środa, 9 maja 2012

Rozdział 13


      Za wszelką cenę próbowałam otworzyć oczy, jednak moje powieki ważyły chyba z tysiąc ton. Po kilkudziesięciu sekundach wygrałam z nimi i ujrzałam nad sobą jakieś obce twarze.
      - Gdzie ja jestem? - wyszeptałam, a po chwili zobaczyłam dobrze już znaną mi sylwetkę podążającą w moją stronę.
      - Jesteś w szpitalu Kaja. Już od jakichś czterech godzin – cichy głos chłopaka przepełniony był nie tylko strachem, ale i ogromną ilością troski – Chciałbym, żebyś porozmawiała z lekarzem.
      - Mam mówić, czy wolisz rozmawiać na osobności – spytał mężczyzna w średnim wieku ubrany w niebieski strój, na który zarzucony miał biały fartuch.
      - Proszę mówić – wydukałam.
      - A więc twój wcześniejszy ból spowodowany był zbyt wysokim ciśnieniem krwi. Coś musiało cię nieźle zdenerwować – zaczął mówić, a ja rzuciłam Stylesowi wymowne spojrzenie. Mężczyzna brzmiał jak typowy lekarz. Nie chcesz słuchać tego co ma ci do powiedzenia, ale jednocześnie wiesz, że nie masz zbytniego wyboru – zbiliśmy je, więc teraz czujesz się lepiej – to prawda. Czułam się znacznie lepiej, prawie jak nowo narodzona – jednak dziwi nas fakt, dlaczego lekarze w Polsce nie zaproponowali ci wycięcia tętniaka.
      - Styles wyjdź – rozkazałam siedzącemu na krześle pod ścianą chłopakowi, ten od razu wykonał moje polecenie, jednak jego twarzy towarzyszył przy tym jakiś dziwny grymas.
      - A więc doktorze – spojrzałam na jego plakietkę z nazwiskiem – McConaughey, w Polsce zaproponowali mi taką operację już ponad rok temu.
      - Mam rozumieć, że twoi rodzice odmówili? - mężczyzna był najwyraźniej zaskoczony takową decyzją, zresztą jak wszyscy inni lekarze.
      - Nie. To ja się nie zgodziłam.
      - Dlaczego? Zapewne uświadomiono cię o korzyściach wynikających z takiej operacji.
      - O zagrożeniach również...
      - Statystyki wskazują, że...
      - Nie obchodzą mnie statystyki. Mam swoje powody i nie zmienię decyzji – dlaczego oni wszyscy myślą, że kiedy tylko można coś zoperować to koniecznie trzeba to zrobić? Dlaczego nie mogą przyjąć do wiadomości mojej odmowy, tylko za wszelką cenę próbują wmówić mi swoje racje? Przecież dobrze wiem, że Beata...A zresztą. Nie chce teraz do tego wracać. Nie mam siły od nowa przeżywać bólu związanego z tymi wspomnieniami – mam zostać na obserwacji, czy mogę wracać do domu?
      - Nie ukrywam, że wolelibyśmy, żebyś została, jednak nie ma bezpośredniego zagrożenia zdrowia, więc decyzja należy do ciebie.
      - Za ile będzie gotowy wypis? - spytałam dając po sobie poznać mężczyźnie, żeby jak najszybciej znikł mi z oczu.
      - Za dwadzieścia minut.
      - Dobrze. A i doktorze, czy mógłby pan zawołać już mojego kolegę? - poprosiłam, gdy mężczyzna zaczął kierować się do wyjścia.
      - Młody człowieku, możesz już wejść – oznajmił Harremu, po czym spojrzał na mnie wręcz błagalnym spojrzeniem – mam nadzieję, że ponownie rozważysz swoją decyzję, bo gdy urośnie może być już za późno.
      - Do widzenia – pożegnałam go i zwróciłam się Stylesa – za dwadzieścia minut możemy wracać.
      - No dobrze, ale jak się czujesz? Już dobrze?
      - Tak. Już wszystko okej.
