poniedziałek, 9 września 2013

Rozdział 24 „I will try to fix you...”

        
       Siedziałam na ziemi wsparta plecami o kraniec mojego łóżka i z zaciekawieniem wpatrywałam się w leżącego na kanapie przede mną Harrego. Na to, jak jego klatka piersiowa stopniowo unosi się, by po chwili w zdwojonym tempie opaść w dół. Na to, jak niesforny, opadający mu na policzek lok dosłownie fruwa miotany rytmicznym oddechem chłopaka. Na to, jak palce jego prawej ręki prostując się, po czym znowu zginają miętosząc narzutę pod sobą. Dziwne, że przy co drugim wdechu zasysał powietrze z wyraźnie większą siłą, a jego powieki pozostawały całkowicie rozluźnione. Zresztą, tak samo jak słodko rozdziawione usta, których ani na sekundę nie domykał do końca. Był jak żywy obraz czarujący teksturą na równi z dziełami Van Ghogh'a, które miałam zaszczyt zobaczyć kilka dni wcześniej w muzeum Orsay. Wprost kochałam przyglądać się im z boku, bo tylko wtedy można było dostrzec niemalże trójwymiarowość obrazów, utworzoną grubą warstwą farby kształtowaną stanowczymi ruchami pędzla i nie tylko. Śpiącego Harrego śledziłam z równie wielkim zapałem, uwagą i ekscytacją. 
       Ruchy klatki piersiowej zahipnotyzowały mnie do tego stopnia, że gdy chłopak chrapnął przekręcając się nagle na bok twarzą zwróconą centralnie w moim kierunku, aż podskoczyłam ze strachu, ale na szczęście z zawrotną prędkością stłumiłam wszystkie wydawane przez siebie odgłosy, żeby tylko pozwolić mu na chwilę wytchnienia. Należała mu się za każdy gest, którym uraczył mnie poprzedniego wieczoru oraz za te, którymi obdarowywał mnie, od kiedy tylko zjawił się w szpitalu w Houston obiecując, że już nigdy nie zostaw mnie samej.
       Pragnęłam dać mu tę chwilę snu, spokojnego, kojącego snu, bo zdawałam sobie sprawę z tego, że jest jedną z niewielu rzeczy, jakie mogę podarować komuś żyjącemu tak jak on. Komuś, kto w oczach większości ma wszystko i komuś, komu tak naprawdę brakuje tego, co posiadają normalni ludzie. 
       - Kaja, pobudka! - Silvian bez żadnego uprzedzenia wtargnął do mojego pokoju, no bo przecież Genialna Ja oddając mu zapasową kartę do zamka, całkowicie zapomniałam, że ten chłopak za nic ma dobre maniery względem mnie i coś tak przyziemnego, jak pukanie uważa za totalnie zbędny wymysł. - I Harry? - Blondyn był prawdziwie zaskoczony widokiem Stylesa, który w tamtym momencie przerwał swój beztroski sen. Wielkie dzięki Silvian...
       Harry lekko rozpostarł powieki, lecz oślepiony nagłą dawką promieni porannego słońca, kurczowo je zacisnął, jakby chcąc chronić oczy przed wypaleniem. 
       Sil zaczął wskazywać na mnie palcem lewej ręki, jednocześnie palec prawej ukierunkowując na bruneta, po czym splótł je ze sobą w jakąś żenującą akrobację, jak gdyby chcąc bezdźwięcznie zapytać, czy coś zaszło między naszą dwójką ubiegłej nocy, jednak nie miałam wtedy najmniejszej ochoty na jego niewerbalną sekcję zwierzeń, więc natychmiastowo zganiłam go wzrokiem.
       Odwróciwszy się z powrotem w stronę Stylesa, dostrzegłam, że ten już nie śpi, a jeśli nie spał, to znaczyło, że widział moją minę, a jeśli ją widział – dodam, że była niesamowicie wymowna – i był choć odrobinę świadomy tego, co dzieje się wokół niego, to pewnie wszystkiego się domyślił, a to mogło tłumaczyć nagły przypływ tłumionego za wszelką cenę chichotu. 
       Chłopak w ogóle nie krępował się mojego spojrzenia. Wręcz przeciwnie: jakby się nim delektował. Uśmiechnął się delikatnie podnosząc do pionu swoje ciało w dalszym stopniu odziane we wczorajsze ubranie, a ja bez namysłu odwzajemniłam jego gest, bo uśmiech na wpół zaspanego Harrego, to najpiękniejszy z jego wszystkich uśmiechów. 
       - Za godzinę macie być gotowi, bo jedziemy po Martę i tym razem to ja załatwiam kierowcę Harry - blondyn posłał mu zaciekłe spojrzenie, które miało sygnalizować, że z pewnością nie będą to fanki One Direction tak, jak ubiegłego popołudnia. 


Niedziela; 28.04.2013

Paryż; La Défense

Godzina dwudziesta druga ileś


       Ja, Marta, Harry, Silvian i Zayn, który zawitał do Paryża dosłownie na piętnaście minut przed przylotem mojej przyjaciółki z Polski, by zrobić jej niespodziankę, siedzieliśmy razem na ziemi w hotelowym pokoju i graliśmy w „Prawda czy wyzwanie” plastikową butelką po mandarynkowym Schweppes'ie obciążoną w środku orzeszkami ziemnymi (nie, nie pytajcie dlaczego...). 
       - Marta, teraz ty! - Zayn ponaglił dziwnie zamyśloną brunetkę, która siedziała tuż przy nim. Obok Marty byłam ja, dalej Harry i Sil, na którym zamykał się krąg graczy.
       - No to Kaja, gotuj się na zemstę za ostatnią minutę z twarzą w koszu. Tylko ja nie będę dla ciebie, aż taka łagodna - powiedziała z przekąsem moja przyjaciółka. 
       - Oj, nie marudź już. Ten kosz był prawie pusty i na twoim miejscu nie byłabym taka pewna sieb... - Determinacja w moim głosie cichła systematycznie z każdą kolejną sekundą, w której zakręcona przez Martę butelka zwalniała... Kurde, jak ona to robiła, że trafiała zawsze w tego, w kogo chciała?!
       - Prawda czy wyzwanie? - pytająco zadarła prawą brew. 
       - Wyzwanie.
       - Odważna decyzja. 
       - Bo ja z reguły jestem odważna.
       - Ty odważna? Hahahaha - Silvian nagle wybuchł śmiechem. - Przepraszam - zreflektował się, gdy tylko spojrzałam na niego morderczym wzrokiem. 
       - Dużo lepiej - syknęłam nadal trzymając go na celowniku.
       - Twoim zadaniem Kaja - Marta zaczęła z podejrzanym uśmieszkiem - jest wysmarowanie sobie twarzy keczupem. - Dziewczyna popchnęła w moją stronę elegancki słoiczek z czerwonym sosem, który był częścią naszej wcześniej zamówionej i zjedzonej już kolacji. Ten wydał z siebie piskliwy dźwięk przy ekspresowej przejażdżce po podłodze. - A potem zjedziesz na dół do recepcji i powiesz, że musisz wezwać karetkę, bo keczup wybuchł ci w twarz.
       - Jakim cudem keczup ze słoiczka mógł wybuchnąć mi w twarz? - Skrzyżowałam ramiona na klatce piersiowej posyłając jej pytające spojrzenie.
       - Improwizuj - wyszczerzyła się brunetka.
       Podniosłam się z ziemi zuchwale chwytając za słoik, po czym weszłam do łazienki, gdzie przy lustrze z gracją zaczęłam nakładać sos na czoło, brodę, nos oraz policzki. Choć nie próbowałam go wcześniej, po samym zapachu wiedziałam, że jest pikantny, co w zetknięciu z moją delikatną, jasną karnacją równało się z przeogromnym pieczeniem. Mimo niekomfortowego położenia wróciłam do pokoju z dumną miną. Jedynie oczy wydawały z siebie niemy krzyk, którego na całe szczęście nikt nie zauważył. Zjechaliśmy w piątkę na parter, no bo przecież oni musieli skontrolować, czy przypadkiem nie miałam zamiaru oszukiwać, a tak naprawdę stanowiłam dla nich wtedy darmową rozrywkę. 
       - No idź już - popchnął mnie rozochocony Silvian chowający się za filarami tuż przy recepcji tak, jak cała reszta. 
       - Idę przecież. - I rzeczywiście: ruszyłam.
       Każdy w pobliżu patrzył się na mnie, jak na jakąś wariatkę, tym bardziej, że to nie był wcale tani hotel, więc zatrzymywały się w nim głównie same szychy. Ktoś z keczupową twarzą zdecydowanie psuł renomę tego miejsca. Ups...
       - Ekhm... przepraszam bardzo - odezwałam się niepewnie podchodząc do pana w recepcji.
       - Witam, o co chodzi? - Mężczyzna był całkowicie zmieszany i chyba nawet trochę zniesmaczony moim widokiem.
       - Miałam mały wypadek... bo widzi pan, otwierałam keczup i on tak jakby wybuchnął mi w twarz. Obawiam się, że musicie wezwać karetkę. 





Kilkanaście minut później...





       - Hahaha! Nie wierzę! - wydarł się Zayn z hukiem otwierając drzwi do mojego pokoju.
       - To kurde nie jest śmieszne! - wkurzyłam się wpełzając do środka na samym końcu.
       - Nie jest śmieszne?! Hahaha! Akurat! - zawtórowała Malikowi Marta. 
       - To jak tamten koleś wezwał, cytuję: „Hotelowy Oddział Pomocy Medycznej” do opatrzenia twojej twarzy z keczupu było śmieszne! Nie próbuj zaprzeczać! 
       - Dla ciebie Zayn może i było, ale mnie nadal wszystko piecze po tym cholerstwie.
       - Oj, pokaż - zbliżył się do mnie Harry. - Jest tylko lekko czerwone - stwierdził badawczo muskając wierzchem dłoni mój prawy policzek. - Maść, którą cię posmarowali niedługo to załagodzi.
       - No właśnie... dopiero niedługo....

       - Będzie dobrze - uśmiechnął się pocieszająco, po czym chwycił mnie za rękę i zaprowadził do reszty grupy, która już zwarta i gotowa na dalszą grę siedziała na swoich starych miejscach.
       - Ty kręcisz Kaja - Marta siedząca w szczelnym uścisku Zayna podała mi butelkę po Schweppes'ie. 
       Przechwyciłam ją od niej z teatralnym fochem. Niech nie myśli sobie, że puszczę jej to płazem - powiedziałam sobie w myślach. Nie ze mną takie numery. Niestety ja nie posiadałam magicznej mocy brunetki i gdy kręciłam butelką, nigdy nie wypadała na tego, na kogo bym chciała, a szkoda, bo w głowie miałam przygotowany świetny plan zemsty.
       - Harry, prawda czy wyzwanie? - spytałam niepewnie. Styles był ostatnią osobą, którą chciałam wylosować. 
       - Po ostatnim zadaniu wybieram prawdę. - Odetchnęłam z ulgą.
       - Więc... um... - zaczęłam zastanawiając się na głos. Chciałam, żeby pytanie było całkowicie niezobowiązujące, jak na przykład: - Czego się ostatnio nauczyłeś? 
        - Nauczyłem się kochać - przy tych słowach posłał mi przelotny uśmiech. Chwila, moment... to miało być przecież niezobowiązujące!
Temperatura w pokoju wzrosła, czy tylko mi się wydawało? I czemu wszyscy się na mnie gapili? Przecież ja nic nie powiedziałam! Ani nawet nie drgnęłam! Jedynie lekko poczerwieniałam, ale naprawdę leciutko... przyrzekam.
       - No to my ten... - Zayn poderwał się z miejsca mówiąc totalnie zmieszanym tonem wywołanym zapewne przez niefortunnie stresującą atmosferę w pokoju. - No... Pójdziemy z Martą spać. - Pociągnął zaskoczoną dziewczynę do góry. - Dobranoc.
       - Śpijcie dobrze - dodała cichutko podążając za chłopakiem w stronę drzwi niczym jego cień. Tyle tylko, że o jeszcze zgrabniejszym tyłku, niż Malik.
       Oboje byli zawstydzeni sytuacją, choć nie do końca rozumiałam dlaczego. Byli razem. Sami nam to ogłosili, więc czemu krępowali się przed spaniem w jednym pokoju? A raczej przed tym, że my o tym wiemy? Chociaż nie... znałam powód. W chwili, gdy Zayn się podniósł, uwaga naszej trójki skupiła się całkowicie na nich. Z niezmierną pieczołowitością i rozbawieniem śledziliśmy każde zetknięcie ich gołych stóp z jasną podłogą, które roznosiło się echem po całym pokoju. Tak.... To zdecydowanie mogło krępować. O, i jeszcze to, że przy tym, jak Zayn próbował bezszelestnie otworzyć drzwi na hotelowy korytarz, Silvian wybuchł gromkim śmiechem. Ja i Harry dołączyliśmy do niego po chwili. 
       - Tylko dzieciaka nie zróbcie, bo mama Marty ukatrupi za to najpierw Kaję, a potem ciebie Zayn! 
       - Harry... - zganiłam chłopaka tłumiąc w sobie salwę donośnego chichotu. - Nie mów tak. Przecież i bez tego są już cali czerwoni. Powiedz lepiej, żeby odczekali kilka minut z grą wstępną, bo ciśnienie może rozsadzić ich od środka. No wiesz... zażenowanie i podniecenie to niebezpieczna mieszanka.  
       - Czasami cię nienawidzę - naburmuszyła się Marta. 
       - Tak, tak. Ja też cię kocham.
       - Ale nie tak mocno, jak Zayn tej nocy - wtrącił Sil.
       - Chodź, bo oni są kompletnie popieprzeni. - Zayn otworzył przed dziewczyną drzwi, dżentelmeńsko przepuszczając ją przed sobą, a nas zbeształ spojrzeniem.
       - Tylko bądźcie głośno, bo przyjdziemy podsłuchiwać! - krzyknął za nimi Harry.
       Podbiegłam do drzwi, gdy te jeszcze się zamykały i od razu przyłożyłam do nich ucho, żeby usłyszeć, o czym będą rozmawiać.
       - Nie będą podsłuchiwać, prawda? - spytała chyba trochę lekko przerażona Marta, chociaż nie do końca byłam w stanie rozpoznać emocje jej głosu, gdyż hotelowe drzwi naprawdę nieźle tłumiły dźwięki.
       - Jasne, że nie będą - odparł pokrzepiająco Zayn.
       - Jasne, że będziemy! - odkrzyknęłam, lecz nie byłam w stanie usłyszeć ich reakcji, bo zaczęłam się śmiać zdecydowanie za głośno.... aż rozbolał mnie od tego brzuch.
       Kiedy ostatnie rechoty umilkły, powietrze wokół znowu przytyło, a jego ciężar zaczął nas dosłownie przyduszać. Głównie dlatego, że stałam się jedynym i zarazem najważniejszym punktem obserwacyjnym Harrego, który co rusz posyłał mi jakieś urocze uśmiechy oraz spojrzenia. Silvian poczuł się przez to jak piąte koło u wozu, albo raczej powinnam napisać: trzecie koło u motoru. Zrozumiał aluzję, jaką Styles posłał mu milczącym gestem zmarszczonego czoła. 
       - Ja też pójdę już spać - ogłosił podnosząc się z ziemi. - Dobranoc gołąbeczki. 
       - Słodkich koszmarów - pożegnałam go zgryźliwie, co wywołało rozbawienie u Stylesa. - No co? - spytałam bruneta z poirytowaniem w głosie. 
       - Nic. Po prostu lubię wasze podejście do siebie.
       - Od miłości do nienawiści krótka droga. 
       - Skąd ja to wiem? - zapytał, lecz nie odpowiedziałam mu. Wolałam, żeby to pytanie pozostało retorycznym. Bezpieczniej dla mnie. 
       Chwilę trwało, nim Harry wymienił swoje podłogowe stanowisko na bardziej wygodne, kanapowe. Bez słowa skopiowałam jego posunięcie. W moim hotelowym pokoju panował półmrok. Świeciły się jedynie lampki nocne na modernistycznych, dwupoziomowych etażerkach oraz LED'y ukryte we wgłębieniach białych ścian za obrazami. Plus pięćdziesiąt do klimatu. 
WŁĄCZ [LINK]
       - Myślisz, że to coś poważnego? - zagaił Harry, jak gdyby nigdy nic. Niestety nie do końca pojmowałam, o co mu chodziło, więc chłopak dodał: - No wiesz, Marta i Zayn.
       Oświetlenie w tym pokoju było wręcz kuriozalne. Zapierało mi dech w piersiach, przy każdym, nawet najmniejszym drgnięciu, ponieważ wpatrując się badawczo w twarz Harrego dostrzegałam, jak światło spaceruje po nim w zależności od mojej pozycji. Wystarczyło, że przesunęłam się nieco w lewo, by jego profil spowił mrok układający się na nosie w abstrakcyjne wzory. Za to, gdy zerkałam na niego z prawej strony, białe światło migało mu w tęczówkach, a na prawym policzku odbijało się kilka zniekształconych loków.
       - Tak... Myślę, że tak - odpowiedziałam wpadając w chwilę zadumy. - Chociaż sądziłam też, że Marta i Niall to coś poważnego, tak samo, jak Magda i Niall, Zayn i Emmily, Louis i Eleanor, ty i Taylor...
       - Serio? - chłopak przerwał mi pospiesznie. Wyglądał tak, jakby zaraz miał wybuchnąć gromkim śmiechem.
       - A nie było serio?
       - W moim życiu tylko ty zasługujesz na serio. - Jego stanowczy ton przyprawił mnie o mrowienie w dolnej partii brzucha. 
       - Tylko ja? A Laura?
       - Laura to zupełnie inna historia.
       - To znaczy? - zdziwiłam się niezgrabnie marszcząc przy tym nos. Za każdym razem, gdy Harry to widział, bezwiednie się uśmiechał. Teraz również. 
       - Za bardzo mnie zaślepiła, żeby mogło być serio. 
       - Ach... - Skinęłam porozumiewawczo głową. 
       - Ale dość już o nieprzyjemnych sprawach - wyszczerzył się Styles. - Lepiej porozmawiajmy o twoich urodzinach. To już za trzy dni. - W myślach przyznałam, że był dokładniejszy w te klocki, niż ja. 
       - Ugh... Czy musisz mi przypominać, że się starzeję? 
       - Gdzież bym śmiał! Kaja! Po prostu próbuję się dowiedzieć, co chciałabyś dostać. W końcu osiemnaste urodziny obchodzi się tylko raz w życiu. 
       - Tak samo, jak każde inne - zauważyłam. 
       - I wszystkie muszą być wyjątkowe. 
       Zachichotałam pod nosem. Uwielbiałam jego upór i to, że nauczył się wreszcie panować nad pewnością siebie. Od kiedy tylko zjawił się w Paryżu, używał jej nad wyraz dobrze. Śmiem nawet uznać, że niemal doskonale. 
       Siedzieliśmy naprzeciwko siebie, oparci plecami o podłokietniki białej kanapy, z nogami podciągniętymi pod brodę, na których Harry uroczo opierał swoją głowę i które ja obejmowałam nerwowo rękoma. W tej pozycji nie było drogi ucieczki przed zielonymi tęczówkami, co w gruncie rzeczy tym razem mi odpowiadało.
       - No to jak? Co chcesz dostać? 
       - Szczerze, to nie wiem.
       - Wiem, że wiesz, tylko boisz się powiedzieć. 
       - Nie. Naprawdę nie mam bladego pojęcia. 
       - Ech... No to pomyśl, co by cię najbardziej uszczęśliwiło.
       - Co by mnie uszczęśliwiło? Haha. Dobre leki nasenne.
       - Da się załatwić. 
       Zmierzyłam chłopaka z miną w stylu: brałeś-coś-czy-dopiero-zamierzasz?, którą doprawiłam jeszcze zdaniem:
       - Jednak jesteś idiotą Harry. 
       - Cały czas dbam o reputację - powiedział hardo prostując się. 
Zaśmiałam się, jak zawsze zresztą, gdy zaczynał udawać twardziela.
       - Mam propozycje. - W mgnieniu oka przetransportował swoją twarz na trzy milimetry przed moją. Zdezorientowana potrząsnęłam głową. Chłopak bez wahania ugruntował brodę dokładnie na moich kolanach (Czemu dzisiaj, do cholery, kolana aż tak przyciągają jego brodę?!), przez co byłam w stanie policzyć każdą rzęsę Harrego z osobna. Ciśnienie mi podskoczyło. 
       - Um... - Czyżbym się zaczerwieniła? - Jaką propozycję?
       - Jak wiesz jutro gramy koncert w Bercy i z samego rana przylatuje reszta chłopaków, a potem do wieczora mamy próby, ale...
       - Ale co? - wtrąciłam się. 
       - Ale mam nadzieję, że wpadniecie z Martą i Silem na występ. 
       - Wiesz Harry... - spojrzałam na Stylesa teatralnie pociągając przy tym nosem i wyginając wydęte wargi w podkowę. - Tak się składa, że mamy już plany - posmutniałam. 
       - I nie dacie rady ich przełożyć? - On również. 
       - Niestety. Od rana jesteśmy bardzo zajęte robieniem zakupów, a później musimy się szykować na wyjście. 
       - I gdzie idziecie?
       - A coś ty taki ciekawski Harry? - spytałam podejrzliwie. - Ale skoro musisz już wiedzieć, to idziemy na koncert takiego zespołu... Niech no tylko sobie przypomnę nazwę... A tak! One Direction. Kojarzysz może?
       - Czasami cię nie lubię. - Mogłabym przysiąc, że słyszałam jak powietrze świstem uchodzi z jego płuc, a napięte mięśnie momentalnie się rozluźniają. 
       - Tylko czasami? 
       Mrugnął do mnie zadziornie. 
       Mdlałam? 
       Chłopak znów się przemieścił. Tym razem na moją lewą. 
       - Przesunęłabyś się - mruknął pod nosem wciskając swoje ciało w wąską przestrzeń pomiędzy mną a oparciem białej kanapy, przez co nieubłaganie zbliżałam się do krawędzi mebla. Już miałam spaść z niego uderzając z hukiem o jasną posadzkę, kiedy zwinna ręka Harrego objęła mnie z góry i przysunęła bliżej siebie. To, co wtedy poczułam było jednocześnie niesamowicie przyjemne oraz przerażające. 
       - Harry? - zagaiłam nagle. 
       - Tak?
       - Nie miałam jeszcze okazji podziękować ci za wczoraj. 
       - Zwariowałaś? - Chłopak zaśmiał się przytulając mnie mocniej. - Nie musisz dziękować.
       - Ale czuję, że powinnam... Ta sytuacja zaraz przed zaśnięciem... - urwałam na myśl o delikatnym pocałunku w mój paskudny brzuch. - Nie musiałeś tego robić. - Patrzyłam się do góry na sufit. Na niego nie miałam odwagi. 
       - Ale chciałem. I wiesz co? Czasami mam wrażenie, że z naszej dwójki to ty jesteś większą idiotką. Dobranoc - rzucił pospiesznie, po czym wyprostował swoją ręką moje zgięte kolana i obrócił się na bok zamykając powieki, a na domiar wszystkiego zaczął nawet udawać, że chrapie!
       - Hola, hola! Jakie dobranoc? - spojrzałam na niego zaskoczona, ale ten spiął swoje ramiona tak, że nie miałam możliwości drgnąć choć o milimetr. - Znikaj do siebie. Nie możesz tu spać - łypnęłam na niego, lecz Harry jedynie się uśmiechnął w dalszym ciągu kontynuując chrapanie. 
       - Ależ mogę - odparł z zamkniętymi oczami. 

