Tak, jak powiedziałam –
tak zrobiliśmy. Szukaliśmy Niallowi dziewczyny przez Twittera. A
wyglądało to mniej więcej tak, że Horanek opublikował bardzo
ciekawego tweeta, którego treść tłumaczona na polski brzmiała
mniej więcej tak: z chęcią obejrzałbym jakiegoś tc, robi ktoś
może? I w przeciągu kilkunastu minut został zasypany dosłowną
lawiną linków. Później to ja przejęłam dowodzenie. Włączałam
kolejne tc uważnie obserwując minę Nialla. Od razu było widać,
gdy któraś z dziewczyn wpadła mu w oko, ale żeby inne nie czuły
się pokrzywdzone, pisałam wszystkim „hi :)” (z konta
Horanka rzecz jasna), a one na widok tych dwóch literek dosłownie
dostawały chwilowego ataku serca, co było cytując chłopaków:
taaaaakie urocze. Po kilku godzinach razem z Lou i Niallem
wybraliśmy cztery, albo pięć dziewczyn.
- No to Niall teraz wszystko w twoich rękach – oddałam mu laptopa, po czym poklepałam go po ramieniu i ziewnęłam kilka razy.
- To znaczy? - chłopak też zaczął ziewać, zresztą ten po mojej drugiej stronie również.
- Ziewanie jest zaraźliwe – skwitował z uśmiechem Lou.
- Noooo – przytaknęłam mu lekko się przeciągając.
- Dobra Kaja lepiej mi powiedz, co ja mam teraz robić!
- No a więc Niall, teraz masz pogadać z tymi dziewczynami i poczekać kilka dni na ich reakcję. Umówisz się z tą, która nie rozpowie całemu światu o waszej rozmowie.
- W sumie to niegłupie, ale dlaczego mam z nimi rozmawiać sam? Nie możesz mi trochę pomóc? - zrobił swoją błagalną minkę, jednak widząc, że kompletnie mnie ona nie rusza, zaczął energicznie trzepotać rzęsami, na co ja i Lou wybuchliśmy śmiechem.
- U dziewczyn to działa – zacisnął wargi i z wielkim oburzeniem skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Przykro mi blondasku, nie jesteś dziewczyną – z ledwością wydusiłam z siebie, po czym znowu zaczęłam się śmiać. I tak przez następne kilkanaście minut wszyscy (nawet Niall) cisnęliśmy z naszego pokojowego „geniusza”. Później doszły sławne już suchary Louisa. Zaczęło się od: „Co mają wspólnego UFO i inteligentna blondynka? Ciągle o nich słyszysz, ale nigdy nie widziałeś.” a skończyło na tym, że z np. „Dlaczego blondynka pije jogurt w sklepie? Ponieważ na wieczku jest napisane otwórz tutaj” powstawało coś mniej więcej takiego: „Dlaczego Niall pije jogurt w sklepie? Ponieważ na wieczku jest napisane otwórz tutaj”.
- No to Niall teraz wszystko w twoich rękach – oddałam mu laptopa, po czym poklepałam go po ramieniu i ziewnęłam kilka razy.
- To znaczy? - chłopak też zaczął ziewać, zresztą ten po mojej drugiej stronie również.
- Ziewanie jest zaraźliwe – skwitował z uśmiechem Lou.
- Noooo – przytaknęłam mu lekko się przeciągając.
- Dobra Kaja lepiej mi powiedz, co ja mam teraz robić!
- No a więc Niall, teraz masz pogadać z tymi dziewczynami i poczekać kilka dni na ich reakcję. Umówisz się z tą, która nie rozpowie całemu światu o waszej rozmowie.
- W sumie to niegłupie, ale dlaczego mam z nimi rozmawiać sam? Nie możesz mi trochę pomóc? - zrobił swoją błagalną minkę, jednak widząc, że kompletnie mnie ona nie rusza, zaczął energicznie trzepotać rzęsami, na co ja i Lou wybuchliśmy śmiechem.
- U dziewczyn to działa – zacisnął wargi i z wielkim oburzeniem skrzyżował ręce na klatce piersiowej.
- Przykro mi blondasku, nie jesteś dziewczyną – z ledwością wydusiłam z siebie, po czym znowu zaczęłam się śmiać. I tak przez następne kilkanaście minut wszyscy (nawet Niall) cisnęliśmy z naszego pokojowego „geniusza”. Później doszły sławne już suchary Louisa. Zaczęło się od: „Co mają wspólnego UFO i inteligentna blondynka? Ciągle o nich słyszysz, ale nigdy nie widziałeś.” a skończyło na tym, że z np. „Dlaczego blondynka pije jogurt w sklepie? Ponieważ na wieczku jest napisane otwórz tutaj” powstawało coś mniej więcej takiego: „Dlaczego Niall pije jogurt w sklepie? Ponieważ na wieczku jest napisane otwórz tutaj”.
-
Dlaczego Niallowi nie można mówić na ucho? - zaczął Lou.
- No dlaczego? - spytałam.
- Bo mu echo głowę rozerwie - powiedział Tomlinson, przez co znowu zwijałam się ze śmiechu na podłodze.
