Wracałam
właśnie ze spaceru z moim malutkim Johnem Locke'iem i totalnie mnie
sparaliżowało, gdyż zobaczyłam, jak ta czerwonowłosa Connie
wychodzi z domu chłopaków i wsiada do taksówki trzymając na
rękach Katie, a co najlepsze: za nią szedł Harry, który niósł
dość dużą czarną walizkę. Podbiegłam do nich zanim chłopak
zdążył włożyć ją do bagażnika.
- Ekhm...a co wy robicie?
- Connie wróciła z Francji i chce zabrać na jakiś czas małą – odrzekł Styles – papa malutka. Będę tęsknić – wyszeptał do dziecka i ucałował je w główkę – na pewno dasz sobie radę? - spytał czerwonowłosej.
- Harry, wyluzuj. Poradzę sobie. Zabieram ją tylko na dwa tygodnie – uspokoiła go i już chciała zamknąć drzwi taksówki, kiedy chłopak zablokował je i z grobową miną powiedział:
- Tylko uważaj na nią.
- Spokojnie. Obiecuję, że nawet włos jej z głowy nie spadnie – odparła.
Minutę później po taksówce nie było nawet śladu, jednak chłopak nadal tkwił w tym samym miejscu wpatrując się w ulicę.
- Ha-harry – szturchnęłam go lekko w lewe ramie – wszystko w porządku?
- Co? Aaa...tak. No już, chodźmy do domu.
Byłam już na schodach prowadzących na pierwsze piętro, gdy chłopak wyprzedził mnie. Stanął przede mną i patrząc mi głęboko w oczy spytał:
- Ufasz mi?
- A skąd takie pytanie? - zdziwiłam się.
- Ufasz czy nie?
- No ufam.
- Dobrze, więc masz pięć minut – oznajmił radośnie.
- Do czego?
- Do wyjścia – odpowiedział, po czym szybko pobiegł na górę i zamknął się w swoim pokoju.
Niewiele myśląc wbiegłam do garderoby założyłam LINK, związałam włosy w wysokiego kucyka i zeszłam na dół. Harry czekał już przy drzwiach wyjściowych. Miał na sobie czarne rurki, granatowy T-shirt, szarą smerfetkę, białe trampałki i ku mojemu zdziwieniu dość duży szary plecak.
- Ekhm...a co wy robicie?
- Connie wróciła z Francji i chce zabrać na jakiś czas małą – odrzekł Styles – papa malutka. Będę tęsknić – wyszeptał do dziecka i ucałował je w główkę – na pewno dasz sobie radę? - spytał czerwonowłosej.
- Harry, wyluzuj. Poradzę sobie. Zabieram ją tylko na dwa tygodnie – uspokoiła go i już chciała zamknąć drzwi taksówki, kiedy chłopak zablokował je i z grobową miną powiedział:
- Tylko uważaj na nią.
- Spokojnie. Obiecuję, że nawet włos jej z głowy nie spadnie – odparła.
Minutę później po taksówce nie było nawet śladu, jednak chłopak nadal tkwił w tym samym miejscu wpatrując się w ulicę.
- Ha-harry – szturchnęłam go lekko w lewe ramie – wszystko w porządku?
- Co? Aaa...tak. No już, chodźmy do domu.
Byłam już na schodach prowadzących na pierwsze piętro, gdy chłopak wyprzedził mnie. Stanął przede mną i patrząc mi głęboko w oczy spytał:
- Ufasz mi?
- A skąd takie pytanie? - zdziwiłam się.
- Ufasz czy nie?
- No ufam.
- Dobrze, więc masz pięć minut – oznajmił radośnie.
- Do czego?
- Do wyjścia – odpowiedział, po czym szybko pobiegł na górę i zamknął się w swoim pokoju.
Niewiele myśląc wbiegłam do garderoby założyłam LINK, związałam włosy w wysokiego kucyka i zeszłam na dół. Harry czekał już przy drzwiach wyjściowych. Miał na sobie czarne rurki, granatowy T-shirt, szarą smerfetkę, białe trampałki i ku mojemu zdziwieniu dość duży szary plecak.
