poniedziałek, 18 czerwca 2012

Rozdział 22


       Droga powrotna trwała o wiele krócej, gdyż mulat pruł jak szalony. Dostanie mandat jak nic! Kiedy dotarliśmy do domu atmosfera się rozluźniła. Razem z Louisem i Liamem przygotowywaliśmy coś do zjedzenia, a Zayn i Niall poszli się umyć, bo cali kleili się od tamtych szejków. Po trzydziestu minutach wszyscy usiedli do stołu. Chwilę później usłyszałam dzwonek do drzwi. Podbiegłam do nich niemalże z prędkością światła.
      - Kuuuuuuuubaaaaaaaaa! - wydarłam się, gdy tylko zobaczyłam mojego przyjaciela stojącego w drzwiach. Niewiele myśląc zawiesiłam mu się na szyi, na co ten obrócił mnie kilka razy wokół własnej osi, po czym odstawił mnie na ziemię i zaczął masować kark.
      - Kiedyś mnie udusisz – oświadczył.
      - Eeee tam – machnęłam ręką – marudzisz.
      Chłopak jedynie westchnął i posłał mi słodki uśmiech.
      - Chodź! - chwyciłam go za rękę i pociągnęłam za sobą do środka – musisz wszystkich poznać.
      Kiedy już wprowadziłam Kubę do jadalni, gdzie reszta zajęta była pochłanianiem czegoś w stylu obiadokolacji, poczułam jak cała ich uwaga skupia się na mnie i moim gościu. Przyglądali mu się uważnie. Od razu zauważyłam, że Kubie nie jest to na rękę, więc zaczęłam:
      - Chłopaki i Emmily, to jest ten Kuba, o którym wam mówiłam – blondynka uśmiechnęła się, po czym lekko przygryzła wargę. Oho..czyżby mój przyjaciel wpadł jej w oko? Zayn miał za to wściekłą minę. Widać musiał zobaczyć reakcję Emm.
      - Kuba – zwróciłam się do stojącego obok mnie blondyna – poznaj, to jest Niall, Zayn, Liam, Louis, Emmily, Harry, mała Katie, a to białe coś szarpiące Harrego za nogę to mój pies, John Locke – przedstawiłam każdego po kolei. Kuba natychmiast poczuł się swobodniej, nawet się uśmiechnął.
      - No tak, czego innego można by się spodziewać po fanatyczce Zagubionych? - zachichotał i po chwili dodał – ale to nie zmienia faktu, że to imię jest dziwne.
      - Mówiłem jej to już chyba z tysiąc razy! - wtrącił się Harry.
      - Wcale nie jest dziwne. Po prostu wy się nie znacie – zaprotestowałam, po czym skrzyżowałam ręce na znak mojego oburzenia ich okropnym gustem.
      - Dobra księżniczko, nie udawaj obrażonej, bo to ci nie wychodzi – stwierdził Kuba.
      - Jesteś bezczelny! - posłałam mu mocny cios w ramie, na co ten wybuchł śmiechem.
      - Tylko na tyle cię stać?
      - Teraz to się wkurzyłam! - krzyknęłam i próbowałam udawać wściekłą, jednak gdy wszyscy zaczęli się śmiać, nie wytrzymałam i dołączyłam do nich po niespełna pięciu sekundach.
      Chłopcy zaproponowali Kubie grę na Xbox'ie, przez co od razu znaleźli wspólny język. Faceci i te ich zabawki...eh. Do wyjazdu na premierę mieliśmy jeszcze dwie godziny, więc wszyscy poza Harrym ruszyli do salonu, nawet ja – dziewczyna nienawidząca każdej gry za wyjątkiem starych dobrych Simsów – dołączyłam do nich. Jednak po chwili wróciłam do jadalni, żeby zobaczyć co ze Stylesem.
      - Wszystko ok? - spytałam widząc bezradną minę chłopaka, który próbował dojść do tego, co jest przyczyną płaczu Katie.
      - A jak myślisz? - spytał jakby z wyrzutem.
      - Jeśli chcesz iść do chłopaków to mogę się nią zająć – zaproponowałam.
      - Bez łaski. Już się przyzwyczajam do tego, że nie będę miał takich luzów jak reszta, a ich najwyraźniej to gówno obchodzi.
      - Ale przecież... - podeszłam do niego i delikatnie złapałam za ramię – Harry...
