-
Skoro ani nie Harrego, ani nie twoje, to czyje?
- Twoje... – rzuciłam bez większego namysłu, lecz gdy tylko zorientowałam się, co najlepszego zrobiłam, od razu dodałam: - twoje zainteresowanie tą sprawą jest jakieś dziwne. W sumie to nawet podejrzane, wiesz?
- Twoje... – rzuciłam bez większego namysłu, lecz gdy tylko zorientowałam się, co najlepszego zrobiłam, od razu dodałam: - twoje zainteresowanie tą sprawą jest jakieś dziwne. W sumie to nawet podejrzane, wiesz?
-
Um... - zmieszał się.
To dobrze czy źle?! Zmieszał się, bo to kupił, czy nie wie, jak ma mi delikatnie powiedzieć, że się zorientował, co najlepszego przed chwilą zrobiłam?! Jezus Maria, zaraz tu zwariuje!
- Masz rację. Przepraszam – Uff...
Boże, dziękuje! Kupił to! Kupił! Kupił! Kupił! Teraz najchętniej odtańczyłabym jakiś taniec szczęścia, czy coś, ale chyba raczej nie wypada, no nie? A już na pewno powinnam przywalić głową w ścianę z nadzieją, że może w końcu uda mi się zwalczyć te nieprzemyślane wypowiedzi i ograniczyć je do totalnego minimum, albo nawet całkowicie do zera.
I nagle kolejny cud. Telefon! Słyszę „Fix You”, więc to musi być mój. Ach, jakie to szczęście, że nareszcie doczekałam się tego zbawiennego telefonu od...niech no tylko spojrzę na ekran... chwila, chwila! Od Nialla?!
- Przepraszam, muszę to odebrać – zwróciłam się do Nicka, po czym wyszłam przed kawiarnię wciskając zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Kaja! Hej! Nie obchodzi mnie, co teraz robisz. Masz przestać, bo zaraz po ciebie przejadę i lecimy na miasto – mówił strasznie stanowczo, wręcz mi rozkazywał, ale przy tym jego głos emanował tak wielkim entuzjazmem, że spokojnie mógłby obdzielić nim połowę mieszkańców NY.
- C-co? - nic więcej nie zdołało przecisnąć się przez moje ściśnięte szokiem gardło.
- Nie co, tylko mów gdzie jesteś, bo właśnie wsiadłem do auta.
- Chwileczkę, niech sprawdzę...
Zaczęłam się rozglądać dookoła, żeby znaleźć gdzieś jakąś tabliczkę z ulicą, a blondyn oczywiście musiał mi to utrudniać swoim: no co jest? Pośpiesz się! Nawet moja osiemdziesięcioletnia babcia radzi sobie lepiej z podaniem głupiego adresu niż ty... itd. itp. Nie powiem – wkurzyłam się. Horan mnie poganiał. Bezczelnie poganiał! Kiedy już w końcu podałam mu adres kawiarni, wróciłam do środka, żeby pożegnać Nicka, no i zabrać stamtąd bęben, który wcześniej kupiłam.
- Niech zgadnę. Harry? - spytał, gdy tylko usiadłam.
- Co? Nie. Harry jest...a zresztą, nie ważne – zmieszałam się i w sumie to chyba nawet lekko poczerwieniałam, tylko czemu? Wstydziłam się tego, że mój własny chłopak ma mnie (za przeproszeniem) w dupie, nie dzwoni, nie interesuje się mną i w dodatku uważa, że jestem powodem wszystkich jego problemów? Prawdę mówiąc to tak. Wstydziłam się tego. Jak cholera. Ale przecież Nick nie musi o ty wiedzieć...
- Ech...skąd ja to znam – westchnął, po czym spuścił głowę i zaczął uśmiechać się sam do siebie.
- Co znasz?
- To całe „niedzwonienie Harrego” - nakreślił w powietrzu cudzysłów rzucając mi wymowne spojrzenie.
- To znaczy?
- To samo było z Laurą. Nie dzwonił. Co chwila się obrażał, znikał nie wiadomo gdzie, o coś ją oskarżał, a potem przepraszał i tak w kółko. Nie żebym miał coś przeciwko waszemu związkowi. Nie zrozum mnie źle. Po prostu wiem, jaki był w stosunku do Laury, tyle tylko, że ona nigdy nie była mu dłużna. Mam nadzieję, że ty też masz na tyle odwagi, żeby się na nim odegrać.
Zamurowało mnie. Doskonale wiedziałam, o czym on mówił. Ba! Ja miałam to na co dzień! I znowu zrobiło mi się głupio. Wstydziłam się. Za Harrego, a przede wszystkim za siebie. Jak mogłam pozwolić na to, żeby mój pierwszy prawdziwy związek stał się istną patologią? Tak, tak – patologią. Bo to, że kłócimy się częściej, niż przytulamy, zdecydowanie nie jest czymś normalnym. Byłam ogromnie wdzięczna Nickowi, że mi to uświadomił (co oczywiście nie zmieniało faktu, że jego obecność była dla mnie niezwykle kłopotliwa i nieprzyjemna). Dzięki temu co mi powiedział, zrozumiałam, że jeśli rzeczywiście chcę stworzyć z Harrym prawdziwy związek, muszę zniszczyć tą „patologię” w zarodku, póki jeszcze nie jest na to za późno. Bo jeszcze nie jest, prawda?
- Ziemia do Kai – brunet zaczął wymachiwać mi ręką przed oczami.
- Przepraszam, zamyśliłam się – wydusiłam po chwili.
- Zauważyłem. Słuchaj, jeśli posunąłem się za daleko opowiadając o związku Harrego z Laurą, to powiedz. Nie chciałem go oczerniać, czy coś. Naprawdę. Zresztą on na pewno już dawno zdążył się zmienić.
- Tak. Zmienił się... - „...włosy mu urosły i przytył jakieś dwa kilogramy”.
Znowu coś zaczęło dzwonić, ale tym razem nie było to moje „Fix You”, tylko typowe dryń, dryń, dryń. Ku mojemu zdziwieniu Nick po wyjęciu telefonu z kieszeni zamiast odebrać, odrzucił połączenie.
- Wybacz mi Kaju, ale muszę już uciekać. Obowiązki wzywają – wskazał na telefon, po czym wstał, podszedł do mnie, chwycił moją dłoń, ucałował ją i dodał: – miło było cię lepiej poznać, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - „A ja mam nadzieję, że już nigdy więcej cię nie zobaczę!” - i jeszcze raz przepraszam za moje wścibstwo, ale to już chyba u mnie wrodzone.
- Nic się nie stało – zaserwowałam mu kolejny już tego dnia sztuczny uśmiech, po czym dodałam – mi również było miło – tak z grzeczności.
- To do kolejnego nieoczekiwanego spotkania.
- Cześć.