-
Obiecaj mi coś – spojrzał na mnie zadziornie unosząc prawą
brew.
- Co? - zachichotałam, gdyż jego mina mnie rozbawiła.
- Nie będziesz zadawać żadnych pytań.
- No ale...- zatkał mi usta prawą dłonią i powtórzył:
- Żadnych pytań. Obiecaj.
- Dobra, dobra – wyrwałam się – obiecuję.
Przed domem czekała na nas taksówka. Zgodnie z obietnicą wsiadłam do niej bez jakichkolwiek pytań. Po ponad godzinnej podróży (Londyn godz. 15 = mega korki...) dotarliśmy na lotnisko.
- Co my robimy... - znowu zatkał mi usta.
- Obiecałaś, pamiętasz? - wyszczerzył się, a ja zamilkłam robiąc przy tym skrzywioną minę.
- Co? - zachichotałam, gdyż jego mina mnie rozbawiła.
- Nie będziesz zadawać żadnych pytań.
- No ale...- zatkał mi usta prawą dłonią i powtórzył:
- Żadnych pytań. Obiecaj.
- Dobra, dobra – wyrwałam się – obiecuję.
Przed domem czekała na nas taksówka. Zgodnie z obietnicą wsiadłam do niej bez jakichkolwiek pytań. Po ponad godzinnej podróży (Londyn godz. 15 = mega korki...) dotarliśmy na lotnisko.
- Co my robimy... - znowu zatkał mi usta.
- Obiecałaś, pamiętasz? - wyszczerzył się, a ja zamilkłam robiąc przy tym skrzywioną minę.
Kiedy
chłopak załatwiał wszystkie formalności ja stałam koło niego w
czarnej opasce na oczach. Tak, dobrze przeczytaliście – opasce na
oczach. Harry założył mi ją, żebym nie podglądała. Z każdą
kolejną minutą byłam coraz bardziej podirytowana i przerażona
jednocześnie. Co ten koleś kombinuje? Po jego wcześniejszych
pomysłach (patrz np: samoloty w wesołym miasteczku) nie wiedziałam
czego mogę się spodziewać. Tzn wiedziałam, że zapewne gdzieś
polecimy, ale nie miałam pojęcia gdzie, na ile, po co itd...
- No dobra a teraz prosto, prosto, jeszcze kawałek prosto – chłopak kierował moim każdym krokiem, coraz mniej podobała mi się ta cała „podróż”, jednak nie mogłam nic z tym zrobić. Pozostało mi jedynie mu całkowicie zaufać – w lewo, jeszcze odrobinkę...dobrze, siadaj – posłusznie wykonałam polecenie i zajęłam miejsce. Fotel był bardzo wygodny. Czułam, że to musi być pierwsza klasa. W końcu w tańszej zapewne byłabym teraz przyciśnięta do jakiegoś grubawego faceta, który śmierdziałby czosnkiem lub potem...
- Um...Harry?
- Tak?
- Mogę już to zdjąć? - spytałam wskazując ręką na opaskę na moich oczach.
- Nie – odpowiedział stanowczo, po czym się roześmiał i sam mi ją zdjął.
- Wolność – odetchnęłam z ulgą – nadal nie mogę zadawać pytań?
- Niech pomyślę...hmmm...- złapał się za brodę i zaczął jeździć po niej palcami co miało wskazywać na to, że zmusza swój mózg do pracy – zapewne chcesz zapytać dokąd lecimy, więc moja odpowiedź brzmi: nie.
Przez ponad godzinę starałam się wydusić z niego choć podpowiedź dotyczącą celu naszej podróży. Próbowałam wszystkiego, począwszy od szantażu, a skończywszy na przekupstwie, jednak nie dałam rady. Harry jest zdecydowanie zbyt uparty. W końcu się poddałam i jakby od niechcenia rzuciłam zupełnie obojętne:
- Wygrałeś.
- Słucham? - zdziwił się wybałuszając gały i marszcząc brwi w naprawdę przezabawny sposób.
- Powiedziałam, że wygrałeś. Poddaje się. Już nie mam na ciebie siły – chłopak tylko uśmiechnął się i przytulił mnie to siebie tak mocno, że nie mogłam złapać tchu.