- Oj no przestańcie już. To nie jest wcale takie śmieszne – oburzył się blondas.
- Je...hahaha...je...hahaha...je...hahaha...jest! - wydarłam się.
- Dobra, skoro Niall zaczyna się już denerwować, to mówię ostatni. Ekhm – chrząknął Lou, po czym podniósł do góry wskazujący palec prawej ręki i z miną tzw. wielkiego mówcy zaczął: - Co robi Niall gdy dostanie narty wodne? Szuka pochyłego jeziora!
Po jakichś trzydziestu minutach
- Przestaliście już? - jęknął Niall.
- Ta-tak. Wdech, wydech, wdech, wydech. Dobra już jestem zupełnie spokojna i ogarnięta.
- A ty Lou? - spytał blondas wychylając się za mnie, żeby móc zobaczyć przyjaciela.
- No dlaczego? - spytałam.
- Bo mu echo głowę rozerwie - powiedział Tomlinson, przez co znowu zwijałam się ze śmiechu na podłodze.
- Oj no przestańcie już. To nie jest wcale takie śmieszne – oburzył się blondas.
- Je...hahaha...je...hahaha...je...hahaha...jest! - wydarłam się.
- Dobra, skoro Niall zaczyna się już denerwować, to mówię ostatni. Ekhm – chrząknął Lou, po czym podniósł do góry wskazujący palec prawej ręki i z miną tzw. wielkiego mówcy zaczął: - Co robi Niall gdy dostanie narty wodne? Szuka pochyłego jeziora!
Po jakichś trzydziestu minutach
- Przestaliście już? - jęknął Niall.
- Ta-tak. Wdech, wydech, wdech, wydech. Dobra już jestem zupełnie spokojna i ogarnięta.
- A ty Lou? - spytał blondas wychylając się za mnie, żeby móc zobaczyć przyjaciela.
-
Ja też – uśmiechnął się.
- No więc, kiedy wy się ze mnie nabijaliście...
- Ale my się z ciebie nie nabijaliśmy Niall! - zaprotestowałam.
- No właśnie! - poparł mnie Tomlinson – My się śmialiśmy z tobą!
- Dobra, dobra. Nazywajcie to jak chcecie. A wracając do tematu, to kiedy wy „śmialiście się ze mną” - wywrócił oczami nakreślając w powietrzu cudzysłów – ja porozmawiałem sobie z tymi dziewczynami.
- I jak? Któraś ci się spodobała? - spytałam.
- Hmm.. wszystkie były nawet fajne, jedna szczególnie, ale nie powiem wam która – uśmiechnął się złowieszczo, po czym dodał: - tyle tylko, że już dwie wstawiły print screeny naszej rozmowy na swoje konta.
- A była wśród nich ta, która ci się spodobała?
- Nie – wyszczerzył się. Od razu było widać, że jest z tego powodu ogromnie zadowolony.
- No to dobrze. A teraz powiedz, która to – naciskałam.
- Nie powiem.
- To ja ci pomogłam ją znaleźć, a ty mi nawet nie powiesz, która to? Super! Oddaj mi to! - wyrwałam mu laptopa z rąk, zalogowałam się na swojego Twittera i napisałam: „Ogłaszam wszem i wobec, że jestem śmiertelnie obrażona na Nialla Horana! Miłego tłumaczenia na translatorze Horanku (:” - Proszę – oddałam mu komputer.
- This isn't fair! Why in polish?!
- Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
- Whaaat?
Ups... nie zrozumiał. No dobra, chwila namysłu...Jak to będzie po angielsku? Hmm...
- Tit for tat – wet za wet? Może być.
- All's fair in love and war – poruszył śmiesznie brwiami, jednak mi wcale nie było do śmiechu..
- This is a war? - spytałam z śmiertelnie poważną miną, na co on po chwili zastanowienia odpowiedział patrząc mi prosto w oczy:
- Yes, it is.
- OK – wstałam i poszłam do łazienki.
Wycisnęłam na rękę ponad pół tubki pasty do zębów i ukrywając dłoń za plecami wróciłam do pokoju, usiadłam obok Horanka i jakby od niechcenia położyłam mu rękę z pastą na głowie. Wytarłam ją dokładnie o jego włosy, a chwilę później Lou zepchnął mnie z łóżka, przez co przyjął za mnie cios z całej pasty, którą Niall zdołał zebrać ze swoich włosów. Później naprawdę zaczęła się wojna. Na początku nie brałam jej w stu procentach na poważnie, ale kiedy blondas potknął się i przy upadku przedziurawił membranę mojego bębna nożyczkami, które trzymał w ręce, zaczęła się istna rzeź. Team Kaja & Louis vs. Samotny Horanek. Od razu można było przewidzieć, kto wygra to starcie. Chociaż muszę przyznać, że blondas dość dobrze bronił się przez naszymi pociskami z szamponu do włosów i bodajże odżywki, a ja nawet kilka razy oberwałam jego chipsowo-piankową bombą (dodam, że użył do niej najprawdziwszej pianki do golenia...).
- And the winner is... - wydarł się Louis, który prawą nogą przyciskał kompletnie obezwładnionego Horana do ziemi, a lewą stał najprawdopodobniej w kałuży szamponu - Team Ka...! - nim Tomlinson zdążył dokończyć moje imię, ktoś z hukiem wpadł do pokoju. Tym tajemniczym kimś okazał się być mój chłopak...