      - Spoko. Pójdę podprowadzić samochód. Trafisz sama do wyjścia?
      - Bez problemu.
      - Dobrze więc będę czekał przed wejściem – skierował się do drzwi. Był jakiś taki dziwny. Posępny. Mam nadzieję, że nie słyszał mojej rozmowy z lekarzem, bo nie mam zamiaru i jemu godzinami tłumaczyć, dlaczego postępuje tak a nie inaczej.
      - Harry – zwróciłam się do niego, gdy już łapał za klamkę.
      - Tak?
      - Dziękuję – wyszeptałam, a na twarzy chłopaka pojawił się nieznaczny uśmiech.
      - Nie ma za co – odpowiedział opuszczając pomieszczanie.
      Wstałam, zabrałam swoje rzeczy i udałam się na korytarzu. Po kilkunastu minutach jedna z pielęgniarek wręczyła mi wypis. Podpisałam się we wskazanym przez nią miejscu i ruszyłam w kierunku drzwi. Jednak oprócz Stylesa czekało tam jeszcze kilku paparazzich. Jakim cudem oni nas tu znaleźli? Szybko popędziłam do wozu przebijając się przez nich, a kiedy tylko znalazłam się w środku Harry ruszył z piskiem opon. Mrugałam szybko próbując dostosować oczy do ciemności, jakie panowały w jego samochodzie. Co jak co, ale te flesze są stanowczo zbyt rażące.
      - Skąd oni się tu wzięli?
      - Pewnie ktoś dał im cynka, zaraz po tym jak wypatrzył mnie w szpitalu, ale nie martw się zaraz ich zgubię – szpaler aut i motorów ciągnął się za nami – lepiej wymyśl co powiemy reszcie, kiedy jutro zobaczą te fotki.
      - Nie wiem Harry...
      - Cholera! - przerwał mi krzyk chłopaka, który był reakcją na wciąż przyspieszających natrętów.
      Wszystko byleby tylko zdobyć jakieś szokujące zdjęcia. Harry zaczął pędzić bocznymi ulicami, chyba nawet nie wiedział, gdzie jedzie. Jechał byleby tylko ich zgubić. Przez ponad godzinę nie dawali za wygraną. Jednak udało nam się wyjechać z miasta i niezauważalnie skręcić w jedną z leśnych ścieżek. Wyłączył światła i oznajmił:
      - Musimy tu trochę poczekać, zanim odjadą wystarczająco daleko.
      - Czy ty w ogóle wiesz, gdzie my jesteśmy?
      - Nie, ale teraz to nasz najmniejszy problem. Zaraz wejdę na neta i sprawdzę naszą pozycję – wyciągnął telefon i głośno westchnął – bateria padła. Daj swój.
      Wyciągnęłam telefon z malutkiej torebki, którą miałam przewieszoną przez ramię i skrzywiłam się na widok 5 połączeń nieodebranych i kilku wiadomości. Ostatnia była od Nialla.
      - No pięknie...
      - Co?
      Podałam mu telefon z otwartą wiadomością o treści: where r u?
      - I co mam mu odpisać? - spytałam.
      - Zaraz do niego zadzwonię i jakoś to wytłumaczę – wcisnął zieloną słuchawkę i przyłożył telefon do ucha – no bez kurwa jaj! Nie ma zasięgu.
      - Gdzie ty nas wywiozłeś Styles? Co to za zadupie? - spytałam z wyrzutem.
      - Nie marudź, tylko trzymaj – podał mi telefon – podjedziemy bliżej miasta i tam zadzwonimy – spuścił ręczny i już miał przekręcić kluczyk, gdy usłyszeliśmy huk. Z racji tego, że staliśmy na jakiejś górce samochód przesunął się w przód i uderzył w drzewo. Zaczął się dymić. Chwilę zajęło nam wyswobodzenie się spod poduszek powietrznych i wydostanie się z auta.
      - No super! I co teraz?