Wyszedł. Nareszcie... Dżentelmen jak sto fajerek. Nie odebrał przy mnie, ucałował w rączkę... Szkoda tylko, że w rzeczywistości jest kimś „troszkę” innym...
Czterdzieści minut później (tj. u mnie cztery kawałki ciasta i dwie herbaty później...) samochód Nialla zaparkował przed kawiarnią. Chłopak nie omieszkał poinformować mnie o tym natychmiastowym telefonem, w którym znowu mnie poganiał. Co on dzisiaj ma z tym poganianiem? Koniec końców po chwili siedziałam koło niego w czarnym sportowym wozie, w którym były tylko dwa miejsca, przez co byłam zmuszona trzymać to ogromne djembe, które kupiłam kilka godzin temu, na kolanach. Muszę dodać, że nie waży ono kilograma czy dwóch, tylko bite osiem i pół!
- A skąd ty wzięłaś ten bęben? - blondas uniósł pytająco brew i nawet lekko rozchylił wargi ze zdziwienia.
- A skąd ty wziąłeś to auto? - bezczelnie spapugowałam jego minę, na co ten od razu wybuchnął śmiechem – Tak, wiem Niall. Kiedy robię taką minę, wyglądam jak idiotka. Już możesz przestać się śmiać.
- Nie...hahaha...ty...hahaha...zawsze wyglądasz...hahaha...pięknie – A no tak. Zapomniałam. Przecież jak on już zacznie się śmiać, to nie jest w stanie przestać przez najbliższe dziesięć minut...Brawo Kaju, zafundowałaś Niallowi przymusowy atak śmiechu swoją durną miną...
- To dowiem się, skąd masz to auto? - spytałam z uśmiechem.
- Wy...hahaha..wy...hahaha...wypożyczone – blondas prawie się zapowietrzył. Jeszcze chwila, a udusi się własnym śmiechem!
- Wariat! - posłałam mu niezbyt mocny cios w prawe ramię, po czym sama wybuchłam śmiechem. Jak to musiało wyglądać z boku... Niall Horan dosłownie płaczący ze śmiechu, a bok niego ja z wielgachnym djembe na kolanach, również płacząca ze śmiechu. Jak ktoś nas teraz zobaczy, to chyba sam pęknie ze śmiechu!
Jakiś czas później...
Nowy Jork wieczorem jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie w tej chwili byliśmy, wiedziałam jedynie, że widok jest niesamowity. Dookoła mnóstwo drzew, a przed nami woda kończąca się panoramą miasta, czyli mnóstwem skrzących się punkcików, tworzących razem niezwykle piękny obraz. Dosłownie taki, jak na najlepszych ujęciach tego miasta nocą. Wszystko zdawało się być magiczne. Nawet my. My opierający się o maskę wypożyczonego auta, wsłuchani w klimatyczny głos Birdy lecący z radia. Co tu robimy? Nie pytajcie mnie, bo sama nie wiem. Nie ogarniam tego, co dzieje się wokół mnie. Od kiedy wsiadłam do auta z Niallem, wszystko nabrało niezwykle szybkiego tępa i nim się obejrzałam, byłam tu. Wpatrzona w najpiękniejszy obraz, jaki prze ostatnie tygodnie widziały moje oczy. Nawet nie zauważyłam, gdzie podział się ten cały czas, w którym jeździliśmy po mieście jak szaleni, w którym Niall próbował się odnaleźć prowadząc auto po prawej, a nie po lewej stronie jezdni, w którym śmialiśmy się z byle czego i, w którym przestaliśmy myśleć o wszystkim, poza obecną chwilą.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – wypalił ni stąd ni zowąd przerywając ciszę wypełnioną szumem wody, odgłosami wiatru przeciskającego się przez otaczające nas drzewa i głosem Birdy.
- Jakie pytanie? - zdziwiłam się.
- Skąd wzięłaś ten bęben – obrócił się i skinął głową na instrument leżący w aucie.
- Ach – uśmiechnęłam się – widzisz Niall, normalne dziewczyny, jak są zdenerwowane, kupują buty, no ewentualnie czekoladę, a ja natomiast preferuję bębny.
- Czyli jesteś zdenerwowana?
- Nie. Teraz nie. To znaczy już nie. Teraz jest mi dobrze.
- Nie żebym był ciekawski, ale kiedy pytałem Harrego, co się stało w nocy, no wiesz, kiedy Lou otworzył drzwi i zobaczył jak płaczesz, to powiedział, ze po prostu znowu przesadziłaś...
Powiedział to tak, jakby się mnie bał. No może nie mnie, tylko mojej reakcji, jakby się bał, że mnie zrani. Ale nie zranił. To dziwne, prawda? Przecież słowa „powiedział, ze po prostu znowu przesadziłaś” powinny mnie zaboleć. Właśnie – powinny, ale nie zabolały. Nie zabolały, bo wiedziałam, że Harry się mylił. Tym razem to nie ja byłam winna. O nie. To on i tylko on. A jeżeli uważa inaczej, to jego problem. I nagle coś zawibrowało w moim plecaku. Sms. Sms od Harrego. „Przepraszam, wróć :( ”. Spojrzałam na Nialla, później znowu na ekran i jeszcze raz na Nialla i jeszcze raz na ekran i...i wyłączyłam telefon. Głupie przepraszam tym razem mi nie wystarczy.
- Mam plan! - krzyknęłam radośnie chowając telefon z powrotem do kremowego plecaka, po czym dosłownie wbiegłam do auta wołając: - No chodź!
Blondas najwidoczniej przez chwile nie ogarniał, ale jak tylko zaczęłam go poganiać dźwiękiem klaksonu, wszedł do auta i spytał:
- Mam się bać?
- Co? Nie – zachichotałam – mój plan nie jest zbyt groźny.
- Zależy co dla ciebie oznacza ten „niezbyt groźny” - wyszczerzył się.
- Oj, nie marudź, tylko jedź.
- Ale gdzie?
- Na jakąś ruchliwą ulicę. Masz gitarę?
- W bagażniku – odpowiedział kompletnie zdezorientowany.
- To idealnie! W drogę!
Ruszyliśmy. Z każdą kolejną chwilą wyjaśniania Niallowi mojego „genialnego planu”, chłopak był coraz bardziej do niego przekonany i gdy dotarliśmy na miejsce to on przejął dowodzenie.
- Jesteś tego pewna? - spytał tuż przed wyjściem z auta – Wiesz, że pewnie mnie rozpoznają i będą nam robić zdjęcia?
- Pękasz?
- Ja nie, a ty?
- Też nie.
- No to do dzieła – wyszczerzył się, po czym wysiadł i wyjął z bagażnika swojego akustyka.