- Dosyć tego! - zbulwersował się, podszedł do mnie (akurat siedziałam chodniku próbując zetrzeć z policzka „bombę” Horana), bez słowa wziął mnie na ręce, przerzucił sobie przez plecy i zaniósł do „naszego” pokoju, a ja będąc kompletnie oszołomiona jego zachowaniem nijak nie zareagowałam.
- Co to miało być? - spytał półszeptem sadzając mnie na łóżku.
- To mój drogi była wojna – odpowiedziałam stanowczo, po czym podeszłam do łóżeczka, w którym spała Katie i ucałowałam ją w czółko – Cześć maleńka. Stęskniłam się za tobą, wiesz? - powiedziałam do śpiącego dziecka.
- Porozmawiajmy – zaczął Harry nieco przybitym głosem.
- Tak, porozmawiamy, bo mamy o czym – podeszłam do niego i ciągnąc za prawy nadgarstek, posadziłam na łóżku dokładnie naprzeciwko siebie.
Jedynym źródłem światła w całym pokoju była malutka lampka nocna stojąca na szafce obok łóżka, czyli aktualnie za moimi plecami. Przez chwilę siedzieliśmy w półmroku w zupełnej ciszy. Harry uporczywie wpatrywał się w moje oczy, a ja wcale nie byłam mu dłużna. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, kiedy dosłownie rzuciliśmy się na siebie i, kiedy jedynym co miało dla mnie znaczenie, stały się usta Harrego. Muszę przyznać, że takie godzenie jest naprawdę bardzo przyjemne...
19. sierpnia (jakieś trzy tygodnie później)
Życie w trasie koncertowej to nie życie. To ciągły i nieustający maraton. Wszyscy jesteśmy tak zabiegani, że trudno jest mi nawet stwierdzić, w jakim mieście się teraz znajdujemy. Nie mam bladego pojęcia czy to już Phoenix, Sacramento, czy może dopiero Denver. Niestety 90% mojego czasu to jeżdżenie z chłopakami na próby, wywiady, podpisywanie płyt i rzecz jasna oglądanie ich koncertów, z których każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Jednak dla mnie to całe „zabieganie” okazało się być niezwykle pożytecznie. Niezwykle twórcze. Tak, tak. Skończyłam te trzy wymagane rozdziały i już nawet zaczęłam pisać czwarty!
- No więc, kiedy wy się ze mnie nabijaliście...
- Ale my się z ciebie nie nabijaliśmy Niall! - zaprotestowałam.
- No właśnie! - poparł mnie Tomlinson – My się śmialiśmy z tobą!
- Dobra, dobra. Nazywajcie to jak chcecie. A wracając do tematu, to kiedy wy „śmialiście się ze mną” - wywrócił oczami nakreślając w powietrzu cudzysłów – ja porozmawiałem sobie z tymi dziewczynami.
- I jak? Któraś ci się spodobała? - spytałam.
- Hmm.. wszystkie były nawet fajne, jedna szczególnie, ale nie powiem wam która – uśmiechnął się złowieszczo, po czym dodał: - tyle tylko, że już dwie wstawiły print screeny naszej rozmowy na swoje konta.
- A była wśród nich ta, która ci się spodobała?
- Nie – wyszczerzył się. Od razu było widać, że jest z tego powodu ogromnie zadowolony.
- No to dobrze. A teraz powiedz, która to – naciskałam.
- Nie powiem.
- To ja ci pomogłam ją znaleźć, a ty mi nawet nie powiesz, która to? Super! Oddaj mi to! - wyrwałam mu laptopa z rąk, zalogowałam się na swojego Twittera i napisałam: „Ogłaszam wszem i wobec, że jestem śmiertelnie obrażona na Nialla Horana! Miłego tłumaczenia na translatorze Horanku (:” - Proszę – oddałam mu komputer.
- This isn't fair! Why in polish?!
- Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie.
- Whaaat?
Ups... nie zrozumiał. No dobra, chwila namysłu...Jak to będzie po angielsku? Hmm...
- Tit for tat – wet za wet? Może być.
- All's fair in love and war – poruszył śmiesznie brwiami, jednak mi wcale nie było do śmiechu..
- This is a war? - spytałam z śmiertelnie poważną miną, na co on po chwili zastanowienia odpowiedział patrząc mi prosto w oczy:
- Yes, it is.
- OK – wstałam i poszłam do łazienki.
Wycisnęłam na rękę ponad pół tubki pasty do zębów i ukrywając dłoń za plecami wróciłam do pokoju, usiadłam obok Horanka i jakby od niechcenia położyłam mu rękę z pastą na głowie. Wytarłam ją dokładnie o jego włosy, a chwilę później Lou zepchnął mnie z łóżka, przez co przyjął za mnie cios z całej pasty, którą Niall zdołał zebrać ze swoich włosów. Później naprawdę zaczęła się wojna. Na początku nie brałam jej w stu procentach na poważnie, ale kiedy blondas potknął się i przy upadku przedziurawił membranę mojego bębna nożyczkami, które trzymał w ręce, zaczęła się istna rzeź. Team Kaja & Louis vs. Samotny Horanek. Od razu można było przewidzieć, kto wygra to starcie. Chociaż muszę przyznać, że blondas dość dobrze bronił się przez naszymi pociskami z szamponu do włosów i bodajże odżywki, a ja nawet kilka razy oberwałam jego chipsowo-piankową bombą (dodam, że użył do niej najprawdziwszej pianki do golenia...).
