Nie będę ukrywać, że
Harry mi zaimponował. I to bardzo. Wcześniej nawet nie przeszło mi
przez myśl, że będzie w stanie wykazać się taką
odpowiedzialnością. Podziwiam go. Wziął pod opiekę nieswoje
dziecko i to tylko ze względu na uczucie do jego matki. Musi ją
bardzo kochać. Kocha ją. Teraz to widzę. Wcześniej myślałam,
że...a zresztą. Mniejsza o to. W tym momencie powinnam się
cieszyć, prawda? Powinnam się cieszyć, że w końcu Harry
potwierdził to, że nigdy nic do mnie nie czuł, że to co Liam
wykrzyczał mu w łazience, to nieprawda. Tak. Powinnam się cieszyć.
Więc dlaczego tak nie jest? Dlaczego widząc malutką Katie w
ramionach Harrego poczułam się...no właśnie, jak? Jak się
poczułam? Rozczarowana? Zmieszana? Zaskoczona? Nie. To nie to, a
więc może...zazdrosna? Niechętnie przyznaje, że tak. Poczułam
się zazdrosna. O to, że Harry tak naprawdę od samego początku
kochał tylko ją. Nie mnie. JĄ. Laurę. Do wczoraj wszystko kręciło
się wokół mnie. Wokół tego, który z nich coś do mnie czuje,
który któremu ustąpił, który będzie o mnie walczył, który
mnie zranił i którego ja zraniłam. A teraz? Teraz będzie liczyć
się tylko ona. Laura. Cholera. Jaka ze mnie obrzydliwa egoistka. Jak
w ogóle takie myśli mogą przechodzić mi przez głowę?! Przecież
ona w każdej chwili może umrzeć, a ja? No w sumie ja też, ale to
co innego. Dla mnie strach o jutro to codzienność, ale dla niej to
tragedia. Tragedia w najczystszej postaci.
Wydarzenia pomiędzy 9:00 a 9:15 – posiadłość 1D
- Możemy zaczynać? - spytał zniecierpliwiony Niall – Od wczoraj nie miałem nic w ustach – skrzywił się.
- Oj, zamknij się. Harry i Lou mówili, że już jadą – odpowiedział mu Zayn.
- Tak. Godzinę temu!
- Spójrz na zegarek. Jest dziewiąta, a co oznacza dziewiąta w Londynie?
- Korki Niall, korki – odpowiedział Liam klepiąc blondasa po ramieniu.
- J-jesteśmy! - oznajmił zasapany Lou.
- Dobra. To chodźcie do nas. Mamy do omówienia kilka spraw – powiedział menadżer stanowczym, ale za razem troskliwym tonem (co mnie nieźle zdziwiło, bo nawet nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że ten facet jest zdolny do czegoś tak ludzkiego jak troska). Usiedli. Emmily, Niall, Liam, potem ja, koło mnie Harry, Lou na kapanie, a na fotelach po drugiej stronie Zayn i ten cały menadżer.
- Harry, jak się czujesz? - spytał Liam.
- Ja dobrze. Żyje.
- A Laura? - dopytałam.
- JESZCZE żyje – odpowiedział kładąc szczególny nacisk na 'jeszcze' – lepiej mówicie, jak wygląda sprawa z kliniką.
- Wszystko załatwione – oznajmił menadżer – jeszcze dzisiaj helikopter przetransportuje Laurę do tej prywatnej kliniki w górach, zagwarantowali nam prywatność i żadnego wycieku do mediów, ale na wszelki wypadek musimy jakoś odciągnąć uwagę od Harrego. Plan jest taki. Robimy zamieszanie wokół nowego związku.
- Jakiego związku? - zdziwił się blondyn.
- Zayn wam nie mówił?
- A no bo jeszcze nie było kiedy... - chłopak zaczął nerwowo poprawiać fryzurę i lustrować soje białe tenisówki.
- On i Perrie – oznajmił menadżer.
- Że co kurwa?! - Emmily momentalnie podskoczyła z kanapy i stanęła przed zakłopotanym Zaynem.
- No ale o co ci chodzi dziewczyno? Nie dostałaś smsa? - spytał wręcz z wyrzutem.
- Jakiego kurwa sm... - przerwała i wyciągnęła telefon z kieszeni swoich jasnych jeansów - „Sorry – zaczęła czytać – ale to koniec”, pojebało cie? - zaczęła śmiać się tak sarkastycznie, że aż nie dało się tego słuchać – pojebało go! - nagle ucichła i wyszła z pokoju. Kiedy mnie mijała dostrzegłam, jak przeźroczyste łzy spływają po jej brzoskwiniowych policzkach.
