poniedziałek, 11 czerwca 2012

Rozdział 20


Uwaga! W tym rozdziale pojawi się wątek o duchu, więc jeśli ktoś nie lubi czytać takich rzeczy, to najważniejsza wiadomość z tego rozdziału zawarta jest w ostatnim akapicie.


      Może się to wydać dziwne, ale chyba zwariowałam. W sumie nie chyba, tylko na pewno. Cholera! Przecież teraz miało zacząć się układać. Miało być coraz lepiej, coraz prościej. Ni chuja. Jak zwykle muszę mieć pod górkę. Zajebiście! Nie ma to jak bycie posiadaczką jednej z największej odmiany pecha na całym kurwa świecie! Ciągle ją widzę, a do tego słyszę! Pokazuje się ni stąd ni zowąd...Tylko czemu? Przecież nawet nie byłam z nią zbyt specjalnie związana. A teraz jeszcze wrobiła mnie w jakieś durne śledztwo... Ale chyba muszę zacząć od początku, bo inaczej nie zrozumiecie.
      Wszystko zaczęło się trzy dni temu, czyli w dzień pogrzebu. Wróciłam ze spaceru z Niallem i od razu poszłam się wykąpać. Leżałam w wannie i co chwila schodziłam pod wodę. Przez około minutę byłam kompletnie zanurzona w tej przeźroczystej cieczy. Wtedy otwierałam oczy i oglądałam światła umieszczone na suficie łazienki, a gdy zaczynało brakować mi powietrza, wynurzałam się, brałam głęboki wdech i znowu się zanurzałam. Nawet nie potrafię zliczyć, przy którym razie to się stało, ale to jest teraz najmniej istotne. Najważniejsze jest to, że gdy tak leżałam, zobaczyłam ją. Laurę. Tak, tak. Martwą Laurę. Laurę, którą zakopano jakieś pięć metrów pod ziemią jeszcze tego samego dnia. Początkowo osłupiałam. Leżałam z niedowierzaniem w oczach patrząc na jej postać. Jednak gdy powoli zaczęła się schylać, a jej twarz (która pozbawiona była wszystkich poparzeń) była coraz bliżej mojej, poderwałam się do góry. Kiedy się wynurzyłam już jej nie było. Odetchnęłam z ulgą, jednak cały czas czułam się dziwnie. Nieprzyjemne dreszcze (takie same jak na jej pogrzebie) spacerowały po moim nagim ciele, jedynie ciepły strumień gorącej wody, która lała się z prysznica, stanowił dla mnie coś, co było podobne do uczucia ulgi. To jednak nie zmienia faktu, że trochę się bałam. Wtedy jeszcze byłam pewna, że winą za moje „zwidy” jest zmęczenie lub trauma spowodowana widokiem dziewczyny w trumnie. Niestety. Teraz, żeby móc być szczerą ze samą sobą, muszę przyznać, że widuję ducha. Ducha Laury Johnson. Ducha byłej narzeczonej Harrego. Ducha matki maleńkiej Katie. Ducha dziewczyny, której właściwie nie znałam. I stąd moje pytanie: dlaczego ja? Dlaczego to mnie wybrała? Nie wiem, ale się dowiem. Zrobię to jeszcze dziś. Jeśli oczywiście raczy mi się pokazać.
      Od incydentu w wannie widziałam ją jeszcze siedem razy. Pierwsze trzy były, że tak to ujmę – niegroźne. Po prostu stała koło mnie. Potem jednak, kiedy zobaczyłam ją po raz czwarty, wtedy ona...To był środek nocy. Obudziłam się nagle. Miałam koszmar. Byłam zalana potem. Kiedy zebrałam się na odwagę, by w końcu otworzyć oczy, zobaczyłam to, czego się spodziewałam i obawiałam. Stała na końcu mojego łóżka. Przez chwilę patrzyła na mnie tymi swoimi czarnymi tęczówkami, a potem zobaczyłam jak z jej oczu ciekną łzy. Powoli wstałam i zaczęłam się do niej zbliżać. Nie wiedziałam czemu to robię. Mój strach, jakby zniknął, jakby zastąpiła go tylko i wyłącznie ciekawość. Jednak każdy mój krok do przodu równał się z jej jednym krokiem w tył. Aż w końcu zaczęła uciekać. Goniłam ją. Biegłam po ciemnych korytarzach. Biegłam za duchem. To może wydawać się absurdalne. To jest absurdalne, ale wtedy o tym nie myślałam. Chciałam jedynie ją dogonić. Wbiegła do jadalni. Jednak gdy się tam zjawiłam, nie było jej. Na kilka sekund zwątpiłam. Nie wiedziałam co myśleć. Jak usprawiedliwić moje dziwaczne zachowanie. Podeszłam do drzwi prowadzących na taras. Stała w ogrodzie. Ciemne włosy powiewały na wietrze i pewnie gdyby nie jej biała powłóczysta suknia, nie byłabym w stanie jej nawet wypatrzyć. Jej oczy odbijały światło księżyca. Zauważyła mnie. Z ruchu jej warg wyczytałam: help me. Szybko otworzyłam szklane drzwi i wbiegłam do ogrodu. Znowu bawiła się ze mną w kotka i myszkę. Goniłam ją jeszcze kawałek, a potem zamarłam. Siedziała na ławce przy fontannie. Na tym samym miejscu, na którym wcześniej siedział Nick. Płakała. W tamtym momencie mój cały strach wrócił. Zaczęłam drżeć. Nie panowałam nad własnym ciałem. Nogi same zaprowadziły mnie pod ławkę. Usiadłam.
      - Pomóż mi – powtórzyła.
      - Ale jak? Laura? Przecież ja...przecież my... - z ledwością wyduszałam z siebie kompletnie nieprzemyślane słowa.
      - To wszystko jego wina! - krzyknęła przez łzy. Była wściekła.
      - Kogo? - spytałam, a wtedy ona...znikła. Rozpłynęła się w powietrzu.
