„Jesteśmy One
Direction i potrzebujemy Twojej pomocy” - nie dało się ukryć, że
tytuł filmiku zaintrygował mnie, ale przecież do tego właśnie
służy bezpośredni zwrot do adresata. To już u mnie norma, że
kiedy włączę komputer witają mnie uśmiechnięte twarzyczki
chłopaków – taki urok posiadania wspólnego pokoju z młodszą
siostrą. Nic więc dziwnego, że ten filmik pokazał mi się w
propozycjach, gdy tylko włączyłam YouTube. Moja siostra słucha
ich na okrągło. Wie o nich praktycznie wszystko, a ściana nad jej
łóżkiem cała zaklejona jest ich plakatami. (Gdzie nie spojrzę
One Direction -.-). Jest jedną z tak zwanych psychofanek. Ja w jej
wieku (dodam, że moja siostrunia ma 13 lat) zachowywałam się dużo
poważniej. Nigdy żaden boysband nie stał się sensem mojego życia.
Chociaż patrząc na przeciętną 13-latkę to ja jestem ta dziwna,
ale mniejsza z tym. Zaciekawiana tytułem włączyłam filmik i wtedy
zaczęła się moja przygoda z zespołem. Postaram się opisać
wszystko w skrócie.
Około pierwszego marca
chłopcy ogłosili konkurs. Szukali kogoś kto opisze rok z ich życia
i zgrabnie umieści go w książce. Nie chcieli typowej biografii,
którą nienaturalnie ubarwi za nich jakiś stary zmanierowany pisarz
i pod którą będą musieli umieścić swoje nazwiska. Zresztą
szukanie 'młodego talentu' było wg ich menadżera idealnym i
zarazem tanim chwytem marketingowym. No bo po co płacić komuś
kilkadziesiąt tysięcy za napisanie kilkuset stron, skoro można
obarczyć (celowo użyłam słowa 'obarczyć', niedługo sami
zrozumiecie dlaczego) jakiegoś zdolnego amatora, których na tym
świecie od groma i zapłacić tylko za jego pobyt w hotelach,
dojazdy itp.
Jedynym co musiałam
zrobić, by ubiegać się o główną nagrodę było wysłanie
jakiejś bliżej niesprecyzowanej 'próbki' moich możliwości.
Nastolatki na forach rozpisywały się, że wysyłały po kilka
opowiadań a nawet książek (Tak. Sprawdzałam konkurencję, ale kto
by tego nie zrobił? ;P). Ja w przeciwieństwie do nich postawiłam
na kilkustronicowe opowiadanie (dodam, że napisane odręcznie),
które powstało jakiś rok temu. To była historia mojego życia w
pigułce. Nie było w niej happy endu, ani historii niczym z bajki
Disneya.
Pragnęłam wygranej, jak
każdy biorący udział w konkursie, jednak wyróżniał mnie fakt,
że nie chciałam wygrać po to, żeby poznać chłopaków, spędzić
z nimi czas lub - jak niektóre - rozkochać ich w sobie. Chciałam
przede wszystkim się sprawdzić. Bałam się myśleć co by było,
gdybym wygrała. Bałam się, bo wtedy przegrana bolałaby dużo
bardziej. Tak więc dwa miesiące oczekiwania na wyniki spędziłam
na zajmowaniu myśli przeróżnymi sprawami, głównie związanymi ze
szkołą.
Piętnastego(?) maja na
oficjalnej stronie 1D pojawił się filmik z nazwiskiem zwycięscy, a
raczej nazwiskami. Na całe szczęście przykładam się na
angielskim i potrafię płynnie posługiwać się tym językiem.