      - Zostaw – odtrącił mnie – poradzę sobie. A ty lepiej idź do tego swojego Kuby, w końcu przyjechał tu do ciebie – mówiąc to nawet na mnie nie spojrzał, tylko wziął małą i wyszedł na taras.
      Czemu pozwalałam mu na takie zachowanie w stosunku do mnie? Przecież nic mu nie zrobiłam. Więc czemu? Bo doskonale wiedziałam przez co on teraz przechodzi. W jakim jest stanie po stracie Laury. Pewnie nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jak bardzo boli mnie jego zachowanie. Jednak rozumiem go. Pamiętam jaka ja byłam po śmierci Beaty. Jak traktowałam moich bliskich. Potem tego żałowałam, jednak by zrozumieć to, jak bardzo ich ranię, potrzebowałam czasu. Niestety w moim przypadku okazało się, że to „dostrzeganie” trwało zbyt długo, przez co straciłam praktycznie wszystkich. Co prawda udało mi się odzyskać Kubę, ale to nie to samo. Patrząc na niego trudno mi zapomnieć o ranach, jak mu zadałam swoim zachowaniem. Dokładnie widzę każdą jego "bliznę". Nikt nie traktuje mnie tak jak dawniej. Nawet moi rodzice i Patrycja trzymają mnie, że tak to ujmę: na dystans. Nie mam im tego za złe, bo sama do tego doprowadziłam. A teraz Harry robi to samo. Odtrąca przyjaciół, mnie...Na szczęście jestem tu i przyrzekam, że nie pozwolę mu na powtarzanie moich błędów.
      Kiedy pod koniec maja wsiadałam w samolot do Londynu, nawet przez chwilę nie pomyślałam, że wszystkie wprawy potoczą się w takim kierunku. Nie sądziłam, że życie członków sławnego One Direction może choć w najmniejszym ułamku przypominać moje i że oni wcale nie żyją w jednej z przesłodzonych bajek Disneya...
      Miałam nadzieję, że Harry jest silniejszy i rozsądniejszy ode mnie i że niedługo zrozumie swoje błędy, bo nie wiem ile jeszcze dam radę znosić te jego wahania nastroju, które są milion razy gorsze, niż u kobiety z napięciem przedmiesiączkowym. Raz jest dla mnie miły, okazuje mi swoją troskę, daje mi powody do tego, bym myślała, że a nóż odwzajemnia moje uczucia, a chwilę później traktuje mnie jak zwykłego, nic nie znaczącego, śmiecia. Ten koleś nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie ma szczęście, że aż tak bardzo mi na nim zależy.
      - Harry, błagam. Nie uciekaj ode mnie. Ja naprawdę rozumiem co teraz przechodzisz i zrobię wszystko, żeby ci pomóc – pobiegłam za nim na taras, jednak gdy mówiłam, on sprawiał wrażenie nieobecnego. Jakby w ogóle mnie nie słuchał.
      - Harry, proszę – przykucnęłam koło krzesła, na którym siedział, złapałam jego dłoń i szepnęłam – daj sobie pomóc.
      - Pomóc? Ty chcesz mi pomóc? - zaczął się śmiać, tak sarkastycznie, że aż uszy zaczęły mnie od tego boleć – wybacz, ale nie umiesz mi pomóc. Wcale nie rozumiesz przez co teraz przechodzę, więc nie masz prawa tak w ogóle mówić. Nie będę słuchał twoich bredni tylko dlatego, że uważasz się za wszechwiedzącą, bo masz w głowie jakiegoś durnego tętniaka, przez co wydaje ci się, że wiesz co to śmierć. Nie wiesz – znowu to robił. Znowu mnie ranił.
      Nie mogłam już dłużej tego słuchać. Wstałam i ruszyłam w kierunku domu, jednak w połowie drogi zawróciłam, otarłam spływające po moich policzkach łzy, stanęłam przed nim i spojrzałam mu prosto w oczy.
      - Nawet nie wiesz, jak bardzo się mylisz – wyszeptałam łamiącym się głosem, po czym obróciłam się na pięcie i odeszłam. Za plecami usłyszałam jedynie jego drwiące: czyżby?, które pozostawiłam bez odpowiedzi.
      - Kaja! Tu jesteś! - wydarła się Emmily – No już! Chodź, chodź! - ciągnęła mnie za sobą na górę – musimy zacząć się szykować!