      Rozejrzałam się dookoła. Szum wody był o wiele głośniejszy niż w dzień. No może nie był, ale wydawał się być. Nie wiedziałam czy to, co się przed chwilą zdarzyło było prawdziwe. Nie umiałam jednak tego zignorować. Przez kolejne minuty siedziałam gapiąc się na miejsce, na którym wcześniej siedziała Laura, a raczej jej duch. Nie byłam w stanie wymazać z głowy tego widoku. W uszach cały czas rozbrzmiewało mi jej: pomóż mi. To wszystko jego wina...Kogo? Głupia jestem. To oczywiste, że Nicka. Przecież nie przyprowadziła mnie tu dla jaj. Tylko co jest jego winą? Co jej zrobił? W czym mam jej pomóc? To wszystko jest chore, a ja jestem wariatką. Tak, wariatką widzącą duchy....
      Od tej pory za każdym razem, kiedy mi się pokazywała, prowadziła mnie gdzieś lub pokazywała coś. Raz zaprowadziła mnie koło śpiącego Harrego, otworzyła jedną z szuflad jego komody i wyjęła z niej bilet na musical „Les Misérables”. Niestety prócz tytułu sztuki nie byłam w stanie przeczytać nic więcej. Litery były strasznie zamazane. Innym razem poprowadziła mnie do pokoju Katie i po prostu stała nad kołyską patrząc, jak dziewczynka śpi.
      Za to wczoraj, gdy byliśmy wszyscy (ja, John Locke, Harry, Katie, Niall, Lou, Liam, Zayn, jego nowa panienka i Emm) na spacerze w jednym z największych londyńskich parków zaprowadziła mnie w miejsce, o którego istnieniu nie ma pojęcia zapewne większość mieszkańców tego miasta. Otóż żeby się tam dostać musiałam przez dobre pół godziny przedzierać się przez kujące krzaczory i inne chaszcze (a potem jeszcze przez nie wrócić...), jednak gdy w końcu dotarłam na miejsce moim oczom ukazało się kamienne poidło dla ptaków, które przypominało ogromną misę postawioną na niezbyt grubej rzeźbionej nodze. Dookoła stały dwie kamienne ławki, a na jednej z nich znalazłam wyskrobane L+N. Nie ukrywam, że dało mi to do myślenia.
      Dzisiaj też zdarzyło się coś dziwnego. Siedziałam w salonie. Lou, Li i Niall oglądali telewizję, a ja bezcelowo przeglądałam internet. Chciałam choć na chwilę oderwać się od tej całej „duchosfery”, jednak Laura mi na to nie pozwoliła, bo gdy tylko poszłam do kuchni po sok i wróciłam, na ekranie komputera pokazana była trasa do jakiegoś baru na drugim końcu miasta. Szybko spisałam adres, poszłam na górę po torbę i już miałam zamawiać taksówkę, kiedy usłyszałam Zayna krzyczącego:
      - Wychodzę! Idę sobie trochę pojeździć, bo się nudzę!
      - A idź w cholerę, tylko nie bierz Porsche, bo rozwalisz! - odkrzyknął mu Lou.
      - Tak się odzywasz do brata? - mulat strzelił niezłego focha.
      - O – zdziwił się Tomlinson – nie wiedziałem, że awansowałem na brata. Skoro tak to chodź tu – powiedział rozochocony i zaczął tulić się do Zayna czochrając go po włosach.
      - No litości! Wiesz ile układałem tą fryzurę? Teraz będę musiał założyć czapkę, a dobrze wiesz, że w czapkach mi nie do twarzy! - oburzył się.
      - Malik, nie marudź! Musisz mnie tu podwieźć – oznajmiłam podając mu kartkę z adresem.
      - Ale toż to jest na drugim końcu miasta!
      - Oj wiem, ale muszę się tam szybko dostać – zrobiłam minę jeszcze bardziej rozczulającą, niż kot ze Shreka.
      Podziałało, bo chwilę później siedzieliśmy już w samochodzie. Chłopak oczywiście zachowywał się jak gdyby nigdy nic. Jednak ja nadal doskonale pamiętam, co zrobił Emm...
      - Słuchaj – zaczął nieśmiało poprawiając lusterko – mogę cie o coś spytać?
      - No skoro musisz – westchnęłam dość ciężko – to pytaj.
      - Jak bardzo Emmily jest na mnie zła?
      - Jak bardzo? – zaśmiałam się sarkastycznie – powiem ci jak bardzo. W skali od jeden do stu, tysiąc pięćset sto milionów dziewięćset.
      - Nie ma takiej liczby...
      - A ty co matematyk? Od teraz jest. A tak w ogóle to po co ci to wiedzieć?
      - No bo... ech. To skomplikowane. Wiem, że wszyscy macie mnie za skończonego dupka przez to, że teraz bujam się z Perrie, ale tak naprawdę jest najlepiej dla wszystkich, a głównie dla Harrego, jeżeli Emmily mnie kocha, to zrozumie i jak to wszystko się skończy to znowu będziemy mogli...
      - Dobra Zayn skończ – przerwałam mu – czy ty się w ogóle słyszysz? Może i dla ciebie to jest tylko przejściowa sytuacja i myślisz, że Emm jest w tobie ślepo zakochana i wróci do ciebie, jak tylko skiniesz palcem, ale muszę cię uświadomić, że się mylisz. Ona naprawdę cierpi. Ba! Przez twoją głupotę chciała się zabić! A wystarczyło, żebyś to inaczej rozegrał, przecież ona by zrozumiała, że robisz to wszystko dla przyjaciół i...
      - Chwila. Wróć. Jak to chciała się zabić? - zdziwił się.
      - Normalnie Zayn. Gdybym nie pojawiła się we właściwym miejscu o właściwym czasie to mogłaby podciąć sobie żyły.
      Nagle usłyszałam pisk opon, a moje ciało poleciało do przodu niczym worek kartofli. Dobrze, że zapięłam pasy, bo inaczej z pewnością wylądowałabym na przedniej szybie...
      - Idiota, idiota, idiota – powtarzał rytmicznie waląc głową o kierownicę.
      Z racji tego, że staliśmy na środku jednej z najruchliwszych ulic w Londynie, za nami momentalnie utworzył się korek z ogromnej ilości aut. Trąbiących aut. Ci, którym udało się nas wyprzedzić, otwierali okna i obrzucali nas niezbyt miłymi wyzwiskami lub pokazywali np. środkowy palec. Zdarzali się i na tyle wkurzeni, którzy robili te dwie rzeczy naraz.