Zrozumiałam więc, kiedy mówili, że nie mogli wybrać pomiędzy
dwoma najlepszymi tekstami. Jedną z wytypowanych była Emmily
Jefferson prosto z UK, a drugą ja. Oglądałam nagranie chyba z
milion razy, żeby upewnić się czy nie chodzi o jakąś inną Kaję
Makowską z małej polskiej wsi o nazwie Lipki. Moja reakcja była,
jakby to powiedzieć...żenująca, gdyż filmik oglądałam na
notebooku siedząc w autobusie. Pierwsze pięć, albo sześć
odtworzeń byłam jak zahipnotyzowana. Wybałuszone gały, otwarte
usta i nerwowe stukanie o krawędź urządzenia sprawiły, że
zwróciłam na siebie uwagę co najmniej połowy pasażerów. Zaś
drugą z nich zainteresowałam moim szeptem, który już po
kilkunastu sekundach zamienił się w przeraźliwy krzyk, którego
nie byłam w stanie opanować.
- Wygrałam!
Wyyyyyyyyyyyyyyygraaaaaaaaaaaaaaaałaaaaaaaaaaaaaam! - darłam się
jak szalona.
Jakie szczęście, że w
tym autobusie nie było nikogo znajomego, choć nie zdziwiłabym się,
gdybym za kilka dni stała się gwiazdą YouTube, bo ktoś wrzuciłby
całe zajście do netu.
Tak czy inaczej nie byłam
wtedy w stanie o tym myśleć. Następnego dnia otrzymałam telefon
od menażera zespołu. Moją siostrunię zżerała zazdrość. Chyba
zaczęła nienawidzić mnie jeszcze bardziej. Rodzice zagrozili mi,
że jeśli przez tą całą zabawę w pisarkę (uważali, że to nie
jest prawdziwy zawód i zmarnuje sobie życie, jeśli pójdę w tym
kierunku) zawalę szkołę to uziemią mnie co najmniej do ukończenia
studiów. Nie ma to jak wsparcie ze strony rodziny. Tak czy owak
postanowiłam pojechać.
W ostatnią środę maja
znalazłam się w samolocie do Londynu. Przed wyjazdem postanowiłam
sobie trzy rzeczy: po pierwsze – nie ulegnę urokowi żadnego z
członków zespołu i nie zmienię się w moją siostrę (patrz:
psychofankę); po drugie – jadę tam po to, żeby skupić się na
pisaniu, a nie lataniu za chłopakami i załatwianiu autografów dla
koleżanek z klasy; po trzecie: zrobię wszystko, żeby udowodnić
wszystkim tym, którzy we mnie nie wierzą, że dam sobie radę.
Skończę to co zacznę i postaram się, żeby wszystko wyszło
najlepiej, jak tylko jest to możliwe (chodzi mi tu oczywiście o
stworzenie jak najlepszej książki).
Na pierwszym spotkaniu
nie chciałam wyglądać jakoś nadzwyczajnie pięknie. Nie chodzi o
to, że jestem brzydka. Po prostu nie można zaliczyć mnie do
kategorii 'przyszła miss'. Nie mam nieskazitelnej cery, super
zgrabnego tyłka i ogromnego biustu. Nie jestem niewiarygodnie
uwodzicielska, zabawna i urocza. Nie mam tysiąca znajomych na
Facebooku, ani dziesiątek przyjaciół. Jestem raczej niezdarna i
nieśmiała. Za to mam całkiem ładne nogi, ciekawe rysy twarzy i
płaski brzuch (nad którym pracowałam prawie rok!). Postanowiłam
ubrać się w zwykły biały T-shirt, szorty i trampki. Na nosie
miałam moje duże czarne okulary. Ciemne włosy zebrałam w koka, a
przez ramie przewieszoną miałam torbę z Bobem Marleyem (Uwielbiam
tego gościa!).
Po wyjściu z samolotu czekała na mnie czarna
limuzyna, a bagażem zajął się chyba szofer. Z auta wysiadł
Niall. Liam i Louis pomachali mi przez otwarte drzwi. Reszty nie
widziałam. Blondyn nieznacznym gestem prawej ręki zaprosił mnie do
środka, a gdy już zajęłam miejsce w limuzynie powoli zamknął za
mną drzwi. Wiem o co chcecie teraz zapytać i odpowiedź brzmi tak.