       - Nie nie mo...
       - Mogę.
       - W takim razie wypuść mnie, bo muszę do łazienki. - Bezskutecznie próbowałam mu się wyrwać, lecz odpuściłam już po kilku sekundach. Nie miałam z nim szans. Był za silny.  
       - A ja muszę zjeść gofra. 
       - Jesteś psychiczny.
       - A ty wygodna. - Wwiercił głowę między moje ucho a bark tak, że powietrze z jego nosa i ust trafiało prosto w odsłonięty obojczyk. Myślałam, że umrę... z rozkoszy, rzecz jasna.  




Poniedziałek, 29.04.2013
Paryż, okolice placu de la Concorde; W taksówce
Przed południem




       Tłukliśmy się z Martą i Silem w korku przy placu de la Concorde, gdy na ławce w przydrożnym parku dostrzegłam dwie osoby: brunetkę w podobnym wieku do mojego, ubraną w siwy płaszcz o abstrakcyjnym kroku, a obok niej czarnowłosą kobietę. Były podobne do siebie niczym dwie krople wody. Matka i córka - nie sposób nie zgadnąć. Rozglądały się dookoła, śmiały, przytulały. Pałały szczęściem, lecz ja przyglądając się im zza przyciemnionej szyby stojącej w korku taksówki, odczuwałam jedynie nostalgię. Czemu? Ach, to takie proste... Ten widok przypomniał mi, jak bardzo tęsknię za domem, rodzicami, Johnem Locke'iem i nawet za moją stukniętą siostrzyczką. Brakowało mi ich jak diabli, a takiej pustki nie był w stanie wypełnić żaden przyjaciel. Potrzebowałam domu. Potrzebowałam Polski...
       - O czym tak myślisz Kaja? - spytała siedząca obok mnie Marta.
       - O tym, gdzie zabrać się na zakupy - skłamałam, ponieważ ten rodzaj tęsknoty wolałam zachować dla siebie. 


Jakiś czas później...


       Spacerowałyśmy z Martą po jednej z galerii handlowych przy Champs-Élysées zawzięcie dyskutując na temat mojego życia miłosnego. Sil miał już tak bardzo dość naszych babskich tematów, że postanowił zaszyć się w sklepie z męską bielizną i, jak on to powiedział? Ach, tak: „Szukać szczęścia”. Troszkę dwuznaczne, co nie?
       - I rozumiem, że nie wiesz, którego z nich wybrać - teatralnie wzdychnąwszy, dziewczyna pogładziła mnie po ramieniu. 
       - Nie, nie - zaprzeczyłam od razu. - Tu nie chodzi o wybieranie. Po prostu nie rozumiem, co do kogo czuję.
       - Czyli jednak musisz wybrać.
       - Ech... - Przez chwilę miałam wrażenie, że ona w ogóle mnie nie rozumiała. Choć tak naprawdę jedynie się ze mną droczyła. Uwielbiała, gdy byłam wkurzona. Normalnie Harry w sukience. 
       - Nie wzdychaj mi tu tylko... Czy ja wiem? Hmm.... Opisz swoją historię na blogu, a potem poproś czytelników o wybranie z kim powinnaś być. Podobno jak się jest postronnym, to łatwiej zadecydować. Wiesz, takie głosowanie: Kaja i Louis kontra Kaja i Harry. Tłum to podłapie. Zobaczysz.
       - Tak, jasne. A całą historię nazwę: „Nieumiejętna nauka kochania”, albo „Moje życie bez One Direction, ale jednak z One Direction”. 
       - Mam lepszy tytuł: „Opowiadanie o mojej przygodzie z One Direction”. Publika gwarantowana, jak nic. - Marta wyszczerzyła się zdecydowanie za mocno.
       - Otaczają mnie sami idioci - stwierdziłam użalając się nas samą sobą.
       - Oczywiście. Najprościej od razu rzucać idiotami na prawo i lewo. Ale gdybyś jednak przemyślała moją propozycje, to to wcale nie jest taki zły pomysł. Opisujesz wszystko, a ludzie odwalają za ciebie czarną robotę.
       - A czy ty wiesz ile zajęłoby mi opisanie tego wszystkiego? Z rok, jak nie półtora! 
       - Jak chłopcy kochają, to poczekają. 
       - Coś mi się wdaje, że znowu muszę tu trochę porzucać idiotami. 
       - Nie, to nie - dziewczyna się oburzyła. - Jak mój genialny, załgujący na pięć Noblów pomysł ci się nie podoba, to pozwól, że sama go wykorzystam.
       - Hahaha, no co, jak co, ale znasz moje życie na tyle dobrze, że nie będziesz miała najmniejszego problemu z jego opisaniem.
       - Spoko. W takim razie mój agent odezwie się do ciebie, jak już przerobię twoją historię na bestseller.
       - Z tego co pamiętam, to miał być blog - zauważyłam na sekundę rujnując jej plany, jednak dziewczyna szybko się zreflektowała:
       - No najpierw blog, a później bestseller, a jeszcze później może nawet i film! Będziesz mogła zagrać siebie. Cieszysz się? 
       - Tylko niech Johny Depp zagra Harrego - zachichotałam.
       - Johny Depp? Nie za stary trochę? Chociaż w sumie, jakby wstrzyknąć mu dużo botoksu... - Brunetka zaczęła pocierać swoją brodę palcami uzewnętrzniając to, że czasami zdarza jej się myśleć. 
       - Dobra Marta, wracaj już na ziemię. Porozmawiajmy wreszcie o życiu, bo muszę podjąć jakiś milion decyzji. 
       - Kaja, Kaja, Kaja - przyjaciółka spojrzała na mnie kręcąc przy tym głową z dezaprobatą. - Powiedz mi, czym jest życie jak nie miłością, co? Co ci po spokoju, kasie, wykształceniu i reszcie tego całego szajsu, skoro nie będziesz go miała z kim dzielić? A tak przy okazji, to radzę ci dobrze zapamiętać twoją zgodę na bloga, bo ja serio zamierzam to zrobić. 
       - Droga wolna, ty moja niedoszła pisarko.
       - Przyszła niedoszła pisarko. Albo jednak nie. To brzmi jeszcze gorzej. 




Tego samego dnia;

Osiemnasta trzydzieści siedem



       Takiego korka jeszcze w życiu nie widziałam, a należy zaznaczyć, że ostatnimi czasy widziałam ich całe mnóstwo. Niby do miejsca, w którym odbywał się koncert chłopaków, mieliśmy niecałe dziesięć kilometrów, ale przy obecnym ruchu przewidywałam, że nie dotrzemy tam do śmierci, bo przez ostatnią godzinę posunęliśmy się do przodu o - uwaga, uwaga - półtora metra! W głowie zaczęłam już nawet snuć plany odnoście budowy domu pod Łukiem Triumfalnym... 


       Do koncertu mieliśmy niespełna dwadzieścia pięć minut, więc nie było nawet cienia szans, żeby udało nam się tam dotrzeć. Przepełniała mnie frustracja...
       - Silvian, błagam. Wyjdź z tego auta i zobacz, co tam jest grane - jęknęłam. 
       Chłopak bez słowa opuścił stojące w niezmiennej pozycji auto i podszedł do mężczyzny, który również stał na zewnątrz paląc papierosa. Marta natomiast w kompletnym amoku waliła głową w szybę powtarzając, że to chyba musi być jakiś żart. Miałam ogromną ochotę się do niej przyłączyć, ale było tak duszno, że swoją szybę musiałam opuścić, żebyśmy miały czym oddychać. 
       Blondyn wrócił po chwili do środka z nietęgą miną. 
       - Koleś nie za bardzo operował angielskim, ale dowiedziałem się, że ktoś gdzieś zadzwonił, że niby podłożyli bombę pod łuk i musieli wezwać, on powiedział terrorystów, ale raczej chodziło mu o antyterrorystów, żeby sprawdzili teren i podobno to był fałszywy alarm.

        - Czyli ten korek niedługo się ruszy? - spytałam z nutką nadziei w głosie.
       - Nie sądzę, bo teraz muszą jeszcze zebrać ten swój cały sprzęt i tak dalej...
       - Zabij mnie. Tu i teraz. Nikt nie zauważy...
       A i nie wspomniałam jeszcze, że przez przeciążoną sieć nikt z nas nie miał zasięgu... BOSKO...








W tym samym czasie: Chłopcy





       - Kaja przyjedzie? - spytał Louis, jak gdyby od niechcenia, chociaż wszyscy doskonale widzieli, że jedynie udawał obojętność. 
       - Powinna już tu być - odparł szybko Harry, który przez wzgląd na swoje zdenerwowanie, od kilku minut bez przerwy krążył po garderobie zataczając w niej różnej wielkości kręgi.
       - Fajnie. 
       - Fajnie? - Styles spojrzał na przyjaciela ze zdziwieniem. - Od kiedy jej obecność jest dla ciebie fajna? 
       Louis kompletnie zignorował to pytanie i czym prędzej wyszedł z garderoby, by nie dawać Harremu powodów do irytacji. Nie chciał się z nim kłócić, ani z powodu Kai, ani z żadnego innego, bo przez kilka ostatnich lat Styles stał się dla niego jak brat. Zresztą podobnie z resztą zespołu. Mimo że w chwilach załamania zdarzało mu się w myślach oskarżać przyjaciela o to, co robił mu Ed i o to, że wtedy na plaży Kaja powiedziała do niego „kocham cię Harry”, nigdy nie wypowiedział tego na głos, bo tak naprawdę nie miał mu niczego za złe. Nie mógłby. 







Kaja









       Wydostaliśmy się z korku, kiedy koncert chłopaków dobiegł końca, więc gdy dojechaliśmy na miejsce, nawet ich nie złapaliśmy. Zamiast tego znalazło się kilka fanek, które usilnie potrzebowały mojego zdjęcia. Tak usilnie, że jedna z nich wepchnęła mi aparat w oko... Ale nie ważnie. Liczyło się już tylko nasze rozczarowanie, bo po koncercie całą piątką ruszyli prosto do tourbusa, który zawiózł ich na następne miejsce występu. Ale chociaż mogliśmy się nareszcie do nich dodzwonić i przeprosić. 




Środa; 01.05.2013

Paryż; La Défense

Godzina dziesiąta dwanaście rano




       I w końcu nadszedł ten dzień. Moje osiemnaste urodziny. Wstałam i jak co roku przyjrzałam się sobie w lustrze. Nie zauważyłam żadnych znaczących zmian poza tym, że schudłam, jeszcze bardziej zbladłam i zamiast w Lipkach, byłam w Paryżu. Tak... ta ostatnia pozycja zdecydowanie cieszyła mnie najbardziej, bo w końcu nie każdy ma szansę wkraczać w dorosłe życie w najpiękniejszym mieście świata. Ośmieliłam się nawet rzec, że byłam szczęściarą. Przynajmniej z pozoru. 
       Ku mojemu przeogromnemu zdziwieniu zauważyłam ogromny bukiet kwiatów stojący na szafce obok białej kanapy. Kilka tuzinów jaskrawo-czerwonych róż związanych razem jedwabną białą wstążką, a pośrodku nich wetknięty maleńki bilecik. Od razu ruszyłam sprawdzić, od kogo to. 


Happy birthday Kaja.
Enjoy your day,
Louis x



       Czas mijał. Życzeń przybywało. Silvian i Marta nie dawali mi spokoju nawet przez chwilę, a ja w głowie miałam tylko: czy Harry o mnie zapomniał? Nie miałam na myśli prezentu. Nawet nie śmiałam go oczekiwać, ale czemu przez cały dzień nie napisał mi chociaż „wszystkiego najlepszego”, tak jak to zrobił Louis? Był zły za to, że nie zjawiłam się na koncercie w poniedziałek? Ale przecież mówił, że rozumie, że wszystko okej...
       Do siedemnastej co chwilę ktoś do mnie dzwonił. Jak nie Niall, to Liam, jak nie Liam, to Danielle, jak nie Danielle, to Patrycja. Nawet Emmily wysłała mi smsa z życzeniami. I Kuba - co było niesamowitym zaskoczeniem po tym, jak powiedział, że nie chce mieć już więcej ze mną do czynienia. Czemu pamiętał każdy, tylko nie Harry? 
      Po siedemnastej Marta i Sil wyciągnęli mnie do restauracji w pobliżu hotelu, gdzie zostałam ugoszczona przepysznym śmietankowo-truskawkowym tortem. 
      Wróciliśmy do domu kilka minut przed północą. Ubawieni za wszystkie czasy i upojeni francuskim winem. Gdyby mama Marty się o tym dowiedziała, zabiłaby mnie od razu. Dosłownie kilka sekund po tym, jak znalazłam się w swoim pokoju, ktoś zapukał do drzwi. Niepewnie otworzyłam wychylając głowę na korytarz i dostrzegłam na nim mężczyznę ubranego w strój przeznaczony dla obsługi tego hotelu. Taki ciemnogranatowy z dodatkiem bieli i srebra. 
       - Tak? - spytałam niepewnie. Mimo że mężczyzna nosił dobrze znany mi uniform i tak się go wystraszyłam. W końcu Ed także rozsiewał wokół siebie pozory normalności, a nikt o zdrowych zmysłach nie puka do czyjegoś pokoju na dwie minuty przed północą!
       - Pani Makowska?
       - O co chodzi? - Ogarnął mnie nagły napad gorąca. Wiedział, jak się nazywam!
       - Mam dla pani przesyłkę. Taki brunet z kręconymi włosami zostawił ją tu kilka dni temu i kazał przekazać dzisiaj, więc przekazuję. 
       - Oh... - odetchnęłam z ulgą. 
       - Proszę. - Mężczyzna podał mi mały pakunek, który od razu przechwyciłam. Ładne czarne pudełeczko mieniło się, jak gdyby obsypano je brokatem. 
       - Dziękuję. Dobranoc. 
       Czym prędzej wzięłam się za rozpakowywanie prezentu. W środku pudełka znalazłam tylko i wyłącznie białego iPod'a ze słuchawkami. Zdziwiłam się, bo niby po co mi jego zdaniem iPod? Wzięłam urządzenie do ręki i zaczęłam nim obracać. Wtedy też dostrzegłam, że na tyle obudowy ma coś napisane. 



LEKI NASENNE
DAWKOWAĆ RACJONALNIE





       Nadal nie za bardzo rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi, ale wtedy włożyłam do uszu słuchawki i wcisnęłam play.
       -
Dawno, dawno temu - z urządzenia rozbrzmiał spokojny głos Harrego - za górami, za lasami żyła sobie mała dziewczynka imieniem Kaja. Nie zawsze miała szczęście, ale zawsze była bardzo odważna, choć nie do końca o tym wiedziała. Pewnego razu wybrała się do lasu w poszukiwaniu jagód dla swojej chorej babci i spotkała wilka, który zamiast do domu babci pokierował ją do chaty siedmiu krasnoludków, których tak naprawdę było pięciu, ale jeden z nich, Niall o blond czuprynie jadł zawsze za trzech, więc ludność OneDirectionlandii nazwała ich piątkę siódemką... - Tak. Harry naprawdę nagrał dla mnie dobranocki. Czy w takiej sytuacji płakanie ze szczęścia było dozwolone?





Sobota; 11.05.2013
Berlin; O2 Arena
Po dwudziestej pierwszej





       Trasa koncertowa znowu pochłonęła dziewięćdziesiąt pięć procent ich dnia codziennego. Harry był strasznie rozkojarzony przez ostatnie dwa tygodnie. W sumie to się zaczęło od momentu, w którym po raz ostatni widział Kaję. Cały czas o niej myślał. Nawet teraz - po zakończeniu koncertu. Bezustannie snuł w głowie plany, w których pierwsze miejsce bezprecedensowo zajmowała ona. Dziewczyna, którą stracił przez własną głupotę. Dziewczyna, dla której był w stanie zrobić wszystko. Spacerował za kulisami bijąc się z własnymi myślami i podczas jednej z takich walk, coś sobie uświadomił: piosenka, która towarzyszyła jej od zawsze, okazała się być najtrafniejszą definicją obecnej Kai oraz wszystkiego, co chciał jej przekazać. Może i zrozumiał to nagle, lecz jakże dobitnie. Zdawał sobie sprawę z tego, że dziewczyna go nie usłyszy, że nigdy nawet nie dowie się, że to zrobił, ale pragnął obwieścić wreszcie światu swoje uczucia. Już bez obawy o zranienie Louisa, bez strachu o zdanie fanów i bez świadomości, że ona nawet nie wie, czy chce z nim być. Nie pytał jej o to, gdyż nie musiał. Czuł dystans, którym nieświadomie go od siebie odpychała. Był w każdej pozytywnej reakcji dziewczyny na jego dotyk, słowa oraz gesty. Jakby coś, lub ktoś ją blokował. Rozumiał, iż Kaja nie jest jeszcze na niego gotowa, lecz równie dobrze wiedział, że jeżeli nie przyciągnie jej do siebie teraz, później może być już za późno, a on tak bardzo nie chciał jej tracić... 
       - Na koniec jeszcze utwór zespołu Coldplay. Piosenka, która nie mogłaby znaczyć więcej... „Fix you” - powiedział do mikrofonu zaraz po ponownym wejściu na scenę. Dookoła panowała niesamowita pustka, jedynie ostatnie fanki kłębiły się na tyłach areny. Wśród nich panował tak przeogromny gwar, że mimo sporej odległości dzielącej je od niego, Harry ciągle słyszał krzyki. Reszta chłopców już dawno zniknęła mu z pola widzenia. Przypuszczał, że przenieśli się do garderoby albo w jakieś ciche miejsce, by odpocząć. 
      - Umiecie to zagrać? - spytał Harry zwracając się w stronę muzyków zaczynających pakowanie sprzętu za jego plecami, jednak ich odpowiedź uprzedził ktoś inny...
      - Ja umiem - zaoferował się Niall wychylający głowę zza kulis sceny. 
      Kilka chwil trwało, nim pierwsza z fanek zauważyła chłopców z powrotem i powiadamiając o tym resztę, podbiegła na sam przód z przeogromnym piskiem, aczkolwiek wszystkie uporały się z tym, nim Niall wprawił w ruch pierwszą ze strun swojej akustycznej gitary.
WŁĄCZ [LINK]
       Z każdą kolejną nutą zagraną przez Horana, tłum piszczał coraz głośniej, a liczba fanek pod sceną bezustannie rosła. Dosłownie w ostatnim momencie ochrona zorientowała się, co jest grane i powstrzymała jedną z dziewczyn przed wtargnięciem na scenę. Niall i Harry nawet jej nie zauważyli. Tak samo jak przepychających się przed nimi goryli. 

