall wszedł i automatycznie zapalił światło. Na mój widok, aż podskoczył i wrzasnął, jakby zobaczył ducha.
      - Niall, wszystko w porządku? - odezwał się ktoś z salonu.
      - Tak, tak. Wszystko ok – odpowiedział im – Ale ty nie rób tego nigdy więcej – powiedział do mnie tak śmiertelnie poważnym tonem, że aż sama byłam a siebie wściekła – o mało nie przyprawiłaś mnie o zawał serca!
      - Przepraszam, ja...nie chciałam, ja...- nie wiedziałam co mam mu odpowiedzieć, a co jeśli serio przez moją głupotę wylądowałby w szpitalu?
      - Spokojnie nic się nie stało – mówiąc to złapał mnie za ramiona – lepiej powiedz co tu robisz po ciemku?
      - Wiesz, tak jakoś wyszło. Piekłam ciastka, a że lubię po ciemku to...- starałam się wymyślić jakąś sensowną wymówkę, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Nialla to jednak mało obchodziło. Skupił się na innym fakcie.
      - Ciacha! - krzyknął uradowany, po czym dorwał się do talerza – Szybko chodźcie tu! - momentalnie prawie cała grupa zwaliła się do kuchni.
      - Ty zrobiłaś? - spytał uśmiechnięty Louis, już chciałam odpowiedzieć, ale Niall mnie ubiegł.
      - Tak ona. Masz więcej? 
      Nie odpowiedziałam, tylko ręką wskazałam na drugi talerz stojący na szafce obok. Chwilkę patrzyłam jak pałaszowali (nawet ciastka cieszą się większym zainteresowaniem, niż ja -.-) i postanowiłam niezauważona wymknąć się i pobiec do pokoju, jednak gdy tylko zaczęłam kierować się do drzwi tłum z kuchni postanowił wrócić do salonu (zabierając ze sobą talerz z moimi wypiekami), tym samym blokując mi wyjście. Gdy tylko przejście się odetkało, znów natrafiłam na przeszkodę. Do kuchni wszedł ledwo trzymający się na nogach Harry.
      - Ciacha! - wydarł się podobnie jak wcześniej Niall i dorwał się do talerza, który został na stole. Kiedy ten był zajęty wcinaniem, ja postanowiłam kontynuować mój plan ewakuacji.
      - Pycha – spojrzał a mnie podnosząc jedno z ciastek – tak przy okazji: fajna piżamka – cholera! Piżama. Przecież stoję tu w obszernej białej koszulce z nadrukiem mojej szkoły i spodenkach w paski, które ledwo co zasłaniają mi tyłek! W dodatku zero makijażu i roztrzepane włosy (które nawiasem mówiąc są już prawie do pasa!).
      - Dzięki – rzuciłam szybko i skierowałam się do wyjścia.
      - Nie wychodź – pijany Harry Styles złapał mnie za rękę, pewnie każda fanka zabiłaby za takie doświadczenie, ja jednak poczułam się skrępowana. Usiadłam na krześle obok niego.
      - Mogę cię o coś spytać? - zaczął. 
      - Spoko.
      - Dlaczego mnie nie lubisz? Jestem, aż tak zły? - zrobił jakąś dziwną minę, pewnie chciał udać smutnego, ale procenty w jego organizmie sprawiały, że w ogóle nad nim nie panował.
      - Nie. Jesteś pijany i taka rozmowa teraz nie ma najmniejszego sensu. Zresztą nigdy nie powiedziałam, że cię nie lubię.
      - Wiedziałem! - krzyknął podnosząc prawą rękę, jakby chciał ogłosić jakąś niesamowicie ważną nowinę – Od początku wiedziałem, że na mnie lecisz! - jego prawa ręka wylądowała na moim kolanie. Momentalnie poderwałam się z krzesła i krzyknęłam:
      - Zwariowałeś?! Nie dotykaj mnie! - Styles jednak był na tyle pijany, że nie panował nas sobą.
      - No dalej, wiem że tego chcesz. Każda tego chce – podszedł do mnie i przycisnął do ściany tak mocno, że nie mogłam się wyrwać.
      - Zostaw mnie! Słyszysz?! Puszczaj! - krzyczałam coraz głośniej. To było strasznie. On nie słuchał. Zaczął robić to czego się obawiałam. Jeszcze chwila i mnie zgwałci – Pomocy! Pomóżcie mi!
      - Zostaw ją! - do kuchni wpadł Niall, a za nim reszta. On i Louis odciągnęli Harrego, a ja szybko pobiegłam na górę. Byłam roztrzęsiona, przerażona, z oczy leciały mi łzy. Gdy byłam na schodach słyszałam jak chłopcy darli się na Harrego.
      - Harry! Co ty jej zrobiłeś!
      - Zwariowałeś?!
      Pospiesznie wlazłam pod kołdrę i starałam się opanować łzy. Wtedy usłyszałam ciche pukanie, usiadłam.
      - Zostawcie mnie! - wydarłam się, ale drzwi i tak się otworzyły. To był Niall.
      - Kaja, Harry nie chciał. On jest pijany, nie wie co robi – mówił spokojnie i powoli zbliżał się do mnie.
      - Myślisz, że ten fakt mi jakoś pomoże? - spojrzałam na niego. Dalej nie zdołałam zatamować łez. Blondyn usiadł i przytulił mnie. Zaczęłam moczyć jego ramię, a on lekko gładził mnie po włosach. Po kilku minutach udało mi się nieco uspokoić. Odsunęłam się nieznacznie i spojrzałam na niego.
      - Chcę wracać do domu.