Od parkingu do ławki, na której usiedliśmy było jakieś dziesięć metrów. Mimo później pory przez trzydzieści sekund siedzenia, zdążyło nas minąć jakieś dziesięć osób. Ale nie ma co się dziwić, w końcu to Nowy Jork! Niall siedzący po mojej lewej zaczął grać i gdy tylko załapałam rytm, dołączyłam do niego na moim djembe. Strasznie szybko zgromadziła się wokół nas spora grupka ludzi. Blondyn miał rację. Od razu go rozpoznali. Kilka dziewczyn zaczęło piszczeć na widok Horana. Zaczęły robić nam zdjęcia i nagrywać. W sumie to im się nie dziwiłam. Pewnie też chciałabym uwiecznić coś takiego. Idziesz sobie spokojnie chodnikiem, a tu nagle Niall Horan siedzi na ławce i gra „Californication”... Ku mojemu zdziwieniu rozpoznały też mnie. W sumie to już chyba nie powinno mnie dziwić, ale po prostu nigdy nie spodziewałabym się, że zupełnie obcy dla mnie ludzie mieszkający w NY będą wiedzieli kim jestem. Oczywiście większość z otaczających nas gapiów nie wiedziała, ale fanki 1D tak. Śpiew Nialla z trudem przebijał się przez szum jeżdżących za naszymi plecami aut i piski tych dziewczyn, ale na szczęście ja siedziałam na tyle blisko, że słyszałam praktycznie każde jego słowo. W sumie otaczający nas hałas był dla mnie bardzo komfortowy, bo gdy się pomyliłam, nikt nie był w stanie tego usłyszeć. Po „Californication” zagraliśmy wspólnie jeszcze dwie inne piosenki, a potem Niall dał się sfotografować z połową „widzów”. Trochę to trwało, ale w sumie mi to nie przeszkadzało, a w pewnym momencie nawet zaczęło bawić. I gdy tak siedziałam na ławce chichocząc pod nosem z kompletnie zdezorientowanego Horana, któraś z dziewczyn podeszła do mnie i spytała:
- Ty jesteś Kaja? Dziewczyna Harrego?
- Um..no tak – zmieszałam się trochę, jednak blondynka młodsza ode mnie o jakieś dwa, trzy lata (przynajmniej na taką mi wyglądała) mówiła do mnie na totalnym luzie.
- Na żadnej stronie nie pisało, że umiesz grać.
- Tak, to bardzo prawdopodobne – uśmiechnęłam się do niej, bo wydawała mi się być całkiem sympatyczna.
- Mogłabyś tez zrobić sobie ze mną zdjęcie? Inaczej koleżanki mi nie uwierzą, że poznałam dziewczynę Harrego.
- No okej.
Poza. Pstryk. I gotowe. To było dziwne. Już trochę zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że czasami ktoś zrobił mi zdjęcie, ale żeby ktoś chciał zrobić sobie zdjęcie ze mną? No to zdecydowanie jest dziwne.
- Przyzwyczajaj się – szepnął mi na ucho Niall, który zdołał się już wydostać spośród obskakujących go dziewczyn – Chyba już czas wracać – dodał zabierając swoją gitarę z ławki.
- Racja – wzięłam bęben i podeszłam do niego.
- Wybaczcie dziewczyny, ale musimy już wracać – zwrócił się do fanek, które nie były zbyt zadowolone z tego powodu i „odprowadziły” nas aż do samego auta, namawiając w trakcie Nialla, żeby jednak jeszcze trochę został, na co ten ciągle powtarzał, ze mu przykro, ale naprawdę musimy wracać do hotelu.
Na szczęście GPS bezproblemowo doprowadził nas z powrotem do naszego tymczasowego lokum. Na miejscu byliśmy po kilkudziesięciu kolejnych minutach. Nie wróciłam do sobie. Postanowiłam, że przenocuję u Nialla i Lou. Poprosiłam ich też o dyskrecję, więc kiedy Harry wydzwaniał i wypytywał o mnie mówili, że nie wiedzą gdzie mogę być.
To dobrze czy źle?! Zmieszał się, bo to kupił, czy nie wie, jak ma mi delikatnie powiedzieć, że się zorientował, co najlepszego przed chwilą zrobiłam?! Jezus Maria, zaraz tu zwariuje!
- Masz rację. Przepraszam – Uff...
Boże, dziękuje! Kupił to! Kupił! Kupił! Kupił! Teraz najchętniej odtańczyłabym jakiś taniec szczęścia, czy coś, ale chyba raczej nie wypada, no nie? A już na pewno powinnam przywalić głową w ścianę z nadzieją, że może w końcu uda mi się zwalczyć te nieprzemyślane wypowiedzi i ograniczyć je do totalnego minimum, albo nawet całkowicie do zera.
I nagle kolejny cud. Telefon! Słyszę „Fix You”, więc to musi być mój. Ach, jakie to szczęście, że nareszcie doczekałam się tego zbawiennego telefonu od...niech no tylko spojrzę na ekran... chwila, chwila! Od Nialla?!
- Przepraszam, muszę to odebrać – zwróciłam się do Nicka, po czym wyszłam przed kawiarnię wciskając zieloną słuchawkę.
- Tak?
- Kaja! Hej! Nie obchodzi mnie, co teraz robisz. Masz przestać, bo zaraz po ciebie przejadę i lecimy na miasto – mówił strasznie stanowczo, wręcz mi rozkazywał, ale przy tym jego głos emanował tak wielkim entuzjazmem, że spokojnie mógłby obdzielić nim połowę mieszkańców NY.
- C-co? - nic więcej nie zdołało przecisnąć się przez moje ściśnięte szokiem gardło.
- Nie co, tylko mów gdzie jesteś, bo właśnie wsiadłem do auta.
- Chwileczkę, niech sprawdzę...
Zaczęłam się rozglądać dookoła, żeby znaleźć gdzieś jakąś tabliczkę z ulicą, a blondyn oczywiście musiał mi to utrudniać swoim: no co jest? Pośpiesz się! Nawet moja osiemdziesięcioletnia babcia radzi sobie lepiej z podaniem głupiego adresu niż ty... itd. itp. Nie powiem – wkurzyłam się. Horan mnie poganiał. Bezczelnie poganiał! Kiedy już w końcu podałam mu adres kawiarni, wróciłam do środka, żeby pożegnać Nicka, no i zabrać stamtąd bęben, który wcześniej kupiłam.
- Niech zgadnę. Harry? - spytał, gdy tylko usiadłam.
- Co? Nie. Harry jest...a zresztą, nie ważne – zmieszałam się i w sumie to chyba nawet lekko poczerwieniałam, tylko czemu? Wstydziłam się tego, że mój własny chłopak ma mnie (za przeproszeniem) w dupie, nie dzwoni, nie interesuje się mną i w dodatku uważa, że jestem powodem wszystkich jego problemów? Prawdę mówiąc to tak. Wstydziłam się tego. Jak cholera. Ale przecież Nick nie musi o ty wiedzieć...