- Dusisz mnie – wypowiedziałam z trudem, jednak on zamiast puścić mnie od razu, najpierw ścisnął mnie jeszcze mocniej i dopiero potem dał mi jakąkolwiek szansę na oddychanie. Ten koleś jest nieobliczalny!
Reszta lotu minęła nam na rozmowach i oglądaniu jakiegoś durnego filmu na jego laptopie. Wylądowaliśmy. Co najlepsze na lotnisku Toruń-Bielany (hahaha xd on naprawdę zabrał mnie do Polski...). Ale jak się okazało to nie był koniec naszej podróży. Od celu dzieliła nas jeszcze półtoragodzinna przejażdżka. Uwaga, uwaga – taksówką. Kierowca – około czterdziestoletni mężczyzna o ciemnych włosach, w których gdzieniegdzie można było dostrzec początki siwizny – był niezwykle miły (w sumie też byłabym miła, gdybym miała dostać tyle kasy za jeden durny przejazd). Opowiadał nam o tym, jak poznał swoją żonę, a my uczyliśmy go najważniejszych zwrotów po angielsku, co było naprawdę zabawne, bo ten mężczyzna nie był w stanie wymówić choć jednego zdania nie przeinaczając go. Później podkręcił radio i przez resztę drogi śpiewał razem z Harrym każdą piosenkę, która w nim leciała. Moimi ulubionymi kawałkami były zdecydowanie te, do których nie znali słów i po prostu je zmyślali.
W końcu doszłam do wniosku, że muszę uwiecznić ich wyczyny, więc włączyłam nagrywanie w telefonie i wycelowałam obiektyw wprost na Harrego. Zaczynała się właśnie piosenka will.i.am'a.
- If you love it like i love it
And you feel what i feel inside
If you want it like i want it
Then baby let's get it tonight – Styles śpiewał razem z radiem i kierowcą.
- No dobra a teraz prosto, prosto, jeszcze kawałek prosto – chłopak kierował moim każdym krokiem, coraz mniej podobała mi się ta cała „podróż”, jednak nie mogłam nic z tym zrobić. Pozostało mi jedynie mu całkowicie zaufać – w lewo, jeszcze odrobinkę...dobrze, siadaj – posłusznie wykonałam polecenie i zajęłam miejsce. Fotel był bardzo wygodny. Czułam, że to musi być pierwsza klasa. W końcu w tańszej zapewne byłabym teraz przyciśnięta do jakiegoś grubawego faceta, który śmierdziałby czosnkiem lub potem...
- Um...Harry?
- Tak?
- Mogę już to zdjąć? - spytałam wskazując ręką na opaskę na moich oczach.
- Nie – odpowiedział stanowczo, po czym się roześmiał i sam mi ją zdjął.
- Wolność – odetchnęłam z ulgą – nadal nie mogę zadawać pytań?
- Niech pomyślę...hmmm...- złapał się za brodę i zaczął jeździć po niej palcami co miało wskazywać na to, że zmusza swój mózg do pracy – zapewne chcesz zapytać dokąd lecimy, więc moja odpowiedź brzmi: nie.
Przez ponad godzinę starałam się wydusić z niego choć podpowiedź dotyczącą celu naszej podróży. Próbowałam wszystkiego, począwszy od szantażu, a skończywszy na przekupstwie, jednak nie dałam rady. Harry jest zdecydowanie zbyt uparty. W końcu się poddałam i jakby od niechcenia rzuciłam zupełnie obojętne:
- Wygrałeś.
- Słucham? - zdziwił się wybałuszając gały i marszcząc brwi w naprawdę przezabawny sposób.
- Powiedziałam, że wygrałeś. Poddaje się. Już nie mam na ciebie siły – chłopak tylko uśmiechnął się i przytulił mnie to siebie tak mocno, że nie mogłam złapać tchu.
- Dusisz mnie – wypowiedziałam z trudem, jednak on zamiast puścić mnie od razu, najpierw ścisnął mnie jeszcze mocniej i dopiero potem dał mi jakąkolwiek szansę na oddychanie. Ten koleś jest nieobliczalny!
