sobota, 20 lipca 2013

Rozdział 21 „Nowe skrzydła”



18.04.2013; Czwartek
W domu Nialla; Londyn
Wczesne godziny ranne


       Po wyjściu z łazienki od razu zajęłam się zmianą opatrunku na brzuchu, lecz nim do końca go założyłam, spojrzałam jeszcze w swoje odbicie w ogromnym lustrze wiszącym nad komodą ustawioną przy przeciwległej ścianie pokoju gościnnego. Wyłączyłam na chwilę bezustanne myślenie niedające mi spokoju przez ostatnie dni,
i z uwagą zmierzyłam każdy milimetr mojej niegdyś ulubionej części ciała. Opuszkami palców musnęłam gojącą się powoli skórę. Zrobiłam to tak lekko, że praktycznie nic nie poczułam. Brzuch nie obrzydzał mnie już tak, jak wcześniej. Nie. Nie zaczął mi się podobać, ani nic z tych rzeczy, bo nadal był czymś paskudnie brzydkim, lecz tego ranka jakby stał się częścią mnie. Wcześniej stanowił jedynie pozostałość po Edzie i po tamtym koszmarze, a teraz, kiedy on w końcu znalazł się w więzieniu, mogłam wreszcie pogodzić się z tym, jak miałam wyglądać przez kilka, kilkanaście lub nawet kilkadziesiąt najbliższych lat i nie przeszkadzało mi to. Rany zyskały w mojej głowie miano obrażeń wojennych. Takich, których nie należy się wstydzić, tylko którymi powinno się szczycić. Znalazłam się w piekle. Byłam tam. W samym jego centrum, ale... przeżyłam to i tego ranka, przez tym lustrem, patrząc na te zabliźniające się szramy pojęłam, że nic, dosłownie nic nie jest już w stanie mnie pokonać, że jestem silniejsza niż kiedykolwiek. Może jeszcze nie do końca czułam się w pełni człowiekiem, bo człowieczeństwa nie potrafiłam przywrócić sobie ot tak, lecz sama wygrana z Edem dodała mi tak przeogromnych skrzydeł, jakich dawno nikt i nic mi nie dodało. Teraz wystarczyło żyć jakoś z nadzieją, że żadnej osobie nie wpadnie do głowy „zabawa” nożyczkami i że mnie ich nie pozbawi.
       Z przedlustrowego transu wyrwał mnie zgrzytliwy dźwięk dobiegający zza pleców. Drzwi się otworzyły. Cholera! Drzwi się odtworzyły! A ja stałam na środku pokoju praktycznie naga i nadal nieco mokra po wcześniejszym prysznicu! Odruchowo zapięłam rzepem opatrunek na brzuchu, który w tamtej chwili stanowił moje jedyne ubranie.
       - Przepraszam, nie patrzę - powiedział Harry dokładnie w chwili, w której zdołałam zakryć rękoma swoje miejsca intymne. Chłopak odwrócił się lekko w stronę drzwi i przykrył oczy dłońmi.
       - Jaaaasne - przytaknęłam sięgając po kołdrę, a kiedy już się nią okryłam, dodałam: - Masz nieszczelne palce. Poza tym, co ty tu jeszcze robisz? Wychodź!
       - No jak to co? Ratuję cię! Przecież jakbym od razu wyszedł i otworzył drzwi, a ktoś przechodził by wtedy po korytarzu to ten... sama wiesz, jakby się to skończyło - mówił entuzjastycznie, a przestrzeń między jego palcami robiła się coraz większa wraz z każdą kolejną sekundą i kiedy w końcu zorientował się, że już dawno zdążyłam schować swoją prywatność za puchatą pierzyną, opuścił dłonie.
       - Jakbyś wreszcie nauczył się, że przed wejściem do czyjegoś pokoju trzeba pukać, to nie miałbyś mnie przed czym ratować - odgryzłam się zadziornie owijając się szczelniej kołdrą, gdyż ta co chwila nieposłusznie spadała z moich ramion.
       - Oj, skończmy lepiej tą bezsensowną rozmowę i zejdźmy wreszcie do kuchni, bo Niall już tam jest. Sam. Ze śniadaniem. - Ostatnie dwa zdania podkreślił ostrzegającym tonem.
       - A może tak najpierw pozwoliłbyś mi się ubrać?
       - Ale po co? Przecież wyglądasz dobrze - wyszczerzył się poruszając przy tym śmiesznie brwiami, na co w odzewie sięgnęłam po poduszkę, zamachnęłam się i już miałam rzucić, kiedy ten podniósł do góry otwarte dłonie i powiedział: - Dobra, poddaję się. Nie musisz się tak denerwować. - Chłopak powoli zaczął wycofywać się do tyłu, a gdy tylko odwrócił się, by chwycić klamkę, ja z całych sił rzuciłam w niego poduszką. Dostał prosto w tył głowy, która wspomagana siłą rozpędzonych pierzy uderzyła czołem o drewniane drzwi. O mało nie posikałam się ze śmiechu.
       - No nie! - krzyknął wielce oburzony Harry powoli odwracając się w moją stronę. Jego „groźne” spojrzenie rozśmieszyło mnie jeszcze bardziej. - Zabawa się skończyła. Pożałujesz! Słyszysz?! Pożałujesz!
       Kiedy Harry kroczył stanowczo w moją stronę, ja dosłownie umierałam ze śmiechu. Jego nastawienie było czysto bojowe, a pięści zacisnął do tego stopnia, że kostki aż mu zbielały. Matko! Darmowa komedia!
       Chłopak stanął za moimi plecami i zamknął górną część ramion w stalowym uścisku popychając przy tym lekko do przodu moje rozchwiane rozbawieniem ciało. Byłam całkowicie obezwładniona, jednak mimo to nie dałam rady przestać się śmiać.
       - Ała, Harry! To boli! - wrzasnęłam, na co chłopak odskoczył ode mnie jak poparzony, a wtedy, przebiegła ja, wykorzystałam chwilę jego nieuwagi i ścięłam go z nóg jednym kopnięciem.
       - Ty przebiegła małpo! - krzyknął, gdy usiadłam na jego brzuchu, by nie mógł się ruszyć.
       - Było ze mną nie zadzierać - zaśmiałam się w głos zakrywając jego wściekłą twarzyczkę rogiem kołdry. Niech ma za swoje.