When you try your best but you don't succeed - Kiedy robisz, co w Twojej mocy, ale nie osiągasz celu
When you get what you want but not what you need - Kiedy dostajesz, czego chcesz, ale nie czego potrzebujesz

When you feel so tired but you can't sleep - Kiedy czujesz się tak zmęczona, ale nie możesz spać

Stuck in reverse - Utknęłaś na wstecznym biegu

       - To jest tak, że... sama nie wiem. Ostatnio w większości los jest dla mnie łaskawy: wolność, Ed w więzieniu, zerwanie kontraktu, ale mimo to przez cały czas mam takie nieodparte wrażenie, że to, czego chcę, nie jest tym, czego naprawdę potrzebuję. Za wszelką cenę pragnę ruszyć ze swoim życiem do przodu, przywrócić mu względny ład i uwierz, że robię wszystko, co w mojej mocy by to osiągnąć, ale gdy kładę się wieczorem do łóżka, wciąż nie mogę zasnąć, chociaż...

      - ...chociaż jesteś zmęczona. Potrzebujesz snu, ale on ma cię gdzieś...

      - ...bo mózg zamiast pomagać, jedynie gnębi wspomnieniami, a one jakby ciągle trzymały mnie na wstecznym biegu, więc gdy tylko zaczynam dodawać gazu, ląduję jeszcze bardziej z tyłu.

When the tears come streaming down your face - Kiedy łzy spływają po twojej twarzy

When you lose something you can't replace - Kiedy tracisz coś, czego nie możesz zastąpić

      - Nie obchodzi mnie, czy ktokolwiek wierzy, w to co mówię i nie oczekuję, że pan mi w to uwierzy.... Nikt nie musi mi wierzyć.... ale to nie pan budzi się w nocy w ataku paniki i to nie pana boją się najbliżsi! Nie wie pan, jak to jest nienawidzić siebie! Nie wie pan! I zdecydowanie nie wie, jak to jest nie czuć się człowiekiem! 

      - Czyli właśnie mówisz nam Kaju, że jesteś niepoczytalna, tak? Skoro boją się ciebie nawet najbliżsi? 

      - Nie! Mówię tylko, że on obdarł mnie z człowieczeństwa! I nie ważne, czy teraz go skażą, czy nie, bo ja i tak już go nie odzyskam! 

      - Kochanie, nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, ale plączesz się we własnych zeznaniach!

      - Oczywiście! Najłatwiej powiedzieć, że się plączę! Ale proszę pomyśleć.... czy byłabym zdolna.... czy byłabym zdolna zrobić sobie to?!


When you love someone but it goes to waste - Kiedy kochasz kogoś, ale to idzie na marne

Could it be worse? - Mogłoby być gorzej?

      - Kaja, nie zapomnę o tobie. Nigdy. Zawsze będziesz w moim sercu. Z a w s z e. A ja zawsze będę życzył ci szczęścia. [...] Musisz już iść. [...]

      - W takim razie żegnaj Harry. Pamiętaj, że bardzo cię kocham.

      - A ja ciebie Kaju.

      Kolejne obrazy, wspomnienia, te odległe i te bliskie, te, które przywoływał do siebie już miliardy razy, pojawiały się w jego głowie w zamian za kolejne wyśpiewywane słowa. Zdanie po zdaniu, wspomnienie za wspomnieniem. Nie patrzył przed siebie. Nie mógł. Nie był w stanie spojrzeć ludziom w oczy, bo miał wrażenie, że tą jedną piosenką uzewnętrznia wszystkie swoje najskrytsze uczucia, wszystkie błędy oraz wszystkie potknięcia. Wstydził się. Żałował. Czuł się winny. Nie tylko ze względu na nią, ale również na bliskich. Przy tym jednak przepełniała go determinacja. Pragnienie jej. Jej przy nim. Zrozumiał, że jest zbyt zakochany, by odpuścić i chyba właśnie to uczucie rozwarło zaciśnięte wcześniej powieki, by z postanowień wkroczyć ponownie w rzeczywistość.

Lights will guide you home - Światła zaprowadzą cię do domu

      Jedna z dziewczyn w pierwszym rzędzie podniosła do góry komórkę z zapalonym wyświetlaczem i zaczęła nią powoli machać. Blednące z czasem światełko górowało nad głowami wszystkich pozostałych fanów. Harry spojrzał na nią uśmiechając się. Zauważyła to. Była prze szczęśliwa. Zaszkliły jej się oczy. Może tylko mu się wydawało, ale mógł przysiąc, że gdy dziewczyna zaczęła bezdźwięcznie poruszać wargami, on wyczytał z nich:
you've to be with her.


And ignite your bones - I wzniecą ogień w twoich kościach

      W pewnym momencie nie wiedzieć czemu, światła na całej arenie zaczęły przygasać. Zostało jedynie to tuż nad sceną oświetlające Harrego oraz Nialla z gitarą. To musiała być sprawka jakiegoś oświetleniowca, bo nikt inny nie byłby w stanie obsłużyć tego całego potwornie skomplikowanego sprzętu. Wokół ściemniło się tak mocno, że ze sceny, zamiast doskonale widocznej wcześniej publiczności, można było dostrzec jedynie zarys uspokajającego się stopniowo tłumu.
Drugie, trzecie, dziesiąte, trzydzieste... Kolejne światełka z kolorowych wyświetlaczy zaczęły wzrastać ku górze w dłoniach kołyszących się fanów. Po chwili Harry widział przed sobą coś tak pięknego, jak gwieździste niebo. Czerń wypełnioną skrzącymi się punktami, poruszanymi w takt wyśpiewywanych przez niego słów.


And I will try to fix you - A ja spróbuję cię naprawić

      To był pierwszy raz, kiedy poczuł, że naprawdę jest w stanie jej pomóc i dać jej to, czego potrzebuje. Nie miał zamiaru dłużej zwlekać. Był gotowy do działania. Nie wiedział tylko, że ktoś już o krok wyprzedzał go w tym planie... 
      Gdy zeszli ze sceny, od razu znalazł się przy nich menadżer wykrzykując coś na temat nieodpowiedzialności, jaką wykazali się wychodząc ponownie na scenę i że takie numery są kategorycznie zabronione, a Harry powinien wreszcie zacząć myśleć o konsekwencjach swoich czynów. Bla, bla, bla... Chłopak puścił wszystko mimo uszu grzejąc wprost do garderoby One Direction, a Niall zaraz za nim. W środku był jedynie Liam. 
      - Harry? Niall? Co się dzieje? Wybieracie się gdzieś? - spytał zdezorientowany Payne wpatrując się w bruneta, który zrzucił z siebie przepoconą, koncertowa koszulkę, zamieniając ją na świeży biały T-Shirt. 
      - Jadę do Kai - odparł krótko nawet nie zerkając w stronę przyjaciela. 
      - Ale jak to jedziesz? Teraz?
      - Tak. W sumie to lecę. Niall - brunet zwrócił się do chłopaka tuż obok - nie wiem, jak to zrobisz, ale musisz nam załatwić transport na lotnisko i to teraz, a ty Liam, mógłbyś pomóc mi szukać lotu. - To był raczej rozkaz, niż prośba.
      - Już się robi! - krzyknął ochoczo Horan, po czym świstem opuścił pomieszczenie. 
     
- Lotu? Ale dokąd? - dopytywał zdezorientowany Payne. 
      - Do Paryża.







W tym samym czasie: Kaja






       Od godziny siedziałam na całkowicie spakowanej już fioletowej walizce w pokoju hotelowym ulokowanym w samiuśkim środku nowoczesnej dzielnicy Paryża i rozmyślałam, a im dłużej to robiłam, tym bardziej utwierdzałam się w swojej decyzji (Choć musiałam przyznać, że miałam na to o wiele mniej czasu, niż zazwyczaj, bo nareszcie zaczęłam się porządnie wysypiać! Tak, tak - prezent Harrgo zadziałał idealnie). Czy byłam w pełni gotowa, by podejmować takie wybory? A raczej, czy byłam gotowa, by zacząć świadomie decydować o swoim życiu? By wziąć za nie pełną odpowiedzialność? Odpowiedzialność za przyszłość? Być może nie, lecz w końcu stałam się dorosła. Byłam dorosła. I nadszedł wreszcie czas, żebym zaczęła zachowywać się jak dorosła. Musiałam wrócić do domu, zaliczyć rok i znów wkroczyć w rzeczywistość, ponieważ uświadomiłam sobie, że to już najwyższy czas, by opuścić tą koszmarną, ale jednak bajkę i przekroczyć granice własnego kraju... Mojej Polski... Cholernie zazdrościłam Marcie, która wróciła do domu kilka dni wcześniej, a Silvian musiał się o tym dowiedzieć natychmiast.






Harry





       - Ma pan szczęście panie Styles... - odezwała się nerwowo niezwykle młoda kobieta, do której chłopak zwrócił się po pomoc po przybyciu na lotnisko. Wiedziała, kim jest, a w tej sytuacji bezprecedensowo działo to na jego korzyść.
       - Mów mi Harry - uśmiechnął się czarująco do zestresowanej jego obecnością pani.
       - W takim razie Harry, masz szczęście, bo samolot jeszcze stoi, więc mogę dla pana... - ucięła nagle całkowicie się czerwieniąc. - To znaczy: dla ciebie zrobić wyjątek i poprosić o wpuszczenie na pokład...
       - Wspaniale! - podekscytowany Styles nawet nie dał jej dokończyć. - Muszę być w Paryżu najszybciej, jak tylko się da.
       - Niestety mamy mały problem.
       - Problem? Jaki problem? 
       - Zostało tylko jedno wolne miejsce na pokładzie. W klasie ekonomicznej.
       - Nie ważne. - Chłopak odetchnął z wielką ulgą. Wstydził się tego przyznać, ale chwilę wcześniej jego tęczówki zapłonęły przerażeniem.
       - Zaraz koło toalety, przez co zapachy mogą być... um... nieco nieprzyjemnie - kontynuowała kobieta - więc jesteś pewny, że chcesz lecieć od razu? Za trzy godz...
       Wykrzywił twarz w jednoznacznym grymasie, lecz przerywając jej, emanował równie wielką determinacją, jak na początku ich spotkania:
       - Lecę teraz.








Louis









       - Panie Tomlinson, może ma pan ochotę na coś do picia? - Ubrana w burgundowy, idealnie dopasowany do krągłości kostium stewardessa zatrzymała się tuż przy nim razem z przepięknie zastawionym stolikiem na kółkach.
       - Nie, dziękuję - odparł grzecznie, lecz z odrobiną powściągliwości w głosie. Był nieco poirytowany zapowiedzianym chwilę wcześniej opóźnieniem odlotu samolotu.
       - W takim razie może coś do jedzenia? Mamy niesamowite krewetki w oliwie i białym winie.
       - Krewetki? - Jego prawa brew powędrowała badawczo ku górze.
       - Tak. Niezwykle wyborne. 
       - W takim razie poproszę. 

       - Życzy pan sobie coś jeszcze? 
       - Nie. To wszystko. Dziękuję - odrzekł dużo milej, niż na początku. Kobieta już miała zamiar ruszyć po jego zamówienie, gdy ten ją zagadnął: - O co chodzi z tym spóźnieniem? Coś się stało?
       - Nie, skąd. Proszę się o nic nie martwić. To tylko przez pasażera z ostatniej chwili. 








Harry








       Styles siedział z nietęgą miną pomiędzy śliniącym się dziadkiem, który co rusz opierał swoją głowę o jego ramię zostawiając mokre ślady na białej koszulce chłopaka a wejściem do toalety pachnącej w sposób zapowiedziany przez stewardessę. Poza tym marzł nieco przez klimatyzację, do której, jak na złość, zepsuł się przełącznik. Przez roztargnienie oraz niesamowity pośpiech działania zapomniał wziąć ze sobą jakiekolwiek nakrycie. Miał tylko telefon, dziadka z ślinotokiem na ramieniu i portfel, w którym trzymał wspólne zdjęcie z Kają zrobione w jego rodzinnym domu w przeddzień ich zerwania. 









Louis









       Lou nie mógł uwierzyć, że naprawdę to robi, że naprawdę do niej jedzie. Czuł potrzebę zobaczenie jej, od kiedy tylko nie zjawiła się wtedy na koncercie. Do czasu, gdy to on unikał Kai, myślał, że postępuje słusznie. Nie chciał mieć z nią nic do czynienia, ponieważ cały czas był zły. W nieskończoność rozpamiętywał tamtą chwilę na plaży... Księżyc, ognisko i ona. Taka piękna. Tuż przy nim. Tylko dla niego. Wyznawane przez niego uczucia były szczerze. Wspomnienia po nich nadal tliły się w jego sercu i kiedy to ona przed niespełna dwoma tygodniami nie zjawiła się na koncercie, zrozumiał, że musi sprawdzić, czy widok dziewczyny może ponownie rozżarzyć w jego sercu miłość. Cały czas czuł się skrzywdzony, ale nie był do końca pewny, czy to dlatego, że tak bardzo jej nienawidził, czy dlatego, że tak bardzo ją kochał. 

       Zmył się niepostrzeżenie zaraz po zakończeniu koncertu w Berlinie, a potem wsiadł do samolotu, by jeszcze tej nocy odpowiedzieć na wszystkie kłębiące się w jego głowie pytania. 







Lotnisko de Voûte
Trochę ponad dwie godziny później






       Samolot z Berlina do Paryża wylądował. Louis wkroczył na schody podstawione do wyjścia dla pasażerów z pierwszej klasy w tym samym momencie, w którym Harry zaczął schodzić na dół po drugiej stronie samolotu. Żaden z nich nie rozglądał się na boki. Nic więc dziwnego, że nie dostrzegli się pośród setek innych, kłębiących się wokół osób. Parli przed siebie nie zważając na nic. Ktoś obserwujący ich z boku, mógłby przysiąc, że się ze sobą ścigają. Oboje w mgnieniu oka znaleźli się w busach podwożących pasażerów do wejścia na lotnisko. Louis zajął miejsce w pierwszym, który znajdował się najbliżej jego wyjścia, a Harry w ostatnim. Kierowcy strasznie się ociągali. Styles był całkowicie pewien, że robią to celowo. 
       Za to Kaja i Silvian już od dobrych piętnastu minut szwendali się w tę i z powrotem czekając z bagażami na odprawę. Dziewczyna rozpaczliwie poszukiwała łazienki, której jak na złość nie mogła wtedy nigdzie wypatrzyć. 








Louis








       Tomlinson żwawo ruszył przed siebie, gdy tylko busy się zatrzymały. Nie nadał przy odprawie żadnego bagażu, więc nie musiał tracić czasu na czekanie na niego. Mógł przeć prosto do głównego wyjścia, przy którym miał zamiar złapać taksówkę. Udało mu się nawet przecisnąć w drzwiach przed wycieczką podstarzałych Japończyków, których oprowadzała jakaś młoda blondynka z czapką z logo nieznanego mu biura turystycznego oraz wysoko podniesionym, czerwonym proporczykiem, czy czymś w tym rodzaju. Uśmiechnął się pod nosem zerkając przez ramię na korek, jaki zrobili za sobą. Niewątpliwie mu się poszczęściło. Kilka kroków po wejściu do budynku zauważył toalety po swojej lewej. Bez wahania wszedł w drzwi przeznaczone tylko i wyłącznie dla mężczyzn. 






Harry







       Styles był nieźle poirytowany czekaniem na to, aż grupa starszych Azjatów przepchnie się wreszcie przez drzwi na lotnisko, bo w gruncie rzeczy zaczynało mu się robić zimno. Wokół gromadziła się coraz większa liczba osób - również zdenerwowanych zaistniałą sytuacją. Harry uważnie rozglądał się dookoła i wtedy też zauważył, że jakiś mężczyzna wchodzi na wyższe piętro schodami po jego prawej. Niewiele myśląc również ruszył do góry, a za nim cała lawina innych, rozdrażnionych pasażerów. Okazało się, że drzwi prowadziły do awangardowego przejścia o przeźroczystym podłożu znajdującym się na wysokości pierwszego piętra. Było szerokie na jakieś trzy metry i zakończone schodami prowadzącymi do kawiarenek zaraz przy głównym wyjściu z lotniska. Po swojej lewej stronie widział wejście do toalet, dalej ogromną tablicę informującą o odlotach i przylotach, a pod sobą plastikowe niebieskie krzesełka, na których siedziało kilka osób. Szedł tak szybko, że nawet nie zorientował się, kiedy znalazł się z powrotem na parterze. Niczym dar od losu, przed oczami w alejce po prawej wyrósł mu szereg sklepów, sklepików i kawiarni. Wstąpił do Starbucks'a na kawę. Musiał się choć trochę rozgrzać. Akurat gdy stanął w kolejce do kasy, lotniskowa radiostacja zaczęła grać piosenkę, chyba nawet starszą od niego: „Stand By Me” Bena E. Kinga. Uśmiechnął się sam do siebie, bo uwielbiał ten kawałek.




WŁĄCZ [LINK]
Kaja








       Właśnie zdążyliśmy minąć Starbucks'a kuszącego zapachem czekoladowych muffinek, na które nie skusiłam się tylko dlatego, że mój pęcherz był bliski wybuchu i potrzebował natychmiastowej wizyty w toalecie, gdy Sil nagle zatrzymał się w miejscu ciągnąc mnie za nadgarstek.
       - O matko, Kaja! 
       Spojrzałam na niego ze zdziwioną miną. 
       - Słyszysz to?! - wydarł się przeraźliwie rozemocjonowany.
Niby jak mogłabym nie słyszeć?, prychnęłam w myślach. Muzyka rozbrzmiewała dokładnie na terenie całego lotniska i jak dla mnie była zdecydowanie za głośna. Chociaż może tylko mi się zdawało? - Ben E. King! Tańczymy! - Chłopak wypuścił wszystkie nasze bagaże z rąk i przysunął mnie do siebie.
       - Ja nie um... - Nie pozwolił mi nawet zaprotestować. Normalka...
       Sil zaczął „kołysać” mną w rytm utworu... Używając słowa „kołysać”, mam na myśli rzucanie moim bezwładnym ciałem na wszystkie możliwe strony. Nie zachowałam niewzruszonej miny zbyt długo. Takie spontaniczne sytuacje rozbawiały mnie do łez. Również tym razem. Podziwiałam ludzi, którzy nie bacząc na innych, byli w stanie robić, co im się żywnie podoba, a Sil kategorycznie się do takich zaliczał.
       - Hahaha, ludzie patrzą na nas, jak na jakichś debili - wykrztusiłam gdzieś pomiędzy kolejnymi taktami piosenki.
       - Nic nowego! - krzyknął mi do ucha z pełnym zadowoleniem. - A teraz obrót. - W przeciągu pięciu sekund kilkakrotnie okręciłam się wokół własnej osi kończąc oparta twarzą i klatką piersiową o prawe ramię blondyna. Kurczowo trzymałam się jego roztańczonego wciąż ciała, gdyż w ogóle nie czułam pod sobą nóg. Za bardzo kręciło mi się w głowie. 
       - Sil... błagam - zatrzymałam go w końcu roześmianym głosem. - Muszę iść do tej łazienki, bo nie wytrzymam. - Na dowód uwierzytelnienia mojej potrzeby zrobiłam kwaśną minę. 
       Chłopak przytaknął mi bezgłośnie i z wielgachnym uśmiechem na twarzy zaczął zbierać nasze rzeczy z podłogi. Akurat skończyła się druga zwrotka piosenki, gdy Sil zbliżył się do mnie niebezpiecznie blisko. 
       - Stand by me! - zafałszował mi do ucha. - Oh ooo, stand by me! Oh, stan... - automatycznie wspięłam się na palcach, a potem zatkałam mu usta prawą dłonią. Co jak co, ale śpiewać to on nie potrafił. 
       - Nie wyj. Zaraz ktoś zawału przez ciebie dostanie! I rusz wreszcie, bo się posikam. 