Reszta lotu minęła nam na rozmowach i oglądaniu jakiegoś durnego filmu na jego laptopie. Wylądowaliśmy. Co najlepsze na lotnisku Toruń-Bielany (hahaha xd on naprawdę zabrał mnie do Polski...). Ale jak się okazało to nie był koniec naszej podróży. Od celu dzieliła nas jeszcze półtoragodzinna przejażdżka. Uwaga, uwaga – taksówką. Kierowca – około czterdziestoletni mężczyzna o ciemnych włosach, w których gdzieniegdzie można było dostrzec początki siwizny – był niezwykle miły (w sumie też byłabym miła, gdybym miała dostać tyle kasy za jeden durny przejazd). Opowiadał nam o tym, jak poznał swoją żonę, a my uczyliśmy go najważniejszych zwrotów po angielsku, co było naprawdę zabawne, bo ten mężczyzna nie był w stanie wymówić choć jednego zdania nie przeinaczając go. Później podkręcił radio i przez resztę drogi śpiewał razem z Harrym każdą piosenkę, która w nim leciała. Moimi ulubionymi kawałkami były zdecydowanie te, do których nie znali słów i po prostu je zmyślali.
W końcu doszłam do wniosku, że muszę uwiecznić ich wyczyny, więc włączyłam nagrywanie w telefonie i wycelowałam obiektyw wprost na Harrego. Zaczynała się właśnie piosenka will.i.am'a.
- If you love it like i love it
And you feel what i feel inside
If you want it like i want it
Then baby let's get it tonight – Styles śpiewał razem z radiem i kierowcą.
Po
niecałej minucie skończyłam nagrywać. Harry oczywiście od razu
chciał zobaczyć, jak wypadł. Uznał, że zaśpiewał całkiem
nieźle i wrzucił filmik do netu z opisem „taxi drivers in poland
are my favourite singers”. Chwilę później dostał smsa od Lou:
what r u doing in poland?!.
- Nie powiedziałeś im?! - naskoczyłam na niego.
- Przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć. Zresztą mówiłem im, że zabieram cię na randkę i żeby na nas nie czekali. A że poczekają sobie tydzień to już ich problem.
- Tydzień?!
- Tak słoneczko – poklepał mnie po ramieniu – tydzień – uśmiechnął się, po czym zadzwonił do Louisa.
Harry zwariował. No zwariował. Zabrał mnie do Polski. Na tydzień. Cały kurde tydzień. A ja nie mam ze sobą nawet majtek na zmianę...
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił radośnie.
Niepewnie wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. Nie miałam bladego pojęcia co to za miejsce.
- Harry, gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- Wieniec Zdrój – powiedział z zabawnym akcentem.
- Czemu akurat tutaj?
- A czemu nie? To bardzo fajne miejsce.
- Przecież to jakieś zadupie.
- Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia – wyszczerzył się – za kilka godzin pokochasz to miejsce. Zapewniam.
Z racji tego, że było już koło dwudziestej od razu udaliśmy się do jakiegoś niewielkiego hotelu, w którym Harry zarezerwował nam nocleg. Poczułam się trochę niezręcznie, gdyż wybrał dwuosobowy pokój, w którym było tylko jedno łóżko.
- I że niby mamy spać razem? - spytałam wskazując wzrokiem na przedmiot, który wprawił mnie w zakłopotanie.
- No bo myślałem, że... yyyy...no bo ten... - zmieszał się - mam zamienić na osobne pokoje?
- Co myślałeś? - spytałam siadając na łóżku. Chłopak przez chwilę krążył po pokoju. Widać było, że bił się z myślami. Atmosfera zrobiła się napięta. Chciałam już powiedzieć: dobra, nieważne, ale on nagle stanął naprzeciwko mnie i wlepił we mnie te swoje zielone tęczówki.
- Nie wiem, jak to powiedzieć, więc walnę prosto z mostu. Kocham Cię i z tego co wiem, ty też mnie kochasz, więc myślałem, że...
- Myślałeś czy myślisz? - przerwałam mu.
- No myślę, że...