- Idę zobaczyć, co z nią – oznajmiłam cicho, po czym rzuciłam Zaynowi spojrzenie, które, gdyby tylko dostało pistolet, zabiłoby i pobiegłam za blondynką.
A więc. Sprawy mają się tak: menadżer dał chłopakom tydzień wolnego, odwołując tym samym jeden z koncertów i dwie dość ważne sesje zdjęciowe. Oficjalny powód: ciężka grypa Harrego. Prawdziwy znamy tylko my. Harry razem z wynajętą niańką i Louisem lecą do prywatnej kliniki, do której przenoszą Laurę, by móc w spokoju zająć się nią i malutką Katie (czemu tylko oni? Ponieważ menadżer uznał, że jeśli będzie tam więcej osób, to mediom łatwiej będzie ich wyśledzić). Zayn ma zacząć prowadzać się z tą całą Perrie. W końcu on jest członkiem boysbandu wypromowanym przez X Factor, ona członkinią girlsbandu wypromowanego przez X Factor, krótko mówiąc idealna para. Szkoda tylko, że w tym całym „genialnym planie” nikt nie pamiętał o pewnym, może dla nich nieistotnym szczególiku, którym jest Emmily. Na tą chwilę zupełnie zapomniałam o nocnej kłótni, w której dowiedziałam się co zrobiła. Było mi jej żal. Właściwie to nawet nie byłam na nią zła. Przecież jeszcze wtedy nie byłyśmy „pogodzone”. Liam jedzie w odwiedziny do swojej dziewczyny, a Niall? Nie wiem. Chyba do domu. A ja i blondynka mamy się zmyć do wieczora. O 20 pojawi się transport, który odprawi nas w rodzinne strony. Bosko. Dopiero co wróciłam do Londynu...
Wydarzenia pomiędzy 11:00 a 13:00
Stałam przy drzwiach. Tak jak reszta czekałam na swoją kolej, by pożegnać Harrego i Lou. Pierwsza była Emmily. Przytuliła ich mocno powtarzając: będzie dobrze. Musi być (od czasu gdy ostatni raz powiedziałam coś podobnego Beacie, szczerze nienawidzę tego typu tekstów -.-). potem przyszła kolej na Liama, następny był Zayn i Niall. Blondyn przepraszał Harrego po raz setny dzisiaj, a ten powtarzał mu, że już jest spoko, że się nie gniewa. Nareszcie. Moja kolej.
- Harry – wyszeptałam mu do ucha, gdy tylko wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam – jak będziesz potrzebował pomocy przy dziecku, albo przy Laurze, albo przy sobie, albo nawet przy Lou, to dzwoń.
- A jakiej pomocy mogę potrzebować przy Lou? - zachichotał, jednak to nie był zwykły chichot. Ten przesiąknięty był nieopuszczającym chłopaka smutkiem i strachem.
- Czy ja wiem – zaczęłam nie puszczając go – może próbując zrobić pranie skurczy wam wszystkie bokserki i będziecie skazani na bieganie bez bielizny?
- Racja. To możliwe. Zapamiętaj Styles: nie pozwalać Lou prać twoich majtek – odchylił mnie od siebie i spojrzał mi w oczy lekko się uśmiechając – dziękuje Kaja. Gdyby nie ty, to nikt by pewnie nawet nie usłyszał tamtego telefonu... - wypowiedział te słowa wręcz łamiącym się głosem, po czym znowu przytulił mnie do siebie z całych sił – dobra z ciebie przyjaciółka, wiesz?
- Ty też jesteś niczego sobie.
- Ekhm – chrząknął Lou – kończcie już te czułości, bo samolot nam ucieknie.
Momentalnie odskoczyłam od Harrego. Zrobiłam to bardzo niechętnie, bo uwielbiam ten moment, kiedy cały mój świat kończy się na jego ramionach. Koniec tego dobrego. Wróciłam na Ziemie.
- No dobra Louis, chodź tutaj – wyściskałam go i dodałam – dbaj mi tam o Harrego.
- Tak jest kapitanie – zasalutował z uśmiechem, po czym chwycił za walizki i razem ze Stylesem ruszył w stronę samochodu.
