Niedziela; 2.12.2012
Lipki
Około godziny
dwudziestej trzeciej
- Wiesz, co mnie wkurza? A raczej kto mnie wkurza? Powiem ci! Wkurza mnie ten tam Harry. Harry Styles. Harry Zdrajca Styles. „Nie umawiajmy się teraz z nikim. Dajmy czas nam. Musimy w końcu zrozumieć, na czym stoimy” mówił. A nie przepraszam, poprawka: kłamał... Dorseyu, Williamsonie, i ty trzeci...jak ci tam było? Ach tak! Stone! A więc dziękuję wam panowie za Twittera! DZIĘ.KU.JĘ! Dziękuję, bo bez niego nadal żyłabym w kłamstwie! Dziękuję, bo gdyby nie on, nadal bym MU wierzyła... „Zdaniem menadżera nasze ostatnie wspólne zdjęcia dobrze wpłynęły na promocje „Take Me Home i „Listów od Beaty”, więc Mangament nie ma nic przeciwko naszym przyjacielskim wypadom” mówił. Tak, mówił. Mówił. A teraz co? Biega sobie po Central Parku razem z tą...z tą przeklętą Taylor i szczerzy się do niej?! Może jeszcze zabierze ją do tej restauracji, do której zabrał mnie i usiądą przy tym samym stoliku, przy którym siedział ze mną?! I może jeszcze zaproponuje jej ten sam sernik, którym byłam tak zachwycona?! Niech no tylko dopadnę go w swoje ręce a obiecuję, że koleś zginie! Mam dość, serdecznie dość tego, że będąc ze mną mówi co innego, a potem zachowuje się tak...tak...no tak! I lata sobie na spacerki z jakąś tam Swift! Co on sobie wyobraża?! Kim ja dla niego jestem?! A no tak, zapomniałam... jestem tylko po to, żeby dawać mu dupy! Żeby nie musiał puszczać się z jakimiś dziwkami, bo pewnie boi się załapać jakiejś choroby, czy coś! No ale skoro, uważa mnie za dziwkę, to skąd ma pewność, że ja nie zachowuję się tak samo, co?! Że ja też nie biegam od jednego do drugiego i nie rucham się za paczkę fajek, co?! Skąd...skąd on wie, co ja robię kiedy jestem sama? Czemu go tu przy mnie nie ma? Czemu nie zaprosił mnie na swój najważniejszy koncert w życiu? Czemu musiał to zrobić Louis? Czemu on, a nie Harry? Harry, który spotyka się ze mną i...czemu? Jednak cieszę się, że nie ma mnie tam teraz. Cieszę się, bo pewnie siedziałabym już dawno w więzieniu za pobicie tej całej Taylor, która pewnie w tej chwili zajada się moim sernikiem i śmieje z dennych sucharów Stylesa. Ale jak on mógł? Jak mógł mi to zrobić? Teraz? Teraz, kiedy znowu zaczynaliśmy ze sobą rozmawiać? Teraz, kiedy przestaliśmy być dla siebie obcymi? Ile teraz znaczą te nasze wspólne zdjęcia, skoro on...skoro przestało mu zależeć... - Nie wytrzymałam. Kolejny raz tego dnia wybuchłam płaczem.
Nikogo już to nie
dziwiło. Rodzicie w ogóle nie zwracali na mnie uwagi, a Pati
najprościej w świecie wyszła sobie na spacer z jakąś koleżanką,
a przy okazji zabrała ze sobą Johna Locke'a mówiąc mi: nawet
ten pies nie jest w stanie znieść tej twojej histerii, lepiej mi
podziękuj, że przez moje dobre serce zabieram go z tego domu
wariatów, żeby pobył trochę z normalnymi. Ta...
Normalnymi...Jakby ona była normalna... Mimo to ani nie
protestowałam, ani nawet jej nie odpyskowałam. Zamiast tego
zrobiłam to, co przez cały dzisiejszy dzień. Wpadłam w złość,
a potem rozpaczałam. Tak było na okrągło. Złość. Rozpacz.
Złość. Rozpacz. Złość. Rozpacz. Niestety biedny Silvian,
który nie miał w Polsce nikogo poza mną, był skazany na
wysłuchiwanie moich bezustannych monologów, o tym jak nienawidzę
Harrego i jak bardzo czuję się skrzywdzona. Nie ma co: koleś, jak
na kolesia, ma naprawdę mocne nerwy. Podziwiam go za to.
- Kaja, Kaja come down... - Amerykanin podszedł do mnie i pogłaskał delikatnie po prawym ramieniu. - Przecież nie rozumiem ani słowa z tego twojego polskiego bełkotu.
- Kaja, Kaja come down... - Amerykanin podszedł do mnie i pogłaskał delikatnie po prawym ramieniu. - Przecież nie rozumiem ani słowa z tego twojego polskiego bełkotu.
- Racja, przepraszam. Już jestem cicho - uśmiechnęłam się do niego blado i znowu zaczęłam przeglądać nowe tweety w poszukiwaniu kolejnej porcji zdjęć, którymi najzwyczajniej w świecie się katowałam. No bo która normalna nastolatka byłaby w stanie sobie odpuścić? No właśnie: żadna.
Otworzyłam drugi od góry link widząc kolejne zdjęcie "szczęśliwej parki" z
hukiem zamknęłam laptopa.
Przyznaję - lubiłam Taylor i jej
muzykę. Naprawdę. Zawsze ją podziwiałam i uważałam za kogoś
fajnego, ale teraz.. teraz, kiedy prowadza się po Central Parku z
moim chłopa...o nie - zapędziłam się... Teraz kiedy prowadza się
po Central Parku z Harrym, może mieć pewność, że już nigdy nie
spojrzę na nią z takim podziwem jak kiedyś. Żałuję, naprawdę
żałuję, ale nie będę w stanie popatrzeć na nią i pomyśleć:
wow, ale fajna z niej dziewczyna,
a szkoda, bo uwielbiałam słuchać jej ostatniego albumu w drodze do
szkoły.
Nie wiem, jak do tego
doszło, ale przez widok tych zdjęć Taylor po prostu zbrzydła mi w
oczach, a jej głos stał się dla mnie dźwiękiem gorszym, niż
drapanie paznokciami po szkolnej tablicy. Oczywistą oczywistością
było to, że wszystkie te zmiany w moim postrzeganiu jej są czymś
absurdalnym i zupełnie bezpodstawnym, ale chyba nikt nie jest w
stanie wygrać z zazdrością... Tak - zazdrościłam jej.
Zazdrościłam tego, że jest właśnie z kimś, kogo tak bardzo
kocham, kiedy ja sama siedzę w swoim obładowanym kartonami pokoju
(o tym później) i wypłakuję się w ramię mojego menadżera geja.
Jestem żałosna. Tylko, czy teraz będę tak reagować na każdą
dziewczynę, z którą on się spotka? Czy za jakiś czas dojdzie do
tego, że będę musiała znienawidzić trzy czwarte kobiet, które
spotkał? Co się ze mną dzieje i czy to jest w ogóle normalne? Nie
wiem. Naprawdę nie wiem. Wiem jedynie, że moja pozycja jest
niepewna. A ta cholerna niepewność prowadzi mnie prosto nad
przepaść nieokiełznanej zazdrość i kopie w dupę, sprawiając
tym samym, że do niej wpadam. Prawda jest taka, że kiedy ja i Harry
byliśmy razem, nie znałam tej odmiany zazdrości, z którą mam do
czynienia teraz, a to dlatego, że wtedy moja pozycja była
jednoznaczna. Byłam jego dziewczyną. A każdy wie, że dziewczyna
ma swoje specjalne prawa w sercu chłopaka. Teraz natomiast mojej
pozycji nie można nawet porządnie zdefiniować. Harry nie raz
powtarzał, że mnie kocha, ale przy tym mówił również o tym, że
mi nie ufa i że nie jest gotowy na związek, dlatego ja cały czas
czuję się jak na jakimś przeklętym polu walki. Jestem właśnie
pośrodku krwawiej wojny o jego serce, a ta przeklęta Swift stoi na
czele wrogiej armii, którą powinnam zniszczyć i która na celu ma
zniszczenie mnie.
Nie minęło dziesięć minut, a ja (mimo licznych protestów Silviana) znowu odpaliłam kompa i zaczęłam przeglądać internet. Nieszczęsnym trafem weszłam na Facebooka i otworzyłam wiadomość od dziewczyny z mojej klasy, w której pisało: widziałaś to? Pod czym widniał jakiś link. Niewiele myśląc otworzyłam go i kiedy zobaczyłam artykuł o tytule "A jednak! Koniec z Hają. Teraz czas na Haylor... Styles nie próżnuje!" na jednej ze stron plotkarskich, ogarnęła mnie taka złość, że już dosłownie nic, ani nikt nie
był w stanie mnie powstrzymać przed zrobieniem tego, co zrobiłam.
Nie żeby to było coś spektakularnego w stylu: podpalenie domu
Taylor, nie. Po prostu napisałam pewnego tweeta... "I want that Harry will be happy, but haylor? really?", a po nim
następnego... "Now I'm waiting on songs like 'he was too young' or 'he never loved me'" i już miałam
pisać kolejnego, kiedy Silvian wyrwał mi z rąk laptopa.
-
Zwariowałaś?! - wydarł się na mnie, po czym od razu je usunął.
Chociaż tak szczerze, ja nie widziałam w tym wszystkim sensu, bo i
tak już pewnie ktoś zdążył to zobaczyć, więc zapewne wieść o
mojej nienawiści do panny Swift rozniesie się po internecie
szybciej, niż ja zdążę skoczyć do sklepu po bułki.
- Ehhh... - chłopak ciężko westchnął i spojrzał na mnie z politowaniem - Kaja, dlaczego to zrobiłaś? Naprawdę chcesz być taką dziewczyną? Powinnaś być niezależną, pewną siebie kobietą, a nie zazdrosną nastolatką. Od początku mówiłem ci, że te całe schadzki z Harrym nie mają sensu i że będziesz przez nie cierpieć...Martwię się o ciebie mała. Czy ty naprawdę nie widzisz, co ten koleś robi z twoim życiem? Jesteś na każde jego skinienie, a on co? Mówi, że nie może ci zaufać? Poza tym po każdym spotkaniu z nim przez kilka godzin jesteś szczęśliwa, a potem zmieniasz się w jakąś zazdrosną fanatyczkę i ciągle wykrzykujesz, jak bardzo cię krzywdzi i denerwuje swoim podejściem. Nie rozumiem cię Kaja. Kochałaś go. Było wam razem dobrze, ale to się skończyło. Teraz łączy was jedynie łóżko. Na tym chcesz zbudować związek? - Silvian starał się mówić łagodne, ale to zamiast mi pomóc, tylko spotęgowało odczucie bólu, jaki wyrządzały w moim wnętrzu jego słowa. Zaczęłam cicho łkać. Momentami nawet chciałam kazać mu przestać, jednak nie potrafiłam, bo wiedziałam, że on ma rację.
- Ale przecież on ciągle mi powtarza, że mnie kocha... - zaczęłam bronić Harrego jedynym argumentem, jaki w ogóle na to miałam.
- Wybacz, że to mówię, ale chłopak zazwyczaj mówi coś takiego dziewczynie, jeżeli chce zaciągnąć ją do łóżka.
- Nie Harry! On taki nie jest!
- Jasne, nie jest. I dlatego zamiast zaprosić ciebie na swój najważniejszy koncert w życiu teraz włóczy się z nią, tak?
Zatkało mnie.
- Obserwuję cię już od jakiegoś czasu - zaczął widząc, że nie jestem zdolna do jakiejkolwiek konfrontacji - i nie rozumiem, dlaczego uganiasz się za pajacem, który cię krzywdzi, a nie za kimś, kto uszczęśliwia cię przy pomocy jednego głupiego smsa i tak, mówię tu o Louisie.