- Co myślisz? - znowu to zrobiłam. Tak wiem, że to niegrzeczne wchodzić komuś w co drugie słowo, ale byłam taka podekscytowana tym, co ma się za chwilę stać, że nie panowałam nad sobą.
- Przestań mi wreszcie przerywać! - oburzył się.
- Kurde miało być prosto z mostu, więc się streszczaj!
- Jak chcesz! Chcę być z tobą, a ty chcesz być ze mną?! - wydarł się.
- Tak!
- No i super!
- No i super!
- Jesteśmy razem!
- No jesteśmy! - krzyczeliśmy, jak jacyś wariaci.
- Czyli nie muszę zmieniać pokoi?!
- Nie!
- No i super!
- No i... - nie byłam w stanie dokończyć, gdyż on znowu zaczął patrzeć na mnie w TEN sposób. Zamilkłam. Oboje milczeliśmy. Harry przyciągnął mnie do siebie zaczął całować tak zachłannie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Byłam w siódmym niebie, bo bezkarnie mogłam to odwzajemniać. W końcu to mój chłopak. Mój chłopak...jak to pięknie brzmi. Jego prawa dłoń błądziła po moich plecach, a palce lewej lekko muskały mój prawy policzek i szyję. Niestety mój żołądek musiał popsuć ten cudowny nastrój swoim cholernie głośnym burczeniem. No tak...przecież od rana nic nie jadłam. Chłopak odsunął się ode mnie i zaczął chichotać. Potem wstał i podał mi prawą dłoń.
- Idziemy na kolację, już – oznajmił stanowczo, ale z uśmiechem.
- Ale ja nie jestem głodna.
- Bez dyskusji! - pociągnął mnie za sobą i zaprowadził do restauracji, która znajdowała się w budynku naprzeciwko hotelu. Usiedliśmy przy stoliku w osamotnionym rogu pomieszczenia i czekaliśmy na kelnera.
- Co ty robisz? - spytał zdezorientowany Harry.
- Zmieniam status na fejsbuku – uśmiechnęłam się, po czym zapisałam zmiany i odłożyłam telefon na bok – gotowe.
- Jesteś niemożliwa – powiedział chowając swoją twarz w dłoniach. Następnie powoli przejechał po niej zatrzymując obie ręce na ustach.
- I to mówi chłopak, który rozwalił samochód, bo spuścił ręczny stojąc na górce – wytknęłam mu język.
- Twój chłopak – uśmiechnął się. Zrobiłam to samo i lekko się zarumieniłam.
W końcu doczekaliśmy się kelnera. Zamówiliśmy sobie po dobrym polskim schabowym z frytkami. Gdy tylko kelner odszedł Harry skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, zacisnął usta i zadarł brodę do góry.
- A tobie co? - zdziwiłam się.
- Foch.
- Za co? - zaczęłam się śmiać.
- Myślisz, że nie widziałem, jak się na niego spojrzałaś?
- Niby jak?
- No tak, jakbyś chciała go poderwać! - oburzył się.
- Hahaha. Żartujesz sobie? Patrzyłam na niego tak samo jak ty! Czyli według twojej chorej teorii ty też chciałeś go poderwać. Foch – przybrałam minę a'la Styles i starałam się być poważna.
- O nie, nie nie. Jak ja chce kogoś poderwać to robię zupełnie inną minę – zaprotestował.
- No to pokaż co potrafisz lowelasku – powiedziałam z pogardą, po czym skrzyżowałam ręce pod biustem.
Chłopak odkaszlnął, rozprostował dłonie, po czym spojrzał na mnie. Uniósł brwi i jakby od niechcenia obrócił głowę w prawo, a i jeszcze zrobił coś dziwnego z ustami. (To wyglądało mniej więcej tak: LINK)- Nie powiedziałeś im?! - naskoczyłam na niego.
- Przecież nie muszą o wszystkim wiedzieć. Zresztą mówiłem im, że zabieram cię na randkę i żeby na nas nie czekali. A że poczekają sobie tydzień to już ich problem.
- Tydzień?!
- Tak słoneczko – poklepał mnie po ramieniu – tydzień – uśmiechnął się, po czym zadzwonił do Louisa.