      O dziewiętnastej wszyscy byli już gotowi. Chłopcy ubrani w czarne garnitury, białe koszule i granatowe muszki. Nawet Kuba ją miał, co było dla mnie niezłym zaskoczeniem, bo doskonale wiedziałam, że on nie znosi takich rzeczy.
      - Doceniam twoje poświęcenie – uśmiechnęłam się do niego.
      Ja miałam na sobie LINK. Do tego długie rozpuszczone lekko pofalowane włosy i wieczorowy makijaż pasujący do mojej kreacji. Z trudnością musiałam stwierdzić, że tego wieczoru wyglądałam naprawdę ładnie. Za to Emmily założyła LINK. Jej makijaż był zdecydowanie mocniejszy od mojego, ale ona również wyglądała przepięknie. Swoje blond włosy upięła do góry w niechlujnego koka. Na jej widok Zaynowi i Niallowi, aż opadła szczęka. Emmily nie ukrywała, że ją to cieszyło. W sumie chyba właśnie na taką reakcję liczyła.
      - Panienko – wyszczerzył się Kuba. Wiedziałam o co mu chodziło, więc od razu przełożyłam swoją rękę przez jego ramię – doskonale dziś panienka wygląda.
      - Dziękuję mości panie. Pan również wygląda idealnie – pokazałam mu język.
      Następnie wsiedliśmy do limuzyny, która czekała przed posiadłością. Najpierw Louis, za nim Liam, Emmily, Niall, Harry, Zayn, ja i na końcu mój towarzysz. Sama jazda zajęła nam niecałe czterdzieści minut, jednak drugie tyle trwało „wysiadanie”, gdyż kolejka limuzyn ciągnęła się chyba w nieskończoność (w końcu każdy musi mieć swoje „wielkie wejście” ma czerwonym dywanie...).
      Wszyscy oprócz Harrego dobrze się bawili. Postanowiłam, że i ja nie będę gorsza. Przestałam się zadręczać myśleniem o nim i starałam się wycisnąć zabawę z tego wieczoru do ostatniej kropli.
      - Oj Kubusiu! - krzyknęłam – muszę ci się odwdzięczyć za tamtego mopsa! - wyszczerzyłam się i szybko pstryknęłam nam słit fotkę, którą od razu wstawiłam na Twittera z podpisem: my w drodze na premierę, lans w Londynie buhaha.
      - Sprawdź swojego Twittera – rzuciłam tryumfalnie.
      Mina Kuby widzącego to zdjęcia – bezcenna. Wyszedł jakby był już nieźle wstawiony. Przymknięte oczy, do tego rozdziawione usta. Idealna zemsta za mopsa :D
      Kiedy w końcu nadeszła nasza kolej na wyjście poczułam, że serce wali mi jak dzwon, a ręce zaczynają się trząść. Kuba to zauważył i złapał mnie za lewą dłoń.
      - Nie bój się, będzie dobrze – wyszeptał mi do ucha w naszym ojczystym języku.
      - Koleś, za dużo sobie pozwalasz – warknął Harry gapiąc się na nasze ręce.
      - A temu o co chodzi? - spytał mnie Kuba, lecz już po angielsku, więc Styles zrozumiał go bez większego problemu.
      - Lepiej pilnuj dzisiaj tego swojego chłoptasia, bo nie ręczę za siebie...
      - Harry do jasnej cholery! Weź się uspokój! - wydarłam się, a wtedy drzwi do limuzyny się otworzyły.
      Zaraz po tym jak wysiedliśmy z limuzyny, weszliśmy na ten cały czerwony dywan. Chłopcy szli przodem, jak gdyby nigdy nic – normalny spacerek, a ja, Kuba i Emm trzymaliśmy się tuż za nimi. Niestety jak zwykle musiałam zrobić coś, co mnie ośmieszy, tyle tylko, że tym razem zobaczy to jakieś pół świata...
      Oślepiona setkami ostrych fleszy straciłam równowagę i poleciałam do przodu. Na szczęście lub nieszczęście (stawiam jednak na to drugie) Harry wykazał się niebywałym refleksem i złapał mnie dosłownie w ostatniej chwili. Oszołomiona tkwiłam na wpół leżąco w jego ramionach i patrzyłam się w te przeklęte zielone tęczówki. Nagle wszystkie dźwięki dookoła zniknęły. Jedyne co słyszałam to mój przyspieszony oddech, który idealnie zgrywał się z oddechem Harrego. Chłopak delikatnie się do mnie uśmiechnął, na co ja nie wiedząc czemu zareagowałam podobnie, ale do tego jeszcze się zarumieniłam. Super! Niech cały świat się dowie, że lecę na Stylesa...
      Po tych nieszczęsnych kilkudziesięciu sekundach wróciłam na Ziemię. Powoli odwróciłam głowę w prawo i utkwiłam wzrok na setkach fotoreporterów i błyskach tych przeklętych fleszy, dla których ja i on stanowiliśmy teraz główną atrakcję.