- Sil... - odezwałam się nieśmiało - nie chcę, żeby to zabrzmiało niemiło, ale nie znasz mojej historii z Harrym i dlatego nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co czuję i przez to robię, ale już niedługo... - ucichłam.
Skupiając swój wzrok na stercie do połowy pustych, jasnobrązowych kartonów ślamazarnie podniosłam się i stanąwszy na równe nogi zaczęłam skrupulatnie przebierać książki z regału po prawej stronie biurka, wybierając z nich te, które należą do mnie. Jak się okazało większość z nich było moją własnością - nic dziwnego, przecież Pati chyba nigdy nie przeczytała nawet jednej do końca. Nie wie, co traci... Potem Sil bez słowa pomógł mi wpakować je do kartonu z wielkim czarnym napisem books. Cieszyłam się, że chłopak wyczuł, iż nie mam najmniejszej ochoty na ciągnięcie naszej rozmowy i po prostu pozwolił mi na zanurzenie się w ciszy, którą wypełniłam tylko i wyłącznie głosem w mojej głowie.
- Ehhh... - chłopak ciężko westchnął i spojrzał na mnie z politowaniem - Kaja, dlaczego to zrobiłaś? Naprawdę chcesz być taką dziewczyną? Powinnaś być niezależną, pewną siebie kobietą, a nie zazdrosną nastolatką. Od początku mówiłem ci, że te całe schadzki z Harrym nie mają sensu i że będziesz przez nie cierpieć...Martwię się o ciebie mała. Czy ty naprawdę nie widzisz, co ten koleś robi z twoim życiem? Jesteś na każde jego skinienie, a on co? Mówi, że nie może ci zaufać? Poza tym po każdym spotkaniu z nim przez kilka godzin jesteś szczęśliwa, a potem zmieniasz się w jakąś zazdrosną fanatyczkę i ciągle wykrzykujesz, jak bardzo cię krzywdzi i denerwuje swoim podejściem. Nie rozumiem cię Kaja. Kochałaś go. Było wam razem dobrze, ale to się skończyło. Teraz łączy was jedynie łóżko. Na tym chcesz zbudować związek? - Silvian starał się mówić łagodne, ale to zamiast mi pomóc, tylko spotęgowało odczucie bólu, jaki wyrządzały w moim wnętrzu jego słowa. Zaczęłam cicho łkać. Momentami nawet chciałam kazać mu przestać, jednak nie potrafiłam, bo wiedziałam, że on ma rację.
- Ale przecież on ciągle mi powtarza, że mnie kocha... - zaczęłam bronić Harrego jedynym argumentem, jaki w ogóle na to miałam.
- Wybacz, że to mówię, ale chłopak zazwyczaj mówi coś takiego dziewczynie, jeżeli chce zaciągnąć ją do łóżka.
- Nie Harry! On taki nie jest!
- Jasne, nie jest. I dlatego zamiast zaprosić ciebie na swój najważniejszy koncert w życiu teraz włóczy się z nią, tak?
Zatkało mnie.
- Obserwuję cię już od jakiegoś czasu - zaczął widząc, że nie jestem zdolna do jakiejkolwiek konfrontacji - i nie rozumiem, dlaczego uganiasz się za pajacem, który cię krzywdzi, a nie za kimś, kto uszczęśliwia cię przy pomocy jednego głupiego smsa i tak, mówię tu o Louisie.
- Sil... - odezwałam się nieśmiało - nie chcę, żeby to zabrzmiało niemiło, ale nie znasz mojej historii z Harrym i dlatego nie jesteś w stanie zrozumieć tego, co czuję i przez to robię, ale już niedługo... - ucichłam.
Skupiając swój wzrok na stercie do połowy pustych, jasnobrązowych kartonów ślamazarnie podniosłam się i stanąwszy na równe nogi zaczęłam skrupulatnie przebierać książki z regału po prawej stronie biurka, wybierając z nich te, które należą do mnie. Jak się okazało większość z nich było moją własnością - nic dziwnego, przecież Pati chyba nigdy nie przeczytała nawet jednej do końca. Nie wie, co traci... Potem Sil bez słowa pomógł mi wpakować je do kartonu z wielkim czarnym napisem books. Cieszyłam się, że chłopak wyczuł, iż nie mam najmniejszej ochoty na ciągnięcie naszej rozmowy i po prostu pozwolił mi na zanurzenie się w ciszy, którą wypełniłam tylko i wyłącznie głosem w mojej głowie.
Znowu
szczegółowo rozmyślałam o wydarzeniach z ostatnich dni, począwszy
od tego, jak Liam zamknął mnie z Harrym w tamtym nowojorskim
mieszkaniu. Już wtedy wszystko wydawało się takie szalone i
pozbawione jakiegokolwiek sensu, że nawet nie myślałam o tym, jak
dziwne może stać się później...
Kiedy pożegnałam Harrego na lotnisku czułam niepodważalną ulgę, która jednak przesiąknięta była naiwnością. Nie miałam bladego pojęcia skąd wzięły się we mnie te wszystkie dziwne emocje, ale nie chciałam o tym myśleć. Liczyło się tylko to, że znowu na kilka chwil miałam go dla siebie. I chyba właśnie przez to czułam ulgę. Mogłam przestać wreszcie się martwić, że już nigdy więcej go nie zobaczę, nie dotknę i nie poczuję.
Potem Harry zaprosił mnie do Niemczech na galę Bambi, na którą genialnie się spóźniłam, więc zobaczyliśmy się dopiero po wszystkim w jego hotelu i nie powiem - to była cudowna noc i jeszcze lepszy poranek, a dwa dni później zaskoczył mnie swoim przyjazdem do Polski chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jakie miał szczęście, że w tym czasie Silvian był u Kuby (zaraz wyjaśnię), a rodzice z Pati pojechali do Ikei. Ja natomiast byłam zajmowałam się pakowaniem moich wszystkich rzeczy do kartonów, bo niedługo po premierze książki przeprowadzam się do Szczecina (o tym też za chwilę), tak więc ja i Harry mogliśmy się sobą „nacieszyć” - przynajmniej przez jakieś dwie i pół godziny. Potem poleciałam z nim na dwa dni do Londynu, gdzie pomieszkałam sobie trochę w jego nowym domu - który przy okazji mówiąc jest niesamowity - i skoczyliśmy razem na imprezę, gdzie dopadli nas paparazzi...Poza tymi trzema spotkaniami Styles dzwonił do mnie po kilka razy w tygodniu i pisał mnóstwo wiadomości. Nasze relacje z każdym kolejnym dniem stawały się coraz dziwniejsze. Z jednej strony zachowywaliśmy się jak stare małżeństwo, z drugiej jak para kochanków, z trzeciej jak zwyczajni przyjaciele, a z czwartej flirtowaliśmy ze sobą przez smsy. Chyba już teraz rozumiecie, że przez to wszystko kompletnie poprzewracało mi się w głowie, co nie? I to chyba tyle jeżeli chodzi o Harrego...
Teraz wypadałoby wyjaśnić jeszcze kilka innych zmian, które miały miejsce w mojej codzienności, a więc zacznę od tego, że zamieszkał z nami Silvian. Z początku moi rodzice nie za bardzo go lubili i uważali, że chłopak w jego wieku jest nieodpowiednim kandydatem na mojego menadżera, ale kiedy trochę go poznali i uświadomiłam ich, że najprawdopodobniej jest gejem, wszystko zaczęło się układać i Sil stał się częścią mojej stukniętej rodziny. Jednak nie na długo, bo wszystko zmieni się dziesiątego grudnia, kiedy to ja i on wyprowadzimy się z moich rodzinnych Lipek.
Kiedy pożegnałam Harrego na lotnisku czułam niepodważalną ulgę, która jednak przesiąknięta była naiwnością. Nie miałam bladego pojęcia skąd wzięły się we mnie te wszystkie dziwne emocje, ale nie chciałam o tym myśleć. Liczyło się tylko to, że znowu na kilka chwil miałam go dla siebie. I chyba właśnie przez to czułam ulgę. Mogłam przestać wreszcie się martwić, że już nigdy więcej go nie zobaczę, nie dotknę i nie poczuję.
Potem Harry zaprosił mnie do Niemczech na galę Bambi, na którą genialnie się spóźniłam, więc zobaczyliśmy się dopiero po wszystkim w jego hotelu i nie powiem - to była cudowna noc i jeszcze lepszy poranek, a dwa dni później zaskoczył mnie swoim przyjazdem do Polski chyba nawet nie zdając sobie sprawy z tego, jakie miał szczęście, że w tym czasie Silvian był u Kuby (zaraz wyjaśnię), a rodzice z Pati pojechali do Ikei. Ja natomiast byłam zajmowałam się pakowaniem moich wszystkich rzeczy do kartonów, bo niedługo po premierze książki przeprowadzam się do Szczecina (o tym też za chwilę), tak więc ja i Harry mogliśmy się sobą „nacieszyć” - przynajmniej przez jakieś dwie i pół godziny. Potem poleciałam z nim na dwa dni do Londynu, gdzie pomieszkałam sobie trochę w jego nowym domu - który przy okazji mówiąc jest niesamowity - i skoczyliśmy razem na imprezę, gdzie dopadli nas paparazzi...Poza tymi trzema spotkaniami Styles dzwonił do mnie po kilka razy w tygodniu i pisał mnóstwo wiadomości. Nasze relacje z każdym kolejnym dniem stawały się coraz dziwniejsze. Z jednej strony zachowywaliśmy się jak stare małżeństwo, z drugiej jak para kochanków, z trzeciej jak zwyczajni przyjaciele, a z czwartej flirtowaliśmy ze sobą przez smsy. Chyba już teraz rozumiecie, że przez to wszystko kompletnie poprzewracało mi się w głowie, co nie? I to chyba tyle jeżeli chodzi o Harrego...
Teraz wypadałoby wyjaśnić jeszcze kilka innych zmian, które miały miejsce w mojej codzienności, a więc zacznę od tego, że zamieszkał z nami Silvian. Z początku moi rodzice nie za bardzo go lubili i uważali, że chłopak w jego wieku jest nieodpowiednim kandydatem na mojego menadżera, ale kiedy trochę go poznali i uświadomiłam ich, że najprawdopodobniej jest gejem, wszystko zaczęło się układać i Sil stał się częścią mojej stukniętej rodziny. Jednak nie na długo, bo wszystko zmieni się dziesiątego grudnia, kiedy to ja i on wyprowadzimy się z moich rodzinnych Lipek.
Powód
przeprowadzki jest prosty: chcę się trochę usamodzielnić, a poza
tym inaczej musiałabym spędzać trzy czwarte mojego życia w
podróżach do i z
siedziby mojego wydawnictwa. W Polsce były dwie. Jedna w Warszawie,
a druga w Szczecinie, więc nie miałam dużego wyboru co do tego,
gdzie mogę się wyprowadzić. Oczywiście mój szef wolał, żebym
zdecydowała się od razu na Londyn, ale dla mnie to był za poważny
krok. Poza tym mimo wszystko byłam zbyt mocno związana z Polską,
żeby opuścić ją w wieku niespełna osiemnastu lat. Ostateczny
wybór miasta nie był dla mnie zbyt trudny. Wolałam Szczecin, bo po
pierwsze: był mniejszy i spokojniejszy, niż Warszawa, a po drugie:
lot stamtąd do Londynu trwa tylko dwie godziny... Już jakiś czas
temu kupiłam tam mieszkanie, a z przeprowadzką zwlekałam tylko ze
względu na szkołę. Z nią sprawa wyglądała prosto: musiałam
zaliczyć pierwszy semestr do początku grudnia, co z wielkimi
trudami, ale zrobiłam, a potem czekałam już tylko na wydanie mi
odpowiednich papierów, które miałam dostarczyć do IX LO w
Szczecinie, które mieści się niedaleko Zamku Książąt
Pomorskich, czyli w bardzo ładnym miejscu. Zgodzili się mnie
przyjąć tylko ze względu na moje „nazwisko”, bo co jak co, ale
ocenami z półrocza nie mogłam się zbytnio poszczycić.