Harry zwariował. No zwariował. Zabrał mnie do Polski. Na tydzień. Cały kurde tydzień. A ja nie mam ze sobą nawet majtek na zmianę...
- Jesteśmy na miejscu – oznajmił radośnie.
Niepewnie wysiadłam z auta i rozejrzałam się dookoła. Nie miałam bladego pojęcia co to za miejsce.
- Harry, gdzie my tak właściwie jesteśmy?
- Wieniec Zdrój – powiedział z zabawnym akcentem.
- Czemu akurat tutaj?
- A czemu nie? To bardzo fajne miejsce.
- Przecież to jakieś zadupie.
- Punkt widzenia zależy od punktu patrzenia – wyszczerzył się – za kilka godzin pokochasz to miejsce. Zapewniam.
Z racji tego, że było już koło dwudziestej od razu udaliśmy się do jakiegoś niewielkiego hotelu, w którym Harry zarezerwował nam nocleg. Poczułam się trochę niezręcznie, gdyż wybrał dwuosobowy pokój, w którym było tylko jedno łóżko.
- I że niby mamy spać razem? - spytałam wskazując wzrokiem na przedmiot, który wprawił mnie w zakłopotanie.
- No bo myślałem, że... yyyy...no bo ten... - zmieszał się - mam zamienić na osobne pokoje?
- Co myślałeś? - spytałam siadając na łóżku. Chłopak przez chwilę krążył po pokoju. Widać było, że bił się z myślami. Atmosfera zrobiła się napięta. Chciałam już powiedzieć: dobra, nieważne, ale on nagle stanął naprzeciwko mnie i wlepił we mnie te swoje zielone tęczówki.
- Nie wiem, jak to powiedzieć, więc walnę prosto z mostu. Kocham Cię i z tego co wiem, ty też mnie kochasz, więc myślałem, że...
- Myślałeś czy myślisz? - przerwałam mu.
- No myślę, że...
- Co myślisz? - znowu to zrobiłam. Tak wiem, że to niegrzeczne wchodzić komuś w co drugie słowo, ale byłam taka podekscytowana tym, co ma się za chwilę stać, że nie panowałam nad sobą.
- Przestań mi wreszcie przerywać! - oburzył się.
- Kurde miało być prosto z mostu, więc się streszczaj!
- Jak chcesz! Chcę być z tobą, a ty chcesz być ze mną?! - wydarł się.
- Tak!
- No i super!
- No i super!
- Jesteśmy razem!
- No jesteśmy! - krzyczeliśmy, jak jacyś wariaci.
- Czyli nie muszę zmieniać pokoi?!
- Nie!
- No i super!
- No i... - nie byłam w stanie dokończyć, gdyż on znowu zaczął patrzeć na mnie w TEN sposób. Zamilkłam. Oboje milczeliśmy. Harry przyciągnął mnie do siebie zaczął całować tak zachłannie, jak jeszcze nigdy wcześniej. Byłam w siódmym niebie, bo bezkarnie mogłam to odwzajemniać. W końcu to mój chłopak. Mój chłopak...jak to pięknie brzmi. Jego prawa dłoń błądziła po moich plecach, a palce lewej lekko muskały mój prawy policzek i szyję. Niestety mój żołądek musiał popsuć ten cudowny nastrój swoim cholernie głośnym burczeniem. No tak...przecież od rana nic nie jadłam. Chłopak odsunął się ode mnie i zaczął chichotać. Potem wstał i podał mi prawą dłoń.
- Idziemy na kolację, już – oznajmił stanowczo, ale z uśmiechem.
- Ale ja nie jestem głodna.
- Bez dyskusji! - pociągnął mnie za sobą i zaprowadził do restauracji, która znajdowała się w budynku naprzeciwko hotelu. Usiedliśmy przy stoliku w osamotnionym rogu pomieszczenia i czekaliśmy na kelnera.
- Co ty robisz? - spytał zdezorientowany Harry.
- Zmieniam status na fejsbuku – uśmiechnęłam się, po czym zapisałam zmiany i odłożyłam telefon na bok – gotowe.