Cztery godziny później...
       Kiedy wracałam z łazienki, w której zamknęłam się, by w spokoju porozmawiać z rodzicami, którzy jeszcze w nocy wsiedli w samolot z powrotem do Polski i dowiedziałam się, że dotarli bezpiecznie do domu, zobaczyłam Silviana siedzącego na ciemnobrązowej, skórzanej kanapie ustawionej tuż przy wejściu do gabinetu menadżera chłopaków, czyli naszego szefa. Szczerze mówiąc, chciałam wrócić do domu razem z rodzicami zaraz po wczorajszej rozprawie, ale niestety nie mogłam, gdyż musiałam w końcu wrócić do pracy, z którą nadal wiązał mnie ten cholerny kontrakt. Dlatego też gdy mama z tatą byli w drodze na lotnisko, ja razem z Silem, Harrym i Niallem oglądaliśmy maraton jakiegoś dziwnego serialu o nastoletnich matkach (nawet nie pytajcie...).
       Według planu przekazanemu mi przez mojego menadżera cały czwartek - czyli dzisiaj - miałam spędzić na załatwianiu jakichś durnych spraw biznesowych... Mimo że gdy (w końcu) się ubierałam [LINK], pogoda za oknem była cudowna, a na dworze panowała temperatura, o dziwo całych dwudziestu dwóch stopni Celsjusza, to przez klimę w biurze szefa nieźle zmarzłam i musiałam zakryć swoją pamiętną, białą koszulkę z napisem „I never liked you anyway” swetrem, który czasy swojej świetności przeżywał przy pierwszym spotkaniu z Silem, ale chociaż było mi cieplej.
       - I jak? Są już w domu? - spytał blondyn, gdy tylko usiadłam koło niego.
       - Tak - uśmiechnęłam się, a wtedy on nagle zaczął mnie dusić, to jest: przytulać.
       - Kurde, strasznie się stęskniłem. Harry jest o wiele mniej zabawnym towarzyszem, niż ty.
       - Ja też tęskniłam. Nie miał kto wybierać mi strojów i robić gofrów w nagrodę i w ogóle... - odwzajemniłam uścisk, przez co poczułam się o niebo lepiej. Przykro mi się do tego przyznać, ale przez ten cały czas, który Silvian spędził pilnując Harrego, bardzo mało o nim myślałam. W sumie do wczoraj o wszystkich myślałam mniej, niż zazwyczaj. Skupiałam się na koszmarze, Edzie i sobie, lecz koniec z tym. Od teraz zaczynałam wracać do siebie. Do dawnej, normalnej Kai. Do starego życia, którego rozpaczliwie łaknęłam.
       - Dobrze, że w końcu wracam do ciebie. Cholera, stęskniłem się nawet za dziurawymi drogami w Szczecinie i za tą wariatką z mieszkania naprzeciwko.
       - Ona też... - zaczęłam, ale nie dane było mi wtedy dokończyć, gdyż drzwi do gabinetu otworzyły się... a ja doznałam szoku.
       Ze środka wyszła Emmily. Tak, Emmily. Ta sama Emmily Jefferson, z którą rywalizowałam w konkursie i której oddałam wygraną walkowerem. Właśnie ona. Tylko co ta dziewczyna tu robiła?!
       - Co do szczegółów jeszcze się zdzwonimy - oznajmił jej menadżer, kiedy ta wymijała go w progu.
       - Nie ma sprawy - uśmiechnęła się z tą typową dla niej, udawaną słodyczą. Aż mnie zemdliło. - Do widzenia - pożegnała równie milutko i wtedy też, o zgrozo, zauważyła mnie. Momentalnie zrzedła jej mina. Przyznaję, że to mnie zdziwiło. Wydawało mi się, że będzie się zachowywać względem mnie tak, jak zazwyczaj, czyli tak, jak przed chwilą zachowywała się względem menadżera chłopaków, ale nie. Ona po prostu nie musiała już przede mną udawać. Nie byłam jej więcej do niczego potrzebna, dlatego mogła wreszcie mieć mnie gdzieś. Zresztą tak samo, jak ja ją.
       - Cześć - przywitałam się chłodno. Tylko proforma.
       - Cześć - odpowiedziała z równie dużym entuzjazmem co ja (czytaj: z żadnym) i wyminęła mnie z gracją wystukując przy tym rytm dumy swoimi jak zwykle niebotycznie wysokimi szpilkami. Kiedy wreszcie straciłam z oczu jej irytującą postać, a zapach perfum Emmily zniknął z wdychanego przeze mnie powietrza, doszłam do wniosku, że bardzo cieszy mnie taki przebieg sytuacji. Co prawda, od kiedy wygrałam konkurs 1D, nawiązałam wiele znajomość, które okazały się być czym cudownym, lecz ta z panną Jefferson zdecydowanie do takich nie należała. Była raczej jedną z tych, o których pragnęłam zapomnieć i jak najszybciej wymazać ze wspomnień. I nie powiem - jeśli chodzi o nią, to wychodziło mi to całkiem nieźle. Inne natomiast, albo zostały przerwane, albo się rozluźniły, lecz na szczęście przez cały czas doświadczałam też takich, które pojawiły się w moim życiu, trwały i pragnęłam, by zostały w nim na wieczność, bo ja bez tych ludzi... chyba nawet nie byłabym w stanie samodzielnie funkcjonować. Byli czymś potrzebniejszym niż tlen, również wtedy, gdy o nich nie pamiętałam. Bo to, że nie ma się kogoś non stop w głowie nie znaczy, że nie ma się go w sercu.
       - A tej o co chodzi? - szepnął mi na ucho Sil wymijający mnie w drzwiach, w głąb których zaprosił nas szef. Spojrzałam na niego i z pełnią nieporadności w oczach jedynie wzruszyłam ramionami.
       - Proszę, zapraszam. Usiądźcie - odezwał się menadżer chłopaków rozsiadający się wygodnie za swoim gigantycznym biurkiem… więc usiedliśmy.
I zaczęło się...
       Nie oczekiwałam, że ktokolwiek z nich będzie w stanie mnie zrozumieć. Przecież o tym marzyłam. Od zawsze. Chciałam pisać. Zarabiać na tym. Pragnęłam, żeby ludzie to czytali. Żeby było ich jak najwięcej. Nigdy nie chciałam z tym kończyć. Nawet wtedy. Nie chodziło o to, że nie mam pomysłów na następną książkę, albo że takie życie mi się po prostu znudziło. Nie. Niby mi się udało. Niby osiągnęłam wszystko, czego tylko pragnęłam. Niby stałam się w jakimś tam stopniu osobą rozpoznawalną, ale to... to nie miało być tak. Nie takim kosztem. Zwyczajnie nie miałam siły, ani choć krzty ochoty, by wznowić promocję książki i latać po świecie, by promować własną osobę i opowiadać ludziom, jak to było... wtedy, w koszmarze. A pytaliby. Sam szef powiedział, że teraz będzie ich interesowało tylko to.
       Przyznam szczerze: znienawidziłam swoją wymarzoną niegdyś pracę. Okej. Może i byłam skrajnym przypadkiem. Może i zaczynałam z przegranej pozycji i może zwykli pisarze nie pracują w taki sposób, ale ja musiałam. Bo w tym wszystkim tak naprawdę nie chodziło o to, co i jak napiszę, tylko o to, ile da się na tym zarobić... Byłam wkurzona na siebie za to, że podpisałam ten kontrakt i zobowiązałam się w nim do tych wszystkich rzeczy, że tak szybko zachciało mi się być dorosłą, a przecież do dorosłej było mi jeszcze bardzo daleko... Tylko z drugiej strony, kto mógł się na początku spodziewać, że ta sytuacja potoczy się tak tragicznie, jak się potoczyła? Przecież wszystko miało być jak z bajki... Przecież miałam być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie...
       Praktycznie całe nasze czterogodzinne spotkanie z szefem polegało na mojej kłótni z nim. Chyba z pięć razy zagroziłam zerwaniem tego pieprzonego kontraktu i rzuceniem wszystkiego, lecz to wcale nie było takie proste, bo w takim wypadku straciłabym niemalże wszystko. Prawo do „Listów od Beaty” oraz dwa i pół miliona złotych. I tak - wiem, jak to zabrzmi, ale bardziej obawiałam się straty tego pierwszego. Bogactwo, przepych oraz reszta tych spraw już dawno przestały mi jakkolwiek imponować. Kłóciłam się z tym ważniaczkiem w garniturze, o każdy wywiad jaki zaplanował mi na najbliższe dni, o każde spotkanie promocyjne, a nawet o nastrój, jaki mi na nie narzucał. Poza tym bez przerwy porównywał mnie do Emmily, która perfekcyjnie wywiązała się z umowy, skończyła książkę i dosłownie aż się pali do jej promowania. Całe szczęście, że był wtedy przy mnie Silvian...
       Mimo wszystkich emocji, jakie włożyłam kłótnię z szefem, to całe spotkanie zdawało mi się być takie nierealne... Przecież minął zaledwie jeden dzień od posadzenia Eda za kratkami. JEDEN DZIEŃ. A ja zamiast siedzieć w szpitalu, czy moim szczecińskim mieszkaniu spierałam się z menadżerem One Direction o plan zajęć na najbliższe tygodnie. Czy tak właśnie miało wyglądać moje wracanie do życia? Jeżeli tak, to...