      - Pytaj mnie a ja ciebie – odpowiedział zrezygnowany Styles i założył ręce za głowę odsłaniając tym samym dół brzucha i początek bokserek. Szybko odwróciłam wzrok, gdyż poczułam, że zarumieniłam się na ten widok. Po chwili jednak zorientowałam się, że w tych ciemnościach nie będzie w stanie niczego dostrzec, więc wróciłam do 'oblukiwania' go. Coś huknęło i do dymu unoszącego się spod maski auta dołączył ogień.
      - I co teraz? Przecież jak zaraz las zacznie się palić... - poczułam pojedynczą kroplę deszczu, która spadła na jeden z moich policzków. Po niej kolejna, tym razem na ramie i następna na czubek głowy. Zaczęło lać.
      - No to pożar mamy z głowy.
      - Niezłe pocieszenie – odpowiedziałam sarkastycznie, a on spojrzał na mnie i się uśmiechnął.
      - Lepsze to niż nic. A teraz rusz się. Idziemy – rozkazał i pokierował się w stronę jezdni.
      - Gdzie? - spytałam, gdy był już kawałek drogi ode mnie. Podbiegłam do niego, bo jakoś perspektywa samotnego sterczenia w ciemnym lesie nie była zbyt przyjemna. Za dużo horrorów obejrzałam. Zdecydowanie za dużo horrorów.
      - Chyba nie masz zamiaru tu sterczeć i moknąć. Idziemy poszukać zasięgu.
      Szliśmy i szliśmy. Tak już chyba od piętnastu minut w kompletnym milczeniu. Dygotałam z zimna, zresztą on też. W końcu miał na sobie tylko biały przemoczony już doszczętnie T-shirt i dresy. Ja miałam zdecydowanie gorzej, gdyż moja sukienka nie dość, że była krótka to jeszcze z jakiegoś mega przewiewnego materiału. Czułam jak cały tusz i eyeliner spływa po mojej twarzy. Już widzę swoje odbicie w lustrze...
      - Zbawienie! - krzyknął Harry, gdy naszym oczom ukazał się jakiś przystanek autobusowy. Na całe szczęście zadaszony. Popędziliśmy do niego i usiedliśmy.
      - Jak z zasięgiem? - spytałam. Chłopak wyciągnął z kieszeni mój telefon – dalej nic.
      - Kurwa!
      - Nie przeklinaj.
      - Niby czemu?
      - Bo nie znoszę jak dziewczyna przeklina.
      - No to masz KURWA pecha – odparłam i oparłam się plecami o plastikową ścianę przystanku.
      Styles siedział podpierając się łokciami o kolana, a twarz dokładnie schował w swoje dłonie. Wyciągnęłam z torebki chusteczkę i starłam nią resztki kosmetyków z twarzy. Wycisnęłam wodę z włosów, a następnie patrzyłam na niego i zastanawiałam się co dalej. Co zrobimy. Gdzie się udamy. Przecież nie przesiedzimy całej nocy na przystanku. I co najważniejsze: my. Jak teraz będą wyglądały nasze relacje.
      - Dlaczego nie chciałeś ze mną porozmawiać? - przerwałam tą niezręczną ciszę, a on zachowywał się, jakbym wyrwała go z jakiejś hipnozy. Powoli odwrócił się do mnie:
      - Co? Kiedy?
      - Nie zgrywaj głupka Styles. Wtedy kiedy waliłam w twoje drzwi krzycząc przez kilka minut – uświadomiłam mu niezwykle ostrym tonem i skupiłam wzrok na jezdni, którą szliśmy jakiś czas temu.
      - A wtedy...po prostu wiedziałem jak to się skończy.
      - Czyli jak?
      - Przecież wiesz.
      - Nie. Nie wiem Harry. Uświadom mi to.
      - Pokłócilibyśmy się. Ja starałbym się ci uświadomić, że to co mówił Liam to stek bzdur, ale ty byś mi nie uwierzyła.
      - Dlaczego sądzisz, że bym ci nie uwierzyła? - spojrzałam na niego i skupiłam wzrok na mokrych lokach opadających na jego twarz, które niestety z ledwością dostrzegałam przez ten wszechobecny mrok.