Na żywo są tak samo ładni, jak na zdjęciach i filmikach. W środku
oprócz osób, które widziałam wcześniej były jeszcze trzy inne.
Harry, Zayn, a między nimi długowłosa blondynka.
- Witaj rywalko –
zwróciła się do mnie.
- Emmily Jefferson?
- We własnej osobie,
a Ty to Key?
- Kaja –
odpowiedziałam.
- Ach tak! Przepraszam
nie zapamiętałam – zaśmiała się. Po czym zaczęła szeptać
coś Harremu do ucha. Ten spojrzał na mnie w jakiś dziwny sposób.
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale szybko zrozumiałam. Uważne
przyjrzałam się mojej rywalce. Markowa kiecka, mega wysokie
szpile (jak ona może na nich chodzić? Ja zabiłabym się po
trzech krokach) i dość mocny makijaż. Mogłam jednak ubrać się
w coś lepszego. Przy niej wyglądam niczym zabiedzone dziecko z
Etiopii... Pewnie pomyślał: Boże co ona tutaj robi.
- Tak więc Kaju
opowiedz nam coś o sobie – zwrócił się do mnie Niall.
- Jestem świeżo
upieczoną siedemnastolatką, w wolnych chwilach trochę bazgram.
- Co? - spytał.
- Bazgram –
powiedziałam nieco głośniej. Nic dziwnego, że mnie nie
usłyszał. Donośny śmiech Emmily, Zayna i Harrego opanował całą
limuzynę. Kiedy już Niall usłyszał co powiedziałam uśmiechnął
się lekko.
- I dzięki temu
otrzymałaś niezwykłą szansę przebywania w naszym towarzystwie
– wtrącił się Louis. Wiem, że żartował, bynajmniej miałam
taką nadzieję, ale to zabrzmiało tak egoistycznie i chamsko, że
nie zdołałam wygrać z moją pyskatą naturą.
- Cóż za zaszczyt –
podsumowałam chłodno, wręcz z pogardą. Naprawdę nie chciałam,
żeby zabrzmiało to aż tak wrednie. Nie chciałam już na wstępie
ujawniać moich wad, za które uważam nieprzemyślane wypowiedzi i
bezgraniczną szczerość.
- Pyskata, lubię
takie – zaskoczyła mnie wypowiedź Harrego. Pierwszy raz od
mojego przyjazdu dobrowolnie okazał zainteresowanie moją osobą.
Uśmiechnął się. Jaki on ma cudowny uśmiech...Niestety ten
zaszczyt ze strony Harrego, jakim było zwrócenie na mnie uwagi
trwał jedynie kilka sekund.
- Dlatego wiedziałem,
że się nada – zaczął Niall – nie jest jedną z tych
szalonych fanek, które chciały wygrać tylko po to, żeby
poderwać któregoś z nas.
- Fakt –
uśmiechnęłam się.
- W przeciwieństwie
do Emmily – rzucił Louis.
- Chciałbyś. Za
niskie progi jak dla mnie – odpowiedziała mu pogardliwie.
Boże jakie ta dziewczyna
ma wysokie mniemanie o sobie. Już chciałam krzyknąć: widzę, że
twoja skromność gdzieś się zgubiła, ale się powstrzymałam.
Całe szczęście. Nie chcę już po pierwszych pięciu minutach mieć
wroga.
Przez następne pół
godziny zrobiłam się niewidzialna. Emmily stała się centrum uwagi
całej piątki, a ja? Ja siedziałam zdana sama na siebie, od czasu
do czasu ktoś na mnie spojrzał. Łał...Zapewne gdybym wyglądała
i zachowywała się jak ona nikt by nie zapomniał o mojej obecności.
Około szesnastej
znaleźliśmy się w ich londyńskiej posiadłości. Nigdy wcześniej
nie byłam w tak wielkim domu, co prawda widywałam podobne na
filmach, ale nic poza tym. Ponad trzy godziny spędziłam przy
ustalaniu warunków kontraktu. Emmily zrobiła to dużo szybciej. Po
prostu weszła, podpisała i wyszła. Ze mną nie było tak łatwo.