       - Pogadajmy - nabuzowany dawką jakiejś dziwnej, toksycznej energii Sil pociągnął mnie za sobą w stronę wyjścia. Kompletnie zdezorientowana spojrzałam na jego twarz i sama nie wiedziałam, co mam myśleć. Lekko przesunął moje ciało przed swoje, po czym zaczął popychać do przodu. Obie wielkie dłonie chłopaka spoczywały na moich plecach. Jedna zahaczała palcami o prawy bark lokalizując wnętrze dłoni na tylnej części żeber, a druga zadomowiła się na kręgosłupie. Miałam wrażenie, iż wciska mi je w plecy tak mocno, że jest w stanie poczuć każdy krąg i każdą kość z osobna. Coś było nie tak. Tym bardziej, że gdy chwilę wcześniej moje spotkanie z szefem dobiegło końca, on poprosił Sila o chwilę na osobności. Rozmawiali maksymalnie trzy minuty, ale jak widać to wystarczyło.
       Dopiero po wejściu do podstawionego dla nas auta chłopak odezwał się ponownie:
       - Mam plan. - Stanowczy ton. ZBYT stanowczy ton.
       - Jaki plan?
       - Pomogę ci się z tego wszystkiego wyrwać, tylko musisz mi zaufać.
       - Ale z czego wyrwać Sil? - On mówił coraz więcej, ja rozumiałam coraz mniej.
       - Z tego, w co chcą zamienić twoje życie.
       - Nie wiem, czym on cię tam naćpał, ale gadasz jak jakiś pieprzony wróżbita.
       - Hehe, spokojnie - zaśmiał się wrzucając swój luz na pierwszy bieg. Niby niewiele, ale lepsza już ta jedynka, niż wsteczny. - Wszystko dokładnie ci wyjaśnię, tylko musimy wrócić do Nialla - uśmiechnął się uspokajająco, po czym przysunął się bliżej mniej i wskazując wzrokiem na kierowcę dodał szeptem: - Tu jest za dużo postronnych osób.
       - Okej? - przytaknęłam bardziej pytająco, niż potwierdzająco, gdyż cały czas targała mną potworna dezorientacja.
       Do końca drogi trwaliśmy w ciszy, co również wprowadzało pomiędzy nas nieprzyjemne napięcie. Dziwnie było siedzieć koło Silviana, który milczał. Przetrząsałam w myślach wspomnienia poszukując innych momentów, gdy mój menadżer cichnął, lecz za żadne skarby świata ich nie odnajdywałam. Zawsze albo mówił do mnie, albo do kogoś w otoczeniu. Ewentualnie do telewizora, czy chociażby głupiej paczki chipsów, lub po prostu nadawał przez telefon. Zupełnie tak, jakby jego głowa była zbyt mała na wszystkie cisnące mu się do niej słowa, a jedyny sposób by dać im upust stanowiło mówienie. O wszystkim i do wszystkich. Zwyczajne mówienie. Jedyne szczęście, że wracaliśmy do domu Nialla w godzinach londyńskiego szczytu, który stopniowo okiełznał moje skołatane nerwy. Pogoda tak piękna, jak tamtego dnia, powinna panować w tym mieście po wieki. Niebieściutkie niebo poprzecinane złocistym słońcem idealnie wpasowywało się w jego magiczną aurę.