Tak
czy siak cieszyłam się ze zmian. Kto by nie chciał choć raz
zacząć wszystkiego od nowa? Nie wiem, ale ja z pewnością
chciałam. I skoro już trafiała mi się taka szansa, to miałam
zamiar ją dobrze wykorzystać.
W
gruncie rzeczy rodzice cieszyli się, że będę mieszkała z
Silvianem, bo uważali, że w razie jakiegokolwiek niezabezpieczenia,
on mnie obroni. Co prawda woleliby, żebym nadal mieszkała razem z
nimi, ale rozumieli, że moja nowa praca wymaga ode mnie tego typu
poświęceń, tak więc na wszystko się zgodzili. Pati natomiast
cieszyła się z tego, że nareszcie będzie miała cały pokój dla
siebie i cały czas powtarzała, że nie może się doczekać, kiedy
w końcu się mnie pozbędzie, ale w gruncie rzeczy czułam, że
będzie za mną tęskniła. Zresztą ja za nią też, tak samo jak za
rodzicami i Kubą, a nawet za moją potworną szkołą.
Kończąc
z tym wszystkim zamykałam pewien etap w moim życiu i wkraczałam w
nowy, zwany dorosłością,
w który niestety wrzucono mnie dużo wcześniej, niż moich
rówieśników. Mimo to miałam wrażenie, że dam sobie radę, tym
bardziej jeśli będzie przy mnie Silvian.
Kuba
z początku wściekł się, że znowu go zostawiam, jednak po dość
długiej i poważnej rozmowie jaką przeprowadziliśmy, zrozumiał,
że tak musi być i pogodził się z tym. Poza tym oświadczyłam mu,
że jeśli zdecyduje się na studia w Szczecinie, to może się do
mnie wprowadzić, co bardzo go ucieszyło. Swoją drogą chłopak
bardzo polubił Sila i nawet nieźle szło mu rozmawianie z nim po
angielsku, więc szybko się ze sobą zaprzyjaźnili, a czasami
miałam nawet wrażenie, że Amerykanin leci na mojego kumpla i chce
go poderwać, ale może tylko mi się wydawało...
Od wyjazdu z Nowego Jorku jestem w bezustannym kontakcie z Louisem, który podnosi mnie na duchu lepiej, niż ktokolwiek inny. Nasza przyjaźń jest wyjątkowa. Wydaje się być taka czysta, taka prosta, a przez to taka cudowna, że czasami mam wrażenie, że to wszystko jest tylko snem i że za chwilę ktoś mnie z niego wybudzi. Na szczęście tak się nie dzieje. Tomlinson poświęcał chyba cały swój wolny czas na wysyłanie do mnie wiadomości, przez co mój ostatni rachunek telefoniczny opiewał, na bagatela, półtora tysiąca złotych. Dobrze chociaż, że teraz stać mnie na coś takiego, bo inaczej rodzice bardzo by się na mnie wściekli...
I takim oto sposobem znowu wróciliśmy do chwili obecnej. Cały dzisiejszy dzień kręcił się wokół planowanego na jutro koncertu One Direction na MSG, chociaż mnie o wiele bardziej interesowało to, co działo się z chłopakami. Wielki powrót Liama i Danielle nie był dla mnie taki wielki, bo wiedziałam o nim już od kilku ostatnich dni, a to co robił Niall, Zayn i nawet Louis z Eleanor też jakoś mało mnie obchodziło. To, że kazali Tomlinsonowi prowadzać się po mieście z Calder w przeddzień najbardziej stresującego występu w jego życiu uważałam za totalny cios poniżej pasa. Niestety co Modest! postanowi, to stać się musi, więc biedny Lou nie miał nic do gadania w tej kwestii, za to praktycznie przez ten cały czas zajęty był smsowaniem ze mną, a to z lekka poprawiało mi humor i zmuszało do zachowania resztek zimnej krwi. Co do Harrego i tej tamtej...to już wiecie, co się ze mną przez to działo, chociaż pewnie gdyby nie wiadomości od Louisa i obecność Sila, już dawno zadzwoniłabym do Harrego i wykrzyczała mu w słuchawkę, co myślę o nim i tej tego dziuni. Było już niezwykle późno, kiedy razem z Silvianem postanowiliśmy zejść do kuchni po coś do zjedzenia w trakcie rozgrywając kolejny pojedynek w naszej ulubionej grze „No hands, no floor”, która polegała na tym, że musieliśmy podawać sobie różne przedmioty bez użycia rąk. Przegrywał ten, który pierwszy upuścił przedmiot lub chociażby musnął go ręką. Oczywiście z początku to zawsze ja byłam tą, która przegrywała i za karę musiała gotować zwycięzcy (czytaj: Silvianowi) przez następne dwadzieścia cztery godziny, a to wszystko dlatego, że moja koordynacja ruchowa nie była w najlepszej formie, jednak ostatnimi czasy udało mi się ją trochej wyćwiczyć i coraz częściej to ja byłam tą, która mogła obijać się i objadać całymi dniami.
Po cichu zbiegałam za nim po schodach, żeby przypadkiem nie obudzić rodziców, a w zębach trzymałam szczoteczkę do zębów, którą Sil „podał” mi w łazience i której jak najszybciej chciałam się już pozbyć z ust, więc gdy tylko znaleźliśmy się w mojej ukochanej kuchni, zaczęłam mu ją oddawać. Ten przechwycił ją dość spytanie, jednak kiedy chciał oddać mi ją z powrotem, przez przypadek wyśliznęła się mu spomiędzy niezbyt dokładnie zaciśniętych zębów i wylądowała na podłodze wydając przy tym dźwięczny odgłos.
- Teraz radziłabym ci kupić nową, bo to
Pati jest odpowiedzialna za sprzątanie w kuchni, a chyba oboje
wiemy, jak przykłada się do wypełniania swoich obowiązków -
zachichotałam, widząc skwaszoną minę chłopaka, która zaraz po
zakończeniu wypowiadanego przeze mnie zdania przybrała wyrazu,
który sam sobą krzyczał „fuuuuj”.
- Racja - odezwał się, po czym podniósł szczoteczkę z ziemi i momentalnie wyrzucił ją do śmieci, a następnie bez słowa podszedł do lodówki i z miną w stylu „no-ale-jakim-cudem-ona-znowu-wygrała” spytał tylko: - Na co masz ochotę?
- Lody z bitą śmietaną, posypką czekoladową i kakao - wyszczerzyłam się triumfalnie.
- Racja - odezwał się, po czym podniósł szczoteczkę z ziemi i momentalnie wyrzucił ją do śmieci, a następnie bez słowa podszedł do lodówki i z miną w stylu „no-ale-jakim-cudem-ona-znowu-wygrała” spytał tylko: - Na co masz ochotę?
- Lody z bitą śmietaną, posypką czekoladową i kakao - wyszczerzyłam się triumfalnie.
Wtorek; 4.12.12
Lipki
19:08
-
No odbierz w końcu. Przecież on dzwoni już chyba setny raz! -
jęknęła leżąca na swoim łóżku Pati zakrywając głowę
poduszką.
- Nie wiem, czy chcę z nim gadać. Chyba wystarczy mi to, czego naczytałam się o jego nocnych spotkaniach z Taylor... - odparłam z lekka przyciszonym tonem zataczając swoimi krokami kolejne kółko na dywanie, po czym spojrzałam pytająco na Silviana i Kubę, którzy rozsiedli się wygonie na moim posłaniu.
- A wy co o tym myślicie? - spytałam niepewnie.
- Skoro dzwoni tyle razy, to chyba musi chodzić o coś ważnego - odezwał się nieśmiało Kubuś.
- A moim znaniem nie powinnaś odbierać. Na pewno dzwoni tylko po to, żeby wcisnąć ci kolejną bajeczkę, o tym, że nic go nie łączy z tamtą dziewczyną.
- Silvian może mieć rację... - szepnęłam pod nosem.
- Jak nie odbierzesz, to się nie dowiesz! - krzyknęła rozzłoszczona Pati. - A jak jeszcze raz usłyszę dzisiaj „Fix You”, obiecuję, że roztrzaskam twój telefon o ścianę!
- No dobra, dobra...odbiorę.
Kilka stuknięć w dotykowy ekran mojego telefonu i..i połączenie zostało nawiązane, a do moich uszu dobiegł przyspieszony oddech Harrego.
- Tak? - zaczęłam beznamiętnym tonem.
- Kaja! Nareszcie! Czemu nie odbierałaś? Martwiłem się - odpowiedział od razu.
- Po co dzwonisz? - rzuciłam najchłodniej, jak tylko potrafiłam.
- No jak to po co? Żeby z tobą porozmawiać.
- A mamy o czym rozmawiać?
- Kaja, wszystko w porządku? Jesteś na mnie zła?
- Nie, Harry! - nie wytrzymałam. Podniosłam głos i zaczęłam wymachiwać rękoma jak szalona. - Niby za co mam być na ciebie zła?! Za to, że nie zaprosiłeś mnie na swój najważniejszy koncert w życiu, czy może za to, że prowadzasz się z Taylor i spędzasz noc w jej hotelu?! Sam widzisz! Nie mam za co być zła!
- Po pierwsze - jego głos stał się nieprzyjemny - nie zaprosiłem cię, bo Lou zrobił to pierwszy i powiedział, że odmówiłaś, a po drugie: nie powinno cię obchodzić to, co robię z Taylor, bo nie jesteśmy parą.
- Racja! Nie jesteśmy! Przecież ja jestem tylko twoją dziwką! A z uczuciami dziwki nie trzeba się liczyć!
- Nigdy nie nazwałem cię dziwką, a już tym bardziej cię za nią nie uważam. Chciałem, żeby nam się ułożyło, ale ty na to nie pozwalasz.
- Ja?! Ja nie pozwalam?! A no tak! Oczywiście! Przecież to ja najpierw mówię: „nie spotykajmy się teraz z nikim innym”, a potem spędzam noc w czyimś hotelu! - To wszystko było już ponad moje siły. Zaczęłam płakać. Płakałam tak rzewnie, że coś takiego jak mówienie, przychodziło mi z okropnym trudem, ale i tak ciągnęłam dalej: - Wiem, że cię skrzywdziłam i przeze mnie Katie nie jest już tylko twoja. Codziennie budzę się ze świadomością, że to ja wszystko zniszczyłam i z każdym kolejnym dniem nienawidzę się za to coraz bardziej, ale naprawdę myślałam, że to co się pomiędzy nami zdarzyło coś znaczy, że to było prawdziwe, że nam się uda, że jeśli będę się bardzo starać, to może kiedyś...nie jutro, nie za tydzień, czy rok, ale kiedyś...że kiedyś zdołam to wszystko naprawić, ale jak widać tobie wcale na tym nie zależy, więc już nie musisz się martwić. Daję ci spokój. Cześ...
- Nie rozłączaj się!
- Czemu? - zdziwiłam się wycierając łzy z moich pulsujących policzków.
- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Zależy mi na tobie. Naprawdę. Nie przekreślaj jeszcze niczego. Taylor nic dla mnie nie znaczy. To tylko przyjaciółka.
- Taka jak ja? Przyjaciółka od łóżka?
- Co? Nie! Nic między nami nie zaszło. Tylko gadaliśmy.
- Harry, wracaj już! - usłyszałam w słuchawce JEJ niewyraźne wołanie.
- Zaraz! - odkrzyknął Styles, po czym znowu zwrócił się do mnie: - W najbliższym czasie nie będzie mnie zbyt często w Anglii i wiem, że zostało do tego jeszcze dużo czasu, ale może przylecisz tu do mnie na sylwestra? Wtedy na spokojnie wszystko sobie wyjaśnimy...