- And the winner is... - wydarł się Louis, który prawą nogą przyciskał kompletnie obezwładnionego Horana do ziemi, a lewą stał najprawdopodobniej w kałuży szamponu - Team Ka...! - nim Tomlinson zdążył dokończyć moje imię, ktoś z hukiem wpadł do pokoju. Tym tajemniczym kimś okazał się być mój chłopak...
- Dosyć tego! - zbulwersował się, podszedł do mnie (akurat siedziałam chodniku próbując zetrzeć z policzka „bombę” Horana), bez słowa wziął mnie na ręce, przerzucił sobie przez plecy i zaniósł do „naszego” pokoju, a ja będąc kompletnie oszołomiona jego zachowaniem nijak nie zareagowałam.
- Co to miało być? - spytał półszeptem sadzając mnie na łóżku.
- To mój drogi była wojna – odpowiedziałam stanowczo, po czym podeszłam do łóżeczka, w którym spała Katie i ucałowałam ją w czółko – Cześć maleńka. Stęskniłam się za tobą, wiesz? - powiedziałam do śpiącego dziecka.
- Porozmawiajmy – zaczął Harry nieco przybitym głosem.
- Tak, porozmawiamy, bo mamy o czym – podeszłam do niego i ciągnąc za prawy nadgarstek, posadziłam na łóżku dokładnie naprzeciwko siebie.
Jedynym źródłem światła w całym pokoju była malutka lampka nocna stojąca na szafce obok łóżka, czyli aktualnie za moimi plecami. Przez chwilę siedzieliśmy w półmroku w zupełnej ciszy. Harry uporczywie wpatrywał się w moje oczy, a ja wcale nie byłam mu dłużna. Nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęliśmy się do siebie zbliżać, kiedy dosłownie rzuciliśmy się na siebie i, kiedy jedynym co miało dla mnie znaczenie, stały się usta Harrego. Muszę przyznać, że takie godzenie jest naprawdę bardzo przyjemne...
19. sierpnia (jakieś trzy tygodnie później)
Życie w trasie koncertowej to nie życie. To ciągły i nieustający maraton. Wszyscy jesteśmy tak zabiegani, że trudno jest mi nawet stwierdzić, w jakim mieście się teraz znajdujemy. Nie mam bladego pojęcia czy to już Phoenix, Sacramento, czy może dopiero Denver. Niestety 90% mojego czasu to jeżdżenie z chłopakami na próby, wywiady, podpisywanie płyt i rzecz jasna oglądanie ich koncertów, z których każdy jest na swój sposób wyjątkowy. Jednak dla mnie to całe „zabieganie” okazało się być niezwykle pożytecznie. Niezwykle twórcze. Tak, tak. Skończyłam te trzy wymagane rozdziały i już nawet zaczęłam pisać czwarty!
Numer
jeden nosił tytuł: „Poznajcie
pięciu wariatów”.
Podzieliłam go na pięć części, w których opisałam każdego z
nich z osobna. I w sumie myślę, że nie wyszło mi to najgorzej.
Numer dwa, czyli „Życie
w miętowym pokoju”
to przedstawienie tego, jak wygląda mieszkanie w domu One Direction.
Opisałam tam dużo naszych wspólnych zdarzeń (jednak na życzenie
menadżera ominęłam te dotyczące Katie, prawdziwej historii Laury
i wszystkiego, co było z tym związane). Trzeci rozdział „Trasa”
to po prostu moje wspomnienia z tych ostatnich trzech tygodni. Jednym
z moich ulubionych fragmentów tego rozdziału jest:
„...i pewnym krokiem zmierzałam do centrum handlowego.
„...i pewnym krokiem zmierzałam do centrum handlowego.
Pierwszy
raz miałam być świadkiem tego typu spotkania chłopców z fanami,
więc nie wiedziałam, czego mogę się spodziewać. „Pewnie
zobaczę tam mnóstwo piszczących z zachwytu nastolatek, dla których
spotkanie One Direction będzie jednym z najpiękniejszych wspomnień
w życiu” - myślałam. I w gruncie rzeczy się nie myliłam. Tyle
tylko, że kompletnie nie spodziewałam się tego, jak będą
wyglądały ich reakcje po tym zdarzeniu.
- Wow – westchnęłam z zachwytu, kiedy zobaczyłam przeogromny tłum dziewczyn przed wejściem do centrum i wtedy też dostrzegłam JĄ.
Niziutka brunetka ubrana w białą koszulkę z wizerunkami chłopców padła na kolana pośrodku jezdni. Była cała zalana łzami. Od razu podbiegłam do niej i spytałam:
- O mój Boże, co się stało? Dobrze się czujesz? Mogę ci w czymś pomóc? - naprawdę byłam przejęta, więc się ze mnie nie śmiejcie. Nie wiedziałam, że przez takie spotkanie dziewczyny mogą płakać, a kiedy wcześniej chłopcy mi o tym opowiadali, zawsze sądziłam, że najzwyczajniej w świecie lubią koloryzować.