- Jesteś niemożliwa – powiedział chowając swoją twarz w dłoniach. Następnie powoli przejechał po niej zatrzymując obie ręce na ustach.
- I to mówi chłopak, który rozwalił samochód, bo spuścił ręczny stojąc na górce – wytknęłam mu język.
- Twój chłopak – uśmiechnął się. Zrobiłam to samo i lekko się zarumieniłam.
W końcu doczekaliśmy się kelnera. Zamówiliśmy sobie po dobrym polskim schabowym z frytkami. Gdy tylko kelner odszedł Harry skrzyżował dłonie na klatce piersiowej, zacisnął usta i zadarł brodę do góry.
- A tobie co? - zdziwiłam się.
- Foch.
- Za co? - zaczęłam się śmiać.
- Myślisz, że nie widziałem, jak się na niego spojrzałaś?
- Niby jak?
- No tak, jakbyś chciała go poderwać! - oburzył się.
- Hahaha. Żartujesz sobie? Patrzyłam na niego tak samo jak ty! Czyli według twojej chorej teorii ty też chciałeś go poderwać. Foch – przybrałam minę a'la Styles i starałam się być poważna.
- O nie, nie nie. Jak ja chce kogoś poderwać to robię zupełnie inną minę – zaprotestował.
- No to pokaż co potrafisz lowelasku – powiedziałam z pogardą, po czym skrzyżowałam ręce pod biustem.
-
Jebłam – wypowiedziałam płaczliwym tonem robiąc przy tym
rasowego facepalm'a. Po chwili odważyłam się znowu na niego
spojrzeć. Starałam się. Naprawdę się starałam, jednak nie byłam
w stanie się powstrzymać. Najpierw zrobiłam się czerwona, potem
całe litry łez napłynęły mi do oczu i w końcu wybuchłam -
śmiechem oczywiście.
- To nie było śmieszne!
- Oj było, było – starałam się uspokoić.
- Chodź tu – pociągnął mnie za rękę i posadził na swoich kolanach.
- Czyli już nie jesteś obrażony?
- No przecież tylko żartowałem – uśmiechnął się, po czym mnie przytulił.
W końcu wszystko zaczęło się układać, w końcu mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Jednak nie miałam pojęcia, że to całe "szczęście" miało się skończyć jeszcze szybciej, niż się zaczęło.
- To nie było śmieszne!
- Oj było, było – starałam się uspokoić.
- Chodź tu – pociągnął mnie za rękę i posadził na swoich kolanach.
- Czyli już nie jesteś obrażony?
- No przecież tylko żartowałem – uśmiechnął się, po czym mnie przytulił.
W końcu wszystko zaczęło się układać, w końcu mogłam powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Jednak nie miałam pojęcia, że to całe "szczęście" miało się skończyć jeszcze szybciej, niż się zaczęło.
No nie spodziewałam się takiego nagłego obrotu sprawy :) Bardzo mi się podobało:)
OdpowiedzUsuńU mnie już nowy niespodziewnamilosc.blogspot.com
No kurczę.... ma się skończyc szybciej niż zaczeło???:/
OdpowiedzUsuńA ja liczyłam na parę rozdziałów miziania:P
o matko znowu taki moment.
OdpowiedzUsuńw końcu jej to powiedział, ale jestem podjarana.
czekam na następny.
+ kiedy dodasz rozdział o Laurze ?
Świetny rozdział!!! czekam na kolejny rozdział :D:D:D:D
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze super .
OdpowiedzUsuńAle co ma znaczyć ' ma się skończyć szybciej niż się zaczęło '?
Ja się nie zgadzam na żadne ' kończenie '! Nie tak ma być :(
Dodawaj następny jak najszybciej , chce już wiedzieć co będzie dalej (:
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTaaak , wreszcie są razem . :D Ale znów ma się coś popsuć . ; ( Nie może . ! : PP
OdpowiedzUsuńCzekam na następny . :]
Zapraszam do mnie . : http://onedreaaam.blogspot.com/2012/06/rozdzia-3.html
Kurwa, wyrąbiste. HArry wreszcie jest z Kają. Kiedy następny rozdział.. ? :D
OdpowiedzUsuńNiesamowity !!!! :D Ale co ma oznaczać "' ma się skończyć szybciej niż się zaczęło "?