- A do tego czasu?
- Do tego czasu będę dzwonił i pisał i...
- Zastanowię się - wtrąciłam szybko, po czym się rozłączyłam.
Nie mogłam już dłużej wytrzymać tej całej sytuacji. Nie mogłam jej zrozumieć. Nie mogłam dłużej słuchać jego głosu, który mimo że tak bardzo mnie krzywdził, to również budził we mnie tą potwornie mocną miłość do niego odbierającą mi resztki zdrowego rozsądku.
Chwiejnym krokiem podeszłam do mojego łóżka, na którym nadal siedział Kuba i Silvian, po czym opadłam na nie skupiając swój rozbiegany wzrok na śnieżnobiałym suficie.
- Co się stało? - spytał Kuba widząc moją reakcję na telefon od Harrego.
- Zaprosił mnie na sylwestra - odpowiedziałam tak, jakbym sama nie wierzyła w to, co właśnie wydostało się z moich ust.
- Nie wiem, czy chcę z nim gadać. Chyba wystarczy mi to, czego naczytałam się o jego nocnych spotkaniach z Taylor... - odparłam z lekka przyciszonym tonem zataczając swoimi krokami kolejne kółko na dywanie, po czym spojrzałam pytająco na Silviana i Kubę, którzy rozsiedli się wygonie na moim posłaniu.
- A wy co o tym myślicie? - spytałam niepewnie.
- Skoro dzwoni tyle razy, to chyba musi chodzić o coś ważnego - odezwał się nieśmiało Kubuś.
- A moim znaniem nie powinnaś odbierać. Na pewno dzwoni tylko po to, żeby wcisnąć ci kolejną bajeczkę, o tym, że nic go nie łączy z tamtą dziewczyną.
- Silvian może mieć rację... - szepnęłam pod nosem.
- Jak nie odbierzesz, to się nie dowiesz! - krzyknęła rozzłoszczona Pati. - A jak jeszcze raz usłyszę dzisiaj „Fix You”, obiecuję, że roztrzaskam twój telefon o ścianę!
- No dobra, dobra...odbiorę.
Kilka stuknięć w dotykowy ekran mojego telefonu i..i połączenie zostało nawiązane, a do moich uszu dobiegł przyspieszony oddech Harrego.
- Tak? - zaczęłam beznamiętnym tonem.
- Kaja! Nareszcie! Czemu nie odbierałaś? Martwiłem się - odpowiedział od razu.
- Po co dzwonisz? - rzuciłam najchłodniej, jak tylko potrafiłam.
- No jak to po co? Żeby z tobą porozmawiać.
- A mamy o czym rozmawiać?
- Kaja, wszystko w porządku? Jesteś na mnie zła?
- Nie, Harry! - nie wytrzymałam. Podniosłam głos i zaczęłam wymachiwać rękoma jak szalona. - Niby za co mam być na ciebie zła?! Za to, że nie zaprosiłeś mnie na swój najważniejszy koncert w życiu, czy może za to, że prowadzasz się z Taylor i spędzasz noc w jej hotelu?! Sam widzisz! Nie mam za co być zła!
- Po pierwsze - jego głos stał się nieprzyjemny - nie zaprosiłem cię, bo Lou zrobił to pierwszy i powiedział, że odmówiłaś, a po drugie: nie powinno cię obchodzić to, co robię z Taylor, bo nie jesteśmy parą.
- Racja! Nie jesteśmy! Przecież ja jestem tylko twoją dziwką! A z uczuciami dziwki nie trzeba się liczyć!
- Nigdy nie nazwałem cię dziwką, a już tym bardziej cię za nią nie uważam. Chciałem, żeby nam się ułożyło, ale ty na to nie pozwalasz.
- Ja?! Ja nie pozwalam?! A no tak! Oczywiście! Przecież to ja najpierw mówię: „nie spotykajmy się teraz z nikim innym”, a potem spędzam noc w czyimś hotelu! - To wszystko było już ponad moje siły. Zaczęłam płakać. Płakałam tak rzewnie, że coś takiego jak mówienie, przychodziło mi z okropnym trudem, ale i tak ciągnęłam dalej: - Wiem, że cię skrzywdziłam i przeze mnie Katie nie jest już tylko twoja. Codziennie budzę się ze świadomością, że to ja wszystko zniszczyłam i z każdym kolejnym dniem nienawidzę się za to coraz bardziej, ale naprawdę myślałam, że to co się pomiędzy nami zdarzyło coś znaczy, że to było prawdziwe, że nam się uda, że jeśli będę się bardzo starać, to może kiedyś...nie jutro, nie za tydzień, czy rok, ale kiedyś...że kiedyś zdołam to wszystko naprawić, ale jak widać tobie wcale na tym nie zależy, więc już nie musisz się martwić. Daję ci spokój. Cześ...
- Nie rozłączaj się!
- Czemu? - zdziwiłam się wycierając łzy z moich pulsujących policzków.
- Przepraszam. Nie chciałem tego powiedzieć. Zależy mi na tobie. Naprawdę. Nie przekreślaj jeszcze niczego. Taylor nic dla mnie nie znaczy. To tylko przyjaciółka.
- Taka jak ja? Przyjaciółka od łóżka?
- Co? Nie! Nic między nami nie zaszło. Tylko gadaliśmy.
- Harry, wracaj już! - usłyszałam w słuchawce JEJ niewyraźne wołanie.
- Zaraz! - odkrzyknął Styles, po czym znowu zwrócił się do mnie: - W najbliższym czasie nie będzie mnie zbyt często w Anglii i wiem, że zostało do tego jeszcze dużo czasu, ale może przylecisz tu do mnie na sylwestra? Wtedy na spokojnie wszystko sobie wyjaśnimy...
- A do tego czasu?
- Do tego czasu będę dzwonił i pisał i...
- Zastanowię się - wtrąciłam szybko, po czym się rozłączyłam.
Nie mogłam już dłużej wytrzymać tej całej sytuacji. Nie mogłam jej zrozumieć. Nie mogłam dłużej słuchać jego głosu, który mimo że tak bardzo mnie krzywdził, to również budził we mnie tą potwornie mocną miłość do niego odbierającą mi resztki zdrowego rozsądku.
Chwiejnym krokiem podeszłam do mojego łóżka, na którym nadal siedział Kuba i Silvian, po czym opadłam na nie skupiając swój rozbiegany wzrok na śnieżnobiałym suficie.
- Co się stało? - spytał Kuba widząc moją reakcję na telefon od Harrego.
- Zaprosił mnie na sylwestra - odpowiedziałam tak, jakbym sama nie wierzyła w to, co właśnie wydostało się z moich ust.
-
Że co?
- To.
- Ale się nie zgodzisz, prawda? - wtrącił Sil.
- Zgódź się i zabierz mnie ze sobą! - pisnęła radośnie Patrycja podbiegając do nas.
- Sama nie wiem...
- A może po prostu został to losowi, co? - zaproponował Kuba.
- Ale jak to losowi?
- Czy ja wiem... Niech twoją odpowiedzią będzie jakaś losowa piosenka z jego ipoda - wskazał wzrokiem na urządzenie, które Silvian trzymał w ręku.
- Tak! - krzyknęłam od razu i mu je zabrałam.
Co jest lepsze, niż sam los w podejmowaniu ważnych decyzji? Jasne, że nic! I właśnie dlatego tak bardzo spodobał mi się pomysł Kuby.
- To.
- Ale się nie zgodzisz, prawda? - wtrącił Sil.
- Zgódź się i zabierz mnie ze sobą! - pisnęła radośnie Patrycja podbiegając do nas.
- Sama nie wiem...
- A może po prostu został to losowi, co? - zaproponował Kuba.
- Ale jak to losowi?
- Czy ja wiem... Niech twoją odpowiedzią będzie jakaś losowa piosenka z jego ipoda - wskazał wzrokiem na urządzenie, które Silvian trzymał w ręku.
- Tak! - krzyknęłam od razu i mu je zabrałam.
Co jest lepsze, niż sam los w podejmowaniu ważnych decyzji? Jasne, że nic! I właśnie dlatego tak bardzo spodobał mi się pomysł Kuby.
Wcisnęłam do uszu słuchawki, po czym włączyłam ipoda i wybrałam kolejny utwór. Spojrzałam na wyświetlacz i lekko się uśmiechnęłam. Adele - He won't go. Cała trójka otoczyła mnie ze wszystkich stron i uważnie się we mnie wpatrywała, jednak w ogóle nie odczuwałam ich obecności. Byłam tylko ja, los i głos Adele.
To wszystko jest
nienormalnie! Ja jestem nienormalna! Moje uczucia są nienormalne!
Nie ważne, co mi zrobi - ja i tak go kocham. Kocham bardziej, niż
kogokolwiek innego. Jakby mnie zaczarował. Rzucił na mnie jakiś
zły urok, przez który zawładnął moim umysłem. Wiedziałam,
doskonale wiedziałam, że sytuacja pomiędzy nami jest chora i że
powinnam sobie w końcu odpuścić, ale nie potrafiłam. Miłość do
niego zbyt mono mnie oślepiała. W ułamku sekundy zapomniałam o
całym świecie. O naszej kłótni. O Taylor. O wszystkim. Liczyło
się tylko to, że przywitam z nim rok, że znowu go zobaczę, znowu
usłyszę.
- I co? - spytał Kuba, kiedy już piosenka ucichła, a ja wyjęłam słuchawki z uszu i z powrotem wróciłam do świata żywych.
- I'm willing to take the risk - odparłam półszeptem, po czym wstałam i z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju.
- I co? - spytał Kuba, kiedy już piosenka ucichła, a ja wyjęłam słuchawki z uszu i z powrotem wróciłam do świata żywych.
- I'm willing to take the risk - odparłam półszeptem, po czym wstałam i z uśmiechem na twarzy wyszłam z pokoju.
Środa;
5.12.12; Dzień polskiej premiery „Listów od Beaty”
W pociągu z Wrocławia do Warszawy
W pociągu z Wrocławia do Warszawy
O
bladym świcie tata zawiózł mnie i Silviana na dworzec do
Wrocławia, gdzie wsiedliśmy w pociąg do Warszawy. Na szczęście
przejazd nie był opóźniony, więc zgodnie z planem mieliśmy
znaleźć się w stolicy o 14:05. Rodzina i przyjaciele mieli
dojechać tam później samochodami. Ja i Sil nie mogliśmy pozwolić
sobie na takie luksusy, bo musieliśmy zjawić się na miejscu
wcześniej, żeby wszystkiego dopilnować. Nigdy jakoś specjalnie
nie lubiłam jeździć pociągiem, ale tym razem nie było tak źle,
jak zawsze. Mieliśmy wykupiony dla siebie cały przedział, który
był całkiem czysty i wygodny, więc nie miałam na co narzekać.
Nawet nie możecie sobie wyobrazić, jaka byłam zestresowana siedząc w tym przeklętym pociągu i gapiąc się na śpiącego obok mnie Sila. Trzęsące się, praktycznie białe ręce, z których już najwyraźniej zdążyła odpłynąć cała krążąca w nich krew, zmieniały swoje położenie o tak wielką amplitudę, że aż trudno było mi w nich cokolwiek utrzymać. Zimny pot zajął trzy czwarte powierzchni mojego czoła i nosa, a w ustach zagościła istna Sahara. Poważnie. Mój język jeszcze nigdy w życiu nie był aż tak suchy. W ogóle nie zdawałam sobie sprawy z tego, że może być aż tak suchy! Nie miałam bladego pojęcia, gdzie podziała się cała moja ślina, ale za to posiadałam stuprocentową pewność, że jeśli w przeciągu trzech najbliższych sekund się czymś nie zajmę, to z pewnością już długo nie pociągnę. Ale chyba nie ma się co dziwić, prawda? Przecież nie co dzień wydaje się swoją pierwszą w życiu książkę...