       Gdy tylko dostrzegłam znak informujący o tym, że do łazienek prosto i w lewo, wystrzeliłam do przodu jak z procy. Znalazłam się przed Miejscem Wybawienia dokładnie wtedy, gdy Ben E. King kończył śpiewać drugą zwrotkę piosenki. Odetchnęłam z ulgą, po czym z radością wypisaną na twarzy popchnęłam drzwi z namalowaną kobietą, a raczej patyczastym ludzikiem z trójkątną spódnicą. 







Louis








       Louis wyszedł z łazienki o wiele spokojniejszym krokiem, a wszystko przed wyciszającą piosenkę, której refren nucił pod nosem:
       - So darlin', darlin. Stand by me. Oh, stand by me...
      Nie wiedział czemu, ale ta melodia okazała się być kojąca dla jego zszarpanych nerwów. Wolniej, lecz nadal zdecydowanie ruszył w stronę głównego wyjścia mijając po drodze Starbucks'a i kilka innych kawiarni, po czym z uśmiechem na twarzy wsiadł do pierwszej wolnej taksówki. Nie mógł już doczekać się, aż wreszcie zobaczy Kaję i po prostu powie jej:
cześć, brakowało mi ciebie na koncercie w Bercy.









Harry






       Kiedy wreszcie dostał do rąk zamówienie, był niezwykle zadowolony. Kawa przyjemnie parzyła go w zmarznięte palce, a każdy jej łyk pieścił podniebienie z wyjątkowym powabem. Wyciągnął z kieszeni telefon, po czym wysyłał smsa do Nialla, że dotarł bezpiecznie na miejsce. Schował go do kieszeni, ale gdy zobaczył przed sobą wyjście z lotniska, coś go tknęło, więc wyciągnął urządzenie raz jeszcze. Wybrał numer do Kai i już miał się ugiąć, wcisnąć zieloną słuchawkę, żeby chociaż usłyszeć jej głos przez kilka sekund, gdy zdecydował wziąć się w garść. Zacisnął kurczowo wargi i zablokował ekran.
To ma być niespodzianka - przypomniał sobie w myślach. - Nie zepsuj tego Styles. I opuścił lotnisko.










      Kiedy Louis siedział w taksówce do La Défense, a Harry był w połowie drogi na Pola Marsowe, Kaja i Silvian zajęci byli podsypaniem na niebieskich krzesełkach przeznaczonych dla pasażerów czekających do odlotu. Oboje byli wykończeni, a północ jakoś nie pomagała im w utrzymaniu przytomności. Blondyn dosłownie zsuwał się na ziemię i gdyby nie wezwanie do odprawy, która jak głosił komunikat odbywała się z godzinnym opóźnieniem, co jednak nie miało mieć wpływu na godzinę odlotu samolotu, prawdopodobnie położył by się na niej i zasnął.
      Kaja leniwie poderwała się do góry, by ustawić się w kolejce do check-in'u. Dość sprawnie uporała się z odebraniem karty pokładowej i nadaniem bagażu rejestrowanego, a miała go chyba z trzy razy więcej, niż kiedy przylatywała do Francji. Potem nadeszło już tylko długie oczekiwanie do jej wejścia na pokład.


Pół godziny później; Kaja




       - Tak, zgadza się... Tak. Yhym... Czekajcie na mnie na lotnisku po czwartej... Dobrze, będę na siebie uważać... Ja was też kocham, papa! 
       - A więc to już naprawdę teraz? - Sil ścisnął moje kruche ciało tak, jak miał w zwyczaju, czyli zdecydowanie zbyt mocno, nim jeszcze na dobre zdążyłam pożegnać się z rodzicami, którzy ani przez sekundę naszej rozmowy nie kryli radości z mojego powrotu do domu. 
       - Yhym - przytaknęłam cieniutkim głosikiem podduszanej nastolatki, gdyż w gruncie rzeczy rzeczywiście byłam duszona! 
       - Nie znoszę pożegnań - przytulił mnie jeszcze mocniej, przez co oczy o mało nie wyskoczyły z orbit, a twarz stała się sina, lecz na szczęście tym razem odpuścił mi po kilku sekundach. 
       - Przecież nie żegnamy się na zawsze - zauważyłam wykaraskawszy się z jego objęcia. - Niedługo się zobaczymy.
       - Tylko co dla ciebie znaczy niedługo? Mieszkasz w Polsce, a ja w USA. Sam lot między tymi krajami trwa z dziesięć godzin! 
       - Ale za to jak sobie ode mnie odpoczniesz!
       - Tylko, że ja lubię z tobą mieszkać. Kogo będę teraz wkurzał wchodzeniem bez pukania?
       - Ech... - westchnęłam ciężko, choć samej trudno było mi się z nim rozstawać. - Spójrz na to z innej strony: wrócisz do Nowego Jorku, znajdziesz sobie jakąś normalną pracę, a ja odwiedzę cię po zaliczeniach i będziesz mógł wpadać do mnie do pokoju bez pukania co sekundę. 
       - Skoro nie mam wyboru, to niech już będzie... - chlipnął. - Idź już, bo zaraz odlecą bez ciebie - powiedział podając mi czarny plecak będący moim bagażem podręcznym. 
       - W takim razie do zobaczenia na koniec sierpnia - rzuciłam plecak na ziemię bez zastanowienia przytulając go raz jeszcze - i dziękuję za wszystko. Jesteś najlepszym prezentem, jaki dała mi ta praca. 
       - Daruj sobie te ckliwe słówka, okej? Bo zaraz się tu rozpłaczę, a facetowi w moim wieku to nie wypada. 
       - Do zobaczenia Sil - zaśmiałam się zduszając w zarodku targające mną emocje. 
       - Do zobaczenia Kaju. Dbaj o siebie. 
       - A ty dzwoń - rzuciłam mu jeszcze na odchodne sięgając po plecak.

       Powrót zaczęłam odczuwać jako coś realnego dopiero, gdy zajęłam swoje miejsce w samolocie do Polski. Siedziałam w prawym rzędzie tuż przy przejściu, a koło mnie spoczywał mężczyzna grubo po czterdziestce, który gdzieś miał wszystko, co działo się wokół niego. Był zbyt zaczytany w nowiuśkim egzemplarzu „Wielkiego Gatsby'ego” Fitzgeralda, żeby chociaż rzucić okiem na moją osobę. W gruncie rzeczy cieszyło mnie to, bo nigdy nie lubiłam zawierać pasażerskich przyjaźni. Nie wiedzieć czemu, w całym samolocie roznosił się zapach jakiegoś zioła. Znałam go bardzo dobrze, ale początkowo trudno mi było skojarzyć woń z nazwą. Tymolowy i bardzo aromatyczny hmm.... Olśnienie przyszło nagle: tymianek! Tylko skąd w samolocie tymianek? I po co?
       Uczucie, które wstąpiło we mnie jakąś sekundę później, można było porównać do zastrzyku rozsyłającego po ciele impulsy. Coś mnie ponaglało. Zmuszało do myślenia. Do pisania... Chwyciłam do ręki telefon, bo nie miałam w plecaku nawet głupiej chusteczki, więc o znalezieniu w nim długopisu, tym bardziej mogłam sobie tylko pomarzyć. 




Prolog

Leżała sama. Całkowicie sama pośród miliona krzewów tymianku. Niezwykle wyrazisty tymolowy aromat unosił się w powietrze, gdzie porywisty wiatr rozwiewał go na każdą z czterech strony świata. Za to ona... Blada i zimna. Nieprzytomna od dni, a może nawet miesięcy. Tkwiła w jednej, niezmiennej pozycji, w jaką jej ciało ułożyło się po wcześniejszym upadku. Prawa ręka odchylona daleko za głową, lewa zaplątana na brzuchu w pukle srebrnych włosów, a nogi podkulone kolanami ku wschodowi. I wszystko to pośrodku miliona krzewów tymianku...



       Niesamowite. Tak - to było niesamowite. Ja pisałam! Pisałam pierwszy raz od kilku długich miesięcy. Szło mi to tak łatwo, tak płynnie. Kolejne słowa rodziły się w głowie zupełnie same. Nie musiałam wkładać w pisanie nawet najmniejszego wysiłku, bo wszystko było już we mnie. Brakowało mi tego uczucia, tej magii, którą przecież tworzyłam sama. Bez niczyjej pomocy. Tak samo, jak sama siedziałam w samolocie do Polski i sama decydowałam o swojej przyszłości. Chcę pisać - jedyne, czego naprawdę byłam w życiu pewna.
       Zaabsorbowałam się historią zrodzoną przy tymiankowym natchnieniu do tego stopnia, że nie zauważyłam, kiedy jedna ze stewardess skończyła recytować znane jej na pamięć procedury zachowania się w czasie ewentualnych turbulencji. Ba! Ja nawet nie spostrzegłam się, kiedy w ogóle zaczęła!
       Czas mijał, a pasażerowie zaczynali się coraz bardziej niecierpliwić.
Przewidujemy opóźnienie startu o pół godziny z przyczyn od nas nie zależnych. - Jakiś czas wcześniej oświadczyła jedna ze stewardess. Mi jednak było to na rękę. Pisanie pochłonęło mnie tak potężnie, że zignorowałam nawet kilka smsów od Silviana. Po prostu nie mogłam się oderwać od wypełniania białej przestrzeni kolejnymi słowami. Czułam się jak na haju. Dosłownie. Jak narkoman po kokainie, amfie, albo ecstasy. Jakbym po ciężkiej depresji nałykała się Zoloftu, albo wypiła pięćset litrów soku z guarany.
       Nie byłam, pewna ile czasu minęło od wejścia na pokład, aż do momentu, kiedy podeszła do mnie elegancko ubrana kobieta z obsługi. Wiedziałam jedynie, iż tyłek zdążył już zdrętwieć od ciągłego przebywania w jednej pozycji.
       - Przepraszam panią. - Byłam zapatrzona w telefon do tego stopnia, że musiała szturchnąć mnie w ramie.
       - Tak? - W tej chwili, jak gdybym ocknęła się ze snu. Tymiankowego snu na jawie. I wtedy dopiero doszło do mnie, co działo się dookoła. Za oknem samolotu dostrzegłam pulsujące jaskrawo-pomarańczowe światła. Wyła też syrena. Trochę podobna do policyjnej, ale to raczej nie było to.
       - Musimy prosić panią o opuszczenie pokładu. - Przyznaję, że w tamtej chwili ostro się przeraziłam.
       - Co? Ale czemu? Coś się stało?
       - Nie, nie. Po prostu ktoś na panią czeka.
       - Jak to ktoś na mnie czeka? - Kompletnie wybiłam się z pantałyku. O co tu do cholery chodziło? Czemu wywalali mnie z samolotu? I kto na mnie czekał?
       Wtem telefon, który ściskałam w prawej dłoni zaczął wibrować.
Znowu Sil - pomyślałam, przez co tym bardziej zdziwiłam się, gdy okazało się, że sms wcale nie był od niego, tylko od Harrego.


[tł: Światła zaprowadzą cię do domu, a ja spróbuję cię naprawić. Jestem zbyt zakochany, żeby odpuścić. Wieża Eiffela.]


       Kiedy tylko pojęłam znaczenie jego słów oraz to, że znowu przyleciał dla mnie do Paryża i czekał w środku nocy pod wieżą Eiffela, zaszkliły mi się oczy. Byłam gotowa wyrwać się kobiecie lekko popychającej mnie do wyjścia i pobiec do niego, choćby pieszo, ale wtedy... wtedy zobaczyłam Louisa.

WŁĄCZ [LINK]
       Nie wierzyłam własnym oczom, ale tuż pod wąskimi schodami ciągnącymi się od wyjścia z samolotu stał Louis. Prawdziwy, najprawdziwszy Louis. TEN Louis! Serce o mało nie wyskoczyło mi z piesi. 
       Dookoła było ciemno. Jedyne światło biło zza moich pleców z pokładu samolotu
i z migającej na pomarańczowo syreny białego pojazdu, który przypominał megawypasiony wózek golfowy zmieszany z papamobile. Tomlinson stał tuz przed nim z bukietem herbacianych róż w dłoni. Uśmiechał się.
      Niepewnie chwyciłam się ręką cienkiej, metalowej barierki schodów i ostrożnie zaczęłam schodzić w dół. Stając przed nim twarzą w twarz zamrugałam jakieś milion razy próbując uwierzyć, że to działo się naprawdę. 
       - Cześć - przywitał się zupełnie radośnie. 
       - Lou? - To jedynie, co udało mi się wtedy wykrztusić. 
       - No na pewno nie Niall. 
       - Louis, ale... ale co ty tu robisz? 
       Patrzyłam na niego i z trudem powstrzymywałam łzy. 
       - Szczerze mówiąc to nie wiem. Chyba mi odwaliło - znowu się uśmiechnął, ale zauważając moje zakłopotanie, przestał. 
       - Posłuchaj... Ja nie wiem... Bo... Bo Harry na mnie czeka i... - Kompletnie się pogubiłam. Ale co niby miałam mu powiedzieć? Nie chciałam go ranić. Naprawdę, ale przecież Harry... i on czekał... i ja tak chciałam go zobaczyć...
      Jego reakcja absolutnie mnie zaskoczyła. 
      - Idź do niego - rozkazał uśmiechając się przy tym. Wyglądał na radosnego, zadowolonego.  
      - Louis... - jęknęłam, choć tak naprawdę brakowało mi języka w gębie. Po porwaniu tyle razy marzyłam o takiej chwili. O nim przy mnie. A kiedy ten moment nadszedł, ja nie byłam w stanie przy nim zostać wiedząc, że gdzieś tam czeka na mnie Harry. Harry, do którego przecież nie mogłam nic czuć. Harry, którego tak bardzo kochałam...
       - Idź do niego. Nie jestem zły - jego ton był łagodny, troskliwy. Przez chwilę miałam wrażenie, że zjawił się tu właśnie dlatego, by to powiedzieć. Posłał mi spojrzenie pełne zrozumienia.
       Czułam się jak sparaliżowana. Nie byłam w stanie poruszyć żadną cząstką ciała. Po prostu stałam z niedomkniętymi ustami i patrzyłam w zielono-niebieskie oczy Louisa, które tym razem były bardziej niebieskie, niż zielone. Było mi go tak strasznie żal. Nie chciałam mu tego robić. Przyrzekam, że nie, ale nie czułam niczego. Miałam go na wyciągnięcie ręki, a moje serce łomotało przez stres, a nie potrzebę dotknięcia go, przytulenia, czy pocałowania. Po prostu był. 
       - Idź już - ponaglił mnie raz jeszcze wyginając usta w promiennym uśmiechu. 
       - Dziękuję - szepnęłam niemalże bezdźwięcznie, po czym obróciłam się na pięcie zarzucając czarny plecak na ramię i ruszyłam przed siebie w kierunku wejścia na lotnisko, które na szczęście znajdowało się tuż obok.
       Nie było miejsca na żadne uczucia. Po prostu gnałam przed siebie przeczesując nadal nieopustoszały budynek. W międzyczasie odczytywałam wiadomości od Silviana i plułam sobie w brodę ze złości, bo gdybym tylko otworzyła je wcześniej, mogłabym się jakoś na to wszystko przygotować.
„Louis jest w Paryżu. Dzwonił do mnie. Szuka cie”; „Jestem już po odprawie. Niedługo odlatuję.”; „Louis zaraz będzie na lotnisku. Zatrzymał twój samolot.”; „Zaraz startujemy. Zadzwonię, jak dolecę. Napisz mi, co z Louisem...”





* * *




       Siedziałam w taksówce myśląc o tym, czy postąpiłam słusznie, czy moja decyzja była decyzją idealną, lecz w głowie brakowało na to odpowiedzi. Skąd mogłam wiedzieć, co było dla mnie idealnym rozwiązaniem, skoro jeszcze nawet nie poznałam do końca osoby, w którą zmienił mnie Ed? No skąd? Było mi szkoda Louisa - naprawdę, lecz perspektywa spotkania Harrego, dotknięcia go, poczucia, napawała mnie wszystkimi tymi uczuciami, przed którymi tak żarliwie broniłam się ostatnimi czasy i którymi wreszcie mogłam zacząć się zwyczajnie delektować, bo dostałam na to przyzwolenie od osoby będącej moim jedynym zakazem. Podjeżdżając z boku pod Pola Marsowe, odkryłam coś bardzo ważnego: nie ma rozwiązań idealnych, bo nic idealnego nie może trwać wiecznie. Mimo że dawniej uważałam Louisa za kogoś pewnego, za kogoś, przy kim nie będę musiała się bać i przy kim wszystko spokojnie ułoży się po mojej myśli, to teraz wiedziałam, że się myliłam. To mi imponowało. To, jaki był. Jaki nadal trwał w moich wspomnieniach... Wtedy Louis naprawdę stanowił ideał tego, czego pragnęłam:
bezpieczeństwa i spokoju. Lecz Ed go zmienił. Zmienił też mnie. Oboje zaczęliśmy postrzegać świat inaczej. Mój Louis odszedł. Tak samo jak wszystkie te magiczne uczucia, które wtedy nas łączyły. My po prostu przestaliśmy do siebie pasować. A może nigdy nie pasowaliśmy? Może los postawił nas na swojej drodze, żebyśmy po zmianie mogli dostrzec to, czego wtedy nie mieliśmy okazji? Tak. To było to. To była moja odpowiedź. Louis miał mnie przygotować na Harrego. Na miłość, na którą sam dał mi pozwolenie.





Louis








       Louis cały czas miał w głowie jej głos i rytm kroków, którym od niego odchodziła, a w powietrzu roznosił się zapach herbacianych róż spoczywających teraz samotnie na dnie lotniskowego śmietnika. Jednocześnie towarzyszyło mu poczucie słuszności swoich czynów. Wiedział, że kochać i pozwolić odejść tylko dla tej dobra drugiej osoby, to najpiękniejsze, co możesz jej od siebie ofiarować, a bardziej niż miłości Kai, pragnął tylko jej szczęścia. Osunął się bezradnie na jedno z niebieskich, plastikowych krzesełek naprzeciwko tablicy planowanych odlotów i przylotów lustrując ją uważnie od góry do dołu. Początkowo, mimo że na nią patrzył, obraz przed oczami płatał mu figle. Zamazywał się, a spojówki wilgotniały. Czyżby płakał? Nie. Na to nie mógłby sobie pozwolić. Przecież teraz był twardy.
Twardszy, niż kiedykolwiek, bo na krzywdę może uodpornić jedynie krzywda. Gdy wreszcie przywrócił oczom zdolność widzenia i wyśledził lot do Berlina, po jego prawej stronie, jak na zawołanie, pojawił się napis „CANCELLED”.