- Ech...skąd ja to znam – westchnął, po czym spuścił głowę i zaczął uśmiechać się sam do siebie.
- Co znasz?
- To całe „niedzwonienie Harrego” - nakreślił w powietrzu cudzysłów rzucając mi wymowne spojrzenie.
- To znaczy?
- To samo było z Laurą. Nie dzwonił. Co chwila się obrażał, znikał nie wiadomo gdzie, o coś ją oskarżał, a potem przepraszał i tak w kółko. Nie żebym miał coś przeciwko waszemu związkowi. Nie zrozum mnie źle. Po prostu wiem, jaki był w stosunku do Laury, tyle tylko, że ona nigdy nie była mu dłużna. Mam nadzieję, że ty też masz na tyle odwagi, żeby się na nim odegrać.
Zamurowało mnie. Doskonale wiedziałam, o czym on mówił. Ba! Ja miałam to na co dzień! I znowu zrobiło mi się głupio. Wstydziłam się. Za Harrego, a przede wszystkim za siebie. Jak mogłam pozwolić na to, żeby mój pierwszy prawdziwy związek stał się istną patologią? Tak, tak – patologią. Bo to, że kłócimy się częściej, niż przytulamy, zdecydowanie nie jest czymś normalnym. Byłam ogromnie wdzięczna Nickowi, że mi to uświadomił (co oczywiście nie zmieniało faktu, że jego obecność była dla mnie niezwykle kłopotliwa i nieprzyjemna). Dzięki temu co mi powiedział, zrozumiałam, że jeśli rzeczywiście chcę stworzyć z Harrym prawdziwy związek, muszę zniszczyć tą „patologię” w zarodku, póki jeszcze nie jest na to za późno. Bo jeszcze nie jest, prawda?
- Ziemia do Kai – brunet zaczął wymachiwać mi ręką przed oczami.
- Przepraszam, zamyśliłam się – wydusiłam po chwili.
- Zauważyłem. Słuchaj, jeśli posunąłem się za daleko opowiadając o związku Harrego z Laurą, to powiedz. Nie chciałem go oczerniać, czy coś. Naprawdę. Zresztą on na pewno już dawno zdążył się zmienić.
- Tak. Zmienił się... - „...włosy mu urosły i przytył jakieś dwa kilogramy”.
Znowu coś zaczęło dzwonić, ale tym razem nie było to moje „Fix You”, tylko typowe dryń, dryń, dryń. Ku mojemu zdziwieniu Nick po wyjęciu telefonu z kieszeni zamiast odebrać, odrzucił połączenie.
- Wybacz mi Kaju, ale muszę już uciekać. Obowiązki wzywają – wskazał na telefon, po czym wstał, podszedł do mnie, chwycił moją dłoń, ucałował ją i dodał: – miło było cię lepiej poznać, mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy - „A ja mam nadzieję, że już nigdy więcej cię nie zobaczę!” - i jeszcze raz przepraszam za moje wścibstwo, ale to już chyba u mnie wrodzone.
- Nic się nie stało – zaserwowałam mu kolejny już tego dnia sztuczny uśmiech, po czym dodałam – mi również było miło – tak z grzeczności.
- To do kolejnego nieoczekiwanego spotkania.
- Cześć.
Wyszedł. Nareszcie... Dżentelmen jak sto fajerek. Nie odebrał przy mnie, ucałował w rączkę... Szkoda tylko, że w rzeczywistości jest kimś „troszkę” innym...
Czterdzieści minut później (tj. u mnie cztery kawałki ciasta i dwie herbaty później...) samochód Nialla zaparkował przed kawiarnią. Chłopak nie omieszkał poinformować mnie o tym natychmiastowym telefonem, w którym znowu mnie poganiał. Co on dzisiaj ma z tym poganianiem? Koniec końców po chwili siedziałam koło niego w czarnym sportowym wozie, w którym były tylko dwa miejsca, przez co byłam zmuszona trzymać to ogromne djembe, które kupiłam kilka godzin temu, na kolanach. Muszę dodać, że nie waży ono kilograma czy dwóch, tylko bite osiem i pół!
- A skąd ty wzięłaś ten bęben? - blondas uniósł pytająco brew i nawet lekko rozchylił wargi ze zdziwienia.
- A skąd ty wziąłeś to auto? - bezczelnie spapugowałam jego minę, na co ten od razu wybuchnął śmiechem – Tak, wiem Niall. Kiedy robię taką minę, wyglądam jak idiotka. Już możesz przestać się śmiać.
- Nie...hahaha...ty...hahaha...zawsze wyglądasz...hahaha...pięknie – A no tak. Zapomniałam. Przecież jak on już zacznie się śmiać, to nie jest w stanie przestać przez najbliższe dziesięć minut...Brawo Kaju, zafundowałaś Niallowi przymusowy atak śmiechu swoją durną miną...
- To dowiem się, skąd masz to auto? - spytałam z uśmiechem.
- Wy...hahaha..wy...hahaha...wypożyczone – blondas prawie się zapowietrzył. Jeszcze chwila, a udusi się własnym śmiechem!
- Wariat! - posłałam mu niezbyt mocny cios w prawe ramię, po czym sama wybuchłam śmiechem. Jak to musiało wyglądać z boku... Niall Horan dosłownie płaczący ze śmiechu, a bok niego ja z wielgachnym djembe na kolanach, również płacząca ze śmiechu. Jak ktoś nas teraz zobaczy, to chyba sam pęknie ze śmiechu!
Jakiś czas później...
Nowy Jork wieczorem jest zdecydowanie jednym z najpiękniejszych miejsc na Ziemi. Nie miałam bladego pojęcia, gdzie w tej chwili byliśmy, wiedziałam jedynie, że widok jest niesamowity. Dookoła mnóstwo drzew, a przed nami woda kończąca się panoramą miasta, czyli mnóstwem skrzących się punkcików, tworzących razem niezwykle piękny obraz. Dosłownie taki, jak na najlepszych ujęciach tego miasta nocą. Wszystko zdawało się być magiczne. Nawet my. My opierający się o maskę wypożyczonego auta, wsłuchani w klimatyczny głos Birdy lecący z radia. Co tu robimy? Nie pytajcie mnie, bo sama nie wiem. Nie ogarniam tego, co dzieje się wokół mnie. Od kiedy wsiadłam do auta z Niallem, wszystko nabrało niezwykle szybkiego tępa i nim się obejrzałam, byłam tu. Wpatrzona w najpiękniejszy obraz, jaki prze ostatnie tygodnie widziały moje oczy. Nawet nie zauważyłam, gdzie podział się ten cały czas, w którym jeździliśmy po mieście jak szaleni, w którym Niall próbował się odnaleźć prowadząc auto po prawej, a nie po lewej stronie jezdni, w którym śmialiśmy się z byle czego i, w którym przestaliśmy myśleć o wszystkim, poza obecną chwilą.