Krótko mówiąc: menadżer zespołu chciał, żeby moja książka
stała się, jak garnitur szyty na miarę. O co to, to nie. Pewnie
nie sądził, że okażę się, aż tak problematycznym punktem w
jego genialnym planie. Jak można żądać od kogoś napisania
rozdziału w określonym czasie, stylu i ilości stron?! Skoro tak
dobrze wie, jak ma wyglądać MOJA książka to niech sam ją
napisze! W pewnym momencie miałam już nawet wyjść, ale nie mogłam
tak szybko się poddać. Duma menażera nie pozwalała mu na
przyznanie się, że coś nie idzie po jego myśli, a ja jestem
totalną pomyłką, więc wolał pójść na kilka moich warunków,
które jednak wejdą w życie dopiero jeśli moje rozdziały okażą
się lepsze od Emmily. Umowa była taka: mamy trzy miesiące na
napisanie trzech pierwszych rozdziałów, ta która okaże się
lepsza zostaje i będzie mogła skończyć swoją książkę.
Super...Musze rywalizować z panną idealną. Nie ma co, wdepnęłam
w niezłe gówno.
__________________________________________________________________________
Z góry przepraszam za błędy, bo pewnie wiele przeoczyłam. Pierwszy rozdział trochę nudny, ale jakieś wprowadzenie musi być. Później się rozkręci, obiecuje :)
pisz dalej ;) bo piszesz ciekawie i nie banal;nie w przeciwienstwie do niektórych osób ;) bosko ;*
OdpowiedzUsuńdziękuje:) z pewnością będę pisać dalej :p
Usuńaaaa.. ale mi się podoba ;dd pisz szybko, zeby bylo jak najwięcej rozdziałów kiedy będzie głosowanie na najlepszego bloga miesiąca ;d
OdpowiedzUsuń~Eve
haha.. ;d coś mi sie pojebało, ze tu tylko jeden rozdział jest ;d sorry ;p
OdpowiedzUsuńspoko, nic się nie stało ;p
Usuńhmmm, ciekawy, muszę przyznać :)
OdpowiedzUsuńFajnie się zapowiada:)
OdpowiedzUsuńpiszesz tak jakbyś to naprawdę przeżyła. super. :)
OdpowiedzUsuńzajebisty <3
OdpowiedzUsuńsuper:P
OdpowiedzUsuńboże jakaś masakra -,-
OdpowiedzUsuńnie toż że długie to jeszcze nudne..
ja też piszę opowiadanie i zamieszczę ci tutaj kawałeczek ;/
Obudziłam się w cudowny niedzielny poranek, przez okna wymykały się promyki słońca. Była godzina 9, pomyślałam 'och to będzie wspaniały dzień'. Spojrzałam na telefon miałam smsa od mojej przyjaciółki Claudii
"Mam nadzieję,że Ciebie nie zbudziłam,o 10 widzimy się w parku na porannym joggingu" Od razu pomyślałam o jeju jak mi się nie chce,ale nie mogłam tego zrobić mojej najlepszej przyjaciółce. Szybko się zebrałam, zbiegłam na dół, przywitałam się z rodzicami i wybiegłam z domu. Nałożyłam słuchawki na uszy i zaczęłam iść.Napisałam do Claudii smsa'Ja już wyszłam z domu,będę na miejscu za 10 minut'
Byłam na miejscu równo o 10, usiadłam na ławce czekając na Claudie. W końcu przybiegła.
-Hej Amy,przepraszam za spóźnienie mama mnie zatrzymała,bo powiedziała, że nie wyjdę bez śniadania-mówiła zdyszana
-Nic się nie stało-odpowiedziałam-To co gdzie biegniemy?
-Przed siebie
Jak biegłyśmy strasznie zakręciło mi się w głowie, ale nic nie mówiłam Claudii, żeby jej nie martwić. Nagle wpadłam na jakiegoś chłopaka,kupował watę cukrową,ja go zupełnie nie zauważyłam i na niego wpadłam.