Piątek; 19.04.13
Londyn; Studio jednej ze stacji telewizyjnych
Czternasta pięćdziesiąt siedem.



       Wywiad miał rozpocząć się za niecałe trzy minuty. Czy się bałam? Nie. Byłam zbyt zajęta powtarzaniem w głowie planu: dwa pytania, dłoń na skroń, zmarszczyć czoło, jęknąć, powiedzieć, że wszystko okej, jedno pytanie, jęk, jedno pytanie, omdlenie. Tylko czy potrafiłam aż tak udawać?

* retrospekcja *
fragment rozmowy Silviana z Kają
poprzednie popołudnie


       - Przecież słyszałeś szefa. Zerwę kontrakt, to odbiorą mi prawa do książki.
       - Dlatego trzeba go zmusić, żeby sam go zerwał.
       - I ty chcesz go do tego skłonić, tak?
       - Dokładnie.
       - Tylko jak? Przecież my nic na nich nie mamy.
       - I tu się mylisz. Zgodnie z kontraktem przez czas jego trwania, to oni odpowiadają za twoje bezpieczeństwo, a kto zadecydował o tym, żeby wtedy wysłać z nami Eda? Szef! A to do niego należy zatwierdzanie i sprawdzanie pracowników, więc jeżeli pozwałabyś ich o odszkodowanie zdrowotne...
       - ...to byłoby one milionowe.
       - Właśnie! Dużo kosztowniejsze, niż to, co są w stanie zarobić na twojej książce.
       - Zróbmy to. Sprawmy, żeby zerwali ten kontrakt.
[…]
       - A co z jutrzejszym wywiadem?
       - Nie martw się. To już też obmyśliłem. W umowie ze stacją jest ciekawy kruczek, który mówi, że jeżeli zostanie przerwany przez niespodziewany problem zdrowotny prowadzącej, albo twój, to żadna ze stron nie będzie obciążona kosztami, a wynagrodzenie nie zostanie cofnięte, więc moja droga Kaju, jutro zemdlejesz, a ja w tym czasie znajdę dobrego prawnika i rozmówię się z szefem.
       - Chwila... ale co z tobą? Przecież ciebie też zwolnią.
       - I o to mi chodzi.

* * *


       - Gotowa? - spytała grzecznie przeprowadzająca ze mną wywiad prezenterka, na co jedynie skinęłam potakująco głową.
       Gdy jakiś dziwny facet z czarnym clipboard'em w ręku przebiegał całe pomieszczenie odliczając czas do rozpoczęcia nadawania (bo wywiad był częścią programu nadawanego na żywo), ja przejeżdżałam wzrokiem po otaczającym mnie miejscu. Powoli. Zaczynając od beżowej kanapy, na której siedziałam, przez stonowane dekoracje w odcieniach brązu za mną, kilkanaście kamer poustawianych dookoła oraz publiczność, liczną publiczność przede mną, kończąc na jaskrawo niebieskim fotelu prowadzącej. Ta, nawiasem mówiąc, była energiczną blondynką w średnim wieku, ubraną w butelkowozieloną ołówkową spódnicę i białą koszulę. Mi natomiast kazano włożyć na siebie luźną sukienkę [LINK].
       - TRZY! DWA! JEDEN! - Czerwone lampki koło obiektywów zapaliły się, a prowadząca program kobieta od razu zaczęła mówić:
       - W dzisiejszym „TBS Star's Place” gościmy dziewczynę, o której ostatnio słyszy się codziennie. Panie i panowie, Kaja Makowska - wskazała na mnie dłońmi, po czym publiczność instruowana przez odpowiedniego człowieka zaczęła klaskać.
       - Witam - przywitałam się lekko speszonym głosem. Siedząc na tej kanapie przed setką ludzi na widowni i kilkunastoma kamerami nadającymi na żywo coraz mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że to nie była praca dla mnie, że ja tu najprościej w świecie nie pasowałam.
       - Kaju, pozwól, że zacznę od pogratulowania ci wygranej rozprawy - kobieta odwróciła się do mnie i ze stonowanym uśmiechem uścisnęła dłoń. - Wszyscy trzymaliśmy za was kciuki.
       - Dziękuję.
       - Nie da się ukryć, że twoje środowe zeznania wzbudziły w mediach ogromne zainteresowanie. Szczególnie te zdjęcia - prowadząca kiwnęła głową na ekran umieszczony w ścianie między nami, na którym w tamtym momencie pojawiłam się ja z podciągniętą do góry koszulką odsłaniającą brzuch, cała zapłakana, roztrzęsiona, przerażona ja. - Mnie jednak bardziej interesuje, co czujesz, gdy teraz na nie patrzysz.
       - Zwycięstwo - odpowiedziałam bez namysłu, lecz całkowicie stanowczo. - To trochę, jak namacalny dowód na to, że sprawiedliwość istnieje.
       - A co czułaś na rozprawie? Szłaś na nią z nastawieniem na wyrok skazujący, czy może nie byłaś go pewna?
dwa pytania, dłoń na skroń, zmarszczyć czoło, jęknąć