      - A uwierzyłabyś? - zdziwił się i podniósł swoje oczy na wysokość moich.
      - Tak. Przyszłam do ciebie, bo nie wierzę Liamowi. Chciałam, żebyś albo to potwierdził, albo zaprzeczył. Nie wymyślałabym sobie swoich własnych nieprawdopodobnych scenariuszy, w których jakimś cudem ten sławny Harry Styles się we mnie zakochał.
      - To dobrze – uśmiechnął się niepewnie i czekał na moją dalszą reakcję – mogę cię o coś spytać?
      - Pytaj.
      - Czy ty i Niall, czy wy...no wiesz...jesteście razem?
      - Nie. Skąd to pytanie?
      - Bo dzisiaj chyba byliście umówieni na randkę, prawda?
      - Hmm...właściwie to tak i nie. Sama do końca nie wiem co pomiędzy nami jest. On jest bardzo miły i troszczy się o mnie, ale...a zresztą nie mam zamiaru ci tego tłumaczyć.
      - Czyli coś pomiędzy wami jest... - przycichł, a ja tylko się skrzywiłam. Właściwie nie wiedziałam co mam mu na to odpowiedzieć.
      - Więc... - zaczęłam po chwili – mam rozumieć, że ty mnie nie kochasz?
      - Tak. To znaczy nie. To znaczy nie kocham cię. Kocham Laurę i to ją zamierzam niedługo poślubić – poczułam serię nieprzyjemnych ukłuć prosto w serce i zdziwiłam się. Czyżby zabolało mnie to, że on mnie nie kocha? Tylko czemu? Wiedziałam, że coś do niego czuję, ale nie spodziewałam się, że to zabrnęło aż tak daleko...
      - W takim razie, skoro ty nie kochasz mnie, a ja nie kocham ciebie to chyba przystaniesz na moją propozycję.
      - Jaką propozycję? – ożywił się.
      - Proponuję przyjaźń. Co ty na to Styles? - z trudem wymusiłam z siebie uśmiech. On chyba też.
      - To będzie najlepsze wyjście z tej sytuacji.
      A więc takim oto sposobem ja i Harry zostaliśmy przyjaciółmi...Przyjaciółmi...Jak to dziwnie brzmi. Harry Styles jest moim przyjacielem. Ja jestem przyjaciółką Harrego Stylesa.
      - Chodź tu – rozkazał po chwili.
      - Co? Po co? - zdziwiłam się.
      - Cała drżysz, a w tej sytuacji znam tylko jeden sposób na ogrzanie się.
      Doskonale wiedziałam o co mu chodzi. Chwilę się wahałam, jednak koniec końców znalazłam się na kolanach Stylesa wtulając się w niego najmocniej jak tylko mogłam. On zrobił dokładnie to samo. Takie tam zwykłe przyjacielskie przytulanie z Harrym Stylesem... Rytmiczne stukanie kropel wody o dach przystanku było szeptem w porównaniu do przyspieszonego bicia naszych serc. Dosłownie, jakby zamontowano nam tam dwa gigantyczne dzwony... Poczułam, że jego uścisk staje się coraz luźniejszy, za to oddech był zdecydowanie coraz szybszy i cięższy. Nie tylko jego oddech, mój również. Spojrzałam na jego zakłopotaną minę. Jedyne czego w tej chwili pragnęłam, to rzucić się na niego i wpić się w jego delikatne wargi. Powoli, milimetr po milimetrze zbliżaliśmy się do siebie. Czułam się dokładnie tak, jak wtedy w tym dole. Na szczęście ocknęłam się nim nie było jeszcze za późno. Znowu przytuliłam się do niego i rozkoszowałam się ciepłem jego ciała. Miałam wrażenie, że temperatura mu się podniosła, ale zapewne to było tylko i wyłącznie moje wrażenie. Przecież on mnie nie kocha. Teraz jesteśmy przyjaciółmi. Nie zorientowałam się nawet kiedy zasnęłam. Było mi tak dobrze, tak bezpiecznie w jego ramionach, że nie chciałam się budzić. Nigdy.