- Nadal nie odpowiedziałaś na moje pytanie – wypalił ni stąd ni zowąd przerywając ciszę wypełnioną szumem wody, odgłosami wiatru przeciskającego się przez otaczające nas drzewa i głosem Birdy.
- Jakie pytanie? - zdziwiłam się.
- Skąd wzięłaś ten bęben – obrócił się i skinął głową na instrument leżący w aucie.
- Ach – uśmiechnęłam się – widzisz Niall, normalne dziewczyny, jak są zdenerwowane, kupują buty, no ewentualnie czekoladę, a ja natomiast preferuję bębny.
- Czyli jesteś zdenerwowana?
- Nie. Teraz nie. To znaczy już nie. Teraz jest mi dobrze.
- Nie żebym był ciekawski, ale kiedy pytałem Harrego, co się stało w nocy, no wiesz, kiedy Lou otworzył drzwi i zobaczył jak płaczesz, to powiedział, ze po prostu znowu przesadziłaś...
Powiedział to tak, jakby się mnie bał. No może nie mnie, tylko mojej reakcji, jakby się bał, że mnie zrani. Ale nie zranił. To dziwne, prawda? Przecież słowa „powiedział, ze po prostu znowu przesadziłaś” powinny mnie zaboleć. Właśnie – powinny, ale nie zabolały. Nie zabolały, bo wiedziałam, że Harry się mylił. Tym razem to nie ja byłam winna. O nie. To on i tylko on. A jeżeli uważa inaczej, to jego problem. I nagle coś zawibrowało w moim plecaku. Sms. Sms od Harrego. „Przepraszam, wróć :( ”. Spojrzałam na Nialla, później znowu na ekran i jeszcze raz na Nialla i jeszcze raz na ekran i...i wyłączyłam telefon. Głupie przepraszam tym razem mi nie wystarczy.
- Mam plan! - krzyknęłam radośnie chowając telefon z powrotem do kremowego plecaka, po czym dosłownie wbiegłam do auta wołając: - No chodź!
Blondas najwidoczniej przez chwile nie ogarniał, ale jak tylko zaczęłam go poganiać dźwiękiem klaksonu, wszedł do auta i spytał:
- Mam się bać?
- Co? Nie – zachichotałam – mój plan nie jest zbyt groźny.
- Zależy co dla ciebie oznacza ten „niezbyt groźny” - wyszczerzył się.
- Oj, nie marudź, tylko jedź.
- Ale gdzie?
- Na jakąś ruchliwą ulicę. Masz gitarę?
- W bagażniku – odpowiedział kompletnie zdezorientowany.
- To idealnie! W drogę!
Ruszyliśmy. Z każdą kolejną chwilą wyjaśniania Niallowi mojego „genialnego planu”, chłopak był coraz bardziej do niego przekonany i gdy dotarliśmy na miejsce to on przejął dowodzenie.
- Jesteś tego pewna? - spytał tuż przed wyjściem z auta – Wiesz, że pewnie mnie rozpoznają i będą nam robić zdjęcia?
- Pękasz?
- Ja nie, a ty?
- Też nie.
- No to do dzieła – wyszczerzył się, po czym wysiadł i wyjął z bagażnika swojego akustyka.
Od parkingu do ławki, na której usiedliśmy było jakieś dziesięć metrów. Mimo później pory przez trzydzieści sekund siedzenia, zdążyło nas minąć jakieś dziesięć osób. Ale nie ma co się dziwić, w końcu to Nowy Jork! Niall siedzący po mojej lewej zaczął grać i gdy tylko załapałam rytm, dołączyłam do niego na moim djembe. Strasznie szybko zgromadziła się wokół nas spora grupka ludzi. Blondyn miał rację. Od razu go rozpoznali. Kilka dziewczyn zaczęło piszczeć na widok Horana. Zaczęły robić nam zdjęcia i nagrywać. W sumie to im się nie dziwiłam. Pewnie też chciałabym uwiecznić coś takiego. Idziesz sobie spokojnie chodnikiem, a tu nagle Niall Horan siedzi na ławce i gra „Californication”... Ku mojemu zdziwieniu rozpoznały też mnie. W sumie to już chyba nie powinno mnie dziwić, ale po prostu nigdy nie spodziewałabym się, że zupełnie obcy dla mnie ludzie mieszkający w NY będą wiedzieli kim jestem. Oczywiście większość z otaczających nas gapiów nie wiedziała, ale fanki 1D tak. Śpiew Nialla z trudem przebijał się przez szum jeżdżących za naszymi plecami aut i piski tych dziewczyn, ale na szczęście ja siedziałam na tyle blisko, że słyszałam praktycznie każde jego słowo. W sumie otaczający nas hałas był dla mnie bardzo komfortowy, bo gdy się pomyliłam, nikt nie był w stanie tego usłyszeć. Po „Californication” zagraliśmy wspólnie jeszcze dwie inne piosenki, a potem Niall dał się sfotografować z połową „widzów”. Trochę to trwało, ale w sumie mi to nie przeszkadzało, a w pewnym momencie nawet zaczęło bawić. I gdy tak siedziałam na ławce chichocząc pod nosem z kompletnie zdezorientowanego Horana, któraś z dziewczyn podeszła do mnie i spytała:
- Ty jesteś Kaja? Dziewczyna Harrego?
- Um..no tak – zmieszałam się trochę, jednak blondynka młodsza ode mnie o jakieś dwa, trzy lata (przynajmniej na taką mi wyglądała) mówiła do mnie na totalnym luzie.
- Na żadnej stronie nie pisało, że umiesz grać.
- Tak, to bardzo prawdopodobne – uśmiechnęłam się do niej, bo wydawała mi się być całkiem sympatyczna.
- Mogłabyś tez zrobić sobie ze mną zdjęcie? Inaczej koleżanki mi nie uwierzą, że poznałam dziewczynę Harrego.
- No okej.
Poza. Pstryk. I gotowe. To było dziwne. Już trochę zdążyłam się przyzwyczaić do tego, że czasami ktoś zrobił mi zdjęcie, ale żeby ktoś chciał zrobić sobie zdjęcie ze mną? No to zdecydowanie jest dziwne.
- Przyzwyczajaj się – szepnął mi na ucho Niall, który zdołał się już wydostać spośród obskakujących go dziewczyn – Chyba już czas wracać – dodał zabierając swoją gitarę z ławki.
- Racja – wzięłam bęben i podeszłam do niego.
- Wybaczcie dziewczyny, ale musimy już wracać – zwrócił się do fanek, które nie były zbyt zadowolone z tego powodu i „odprowadziły” nas aż do samego auta, namawiając w trakcie Nialla, żeby jednak jeszcze trochę został, na co ten ciągle powtarzał, ze mu przykro, ale naprawdę musimy wracać do hotelu.