       - Do końca... - dłoń na skroni, zmarszczyć czoło - do końca obawiałam się, że go uniewinnią. - jęknąć - Ał...
       - Kaja? Wszystko w porządku, źle się czujesz?

powiedzieć, że wszystko okej
       - Tak, tak. Już dobrze.
       - Czyli możemy kontynuować?

jedno pytanie, jęk
       - Tak. Ał... - skrzywiłam się zaciskając kurczowo wargi.

jedno pytanie, omdlenie
       - Jesteś pewna? Może wezwać lekarza?
       - Nie, nie trze... - przymknęłam powieki bezwładnie opuszczając dłonie ku ziemi, zachwiałam się i osunęłam na kanapę.
       Słysząc jak narasta zamieszanie wokół mnie poczułam się trochę winna. Nigdy nie chciałam oszukiwać ludzi. Ba! Ja nawet nie umiałam ich oszukiwać, dopóki nie trafiłam do tego świata. To on mnie tego nauczył...

       Kiedy na noszach wynoszono mnie ze studia, za kulisami dostrzegłam podbiegającego do mnie Silviana. Za wszelką cenę starał się trzymać emocje na wodzy, by nikt nie domyślił się, że to wszystko było tylko i wyłącznie naszą ustawką, ale nie do końca mu to wychodziło.
       - Zrobione - powiedział pochylając się nad moją „emanującą bólem” twarzą, a jego uśmiech momentalnie odbił się na mojej twarzy. Mimo iż nikt inny nie miał prawa tego widzieć, to mogłabym przysiąc, że po obu moich stronach rozpostarły się skrzydła. Skrzydła, które symbolizowały moją wolność, prawdziwą, najprawdziwszą w świecie wolność.

~*~

Jak ktoś jeszcze nie oglądał to tu macie link do mojego filmiku na yt :)  http://www.youtube.com/watch?v=dsmAxllF42w

Miłego popołudnia!

42 komentarze:

  1. Hej :) Rozdział świetny! Coś mi się wydaje, że Kaja będzie z Harrym :D Muszę przyznać Makowska to dobra aktorka, a Sil inteligentny facet :) Nie mogę uwierzyć, że coraz bliżej koniec :'( Ile jeszcze rozdziałów? :'( Pozdrawiam :)x

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc tak, jak zwykle nie wiem od czego zacząć. Emma, Emmily, Emmanuel czy jakoś tak, za dużo sobie pozwala. Powyzywałabym, ale jestem po kąpieli z "odprężającą solą morską", więc trochę chilloutu...
    Cieszę się, że Kajka (Boże, Kajka, co się ze mną dzieje nfjkerngerjkg) powraca do normalności. Swoją drogą, ten Managament coraz bardziej mnie dobija :// Przesadzają, ja bym chyba nie wytrzymała :o
    A, wracając do "przeszłości", to wyczuwam powrót Hai. *u* Styles, zboczeniec :oo Ale trochę nie rozumiem, czego ona się tak wstydziła. Przecież nie raz się... *khem, khem* wiesz o co chodzi, cnie? Więc... trochę dziwne, ale ok XD No ale ogólnie ta scenka mnie powaliła na kolana :D
    Przebiegły Silvian, to lubię! :D Niezły ten plan, naprawdę niezły. :D Trochę Cię za chwilę pomęczę na asku, bo jednej sprawy nie ogarniam. Ale to może jutro, bo zaraz chyba popadnę w stan hibernacji (zapisanie sesji i wyłączenie komputera, po odpaleniu zostanie przywrócona, tylko tak się stanie z moim mózgiem, a co, słownikiem Ci... *niezręczna cisza* walnę. Patrycja, ogarnij, lol).
    A, a co do błędów, to wyłapałam literówki, o czym wspominałaś właśnie w filmiku hahha :D Dopiero teraz zaczęłam zwracać na to uwagę. XD Tylko wkurza mnie jeden błąd, który popełniasz. Nie pisze się Harrego, tylko Harry'ego :D A, jeszcze jeden błąd. Dialogi. Wyłapałam takie cuuuś:
    "- Nie ma sprawy - uśmiechnęła się z tą typową dla niej, udawaną słodyczą. Aż mnie zemdliło."
    To jest tylko przykład, bo było jeszcze tego więcej. Gdy piszesz, że zrobiła coś po wypowiedzi, to stawiasz kropkę. Czyli powinno być:
    - Nie ma sprawy. - Uśmiechnęła się z tą typową dla niej, udawaną słodyczą. Aż mnie zemdliło.
    Natomiast, gdyby było "powiedziała", to tej kropki by nie było. Chyba wiesz o co chodzi, nie? No, to tylko tyle ;p
    Kurde, chciałam coś jeszcze napisać... jakaś zapominalska (i dziwna) dzisiaj jestem... A! Podsumowanie. Bo na razie tylko Ci streściłam Twoje opowiadanie hahahha
    Więc rozdział bardzo mi sięę podoba, jest cudnyy. *u* Nie wierzę, że za 3 rozdziały kończysz to... :/ I co ja wtedy będę robić, niż myśleć, kiedy ta Maja doda rozdział, co? :/ Zabiorę się za Mystery Girl hahahah. Chociaż wątpię, żeby to było równie dobre, jak Twoje. Lol, Twój blog jest chyba najlepszym w strefie ff. Komplementy, ah! Wiem, że się rumienisz! XD
    Czekam na następny, życzę miłego wyjścia ;)))
    (nieogarnięty ten komentarz, wybacz)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Apostrofy przy deklinacji imion są wymagane na języku polskim, to nie jest jakies urwanie dupy więc calm down, jezeli Mai uda się wydać książkę, to może pisać tak, bo i tak tekst trafoa do korekty:)

