piątek, 4 maja 2012

Rozdział 11


      Kiedy Harry tłumaczył przez telefon, gdzie się znajdujemy, starałam się zebrać myśli. Doskonale wiedziałam, że dalszy rozwój sytuacji zależy tylko i wyłącznie od odpowiedzi na to jedno dręczące mnie pytanie:
      - Powiedz mi – zaczęłam odwracając się tyłem do Stylesa, gdy tylko skończył rozmawiać – czy ona się zgodziła?
      - Ale kto? - udawał, że nie wie o co mi chodzi, jednak od razu wyczułam, że tylko UDAWAŁ.
      - Laura, czy ona przyjęła twoje oświadczyny?
      - Tak – odpowiedział niemal bezdźwięcznie. Złapał mnie za ramie i próbował obrócić w swoją stronę.
      - Zostaw – wyrwałam się i odeszłam kilka kroków dalej. Nie chciałam go widzieć.
      - Kaja... - znowu zbliżył się do mnie, tym razem chwytając moją prawą dłoń.
      - Powtarzam zostaw! - krzyknęłam odwracając się. Stałam z nim teraz twarzą w twarz – Kim ja dla ciebie jestem?! Czym jestem?! Jakąś piepszoną zabawką, z którą możesz zrobić wszystko, co tylko zechcesz?! Która nic nie czuje?! Której nic nie zaboli?!
      - Nie. Ja...ja sam nie wiem co robię. Nie panuję nad sobą. Kocham Laurę, ale nie mogę choć na chwilę przestać myśleć o tobie, a kiedy jesteś koło mnie, nikt inny się nie liczy.
      - Nie pierdol Styles! Może Laura jest na tyle głupia, żeby wierzyć w twoje słowa, ale ja już nie – z każdą chwilą mówiłam coraz ciszej. Mój głos łamał się na każdym wypowiedzianym przeze mnie słowie, a do oczu zaczęły napływać całe litry łez. Za wszelką cenę powstrzymywałam się od płaczu. Nie chciałam, żeby widział, że coś dla mnie znaczył, że zdołałam poczuć do niego coś więcej niż nienawiść i że przez to jeszcze bardziej zabolało mnie to, jak postąpił. Dlaczego na samym początku nie powiedział mi, że jest zaręczony? Przecież wtedy z pewnością nie doszłoby do tej całej sytuacji.
      - Nie chcę cię stracić Kaju – kolejny raz mnie złapał. Teraz trafiło na nadgarstek. 
      Złość wezbrała we mnie do przeogromnych rozmiarów. Wyrwałam się z siłą milion razy większą niż poprzednio, po czym wymierzyłam mu siarczysty policzek. Wiedziałam, że go zabolało, jednak nawet nie jęknął. Mam nadzieję, że zostanie mu po tym paskudny siniak!
      - Nigdy, powtarzam NIGDY więcej nie waż się mnie dotknąć – wysyczałam przez zęby – i chcę cię poinformować o jednym fakcie: już mnie straciłeś. 