Jakąś godzinę spędziłam na bezsensownym łażeniu po ich ogrodzie, a następną na zabawie z moim pieskiem. Te wszystkie myśli przemierzające moją głowę, stawały się coraz bardziej nie do zniesienia. Nie mogłam pozbyć się widoku Laury leżącej w tym szpitalnym łóżku. Całej w bandażach, okropnych ranach i ze łzami wypełniającymi te jej piękne brązowe oczy. No i Harrego trzymającego na rękach dziecko, który tak dumne mówił: „...poznajcie, to moja córka Katie”.
Weszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju Emmily.
- Nie ważne kim jesteś, wyjdź! - krzyknęła zza białych drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do jej łazienki, bo te od garderoby były otwarte.
- Nie ma mowy! - odkrzyknęłam i z całej siły popchnęłam ten kawał drewna, który dzielił nas od siebie (chyba je czymś zastawiła, bo strasznie ciężko było mi je przestawić) – Co ty robisz?! - wydarłam się widząc, jak blondynka stoi przed lustrem trzymając w ręku ostrze od żyletki – odłóż to! Nie chcesz zmarnować sobie życia przez takiego dupka jak Zayn! Słyszysz?! Odłóż to!
Posłuchała. Powoli zbliżyłam się do niej i przytuliłam delikatnie gładząc jej długie blond włosy.
- On złamał mi serce – wyszeptała przez łzy, a ja tylko przycisnęłam ją mocniej do siebie.
- Wiem Emm.
___________________________________________________________________
Od razu zaznaczam, że nie mam nic do związku Zayn&Perrie, wręcz przeciwnie bardzo się z niego cieszę, ale na potrzeby opowiadania przedstawiłam go tak, a nie inaczej.
OGŁOSZENIE :) Biorę udział w konkursie na bloga miesiąca, jeśli macie ochotę to wejdźcie [klik] i zagłosujcie. Mam nr 3. Polecam tez blogi nr 7 i 19 :)
a co do trzeciej części tego rozdziału - będzie sonda :)
Wydarzenia pomiędzy 9:00 a 9:15 – posiadłość 1D
- Możemy zaczynać? - spytał zniecierpliwiony Niall – Od wczoraj nie miałem nic w ustach – skrzywił się.
- Oj, zamknij się. Harry i Lou mówili, że już jadą – odpowiedział mu Zayn.
- Tak. Godzinę temu!
- Spójrz na zegarek. Jest dziewiąta, a co oznacza dziewiąta w Londynie?
- Korki Niall, korki – odpowiedział Liam klepiąc blondasa po ramieniu.
- J-jesteśmy! - oznajmił zasapany Lou.
- Dobra. To chodźcie do nas. Mamy do omówienia kilka spraw – powiedział menadżer stanowczym, ale za razem troskliwym tonem (co mnie nieźle zdziwiło, bo nawet nie byłam w stanie sobie wyobrazić, że ten facet jest zdolny do czegoś tak ludzkiego jak troska). Usiedli. Emmily, Niall, Liam, potem ja, koło mnie Harry, Lou na kapanie, a na fotelach po drugiej stronie Zayn i ten cały menadżer.
- Harry, jak się czujesz? - spytał Liam.
- Ja dobrze. Żyje.
- A Laura? - dopytałam.
- JESZCZE żyje – odpowiedział kładąc szczególny nacisk na 'jeszcze' – lepiej mówicie, jak wygląda sprawa z kliniką.
- Wszystko załatwione – oznajmił menadżer – jeszcze dzisiaj helikopter przetransportuje Laurę do tej prywatnej kliniki w górach, zagwarantowali nam prywatność i żadnego wycieku do mediów, ale na wszelki wypadek musimy jakoś odciągnąć uwagę od Harrego. Plan jest taki. Robimy zamieszanie wokół nowego związku.
- Jakiego związku? - zdziwił się blondyn.
- Zayn wam nie mówił?
- A no bo jeszcze nie było kiedy... - chłopak zaczął nerwowo poprawiać fryzurę i lustrować soje białe tenisówki.
- On i Perrie – oznajmił menadżer.
- Że co kurwa?! - Emmily momentalnie podskoczyła z kanapy i stanęła przed zakłopotanym Zaynem.
- No ale o co ci chodzi dziewczyno? Nie dostałaś smsa? - spytał wręcz z wyrzutem.