      Klakson. Wyraźnie usłyszałam dźwięk klaksonu.
      - Harry! Harry! Harry wstawaj! - trzęsłam nim. Chciałam go obudzić. Musiałam go obudzić. W końcu jesteśmy uratowani!
      - Mamusiu daj mi jeszcze pięć minut – wydukał na wpółprzytomny próbując otworzyć oczy.
      - Czy ja ci wyglądam na twoją matkę?! - zbulwersowałam się, a po chwili chłopak był już całkowicie przytomny.
      Zaczłapaliśmy się do radiowozu. Tak, dobrze przeczytaliście – radiowozu. Jak się później okazało zatroskani przyjaciele zgłosili nasz zaginięcie, a z racji tego, że Styles jest gwiazdą, jak to oni powiedzieli: światowego formatu, wysłano prawie wszystkie patrole do poszukiwania nas. Właśnie zaczynało świtać. Czyli było około piątej rano. W domu znaleźliśmy się jakieś czterdzieści minut później. Po cichu otworzyliśmy drzwi. Nie chcieliśmy nikogo obudzić. Na nasze nieszczęście nikt nie spał. Wszyscy siedzieli w salonie i czekali na nas.
      - Co to miało być?! Gdzie wy byliście przez całą noc do cholery?! - pierwszy raz zobaczyłam Nialla w takim stanie. Pierwszy raz przy mnie krzyczał. Pierwszy raz był aż tak wściekły.
      - To długa historia... - wydusiłam z ledwością.
      - Ależ mamy czas!
      - Niall nie krzycz na nią. To moja wina – oho...mój przyjaciel Harry stanął w mojej obronie.
      - To oczywiste, że to twoja wina! To ty zawsze jesteś wszystkiemu winien! Więc teraz słucham! Tłumacz się!
      - Niall uspokój się. To nie Harry... - było mi głupio, że Horan najeżdżał na Stylesa. W końcu to ja poprosiłam go o pomoc.
      - Kaja nie musisz. Naprawdę. Sam mu to wytłumaczę – Harry złapał mnie za ramiona i uśmiechnął się lekko, jakby chciał przez to powiedzieć: „Wezmę winę na siebie, ale nie martw się. Nic mi nie będzie. Ważne, żebyś ty była bezpieczna.”
      - Może i nie muszę, ale chcę. Niall, Harry nie zrobił nic złego. On mi tylko pomagał, bo go o to poprosiłam - zwróciłam się do blondasa.
      - Jego?! Po tym wszystkim poprosiłaś o pomoc jego?! I niby w czym on musiał ci pomóc, co?!
      - To nie twoja sprawa.
      - Nie moja sprawa?! PO TYM WSZYSTKIM - powtórzył i podkreślił to wyraźnie - mówisz tylko, że to nie moja sprawa?! Widać myliłem się co do ciebie. Zejdź mi z oczu, bo nie mam ochoty cię oglądać.
      Doskonale rozumiałam złość Horana. Nie broniłam się. To nie miałoby sensu. Skrzywdziłam go. Wiem to. Nie chciałam tego. Jednak jedyne co mi teraz pozostało to udać się do 'mojego' pokoju i zaszyć się pod kołdrą. Tak też postanowiłam zrobić. Ruszyłam schodami na górę.
      - To było chamskie Horan!
      - Czyżby Styles?
      - Tak. Gdybyś wiedział co jej jest, śpiewałbyś inaczej.
      - Harry! Obiecałeś milczeć! - wydarłam się ze schodów.
      - Tak, wiem Kaja, ale nie mogę pozwolić, żeby on cie tak traktował!
      - Możesz i pozwolisz! - zbiegłam ze schodów i stanęłam na niego – Błagam Harry! Nie mów im! - krzyczałam przez łzy.
      - Ona ma tętniaka. Już. Powiedziałem to, a wczoraj zawiozłem ją do szpitala.
      Miny wszystkich mówiły same za siebie. Stało się. To czego tak bardzo nie chciałam. Wszyscy wiedzą. Wszyscy będą traktować mnie jak jakąś umierającą ofiarę, z którą trzeba się obchodzić jak z jakimś piepszonym jajkiem.
      - Jak mogłeś Styles?! Przecież mieliśmy być przyjaciółmi! Mam już dość tego wszystkiego! Wracam do domu jeszcze dziś!