       - Genialnie - burknął sarkastycznie pochylając głowę w stronę ziemi, a rękoma wspartymi na kolanach zakrył uszy oraz potylicę, na której splotły się jego palce. 
       Louis mógł wtedy przysiąc, że ciąży nad nim jakieś fatum, że los po prostu z niego kpi, tak samo jak mózg, który zwykł ostatnimi czasy działać ze zbyt wielkim opóźnieniem, bo może gdyby przyszedł do niej wcześniej... 
       - Bonne chance! - usłyszał nad sobą energiczny, francuski akcent, co było dość nietypowe zważając na porę. Zegar wskazywał na dwadzieścia siedem po pierwszej.
      - Sorry, I don't speak French - odparł formalnym tonem automatycznie się prostując. Ułamek sekundy trwało, nim dziewczyna przed nim równie uroczo dodała:
       - So good luck! - po czym bez zastanowienia odwróciła się na pięcie krocząc zdecydowanie, lecz z przeogromną gracją w kierunku wejść na pokłady samolotów. 
       Za to całą długą minutę zajęło Louisowi wpatrywanie się w to, jak jej miedziane loki podskakują w takt kołysanych krokami bioder. Coś go tknęło. Coś w niej. Coś tak radosnego, czystego i delikatnego, czego nie doświadczył od wieków. Coś, co zamroczyło go do tego stopnia, że na chwilę nawet zapomniał o Kai. Tajemnicza dziewczyna zaintrygowała go nie tylko wypowiedzianymi słowami, lecz również zachowaniem. Nie chciała zdjęcia, ani autografu. Po prostu była miła. 
      - Czekaj! - chłopak wystartował z miejsca jak rakieta wołając za nią. Ta mimowolnie zwróciła się w jego kierunku patrząc z uśmiechem, jak chłopak podbiega do niej i próbując stłumić w głosie sapanie pyta: - Dlaczego życzysz mi powodzenia?
       - A czemu nie? Wszyscy go potrzebują - odpowiedziała tak, jakby to zdanie było najlogiczniejszą rzeczą pod słońcem. Tak logiczną, że i on powinien to wiedzieć. Chłopak poczuł się zażenowany, za to nieznajoma jedynie się uśmiechnęła, a przy jej oczach pojawiły się słodkie kurze łapki. 
       - Oh... - I w dodatku się zaczerwienił. - Tak. Masz rację. Dziękuję.
       - Wiem, bo ja zawsze mam rację. 
       Była pewna siebie, autentyczna i całkowicie szczęśliwa. Nie dlatego, że spotkała słynnego Louisa z One Direction, tylko dlatego, że taki miała charakter. Peszyła go na tyle, że bał się patrzeć w jej zielone oczy dłużej niż sekundę, a on zdecydowanie nie należał już do tych, którzy peszą się przy kimś bez powodu.
       - No... - zaczęła po chwili niezręcznego milczenia z jego strony - to na razie. Spieszę się na lot - wyjaśniła uprzejmie, a gdy on dalej nie był w stanie wydusić z siebie ani słowa, ruszyła z powrotem w swoim kierunku.
       - Dokąd?! - krzyknął, kiedy tylko jej kroki zaczęły zanikać wśród całodobowego lotniskowego zgiełku. Spóźnione reakcje zdecydowanie stały się ostatnio jego specjalnością.
      - Hamburg! - odkrzyknęła mu śmiejąc się przy tym. 
      - Czekaj! - Tym razem nie tylko za nią pobiegł, lecz również chwycił za nadgarstek, by jeszcze choć na chwile zobaczyć delikatne rysy jej twarzy. Puścił jej rękę, gdy tylko ta spuściła na nią wzrok. A nie... nie puścił. On odskoczył, jak poparzony. 
       - Jak w dalszym ciągu będziesz mnie zatrzymywał, to zmuszę cię do tłumaczenia moim dziadkom, dlaczego spóźniłam się na ich pięćdziesiątą różnicę ślubu, a śmiem zauważyć, że mój dziadek służył kiedyś w wojsku i nadal ma w domu broń. 
       - Wybacz, ale czy możesz powiedzieć mi, jak masz na imię? - zapytał się z pełnią determinacji w głosie. Musiał wiedzieć chociaż tyle.
       - Élise - odpowiedziała prawdziwie rozbawiona jego postawą.
       - A ja Lou...
       - Louis - przerwała kończąc za niego - Tak, wiem. 
       - A no tak, bo ty wszystko wiesz. - I znowu tej jej uśmiech... Jego uśmiech. 
       - Miło było cię poznać Louisie Tomlinsonie, ale zaraz naprawdę będę spóźniona, więc...
       - Mi również było miło. Bezpiecznej podróży.
       - Dziękuję - zbliżyła się do niego, po czym stanęła na palcach składając szybkiego całusa na jego prawym policzku. - Pa! - pożegnała się i biegiem ruszyła przed siebie. 
       Z jednej strony Louis był na siebie wściekły za to, że zabrał jej aż tyle czasu, a z drugiej za żadne skarby świata nie mógł oderwać dłoni od policzka, który nadal rozgrzany był na wspomnienie dotyku jej ust. Jeszcze tego nie wiedział, ale los miał zamiar podarować mu nieprzeciętnie radosną Élise w nagrodę za cały przeżyty wcześniej ból. Musiał tylko ją odnaleźć. Nic więcej. 





____________________________________________

Od autorki: Przed przeczytaniem finalnej sceny chciałabym prosić Was tylko o jedno. Obejrzyjcie to: http://www.youtube.com/watch?v=1g0wlws7r_E, a potem zamknijcie w myślach magię tego obrazu, by móc ją sobie dokładnie przywołać, kiedy będzie to konieczne. Kocham Was i prawdziwie dziękuję za wszystko.


Po raz ostatni z rozdziałem tutaj,
Kaja M.
__________________________________________





       Stał tam. Ubrany w ciemne rurki i szary, albo może biały T-Shirt - przez ciemność wokół trudno mi było sprecyzować. Pomimo że w tamtej chwili Paryż był przepełniony chłodem wiosennej nocy, on w przeciwieństwie do mnie w ogóle nie wyglądał na zmarzniętego. Jakby od środka rozgrzewały go emocje. Już z daleka było widać, że niecierpliwie na coś czekał, a raczej na kogoś. Na mnie. I że się bał. O to, że mogłam się nie zjawić, lub o to, że nie zrozumiałam jego wiadomości. Spacerował tuż przy krańcu ogrodzenia otaczającego trawnik raz w jedną, raz w drugą stronę. Cały czas stąpał po tym samym, mentalnie wyznaczonym sobie szlaku wpatrując się uważnie w ziemię. Ani na chwilę nie podniósł podniósł z niej wzroku. Był zamyślony do tego stopnia, że nie zwracał uwagi na otaczające go dźwięki zawsze żywego Miasta Świateł. Nie zauważył nawet tego, jak wyłoniłam się zza parkowych zarośli i zaczęłam ostrożnie stąpać w jego kierunku. Szedł przed siebie zwrócony do mnie plecami. Zorientował się o mojej obecności chyba dopiero kilka sekund przed tym, jak zatrzymałam się za nim.
       - Jesteś... - szepnął, gdy tylko zaplotłam swoje ręce wokół dołu jego talii i przytuliłam twarz do pleców. - Naprawdę jesteś... - odwrócił się nagle spoglądając mi prosto w oczy tak, jak gdyby chciał się upewnić, czy nie śnił, czy aby na pewno stałam tu przed nim. Stałam. Faktycznie stałam.
       - I będę - dodałam stanowczo. 
       - Już zawsze będziesz.
       Przytuliłam się do niego tak mocno, jak podświadomie pragnęłam od bardzo, bardzo dawna, a on odwzajemnił uścisk równie cudownie, jak o tym marzyłam. Czując jego dudniące serce przy swoim, spojrzałam w przód przez burzę loków. Konstrukcja, której kiedyś zarzucano obrzydzanie stolicy Francji i która tak naprawdę nadawała mu urok, jakiego nie byłoby w stanie nadać nic innego na świecie, skrzyła się właśnie przed moimi oczami. Stalowe pręty wierzy Eiffela oświetlały setki żółciutkich żarówek. Na jej czubku wielki reflektor wypuszczał strumień niewiarygodnie pięknego blasku, spacerującego powoli po niebie i zaczarowanych uliczkach Paryża. Co chwila na całej jej długości zapalały się także dziesiątki innych, białych lampeczek, które po chwili totalnego olśnienia migotały beztrosko, każda w swoim własnym, niezwykłym tempie sprawiając, że konstrukcja literalnie błyszczała. 

       Wtedy, w tamtej chwili Paryż pokazał mi drugi najpiękniejszy obraz świata, bo zaraz po zieleni jego oczu, na liście znalazła się ta właśnie wieża - skrząca się niczym miliardy diamentów wystawionych na wprost południowego słońca, a najcudowniejszym w tym wszystkim było to, że oba te widoki miałam przed sobą i dzięki temu stałam się najszczęśliwszą osobą, jaka kiedykolwiek stąpała po Ziemi. Tak, ja. Ja, Kaja Makowska. Ta sama Kaja Makowska, która zaledwie cztery miesiące wcześniej na własnej skórze doświadczyła, czym jest piekło i ta sama, która przed rokiem wahała się przy podjęciu decyzji o wzięciu udziału w konkursie i mimo iż go nie wygrała, dzięki niemu mogła stać teraz tutaj, dokładnie na wprost migoczącej wieży Eiffela, wtulona w miłość swojego życia, a na ciemnym niebie otaczającym symbol Francji, jej wzrok kreślił kolejne litery uzewnętrzniające wszystko to, co mieściło się w niespełna osiemnastoletnim sercu dziewczyny. 




„Ja” ma tyle samo liter co „my”
i to wcale nie jest przypadek, 
ponieważ bez naszego „my”,
moje „ja” by nie istniało. 




WŁĄCZ [LINK] I POSŁUCHAJ DO KOŃCA

       - Chodź tu - wyszeptał unosząc placami moją głowę ku górze. Wiedziałam, co chce zrobić, więc uprzedziłam go. To ja zetknęłam swoje wyziębione wargi z jego gorącymi, a gdy nasze języki zaczęły tańczyć ze sobą powolnego walca, na całej długości kręgosłupa przeszył mnie niesamowity dreszcz. To właśnie był sposób w jaki odczuwałam miłość. Sposób, w jaki czułam się przy nim. 

       Istniałam dzięki niemu, a on istniał dzięki mnie...
Bo czym innym jest życie, jak nie miłością?









KONIEC








78 komentarzy:

  1. O MÓJ BOŻE. ZARAZ SIĘ SPÓŹNIĘ NA AUTOBUS DO SZKOŁY, ALE WIEDZ, ŻE PRZECZYTAŁAM I CIĘ KOCHAM.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maju, jesteś niesamowita! Dziękuje ci za tą wspaniałą przygodę! (I za Edka na końcu *.* )

    OdpowiedzUsuń
  3. ojeeej! GENIALNE ! dziękuję Ci za to opowiadanie.. ;) gorąco Cię pozdrawiam! CUDEŃKO!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nigdy nie komentowałam Twojego opowiadania choć jestem Twoją pierwszą i największą fanką. Pokochałam Cię zanim się jeszcze urodziłaś, a z tym opowiadaniem zżyłam się od pierwszego słowa. Miałam to szczęście, że mogłam przeczytać każdy rozdział jako "pierwsza" i pierwsza obrywałam za pytanie : "kiedy nowy rozdział?":D Czas tworzenia tego opowiadania, to jedna wielka przygoda. Bohaterowie, których wykreowałaś na zawsze zostaną w mojej pamięci, a historia miłości Kai i Harrego.... cóż uroniłam nie jedną łzę. Przeżywałam każdy upadek i wzlot tak jakby ta historia była częścią mnie. Wiedz , że najwspanialsze co może zrobić Pisarz, to sprawić, że czytelnik na koniec książki, opowiadania, nie może się pogodzić z tym, że to już koniec. Tobie się to udało :) I tylko fakt, że ta historia będzie dalej się rozwijała w Twojej książce sprawia, że ten koniec mimo wszystko jest "magiczny". Pamiętaj: nigdy nie wolno Ci przestać marzyć i pisać, dopóki będzie to dla Ciebie lekiem na wszystko. MAMA MAI :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ta cudownie dobrana piosenka kiedy Louis pozwala Kai odejść : Passenger - Let Her Go
      I jak tu pogodzić bycie Twoją mamą z byciem Twoją fanką :D:D:D

      Usuń
    2. Gratuluję Pani tak wspaniałej i tak bardzo utalentowanej córki! :)

      Usuń
  5. najcudowniejszy rozdział i opowiadanie na całym świecie!<3 nie wiem co jeszcze napisać, bo tak bardzo się cieszę, że została z Harry'm, i że może Lou również spotkał miłość swojego życia... Po prostu dalej trwam w maggi tej cudownej historii! KOCHAM :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ponieważ to ostatni rozdział postanowiłam go skomentować.
    Chcę Ci podziękować za to, ze stworzyłaś taka piękna historie. Chodź nie jest rzeczywistością, ja ją tak odczuwam. Nauczyłaś przynajmniej mnie bardzo dużo rzeczy. Zaczęłam postrzegać troszeczkę inaczej niektóre rzeczy. Dałaś mi motywacje. Zainspirowałaś mi i dziękuje Ci za to. Mam nadzieje, że uda Ci się wydać książkę( oczywiście chce dostać autograf :P), która będzie na liście bestsellerów. Życzę Ci dużo weny. xx
    -@newyouxo

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem, jak pogodzę się z tym, że to ostatni rozdział. Nie wierzę, że to minęło tak szybko. Pamiętam, gdy czytałam pierwszy rozdział, który od razu mnie zaciekawił. Przygody Kai Makowskiej z chłopakami stały się dla mnie codziennością, dopóki nie dotarłam do aktualizacji nowych rozdziałów. Potem czekałam i wreszcie była nowa notka. Moja radość zawsze była taka sama. Przypatrując się pierwszemu rozdziale, a temu tutaj, widać, jak twoja umiejętność pisania się rozwijała. Przechodząc do historii tego opowiadania. Jest naprawdę cudowna. Te zwroty akcji, które były dla nas kompletnym zaskoczeniem sprawiały, że chciało się to opowiadanie pochłaniać w całości. Co do rozdziału...Jak zwykle cudowny. Świetne opisany. Od początku pragnęłam, aby Kaja była z Harry'm i, jak widać - doczekałam się tego. Uważam, iż on był dla niej po prostu stworzony. Zresztą widać było to po tym, jak całował dziewczynę po jej zranionym brzuchu. Bez obrzydzenia, bez strachu - z koncentracją i spojrzeniem pełnym miłości. Na koniec pragnę podziękować Ci za to, co dla nas zrobiłaś. Za konkursy, za polecane blogi, za filmiki, a przede wszystkim...za to opowiadanie. Dziękuję Ci Maju i życzę Ci szczęścia w dalszym życiu. Mam nadzieję, że uda Ci się napisać tę książkę i będę mogła ją kupić. P. S Autograf też chcę!
    Love, Xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem jak to robisz. Jak znajdujesz wenę, pomysł ale to co robisz jest PIĘKNE.!! Dziękuje, że mogłaś mnie zabrać do tej pięknej historii i za to, że pokazałaś co to: miłość, ból i cierpienie. To co piszesz jest boskie.! Pozdrawiam ;*******

    OdpowiedzUsuń
  9. Tak bardzo chciałam napisać piękny, długi komentarz, który byłby ukoronowaniem, zwieńczeniem tego niesamowicie magicznego rozdziału, który własnie przeczytałam. Nie potrafię. Twój styl pisania, tak wyjątkowy i niepowtarzalny za każdym razem powoduje, że moje emocje szaleją i nie jestem w stanie napisać czegokolwiek, a uwierz, kilkadziesiąt razy zabierałam się za próby skomentowania Twojego bloga. Jestem z Twoim opowiadaniem niemal od początku i wraz z Kają przeżywałam wzloty i upadki, śmiałam się i płakałam razem z nią. To skrajnie przerażające, jak można przywiązać się do bohaterów...
    Finał opowiadania jest fenomenalny. Cudowny. Po prostu... piękny. Nie mam innego słowa, aby to opisać. Tyle emocji, tyle wzruszeń, tyle uczuć... Bardzo się cieszę, że tak zakończyła się ta historia, jednak nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Jednak z drugiej strony coś się kończy, coś się zaczyna - od dzisiaj czekam na premierę Twojej książki i mam nadzieję, że już niebawem pognam do księgarni, aby zakupić Twoją książkę :) Życzę Ci wielkiej weny, cierpliwości oraz wszelkich innych rzeczy, które są Ci niezbędne podczas pisania :)
    Jako że, to koniec, czas podsumowań i podziękowań - ja również podziękuję. Dziękuję Ci, Maju, za Kaję, za Harry'ego, za wszystkich innych bohaterów, mniej lub ważnych, którzy pojawili się w tym opowiadaniu. Dziękuję za każdy rozdział, za każdą linijkę. Za każde słowo, które sprawiło, że ta historia stała się taka magiczna i niepowtarzalna. Dziękuję za to, że zdecydowałaś się podzielić z nami tą opowieścią. DZIĘKUJĘ.
    To tyle ode mnie. Mam nadzieję, że wybaczysz mi to, że nigdy nie komentowałam Twojego bloga, jednak poziom mojego rozchwiania emocjonalnego przekroczył wszelkie granice, ilekroć czytałam rozdziały :D
    Nienawidzę pożegnań, więc mówię jedynie: do zobaczenia Maju.
    I jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie umiem opisac tego co czulam kiedy czytalam ten ostatbi rozdzial! ;) te emocje! Juz myslalam, ze Kaja nie wybierze Harrego! Ale na szczescie go wybrala! I ten Paryz.. Taki poekny noca ;)) Zrobolas cudowna atmosfere! Piekne, to bylo po prostu piekne! I wszystko sie dobrze skonczylo! Jak ja uwielbiam happy endy! Co ja mowie kocham! Dziekuje Ci juz po raz stny za tego bloga, ze nie zrezygnowalas z jego pisania.
    Piekne opowiadanie, masz talent.
    Justyna
    Czy zycie jest miloscia? To pytanie zadaje sobie codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  11. islhsdkldssdklfnljsdnxjkhnewlhslksa nie umiem tego inaczej skomentowac ^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie umiem opisac tego co czulam kiedy czytalam ten ostatbi rozdzial! ;) te emocje! Juz myslalam, ze Kaja nie wybierze Harrego! Ale na szczescie go wybrala! I ten Paryz.. Taki poekny noca ;)) Zrobolas cudowna atmosfere! Piekne, to bylo po prostu piekne! I wszystko sie dobrze skonczylo! Jak ja uwielbiam happy endy! Co ja mowie kocham! Dziekuje Ci juz po raz stny za tego bloga, ze nie zrezygnowalas z jego pisania.
    Piekne opowiadanie, masz talent.
    Justyna
    Czy zycie jest miloscia? To pytanie zadaje sobie codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  13. OMG! Naprawdę nie wiem co napisać! Ten rozdział i jak cały twój blog i jest wspaniały. Cały czas gdy to czytałam miałam łzy w oczach. Jest mi też smutno, że to już koniec z Kają. Ale, za to ciesze się, że Jest z Harrym i, że dla nas pisałaś tak świetną historię.
    Dziękuję! <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Zakochałam sie w tym blogu, odkąd przeczytałam 1 rozdział. Te postacie, ten styl pisania.... Wszystko.
    Bardzo dziękuje Ci za to, że pisałaś tego bloga i nie usunęłaś go <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już tak poza tym "nareszcie zaczęłam się porządnie wysypiać! Tak, tak - prezent Harrgo " wydaje mi sie, że tu jest błąd, chyba, że źle mi się wczytało

      Usuń
  15. Jejku Maju, wiedz że jesteś wyjątkowa! To opowiadanie wniosło bardzo dużo do mojego życia. Powiem Ci, że temat Twojego bloga stał się nawet moim tematem do rozmów na przerwach.To opowiadanie jest niesamowite, pomimo tego że zakończyło się nie po mojej myśli. Kiedy był moment z Kają i Louis'em nie mogłam powstrzymać się od płaczu. Aktualnie użalam się nad sobą, że to koniec. No ale co zrobić, nie zostało mi chyba nic innego, niż życzyć Ci powodzenia w dalszym życiu :))

    OdpowiedzUsuń
  16. kurczę no, zatkało mnie. słucham piosenki Sheerana i po prostu płaczę. bo ta cała historia jest taka cudowna i kurczę, słuchając tej piosenki mam w głowie te wszystkie momenty Harry i Kai i nawet Louisa kurczę. ostatni rozdział jest genialny. tyle emocji, wyścig Louisa i Harrego i dręczące pytanie: kto ? . cieszę się, że sprawa z Lou się nieco wyjaśniła i, że pozwolił jej odejść. cieszę się, że Harry nie odpuścił i, że Kaja zrozumiała, że go kocha. kurczę. wykreowałaś naprawdę wspaniałego Harrego.
    dziękuję za te emocje, za każdy rozdział, każdą łzę i uśmiech.
    mam nadzieję, że wydasz wspaniałą książkę i jeśli będzie taka możliwość to uwierz mi, że kurczę ją kupię. wspaniale byłoby przeczytać to po raz trzeci (tak, czytałam to opowiadanie dwa razy i było warto) i to jeszcze w rozbudowanej wersji.
    jesteś naprawdę wspaniała :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Jestem stałą czytelniczką Twojego bloga, ale nigdy nie komentowałam zamieszczanych rozdziałów. Obiecałam sobie jednak, że pod ostatnim rozdziałem napiszę co myślę zarówno o tej historii, jak i o jej zakończeniu.