- Jakiego kurwa sm... - przerwała i wyciągnęła telefon z kieszeni swoich jasnych jeansów - „Sorry – zaczęła czytać – ale to koniec”, pojebało cie? - zaczęła śmiać się tak sarkastycznie, że aż nie dało się tego słuchać – pojebało go! - nagle ucichła i wyszła z pokoju. Kiedy mnie mijała dostrzegłam, jak przeźroczyste łzy spływają po jej brzoskwiniowych policzkach.
- Idę zobaczyć, co z nią – oznajmiłam cicho, po czym rzuciłam Zaynowi spojrzenie, które, gdyby tylko dostało pistolet, zabiłoby i pobiegłam za blondynką.
A więc. Sprawy mają się tak: menadżer dał chłopakom tydzień wolnego, odwołując tym samym jeden z koncertów i dwie dość ważne sesje zdjęciowe. Oficjalny powód: ciężka grypa Harrego. Prawdziwy znamy tylko my. Harry razem z wynajętą niańką i Louisem lecą do prywatnej kliniki, do której przenoszą Laurę, by móc w spokoju zająć się nią i malutką Katie (czemu tylko oni? Ponieważ menadżer uznał, że jeśli będzie tam więcej osób, to mediom łatwiej będzie ich wyśledzić). Zayn ma zacząć prowadzać się z tą całą Perrie. W końcu on jest członkiem boysbandu wypromowanym przez X Factor, ona członkinią girlsbandu wypromowanego przez X Factor, krótko mówiąc idealna para. Szkoda tylko, że w tym całym „genialnym planie” nikt nie pamiętał o pewnym, może dla nich nieistotnym szczególiku, którym jest Emmily. Na tą chwilę zupełnie zapomniałam o nocnej kłótni, w której dowiedziałam się co zrobiła. Było mi jej żal. Właściwie to nawet nie byłam na nią zła. Przecież jeszcze wtedy nie byłyśmy „pogodzone”. Liam jedzie w odwiedziny do swojej dziewczyny, a Niall? Nie wiem. Chyba do domu. A ja i blondynka mamy się zmyć do wieczora. O 20 pojawi się transport, który odprawi nas w rodzinne strony. Bosko. Dopiero co wróciłam do Londynu...
Wydarzenia pomiędzy 11:00 a 13:00
Stałam przy drzwiach. Tak jak reszta czekałam na swoją kolej, by pożegnać Harrego i Lou. Pierwsza była Emmily. Przytuliła ich mocno powtarzając: będzie dobrze. Musi być (od czasu gdy ostatni raz powiedziałam coś podobnego Beacie, szczerze nienawidzę tego typu tekstów -.-). potem przyszła kolej na Liama, następny był Zayn i Niall. Blondyn przepraszał Harrego po raz setny dzisiaj, a ten powtarzał mu, że już jest spoko, że się nie gniewa. Nareszcie. Moja kolej.
- Harry – wyszeptałam mu do ucha, gdy tylko wtuliłam się w niego najmocniej jak potrafiłam – jak będziesz potrzebował pomocy przy dziecku, albo przy Laurze, albo przy sobie, albo nawet przy Lou, to dzwoń.
- A jakiej pomocy mogę potrzebować przy Lou? - zachichotał, jednak to nie był zwykły chichot. Ten przesiąknięty był nieopuszczającym chłopaka smutkiem i strachem.
- Czy ja wiem – zaczęłam nie puszczając go – może próbując zrobić pranie skurczy wam wszystkie bokserki i będziecie skazani na bieganie bez bielizny?
- Racja. To możliwe. Zapamiętaj Styles: nie pozwalać Lou prać twoich majtek – odchylił mnie od siebie i spojrzał mi w oczy lekko się uśmiechając – dziękuje Kaja. Gdyby nie ty, to nikt by pewnie nawet nie usłyszał tamtego telefonu... - wypowiedział te słowa wręcz łamiącym się głosem, po czym znowu przytulił mnie do siebie z całych sił – dobra z ciebie przyjaciółka, wiesz?
- Ty też jesteś niczego sobie.
- Ekhm – chrząknął Lou – kończcie już te czułości, bo samolot nam ucieknie.
Momentalnie odskoczyłam od Harrego. Zrobiłam to bardzo niechętnie, bo uwielbiam ten moment, kiedy cały mój świat kończy się na jego ramionach. Koniec tego dobrego. Wróciłam na Ziemie.
- No dobra Louis, chodź tutaj – wyściskałam go i dodałam – dbaj mi tam o Harrego.
- Tak jest kapitanie – zasalutował z uśmiechem, po czym chwycił za walizki i razem ze Stylesem ruszył w stronę samochodu.