      Usuń
  3. Super rozdział ! :)
    W sumie to mam ogromną nadzieję, że Kaja jednak będzie z Harry'm ! Byłoby po prostu genialnie, bo oni tak do siebie pasują ;)
    Nie mogę się doczekać co wymyślisz w NN !!
    Pozdrawiam i życzę ci weny !! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział <3 fajnie by było gdyby Harry i kaja chodzili. pasują do sb. a ile jeszcze będzie rozdziałów? ja nie chcę końca to jest zbyt świetne żeby zakończyć ;( kocham i myślę że będzie jeszcze parę rozdziałów <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee, tylko nie koniec :( To jest swietne. I co ja bede czytac jak skonczysz? Twoj blog jest najlepszy na swiecie. ♡
    Masz wielki talent.

    Kaja chyba bedzie z Harrym. A Silvian fajnie kombinuje :D

    OdpowiedzUsuń
  6. EXTRA !


    czekam nn ;)
    całujee lolaa ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale czaaaad :D wgl kocham tego bloga. To pierwszy jaki zaczęłam czytać, najlepszy, a Ty jesteś moją królową.
    Oglądałam filmik i..łał jesteś piękna *-* mój typ.....
    Na pewno skorzystam na tych filmikach + kocham grać w simsy xd
    Czekam na nn!
    Mundzia xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział jak zwykle...no jak bym zytała książkę*.*
    Szkoda, że blog dobiega już końca, mam nadzieję, że wymyślisz coś nowego <3
    pozdrawiam:**
    ps. Filmik świetny, czekam na następne ; )

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Nominowałam Cię na swoim blogu do Liebster Blogger Award:
    http://just-shout-it-out.blogspot.com/

    Mam nadzieję, że przyjmujesz nominacje??

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękny :D
    To już ostatni rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  11. Zooostałaś nominowaana do The Versatile Blogger ! ♥
    Więcej wiadomości na moim blogu :)
    http://imaginyimaginywszedzie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Nie chcę, żebyś kończyła tego bloga :( Jestem z nim już bardzo długo, czytam każdy rozdział z zapartym tchem. Ale cóż każdy koniec daje jakiś początek - tak mówią :/ Ja jednak wolałabym, żebyś została, choć wiem że to kompletnie niemożliwe. Mam nadzieję, że po skończeniu tej historii może weźmiesz sięza coś nowego ? Z Twoim talentem, wyobraźnią i "Dobrym smakiem" nie byłoby to wcale trudne. :) No cóż trzeba się cieszyć z tego, że jak narazie jeszcze tutaj jesteś ! :) Nie chcę dawać tutaj linka do bloga i tyle, ale zależy mi bardzo na tym, żebyś przeczytała. Jest tam 1 rozdział, a dzisiaj pojawi się 2. Byłoby mi bardzo miło, gdyby ktoś taki jak Ty wypowiedział się na temat moich "wypocin". A jeżeli nie to ktoś z czytających może skusi się na wejście. Serdecznie zapraszam :)
    stand-up-no-fall-down.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak bardzo zakochałam się w tym opowiadaniu , że potrafiłam czytać je do 2 w nocy . Przeczytałam je od samego początku i jestem nim zachwycona. Czytając ostatnie rozdziały płakałam . Mam nadzieje że napiszesz jeszcze jedno opowiadanie .

    OdpowiedzUsuń
  14. Nominowałam Cię do nagrody The Versatile Blogger. Szczegóły u mnie nieszukajkluczy.blogspot.com w zakładce "Ogłoszenia" :D

    OdpowiedzUsuń
  15. No nieźle. Niema człowieka przed dwa tygodnie i tyle się zmienia. Twoje filmiki są świetne a blog jeszcze lepszy. Smutno mi, że to powiadanie już się kończy. Ale ciesze się, że będą chociaż te filmiki.

    OdpowiedzUsuń
  16. Hej! Nie wiem, czy mnie pamiętasz, ale tak czy inaczej zapraszam na mój nowy blog www.when-i-was-your-man.blogspot.com . Po 10-miesięcznej przerwie postanowiłam powrócić i mam ogromną nadzieję, że zdecydujesz się zajrzeć i przeczytać moje nowe opowiadanie.

    Pozdrawiam cieplutko!