Z braku laku zaczęłam przeglądać Twittera. Nawet nie weszłam w nowe interakcje, no bo po co? Żeby czytać, jak to mnie wszyscy nienawidzą? Mam tylko nadzieję, że kiedy już przeczytają „Listy od Beaty”, choć trochę zmienią o mnie zdanie...Kilka rozdygotanych stuknięć w ekran mojego potwornie śliskiego tableta i tweet o treści: Premiere od my first book TODAY!!! I'm very excited! And you? :), z dołączonym zdjęciem okładki mojej książki został wysłany.
Ku mojemu zdziwieniu pierwsze dwa
komentarze, które się pod nim pojawiły były pozytywne, co dodało
mi nieco pewności siebie i nawet trochę uspokoiło.
Będzie dobrze. Musi być. Przecież tego od zawsze chciałaś. Nie ma się czego bać. Spełniasz swoje marzenia, więc wszystko musi być dobrze...
Będzie dobrze. Musi być. Przecież tego od zawsze chciałaś. Nie ma się czego bać. Spełniasz swoje marzenia, więc wszystko musi być dobrze...
Nim
się obejrzałam, pociąg dotarł na Dworzec Główny w Warszawie.
Obudzenie Silviana zajęło mi dobrą minutę - nie ma co, chłopak
naprawdę ma kamienny sen jednak, gdy już oboje stanęliśmy na
równie nogi, wyście z pociągu, złapanie taksówki i dojazd na
miejsce mojego wielkiego debiutu zajęło nam łącznie jakieś
czterdzieści pięć minut. Chociaż moim zdaniem na piechotę
doszlibyśmy tam w dwadzieścia, bo praktycznie cały czas
zmarnowaliśmy na stanie w korkach, no ale Sil okazał się być
rasowej klasy leniwcem i o jakimkolwiek spacerze nie było nawet
mowy.
Gdy tylko przekroczyłam próg pomieszczenia, w którym kilka osób odpowiedzialnych za mój wizerunek miało przygotować mnie na jeden z najważniejszych dni w moim życiu, stało się coś potwornie dziwnego. Ci wszyscy ludzie czekający na mnie w środku zaczęli klaskać... Oni... oni klaskali, bili brawo, a Silvian ciągnący się za mną nawet kilka razy zagwizdał. Wszyscy się uśmiechali. Uśmiechali do mnie. Emanująca od nich energia była tak pozytywna, że na moich ustach od razu pojawił się gigantyczny rumieniec i zdołałam zapomnieć o wszystkich smutkach (a nawet o Harrym). Dzisiaj liczyłam się tylko ja. Szczerzyłam się i płakałam jednocześnie, a oni dalej nie przestawali klaskać. Tamta chwila nie mogła trwać dłużej, niż trzydzieści sekund, a mimo to dla mnie była wiecznością. Nową wiecznością, w której utknęłam i której za żadne skarby świata nie zamierzałam opuszczać.
Kiedy już wszystko względnie się uspokoiło, rozpoczęło się nowe zamieszanie. Zamieszanie wokół mojego wyglądu. Dwóch przemiłych Azjatów od razu posadziło mnie na okrągłym, czarnym krześle i zaczęło robić coś z moimi włosami, a przemiła
czarnulka zajęła się moim makijażem. Inna, tym razem blondynka,
razem z Silvianem zajęła się doborem mojego stroju. Przyznaję -
to całe zainteresowanie moją osobą było potwornie miłe, więc
uśmiech ani na chwilę nie schodził mi z twarzy.
Po
niecałej godzinie byłam gotowa. Zrobiony przez czarnulkę makijaż
był delikatny i bardzo dziewczęcy, co od razu mi się spodobało,
natomiast włosy również były dokładnie takie, jak chciałam -
spięte w eleganckiego koka bez żadnych większych udziwnień.
Wybrana przez blondynkę i Silviana szmaragdowa sukienka także
przypadła mi do gustu [LINK]. Wszystko było eleganckie i proste -
dokładnie tak, jak tego chciałam, ale pomimo tego, nogi miałam jak
z waty, a w moim wnętrzu aż zawrzało, więc musiałam zrezygnować
z kurtki, bo chyba bym się w niej zagotowała. Co prawda „ścianka”
na zdjęcia przygotowana była w nieogrzewanym holu na parterze, ale
mimo chłodnego, popołudniowego wiatru, który dostawał się do
środka przez otwarte drzwi i tak było mi potwornie gorąco.
- Kaja, uspokój się. Weź dziesięć głębokich oddechów i przestań się wreszcie denerwować! - Silvian podszedł do mnie bezlitośnie potrząsając moim i tak już rozchwianym ciałem. - Poza tym czeka na ciebie pewna niespodzianka - chłopak wyszczerzył się podstępnie, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę krzeseł, na których leżała torba z jego rzeczami. Po chwili szamotania się z zamkiem wyciągnął z niej swojego laptopa i nie przestając się uśmiechać włączył na nim jakiś filmik.
- Kaja, uspokój się. Weź dziesięć głębokich oddechów i przestań się wreszcie denerwować! - Silvian podszedł do mnie bezlitośnie potrząsając moim i tak już rozchwianym ciałem. - Poza tym czeka na ciebie pewna niespodzianka - chłopak wyszczerzył się podstępnie, po czym złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w stronę krzeseł, na których leżała torba z jego rzeczami. Po chwili szamotania się z zamkiem wyciągnął z niej swojego laptopa i nie przestając się uśmiechać włączył na nim jakiś filmik.
*
na ekranie *
Cała piątka roześmianych chłopaków z One Direction przekrzykiwała się jeden przez drugiego, przez co nie byłam w stanie zrozumieć dobrze ani jednego ich słowa. Wtedy też zauważyłam, że za nimi stoją Emmily i Danielle, które usilnie próbują przebić się do przodku.
- Zamknąć się! - krzyknął w końcu Zayn przerywając tym samym to całe zamieszanie. - Musimy mówić po kolei, bo ona nas nie zrozumie - rozkazał stanowczo, ale z uśmiechem, po czym dodał: - Dziewczyny mają pierwszeństwo. - Wtedy też Emm i Dan wreszcie zdołały przebić się przez mur złożony z ciał piątki jednokierunkowców.
- A więc kochana Kaju - zaczęła Peazer rażąc moje oczy tym swoim cudownym, śnieżnobiałym uśmiechem - nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jesteśmy z ciebie dumni! Szkoda, że nie może możemy być teraz z tobą, ale mamy nadzieje, że ten filmik chociaż trochę ci nas zastąpi i...
- Danielle... - jęknął Niall. - Przestań mówić do niej, jak do jakiegoś polityka. Przecież to nasza kumpela! Co nie mała? - Blondas przebił się do przodu i chyba chwycił kamerę rękoma, bo na ekranie widać było tylko jego twarz otoczoną ramionami. - Będzie dobrze, ale znając życie, to teraz się denerwujesz, więc mówię ci: przestań, bo jeszcze ze stresu popuścisz w majtki, albo coś - powiedział, po czym rozejrzał się uważnie dookoła i zaczął mówisz szeptem: - Na pozbycie się strachu najlepsze jest wyobrażenie sobie, jak Zayn i Lou prostują Harremu włosy, to zawsze pomaga, ale nie mów nikomu - puścił mi oczko i chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś z tyłu mu na to nie pozwolił.
- Niall, kurde! Teraz miała być Emmily - zbulwersowany Zayn odciągnął Horana od kamery, dzięki czemu znowu mogłam widzieć całą siódemkę.
- Pamiętaj Kaja! - wykrzywiał Niall wymachując rękoma na wszystkie strony. - Pamiętaj, co ci mówiłem o sposobie! To zawsze działa!
- No to Kaja - zaczęła w końcu blondynka posyłając blondasowi karcące spojrzenie, na co ten momentalnie ucichł - przyszedł nareszcie twój wielki dzień. Ja pewnie już w tym czasie jestem sama wiesz gdzie, więc w nocy spodziewaj się telefonu, w którym zdam ci wszystkie relacje - Emmily się uśmiechnęła, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że ona sama jest bardziej zdenerwowana, niż ja. - Trzymam za ciebie kciuki.
* * *
Cała piątka roześmianych chłopaków z One Direction przekrzykiwała się jeden przez drugiego, przez co nie byłam w stanie zrozumieć dobrze ani jednego ich słowa. Wtedy też zauważyłam, że za nimi stoją Emmily i Danielle, które usilnie próbują przebić się do przodku.
- Zamknąć się! - krzyknął w końcu Zayn przerywając tym samym to całe zamieszanie. - Musimy mówić po kolei, bo ona nas nie zrozumie - rozkazał stanowczo, ale z uśmiechem, po czym dodał: - Dziewczyny mają pierwszeństwo. - Wtedy też Emm i Dan wreszcie zdołały przebić się przez mur złożony z ciał piątki jednokierunkowców.
- A więc kochana Kaju - zaczęła Peazer rażąc moje oczy tym swoim cudownym, śnieżnobiałym uśmiechem - nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo jesteśmy z ciebie dumni! Szkoda, że nie może możemy być teraz z tobą, ale mamy nadzieje, że ten filmik chociaż trochę ci nas zastąpi i...
- Danielle... - jęknął Niall. - Przestań mówić do niej, jak do jakiegoś polityka. Przecież to nasza kumpela! Co nie mała? - Blondas przebił się do przodu i chyba chwycił kamerę rękoma, bo na ekranie widać było tylko jego twarz otoczoną ramionami. - Będzie dobrze, ale znając życie, to teraz się denerwujesz, więc mówię ci: przestań, bo jeszcze ze stresu popuścisz w majtki, albo coś - powiedział, po czym rozejrzał się uważnie dookoła i zaczął mówisz szeptem: - Na pozbycie się strachu najlepsze jest wyobrażenie sobie, jak Zayn i Lou prostują Harremu włosy, to zawsze pomaga, ale nie mów nikomu - puścił mi oczko i chciał coś jeszcze dodać, ale ktoś z tyłu mu na to nie pozwolił.
- Niall, kurde! Teraz miała być Emmily - zbulwersowany Zayn odciągnął Horana od kamery, dzięki czemu znowu mogłam widzieć całą siódemkę.
- Pamiętaj Kaja! - wykrzywiał Niall wymachując rękoma na wszystkie strony. - Pamiętaj, co ci mówiłem o sposobie! To zawsze działa!
- No to Kaja - zaczęła w końcu blondynka posyłając blondasowi karcące spojrzenie, na co ten momentalnie ucichł - przyszedł nareszcie twój wielki dzień. Ja pewnie już w tym czasie jestem sama wiesz gdzie, więc w nocy spodziewaj się telefonu, w którym zdam ci wszystkie relacje - Emmily się uśmiechnęła, ale już na pierwszy rzut oka było widać, że ona sama jest bardziej zdenerwowana, niż ja. - Trzymam za ciebie kciuki.
* * *
Po niej kilka pocieszających i podnoszących na duchu słów dopowiedzieli Zayn i Liam, jednak szczerze mówiąc nawet ich dobrze nie zapamiętałam, bo bardziej skupiona byłam na tych, którzy mają dopiero przemówić, czyli na Louisie i Harrym. Z tego co zauważyłam po ich ubraniach, filmik musieli nagrywać ten filmik przed, albo po koncernie na MSG, co również nieco poprawiło mi humor, bo wiedziałam, że nawet pośrodku tego całego zamieszania, oni naprawdę o mnie myśleli. Zapewne z boku wyglądałam wprost komicznie przez to bezustanne szczerzenie się do laptopa, ale miałam to gdzieś. Liczyło się tylko to, że moi przyjaciele o mnie pamiętali.