Na szczęście GPS bezproblemowo doprowadził nas z powrotem do naszego tymczasowego lokum. Na miejscu byliśmy po kilkudziesięciu kolejnych minutach. Nie wróciłam do sobie. Postanowiłam, że przenocuję u Nialla i Lou. Poprosiłam ich też o dyskrecję, więc kiedy Harry wydzwaniał i wypytywał o mnie mówili, że nie wiedzą gdzie mogę być.
-
Jesteś pewna, że nie wracasz do siebie? - spytał blondyn.
- Wyganiasz mnie? - spytałam z zadziornym uśmieszkiem – Poza tym, nie do mnie, tylko jak już to do Harrego. To pokój jego i Katie. I nie. Nie wracam tam.
- Kaja, przecież w aucie mówiłaś, że cię przeprosił... Nie możesz się tak długo złościć.
- On na pewno się o ciebie martwi. Chociaż mu powiedz, że tu jesteś – nalegał Louis.
- Lou ma rację. Powinnaś mu powiedzieć – poparł go blondas.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Nie mam zamiaru mu nic mówić – strzeliłam focha i wstałam z łóżka maszerując w stronę łazienki.
- Oni są tacy sami – usłyszałam Nialla za swoimi plecami.
- Ale że kto? - zdziwił się Lou, a ja dalej twardo szłam przed siebie.
- No ona i Harry. Tak samo uparci.
- O, wypraszam sobie – wzburzyłam się momentalnie zawracając.
- Widzisz Lou? Toż to czysty Harry – zaczęli się śmiać. Bezczelnie się ze mnie śmiali, a po chwili i ja zaczęłam.
- Potwierdziła to! Też się śmieje! - rozochocony blondas rzucił we mnie poduszką.
- Tak, ale to tylko dlatego, że Lou ma cholernie zaraźliwy śmiech! - broniłam się.
- Taaaaaaaaaaaak, jasne – Tomlinson wywrócił oczami, po czym znowu zaczął się śmiać.
- Dobra. Koniec. Idę się umyć, a wy się ogarnijcie! - rozkazałam stanowczo – A i niech któryś z was da mi jakąś piżamę.
- A magiczne słowo? - spytał Lou z miną zasmuconego dzieciaczka.
- Wyganiasz mnie? - spytałam z zadziornym uśmieszkiem – Poza tym, nie do mnie, tylko jak już to do Harrego. To pokój jego i Katie. I nie. Nie wracam tam.
- Kaja, przecież w aucie mówiłaś, że cię przeprosił... Nie możesz się tak długo złościć.
- On na pewno się o ciebie martwi. Chociaż mu powiedz, że tu jesteś – nalegał Louis.
- Lou ma rację. Powinnaś mu powiedzieć – poparł go blondas.
- A dajcie wy mi wszyscy święty spokój! Nie mam zamiaru mu nic mówić – strzeliłam focha i wstałam z łóżka maszerując w stronę łazienki.
- Oni są tacy sami – usłyszałam Nialla za swoimi plecami.
- Ale że kto? - zdziwił się Lou, a ja dalej twardo szłam przed siebie.
- No ona i Harry. Tak samo uparci.
- O, wypraszam sobie – wzburzyłam się momentalnie zawracając.
- Widzisz Lou? Toż to czysty Harry – zaczęli się śmiać. Bezczelnie się ze mnie śmiali, a po chwili i ja zaczęłam.
- Potwierdziła to! Też się śmieje! - rozochocony blondas rzucił we mnie poduszką.
- Tak, ale to tylko dlatego, że Lou ma cholernie zaraźliwy śmiech! - broniłam się.
- Taaaaaaaaaaaak, jasne – Tomlinson wywrócił oczami, po czym znowu zaczął się śmiać.
- Dobra. Koniec. Idę się umyć, a wy się ogarnijcie! - rozkazałam stanowczo – A i niech któryś z was da mi jakąś piżamę.
- A magiczne słowo? - spytał Lou z miną zasmuconego dzieciaczka.
-
Proooooszę – zrobiłam oczy a'la kot ze Shreka,a
oni dosłownie rzucili się na swoje szafki i oboje obrzucili mnie
jakimiś koszulkami i dresami – Dziękuję bardzo – uśmiechnęłam
się i poszłam pod prysznic. Później żeby było sprawiedliwie
założyłam koszulkę od Nialla i spodnie od Louisa i już miałam
wyjść, kiedy usłyszałam pukanie, a chwilę później ktoś zgasił
mi światło w łazience.
- Jest tutaj? - usłyszałam głos Harrego.
- Kto? - spytał blondas.
- No Kaja, a kto?!
- Spokojnie Harry. Przecież widzisz, że jej tu nie ma – powiedział spokojnie Tomlinson.
- Ale bęben zostawiła?! - Styles był wyraźnie zdenerwowany.
- Cholerny bęben – mruknęłam pod nosem.
- Jest tutaj? - usłyszałam głos Harrego.
- Kto? - spytał blondas.
- No Kaja, a kto?!
- Spokojnie Harry. Przecież widzisz, że jej tu nie ma – powiedział spokojnie Tomlinson.
- Ale bęben zostawiła?! - Styles był wyraźnie zdenerwowany.
- Cholerny bęben – mruknęłam pod nosem.
Niestety
w pokoju było na tyle cicho, że cała trójka zdołała mnie
usłyszeć. Dosłownie trzy sekundy później ciemność, w której
tymczasowo przebywałam, została przerwała gwałtownym otworzeniem
drzwi – przez Harrego rzecz jasna. Nie za bardzo wiedziałam, jak
mam się zachować, więc tylko skrzywiłam się i nieznacznie mu
pomachałam, na co ten stanął z założonymi rękoma i
powiedział:
- No to teraz się tłumacz.
- Z czego niby? - spytałam się wychodząc z łazienki i stając dosłownie trzy centymetry przed nim.
- Z tego co robiłaś, gdzie byłaś przez cały dzień, czemu do cholery jasnej nie odbierałaś i co ty w ogóle masz na sobie?
- Nouisa – odpowiedziałam stanowczo.
- Nouisa? - zdziwił się. Jego brązowe loki, jak co wieczór niesfornie odstawały we wszystkie strony, a zielone oczy dosłownie, jakby wierciły dziurę w moich.
- Tak, Nouisa – powtórzyłam.
- Ale jak Nouisa?
- No góra Nialla, a dół Louisa, zresztą mniejsza z tym. Czego chcesz?
- Żebyś przestała się wygłupiać i wróciła do pokoju.
- Nie. Nie wracam. Mam inne plany.
- Jakie plany?
- Ymmm...Obiecałam Niallowi, że pomogę mu znaleźć dziewczynę – szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia, czemu to powiedziałam, ale skoro już powiedziałam, to postanowiłam się tego trzymać.