      Przez kolejnych czterdzieści pięć minut siedzieliśmy w milczeniu, zajmując dwa osobne końce dołu, który nieszczęsnym trafem musiałam dzielić z tym dupkiem. Bezdźwięcznie zalewałam się łzami. Przestało obchodzić mnie to, czy Styles je zauważy. Mam szczerze dość jego, tego wyjazdu i tej całej zjebanej sytuacji. Współczułam Laurze, bo nie wiem jakim cudem on mógłby ją naprawdę kochać. Przecież gdyby ją kochał nie myślałby o mnie. Chociaż szczerze wątpię, żeby to robił. Jestem wręcz pewna, że użył tego tylko jako nędznego wytłumaczenia. A może...a może jednak źle go osądzam? Może naprawdę coś dla niego znaczę? Może po prostu Laura zawróciła mu w głowie i wmówiła mu, że ją kocha? Szkoda, że nadal nie wiem co ich łączyło. Może to jakiś toksyczny związek, z którego Harry nie jest w stanie się uwolnić? Może po prostu pojawiłam się w złym momencie? Może gdybyśmy spotkali się po tym, jak raz na zawsze zakończy sprawy z Laurą, może wtedy...Może gdybyśmy nie spotkali jej będąc w tym przeklętym Berlinie...Dobra koniec tego piepszenia. Co prawda ten cały 'ślub' z Laurą nie wydaję mi się być czymś realnym i nie sądzę, aby w ogóle do niego doszło, ale to przecież nie zmienia faktu, że Styles to zwykły palant.
      Kiedy usłyszałam Nialla i Louisa o mało co, nie podskoczyłam ze szczęścia na te cholerne cztery metry wzwyż. Na widok dwójki chłopaków targających ze sobą kilkumetrową drabinę mimowolnie wybuchłam śmiechem.
      - No co? Nigdzie nie mogliśmy znaleźć liny – zaczął tłumaczyć Lou. Szybko zarzuciłam torbę na ramie, wsadziłam do niej psa i zaczęłam się wspinać. Kiedy znalazłam się już na górze oboje spojrzeli na mnie i byli mega zszokowani:
      - Harry! Co ty jej znowu zrobiłeś?! - na początku nie wiedziałam, o co chodzi Louisowi, lecz po chwili zorientowałam się, że zapewne mój tusz przeniósł się z rzęs na policzki.
      Miałam rację. Spojrzałam na blondyna. Było mi przed nim strasznie wstyd. Ostrzegał mnie przed Harrym, a ja to olałam. Skupiłam wzrok na jego niebieskich tęczówkach. Spodziewałam się zobaczyć w nich złość lub choćby rozdrażnienie moją głupotą (bo inaczej się tego nie da nazwać), jednak one całe przepełnione były współczuciem i niepodważalną troską. Uśmiechnęłam się lekko, a on podał mi chusteczkę.
Gdy tylko Styles dołączył do nas, Lou ponownie zaczął dopytywać:
      - To w końcu dowiem się co tu zaszło czy nie?
      Harry jedynie zacisnął mocniej wargi, spuścił głowę i chwycił za drabinę. Ja też pomagałam w niesieniu. Była strasznie ciężka. Tym bardziej zaimponowało mi, że chłopcy tachali ją taki kawał, żeby nas wyciągnąć. Milczałam przez całą drogę powrotną, poza jednym „dziękuję” skierowanym do Nialla zaraz po tym, gdy okrył mnie swoją błękitną bluzą. Normalnie zaprotestowałabym, ale z racji tego, że byłam wykończona, a na dworze robiło się coraz ciemniej i zimniej, przyjęłam ją od razu.

      Kiedy wróciliśmy, wszyscy oprócz Harrego zajęli się rozpalaniem ogniska. Po jakichś dwudziestu minutach siedzieliśmy grzejąc się przy ciepłych płomieniach ognia. Nakarmiłam i napoiłam Johna Locke'a. Każdy po kolei chciał się z nim pobawić. Nic dziwnego, przecież jest taki rozkoszny.
      - Harry! Otwieraj, bo zaraz się zesikam! - krzyki Louisa były słyszalne w całej okolicy. Od jakichś pięciu minut usiłował dostać się do domku, w którym zamknął się Styles – Stary! To nie są żarty! Otwórz te drzwi! … Dobra! Wygrałeś! Idę do dziewczyn, ale jak zasikam im klapę to ty sprzątasz!
      Rozwścieczony Tomlinson pobiegł do naszego domku trzymając się sami wiecie gdzie, a całe towarzystwo przy ognisku pękało ze śmiechu. Siedziałam z nimi do około jedenastej wieczorem starając się udawać szczęśliwą. Potem jednak wszyscy się rozeszli.