* na ekranie *
- Ekhm - zaczął nieśmiało Harry. - Powodzenia na premierze kochana, na pewno wszystko pójdzie świetnie, nie masz się czym...
* * *
Chwila, chwila! Czy on powiedział „kochana”?! Bez pytania przesunęłam filmik do tyłu, na co Silvian nie zareagował zbyt przychylnie, jednak nie zwracałam żadnej uwagi na te jego posępne poburkiwania.
* na ekranie*
- Powodzenia na premierze kochana, na pewno wszystko pójdzie świetnie, nie masz się czym martwić, bo nie da się nie docenić twojego talentu. Trzymamy za ciebie kciuki - wyszczerzył się, a na zakończenie nieznacznie pomachał do kamery, po czym ustąpił miejsca Louisowi.
- Nareszcie nasza mała Kaja doczekała się swojej książki! Jupi jej! To takie cudowne, że aż chyba się normalnie popłaczę! - Tomlinson mówił z tak ogromnym, teatralnym entuzjazmem, że ledwo co mogłam wytrzymać to, jak śmiech ściskał mój żołądek. - Same och, ach i ech z zachwytu! Wszystko będzie super mała! Już nie mogę się doczekać, aż w końcu przeczytam to twoje dzieło i oczywiście czekam na egzemplarz z jakimś fajnym autografem. Jak już za parę lat będzie wart miliony, to kupię sobie za niego Veyrona, więc to taka inwestycja na przyszłość - zabawnie poruszył brwiami, po czym pożegnał się z tym swoim niesamowitym uśmieszkiem na twarzy i obraz zrobił się czarny.
* * *
Na moment przed wyjściem na mój czerwony dywan, który tego dnia tak naprawdę był jaskrawo zielony, spotkałam nareszcie moich rodziców, Pati, Kubę wraz z rodzicami, moich dziadków, ciocie, wujków, kuzynostwo i nawet rodziców Beaty, którzy wyściskali mnie chyba za wszystkie czasy życząc przy tym powodzenia. Prawdę mówiąc, już wcale a wcale nie było mi ono potrzebne, bo jego dawka, którą zaczerpnęłam z filmiku, zdecydowanie była wystarczająca na całe dzisiejsze popołudnie i wieczór, tak więc na ściankę wyszłam jako uśmiechnięta, pewna siebie Kaja, która cieszy się z tego, co udało jej się osiągnąć.
Najdziwniejsze w tym całym momencie na fotografowania było to, że zupełnie obcy ludzie podchodzili do mnie i koniecznie chcieli wspólne zdjęcie. Na przykłada taka starsza pani z fryzurą a'la hełm wojskowy, której nigdy wcześniej nie widziałam na oczy razem se swoją blond córeczką, która przy okazji mówiąc miała na sobie bardzo ładną sukienkę... Ale oczywiście nie mogłam protestować. W końcu to ja byłam główną atrakcją tego popołudnia, więc nie mogłam nikomu odmówić.
Dopóki nie przyszedł czas na
odczytanie pierwszych dwóch rozdziałów mojej książki, wszystko
szło idealnie.
Ku
mojemu zdziwieniu na spotkanie ze mną przyszła naprawdę wielgachna
grupa osób, z których większość zdążyła przed chwilą
zaopatrzyć się w moje dzieło. Całe spotkanie prowadził około
czterdziestoletni mężczyzna ubrany w czarną marynarkę i mój
menadżer - Silvian. Wchodząc za długi, drewniany stół, przy
którym przygotowano dla mnie miejsce, znowu zalała mnie pozytywna
fala oklasków, dzięki której nie mogłam przestać się uśmiechać.
Kiedy już usiadłam, przez jakiś czas mężczyzna prowadzący
spotkanie i Silvian opowiadali publiczności o tym, kim jestem i skąd
w ogóle się tu wzięłam, po czym przekazali mi mikrofon i kazali
opowiedzieć coś o mojej książce. Oczywiście w domu przygotowałam
sobie odpowiednią przemowę na tą okazję i ćwiczyłam ją
kilkaset razy, ale i tak nie byłam do końca pewna, czy przy czymś
się nie pomylę...
- „Listy od Beaty” to książka mówiąca tym, jak wiele w życiu zależy do szczęścia, ile może nam go dać druga osoba, jak również pamięć po niej oraz jak straszliwie może skutkować jego brak. Główną bohaterką książki jest Amelia, a nie jak niektórzy mogli przypuszczać tytułowa Beata, jednak to tajemnicza dziewczyna z tytułu jest kluczową postacią w całej tej historii, bo to właśnie słowa Beaty zmieniają jej bieg. Wróćmy jednak do Amelii. Pozornie jest najzwyczajniejszą w świecie nastolatką, której jednak w pewnych kwestiach zabrakło szczęścia, przez co przytrafiło jej się coś naprawdę niezwykłego. Diagnoza jej przypadłości była niepodważalna: tętniak. Na szczęście był wystarczająco mały, żeby poddać go operacyjnemu usunięciu. W celu rozmowy na taki właśnie temat Amelia wraz ze swoimi rodzicami udała się do szpitala, w którym poznała Beatę, która znalazła się tam z identycznego powodu. Jedna z dziewczyn odeszła, ale nie pozostawiła swoich bliskich tylko ze wspomnieniami. Przygotowała dla nich coś, co choć na jeden dzień w roku pozwala poczuć z powrotem jej obecność. Pozostawiła listy... W mojej książce starałam się zawrzeć narodziny, istnienie i śmierć najpiękniejszej z możliwych przyjaźni, której wspomnienie istnieje do dziś i nie opuści nas aż po wieczność. Nie zabrakło również pozytywnych zwrotów akcji oraz pierwszych miłości. Na tych kilkuset stronach znajduje się dosłownie cała paleta emocji. Od rozczarowania po dumę. Od nienawiści po miłość. Od zazdrości po zrozumienie... - ucichłam na chwilę i uważnie przejechałam wzrokiem po wszystkich zebranych tu przeze mnie osobach. W tamtej chwili mocniej ścisnęłam w rękach mikrofon, gdyż bałam się, że mogę go przez przypadek upuścić, czy coś. Pewna część osób zajęta była rozmową lub robieniem zdjęć, natomiast pozostała była wpatrzona we mnie jak w jakiś obrazek i wsłuchana tak bardzo, jakby na świecie nie istniały żadne inne dźwięki, niż te wydobywające się z mojego gardła.
- Myślę, że więcej już nie powinnam zdradzać. Resztę historii poznacie z książki - uśmiechnęłam się radośnie do tłumu, po czym dodałam: - Teraz przeczytam pierwsze dwa rozdziały „Listów od Beaty”, a potem przyjdzie czas na zadanie kilku pytań i podpisywanie książek.
Chwilę później siedziałam wpatrzona w egzemplarz mojego działa, na widok którego duma aż zapierała mi dech w piersiach. Niesamowite uczucie, wiecie? Chyba jedne z najlepszych na świecie - trzymać w ręku coś wypełnionego po brzegi tworem własnego umysłu, własnych palców wystukujących na klawiaturze kolejne litery i znaki... To jest właśnie magia w najczystszej postaci.
Niestety coś musiało popsuć tą chwilę mojego małego triumfu, mojego małego szczęścia. Kiedy byłam przy słowach „Amelia zawsze myślała, że takie rzeczy spotykają ludzi tylko w filmach i to jeszcze tych niskobudżetowych.”, Silvian podszedł do mnie pokazując, żebym wyłączyła mikrofon i oznajmił mi na ucho:
- Telefon do ciebie. Musisz to odebrać - wyciągnął mnie za rękę z sali pełnej wpatrzonych w nas ludzi i zaciągnął do pomieszczenia, w którym wcześniej mnie przygotowywano.
Tym razem nie było tam nikogo oprócz mnie i zestresowanego Silviana, który bez słowa podał mi telefon uważnie wpatrując się w urządzenie.
- Halo? - odezwałam się nieco skołowanym tonem.
- Matko, Kaja! Jak dobrze, że odebrałaś! Musisz mi koniecznie pomóc!
- Emmily? Ale co się dzieje? W czym mam ci pomóc?
- Chcą mnie wsadzić do więzienia! - wydarła się, a jej słowa rozbrzmiały echem w moich uszach.
________________________________________________
Kochani chciałabym Wam polecić cover, który podesłała mi jedna z czytelniczek :) Jak dla mnie dziewczyna ma talent, zresztą oceńcie sami - LINK
- „Listy od Beaty” to książka mówiąca tym, jak wiele w życiu zależy do szczęścia, ile może nam go dać druga osoba, jak również pamięć po niej oraz jak straszliwie może skutkować jego brak. Główną bohaterką książki jest Amelia, a nie jak niektórzy mogli przypuszczać tytułowa Beata, jednak to tajemnicza dziewczyna z tytułu jest kluczową postacią w całej tej historii, bo to właśnie słowa Beaty zmieniają jej bieg. Wróćmy jednak do Amelii. Pozornie jest najzwyczajniejszą w świecie nastolatką, której jednak w pewnych kwestiach zabrakło szczęścia, przez co przytrafiło jej się coś naprawdę niezwykłego. Diagnoza jej przypadłości była niepodważalna: tętniak. Na szczęście był wystarczająco mały, żeby poddać go operacyjnemu usunięciu. W celu rozmowy na taki właśnie temat Amelia wraz ze swoimi rodzicami udała się do szpitala, w którym poznała Beatę, która znalazła się tam z identycznego powodu. Jedna z dziewczyn odeszła, ale nie pozostawiła swoich bliskich tylko ze wspomnieniami. Przygotowała dla nich coś, co choć na jeden dzień w roku pozwala poczuć z powrotem jej obecność. Pozostawiła listy... W mojej książce starałam się zawrzeć narodziny, istnienie i śmierć najpiękniejszej z możliwych przyjaźni, której wspomnienie istnieje do dziś i nie opuści nas aż po wieczność. Nie zabrakło również pozytywnych zwrotów akcji oraz pierwszych miłości. Na tych kilkuset stronach znajduje się dosłownie cała paleta emocji. Od rozczarowania po dumę. Od nienawiści po miłość. Od zazdrości po zrozumienie... - ucichłam na chwilę i uważnie przejechałam wzrokiem po wszystkich zebranych tu przeze mnie osobach. W tamtej chwili mocniej ścisnęłam w rękach mikrofon, gdyż bałam się, że mogę go przez przypadek upuścić, czy coś. Pewna część osób zajęta była rozmową lub robieniem zdjęć, natomiast pozostała była wpatrzona we mnie jak w jakiś obrazek i wsłuchana tak bardzo, jakby na świecie nie istniały żadne inne dźwięki, niż te wydobywające się z mojego gardła.
- Myślę, że więcej już nie powinnam zdradzać. Resztę historii poznacie z książki - uśmiechnęłam się radośnie do tłumu, po czym dodałam: - Teraz przeczytam pierwsze dwa rozdziały „Listów od Beaty”, a potem przyjdzie czas na zadanie kilku pytań i podpisywanie książek.
Chwilę później siedziałam wpatrzona w egzemplarz mojego działa, na widok którego duma aż zapierała mi dech w piersiach. Niesamowite uczucie, wiecie? Chyba jedne z najlepszych na świecie - trzymać w ręku coś wypełnionego po brzegi tworem własnego umysłu, własnych palców wystukujących na klawiaturze kolejne litery i znaki... To jest właśnie magia w najczystszej postaci.
Niestety coś musiało popsuć tą chwilę mojego małego triumfu, mojego małego szczęścia. Kiedy byłam przy słowach „Amelia zawsze myślała, że takie rzeczy spotykają ludzi tylko w filmach i to jeszcze tych niskobudżetowych.”, Silvian podszedł do mnie pokazując, żebym wyłączyła mikrofon i oznajmił mi na ucho:
- Telefon do ciebie. Musisz to odebrać - wyciągnął mnie za rękę z sali pełnej wpatrzonych w nas ludzi i zaciągnął do pomieszczenia, w którym wcześniej mnie przygotowywano.