- Wszystko...wszytko jest dobrze – wydusiła z ledwością, a łzy z jej oczu nawet na chwile nie przestawały lecieć. - Po prostu oddychałam tym samym powietrzem co One Direction! A Harry nawet dotknął mojej ręki i wziął ode mnie płytę!!! - I nagle przestała płakać. Była zbyt przejęta tym, co ma mi do przekazania. Uśmiechnęłam się do niej i podałam rękę, żeby mogła wstać – A jak on jej posłucha?! - kontynuowała. – Boże przecież jak on ją wziął, to może jej posłuchać, a jak jej posłucha to..too...Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Rozumiesz, on ją wziął?! Wziął! Ode mnie! Wziął! - dziewczyna nie miała pojęcia, co do mnie mówi. Jej emocje wzięły górę. Złapałam ją za ramiona i spokojnie spytałam:
- Jak wyglądała ta płyta?
- No taka biała z czerwonymi napisami i..i..chwila, chwila. A czemu ty o to pytasz? - trochę się uspokoiła i zaczęła mi się podejrzliwie przyglądać. Nagle odskoczyła ode mnie, wybałuszyła oczy i prawą ręką zakryła swoje usta.
- Jak się nazywasz? - zwróciłam się do niej.
- A-a-alice – wydukała po chwili.
- No więc Alice, obiecuję ci, że Harry posłucha twojej płyty – puściłam jej oczko i już miałam odejść, kiedy ona krzyknęła na cały głos:
- Boże święty to jest dziewczyna Harrego!!! - i nim się obejrzałam zostałam otoczona przez tłum dziewczyn, które...”.
Niestety już trzy dni po pierwszym koncercie chłopców Daniell musiała wyjechać, zostawiając mnie tym samym tylko z Emmily, która dosłownie oszalała (ale o tym później) i Hannah, której dalej nie dałyśmy rady się pozbyć. Tak więc jest ciekawie...
- Co robisz kochanie? - Harry wszedł do hotelowej łazienki, w której właśnie stałam myjąc zęby przed ogromnym lustrem wiszącym na ścianie. Schyliłam się, wyplułam resztki pasty z ust i przepłukałam gardło wodą.
- Jak widać – uśmiechnęłam się i już miałam zacząć suszyć włosy, kiedy Harry stanął za mną, odgarnął mi moje mokre strąki na lewe ramie, złapał w pasie i zaczął całować prawą stronę mojej szyi co chwila podgryzając moje ucho.
- Jesteś stuknięty, wiesz? - zaczęłam chichotać i sprytnie odwróciłam się w jego stronę. ZNOWU zaczęliśmy całować się jak szaleni, jego ręce ZNOWU wylądowały na mojej pupie, a moje ZNOWU pod jego koszulką. Czemu kładę taki duży nacisk na „znowu”? A no dlatego, że przez ostatnie trzy tygodnie narosło pomiędzy nami tak ogromne napięcie seksualne, że już kilka razy o mały włos nie straciłam dziewictwa. Niestety lub stety za każdym razem ktoś nam przerywał...
Harry wziął mnie na ręce i nie przerywając naszego pocałunku, położył na łóżku. Po chwili nieznacznie odsunął swoją twarz od mojej i jeżdżąc swoim ciepłym palcem po moim prawym obojczyku spytał:
- Wiesz jaki mamy dzisiaj dzień?
- Umm...wtorek?
- Nie głuptasie. Niedziele – uśmiechnął się i ucałował mnie w nos. - Dzisiaj mamy pewną bardzo ważną niedzielę – wyszczerzył się, a ja kompletnie zgłupiałam.
- Dlaczego ważną?
- Przypomnij sobie, jak miesiąc temu siedzieliśmy w taksówce z pewnym przemiłym panem, którego uczyliśmy mówić po angielsku i...
- O mój boże...Jak mogłam zapomnieć o naszej miesięcznicy? Ale ze mnie idiotka! - zrobiłam facepalm'a, na co ten zaczął się śmiać.
- Żadna idiotka – uśmiechnął się – po prostu zapominalska. Ale to nic. Już sam wszystko przygotowałem.
- I jak ja ci to teraz wynagrodzę?
- Wiesz, znam pewnie sposób... - znów zaczął mnie całować.
Najpierw spokojnie. Powoli. Jednak z każdą kolejną chwilą robił to coraz zachłanniej. Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie zdążyłam na nim usiąść i wtedy...i wtedy Katie się obudziła i zaczęła płakać.
- No bez jaj... - jęknął Harry, a ja bez słowa wstałam i podeszłam do małej.
Kilka minut po osiemnastej (tego samego dnia)
- Emmily, szybko! Dawaj buty, bo już jestem spóźniona! - krzyknęłam do niej z łazienki tuszując rzęsy w przeraźliwie szybkim tępie.