-Ojej,przepraszam bardzo-powiedziała
-Nie szkodzi-odpowiedział chłopak-Nic Ci nie jest?-zapytał
-Jestem cała i zdrowa dziękuje, że się pytasz-uśmiechnęłam się i poszłyśmy z Claudią siąść na ławkę
-Ej wszystko okej?Halo? Amy?-wypytywała się
-Tak wszystko ok,tylko troche mi się kręci w głowie-odpowiedziałam
-Normalne,nie jadłaś śniadania-powiedziała Claudia- ej co jest?
-Nic,tylko ja tego chłopaka skadś znam, nie wiem skąd-powiedziałam ździwiona
-Wydaje Ci się-odpowiedziała Claudia i pobiegłyśmy dalej
Dobiegłyśmy do domu, a przed domem stał jakiś nieznany mi samochód. Była to nasza nowa sąsiadka,przyszła się przywitać i powiedziała,że kupiła ten dom obok co był do sprzedania
-Dzień dobry-przedstawiłam się-nazywam się Amy
-Witaj,jestem Patrishia Malik
-Miło mi panią poznać-uśmiechnęłam się i pobiegłam szybko do kuchni coś zjeść.
Dostałam smsa od Claudii 'O 17 idziemy do centrum handlowego na zakupy,wpadnę po Ciebie o 16.30,bądź gotowa. Do zobaczenia'
Była 15 więc miałam jeszcze dużo czasu. Siadłam na facebook,pooglądałam filmiki jakie dodali moi znajomi. Jeden był to teledysk One Direction 'What makes you beautiful' Nigdy ich nie słyszałam,więc postanowiłam ich włączyć. Byłam na siebie zła,że nigdy wcześniej ich nie słuchałam. Pogadałam chwile na skypie ze swoją siostrą,która pojechała na wycieczkę do stanów. Zbliżała się 16.30 więc wyłączyłam laptopa i poszłam na dół. Claudia już czekała.
Poszlysmy do centrum które znajdowało się pół godziny drogi z mojego domu.
Pochodziłyśmy po sklepach i zgłodniałyśmy. Zamówiłyśmy pizze,ale jak zawsze nie było gdzie siąść. Zobaczyłam,że koło jakiegoś chłopaka są dwa wolne miejsca,akuratnie.
-Hej, czy...-i przrwałam, to był ten chłopak co wpadłam na niego wparku-mogłybyśmy się dościąść,ponieważ nigdzie...
-Jasne-tym razem on mi przerwał
Siadłyśmy z Claudią,a on już poszedł.
-To do zobaczenia-powiedział, na pożegnanie
-Chyba wpadłaś mu w oko
-Przestań-powiedziałam- ja Tobie mówie,jak skądś go znam!
Przynieśli nam pizze,zjadłyśmy i kierowałyśmy się w strone domu.Nowi sąsiedzi się wprowadzali,więc zapytałam się czy w czymś pomóc.
Nagle wyszedł chłopak z parku i pizzerii.
-Amy,poznaj to jest mój syn Zayn-powiedziała
-Hej,miło mi Ciebie znwowu widzieć-powiedział
-Hej,jestem Amy-nie wiedziałam co powiedzieć,więc powtórzyłam swoje imię
Pomogłam im trochę i poszłam do domu. Gdy zbliżałam się do drzwi,usłyszałam jak Zayn krzyczy do mamy
-Mamo ja muszę lecieć do chłpaków,nagrywamy nowy kawałek. Wieczorem do Ciebie wpadniemy. Narazie-krzyknął i wsiadł do samochodu
-Do zobaczenia Zayn!-krzyknęła mama i wrzuciła pudełka do garażu.
... jest o wiele lepsze od twojego !!!
boże.. nie umiesz pisć
ogarnij się idiotko!