- No to teraz się tłumacz.
- Z czego niby? - spytałam się wychodząc z łazienki i stając dosłownie trzy centymetry przed nim.
- Z tego co robiłaś, gdzie byłaś przez cały dzień, czemu do cholery jasnej nie odbierałaś i co ty w ogóle masz na sobie?
- Nouisa – odpowiedziałam stanowczo.
- Nouisa? - zdziwił się. Jego brązowe loki, jak co wieczór niesfornie odstawały we wszystkie strony, a zielone oczy dosłownie, jakby wierciły dziurę w moich.
- Tak, Nouisa – powtórzyłam.
- Ale jak Nouisa?
- No góra Nialla, a dół Louisa, zresztą mniejsza z tym. Czego chcesz?
- Żebyś przestała się wygłupiać i wróciła do pokoju.
- Nie. Nie wracam. Mam inne plany.
- Jakie plany?
- Ymmm...Obiecałam Niallowi, że pomogę mu znaleźć dziewczynę – szczerze mówiąc nie mam bladego pojęcia, czemu to powiedziałam, ale skoro już powiedziałam, to postanowiłam się tego trzymać.
-
Tak? - zdziwił się blondas.
- Tak – posłałam mu spojrzenie typu: trzymaj-się-mojego-scenariusza-ok?, na które ten na moje szczęście zareagował dokładnie tak, jak tego chciałam:
- A no tak. Obiecała mi, bo kto lepiej pomoże w znalezieniu dziewczyny, jak nie sama dziewczyna, co nie?
- No i widzisz. Także wrócę, jak już mu pomogę.
- Yhym...no to do jutra – powiedział chłodno Harry.
Dobrze wiedział, że ściemniam, ale mimo to przed wyjściem ucałował mnie w czoło i przytulił. No i...no i jak ja mam się na niego gniewać?...Mimo wszystko postanowiłam zostać na noc u Nialla i Lou. Przecież nie mogę biec za Harrym tylko dlatego, że mnie przytulił, prawda? A może jednak mogę? Dobra nie. Nie dzisiaj. Będę twarda. Muszę być.
- Wielkie dzięki chłopaki.
- Spoko – uśmiechnął się Lou.
- A tak w ogóle, to co cię napadło z tym szukaniem dziewczyny? - spytał blondas.
- Nie wiem, ale w sumie... - przez chwilę poczułam się tak, jakbym nagle doznała jakiegoś olśnienia - to wcale nie jest taki głupi pomysł – wzięłam laptopa leżącego na szafce i usiadłam razem z nich na jednym z łóżek.
- Co robisz?
- No jak to co? Szukam ci dziewczyny Niall – wyjaśniłam, po czym ten usiadł po mojej lewej, natomiast Lou po prawej i uważnie wpatrywali się w otwierane przeze mnie strony.
- I jak niby masz zamiar to zrobić, co?
- Co za głupie pytanie Niall... Przecież to oczywiste, że na Twitterze!
- Tak – posłałam mu spojrzenie typu: trzymaj-się-mojego-scenariusza-ok?, na które ten na moje szczęście zareagował dokładnie tak, jak tego chciałam:
- A no tak. Obiecała mi, bo kto lepiej pomoże w znalezieniu dziewczyny, jak nie sama dziewczyna, co nie?
- No i widzisz. Także wrócę, jak już mu pomogę.
- Yhym...no to do jutra – powiedział chłodno Harry.
Dobrze wiedział, że ściemniam, ale mimo to przed wyjściem ucałował mnie w czoło i przytulił. No i...no i jak ja mam się na niego gniewać?...Mimo wszystko postanowiłam zostać na noc u Nialla i Lou. Przecież nie mogę biec za Harrym tylko dlatego, że mnie przytulił, prawda? A może jednak mogę? Dobra nie. Nie dzisiaj. Będę twarda. Muszę być.
- Wielkie dzięki chłopaki.
- Spoko – uśmiechnął się Lou.
- A tak w ogóle, to co cię napadło z tym szukaniem dziewczyny? - spytał blondas.
- Nie wiem, ale w sumie... - przez chwilę poczułam się tak, jakbym nagle doznała jakiegoś olśnienia - to wcale nie jest taki głupi pomysł – wzięłam laptopa leżącego na szafce i usiadłam razem z nich na jednym z łóżek.
- Co robisz?
- No jak to co? Szukam ci dziewczyny Niall – wyjaśniłam, po czym ten usiadł po mojej lewej, natomiast Lou po prawej i uważnie wpatrywali się w otwierane przeze mnie strony.
- I jak niby masz zamiar to zrobić, co?
- Co za głupie pytanie Niall... Przecież to oczywiste, że na Twitterze!
świetny rozdział nie mogłam się doczekać
OdpowiedzUsuńChcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
UsuńGenialnyy czekam z niecierpliwością na następny :D
OdpowiedzUsuńFajny rozdział ! I proszę daj Harremu nauczkę. Niech wie że zachował się jak skończony dupek. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńBoski!! Czekam na nn ;*** Kurde to mnie tak ciekawi !! ;) Daj Harry'emu nauczkę!!
OdpowiedzUsuńFantastyczny rozdział !!!!!!!!!! Czekam na następ0ny !
OdpowiedzUsuńcudo *o* czekam na następny !!! ^^
OdpowiedzUsuńKażdy rozdział jeszcze bardziej mnie intryguję. Dziwne [troszkę gwiazdkowate] zachowanie Kai i Hazza, który zachowuje się...dziwnie? No intrygująco :D
OdpowiedzUsuńJesteś świetną pisarką! Fantastyczne rozdziały,fantastyczny blog!
xxx
uwielbiam to, no! dawaj dalej !< 3
OdpowiedzUsuńDaj, Harry'emu nauczkę, ale tak czy siak. Kaja i Harry mają być razem! ZROZUMIANO!?
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Twój styl pisania, ooooh :) Wciąż jestem Ci szalenie wdzięczna, że wybrałaś mój blog do tej listy po prawej stronie i w ogóle, bo dzięki temu znalazłam Twoje opowiadanie! Jest najlepsze! Piszesz lekko i śmiesznie, po prostu bajka... dobrze tak Harremu, niech ma za swoje :D
OdpowiedzUsuńBożee jak ja kocham jak ty piszesz !! A rozdział jest wspaniały. Strasznie mi się podoba. Daj Harry'emu nauczkę :P Jak najszybciej dodaj następny bo ja już nie mogę się go doczekać !!
OdpowiedzUsuńKocham , kocham , kocham . !!! Nie mogę się doczekać następnego . ;DD ♥ Uwielbiam twój styl pisania .