________________________________________________________________________
no i jest trzynasty. wyszedł trochę długi, ale jakoś nie byłam w stanie go bardziej skrócić ;/ wybaczcie :(

25 komentarzy:

  1. świetny !!!! proszę o następny !!! i niech bd z niallem :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) na pewno się pojawi, ale postaram się napisać o nim trochę więcej, niż w tym rozdziale ;p

      Usuń
    2. i tak super :d

      Usuń
  2. Fajny:D Ale ja chcę żeby Kaja była z Harrym oni są sobie przeznaczeni :P xx Czekam na kolejnyy :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebisty!! Najbardziej podobało mi się;
    "-Nie lubie jak dziewczyny przeklinają"
    "-No to masz KURWA problem"
    Hahahahahaha to było genialne. Ja tam bym wolała żeby Kaja była z Harrym pasują do siebie tak bardzo!!
    A co do rozdziału genialny jak zawsze ^.^ *_*
    ~Darka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. dzięki :D co do Kai i Harrego, jak i do Kai i Nialla - jeszcze wszystko możliwe, a jak to się potoczy - nie mam bladego pojęcia ;p

      Usuń
  5. Pisz kolejny rozdział. Są cudowne,a czytając je przyprawiają mnie o dreszcze,a nieraz nawet o łzy wzruszenia. Oby tak dalej. Czekam na kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje :) Strasznie mi miło :) Dzisiaj dołam pierwszy jednopart, jutro coś nowego do opowiadania o Laurze, a w sobotę tu :)

      Usuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko,nie jestem w stanie wyrazić tego w jednym zdaniu,tak więc:
      1.Twoje opowiadanie jest najlepsze z najlepszych(czytam ich sporo,ale twoje zdecydowanie góruje nad innymi!)
      2.Ten rozdział jest chyba najlepszy ze wszystkich!
      3.Zauważyłam,że z każdym NN ma coraz lepszy styl i coraz bardziej wciąga!
      4.Czekam oczywiście na związek Niall + Kaja!
      5.Umieram z ciekawości w oczekiwaniu na kolejny rozdział.
      6.Zaraz idę czytać jednoparty!
      7.Uwielbiam cię x10000 (ale to już chyba wiesz,prawda?)
      i dodaje 7 a) Jakby cię to zainteresowało to nie dodawałam rozdziału u siebie,bo zepsuła mi się klawiatura w komputerze (super,nie?),a tata był utwierdzony w przekonaniu,że to tylko chwilowe i nie trzeba nowej.

      Koooooooooooooooooooocham cię!

      Tak wiem,przepraszam,musiałam to napisać.


      i mój super podpis: twoja pierwsza fanka

      Usuń
    2. dziękuje, dziękuje, dziękuje ! jesteś cudowna ! :D i uwielbiam Twój super podpis :D

      Usuń
  7. Zajeeebisty !!! Ja pier^ole !! Masz talent kobieto !! Dobrze, że trafiłam na tego bloga !!Z niecierpliwością czekam na następny !!!!! : )

    OdpowiedzUsuń
  8. mhm, przechwaliłam Stylesa w poprzednim rozdziale, jeżeli komentarz się w ogóle dodał, ale nieważne. wkurzał mnie od samego początku, jak zaczęłam czytać. stał się jakiś nadęty i egoistyczny. te podkreślenie ślubu z Laurą nie było warte. jeszcze... Niall powinien mu przywalić porządnie, aż by mu się coś w tej głowie poustawiało. -.-' i w ostateczności Majka powinna mu poprawić za tego tętniaka. gburowaty kretyn. ona go prosiła, a ten sobie wyjawił tajemnicę, bo co więcej mówić, tak było mu lżej i chciał zaszkodzić tylko i wyłącznie Kai. ugh, ale mnie wpienił. kołek.

    OdpowiedzUsuń
  9. Suuper :D ! czekam na kolejny.... :> kiedy ? prosze niech bd z nialleem !

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy następny ? ; (((((((((((((((((( dzisiaj dopiero natknęłam się na twojego bloga , przevczytałam wszystkie rozdziały płacząc przy nich i się śmiejąc ... jest naprawdę dobry ... ; )

    OdpowiedzUsuń
  11. Jeny, no niech ona się zdecyduje czy wraca do Polski czy nie? Dostaję z Kają szału, lecz mimo wszystko ją uwielbiam :3

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za Twój komentarz :)