Usuńona ma o wiele lepszy styl pisania od cb!
to jest nudne, bo to dopiero pierwszy rozdział i to ma być wprowadzenie do całego opowiadania, więc ma tam być duuużo akapitów i pewnie mało dialogów!
a ty piszesz to strasznie nudno i aż się nie chce czytać!
niektórzy ludzie ( np. ty) mają tak posrane w bani, że krew mnie zalewa
Jak by co to nie jest tego kogoś opowiadanie tylko ten ktoś to skopiował i pisze że jest lepsza wiem bo czytam to opowiadanie co jest wyżej i ona taka nie jest i zawsze się podpisuje jak daje komentarze. Ja uważam że oba te opowiadania są zajebiste Pozdrawiam
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńKurwa nie popisuj się i nie mów że twoje opowiadanie lepsze, bo to twoje to jakieś gówno. Jeśli umiesz czytać (w co wątpię) to zobaczyłaś pewnie że to jest PIERWSZY ROZDZIAŁ, a pierwszy rozdział nie zawsze wychodzi ciekawy, chociaż ten jest bardzo ciekawy. I widzę że jesteś bardzo odważna bo z anonima piszesz...
Usuńjeśli serio chcesz sie zareklamować na jej blogu to chociaż nie bądź wredna albo wredny. Takie komentarze serio nie są ani troche miłe dla osoby która to pisze. Byłabym wdzięczna gdybyś podała albo podał linka do swojego bloga jeśli go masz bo z chęcią bym poczytała. Samouwielbienie, samouwielbienie wszędzie
Usuńzazdrość zżera ?
Usuń:D
Super opowiadanie :**
Mi się podoba. Pisz dalej ;-)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńStrasznie przypadło mi do gustu. Oryginalny pomysł i nie tak jak na niektórych blogach, że bohaterowie wpadają na siebie i od razu się zakochują.
OdpowiedzUsuńOoo,,,ale fajna czytam dalej,,bo juz mnie wciągnęło!!
OdpowiedzUsuńGenialne opowiadanie ;)
OdpowiedzUsuńzajebiste.. już po pierwszym rozdziale mnie wcięgnęło.. biorę sie za czytanie kolejnych rozdziałów..
OdpowiedzUsuńCzytam całe twoje opowiadanie od nowa i wciąga mnie tak samo jak za pierwszym razem. Gdybyś rozwinęła swój talent (choć i tak teraz wiele ludzi ci go zazdrości) mogłabyś odnieść sukces i zostać sławna. Taka polska JK Rowling :)
OdpowiedzUsuńWitam. Otrzymałam link na tego bloga od koleżanek(dzisiaj xDDD, mój spóźniony zapłon)i szczerze żałuję, że nie trafiłam tu dużo wcześniej :) Powiem ci, że ten blog mnie zafascynował, bo nie jest w niczym podobny do innych ff o One Direction. Jest, pozwolę sobie użyć tu słowa "wyjątkowy". Błędów nie zauważyłam, przynajmniej jeżeli chodzi o ortografię czy inne takie (może wyłapałam jeden interpunkcyjny, ale to tyko jeden, mało istotny i nie rażący w oczy ;))
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to nie zgodzę się z tobą, że był nudny, bo ubawiłam się przy nim jak nigdy. Już dawno nie widziałam, żeby ktoś miał takie poczucie humoru :)
Żałuję, że nie mogę powiedzieć "Czekam na następny rozdział", ale stwierdzam, że ochoczo zabieram się za czytanie reszty postów.
przepraszam za spam
OdpowiedzUsuńTysiące fanów 37 krajów 5 wokalistów 1 zespół i dziewczyna
Co się dzieje gdy do sławnego boysbandu dołącza tajemnicza blogerka? Jakie tajemnice ona skrywa? Co łączy ją z członkiem One Direction? Jakie przyjaźnie ale także ścieżki wojenne powstaną w wesołym domu piątki chłopaków?
Wszystkiego tego dowiecie się na moim blogu na którym pisze juz chyba setne opowiadanie o One Direction
http://opowiadaniazuberry.blogspot.com/
Czytam twoje opowiadanie już 2 raz!
OdpowiedzUsuńStrasznie mi się podoba :)