      - Zayn! Zayn! - trząsałam nim – Człowieku! Ogarnij się! Nie słyszysz jak trąbią?! Jedź!
      - Gówno mnie to obchodzi! - wyprostował się – zjebałem sprawę! No zjebałem! Jestem idiotą! Idiota, idiota, idiota... - wrócił do rozgniatania swojej głowy na kierownicy.
      - A jeśli ci obiecam, że jeśli teraz ruszysz i dowieziesz mnie na miejsce to pomogę ci odzyskać Emm to odjedziesz? - rzuciłam szybko niewiele się zastanawiając nad tym, co mówię.
      Gdy tylko skończyłam, Zayn ruszył z miejsca równie gwałtownie, jak wcześniej stanął. Czyli chyba się zgodził... a tym samym ja wpakowałam się w kolejne gówno, bo szczerze wątpię, żeby Emmily kiedykolwiek zgodziła się do niego wrócić, tym bardziej, że teraz chyba kręci z Niallem...
      Niedługo po tym dotarliśmy na miejsce. Celem naszej podróży okazał się niewielki bar. Widać było, że nie jest „pierwszej świeżości”. Wnętrze aż prosiło się o remont. Chwiejące się stoły i krzesła o wymianę, a ściany o odmalowanie, ale nie to się teraz liczyło. Usiedliśmy przy barze. Zayn zamówił sok, a ja wodę.
      - A tak w ogóle to co my tu robimy? - spytał.
      - Jeszcze nie wiem, ale mam nadzieję, że zaraz się dowiem – zaczęłam rozglądać się dookoła popijając moją wodę. I nagle zobaczyłam ją. Stała przy przeciwległej ścianie, na której wisiały przeróżne pamiątki. Obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się, a potem znikła. Bez słowa wstałam i podeszłam do ściany. Początkowo nie zauważyłam tam niczego, co mogłoby być ważne, ale gdy wytężyłam wzrok natknęłam się na pewną fotografię. Na niewielkiej scenie, która teraz była pusta, grał jakiś zespół, a przy barze, tam gdzie teraz siedział dziwnie patrzący się na mnie Zayn, siedziała Laura, a obok niej Nick i oni no ten...całowali się. Teraz już jestem pewna. Byli ze sobą.
      - Jak się nie mylę to było latem zeszłego roku – powiedział starszy mężczyzna z siwą brodą ubrany w jakieś dziwne kraciaste spodnie, które trzymały szelki.
      - Bywała tu częściej? – wskazałam palcem na Laurę.
      - Z tego co pamiętam pojawiła się tu jeszcze parę razy, zawsze z nim – uśmiechnął się.
      - Mam do pana prośbę. Mogłabym zrobić sobie odbitkę? Bo wie pan, nie mam zbyt wielu zdjęć na których jest, a ona zmarła trzy dni temu i... - poczułam, jak moje oczy nikną za ścianą z łez.
      - Możesz je zabrać – powiedział widząc moją reakcję, a potem odkleił zdjęcie ze ściany i dał mi je. Gdy je dostałam zauważyłam, że na odwrocie widnieje data:
18.06.2011.
      Podziękowałam mu najserdeczniej jak umiałam i oznajmiłam Zaynowi, że możemy wracać. Przez całą drogę powrotną wypytywał o to, o czym rozmawiałam z tym staruszkiem i o to, po co w ogóle tam pojechaliśmy. Byłam nieugięta. Nie powiedziałam mu ani słowa. Schowałam zdjęcie do tajnej skrytki w mojej torbie i myślałam, co mam z nim zrobić. Pokazać komuś? Tylko komu? Harremu? Żeby dobić go jeszcze bardziej?
      Po powrocie do domu od razu poszłam na taras, gdzie Styles usypiał małą. John Locke biegał po trawie jak szalony i bawił się liśćmi płaczącej wierzby, które były już na tyle długie, że dotykały ziemi. Kiedy Katie zasnęła usiadłam bliżej chłopaka.
      - Wiesz co – zaczęłam – zastanawiam się kim był ten cały Nick.
      - Ten z pogrzebu? - spytał po chwili.
      - Nom.
      - To dość nieprzyjemna historia – przycichł i spuścił wzrok.
      - Mógłbyś mi ją opowiedzieć? - wiedziałam, że nie chciał o tym mówić, jednak musiałam się dowiedzieć.
      - Kiedy zaczynałem być z Laurą zabrałem ją na
„Les Misérables”, taki musical.
      - Stąd te bilety... - szepnęłam pod nosem.
      - Mówiłaś coś?
      - Nie, nic. Opowiadaj dalej – odpowiedziałam szybko.
      - Nick występował w tym musicalu. Jakiś czas później zrobiłem coś durnego i rozstaliśmy się, a wtedy oni byli razem. Na szczęście tylko cztery dni maja, a potem nie widzieli się już nigdy więcej – uśmiechnął się triumfalnie. To wydało mi się dziwnie, ale postanowiłam nie zanurzać się w tą sprawę aż tak głęboko – a czemu to cie tak bardzo interesuje?
      - Chciałam się dowiedzieć kim był, że przemawiał na jej pogrzebie, bo wydało mi się to trochę dziwne...
      - Tak. To dziwne. Nie rozumiem po co to zrobił, ale dość już o tym. Lepiej chodźmy do domu i obejrzyjmy jakiś film. Co ty na to?
      - Dobry pomysł. Idź coś włącz, a ja złapie Johna Locke'a i zaraz cię dogonię.
      - To imię jest dziwne – uśmiechnął się.
      - Powtarzasz się Styles, a poza tym sam jesteś dziwny – stwierdziłam i ruszyłam w pogoń za moim pieskiem.
      Jednak gdy Harry zniknął z mojego pola widzenia, usiadłam na trawie i zaczęłam przetwarzać to, czego się dowiedziałam. On mówił, że Laura i Nick byli ze sobą w kwietniu albo maju, więc dlaczego mam w torbie zdjęcie z czerwca, na którym się całują? Z tego wynika, że ona go okłamywała. Ehh... czemu to wszystko musi być takie zagmatwane?