OdpowiedzUsuńSpokojnie, nie będzie chodziło o problemy w ich związku, wręcz przeciwnie, dzięki temu co się wydarzy on tylko się umocni :)
UsuńNo witajjjjj! Mam na tym zadupiu neta! Muahahah. No więc rozdział....aż nie mogę się wysłowić: cudowny, wspaniały, ciekawy..itp. Bardzo ciekawie się skończyło, będzie się działo ( tak mi się wydaje). Jak przeczytałam rodzdział zbiegłam do ogródka i zaczęłam krzyczeć "Mamo Kaia i Harry są razem cieszmy się i radujmy" i odwaliłam jakiś taniec. Na to mama "Kto to?!" A ja "nieważne" i dalej sobie tańczyłam (dosłownie tak było)
OdpowiedzUsuń~Darka...;p
P.s. Przesyłam pozdrowienia i całuski z gorącej Italy. ;*
jesteś genialna! hahah xd
UsuńPS dzięki za pozdrowienia. ja również przesyłam tyle tylko, że z nudnego polskiego zadupia ;/ udanego wyjazdu ! :)
superowo! pomysłowo!
OdpowiedzUsuńfajnie to wszystko się rozegrało i nareszcie są razem :)
kocham tego bloga ;p
zapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com/
Ciekawy pomysł z tym szybkim wylotem do Polski , bardzo mi się podoba rozdział . Czekam na następne i mam nadzieje, że będą również tak ciekawe.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
P.S. W wolnych chwilach zapraszam do siebie
Zajebisty :) Czekam na następny rozdział :)
OdpowiedzUsuńxx Wiktoria
boze dziewczyno dawaj jeszcze *_*
OdpowiedzUsuńŚwietnie! I te ,, Jednak nie miałam pojęcia, że to całe "szczęście" miało się skończyć jeszcze szybciej, niż się zaczęło''
OdpowiedzUsuńCzekam na c.d.
Super ! Dobrze że Harry jest już z Kają ♥
OdpowiedzUsuńU mnie następny rozdział :
http://life-with-the-spotlight.blogspot.com/
,, Jednak nie miałam pojęcia, że to całe "szczęście" miało się skończyć jeszcze szybciej, niż się zaczęło'' - przerażasz ! O boże wreszcie są razem !!!!!! Szczęście!!! ♥♥♥ A i ta mina Harrego całkiem rozwala :D ♥ Pisz SZYBKO DALEJ BO CHCE WIEDZIEĆ CO ZNACZY TO ostatnie zdanie ♥
OdpowiedzUsuńaaaaa słodko! a co z Niallem? :C ii czekam na kolejny bo przez to ostatnie zdanie nie usne -.- <3
OdpowiedzUsuńplanuje dla niego coś specjalnego, ale dopiero za 2,3 rozdziały ;p
UsuńKiedy napiszesz kolejny rozdział ? Bo ostatnio musieliśmy czekac tydzień, a tak długo napewno nie wytrzyma wiele osób :O
OdpowiedzUsuńKońcówka rozdziału sprawiła, że zdycham już o nowy o.O
OdpowiedzUsuńA w ogóle.. ten ich początek związku mnie rozjebał xD
Hejo,hejo Kaju to było super tylko ostatnie zdanie trochę niezrozumiałe Z poważeniem Pati
OdpowiedzUsuńkiedy kolejny rozdział? :)
OdpowiedzUsuńNie, nie, nie... nie kończ tak szybko ich związku, Proszę..Tak długo czekaliśmy na to kiedy będą razem !
OdpowiedzUsuńKiedy dodasz coś na bloga o Laurze ?
Czekam na następny rozdział. :))
Kiedy zastępcy ?;) najlepszy blog ;) naprawdę masz talent ;)
OdpowiedzUsuńNastępny *
OdpowiedzUsuńJa już chce następny!!!!!!!!! ;)
OdpowiedzUsuńSuuuper blog. Twoje opowiadanie jest bardzo pomysłowe i zaskakujące.
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie: http://strach-twoim-ratunkiem.blogspot.com/