21 komentarzy:

  1. o, czyżbym była pierwsza? ;D
    widzę mała scenka zazdrości ;) lubię to opowiadanie, jest ciekawe i przede wszystkim o 1D co bardzo kocham ;* uwielbiam czytać takie opowiadania i dlatego będę tu zaglądać.
    Dodaję się do obserwowanych ;))

    [ http://directioner-dreams.blogspot.com ]

    OdpowiedzUsuń
  2. boski rozdział i ogólnie piszesz niesamowicie twoje opowiadanie jest jak narkotyk więc nie daj mi umrzeć daj przedawkować :D czekam na nn i zapraszam do mnie - http://one-direction-mydream.blogspot.com/2012/06/otwaram-oczy-niecac-wcale-tego-robic.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Harry... ty zazdrosniku ; D
    Rozdział jak zawsze fajny i zapraszam do mnie
    onestory-onedirection.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. super! kocham kocham i jeszcze raz kocham!!! :* <3
    pisz czekam z wielka niecierpliwością na nn ;]
    zapraszam do mnie http://fefa-opowiadaniaoonedirection.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Trochę snobistyczne to stwierdzenie 'Ten koleś nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jakie ma szczęście, że aż tak bardzo mi na nim zależy.' . Czuję ,że zapomniałaś dodawać najważniejsze fragmenty czyli te poświęcone książce .

    xx
    Anonimek

    OdpowiedzUsuń
  6. Achhh ta nasz niezdara ;) Świetny rozdział!! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. swietnie piszesz, tylko blagam dodaj jeszcze :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Jak zwykle świetne, czekam z niecierpliwością na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Siemanoooo, ale się jaram Harry tak pięknie był zazdrosny o Kubusia. Muahahaha. Hazza wobec Kai zachował się cholernie chamsko i z tym tętniakiem to zupełnie dowalił. Z jednej strony rozumiem że jest strasznie przybity, ale z drugiej przynajmniej dla Kai powinien być trochę milszy. Dziewczyna cały czas pyta czy wszystko ok, w Polsce przyjęła go do domu a on.. Ugh.. -,- ;*
    Nieważne tak czy tak kocham Hazziątko. Wybrałaś prześliczny strój dla Kai i Emm ale szczerze Kai bardziej mi się podobał był taki delikatny. Jestem ciekawa co dalej wydarzy się na premierze..
    ~Darka. ;p

    OdpowiedzUsuń
  10. Niesamowity !!! No i w końcu jest nasz Harry zazdrośnik :D CZEKAM NA NASTEPNY:D

    OdpowiedzUsuń
  11. kiedy dodasz następny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  12. świetny rozdział!! ;dd jak zwykle z reszta ;d
    a ostatnia scena masakra ;dd
    niesamowicie to wszystko przedstawiasz ;))
    kiedy nn? ;d
    ~Eve

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  14. o.O kocham to!! rozdział boski! jak i całe opowiadanie ;D
    lol mi Harry'ego! co to wgl. za "czyżby?" pfff...
    ale tak na ogół to jaram się tą jego zazdrością niczym pochodnia ^^
    +dodaje do obserwowanych! ;P
    ~Kathy <3

    OdpowiedzUsuń
  15. meeeeeeeeeeeeeeeeeegaaaaaaaaa ♥

    OdpowiedzUsuń
  16. No cudoo. Bardzo mi się podoba. czekam na nastepny. ;)

    OdpowiedzUsuń
  17. cudowny ♥ zresztą jak zwykle :>

    http://life-with-the-spotlight.blogspot.com/
    niedawno zaczęłam i proszę cię wpadnij i powiedz co sądzisz ok ? :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Do dasz nowy rozdział w tym tygodniu ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak. właśnie go piszę, jak tylko skończę to dodam :)

      Usuń

Dziękuję za Twój komentarz :)