      Następnego poranka
      - Już idę! - krzyknęłam podnosząc się z kanapy. Niestety z racji tego, że było koło 7 rano, nikogo oprócz mnie nie było w salonie. Podeszłam do drzwi, a kiedy je tworzyłam moim oczom ukazał się wysoki ciemnoskóry mężczyzna w mundurze.
      - Dzień dobry – ziewnęłam.
      - Witam. Komisarz Wilson – dumnie pokazał odznakę – mieszkasz tu?
      - Tak - "w sumie to tymczasowo".
      - A więc proszę. Tu są rzeczy, które udało się ocalić z pożaru – podał mi pudło.
      - Dziękuję. Do widzenia.
      - Do widzenia – zamknęłam za nim drzwi i postawiłam pudło na stoliku do kawy.
      Przez chwilę wahałam się, czy powinnam je otworzyć. Wtedy znowu ją zobaczyłam. Uśmiechnęła się nieznacznie i kiwnęła głową na znak, że tak. Bez dłuższego namysłu zajrzałam do środka. Był tam miś, kilka zdjęć Katie, jakieś inne nieistotne teraz pierdoły i dość gruby szary kalendarz z zeszłego roku. Otworzyłam go. Nie był to zwykły kalendarz. To było coś w stylu pamiętnika, notesu, w którym zapisane były prawie całe strony, a do tego do środka powtykane kartki z tekstami piosenek, albo wierszami.