- No już. Masz – podała mi buty, a ja jedną ręką nadal walczyłam z maskarą, a drugą rozpoczęłam pojedynek ze szpilkami. Na chwile straciłam równowagę i bum. Leżę na ziemi.
- Ała! Kurwa! AŁA! - wydarłam się.
- Wszystko w porządku? To wyglądało groźnie. Jak głowa? - blondynka podała mi rękę i pomogła wstać.
- Trochę boli, ale dam radę. Która godzina?
- Osiemnasta dwanaście – powiedziała sprawdzając czas na telefonie.
- Cholera! Miałam być gotowa na osiemnastą! Emm, idź do Harrego i powiedz mu, że będę na dole za pięć minut.
- Ok – dziewczyna dosłownie wybiegła z łazienki i w przeciągu trzech sekund usłyszałam trzask drzwi od pokoju.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i spojrzałam w lustro. Wyglądałam nie najgorzej. Nawet moje rzęsy były już w miarę dobrze pomalowane, więc schyliłam się i spokojnie założyłam buty. Jeszcze ostatnie spojrzenie w lustro na moją kreację (LINK) i mogę wychodzić.
- Wow – westchnęłam z zachwytu, kiedy zobaczyłam przeogromny tłum dziewczyn przed wejściem do centrum i wtedy też dostrzegłam JĄ.
Niziutka brunetka ubrana w białą koszulkę z wizerunkami chłopców padła na kolana pośrodku jezdni. Była cała zalana łzami. Od razu podbiegłam do niej i spytałam:
- O mój Boże, co się stało? Dobrze się czujesz? Mogę ci w czymś pomóc? - naprawdę byłam przejęta, więc się ze mnie nie śmiejcie. Nie wiedziałam, że przez takie spotkanie dziewczyny mogą płakać, a kiedy wcześniej chłopcy mi o tym opowiadali, zawsze sądziłam, że najzwyczajniej w świecie lubią koloryzować.
- Wszystko...wszytko jest dobrze – wydusiła z ledwością, a łzy z jej oczu nawet na chwile nie przestawały lecieć. - Po prostu oddychałam tym samym powietrzem co One Direction! A Harry nawet dotknął mojej ręki i wziął ode mnie płytę!!! - I nagle przestała płakać. Była zbyt przejęta tym, co ma mi do przekazania. Uśmiechnęłam się do niej i podałam rękę, żeby mogła wstać – A jak on jej posłucha?! - kontynuowała. – Boże przecież jak on ją wziął, to może jej posłuchać, a jak jej posłucha to..too...Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Rozumiesz, on ją wziął?! Wziął! Ode mnie! Wziął! - dziewczyna nie miała pojęcia, co do mnie mówi. Jej emocje wzięły górę. Złapałam ją za ramiona i spokojnie spytałam:
- Jak wyglądała ta płyta?
- No taka biała z czerwonymi napisami i..i..chwila, chwila. A czemu ty o to pytasz? - trochę się uspokoiła i zaczęła mi się podejrzliwie przyglądać. Nagle odskoczyła ode mnie, wybałuszyła oczy i prawą ręką zakryła swoje usta.
- Jak się nazywasz? - zwróciłam się do niej.
- A-a-alice – wydukała po chwili.
- No więc Alice, obiecuję ci, że Harry posłucha twojej płyty – puściłam jej oczko i już miałam odejść, kiedy ona krzyknęła na cały głos:
- Boże święty to jest dziewczyna Harrego!!! - i nim się obejrzałam zostałam otoczona przez tłum dziewczyn, które...”.
Niestety już trzy dni po pierwszym koncercie chłopców Daniell musiała wyjechać, zostawiając mnie tym samym tylko z Emmily, która dosłownie oszalała (ale o tym później) i Hannah, której dalej nie dałyśmy rady się pozbyć. Tak więc jest ciekawie...
- Co robisz kochanie? - Harry wszedł do hotelowej łazienki, w której właśnie stałam myjąc zęby przed ogromnym lustrem wiszącym na ścianie. Schyliłam się, wyplułam resztki pasty z ust i przepłukałam gardło wodą.
- Jak widać – uśmiechnęłam się i już miałam zacząć suszyć włosy, kiedy Harry stanął za mną, odgarnął mi moje mokre strąki na lewe ramie, złapał w pasie i zaczął całować prawą stronę mojej szyi co chwila podgryzając moje ucho.
- Jesteś stuknięty, wiesz? - zaczęłam chichotać i sprytnie odwróciłam się w jego stronę. ZNOWU zaczęliśmy całować się jak szaleni, jego ręce ZNOWU wylądowały na mojej pupie, a moje ZNOWU pod jego koszulką. Czemu kładę taki duży nacisk na „znowu”? A no dlatego, że przez ostatnie trzy tygodnie narosło pomiędzy nami tak ogromne napięcie seksualne, że już kilka razy o mały włos nie straciłam dziewictwa. Niestety lub stety za każdym razem ktoś nam przerywał...
Harry wziął mnie na ręce i nie przerywając naszego pocałunku, położył na łóżku. Po chwili nieznacznie odsunął swoją twarz od mojej i jeżdżąc swoim ciepłym palcem po moim prawym obojczyku spytał:
- Wiesz jaki mamy dzisiaj dzień?