    OdpowiedzUsuń
  17. Strasznie się cieszę, że Kaja wychodzi jakoś na prostą :)))
    Tyle tylko, że cały czas nurtuję mnie sprawa tego z kim będzie Kaja. Sama nie potrafię zdecydować, którego wolę Harry? Niby byli świetną parą i zdaję mi się, że pomiędzy nimi jeszcze iskrzy. Louis? Kaja była z nim na prawdę blisko, ale teraz kiedy powiedział jej coś w stylu, że nie chcę mieć z nią nic wspólnego to chwilę się pomartwiła i tak jakby zapomniała. Być może nie będzie z żadnym z nich. Nie potrafię cię przejrzeć :D
    Silvian jest równy gość! :) Ten pomysł o mdleniu nie wiem dlaczego mnie śmieszył.
    Współczuję Kai, że musi się użerać z natrętnym menagerem, któremu chodzi tylko o kasę, a najgorsze jest to, że wiem, iż tacy ludzie istnieją na prawdę...
    Nie mogę się doczekać następnego i życzę powodzenia w książce. Kto wie być może ją kupię :D :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger. Więcej na http://onedirectionmelife.blogspot.de/

    OdpowiedzUsuń
  19. Cześć, nominuję cię do The Versatile Blogger. Szczegóły na http://bracia-salvatore.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  20. Zostałaś nom do The VB przeze mnie :)
    Looknij tu to się dowiesz: http://taki-mam-los.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  21. Nominuję Cię do The VB :)

    OdpowiedzUsuń
  22. Supeeer blog. Dopiero zaczęłam czytać i jestem chyba przy 18 (?) rozdziale.. Nieważne. Chciałam napisać, że twój styl(es) pisania jest niesamowity. Cudowny. PER-FECT. A, i ten nowy szablon- BOOOSKI.

    OdpowiedzUsuń
  23. Maja, wiesz, zauważyłam, że 25. rozdziału I części i wszystkich w górę tzn. 25, 26, 27 itd. nie da się włączyć... Nie wiem, czy mój laptop szwankuje, czy na serio nie da się tych rozdziałów włączyć. Pomożesz?

    OdpowiedzUsuń
  24. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej u mnie na blogu http://honey-opowiadania.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  25. Zostałaś nominowana do Liebster Blogger Award. Więcej u mnie na blogu http://onedirection-in-my-life.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  26. Twój sposób pisania jest świetny i twój blog rownież. Czekam na dalsze rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  27. Witaj Maju.
    Więc tak, może zacznę od początku, uprzedzam cię, ze komentarz w pewnych chwilach może być nieogarniety. Ba, cały może być, ale to nic.
    Pewnie sobie myślisz, wbila jakaś nowicjuszka. Nie, czytam go od dawna, ale przez jakis czas go zaniedbałam. To nic. Jestem teraz. Więc może wyrażę swoją opinie odnośnie tych kilku rozdziałów. Jak ja współczuje Kai ( w ogóle to na mnie też mówią Kaja, aaa jest podobienstwo,.może też mi naplynie 2,5 miliona na konto), tyle przezyc, a ten Louis. Obwinia ja, co mnie irytuje. W końcu nie jej wina, nie? Ale wierzę, ze masz w tym swój cel. Ufam ci.
    Ta cala wcześniejsze rozprawa była straszna. Znaczy genialnie opisane, ale ten adwokat. Agrrr.. Miałam ochotę go stamtad wywalic. Bardzo fajnie zachowuje się Hazz, chce dla niej jak najlepiej, opiekuje się Kaja,.myślę, ze dlatego, bo może czuć się winny.
    Uwielbiam tego Silviana ( sory, jak coś przekrecilam).
    Swoją droga, świetna akcja z tym.wywiadem, mają głowę. Ech, ta Emmily. Nigdy nie przepadalam specjalnie za jej postacią.
    Wiem,ze pewnie gadam o rzeczach, o których w tym rozdziale nie ma mowy, ale pisze tu o kilku ostatnich, które właśnie nadrabiam.
    Ciekawe czy przeczytasz mój komentarz do końca, ale skoro jestem w tym momencie to pewnie tak.
    Oglądałam twoje filmiki, czekam także na następne. Właśnie wszczynam prace nad pewnym opowiadaniem, taka "książka", pomocny był ten o planie. Zaczęłam korzystać z wielu porad bardziej doświadczonych, w tym ciebie i myślę, ze kiedys będę w stanie usiasc i powiedzieć "Claudia, good job".
    Życzę ci tego samego, aby każde zdanie było powodem do dumy, aby i ciebie, i.mas ona rozpierala.
    Pozdrawiam.
    Claudia.

    OdpowiedzUsuń
  28. Dobra, zerwałam dwie noce na przeczytanie tego cuda. Stwierdzam, że trafiłam tutaj znacznie za późno. Przecież to jest... Boskie, fantastyczne, genialnie, ciekawe, interesujące, wspaniałe i... CUDO! Fenomenalne, naprawdę. Dziwne jest to co piszę, bo rzadko tak uważam o opowiadaniach, ale twoje jest po prostu niezwykłe.
    Nawet nie wiesz jak w niektórych momentach płakałam. Wprost beczałam jak małe dziecko. Tak bardzo zżyłam się z tymi bohaterami. No i Kaja i Harry. Kaja i Louis. Jeśli mam być szczera, to wolałabym, żeby była z Lou. Nie wiem czemu. I tak w ogóle to piszesz naprawdę dobrze. Z tego co wyczytałam z twojego aska to masz osiemnaście lat. Szczerze? Nie wyglądasz. Twoje filmiki i sposób w jaki opowiadasz, oraz tłumaczysz bardzo mi zaimponował. JA bym tak nie potrafiła.
    Czekam na kolejny rozdział. Ile jeszcze? Dwa? Chciałabym, aby to opowiadanie trwało w nieskończoność.
    Przepraszam jeśli mój komentarz nie trzyma się kupy, ale ciężko mi jest cokolwiek napisać po dwóch nieprzespanych nocach i zapewne trzeciej.:D

    PS Mam taką zajebistą imienniczkę, Maja.<3 xd
    pozdrawiam i zapraszam do mnie:
    birds-in-a-cage.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  29. Maju, Maju, Maju, Maju!
    Twoje opowiadanie za każdym razem mnie zaskakuje i uwierz mi, jestem z tego bardzo zadowolona!
    Kocham historię o Kai, Harrym i reszcie One Direction.
    Bardzo spodobał mi się pomysł Sila i profesjonalność Kai. O tak, mdlenie na zawołanie to jest to!
    Mam nadzieję, że wszystko wyjdzie po ich myśli i zacznie iść ku dobrej ścieżce. (mam nadzieję, że rozumiesz coś z tego komentarza)
    Także ten, tego... Życzę Ci- jak zawsze- dużo weny i chęci do pisania.
    ily, Natasza