      Usiadłam na werandzie przed moim domkiem (pozostawiając tym samym Emmily i Zaynowi wolną przestrzeń, co widocznie było im na rękę). Siedziałam obserwując rozgwieżdżone niebo, które tego wieczoru było niesamowite. Miliardy skrzących się punkcików wypełniających czarną przestrzeń letniego nieba, czyli to, co działa na mnie lepiej niż tona leków uspokajających. Dźwięk wiatru muskającego liście drzew, był jak miód na moje uszy. Zamknęłam oczy, zrównałam oddech ze spokojnym biciem serca i zaczęłam mówić sama do siebie:
      - Boże daj mi znak. Udowodnij mi jakoś, że ten świat nie jest taki zły.
      - Udowadniam moje dziecko – usłyszałam Nialla, który za wszelką cenę starał się zachować podniosły ton. Otworzyłam oczy i zachichotałam - Można? - spytał. Skinęłam głową na znak, że może usiąść koło mnie – Niewiasto zdradź mi, co tu robisz samotnie w środku nocy – podniosłam rękę i wskazałam na rozgwieżdżone niebo – i coś ty dzisiaj taka małomówna, co? - nie odpowiedziałam. Uniosłam tylko ramiona na znak, że nie wiem i oparłam głowę na ramieniu blondasa – Możemy milczeć, jeśli chcesz – uśmiechnął się i objął mnie ramieniem.
      Straciłam poczucie czasu, więc nie miałam pojęcia, jak długo tak siedzieliśmy. Nie chciałam wiedzieć. Nie chciałam myśleć. Nie chciałam się stąd ruszać. Pragnęłam jedynie wycisnąć z tej chwili, jak najwięcej tylko będę w stanie. Wsłuchana w wiatr przeciskający się pomiędzy drzewami połączony z rytmicznym biciem serca blondasa, zaciągałam się zapachem lasu przesiąkniętego łagodną wonią jego perfum. Moje oczy cieszyły się widokiem gwiazd, a lewy policzek delikatnie opierał się o jego ramię.
      - Wiesz, że nadal mam na sobie twoją bluzę? - spytałam nieśmiało.
      - Wiem. Do twarzy ci w niej.
      - Dzięki – wyprostowałam się, zabierając tym samym głowę z ramienia Nialla – czemu nie jesteś na mnie zły?
      - Zły? Za co miałbym być zły? - zdziwił się i zwrócił wzrok w moim kierunku, ja jednak nadal wpatrywałam się w przestrzeń nieba. Nie chciałam patrzeć mu w oczy. Cały czas było mi wstyd.
      - Za Harrego. Ostrzegałeś mnie, a ja to olałam.
      - Człowiek uczy się na błędach. Mogłabyś mi tylko powiedzieć, co pomiędzy wami zaszło? Oczywiście jeśli tego chcesz...
      - Chcę. Chce ci powiedzieć Niall. Chce żebyś to wiedział i przypomniał mi o tym, kiedy znowu zacznie mi odwalać. Widzisz...Harry to rasowy palant, który najprościej w świecie się mną zabawił, a ja, jak ta głupia, mu na to pozwoliłam. Wtedy w tym dole pocałował mnie...
      - Cały Harry – przerwał mi Niall.
      - Ale to nie koniec. Potem ja pocałowałam jego. Przerwał nam wasz telefon. Dopiero potem dowiedziałam się, że Laura przyjęła jego oświadczyny... Mam tego dość Niall – poczułam jak pojedyncze łzy spływają po moich policzkach – mam dość Harrego. Mam dość tego, że ciągle robi coś, co mnie krzywdzi i jeszcze bardziej mam dość tego, że za każdym razem mu wybaczam, ale koniec z tym. Dzisiaj był ostatni raz. Nigdy więcej nie popełnię tego błędu.
      - Mogłem się tego po nim spodziewać. Pewnie gdyby nie spotkał Laury, wszystko byłoby inaczej, ale wierz lub nie, on ją kocha. Ich miłość zawsze była chora, toksyczna i nieokiełznana. Niestety przy tym również wyjątkowa i niezwykle ważna dla obojga. Wszyscy myśleliśmy, że skończył z nią na dobre, że w końcu przejrzał na oczy. W głębi duszy Harry nie jest zły. On po prostu dziwnie okazuje swoje uczucia. Te względem ciebie również.
      - On nic do mnie nie czuje – zaprotestowałam z nutką z złości w głosie.
      - Czuje, ale jest głupi. Ja mając szansę bycia z tobą, postąpił bym zupełnie inaczej – chłopak spuścił głowę. Był wyraźnie zawstydzony. Przez chwilę nie wiedziałam, co mam powiedzieć, jednak po jakimś czasie zdołałam wydusić z siebie.
      - Jak byś wtedy postąpił?
      - If I was your boyfriend, never let you go. (Gdybym był twoim chłopakiem, nigdy bym Cię nie opuścił.)
       Keep you on my arm, you'd never be alone. (Trzymałbym Cię w moich ramionach, nigdy nie byłabyś samotna.)
       I can be a gentleman, anything you want. (Mogę być gentlemanem, kimkolwiek chcesz.)