      Otworzyłam na końcu czerwca i od razu w oczy rzuciło mi się:
      „Nick zniszczył mi życie. Wykorzystał to, że byłam pijana. I co? Teraz będę mamusią. Teraz, kiedy w końcu pomiędzy mną i Harrym się ułożyło i kiedy możemy być razem...”. Przeniosłam wzrok na następną stronę: „Nie wiem co robić. Nie chcę aborcji, ale co z Harrym? Chyba najlepiej będzie, jak zniknę z jego życia. Tylko jak ukryć przed całym światem, że to Nick jest ojcem mojego dziecka? Mam uciec na drugi koniec świata?”.
      - Nie wiedziałam, że Niemcy to drugi koniec świata... - wyszeptałam pod nosem.
      Przejechałam otwartymi dłońmi po twarzy i ciężko westchnęłam. Zamknęłam oczy, zacisnęłam wargi i podparłam głowę na zaciśniętej pięści. Przez chwilę zastanawiałam się co dalej, czy to już koniec? Kiedy ponownie moje powieki odsłoniły przede mną światło dzienne zobaczyłam Laurę. Dzielił nas tylko stolik.
      - Czemu ja? - spytałam cicho.
      - Wiedziałam, że sobie poradzisz.
      - Ale przecież my nawet...
      - Pilnuj mojej tajemnicy Kaju. Nikt nie może się dowiedzieć – przerwała mi, a kiedy tylko skończyła mówić, zniknęła. Przez chwilę siedziałam tępo wpatrując się w kalendarz. Zabrałam go i zaniosłam na górę. Schowałam w jednej z moich walizek i odetchnęłam z ulgą. To koniec.
      Nie wiem, co mam teraz myśleć, ale wiem jedno: muszę pilnować tajemnicy Laury. Nikt nie może się dowiedzieć, kim jest prawdziwy ojciec Katie. Bo przecież gdy Harry dowie się, że to Nick, załamie się. A jeśli Nick się dowie, że to on...kto wie co wtedy może się wydarzyć..