    OdpowiedzUsuń
  30. Jakiś czas temu trafiłam na Twoje opowiadanie i ostatnie dni spędziłam jedynie na siedzeniu przy kompie i czytaniu go. Naprawdę jest to jedno z najlepszych opowiadań jakie kiedykolwiek czytałam, a wydaje mi się, że było ich całkiem dużo! Naprawdę szkoda, że już niedługo się kończy i gdy trafiłam na ostatni umieszczony rozdział to aż zadałam sobie pytanie: "i co ja mam teraz ze sobą zrobić?". Uwielbiam tę historię i postaci, wspaniale oddajesz ich emocje, charaktery i w ogóle wszystko. Gdy się to czyta to wydaje się, że piszesz to z niebywałą lekkością.
    Kibicuję Kai i Louisowi, on był dla niej tak wspaniały. No może oprócz tego jak zachowuje się ostatnio, czym niestety mnie drażni... ale mam pewne podejrzenia dlaczego to robi (nie napiszę, bo jeszcze zapeszę) i mam nadzieję, że jeszcze wszystko im się ułoży!
    Ach, miałam jeszcze wspomnieć o jednym. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak przeżywałam, jak gdy siedziałam o 3 w nocy przy komputerze i czytałam fragment, gdy Kaja pojechała do Louisa i on do niej wyszedł, a później za nią biegł i stali tam, on bez butów i zamarzając, matko, to było cuuudowne i gdy się wreszcie pocałowali, żeby nie zacząć piszczeć, musiałam ugryźć się w palec.
    No nic, czekam na to jak to wszystko się ułoży! Życzę weny w kończeniu opowiadania jak i w pisaniu książki! :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Oby Kaja była z Harrym *_* :)
    befitbestrongbehappy.blogspot.com zapraszam do mnie oraz na TT @OlcziHi do zaobserwowania

    OdpowiedzUsuń
  32. Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger ! Więcej informacji na moim blogu http://polskaangliaionedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  33. Ile razy dopadła Cię nuda, z powodu długiej nieobecności autorki Twojego ulubionego bloga? Ile razy po prostu chciałaś poczytać dobre opowiadanie? Ile razy prosiłaś na Twitterze o linki do ciekawych blogów?
    Ta strona, a właściwie jej adminki, przeczytają zgłoszone blogi i wybiorą najlepsze, których lista będzie widoczna w zakładce Zwycięzcy. Nie twierdzę, że jesteśmy jakieś świetne w pisaniu czy mamy genialne wyczucie talentu literackiego, jednakże mam nadzieję, że się nie zawiedziecie.
    Zaciekawiona?
    Wpadnij na http://the-best-blogs-ever.blogspot.com/
    Z góry przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń
  34. GENIALNY ! ;O A tak w ogl. nie przesadzaj ! W Szczecinie nie masz aż tak dużo dziur ! Wiem bo tu mieszkam ;P

    OdpowiedzUsuń
  35. Co za 'szprytna bestja' z tego Silviana no! :D Aż jestem z niego dumna, bo ja bym na to nie wpadła. Cholera, przez twoje opowiadanie momentalnie stwierdziłam, że potrzebuję przyjaciela geja. Hm.
    Za karę musisz mi jakiegoś znaleźć! :)
    Cóż mogę rzec, nie przyznaję się, że rozdział przeczytałam dopiero teraz (ups! Chyba właśnie się przyznałam :D), bo nie miałam czasu, więc jedyne, co powiem, to dziękuję. Dziękuję za to, że pomogłaś mi docenić wolność, zdrowie i przede wszystkim młodość. To wszystko było dla mnie niezrozumiałe, po co opisujesz nam tak bardzo mocno, co czuła Kaja, skoro i tak wszyscy się domyślają. Dzisiaj już wiem i bardzo ci za to dziękuję.
    Jestem szczęśliwa, bo jestem zdrowa i wolna.
    W o l n a.
    Jak Kaja, która nie poczuła się wolna, dopóki nie zamknęli Eda.
    W o l n a.
    Bo dopiero wtedy zdała sobie z tego tak naprawdę sprawę.

    OdpowiedzUsuń
  36. Twój blog został nominowany do The Versatile Blogger
    Więcej informacji na http://letmein-harrystyles.blogspot.com/2013/08/dziekujemy-za-ta-nominacje-naprawde.html

    OdpowiedzUsuń
  37. Hej.
    Zostałaś nominowana do The Versatile Blogger, więcej informacji na http://mystery-duc.blogspot.com/2013/08/the-versatile-blogger.html

    OdpowiedzUsuń
  38. Gdy czytam takie akcje z Harrym i Kają, to zawsze dostaję ataku panicznego śmiechu, wiesz? :D A z rozdziału na rozdział Sila lubię coraz bardziej. A gdy Kaja udawała, że mdleje myślałam, że się popłaczę - nie pytaj czemu, ale może to być związane z komizmem sytuacji, w jakiej pani M. się znajduje.
    Powodzenia, przy ostatnich rozdziałach.
    Podtrzymuję obietnicę z yt - tak, zabiję cię kiedy już to skończysz. Za bardzo przyzwyczaiłam się do tego bloga, a no i powodzenia przy książce :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Świetny rozdział, jak każdy :>
    http://flowersareourbeginning.blogspot.com/ zapraszam do mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Hej, przepraszam, że nie komentowałam, ale stało mi się coś z komputerem, a na starym telefonie nie wiem dlaczego, ale nie mogłam pisać.
    Rozdział bardzo mi się podoba, mam nadzieję, że Kaja będzie z Harry'm, no i że ich, jej i Sila plan sięuda.
    Jj

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)