Jakąś godzinę spędziłam na bezsensownym łażeniu po ich ogrodzie, a następną na zabawie z moim pieskiem. Te wszystkie myśli przemierzające moją głowę, stawały się coraz bardziej nie do zniesienia. Nie mogłam pozbyć się widoku Laury leżącej w tym szpitalnym łóżku. Całej w bandażach, okropnych ranach i ze łzami wypełniającymi te jej piękne brązowe oczy. No i Harrego trzymającego na rękach dziecko, który tak dumne mówił: „...poznajcie, to moja córka Katie”.
Weszłam na górę. Otworzyłam drzwi do pokoju Emmily.
- Nie ważne kim jesteś, wyjdź! - krzyknęła zza białych drzwi, które najprawdopodobniej prowadziły do jej łazienki, bo te od garderoby były otwarte.
- Nie ma mowy! - odkrzyknęłam i z całej siły popchnęłam ten kawał drewna, który dzielił nas od siebie (chyba je czymś zastawiła, bo strasznie ciężko było mi je przestawić) – Co ty robisz?! - wydarłam się widząc, jak blondynka stoi przed lustrem trzymając w ręku ostrze od żyletki – odłóż to! Nie chcesz zmarnować sobie życia przez takiego dupka jak Zayn! Słyszysz?! Odłóż to!
Posłuchała. Powoli zbliżyłam się do niej i przytuliłam delikatnie gładząc jej długie blond włosy.
- On złamał mi serce – wyszeptała przez łzy, a ja tylko przycisnęłam ją mocniej do siebie.
- Wiem Emm.
___________________________________________________________________
Od razu zaznaczam, że nie mam nic do związku Zayn&Perrie, wręcz przeciwnie bardzo się z niego cieszę, ale na potrzeby opowiadania przedstawiłam go tak, a nie inaczej.
OGŁOSZENIE :) Biorę udział w konkursie na bloga miesiąca, jeśli macie ochotę to wejdźcie [klik] i zagłosujcie. Mam nr 3. Polecam tez blogi nr 7 i 19 :)
a co do trzeciej części tego rozdziału - będzie sonda :)
o jejciu biedna Emily ;( ej ale troche Zayn przegiął ;/ mógł jej to powiedzieć delikatniej ;o
OdpowiedzUsuńciekawe kiedy oni sie znów zobaczą ;( kocham tego bloga <3i czekam na kolejny rozdział ^^ ;)
Kochana jak ty bosko piszesz :* Czekam z niecierpliwością na 3 część :) Ciekawe co będzie z Emily :(
OdpowiedzUsuńBoże ale mi szkoda Emily. ;c Ale z Zayna dupka zrobiłaś. xD Łee. Jestem ciekawa co u Laury.
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga <3 Czekam na NN :*
~Darka...;p
Oczywiście zagłosowałam ! Proszę wejdz na mojego bloga i przeczytaj choć prolog i zobacz czy coś z niego wyjdzie ok ? Rozdział suuper czekam na 3 część
OdpowiedzUsuńhttp://sarah-and-1d.blogspot.com/
dziękuje :) na pewno wejdę :)
UsuńBoski blog.. Codziennie na niego wchodzę i sprawdzam czy jest coś napisane to tak wciąga.
OdpowiedzUsuńGłosowałam na ciebie.
dzięki :)
Usuńświetny rozdział :) przyznam się - płakałam :)
OdpowiedzUsuńhttp://onethingmyhistory.blogspot.com/2012/05/walneam-go-z-barka-widac-zabolao-go-to.html?showComment=1338308402882#c6346126500660639339
fajnie jakby kaja była z kubą...
OdpowiedzUsuńOby Emm . była z Zayne'm . !Proszę..
OdpowiedzUsuń! A tak wogóle to świetny rozdzial . czekam na 3 czesc. !
Można wiedzieć kiedy dodasz nową część ? Ten blog jest odjazdowy !
OdpowiedzUsuńchciałam dzisiaj, ale chyba nie dam rady, bo mam za dużo nauki ;/ jak dobrze pójdzie to jutro, albo pojutrze :)
UsuńA,a,a,a,a,aa,a.Kaja masz 2 miejsce w tym głosowaniu na bloga może to wygrasz:]Jestem przez to happy:]:]:]
OdpowiedzUsuńNajwiększa fanka Pati
to kaja nie bd z harrym ? :(
OdpowiedzUsuń