    Na samym początku zaznaczę, że cały czas byłam w teamie "Harry&Kaja", przeżywałam ich związek bardzo emocjonalnie: cieszyłam się z nimi, śmiałam, ale również płakałam. Gdy rozstali się pod koniec pierwszej części opowiadania, o mało mi serce nie pękło.. Przecież oni tak bardzo się kochali.. dlatego w pierwszej chwili byłam rozczarowana, gdy Harry zachowywał się po zerwaniu jak dzieciak, a jego miejsce u boku Kai zajął Louis. Jednak te ostatnie rozdziały pozwoliły mi zrozumieć, że Kaję i Harrego połączyła pierwsza, naiwna, młodzieńcza miłość, która sprawia, że człowiek mocno kocha, ale również idealizuje to uczucie, dlatego tak łatwo się obrazić i poczuć zranionym, gdy coś nie idzie po naszej myśli.. Pod koniec opowiadania zarówno Kaja jak i Harry darzyli się już dojrzałym uczuciem, w którym najważniejszą rolę gra ta druga osoba i pragnienie właśnie tej osoby z wszystkimi jej wadami i zaletami.

    Jeśli chodzi o ostatni rozdział to zagryzałam palce bojąc się, że Kaja jednak wybierze Lou;) Niby byłam pewna, że tak się nie stanie ponieważ Harry tak bardzo się zmienił, dojrzał, jednak ten szept niepewności w mojej podświadomości nie dawał się zagłuszyć. Pod koniec popłakałam się jak małe dziecko (a mam już 2 z przodu jeśli chodzi o wiek;)) nie tylko dlatego, że historia kończy się tak jak chciałam, ale dlatego, że przedstawiłaś początek związku, w jakim chciałaby być chyba każda dziewczyna, nieważne czy ma lat 15, 20 czy 25 lat:)

    Ehh jestem stara, a głupia;P jednak Ty tak cudownie to wszystko przedstawiłaś, że człowiek - chcąc nie chcąc - czytając tą historię "wchodził w nią" cały. Piszesz pięknie, bohaterzy są jak ludzie z krwi i kości, popełniają błedy, mają swoje przemyślenia, historia nie jest sztucznie napompowana i słodka, dlatego moim zdaniem tak dobrze się ją czyta i tak bardzo wciąga:)

    Na sam koniec chcę powiedzieć, że jest mi smutno, że to już koniec tej historii, ale jestem bardzo zadowolona z zakończenia:) życzę Ci dużo szczęścia i również mam nadzieję, że Twoje marzenie o książce się spełni. Proszę tylko byś nie usuwała bloga, ponieważ chętnie wrócę do tej historii za jakiś czas. Dziękuję Ci za to opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Przeźroczysta ciecz spływa po moich policzkach. Zaraz, chwila, moment. Czy ja płaczę? Tak. Wszystko przez zakończenie twojego cudownego opowiadania Maju (jak zwykle miałam ochotę napisać Kaju, nieważne). Znalazłam je w tamte lato gdy miało zaledwie 17 rozdziałów (?) i przyznam szczerze iż było pierwszym w którym z miejsca się zakochałam. Przekonałaś mnie już od pierwszego rozdziału co rzadko u mnie bywało właściwie to wcale. Boże skończyłaś pisanie bloga a ja czuję się jakby kończyło się właśnie moje życie. Dosłownie. Może to świadczy o moim lenistwie ale wstawiłam komentarz pod twoimi postami z raz czy dwa? Ale teraz chcę zawrzeć w nim wszystko co możliwe. Chcę ci podziękować za stworzenie tej wspaniałej historii, którą miałam zaszczyt przeczytać. Kocham Cię no po po prostu cię kocham dziewczyno! Stworzyłaś taki nowy świat w którym zaczęłam przeżywać akcje razem z bohaterami. Cierpiałam razem z Kają, płakałam razem z Kają, śmiałam się razem z Kają. Naprawdę dziękuje Ci za to wszystko z całego serca.I życzę ci dalszych sukcesów powiązanych z pisaniem bo robisz to wspaniale. Piszesz lepiej niż nie jedna pisarka. A uwierz mi przeczytałam miliony książek. Jeju piszę tak nieskładnie że nie wiem czy przypadkiem cokolwiek zrozumiałaś z mojej wypowiedzi. Mam nadzieję że tak bo to ty wywołujesz u mnie tak skrajne emocje. No nic. Jak za rok zdecydujesz się na 3 część to nie wiem czy wyjdę z tego cała. Z pewnością wyskocze z podniecenia przez okno no a później to już za ciekawie nie będzie... A wracając do Ciebie to powiem ci jeszcze raz że kocham cię za tego bloga i uwiwlbiam twoje filmiki, wgl cię uwielbiam. Mam nadzieję że w przyszłości ujrzę na półkach księgarni twoją powieść! Czekam z niecierpliwością <3
    P.S. Niby byłam za związkiem Kai i Harry'ego ale teraz jestem bardzo ciekawa jak zakończyłoby się gdyby wygrała wersja z Louisem ;O może kiedyś przy bliżej nie określonej okazji chciałabyś to wyjawić?
    P.S 2 JESZCZE RAZ DZIĘKUJĘ. KOCHAM CIĘ! TO OPOWIADANIE NA ZAWSZE ZOSTANIE MOIM UKOCHANYM :')

    OdpowiedzUsuń
  19. Fgyeagott dziękuję za to opowiadanie. Niecierpliwie czekałam na ten rozdział. Miałam nadzieję, że będzie z Harry'm i tak się stało. Kocham Cię! ;**

    Zapraszam na www.back--for--you--one--direction.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  20. Wspaniałe opowiadanie, wzruszające zakończenie. Nic dodać nic ująć, jesteś cholernie utalentowana i pokazywałaś to w każdym calu.
    Wiem ile pracy kosztuje prowadzenie bloga więc wielki szacunek dla Ciebie bo Twój blog jest po prostu cudowny ! <3
    Szkoda, że to już koniec historii, mam nadzieję że wydasz kiedyś wspaniałą książkę i w między czasie zrealizujesz wszystkie inne projekty ! Życzę powodzenia i wszystkiego dobrego :*****

    OdpowiedzUsuń
  21. Witaj maju. Może zacznę od tego, że stałym czytelnikiem twojego opowiadania jestem od lata zeszłego roku. Nigdy nie komentowałam danych rozdziałów, ale z okazji zakończenie tego opowiadaniu sądzę, że taki jest mój obowiązek. Wpierw chcę ci podziękować za ten cudowny czas. Żaden fanfiction tak mnie nie wciągnął. W żadnej powieści nie byłam tak zauroczona. Dziękuję ci za to, że sprawiłaś mój świat lepszym. Tak, wiem że to banalnie i kiczowato brzmi, ale to prawda. Dzięki tobie zawsze po szkole mogłam zatracić się w tym wspaniałym świecie fikcji, który jest jedyną odskocznią od mojego życia, pełnych problemów....
    Podsumowując. Dziękuje ci za to, że wpadłaś na ten genialny pomysl z zamieszczaniem swojej twórczości w internecie, a przez to wywołując na każdej z nas wielki uśmiech na twarzy.Dziękuje i życzę ci wielkich sukcesów w świecie pisarskim. Ola xx
    @damnyouhoney

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie będę się rozpisywać jak koleżanki wyżej, ale nie wybaczyłabym sobie gdybym pod tak świetnym opowiadaniem nie zostawić po sobie śladu. Powiedz mi Maju jak Ty to robisz? Jak to robisz, że czytając twoje rozdziału każdy szczegół jest dokładnie opisany, wszystko napisane tak, że my czytelnicy (przynajmniej ja) przeżywamy wszystko tak jakby to działo się naprawdę? Naprawdę masz niesamowity talent i dziękuje Ci. Bardzo Ci dziękuje, bo pokazałaś nam wszystkim, magię. Magię czegoś co dla nas jest codziennością i nie dostrzegamy tej prawdziwej wartości. Cały twój blog to ciężka praca i dziękuję, że starałaś się, wkładałaś w to serce, czas, całą siebie. Nie spotkałam w życiu lepszej pisarki od Ciebie. Życzę Ci sukcesów i żeby twój talent nie zmarnował się, a żebyś go nadal kształciła c;

    OdpowiedzUsuń
  23. Jestem wniebowzięta. Czytałam ten rozdział chyba około dwie godziny, sama nie wiem dlaczego tak długo, ale chciałam maksymalnie przeżyć to wszystko co tu opisałaś. To było piękne, momentami smutne... i takie prawdziwe. Płakać mi się chce, gdy sobie pomyśle, ze to już koniec, ze już nie będzie kolejnego rozdziału. Nie jestem z tobą od początku, ale kocham to opowiadanie i czuj.e się strasznie myśląc o końcu. To taki mały koniec świata, dzięki któremu jutro będę smutna. Pomijając fakt, ze powinnam teraz pisać wypracowanie o absurdalnym temacie, siedzę tu od dwóch godzin i czytam historię Kai i Harry'ego. Kocham cię za to opowiadanie.
    Wydaje mi się, ze pasowałoby w tym komentarzu teraz podsumować wszystko, ale nie potrafię i wydaje mi się, że nie ma sensu pisać Ci, ze jesteś wspaniała (bo jesteś), że jesteś niesamowita, kochana itp. przymiotniki, bo na pewno czytałaś już takich komentarzy mnóstwo i nie robi różnicy jeden w tą czy w tamtą.
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie. Nie mogę niestety napisac, ze czekam na kolejny rozdział, bo to nierealne...

    OdpowiedzUsuń
  24. Czemu to co piękne tak szybko się kończy? Czy to tylko mi wydaje się, że dopiero co przeczytałam pierwszy rozdział? Czy wszystko wokół mnie wydaje się inne? Prawdziwsze, lepsze, ciekawsze, a może takie same tylko z magią chwili. Podziwiam ciebie Maju, na prawdę... nie dlatego, że masz wielki talent[ co swoją drogą jest prawdą] tylko dlatego, że potrafisz zamknąć mnie i pewnie wszystkich innych w takiej magii... magii, która z pozoru wydaje się taka sama, a na prawdę każdy czytelnik przeżywa to wszystko inaczej... bo każdy jest inny... ja, ty, Harry, Lou.. . Jest mi przykro, że to już koniec, ale gdy coś się kończy to coś się zaczyna, więc ja szczerze chciałabym wierzyć w to, że kiedyś zaszczycę się krótką rozmową z twoją osobą Maju.. tak... zaszczycę, bo chwila w twoim towarzystwie to zaszczyt, wiesz dlaczego? Właśnie dlatego, że potrafisz każdego wprowadzić w swój świat.. może nie dokładnie twój, a literacki który ty stworzyłaś.

    Jesteś wielką pisarką, zajdziesz daleko... a twoi pierworodni czytelnicy na pewno kupią twoją każdą książkę.

    Pozdrawiam. Ola

    OdpowiedzUsuń
  25. Boooże... przepraszam Cię ale po prostu nie wiem co mam Ci napisać... Przyznam się, że też nie komentowałam za często to opowiadanie i nie jest mi z tym dobrze, ale... no po prostu... nie mogę... Przez Ciebie mam taki mętlik w głowie, że nawet nie mam sił teraz uczyć się na sprawdzian z polskiego na jutro ;p Dziewczyno po prostu kocham Cię no. To jak pisałaś to opowiadanie, te wszystkie emocje... Boszzz... pamiętam jak pierwszy raz podsunęła mi Twoje opowiadanie moja siostra (za co bardzo jej dziękuję) i powiedziała mi wtedy, że to opowiadanie jest genialne. Stwierdziłam, że jak ona tak twierdzi to musi coś w tym być.. i zaczęłam. Tak. Zaczęłam, a jak zaczęłam nie mogłam przestać, chciałam więcej i więcej... Nawet nie zdajesz sobie sprawy ile kasy na telefonie wydałam, i ile opieprzeń za to dostawałam od rodziców czytając Twoje opowiadanie i w szkole, i w trakcie podróży na wakacje. Mam nadzieję, że to nie będzie Twoje ostatnie. Ja zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest czas, ale jak nie zaczniesz czegoś pisać to normalnie przyjadę do Ciebie i choć nie wiem gdzie mieszkasz to i tak przyjadę i ochrzanię Cię za to na wstępie ;p Musisz coś z tym zrobić.. musisz coś zrobić z tym talentem bo on nie może tak sobie istnieć. Jezu noo... Wiesz co żałuję jedynie jednego.. że nie nagrywałam momentów, w których czytałam opowiadanie, miałabyś się z czego pośmiać... w sumie ja też, bo czytając je nie byłam w stanie zapanować nad swoimi ruchami, nad łzami i napadem śmiechu ;D w pewnym momencie moja rodzina dziwnie się na mnie patrzyła, ale już chyba do tego przywykła ;p mam Ci tyle jeszcze do napisania, a najchętniej to bym Ci to powiedziała, ale to raczej niestety nie możliwe. Napiszę Ci jeszcze jedną rzecz. Czytałam na prawdę wiele blogów czy opowiadań tego typu i wkurzała mnie pewna rzecz, to, że jak już było o Harrym to w większości był on tym złym, a z własnego doświadczenia wiem, że jak się czyta takie 'złe' jego wcielenia to to później przechodzi to do życia realistycznego, if you know what i mean, i strasznie się cieszę, że Twoje takie nie było. Twoje było wręcz takie.. idealne.. trochę dramatu, ale i miłości i wszystkiego w jednym. Krótko mówiąc mieszanka wybuchowa ;D takie opowiadanie to mogłabym czytać all the night. Proszę Cię jeszcze o jedno jak będziesz planowała jakieś opowiadanie kolejne i zaczniesz to chciałabym abyś mnie o nim poinformowała to mój twitter: @Robak_926 i GRATULUJĘ na prawdę świetnego opowiadania ;D jestem Twoją fanką! ;D aaa i jeszcze chciałam Cię przeprosić za błędy, które się na pewnu tutaj znajdą ale piszę to pod wpływem impulsu więc przepraszam ;p Polina Xx

    OdpowiedzUsuń
  26. a co do tego konkursu to nie wiem, czy byłby ktoś kto przebiłby Twoje zakończenie ;p

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie mam słów, nie wiem, jak to skomentować... Spróbuję kiedy indziej, ale wiedz, że przeczytałam i Cię kocham, zrobiłaś coś niesamowitego omg nfsdjknfvsdjk xxx

    OdpowiedzUsuń
  28. boooożżżżeee ryczę ;c to koniec tego wspaniałego opowiadania a ja mam wrażenie jakbym dopiero co zaczęła je czytać :) Wiesz co było najgorsze? że zanim wyszłam do szkoły siostra powiedziała mi że dodałaś nowy rozdział i przez wszystkie lekcje zastanawiałam się jak zakończysz bloga. Jestem zadowolona z zakończenia, i tak jak napisałam ci w mailu (heh nie wiem czy doszedł ani czy go w ogóle przeczytałaś) zamiast brać się za czytanie ostatniego, zaczęłam czytać opowiadanie od początku przypominając sobie nawet najmniejszy jego szczegół. Będę strasznie tęsknić za Tobą i Twoim blogiem. Mam nadzieje że kiedyś jeszcze wrócisz do pisania blogów, kto wie może kiedyś nawet przeczytam Twoją książkę. DZIĘKUJE ŻE TO NAPISAŁAŚ I DAŁAŚ POCZĄTEK MOJEJ PRZYGODY Z 1D. DZIĘKUJE xx

    OdpowiedzUsuń
  29. Wytrfałam do końca. Dopiero teraz samotne łzy, każda z inną emocją tworzą całość. Tą jednolitą całość, tą perfekcje taką samą jak twoje opowiadanie. Ta historia doprowadzała mnie do łez prawie zawsze. To już koniec, a ja czuje, że to dopiero początek. Nowy i lepszy początek dla Kai i Harrego. Moje emocje są niedowyrażenia, nawet miliony zbiorów przypadowych liter nie pozwolą mi władować swojej euforii i smutku.
    Nie wiem co powiedzieć... mam Ci tak dużo do powiedzenia ale tak wiele umiem opiac w słowa. Słowa nas odraniczają w pewnym sttopniu. Powinien być taki guzik, że możesz wiedzieć co dana osoba myśli, czuje i przy tym nie odbierać nam naszej prywatności. Niemożliwe? Mówią, że wiele rzeczy jest niemożliwe ale skąd wiedzą co jest niemożliwe skoro tego nie doświadczyli? Sine uczucie, miłość- to ona est tym "guzikiem", bo przecież dzieki niej wiemy czego potrzebujemy, co czujemy. Umiemy się określić i podświaomie domyślać sie uczuć innych. To wszystko jest takie zagmatwane, a jednak piękne. ŻYCIE.

    Zawsze ale to zawsze w mojej głowie i sercu zostanie do opowiadanie. Nauczyło mnie poznawać siebie, dokonywać wyborób i czuć. Pokazało jak okazywać uczuica, mimo, że gubie się jeszcze w tych emocjach to staram się. Młody wiek, tak wiele przede mną.


    Tak mi szkoda, naprawdę moje serce, ciało i umysł przechodzi coś niewyobrażalnego spełnienie i tęsknote w jednym. Niejednkrotnie powracałam do tego opowiadania, wymyślałam własne sceniariusze i uważam, że ten mnie w pełni zadowolił. Idealnie to opisałaś, Louis był ideałem ale oboje się zmienili i on przygotował ją na Harry'ego.

    Zawsze będę Cię podziwiać i mówię to tak. Ty zawsze będziesz dla mnie Kają M. mimo, że jesteś inną osobą, dziewczyną pełną energii, która nagrywa filmy na yt, Mają to dla mnie jesteś tą małą pisarką, która osiągnęła sukces. Zrobiła coś pięknego. Kocham to co robisz. Ja widzę Ciebie innaczej niż zapewne tym kim jesteś. I w sumie mi to odpowiada. Pragnłabym i tego Ci życzę, abyś się nie zmieniała, zawsze pamiętaj o tym ile dla nas zrobiłaś, ile osiągnęłaś i kim się stałaś.

    Napisałam zdecydowanie za wiele i zbyt poważnie jak na mnie ale trudno. Chcę dodać jeszcze, że twoje opowiadanie wywoływało we mnie coś, co nie wywołuje we mnie żadne inne. Przeżywałam to razem z Kają. Chwile smutku, szczęścia i ta muzyka, która mnie pochłaniała doszczętnie. Refleksje, przemyślenia, dążenia do celu i miliony innych rzeczy nauczyło mnie to opowiadanie i jestem Ci wdzięczna, tak mówię to znowu, DZIĘKUJE.

    Tak bardzo bym się ucieszyła jakbyś odpisała na komentarz, co myślisz o tym co Ci napisałam?

    Coraz częściej zachowuje się jak Kaja. Myślałam, nad przystępieniem to Twojego konkursu i mimo, że nie umiem jeszcze wiele to spróbuje tak jak Kaja spróbowała na początku. Wezmę w nim udział! TAK! DETERMINACJA!