Tym razem nie było tam nikogo oprócz mnie i zestresowanego Silviana, który bez słowa podał mi telefon uważnie wpatrując się w urządzenie.
- Halo? - odezwałam się nieco skołowanym tonem.
- Matko, Kaja! Jak dobrze, że odebrałaś! Musisz mi koniecznie pomóc!
- Emmily? Ale co się dzieje? W czym mam ci pomóc?
- Chcą mnie wsadzić do więzienia! - wydarła się, a jej słowa rozbrzmiały echem w moich uszach.
________________________________________________
Kochani chciałabym Wam polecić cover, który podesłała mi jedna z czytelniczek :) Jak dla mnie dziewczyna ma talent, zresztą oceńcie sami - LINK
swietny jak zawsze :) ^^ czekam na nn i zapraszam do siebie http://ifindyourlips.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńRozdział świetny, oj, ale się porobiło.... Moim zdaniem to jakoś Kaja bardziej pasuje do Lou, ale to Twoja sprawa, jak to rozpiszesz XD Rozdział jest jak zwykle świetny i cudowny :) Masz talent dziewczyno, ale Ty to już wiesz XD Bardzo mi się podobają te wszystkie zdjęcie, oj chyba musiałaś długo przy nich siedzieć, ale efekt jest ;) Emmily do więzienia??? Ło, ale się działo... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Wesołych Świąt!
Nienawidziłam Tay (jak wiesz:D) a teraz to już całkiem!! CO ty mi zrobiłaś z głową!!:O
OdpowiedzUsuńOo popieram tą dziewczynę przede mną. Ogółem świetny rozdział, ale to wiesz bo ci napisałam
OdpowiedzUsuńJaka miła niespodzianka na koniec dnia! Rozdział niesamowity, strasznie długi (o.o) i cudowny - jakże by inny. No i końcówka, oj ciekawe jak to dalej potoczy się z Emily .. ;) Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńMatkooo! <3 Ten rozdział jest świetny ! :33 Ale się porbiło :o w takim momencie przerywasz ?! :C Niezłe masz pomysły. jaaa, szkoda, że ta książka nie istnieje ;/ chętnie bym ją przeczytała :)) trzymam kciuki za wenę i serdecznie pozdrawiam xx tak trzymaj !
OdpowiedzUsuńO kurcze biedna Emmily, z jednej strony najpierw powinna pomyśleć o tym co robi, a teraz niestety musi ponosić za to konsekwencje. Jak mnie Hazza wkurzał w tym rozdziale, to się w głowie nie mieści. Po prostu jakby wykorzystywał Kaje. Do momentu, kiedy Kaja zobaczyła ten filmik to miałam go ochotę udusić, albo mocno potrząsnąć i wykrzyczeć prosto w twarz coś w stylu "przecież ty ją kochasz, musisz ją szanować!". Ogólnie to rozdział jak zwykle jest genialny ;D Fajnie jest pokazane to, że główna bohaterka przez to wydanie książki stała się bardziej niezależna ;). Ciekawi mnie jeszcze to, co teraz zrobi Kaja. Czy poleci do Emily? Nie mogę się doczekać następnego rozdziału, który mam nadzieję szybko dodasz ;P. Pozostaje mi tylko życzyć i wesołych świąt i tego, żeby nie opuszczała cię wena ;D
OdpowiedzUsuńx1dforvernumber1x.blogspot.com
Nominowałam cię do Liebsten Award. Więcej szczegółów na moim blogu: x1dforevernumber1x.blogspot.com
UsuńKurde rozdział genialny!!! Popłakałam się kiedy Kaja "rozmawiała" z Harrym przez telefon, i jeszcze ta piosenka...CUDOWNE!! Warto było wchodzić co chwilę i sprawdzać czy jest rozdział. Czekam na kolejny. Xxxxxxx
OdpowiedzUsuńO jezuniuu .
OdpowiedzUsuńZa długo czytałam ten rozdział i dotarło do mnie tylko :
1.Filmik.
2.Premiera.
3. Więzienie...
Ta to ma wyczucie -,-'
genialne < 3 piosenka teeeż < 3 ale nic nie pobije bardziej , niż Twoje opowiadanie .
OdpowiedzUsuń( c ) Sania ;* xoxox
Siema właśnie jestem na tel to nic , że bd miała mniej na kącie ale musiałam to przeczytać masz ogromny talent! Tylko pozazdrościć :-) - Olaa
OdpowiedzUsuńWOW ! Czemu ZAWSZE jak przeczytam rozdział na twoim blogu jestem nieobecna, ciągle o tym myślę ! Ej przyznaj się, czy to nie zdarzyło się naprawdę ?? BO tak to wygląda ! Wszystko tak dokładnie opisane i te zdjęcia ! Brak słów ! No co ja mogę ci napisać ? Cudowny ten rozdział !!! Pisz, pisz i jeszcze raz pisz ! A i ja czekam na twoją książkę ;* Już się nie mogę doczekać następnego ! Cudo ! I ty to tak wszystko dokładnie opisujesz ( haha wiem, że się powtarzam)
OdpowiedzUsuńNo nic przyszło mi tylko życzyć Ci wesołych świat, żebyś poznała chłopaków,poszła na ich koncert, rozkochała ich w sobie i miała z nimi duuużo bachorków ! <3 No i udanego sylwestra ! xoxo
Jak zwykle geNIALLne <3 uważam, że mogłabyś napisać ksiażkę pod tytułem Listy do Beaty, bo to świetny pokmysł na historię a pisać umiesz świetnie i nie mogę się doczekać nexta
OdpowiedzUsuńps. kim jest dziewczyna na zdjeciach, które przedstawiają Kaję?
Booooże świetny rozdział!♥ Kiedy następny? :D
OdpowiedzUsuńJesteś po prostu wspaniała! Już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Tak długa na niego czekałam i w końcu jest. Masz świetny talent i jestem pewna że, kiedyś i ty wydasz swoją własną książkę i będziesz na jej premierze stresować się i pocić jak mysz. ;) Przez całe opowiadanie lubiłam Harrego ale teraz... teraz nie lubię go. Włóczy się z tą Taylor i wciska Kai że, nic ich nie łączy. Ciekawe..;/ Chciałabym aby główna bohaterka była z Lou, który ją pocieszał i podnosił na duchu. Styles okazał się zwykłym dupkiem. Co do zakończenia rozdziału to szkoda mi Emily. Jestem ciekawa co będzie dalej więc czekam na piąty rozdział. ;>
OdpowiedzUsuń+rozszarpałabym na strzępy osoby, które nękały cię wcześniej trzecim rozdziałem bo przez nie trzeba czekać dłużej na rozdziały i nie wiadomo kiedy one się pojawią.
Pozdrawiam Mila oraz życzę wesołych, udanych oraz mile spędzonych świąt. ;)
Jeeeezuu <3
OdpowiedzUsuńKaja mój mistrz <333
Zajebiście mnie kopnęło na same święta ;***
Mega kuurwa mega !
boże popłakałam się w połowie jak Kaja rozmawiała z Harrym.
OdpowiedzUsuńnie mogę się doczekać aż będzie dalsza część, o co chodzi z tym więzieniem ? życzę weny oraz abyś pisała takie długie rozdziały :)
zapraszam do mnie:http://naszeopowiadanie.blogspot.com/
Swietny <3 a co do covera to noe zbyt mi sie podobal:/ ale nie byl zly ;) sa gorsze :p czekam na nn i zycze wesolych swiat BN i happy new year'a (2013)
OdpowiedzUsuńrozdział jest fajny, chociaz wolałam poprzednią część.. w tej jest zbyt mało 1D, wiem, ze jest to historia Kaji BEZ One Direction.. no ale brakuje mi ich tutaj..
OdpowiedzUsuńa tak wgl to ta ksiązka to sa "Listy DO Beaty" czy "Listy OD Beaty" ? bo raz piszesz tak, a raz inaczej.. na ksiazce tez jest róznie napisane.. ;d to jest zamierzone? ;d
długasny rozdział! :d lubię takie ;d
czekam na nastepny i mam nadzieje, ze będzie w nim więcej Harry'ego ;d
no to tak zacznę od początku Nie dziwię się reakcji Kai na Haylor :D sama nie wiem jak bym zareagowała w takiej sytuacji :D
OdpowiedzUsuńPotem przeprowadzka do Szczecina :d moje miasto :D
A co do Hrrego sam nie wiem Kaja go kocha ale trochę Sylvian ma rację .... Filmik od 1D na premierę Niall i jego sposób na nerwy d: <333
i oczywiście można było sie spodziewać że Emmily :D
czekam na nexta <333
a i jeszcze wiedz że codziennie wchodziłam patrzec czy jest nowy rozdziała tutaj nic kolejny dzień- nic i tak w kółko a teraz nagle jest :D <33
Ps: Wesołych Świąt ! <3
zapraszam do siebie może wpadniesz :) http://opwiadania1d.blogspot.com/
(Gabrysia_xxx)
Jeej. Czytam twoje myśli i nie mogę uwierzyć jak niesamowita jest twoja wyobraźnia. Strasznie się cieszę na ten rozdział, gdyż jest nieprawdopodobnie świetny. Tymczasem żegnam pisarkę, życzę udanych pomysłów i z niecierpliwością oczekuję na kolejny rozdział. ^^
OdpowiedzUsuńL.
Bardzo fajny rozdział zresztą jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńHarry bardzo mnie denerwował w tym rozdziale, niech wkońcu zrozumie że to Kaja jest tą jedyna :D
Gdy przeczytałam że Emily ma trafić do więzienia odrazu pomyślałam że Kaja bedzie kontynować książkę, gdy chłopcy się dowiedza że za sprawka tego zdjecia Hannah i małej Katie stoi Emily to ją wyrzucą i poproszą Kaję o dokończenie książki. :)
pozdrawiam :)
Świetne,świetne,świetne!!! Po prostu C.U.D.O.W.N.E. WOW!!! Nie spodziewałam się tego w ogóle!!! Strasznie Cię podziwiam za to, że masz tyle pomysłow, chęci , a przede wszystkim , że masz taaaaaaaaaki mega ogromny talent i straaaaasznie mnie cieszy że go wykorzystujesz!
OdpowiedzUsuńJak dla mnie świetny prezent na święta!!!
Wlaśnie!!! Wesołych!
Nalesnik Mmm...
Aaa...Ni o jeszcze dodam,ze ta cała sytuacja z Kają i Harry rzeczywiście robi się coraz bardziej dziwna....Kaja wreszcie powinna mu wygarnąć za to wszystko i powiedziać mu,że jak ją kocha(przecież tak mówił)to niech z nia będzie. I tyle.
UsuńA co do Emmily, to cieszę się , że ja wsadzą. ;) Tak wiem ,miła jestem -,- ale po prostu jakoś jej nie lubię...Z drugiej strony jednak mi jej będzie szkoda, jak chlopcy dowiedzą się wszystkiego. O ile się dowiedzą...
Otóż to naleśnik ! Zjadłabym Cię, ale tak mądrze gadasz, że szkoda by było :D
Usuńhttp://demotywatory.pl/4001313/Usmiech-pieknej-dziewczyny-rano Sprawdź ten link :) Jest tam modelka, która w Twoim opowiadaniu odgrywa Kaję o ile dobrze rozpoznałam :)
OdpowiedzUsuńTwój blog czytam od samego początku i chcialabym Ci życzyć wiele, wiele natchnień ze strony weny oraz tak przy okazji Zdrowych i Wesołych Świąt i Udanego Nowego Roku, aby byl jeszcze wspanilszy niż ten dotychczas :) Co to Twojego bloga to jest on bardzo fajny, przejrzysty, estetyczny oraz strasznie ciekawy :)
Pozdrawiam, Ruuuda :)
Koleżanko przeszukiwałam internet i mysle, ze twoj blog zostal skopiowany a w szczegolnosci 1 rozdzial :( Oto link do falszywego bloga http://arbuzikkkkowaaaa.bloblo.pl/
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego z okazji Świąt Bożego Narodzenia!!!Widziałam ten blog //arbuzikkkkowaaaa.bloblo.pl/ I on jest taki sam jak twój pierwszym rozdział!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział :) Fajnie jakby Kaja była z Lou.