OdpowiedzUsuńRodział jak zawsze megaśny . ! Ciekawe co z Hazzą i Kają . Heh. A możesz też napisać kiedy będzie następny rodział ?
po prawej stronie u góry masz odliczanie do następnego :)
Usuńkochamkochamkocham Cię , to jak piszesz.. Nie mogę doczekać się następnego rozdziału, dodaj go jak najszybciej ;****
OdpowiedzUsuńI daj Harr'emu nauczkę ;d
super nie moge doczekać sie nastepnego rozdzialu
OdpowiedzUsuńNiall, Niall i jeszcze raz Niall ! :D
OdpowiedzUsuńZajebisty rozdział :-)
Wspaniały jak zawsze ! ♥
OdpowiedzUsuń@PaulinaKociek <--- proszę , oto kandydatka xD Rozdział świetny jak zawsze ;)
OdpowiedzUsuńjezusiee , kocham twojego bloga < 3 chociaż im coraz więcej go przeczytam , tym bardziej jestem smutna ze koncze :C wdg mnie dobrze że Kaja w pewnym sensie da Harremu nauczke może on pomyśli nad swoim zachowaniem . Ten Nouis mnie rozwalił XDD Ahh nie wytrzymam tyle dni do kolejnego :C odliczam < 3
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie :
http://myreasontobe1d.blogspot.com
Cudo ♥♥
OdpowiedzUsuńRozdział był świeny ;)Czekam z niecierpliwością na kolejny.
OdpowiedzUsuńDaria*
Ejo znowu sprawie ci jakieś wywody więc postaram się streścić zajeeeeeeebisteeeee.
OdpowiedzUsuńPati
Rozdział świetny. ;3 Nie wytrzymam tych 5 dni. :D
OdpowiedzUsuńO jezu jak ty bosko piszesz :) Już czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńWiktoria xx
Hej, przepraszam że nie skomentowałam poprzedniego postu ale miałam kare. ;c Nie wiem co napisać więc powiem tylko że super rozdział, chciałam ci jeszcze pogratulować tak wielkich osiągnięć na tym blogu, pamiętam że jak znalazłam opowiadanie było tu zaledwie 5 komentarzy, a teraz co każdy post 30-35. Masz naprawdę wielki talent, nie wolno ci go zmarnować.! :*
OdpowiedzUsuń~Darka.. ;*
Super!
OdpowiedzUsuńBooooskie opowiadanko !!!
OdpowiedzUsuńOby tak dalej;) czekam na kolejny ;-)
OdpowiedzUsuńWidze że coś sie kreci z Niallem ^^ <3
OdpowiedzUsuńświetny ! :* zapraszam do mnie ;)
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Z resztą, jak zawsze. Nie mogłam się przestać śmiać, a wiesz, co to znaczy? To znaczy, że swoją pracą potrafisz trafić do czytelnika. Jesteś świetna. Gratulacje! Pozdrawiam cieplutko!
OdpowiedzUsuńDawaj dalej! :)
OdpowiedzUsuńBoskie!! Uwielbiam czytać opowiadania gdzie mogę się pośmiać. Twój blog jest genialny!! Dodaj szybko następny ♥♥♥
OdpowiedzUsuńJak usłyszałam o pękaniu ze śmiechu sama zaczęłam się śmiać.
OdpowiedzUsuńWeź kartkę i ołówek . Nie podglądaj odpowiedzi bo się nie spełni życzenie ..
OdpowiedzUsuń1. Napisz imię osoby płci przeciwnej.
2. Który kolor najbardziej lubisz: czerwony, czarny, niebieski, zielony czy żółty?
3. Pierwsza litera twojego imienia?
4. Miesiąc urodzenia?
5. Który kolor bardziej lubisz czarny czy biały?
6. Imię osoby tej samej płci.
7. Ulubiony numer?
8. Wolisz jezioro czy morze?
9. Napisz życzenie (możliwe do spełnienia!).
Skończone ? zobacz poniżej:
Odpowiedzi
1. Kochasz tę osobę.
2. Jeżeli wybrałaś /eś:
Czerwony ? twoje życie jest pełne miłości.
Czarny ? jesteś konserwatywna /y i agresywna /y.
Zielony ? twoja dusza jest zrelaksowana i jesteś osobą na luzie.
Niebieski ? jesteś spontaniczna /y i kochasz całusy i pieszczoty tych, których kochasz.
Żółty- jesteś bardzo szczęśliwą osobą i udzielasz dobrych rad tym, którzy są w dołku.
3. Jeżeli pierwsza litera twojego imienia jest:
A-K - masz w sobie dużo miłości, którą ofiarujesz bliskim i przyjaciołom.
L-R - Próbujesz cieszyć się życiem na maxa a twoje życie uczuciowe wkrótce rozkwitnie.
S-Z - lubisz pomagać innym a twoje przyszłe życie uczuciowe wygląda bardzo dobrze.
4. Jeśli urodziłaś /eś się w:
Styczeń ? Marzec
Rok minie ci bardzo dobrze i odkryjesz, że zakochasz się w kimś zupełnie nie oczekiwanym.
Kwiecień - czerwiec
Twój związek (uczuciowy) jest bardzo silny, będzie trwał długo i pozostawi wspaniałe wspomnienia na zawsze.
Lipiec- wrzesień
Będziesz mieć wspaniały rok i doświadczysz dużą zmianę w życiu na lepsze.
Październik ? grudzień
Twoje życie uczuciowe nie będzie zbyt wspaniałe, ale w końcu odnajdziesz swoją bratnią duszę.
5. Jeśli wybrałaś /eś
Czarny: twoje życie obierze inny kierunek, co będzie dla ciebie bardzo korzystne i bardzo cię to ucieszy.
Biały : Będziesz mieć przyjaciela, któremu można będzie całkowicie zaufać i zrobiłby dla ciebie wszystko, ale ty możesz sobie z tego nie zdawać sprawy.
6. Ta osoba jest twoim najlepszym przyjacielem.
7. To jest ilość twoich bliskich przyjaciół w twoim życiu.
8. Jeśli wybrałaś /eś:
Jezioro: Jesteś lojalnym przyjacielem i kochanką /iem.
Morze: Jesteś bardzo spontaniczna /y i lubisz zadowalać ludzi.
9. To życzenie spełni się tylko wtedy, gdy wstawisz ten test do 5 innych klubów w ciągu jednej godziny. Jeśli wyślesz je do 10 klubów spełni się przed twoimi następnymi urodzinami.
Chcę tylko szybko poradzić każdemu, kto ma trudności w jego związku z kontaktem z Dr.Agbazara, ponieważ jest on jedyną osobą zdolną do przywrócenia zerwanych związków lub zerwanych małżeństw w terminie 48 godzin. ze swoimi duchowymi mocami. Możesz skontaktować się z Dr.Agbazara, pisząc go przez e-mail na adres ( agbazara@gmail.com ) LUB zadzwoń / WhatsApp mu na ( +2348104102662 ), w każdej sytuacji życia znajdziesz siebie.
OdpowiedzUsuń