_________________________________________________________________
Moim zdaniem nie ma w tym rozdziale nic strasznego, ale wolałam Was na początku uprzedzić o czym będzie mowa :)
Przypominam o konkursie na 18 rozdział na Wasze prace czekam do soboty do godziny 15 :)



19 komentarzy:

  1. Ojojoj, nie wiem dlaczego ale motyw jakby wyrwany z serialu Pretty Little Liars, tak jakoś mi się skojarzyło.
    Ocywiście rozdział jak najbardziej zajebisty tylko nie za bardzo rozumiem 1 akapitu, no bo Kaja rozwiązała już tą zagadkę więc co jej teraz utrudnia życie,trzymanie buzi na kłódkę..?
    Jeszcze pytanie za 100 pkt, czy Harry i Kaja w końcu będą razem ?
    Szczerze bardzo bym tego chciała bo pasują do siebie idealnie ale czy oni tego chcą, to już wiesz tylko Ty
    Pozdrawiam i zapraszam na mojego bloga który nawet w 1% nie równa się z Twoim
    onestory-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. DARIA! Przepraszam, ale weszłam na bloga przez przeglądarkę w tel i przez przypadek usunęłam Twój komentarz :( Ale zdążyłam go przeczytać i przez to jeszcze bardziej mi przykro, że go usunęłam, bo był cudowny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało. :) Miło mi że podobał ci się mój komentarz. ;D

      Usuń
    2. Kaja wiedziałam że bez pisania nie wytrzymasz czekam na nn i na 18 rozdział.<3

      Usuń
  3. Hmmm GENIALNY !! zdaję sobie sprawę z tego że Kai nie będzie teraz łatwo utrzymać tajemnicy o Kate to jest jej biologicznym ojcem ale cóż musi wytrzymać bo Harry jako ojciec jest zbyt troskliwy i kochający żeby mu ją odebrać :) czekam na nn

    zapraszam do mnie - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/06/rozdzia-4.html?showComment=1339086175408#c8269382403704316707

    OdpowiedzUsuń
  4. Biedna Kaja, jak tu utrzymać taką tajemnicę... ja bym nie dała rady

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej, rozdzial jest cudownyyy, zreszta jak każdy inny!! A tak na marginesie to kiedy dodasz rozdzial do opowiadania o laurze ?