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie; http://1d-foreverandever.blogspot.com/
Genialne! Mam nadzieje ze Kaja bedzie z pasiastym marchewkozerca!!! ;)
OdpowiedzUsuńRany, świetny rozdział, genialnie piszesz ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://faith-hope-love-opowiadania.blogspot.com/
ZAJEFAJNIE piszesz ;-)
OdpowiedzUsuńa kiedy dodasz następny rozdział?
Wesołych świąt ;-)
wow, wow, wow.... :) jak zwykle Twój talent sprawia, że popadam w kompleksy i przestaję wierzyć w siebie :D Jedyne co mi przeszkadza w tym rozdziale to ta histeria Kai na początku rozdziału. Taka wkurzające i nieporadne zachowanie bohaterki stawia ją w trochę negatywnym świetle a jednocześnie podkreśla jej osobowość. Pozdrawiam i życzę wesołych świąt :)
OdpowiedzUsuńSuper, ekstra itp. Zabrakło mi słów żeby okazać swój zachwyt. BOOOSKKIII!!!!!!!
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt ;)
Świetny rozdział jak zawsze ! Harry i Kaja mają być razem <3
OdpowiedzUsuńmmmmmmm.... rozdział BOSKI !!! ♥ Naprawdę cię podziwiam :D
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt i duuużo WENY ;d
Według mnie jest to jeden z najlepszych rozdziałów w tym opowiadaniu :). Bardzo mi się podobał , szczególnie poczatek ;). Takiego talentu na pewno nie można zmarnować! Ze zniecierpliwieniem czekam na następny i WESOŁYCH ŚWIAT !
OdpowiedzUsuń* pisząc, że to jeden z lepszych rozdziałów nie miałam na myśli, że inne były gorsze, czy coś :)
Boski!!! Ciekawe co dalej się potoczy z Kają?? I proszę zrób tak aby Kaja i Harry byli razem :)
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt :)
o kurde to się pomieszało o.O
OdpowiedzUsuńczekam nn ^^
jezusie kocham ten blog :D Mam nadzieje szczerze że Harry znowu bedzie z Kają , bo nie przeżyłabym Haylor . Ciekawi mnie Emmily , trochę to straszne . Uwielbiam jak mnie nacieszasz tymi obrazkami , mistrzyni photoshopa :D za każdym razem jak przewijam w dół to boję się że to już koniec rozdziału :D Ty jesteś nasza Kaja pisarka ! Wesołych świąt <3
OdpowiedzUsuńZapraszam cie do mnie :* :
http://butyourperfecttome.blogspot.com
hmm dobra zacznijmy od: Wesołych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w gronie najbliższych oraz Szczęśliwego Nowego Roku! <3
OdpowiedzUsuńRozdział jest boski! Ahmm jak ja chcę żeby oni do siebie wrócili.
A co do książki...to było by zajebiście gdybyś Ty zaczęła taką pisać ;)
Pozdrawiam Rons<3
Nie mam słów. ; o. Twój talent jest przeogromny. Mogłabyś napisać książkę. XD ;] Naprawdę, Twój blog jest jak na razie najlepszym blogiem, który czytam. *,*
OdpowiedzUsuńNo i na koniec : WESOŁYCH ŚWIĄT : 3
Awww , kocham Cie idealny prezent mi zrobilas : )
OdpowiedzUsuńCudowny blog, a rozdział genialny :)
OdpowiedzUsuńO KURDE, TO ZAKOŃCZENIE O_O Zajebisty *o*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział:) Nie mogę się doczekać następnego:*
OdpowiedzUsuńOwwwwwwwwwwww genialny rozdział *,*
OdpowiedzUsuńSwietne!!!
OdpowiedzUsuńPodziwiam tw poswiecenie jesli chodzi o bloga. Nie dosc ze napisalas kolejny fantastyczny rozdzial to przygotowalas mnustwo zdjec. Szacun! ;)
Czekam na nastepny!
Iwona :*
kurcze .. no znakomicie piszesz ! choc sama prowadze bloga , to twoj jest 1oo razy lepszy !
OdpowiedzUsuńJuż z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział , ale zeby przerwac w takim momencie .. jeszcze bardziej przez to czekam na kolejny rozdzial :) wciagnelas mnie :D
Rozdział jak zwykle interesujący,ciekawy i bardzo realistyczny. Piszesz fantastycznie ale to już Ci mówiłam a raczej pisałam. Gdzieś mam nadzieję że Kaja bd z Louisem bo Harry na nią nie zasługuje.
OdpowiedzUsuńUWAGA SPAM:
Żyję na tym świecie dopiero lub można tak powiedzieć już 19 lat i
nigdy nie przypuściłabym że mnie zwykłą ,przeciętną dziewczynę
,której udało się spełnić marzenie aby występować na ekranie waszych
odbiorników telewizyjnych. Może spotkać miłość od pierwszego
wejrzenia ,ale na początek przedstawię się Wam. Nazywam się ...
Alexis Torres. Wróćmy do sensu tego wprowadzenia
wróćmy do NIEGO. Ile ma lat,jak się nazywa i dlaczego zakochałam
się w Nim od pierwszego spojrzenia? Dowiecie się tego już wkrótce...
Zapraszam do mnie: www.i-and-amazing-boy.blogspot.com
Świetny rozdział. Chyba jedna literówka i jeden malutki błąd interpunkcyjny, ale to każdemu się zdarza :). Uwielbiam twoje opowiadanie i uważam, że masz wielki talent.
OdpowiedzUsuńJej do więzienia.. I jeszcze kończysz w takim momencie. No ciebie mogłabym tam wsadzić. Heh.
OdpowiedzUsuńRozdzialik boski. Czekam na nowy z niecierpliwością. :3 ;*
Zostałas nominowa do Libster Award:) Pytania sa u mnie na blogu. Mówiłam ci już że kcoham tego bloga? Nie? No to juz wiesz. Jejuś. Każdego dnia patrze po kilka razy czy może juz coś napisałać. Czekam z niecierpliwością na n.n :D Pozdrawiam...;p xoxox
OdpowiedzUsuńTwój blog został mianowany do Libster Aword, więcej na http://imaginyzonedirectionzioom.blogspot.com/2012/12/nominacja-3.html
OdpowiedzUsuńMusisz odpowiedziec na 11 pytań, nominować 11 blogów i zadać im 11 pytań. Blogom które nominujesz musisz napisać coś takiego :)
Jesteś niesamowita Po prostu uwielbiam ten blog. <3
OdpowiedzUsuńRozdział Boski. Zresztą blog też. Kocham twojego bloga i nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie na :
http://wegreetinlondon.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny Rozdział. Masz talent dziewczyno. Uwielbiam twojego bloga i nie mogę się doczekac nowego rozdziału.:)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie :
http://najpiekniejsze-chwile-w-zyciu.blogspot.com/
Jak moje wrażenia po rozdziale? Wspaniały! Przepełniony emocjami; złość, nadzieja... To co się dzieje w środku głównej bohaterki, te monologi - cudne! Pozdrawiam i zapraszam do przeczytania mojego bloga (po wejściu w mój profil ujrzysz linka ;)) Fretka.
OdpowiedzUsuńZostałas nominowana do Liebster Award . Pytania znajdziesz na moim blogu: onedirection9277.blogspot.com
OdpowiedzUsuńZgiń!!!
OdpowiedzUsuńJesteś za dobra w tym co robisz.
Zapraszam:http://livewhileweyoung1.blogspot.com/
Super jak zawsze ;) czekam na nn
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie another-world-tomlinsonowa.bolgspot.com
Cześć kocham twojego bloga.
OdpowiedzUsuńMoże wejdziesz do mnie??
Zapraszam http://liv-and-one-direction.blogspot.com/
Genialny jak zawsze !!!!! Zapraszam do siebie http://shouldwetrulylovetobehappy.blogspot.co.uk/
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie i twój styl :3 Jestem z tobą od początku, chociaż wcześniej nie komentowałam, bo nie miałam konta google. Mam nadzieje, że Kaja i Harry się zejdą :)
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że to robię tutaj, ale zapraszam na mojego bloga
http://one-life-1d.blogspot.com
Cały czas zastanawiam się, jak ty to robisz... Każdy rozdział CUDOWNY, świetnie dopracowany. Też tak chce! Aww, czekam na kolejny =).
OdpowiedzUsuńPS Wiem, że późno, ale nominowałam cię do Liebster Award na moim blogu: http://outoftouchoutoflove.blogspot.com/
http://opowiadanieonedirection123.blogspot.com/ zapraszam do mnie
OdpowiedzUsuńzachęcam do komentowania bo dopiero zaczynam + fajny blog
O raaany, świetnie piszesz! ♥ Pierwszy raz odwiedziłam Twojego bloga, a już jestem pod ogromnym wrażeniem! ♥ Za chwilkę zamierzam przeczytać chociaż część poprzednich rozdziałów, bo jest ich kilka, i mam nadzieję, że nie będę musiała długo czekać na następne! ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę dalszej weny i pozdrawiam cieplutko! ♥
W wolnej chwili zapraszam również do mnie na:
marrymeharrystyles.blogspot.com/
Mam nadzieję, że blog się spodoba i pozostawisz po sobie szczery komentarz dotyczący rozdziałów. ;)
Mamuniuuuu ! Zakochałam się *.* W tobie, tym opowiadaniu i wgl. ! Cuddddo. Rozumiem, że duuuuużo czasu zajmuje przygotowanie zdjęć, wymyślenie tekstu i znalezienie piosenek więc nie naciskam, przeciez masz tez swoje zycie ... ale powiem ci ze MOJE zycie bez TWOJEGO opowiadanie jest niczym ... :D Masz talent ! Wiem, wiem - wszyscy ci to mowiaa ALE TO PRAWDA. a teraz je**e cos po angielsku, a co ! I love u. I wish i could meet u someday. You're really good and your blog is the best I've read !! I wish u ... yyyy ... wena ? And I;m waiting for next !
OdpowiedzUsuńWoow, fajnie piszesz. Podziwiam cię, że napisałaś tak dużo :)) Teraz chciałabym zaprosić cię do mnie opowiadania-paulikka.blogspot.com liczę że skomentujesz ostatni rozdział :*
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga!! Mam nadzieję, że słyszałaś ostatnie plotki na temat Harrego i Taylor?? Całowali się w sylwestra i mam nadzieję, że dodasz to do swojego następnego rozdziału lub do tego w którym będzie mowa o sylwestrze i zrobisz z tego jakiś ciekawy kawałek. ;*
OdpowiedzUsuńWoW *__* Dziewczyno, jestem twoją fanką. Już Cię kocham za to, że tak wspaniale piszesz ... Naprawdę. Powtórzę jeszcze raz ; WoW *__* Po prostu kłaniam się Królowej <3
OdpowiedzUsuńChciałabym Cię zaprosić do mnie.
http://london-story-1d.blogspot.com/
Jest dopiero pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że Ci się spodoba <3
Hej ;*
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twoja twórczość ♥
Nie wiem jak ty to robisz, że rozdziały są takie długie *o*
Ps zapraszam do mnie
overagain-onedirection.blogspot.com ♥ xx
Mam takie zjebane pytanie tylko sie nie śmiejcie .... Czy to jest o tobie ?? Sorrka za głupie pytanie.. ;(Ale odpowiedz.
OdpowiedzUsuń