      - Czy ty właśnie zacytowałeś nową piosenkę Biebera? - spojrzałam na blondasa i wybuchłam śmiechem. Nie mogłam się opanować. Miałam wrażenie, że przez ten śmiech wszystkie wnętrzności związały mi się w supeł – no nie wierze! Biebera!
      - To wina Lou! On ciągle tego słucha! - chłopak spalił niezłego buraka. Widać było, że ma ochotę zapaść się pod ziemię.
      - Oj nie tłumacz się już. To był epicki moment! Będę go opowiadać moim wnukom – spojrzałam na jego zakłopotaną minę i przytuliłam najmocniej jak tylko potrafiłam – uwielbiam cię Niall!
      - Dobra, nie pocieszaj mnie już.
      - Ależ to było przesłodkie. Serio!
      - Naprawdę nie musisz. Spaliłem to. Wiem. Naprawdę nie tak chciałem ci powiedzieć, że się w tobie zakochałem.
      - Że ty się co we mnie?! - odskoczyłam od niego momentalnie, a moja dolna warga bezwładnie powędrowała ku ziemi.
      - Jestem durniem – powiedział robiąc przy tym niezłego facepalm'a.
      - Nie, nie jesteś – oderwałam jego rękę od twarzy – po prostu mnie zaskoczyłeś.
      Pierwszy raz spojrzałam na niego, jak na kogoś, w kim mogłabym się zakochać. Miałam mieszane uczucia. Nie wiedziałam co robić.
      - I co teraz?
      - Niall...szczerze mówiąc to nie mam pojęcia. Wiem jedynie, że nie chcę się z niczym spieszyć. Teraz chce cię lepiej poznać, poprzebijać z tobą i podręczyć cię jeszcze z milion razy tym cytatem z Biebera – chłopak uśmiechnął się łagodnie, co szybko odwzajemniłam – jestem pewna, że czas ułoży za nas całą resztę. A teraz wybacz mi, ale idę się położyć – wstałam prawie jednocześnie z blondynem – dobranoc Niall. Dziękuję ci za wszystko – przytuliłam go i chwyciłam za klamkę.
      - Słodkich snów Kaju – uśmiechnął się i ruszył w stronę swojego domku.
      Weszłam do środka. Zayn właśnie wychodził. Pożegnałyśmy go i zaczęłyśmy rozmawiać. Głównie o ich związku. Emmily wypytywała mnie o Harrego, jednak nie powiedziałam jej za wiele. Historię z Niallem postanowiłam na razie zachować dla siebie. Może i nasze stosunki się polepszyły, ale nie byłam w stanie
do końca jej zaufać. Nadal miałam w sobie jakąś blokadę w stosunku do niej. Nie chciałam przekraczać pewnych (zbyt osobistych) granic. Po szybkim prysznicu wskoczyłam w piżamy i wygodnie ułożyłam się w łóżku pod oknem. Rozmyślałam o sytuacji z Niallem. Nie miałam pojęcia co będzie dalej. Wiem, że on jest cudowny, dobry, troszczy się o mnie i co najważniejsze nie traktuje mnie jak zabawki, jednak nie jestem pewna czy będę potrafiła odwzajemnić jego uczucia i czy kiedykolwiek będę mogła z czystym sumieniem przyrzec mu dozgonną miłość.
       Miałam dość myślenia. Chciałam zasnąć i na te kilka godzin pogrążyć się w krainie snów. Zamknęłam oczy i jęknęłam z przerażenia.
      - Co jest? - spytała wpółprzytomna Emmily.
      - Nic, nic. Śpij dalej – odpowiedziałam jej i odwróciłam się do ściany.
      Zacisnęłam powieki i ponownie zobaczyłam zakodowany przez mój mózg obraz chłopaka. To była ta chwila tuż przed pocałunkiem. To były te cholerne zielone tęczówki, którym nie potrafiłam się oprzeć.

10 komentarzy:

  1. Co tu pisać zajebisty !! I czekam na kolejny :D xx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :) niestety nie mam pojęcia, kiedy będzie można spodziewać się następnego rozdziału ;/

      Usuń
  2. Zajebisty!!! Z niecierpliwością czekam na nexta !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dziękuje :) cieszę się, że Ci się podoba :)

      Usuń
  3. Super naprawdę piszesz cudownie ! ;) jesteś wielkaa !!! <33 wejdziesz na mojego ? ;)
    http://niallanddylan.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. znienawidziłam Stylesa ... ZNIENAWIDZIŁAM STYLESA !!! mam nadzieje , że tylko w tym opowiadaniu , ale piszesz ŚWIETNIE ! wiem że to zabrzmi dziwnie , ale KOCHAM cię za tego blogaa ! :D xx Gabby ;p

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny blog.
    Bardzo się ciesze że ktoś wrzucił linka na gSM

    OdpowiedzUsuń
  6. Po przeczytaniu rozdziału miałam ochotę przyjebać Stylesowi -.-

    OdpowiedzUsuń
  7. Pieprzony dupek - Harry Styles we własnej osobie

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)