- Umm...wtorek?
- Nie głuptasie. Niedziele – uśmiechnął się i ucałował mnie w nos. - Dzisiaj mamy pewną bardzo ważną niedzielę – wyszczerzył się, a ja kompletnie zgłupiałam.
- Dlaczego ważną?
- Przypomnij sobie, jak miesiąc temu siedzieliśmy w taksówce z pewnym przemiłym panem, którego uczyliśmy mówić po angielsku i...
- O mój boże...Jak mogłam zapomnieć o naszej miesięcznicy? Ale ze mnie idiotka! - zrobiłam facepalm'a, na co ten zaczął się śmiać.
- Żadna idiotka – uśmiechnął się – po prostu zapominalska. Ale to nic. Już sam wszystko przygotowałem.
- I jak ja ci to teraz wynagrodzę?
- Wiesz, znam pewnie sposób... - znów zaczął mnie całować.
Najpierw spokojnie. Powoli. Jednak z każdą kolejną chwilą robił to coraz zachłanniej. Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie zdążyłam na nim usiąść i wtedy...i wtedy Katie się obudziła i zaczęła płakać.
- No bez jaj... - jęknął Harry, a ja bez słowa wstałam i podeszłam do małej.
Kilka minut po osiemnastej (tego samego dnia)
- Emmily, szybko! Dawaj buty, bo już jestem spóźniona! - krzyknęłam do niej z łazienki tuszując rzęsy w przeraźliwie szybkim tępie.
- No już. Masz – podała mi buty, a ja jedną ręką nadal walczyłam z maskarą, a drugą rozpoczęłam pojedynek ze szpilkami. Na chwile straciłam równowagę i bum. Leżę na ziemi.
- Ała! Kurwa! AŁA! - wydarłam się.
- Wszystko w porządku? To wyglądało groźnie. Jak głowa? - blondynka podała mi rękę i pomogła wstać.
- Trochę boli, ale dam radę. Która godzina?
- Osiemnasta dwanaście – powiedziała sprawdzając czas na telefonie.
- Cholera! Miałam być gotowa na osiemnastą! Emm, idź do Harrego i powiedz mu, że będę na dole za pięć minut.
- Ok – dziewczyna dosłownie wybiegła z łazienki i w przeciągu trzech sekund usłyszałam trzask drzwi od pokoju.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i spojrzałam w lustro. Wyglądałam nie najgorzej. Nawet moje rzęsy były już w miarę dobrze pomalowane, więc schyliłam się i spokojnie założyłam buty. Jeszcze ostatnie spojrzenie w lustro na moją kreację (LINK) i mogę wychodzić.
Z przykrością informujemy, iż nie znalazłyśmy na Twoim blogu buttonu lub linku do naszego Stowarzyszenia, co jest jednym z punktów regulaminu przynależności. Jeżeli w ciągu trzech dni punkt nie zostanie spełniony, blog zostanie usunięty z naszej listy blogów.
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy!
Ekipa ff-1d
Wybaczcie, kompletnie o tym zapomniałam :( Ale bez obaw, już się zrehabilitowałam :)
UsuńWspaniały!! Rozwaliło mnie to przerwanie Katy "Nawet nie zorientowałam się, w którym momencie zdążyłam na nim usiąść i wtedy...i wtedy Katie się obudziła i zaczęła płakać.
OdpowiedzUsuń- No bez jaj... - jęknął Harry, a ja bez słowa wstałam i podeszłam do małej."
Czekam na nn :D
Zapraszam:
_______________________________
http://sweet-lemon1d.blogspot.com/
http://ja-1d.blogspot.com/
świetny, czekam na następny <3 ;d
OdpowiedzUsuńjak zwykle genialnyy i czekam z niecierpliwością na następną niedziele :D
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział, czekam na nexta i mam nadzieję, że pojawi się nie długo.
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://up-all-night-one-direction-love.blogspot.com/
genialny
OdpowiedzUsuńZajebisty i czekam na następny .
OdpowiedzUsuń*_* o kurwa zajebisty bo inaczej nie moge nazwac *_*
OdpowiedzUsuńdawaj dalej :D ostatni tekst Harrego najlepszy :P xx i zapraszam do mnie http://verosiema.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńsuper !!!! ..
OdpowiedzUsuńno nie pogodzili się ? ;D Boże widzisz i nie grzmisz ;D nie no bez przesady ale nie lubie Hazzy *.* xD
OdpowiedzUsuńświetny rozdzial.. myslalam, ze bedzie wiecej Lou, ale.. i tak był genialny ;d
OdpowiedzUsuńnie wytrzymam tygodnia bez nowego rozdzialu.. "No bez jaj.." hahha ;d powaliło mnie to zdarzenie i tekst harrego ;d nie raz się to słyszy, ale tak jak wyobraziłam sobie harrego to umhh.. szał ciał haha ;d;d
ok odbija mi ;d
czekam na nastepny! ;d
a wgl to dlaczego chcesz zablokowac anonimki?! ;d
~Eve
bo jakiś czas temu miałam tu niemiłą sytuację, gdyż jakiś anonim zaczął się kłócić z pewną dziewczyną, która napisała, że ten rozdział był nudny ;p
UsuńAa.. Rozumiem.. No ale nie rób tego ;d może to była tylko jednorazowa sytuacja.. C;
Usuń~Eve
Lubię To :D naprawdę świetny rozdział :)
OdpowiedzUsuńKocham Twoje opowiadanie, czy muszę mówić więcej?