    DZIĘKUJE, KOCHAM, PRZEPRASZAM ZA GŁUPIE SŁOWA 14- LATKI, KTÓRA ZDECUDOWANIE JEST DOROŚLEJSZA NIŻ JEJ WIEK NA TO WSKAZUJE, TĘSKNIE, ŻEGNAM I POZDRAWIAM xxx

    Po raz ostani (?) pod twoim rozdziałem Oliv, życzę Ci szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + Przepraszam za ort itd ale moje ręcę drżą przez emocje i się gubię. xxx

      Usuń
  30. Płaczę...
    Och, nie. Przepraszam, to nie jest dobre określenie. Ja ryczę jak szalona, a mój tata, który mi się przygląda chyba się mnie boi. W sumie nie powinnam się dziwić. Nikt normalny nie ryczy, wpatrując się w ekran laptopa. Nieważne, pomińmy.
    Ogólnie to jak tylko zobaczyłam, że jest rozdział to oczy mi się zaszkliły. Jest mi cholernie przykro, wiesz Maju? Pewnie dlatego, że to jest najlepsza historia jaką kiedykolwiek czytałam. Zasługujesz na każdy komplement dotyczący Twojego niesamowitego talentu.
    Potrafiłam odwiedzać tą stronę kilka razy dziennie, żeby zobaczyć czy przez przypadek nie pominęłam nowego rozdziału. To całe wyczekiwanie stało się częścią moich dni. Czasami nawet, gdy wiedziałam, że nie mam czasu i nie powinnam, to po prostu musiałam. Musiałam odwiedzić tego bloga i sprawdzić czy nic się nie zmieniło.
    Szczerze mówiąc to zawsze bałam się zakończenia. Może uznasz to za dziwne, ale naprawdę wizja tego, że to opowiadanie się skończy była dla mnie straszna i nie potrafiłam się z nią pogodzić. Niestety właśnie dziś nadszedł ten dzień, dzień, w którym historia Kai się skończyła. Nawet nie wyobrażasz sobie jak strasznie mi smutno. Nie wiem czy ktokolwiek potrafi sobie to wyobrazić.
    Mimo, że to jest naprawdę cudowny rozdział to... nie lubię go. Nie lubię go ze względu na to, że jest ostatni. Czytałam go kilka razy, bo łzy zamazywały mi ekran, przez co musiałam powtarzać akapit, jednak nie żałuję. Jestem pewna, że jeszcze wiele razy odwiedzę tego bloga i mimo, iż znam tą historię na pamięć to jeszcze wiele razy ją przeczytam. Zrobię to, ponieważ jest niesamowita.
    Osobiście nigdy nie sądziłam, że zainteresują mnie takie rzeczy, ale gdy zaczęłam czytać Twojego bloga, to się zmieniło. Właściwie to zmotywowałaś mnie do stworzenia swoich historii. Zawsze pisałam dla siebie i bałam się tego gdziekolwiek umieścić, ale dzięki Tobie się odważyłam. Jesteś moją idolką, Maju.
    Liczyłam na zakończenie z Louisem. Od rozpoczęcia ich związku, a nawet kilka rozdziałów przed nim, byłam właśnie za nim. Marzyłam tylko o tym, żeby zakończyło się ich związkiem, żeby Lou odezwał się do Kai i żeby ich relacje wróciły do normy. Zaskoczyłaś mnie ze sceną na lotnisku i tam wylałam zdecydowanie najwięcej łez. Jego postawa do tego wszystkiego mi zaimponowała. Postawił swoje szczęście na drugim miejscu, bo liczyło się tylko jej szczęście. To właśnie sprawia, że czuję się jeszcze gorzej, bo moim zdaniem to właśnie on był dla niej. Może trochę zgubił się po wydarzeniach z Ed'em i zbyt długo się po nich zbierał, ale nadal w moich oczach to on powinien z nią być.
    To zakończenie też jest wspaniałe, nie mówię, że nie. Jest niesamowite i nadal dziwię się jakim cudem wymyśliłaś tak wspaniałą historię.
    Cały ten rozdział. Urodziny Kai, bukiecik od Lou, prezent od Harrego, życzenia od wszystkich, koncert, korek... kompletnie wszystko. No i piosenka "Fix you". Słowa fanki, które widział Harry. Wszystko jest tu tak idealne, że nie znam odpowiednich słów, by to wszystko opisać. Jednak możesz być pewna, że opisałabym go w samymi pozytywnymi słowami.
    Chyba mój czas dobiega tutaj końca. To znaczy... chodzi mi o komentarz, bo jak już wspominałam bloga pewnie jeszcze odwiedzę. Zacznę wszystko od początku i wciągnę się tak samo jak za pierwszym razem.
    Pewnie znowu się powtórzę, ale po prostu musze Ci to napisać.
    Jesteś naprawdę niesamowita, masz ogromny talent i życzę Ci szczęścia i wytrwałości w realizacji swojej książki. Zapewne, gdy tylko zostanie ona wydana to znajdzie się na mojej półce - tego możesz być pewna.
    Uwielbiam sposób w jaki piszesz. Twój styl, dobór słownictwa, emocje, które są w rozdziałach, dialogi... Absolutnie wszystko. xx
    Pozdrawiam, Kinga.

    OdpowiedzUsuń
  31. Oh my fucking god.
    Kocham Cię.
    Ja Cie po prostu kocham.
    Jestes niesamowita, a Twoje opowiadanie... O matko, aż brak mi słów. Nie mogę uwierzyć ze to koniec! Pamietam jak zaczęłam czytać tego bloga - w ciagu 4godzinnej jazdy na Mazury przeczytałam 32 rozdziały (wtedy tylko tyle ich bylo) i się totalnie zakochalam w tej historii. To, jak udawało Ci się nadać temu opowiadaniu realnosci, sprawiło ze utożsamialam się z Kaja i umialam sobie wyobrazić te historie jakby działa się naprawdę (no, oprócz wątku z Ed'em;).
    Nie wiem co ja teraz zrobię bez oczekiwania na każdy nowy rozdział. Mam dziwne uczucie pustki...
    Mam nadzieje ze napiszesz jeszcze jakieś opowiadanie, jestes niesamowicie utalentowana.

    Dziękuje.

    OdpowiedzUsuń
  32. ZAKOCHALAM SIE ,W TYM OPOWIADANIU. SUPER PISZESZ ,JESTES NIESAMOWICIE UTALENTOWALA ,CIESZĘ SIE ZE MOGLAM TO CZYTAC JUZ NIE MOGLAM SIE DOCZEKAC TEGO ROZDZIALU TYLKO SZKODA ZE TO JUZ KONIEC <3 KOCHAM CIE ZA TO WSZYSTKO ,JRSTEM TWOJA FANKA ,I CIESZE SIE Z TEGO , ZE KTOS PISZE TAK WSPANIALE !!

    OdpowiedzUsuń
  33. Łał...
    Jedyne co napisze :) Powinnaś wiedzieć, jakie emocje we mnie obudziłaś ;)

    Dziękuję !

    OdpowiedzUsuń
  34. Boże, nie mogę dopuścić do siebie myśli, że to już koniec, że to co czułam czytając każdy rozdział Twojego autorstwa nie powróci.
    Choć ten zamykający wszystko rozdziałjest więcej niż perfekcyjny, po porstu nie chce, zeby to był koniec.
    Ta historia, każde pojednyncze słówko zawarte w Twojej histori zostało wyryte tam gdzieś w moim serduchu w którym znalazło się miejsce na tę cudowną historię.
    Wow...
    nie mam pojęcia co mogłabym napisać, żeby choć w przybliżeniu oddać moje uczcucie w tym ostatnim komentarzu.
    Czy wszytko musi brzmieć tak smutno?
    Jejku, Dziękuję.
    Dziękuję za to, że podzieliłaś się ze mną i z resztą czytelników tą historią.
    I choć jak murem stałam za Kają i Lou to może i lepiej, że właśnie w ten sposób zkończyło się to wszystko?
    Jejku, pewnie mój komentarz jest do bani ale... ale moje emocje walczą we mnie tak zacięcie, że... dobrze może ja już lepiej skończę.
    Dziękuję ci Maju za wszytko.
    ~Monika :) x

    OdpowiedzUsuń
  35. BRAK MI SŁÓW.

    jesteś .. jesteś.. wspaniała ? to za mało powiedziane. jesteś niesamowita, genialna, najlepsza na świecie.

    UWIELBIAM CIĘ.

    ile ja łez uroniłam, ile godzin się śmiałam czytając to opowiadanie.. nie da się zliczyć.
    momentami sprawiałaś że czytając kolejny i kolejny twój rozdział zastanawiałam się: kurde, jak ona to robi ?
    ja MARZĘ o tym żeby pisać tak jak ty. MARZĘ !
    ale tylko marzenia mi pozostaną bo chęci to za mało. trzeba mieć talent

    I teraz kiedy to już koniec nie mogę się z tym pogodzić. czytam to opowiadanie od początku i znowu płaczę się i śmieje z tych samych rzeczy i wciąż nie mogę cię pogodzić.

    w ogóle ten komentarz jest bez sensu. piszą go w totalnej rozsypce. co linijkę zawieszam się i przywołuje w pamięci ostatni rozdział. Kaję i Harrego, Louisa..

    zakochałam się w tym opowiadaniu i czuję się teraz jakby ono dało mi kosza.
    czuję taką pustkę w środku.
    smutno mi trochę :(

    no ale koniec żali teraz czas na podziękowania.
    DZIĘKUJĘ ci za te wszystkie rozdziały, każdy dopracowany szczegół godziny spędzone nad pisaniem rozdziałów, za to opowiadanie, za wieczory kiedy siadałam przy komputerze i sprawdzałam czy przypadkiem nie dodałaś nowego rozdziału, za emocje które wywoływałaś we mnie. ZA WSZYSTKO.

    kończę już bo pewnie już myślisz że jestem jakaś nie ogarnięta do końca bo ten komentarz jest daleki od normalnego.

    DZIĘKUJĘ I POWODZENIA W DĄŻENIU DO SPEŁNIENIA SWYCH MARZEŃ

    Pozdrawiam,
    Carrie.

    OdpowiedzUsuń
  36. Kocham to. To jest wspaniałe <3 Niektóre momenty bardzo śmieszyły a niektóre przyprawiały o łzy. Ale to po prostu było genialne :D

    OdpowiedzUsuń
  37. Szczerze ? Nie mam pojęcia co napisać...
    2 razy się wzruszyłam i to jest piękne to co napisałaś właśnie t y
    Cieszę się, że Kaja jest z Harrym chociaż szkoda mi Louisa ale znajdzie sobie drugą połówkę, a może już ją znalazł właśnie na tym lotnisku ?
    Co do rozdziału nie mogłam się oderwać jeszcze ta muzyka >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>> świat
    moje myśli kiedy czytałam jak Louis z Kają się mijają, Harry z Kają były/są do nieopisania
    na niektórych momentach śmiałam się także do łez gra w butelkę, twarz wysmarowana ketchupe, Marta i Zayn, taniec Kai z Silvem na lotnisku ;D
    A teraz piszę to co najbardziej chcę tobie przekazać
    Dziękujemy Ci wszyscy z całego serca byłaś z nami od początku do końca nie usunęłaś tego bloga w połowie czy cokolwiek innego. Za każdym razem jak kończyłam jeden świetny napisany rozdział chciałam jeszcze, jeszcze i jeszcze. Kiedy na lekcji mi się nudziło chciałam już jak najszybciej wyjść z tej szkoły z telefonu wchodziłam na bloggera i zobaczyłam nowy twój rozdział od razy humor mi się poprawiał ;)
    Pamiętam jak zaczęłam czytać twoje opowiadanie hmmm I część 10 rozdział ? prawie początek, a jednocześnie nie skończyłam tego samego dnia kiedy zaczęłam i brakowało mi słów "Jak taka zwykła dziewczyna pisze coś takiego genialnego?" "Zdecydowanie pokocham tego bloga" "Ten blog, ona w przyszłości odniesie sukces"
    tak zapewne myślisz sobie ile można pisać .... przepraszam z góry jak cię zanudzam, ale muszę to wszystko napisać w końcu to niestety ostatni rozdział, który zakończył się najpiękniej jak było można <33
    Dla mnie ten blog nigdy nie będzie miał końca, jeszcze nie raz do niego zajrzę i powspominam ;)
    Jeszcze raz za wszystko dziękujemy Ci, ja ci dziękuję, Maju ;)
    - Gabrysia xx

    OdpowiedzUsuń
  38. Piszę komentarz dopiero po 24h od przeczytania, musiałam wszystko przetrawić, oczywiście podczas czytania musiałam sobie popłakać. Nie mogę uwierzyć, że to ostatni rozdział bo natrafiłam na nie praktycznie na początku twojej przygody z tym opowiadaniem. Jestem pewna, że będę do niego wracała ponieważ jest GENIALNE. Widzę niesamowitą różnice między początkowymi rozdziałami a ostatnim. To fantastyczne móc widzieć jak bardzo się rozwinęłaś. Mam nadzieje, że kiedyś będę mogła przeczytać Twoją książkę lub opowiadanie. Cieszę się, że w życiu Kaji wszystko się poukładało bo bardzo ją polubiłam, Maje też. xD Sądzę, że Clodplay a w szczególności piosenka Fix You już zawsze będzie mi się z Tobą kojarzyła. Wiem doskonale jak ciężka jest 3 klasa, ale myślę, że sobie poradzisz i mam cichą nadzieje, że spotkamy się szybciej niż wszyscy myślą.
    love S. <3

    OdpowiedzUsuń
  39. Nie wiem co napisać. Dosłownie. Siedzę z laptopem na kolanach i co chwila wszystko kasuje. Jak tego nie skasuje to brawa dla mnie.

    Ogólnie twojego bloga poleciła mi koleżanka i chwała jej za to, bo stał się częścią mojego życia. Codzienne sprawdzanie czy przypadkiem nie wstawiłąś czegoś nowego, zachwycanie się każdym szczegółem w historii Kai, łzy smutku i szczęścia... Tak niewyobrażalnie zżyłam się ze wszystkimi bohaterami..
    Czuję jak moje serce łąmie się na kawałki, kiedy pomyślę, że to już ostatni rozdział. Już nie będzie nowych rozdziałów, nowych przygód Hai... Ale ta historia, jest taka cudowna, że nie raz będę do niej wracać.

    Dziękuję ci za to wszystko. Za emocje dostarczane wraz z każdym rozdziałem i nawet za to, że na początku zarywałam trzy noce z rzędu, żeby przeczytać całe opowiadanie jak najszybciej.

    Masz niesamowity talent i życzę ci więcej takich sukcesów jak ten blog, a nawet jeszcze większych!

    Pozdrawiam,
    Heaven.

    OdpowiedzUsuń
  40. Dziękuję. Kocham Cię moja ulubiona nastoletnia pisarko! Nie mam nic więcej do powiedzenia, bo nie wiem co powiedzieć. Po prostu - dziękuję. Jesteś cudowna.

    Dagy, ta, której pisałaś na GG o zombie płonących w Minecrafcie. :*

    OdpowiedzUsuń
  41. Nie będę rozpisywać się na temat jaki to wspaniały był ten rozdział i jak to słodko, że Kaja jest z Harrym, co nie sprawia, że sama tak nie twierdzę. Chcę Ci jedynie podziękować, za to, że tak wspaniały talent podarowałaś właśnie nam. Dziękuję Ci za to, że oddałaś nam cząstkę siebie. Mam nadzieję, że gdy będziesz już starszą panią, w Twojej głowie znajdzie się myśl o opowiadaniu, o nas, a w oku zakręci się łza. Życzę Ci powodzenia w spełnianiu marzeń. Kocham Cię i jeszcze raz dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  42. Zatkało mnie. Po prostu najzwyczajniej w świecie mnie zatkało. Umierałam, rodziłam się na nowo, po to, żeby umrzeć znowu. I cholernie boli mnie to, że mimo mojej miłości do Kai z Harrym, nie podoba mi się to zakończenie. Nie chodzi tu o twoje umiejętności, bo co do nich nie mam ż a d n y c h wątpliwości. Coś jest w tym zakończeniu, coś, co strasznie mi nie pasuje. Może ten Louis, który kupił Kai róże, a ona bezczelnie poszła do Harry'ego. Mimo pozwolenia od Lou, powinna tam zostać. Powiedzieć coś... Nie, to nie to. Cholera, czemu mam tyle nieskładności?! Moje dwie wewnętrzne osobowości walczą ze sobą, bezskutecznie próbując znaleźć jakiś sensowny powód, dlaczego nie podoba mi się to, co tu przeczytałam. I nie mogą. Za Chiny nie mogą, bo ja sama nie wiem. Jezu, nawet nie wiem, o czym ja teraz mówię.
    W każdym bądź razie, dziękuję ci za to, że pokazałaś, jak piękna jest miłość. Dzięki tobie odważyłam się napisać do mojego byłego. Strasznie za nim tęsknię, nie koniecznie jako chłopakiem, ale za przyjacielem, którego straciłam, angażując się w związek. Dobra, nie będę ci się rozwlekać jakoś masakrycznie mocno, bo ten komentarz i tak już jest zdecydowanie za długi.
    Chciałam jeszcze ci tylko powiedzieć, że pisząc ten komentarz zaczęłam płakać, na rozdziale nie, ale teraz tak. I to tak cholernie mocno, że gdyby nie to, że znam układ klawiszy na pamięć, nic bym nie napisała. Dziękuję ci za to. Pokochałam Kaję jak rodzoną siostrę, czułam się, jakbym była kimś, komu ona to wszystko opowiada, jakbym była częścią tej historii. Mam nadzieję, że kiedyś, gdy będziesz już dorosła i całkiem zapomnisz o Kai Makowskiej i tym niesamowitym fan-fic'u, zerkniesz kiedyś na bloga i przypomnisz sobie, ile ludzi zawdzięcza ci rozwiązanie problemów czy spraw, znalezienie wyjścia z jakiejś sytuacji. I wspomnisz malutką Cedricellinę, która (fakt faktem z innego konta) wygrała konkurs na wierszyk o twoim blogu.
    Dziękuję.

    Forever yours,
    Cedricellina.

    OdpowiedzUsuń
  43. Kaju, dziękuję Ci za ponad rok spędzony z Tobą. Twój blog miał w sobie to coś, to coś, przez które nie spałam po nocach. Zaczęłam czytać tę niesamowita historię w wakację ubiegłego roku. Ile sprawdzianów zawaliłam przez czytanie po nocach, ile dostałam uwag za używanie telefonu na lekcji, ile szlabanów miałam przez tą cudowną opowieść. WARTO BYŁO! Nie mogę uwierzyć, że to juz koniec. Twój blog był najczęściej odwiedzana przeze mnie stroną. W każdą niedzielę było wieczorne czytanie, potem w szkole komentowałyśmy rozdziały. Dziękuję...
    Gdy zobaczyłam, że mój blog jest w reklamach zaczęłam drzeć ryja, że "Jestem u Kai!!"
    Kiedyś zapytałam cię odnośnie Kai i Harry'ego odpowiedziałaś, że "Nie zdążysz ich połączyć" Jedyne co wtedy myślałam, to to, że masz w planie coś niesamowitego i tak właśnie było. DZIĘKUJĘ ♥
    Szczytem moich marzeń okazał się moment gdy odpisałaś mi podczas VMA Zapytałam się odnośnie Becky G. Odpisałaś i myślałam, że umrę z radości. Czułam się jakby odpisał mi ktoś z 1D. Kaju, jesteś moją idolką, to dzięki tobie zaczęłam pisać. Jesteś polskim Dangerem lub Darkiem.
    Czytając ten rozdział płakałam, naprawdę płakałam. Wszystko przez to, że to już KONIEC.
    Dziękuję, dziękuję Ci za napisanie tej niesamowitej historii.
    ~Wierna fanka (czekająca na książkę z dedykacją i autografem) Ola Styles ♥

    OdpowiedzUsuń
  44. Czy to jakieś nowe morze?!
    Nie to tylko moje łzy, w ktorych dosłownie tonę...
    A musze ci powiedzieć, że przeczytałam mnóstwo opowiadań i jakiś smutnych imaginow, ale żaden mnie nie ruszył, aż zaczęłam się bać, że coś ze mną nie tak ;p
    Dziękuję! Dziękuję ci za wszystko i zarazem przepraszam... A przepraszam, za to, że nie komentowałam, ale chcę, żebyś wiedziała, że czytałam... Za każdym razem... Każdy rozdział... Każdą notkę...
    Dlaczego nie komentowałam? To proste, po prostu nie potrafiłam wyrazić tego słowami. Nie miałam pojęcia, co mam napisac, ponieważ zwykłe 'super' czy 'extra' to przy tym pikus... ;o
    W pewnej części ci też bardzo zazdrościłam... Twojego ogromnego talentu do wymyślania, tak wspaniałej historii i jeszcze większego talentu do napisania, tak wspaniałego opowiadania.
    Mam ogromną nadzieję, że kiedyś wydasz to opowiadanie jako książkę, żebym mogła mieć swój własny egzemplarz i być niesamowicie zadowolona z siebie, że mogłam przeżywać te wszystkie emocje teraz, razem z innymi czytelniczkami, a nie wtedy, jak już będziesz wielką pisarko i ect. bo to jest akurat pewne ;D
    Jednak póki mój tomik nie leży jeszcze spokojnie na półce, to w na pewno pozostanę wierna temu blogowi, do którego jestem na MILION procent pewna, że jeszcze wrócę, tak za kilka lat...
    Nie wiem, co mam więcej napisać, bo oczywiście teraz mi wiekszosc wyleciaŁa z glowy... ;p
    Podsumowując - DZIĘKUJĘ! PRZEPRASZAM! KOCHAM CIE I CZEKAM NA KSIĄŻKĘ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  45. No i co ja mam ci tu napisać? Że świetne? Że się popłakałam (oczywiście, że tak :))? Sama nie wiem. Może napiszę po prostu, że cieszę się, że wzięłam się za czytanie twojego bloga. Teraz się uśmiecham... i myślę, że taki stan pozostanie przez resztę nocy (a jutro szkoła -,-). I w sumie, to nie wyobrażałam sobie innego zakończenia (lepszego również nie).
    Dziękuję ci za piękne opowiadanie.
    Po prostu dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  46. Nie mam pojęcia co tu napisać, po protu brakuje mi słów, nie umiem tego wszystkiego opisać. To było cudowne, genialne, magiczne, imponujące, romantyczne, oryginalne, fascynujące, wspaniałe..tak to wszystko pasuje mi do tego bloga oraz wiele innych określeń. Naprawdę nie umiem napisać jak bardzo to wszystko mi się podobało, jakie emocje we mnie wyzwalało.
    To nie był jakiś głupkowaty fanfiction, to była piękna, wzruszająca historia, która zdecydowanie nadaje się na książkę.
    Dziewczyno, co tu więcej mówić..po prostu jesteś wielka! oxxo :')