    OdpowiedzUsuń
  6. No no rozdział świetny !! Podoba mi się to że dodałaś tu coś nowego - czyli ducha ;D

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział. Normalnie paranormal activity.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie będę Ci słodziła jaki to ten rozdział świetny, super,bo powinnaś to wiedzieć.;D Ciekawie piszesz. Wciągająca fabuła. No i czekam na następny. ^^

    OdpowiedzUsuń
  9. Spodobał mi sie twój pomysł z duchem Laury i tą tajemnicą. Masz talent ;) Czekam na następny . ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. fajny pomysł!
    super i ten talent=extra!

    zapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  11. Masz oryginalne pomysły i to podoba mi się w Twoim blogu
    Zapraszam do mnie: http://limitlessboundless.blogspot.com/
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  12. tak, teraz chyba nauczę się czytać te informacje przed rozdziałami..

    OdpowiedzUsuń
  13. no to tak.
    znalazłam ten blog przypadkowo, przez stronę http://wymarzony-swiat-z-1d-official.blogspot.com/ na której Olga była nominowana do nagrody, żeby wyczuć jej konkurencje zobaczyłam kto ile ma głos, no ona prowadziła, ale ty byłaś zaraz za nią, więc postanowiłam przeczytać ;D i tak oto ZAKOCHAŁAM SIĘ W TYM BLOGU ! Piszesz po prostu fantastycznie. Opisujesz przeżycia bohaterów tak, żebym się mogła ja sama w nie wczuć i to Ci się udaję ! W jeden wieczór przeczytałam wszystkie 20 rozdziałów i jestem zachwycona! Hah, jak swoja bohaterka, jesteś wręcz stworzona do pisania !! a wiem co pisze, bo czytam mnóstwo blogów ! ;DD To jest niesamowite jak akcja się rozwija z rozdziału na rozdział... te kłótnie między Hazz a Kają i jeszcze Zayn na dodatek. do tego Laura która umarła i miłość Harry'ego do obydwóch dziewczyn...! genialne nie mam pytań! Oczywiście NIE MOGĘ SIĘ JUŻ DOCZEKAĆ NASTĘPNEGO ROZDZIAŁU ! a i mam prośbę ;D
    mogłabyś mnie informować o nowym rozdziale? na TT np. @kika1613 , albo GG 19682951 ;D
    z góry Ci dziękuje ;DD
    @kika1613

    OdpowiedzUsuń
  14. Super <3 kocham twojego bloga !!!

    jakbyś chciała wpadnij do mnie, chociaż mój blog nie jest o 1d ani jb
    mam nadzieję, że zajrzysz :>

    http://life-with-the-spotlight.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  15. świentyy . ; D
    Czekam na NN . ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Zajebistyy !!!Po przeczytaniu tego rozdziału ciągle mi się wydaję, że widzę ducha mojego Taty ... Z niecierpliwością czekam na nn : ))

    OdpowiedzUsuń
  17. okej, więc tak: jest 3.14 i właśnie piszę ten komentarz zamiast spać, bo jak wiadomo "jutro" poniedziałek, szkoła i,w moim wypadku, lekcje na 8. jakby tego było mało mam dwie poprawki i najzwyczajniej w świecie mam to, za przeproszeniem, głęboko w dup#e. i to wszystko przez twojego bloga, twoje opowiadanie. no przez ciebie! kochana, uwielbiam cię! co ty ze mną robisz! nie moge się oderwać, czytam rozdział po rozdziale. fabuła jest świetna, zero nudy. bohaterka wyrazista, emocje odczuwa się tak dogłębnie, że zaciera się ta granica między czytelnikiem a monitorem(lub jak w moim wypadku- telefonem). kocham to opowiadanie! niestety, popelnilam niezłą gafę i najpierw przeczytałam cz. 2. pisz pisz pisz! a tutaj mój skromny blog: paryskie-uczucia.blog.onet.pl pozdrawiam mystery!:*

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)