OdpowiedzUsuńSuper! Dawaj szybko NN :)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział :-) - a akcja z Horanem i wojną zajebista ;-)
OdpowiedzUsuńHAHAHAHAHAAH rozwaliła mnie ta cała akcja z Horanem i Lou! hahahah i te kawały...hhahaha i jeszcze hazza "no bez jaj..." :D
OdpowiedzUsuńTy może nawet nie zdajesz sobie sprawy jak świetną jesteś pisarką i jak świetnego masz bloga! Rozdział zejebiście świetny! <3
xxx
super :)
OdpowiedzUsuńzapraszam do mnie:
http://onedirectionwithnewfriends.blogspot.com/
jejku ! to jest świetne !
OdpowiedzUsuńdzisiaj przeczytałam wszystkie rozdziały ! <3
kocham to opowiadanie !
obserwuję i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
Ps. Masz ogromny talent :D
No, nie spodziewałam się, że Kaja i Harry pogodzą się tak szybko. To mnie zaskoczyłaś! Rozdział był przezabawny! Uśmiałam się jak nigdy. A to bardzo dobrze. To znaczy, że potrafisz trafić do czytelnika i przekazać mu emocje, które powinny do niego trafić. Jesteś wspaniała. Gratulacje!
OdpowiedzUsuńMam małe pytanko. Czy gdzieś tam przypadkiem, może kiedyś Lou nie zakręci się przy Kai? Tak tylko pytam :)
Pozdrawiam najserdeczniej! :)
Co do Kai i Lou - Odpowiedź na to pytanie dopiero po wielkiej niespodziance, jaką Wam szykuję za jakieś pięć rozdziałów :)
UsuńDopiero? :( No dobrze, dotrwam. Bardzo lubię Lou, takiego jakiego go tu wykreowałaś. Stąd to pytanie. Kocham tą postać!
UsuńMam tylko takie małe pytanie ... gdzie Kaja kupuje ubrania ? :D
OdpowiedzUsuńhehe, nie mam bladego pojęcia, ale na pewno nie stać jej na płacenie za nie tyle, ile pokazuje się po wyświetleniu linku na polyvore ;p
Usuńhej,.. zajebisty rozdzial.. !! :P Czekam z niecierpliwoscia na nastepny !:**
OdpowiedzUsuńA moglabys dodac cos to histori Laury ?:P
Zacznę od początku. Bardzo podoba mi się twój blog bo opisuje prawdziwe życie. W innych każdy rozdzał jest albo zbyt słodki albo zbyt dołujący. U cb jest inaczej. To wszystko genialnie ze sobą współgra. Dodatkowo główna bohaterka nie jest już na samym początku z którymś z bohaterów (czytaj: nie żałują się po raz pierwszy lub nie "oddziewiczają się")
OdpowiedzUsuńCzytałam tego bloga dziś cały dzień! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdzału.
Pozdrawiam i całuje
Alex
(bardzo proszę byś weszła na mojego bloga gdyż twoja opinia będzie dla mnie brana pod uwagę)
omg!! Booskie ;p czekam z niecierpliwością na nn i zapraszam do mnie http://one-direction-i-my-opowiadania.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńNaprawdę twój blog jest zajebistyy.. Nie mogę się doczekać kolejnego rodziału.. Pozdrawiam <33
OdpowiedzUsuńKocham ten blog :) Ja też czekam na nowy
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam do siebie :)
http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk/
No bez jaj ... - kocham ten moment :D
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga więc będę twoją WIELKĄ fanką co trudnym zadaniem nie będzie :D
Czekam na kolejny rozdział :D
Zapraszam na mojego bloga: http://true-story-of-my-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńJa nie wiem jak Ty, to wymyślasz........... Podziwiam :D
OdpowiedzUsuńCzy to zbieg okoliczności? Napisałaś tu, że Horanek szuka dziewczyny przez TT, a jakiś czas potem on naprawdę zaczął szukać dziewczyny na Twitterze :D A poza tym rozdział genialny, tak jak wszystkie inne ;) Masz ogromny talent :* Oby tak dalej! I juz nie moge się doczekań następnego rozdziału ^^
OdpowiedzUsuńmasz racje, to był naprawdę dziwny zbieg okoliczności ;p
UsuńUmiesz przepowiadać przyszłość o.O Hahaha :D
UsuńBoski *.* Czekam na następny. Bardzo proszę wyślij mi link na gg (32383692) jak napuiszesz nowy rozdział :) Dziękuję! ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie : http://malikowaxdd.blogspot.com/ :P
Jak zawsze świetny rozdział ;) Zapraszam : http://onethingonebandonedirection.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń"No bez jaj" i to, jak była wojna i późniejsze 'przerzucanie przez ramię' mnie rozwaliło do rozpusty... albo ta Alice ... widzę w niej siebie "on mnie dotknął" xDD
OdpowiedzUsuń