    OdpowiedzUsuń
  47. Witaj. Kiedyś komentowałam Twoje opowiadanie jako anonim, ale później wprowadziłaś wymóg posiadania konta :) Dziś na ten jeden kometarz je założylam. Czytam Tego bloga od prawie samego początku. Historia Kai bardzo mnie wciągnęła choć mam 23 lata i "pierwsze perypetie miłosne" mam już za sobą. Sposób w jaki opisałaś jej historię jest niesamowity. Jako przyszła polonistka byłam mile zaskoczona, że nie zjednałaś sobie czytelników szokujacymi elementami (typu: wyuzdany seks itd itp)tylko pieknem tej historii. Czytam blogi mając nadzieję, że znajdę jaką perełkę. I od czasu do czasu to mi się udaje. Wiedz więc, że jesteś taką Perełką. Popełniasz małe błędy, czasami pojawiają się znienawidzone przez Ciebie literówki :) Jednak masz swój indywidualny styl, dodam niepowtarzalny styl :)Sądzę, że gdybyś dziś miała wrócić do 1 rozdziału, to dorównywałby on 2. Czuję, że dopracujesz go w książce i zaskoczysz czytelników ogromem swojej wyobraźni. Piszesz pieknie, masz wyobraźnię, nie pozwól by cokolwiek staneło na drodze Twojego talentu. Trzymaj się. Dołanczam się do podziękowań za te 17 miesięcy i tą niesamowitą historię :)Trzymaj się

    OdpowiedzUsuń
  48. Nie wiem od czego zacząć więc najpierw muszę Ci podziękować za to piękne opowiadanie. Gdy tylko zaczęłam je czytać wiedziałam, że osoba która je pisze ma wielki talent i nie pomyliłam się :) Jesteś naprawdę wspaniałą osobą i przedewszytskim bardzo utalentowaną. Czytałam naprawde duzo opowiadać ale właśnie Twoje mnie zaintrygowało było takie magiczne, genialne, imponujące. Nie sądze, ze znajde jeszcze aż tak dobre opowiadanie jak te. Jeszcze raz dziękuje i życze ci powodzenia. Jesteś wielka :') Trzymaj się Kochamy Cie :*

    OdpowiedzUsuń
  49. Boże... ja po prostu nie wiem co powiedzieć. Tak bardzo Ci dziękuję za to wszystko. Dziękuję Ci za te emocje, za opowiadanie a nawet za wszystkie godziny lekcyjne na których nie słuchałam bo wolałam czytać i wszystkie razy kiedy się nie wyspałam! Masz taki ogromny talent że o ja pieprze, nigdy bym się nie umywała. Będę ćwiczyć tyle ile się da by móc chociaż w połowie pisać jak Ty. Kocham ten blog, to opowiadanie, Ciebie.. boże znowu płaczę. Jesteś piękna, utalentowana.. jezu. Jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ, BARDZOBARDZOBARDZOBARDZOBARDZO sdftghjhgdxftgyhgafg

    OdpowiedzUsuń
  50. Jesteś naprawdę niesamowita. Czytałam ten rozdział z takim zaciekawieniem... tego nie da się opisać. Czekałam z niecierpliwością na moment w którym Kaja będzie z Harrym. Niestety moment szczęścia zmieszał się z smutkiem, że to już koniec. Koniec opowiadanie, koniec przygód Kai z One Direction. Kochałam, kocham i kochać będę to opowiadanie. Nie czytałam jeszcze takiego bloga. Zdecydowanie jest najlepszy, zdecydowanie TY jesteś najlepsza. Nie myślałaś o tym,by zostać zawodowo pisarką? Nadajesz się do tego jak nikt inny. Czy to musi być już koniec? Błagam powiedz, że nie!

    OdpowiedzUsuń
  51. Kochana Ty moja...Jesteś po prostu cudowna *.* Ostatni rozdział jest wręcz fenomenalny! A ja jak zwykle nim zauroczona <3 Zawsze po przeczytania nowego rozdziału nie mogłam spać i przez najbliższe dni nie mogłam się na niczym skupić, ponieważ Twój blog zajmował wszystkie moje myśli ... Ta historia była i przez cały czas będzie wspaniała i na zawsze ze mną pozostanie. Żałuję tylko, że nie ma jego dalszych części. Ale kiedy ktoś zapyta mnie o link do dobrego bloga, zawsze będę podawać Twojego <3 Kocham xx

    http://keep-your-eyes-open-history.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  52. Rozdział boski, popłakałam się na końcu :) Masz ogromny talent do pisania, więc nie zmarnuj go. Jak wydasz książkę to wiedz, że polecę prosto do najbliższej księgarni, żeby ją kupić, nawet oblecę całe miasto w poszukiwaniu Twojej książki. Ciężko jest mi się rozstać z historią Kai, błagam Cię napisz jeszcze jakieś tak cudowne opowiadanie, bo ja nie wytrzymam bez Ciebie. A i nie usuwaj tego bloga bo zawsze gdy będę miała czas wejdę na niego i zacznę czytać to niezwykłą historię. Kocham Cię, Paulina.

    OdpowiedzUsuń
  53. ♥ dziękuję za wszystko,♥

    zawsze będzie mi brakować tego opowiadania więc pewnie zacznę je czytać od nowa i od nowa i jeszcze raz od nowa:D
    kocham cię ♥

    OdpowiedzUsuń
  54. Jedno słowo: MAGICZNE.

    Całe opowiadanie od pierwszego słowa, aż po ostatnie. Tak bardzo magiczne, że nie potrafię tego ubrać w słowa. Mam łzy w oczach. Nigdy w życiu nie miałam łez w oczach przez jedno opowiadanie. Jestem to od początku i przyznam szczerze nie wiem czy zostawiłam tu chodź jeden komentarz. Jest mi wstyd. Przeżywałam z Kają wszystkie jej przygody, wkurzałam się na nią, na Harrego, cieszyłam się razem z nimi. Nawet nie wiem kiedy pokochałam tę historię. Właśnie skończyła się piosenka..., a ja czuję pustkę. Sama nawet w to nie wierzę. Jesteś wspaniała wiedz o tym. Bo ja zwykła dziewczyna, której nigdy nie poznasz, wiem to.

    MAGICZNE...

    OdpowiedzUsuń
  55. Czytałam twój blog od poczatku, mimo to jest to mój pierwszy komentarz tu, za co przepraszam, Wiąże sie to z tym, że czytałam twoje opowiesci na dobranoc na telefonie, także komentowanie nie było proste :)
    Opowieść o Kai i Harrym jest jedną z moich ulubionych historii.
    Kocham twój styl pisania i to, jak dokładnie i precyzyjnie potrafisz opisać uczucia bohaterów.
    Dziękuję, bo dzięki tobie po1: miałam co czytać, coś niesamowitego, a po2: Dzięki twojemu bezbłędnemu pisaniu sama się podszkoliłam.
    Powodzenia przy książce <3
    @Kludiqowa

    OdpowiedzUsuń
  56. Dziękuje ci Kaju za to jak pięknie dobrałaś słowa tworząc wspaniałą historię która skończyła się szczęśliwie cholernie będzie mi brakować tego opowiadania będę tęsknić xxx

    OdpowiedzUsuń
  57. O boshe, boshe, boshe ! Nie wiem co powiedzieć xD
    Może zacznę od tego, że natrafiłam na twojego bloga po tym, jak go zakończyłaś, więc nie widziałam sensu komentowania rozdziałów, ale ten jest po prostu cudowny ! Znaczy każdy był, ale ten jest najlepszy :D To opowiadanie jest jednym z najlepszych ;3 Czytając go płakałam, śmiałam się, wybuchałam gniewem i odprawiałam wiele innych niezidentyfikowanych czynności xD + miałam ogromny zaciesz, bo zakończyło się po mojej myśli ^^ Nikt, powiadam nikt, nie opisałby tak dobrze tych wszystkich zdarzeń, emocji, jak zrobiłaś to ty :)) Naprawdę wielki, wielki szacun xD Wydawało się, że nie uda ci się odkręcić tych wszystkich zagmatwanych sytuacji, ale oczywiście sprostałaś temu zadaniu i końcowy efekt jest cudowny ! :D Już naprawdę przestawałam wierzyć, że Harry i Kaja się zejdą, zwłaszcza po tej sytuacji z "przyjaciółmi od łóżka". Myślałam, że to co ich łączyło wyparowało. Ale oczywiście ty, prawdziwy geniusz, po mistrzowsku naprawiłaś ich relacje. Ubóstwiam cię za to ! Z Louis'em to nie byłoby to. Po prostu brak mi słów. Naprawdę. Ja mogę sb tylko pomarzyć o takim talencie xD Sposób, w jaki to wszystko ujęłaś, te wszystkie uczucia, przemyślenia... Coś niebywałego :D Ale dobra, przestaję ci już tak słodzić i powiem tylko, że bd mi brakowało tego opowiadania. Było wyjątkowe :)
    M.

    OdpowiedzUsuń
  58. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  59. uwielbiam Cie i Twoje opowiadanie z wielką przykrością przyjmuje do wiadomości że to juz koniec tej historii od poczatku byłam za Kaja i Harrym. Druga sprawa soundtrack jaki wybrałaś do tego rozdziału jak i do wszystkich innych jest niesamowity totalny strzał w 10!:) i to chyba dzięki niemu odważyłam sie na pozostawienie komentarza. Nigdy tego nie robiłam ale Twoja talent i to opowiadanie nie pozostawiło mi wyboru, żeby skomentować ten ostatni rozdział. Mam nadzieję ze masz juz coś w zanadrzudla swoich czytelników.
    Pozdrawiam Cie gorąco!:)

    OdpowiedzUsuń
  60. Cały blog , opowiadanie było niesamowite a końcówka... popłakałam się. Boże jesteś świetna, cudownie piszesz. Rób to dalej bo genialnie ci to wychodzi i kochasz to. A ważne jest to w życiu aby robić to co się kochana. Życzę ci powodzenia < 3

    OdpowiedzUsuń
  61. Dziękuję ci za wszystko co dla mnie zrobiłaś. Przez ciebie pokochałam chłopców i sama zaczęłam pisać... Majeczko, mam tylko prośbę do ciebie, jeżeli oczywiście przeczytasz ten komentarz spośród kilkudziesięciu, jeżeli napiszesz tę książkę i ją wydasz, no i będziesz miała jakieś spotkania autorskie w Szczecinie pisz na tym blogu, bo ja będę pierwszą osobą, która się tam zjawi. Jeszcze raz dziękuję! :)

    OdpowiedzUsuń
  62. Piękne < 33 Zapraszam do mnie --- http://opowiadanieoonedirection1dlove.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  63. Nie wiem czy uda Ci się przeczytać ten komentarz, jeżeli tak, to w takim razie wiedz, że jest mi niezmiernie milo.
    Weszłam tu przypadkowo, właściwie nawet nie pamiętam co zaniosło mnie na Twój blog. Po przeczytaniu pierwszego rozdziału, wyśmiałam Cię. Wyłapywałam co chwila jakąś literówkę czy przecinek, który nie powinien się tam znaleźć. Byłaś dla mnie kolejną dziewczyną spełniającą swoje głęboko ukryte marzenia o poznaniu 1D. Nie powiem, nie przepadałam/nie przepadam za tym zespołem, jednak chęć poznania jak opisze to ta "amatorska" nastolatka była silniejsza.
    Zanim się obejrzałam pierwszą część miałam za sobą. Jakim cudem? Właściwie sama nie byłam tego pewna, po prostu nie zważając na jakąkolwiek interpunkcje czy choćby błędy, literówki, po prostu olałam wszystko i wczułam się w historię Kai.
    Jak już wspomniałam nie była przychylna Twojemu stylowi pisma, wręcz krytykowałam go na każdym kroku udowadniając, że znam osoby, który piszą o wiele składniej. Może nadal tak uważam, jednak nie znam człowieka wkładającego tak dużo serca i zaangażowania w opowiadanie. Chodzi mi o to, że nie powaliłaś nas wszystkich poprawnym zapisem, tylko niesamowitą fabułą, którą będę wspominać przez długi czas. Trudno będzie mi zapomnieć o blogu, który sprawił, że moje nastawienie do 1D się zmieniło. Uznałam, że czas dać im "drugą szansę" i jeszcze raz spojrzeć na nich w innym świetle. Czy podziałało? Nie do końca, mimo to na pewno moją sympatie zdobył Harry i Niall.
    Miło mi było przebywać w Twojej krainie przez te dwa dni co tu siedziałam i zapewne będę siedzieć jeszcze więcej.

    OdpowiedzUsuń
  64. Boskie * , *

    http://makes-me-feel-magical.blogspot.com/ <----zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  65. Popłakałam się... Na serio... Dziewczyno, masz tak gigantyczny talent!!! Blog jest boski, a ta historia na końcu... Matko... Ja byłam za Kają i Louisem i tak strasznie było mi go szkoda na tym lotnisku, ale to w sumie jego wina. I potem Kaja z Harrym... Bajka!

    Chciałabym pisać tak jak ty, nie wiem czy mi wyjdzie, ale niedawno zaczęłam. Jakbyś mogła wpadnij i skomentuj:
    onedirection1d-pain-and-payne.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  66. Wspaniałe opowiadanie , cudowne w każdej lierze . To cudowne , że dziewczyna wybrała osobę którą ja też bym wybrała. Piszesz wspaniale , chcę więcej twoich opowiadań . Czekam na nie , a na podstawie twojego opowiadania powinien powstać film , i powstałby . Cudowny w każdej sekundzie. Pozdrawiam i życzę szczęścia w życiu ;3

    OdpowiedzUsuń
  67. Niedawno znalazłam Twój blog, po prostu szukałam dobrego opowiadania z One Direction, sposobu na nudę. Zaczęłam czytać. Pierwszy rozdział był fajny, drugi też, trzeci tak samo...Ale stopniowo zaczęły się robić jeszcze lepsze. A ten...Ten jest niesamowity. Przeczytałam wiele opowiadań, którym nadałam miano najlepszych, ale Twoje wszystkie pobija. Masz talent. Dar. Sama chciałabym umieć tak pięknie pisać. Doskonale opisywałaś każdą sytuację. Główna bohaterka stała mi się tak dziwnie bliska, momentami wydawało mi się, że myślimy w taki sam sposób. A kiedy trafiła do tego Piekła...Czułam się, jakbym ja tam była. W środku aż wrzeszczałam, żeby to się skończyło, żeby z tego wyszła, żeby była wolna. Miałam nawet odruchy wymiotne, czułam dziwne zawirowania w głowie, mimo to dalej czytałam. Byłam w jakimś transie.
    Ostatni rozdział był magiczny. Paryż i dwójka zakochanych w sobie młodych ludzi - wspaniałe. Gratuluję Ci takiego wielkiego talentu, powinnaś napisać więcej opowiadań, a może i książkę? Co mogę jeszcze powiedzieć...Chyba nie ma takich słów, by opisać uczucia towarzyszące mi przy czytaniu tych rozdziałów :)

    OdpowiedzUsuń
  68. Jejku świetny
    Kocham twojego bloga i twoje opowiadania ♥

    Zapraszam na mój blog ♥
    http://the-story-of-my-life-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  69. Taka wielka szkoda, że to już koniec... Nie byłam z tobą od początku ale przeczytałam wszystkie rozdziały w 3 dni i jestem wzruszona. Masz tak wielki talent... Powinnaś zostać pisarką. Ta historia jest tak wspaniale nietypowa. Dała mi nadzieję. Muszę powiedzieć po prostu dziękuję...

    OdpowiedzUsuń
  70. Zapraszam serdecznie na bloga z opowiadania z chłopakami z 1D :)
    http://moje-opowiadania-o-one-direction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  71. Pierwszy raz zaczęłam czytać to opowiadanie kiedy pierwsza część nie była nawet w połowie ukończona, byłam wtedy z bohaterami do końca czytając kazdy rozdział na bieżąco, potem w 2015 roku jeszcze raz dokładnie prześledziłam całą historię i teraz, pod koniec 2016 roku znowu tu jestem, znowu przeczytałam te wszystkie cudowne rozdziały i znowu chwyciły mnie za serce tak samo jak za pierwszym i drugim razem. Drosłam ale pomimo tego to opowiadanie nadal mnie wzrusza, zaskakuje, wywołuje uśmiech na mojej twarzy i skłania do przemyśleń tak samo jak wtedy gdy byłam tu po raz pierwszy. Czuję że na trzech razach moja historia z Kają i Harrym sie nie skończy i powrócę tu za jakiś czas tęskniąc za emocjami towarzyszącym czytaniu tego fanciton. Po prostu zakochałam sie w tym opowiadaniu, w drodze jaką przeszli bohaterowie a w szczególności Kaja i w uczuciu łączącym ją i Harrego. Dziękuję Ci z całego serca za napisanie tej historii.
    Do zobaczenia za jakiś czas,
    Daria

    OdpowiedzUsuń
  72. Nie wiem czy kiedykolwiek skomentowałam jakikolwiek rozdział na tym blogu, nie pamiętam. Pamiętam, że znalazłam przypadkiem kiedy jeszcze pisałaś część pierwszą. Ciekawiło mnie jak dalej potoczy się życie Kai Makowskiej. Wtedy oczekiwałam z zapartym tchem nowego rozdziału, wchodziłam na tego bloga kilka razy dziennie i zawsze miałam niedosyt kiedy już przeczytałam nowy rozdział, bo koniec zawsze zwiastował nowy początek. Dzisiaj mam 26 lat. Nie pamiętałam linku do bloga, nie pamiętałam jak się nazywał. Zapamiętałam, że była to miłosna historia z One Direction w roli głównej, a jeden z rozdziałów nazywał się "Czerwona sukienka". Nawet nie wiesz jak się ucieszyłam, kiedy po wpisaniu hasła w google wyskoczył mi link i dostałam się tutaj. Chyba stęskniłam się po prostu za chłopakami, za ich twórczością... i nie mogąc się nasycić nimi oglądając filmiki na youtube potrzebowałam przeczytać jakiekolwiek opowiadanie, by móc poczuć, że oni nadal istnieją. Przypomniało mi się to opowiadanie. Nie wiem ile obecnie masz lat Kaju M., ale wiedz, że uważam, iż jeśli 5 lat temu miałaś taki talent, to teraz powinnaś wydawać książki. Być może poszłaś na filologię polską. Być może piszesz do szuflady. Być może tworzysz gdzieś innego bloga. A być może zapomniałaś o pisarstwie i poświęcasz się zupełnie innym sprawom. Chciałabym jednak, abyś wchodząc po latach na tego bloga wiedziała, że potrafisz doprowadzić do łeb 26-latkę. Szczerze powiem, że początkowe rozdziały nie były aż tak dobre - akcja toczyła się za szybko. Im dalej, tym lepiej. Druga część to już naprawdę majstersztyk! Nie będę dłużej się rozpisywać jak bardzo podoba mi się to opowiadanie. Wiedz jednak, że pokazałaś w przepiękny sposób jak rodzi się prawdziwa miłość.
    Dziękuję.
    Może jeszcze kiedyś tu wrócę...
    Tymczasem życzę wielu szczęśliwych chwil w życiu,
    Klaudia

    OdpowiedzUsuń
  73. Zawsze będę mieć sentyment do tego opowiadania. Przeczytałam po raz 4 lub 5 i pewnie nie ostatni ♡
    Buziaki x

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)