12 komentarzy:

  1. super ;) nie spodziewałam sie tego po harrym ;O ;p ale glupio zrobił ze źle o niej mówił -,- ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w jednym z nastych rozdziałów wrócę do tej historii, żeby pokazać dlaczego Harry postąpił tak, a nie inaczej ;p

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. To jest prawdziwa historia????Nie spodziewała bym sie tego po Hazzy...OMG!!!Jak ci zazdroszcze,że ich poznałaś chciałabym też ich poznać przynajmniej przez 5 minut pogadac z Niallem..zawaliscie piszesz!! :)

      Usuń
    2. Ty jesteś taka głupia czy tylko udajesz?

      Usuń
  3. Ale mi się to wkręciło, a Emmily strasznie mnie denerwuje. Hazza też trochę przegiął w ogóle z tym samym gadaniem tak. Świetnie piszesz, dzisiaj muszę przeczytać wszystkie rozdziały :D

    + eeee.. brak mi słów na ten komentarz anonima u góry, haha.

    OdpowiedzUsuń
  4. zajebisty ale harry moim zdaniem przegią odrobine ale i tak czekam na nn :P

    OdpowiedzUsuń
  5. mój boże. przecież to jest zajebiste! najbardziej spodobał mi się moment gdy upiekła ciacha i do kuchni wszedł Horan :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak mi też spodobał się ten moment.. Niallek jest taki kochany.. zajebiście piszesz dziewczyno.. wpadniesz do nas?? http://szalonepisarki-imaginy.blogspot.com nibdy ci nie dorównamy, ale.. chciaż zerknij..

      ~Nila..

      Usuń
  6. O mój boże.
    Właśnie zamarłam z wrażenia.
    Ten rozdział (tak samo jak inne) jest idealny.

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,piepszona księżniczka''? serio? przez pół minuty szukałam w okolicach tego błędu czegoś, co wskazywałoby na to, że jest celowy. no ale chyba muszę się pogodzić z tym, że nawet tobie zdarzają się takie banalne niedopatrzenia. to dopiero druga rzecz, która zwróciła moją uwagę. u niektórych na jeden rozdział przypada średnio 15 ;D ogólnie bardzo mi się podoba twój blog. zarówno oprawa graficzna, jak i treść, oraz cała organizacja. jest tu tak... hmm, przytulnie C:

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)